Skocz do zawartości


Zdjęcie

Biblia


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
18 odpowiedzi w tym temacie

#16

Asef.
  • Postów: 449
  • Tematów: 28
  • Płeć:Nieokreślona
Reputacja Nieszczególna
Reputacja

Napisano

Święty Paweł czy szalony Szaweł?



„Św. Paweł" to po prostu Szaweł, bo tak brzmi jego oryginalne, hebrajskie imię i tak należałoby go i dziś nazywać. Wydaje się, że Szaweł przyjął łacińską wersję („Paulus") swego żydowskiego imienia po tym jak udało mu się namówić prokonsula rzymskiego na Cyprze Sergiusza Pawła (Sergius Paulus) na przyjęcie chrześcijaństwa. Był to nie tylko duży sukces misyjny Szawła ale również prawdopodobnie przełomowy moment w jego życiu. Wtedy to, jak sugeruje Isaac Asimov w swoim znakomitym vademecum po Biblii (Asimov's Guide to the Bible), Szaweł zdecydował się na dobre odejść od Prawa Mojżeszowego i propagować chrześcijaństwo jako nową religię dla Żydów i pogan. Tym samym wyrzekł się nie tylko swej religii ale również swego dziedzictwa kulturowego. Dziś takie wyrzeczenie się tożsamości etnicznej i kulturowej wielu nazwałoby po prostu zdradą swojego narodu.

Historyczność niektórych wydarzeń w życiu Szawła — jak i również w życiu innych Apostołów a szczególnie Jezusa — nie sposób do końca należycie zweryfikować. Ale mimo różnych interpolacji, rozbieżności, niezgodności i fałszerstw (jak chociażby tzw. „Listy Pawłowe") w tekście Nowego Testamentu, postać Szawła wyłaniająca się z obiektywnej lektury Aktów i Listów Apostolskich jest bardzo kontrowersyjna i negatywna, wręcz odpychająca. Karlheinz Deschner — niemiecki badacz chrześcijaństwa, uważany za „współczesnego Woltera i najwybitniejszego krytyka Kościoła ostatnich stu lat" — tak oto opisuje „Św. Pawła" w Kryminalnej historii chrześcijaństwa:

Paweł stał się klasykiem nietolerancji, prototypem nawracacza... Agitatorem tak tępym i despotycznym, że w czasach nazizmu teologowie chrześcijańscy zaczną dostrzegać w jego gminach paralele do „jednostek brunatnej armii Hitlera" i marzyć o „SA [Sturmabteilung] Jesu Christi".

Bo ten w początkach swej kariery fanatyczny faryzeusz zażarcie tępiący nową niebezpieczną dla judaizmu sektę chrześcijańską, stał się po swym sławnym „objawieniu" pod Damaszkiem jeszcze bardziej fanatycznym chrześcijaninem, którego wydumana teologia chrześcijańska — oparta między innymi na antyludzkim celibacie, mizoginii i pogardzie dla nauki, inteligencji i logiki, jak i również, paradoksalnie, na antysemityzmie — miała mieć fatalne skutki dla cywilizacji nie tylko Europy ale i całego świata. Tych tragicznych skutków chorobliwej nienawiści Szawła do wszystkiego co nie dało się pogodzić z jego własną teorią o bogu i Jezusie, dotychczas nie da się zniwelować, mimo że od śmierci tego „wynalazcy chrześcijaństwa" (jak określa go Nietzsche, Deschner, Huxley i wielu innych wybitnych krytyków chrześcijaństwa) minie niedługo już dwa tysiące lat.

Bez względu na to kimkolwiek był Szaweł i cokolwiek spowodowało jego fanatyczną, obsesyjną działalność misyjną, jedno jest pewne: nie był on „świętym" w żadnym, nawet potocznym, znaczeniu tego słowa.

Urodził się Szaweł, jak mówi komentarz redaktorów Biblii Tysiąclecia, „ok. 8 roku po narodzeniu Chrystusa" — choć nikt nie wie i nigdy nie będzie wiedział kiedy właściwie urodził się „Jezus z Nazaretu", którego Szaweł urobił na jedynego syna jedynego prawdziwego boga. [_1_]

Był Szaweł Żydem z Tarsu w Cylicji (w dzisiejszej południowej Turcji, miastem wówczas zhellenizowanym i dumnym ze swej greckiej tradycji i kultury.). Rodzina Szawła cieszyła się obywatelstwem rzymskim, co było dużym przywilejem dla tych Żydów, którzy je posiadali i niejednokrotnie uratowało Szawła od tortur i egzekucji w okresie jego ponad trzydziestoletniej działalności misyjnej. Jak wynika z kilku ustępów w Dziejach Apostolskich, Szawłowi, jako obywatelowi rzymskiemu, przysługiwał przywilej odwołania się (evocatio) do Cezara. Szaweł zdawał sobie sprawę, że powołując się na obywatelstwo rzymskie przed, np. rzymskim prokuratorem Festusem, uchroni się przed śmiercią, na którą został skazany przez żydowskich arcykapłanów za swoją działalność religijną, tzn. za „szerzenie zarazy i wzbudzanie niepokoju wśród wszystkich Żydów na świecie".

I tak się stało: Rzymianie mieli bardzo sensowny zwyczaj — w przeciwieństwie do Żydów i później chrześcijan — nie zabijania i nie karania ludzi za wierzenia i spory religijne i zezwalali na wolność religijną tak dalece, że żaden papież, łącznie z obecnym polskim papieżem, nie był i nie jest w stanie zrozumieć i zezwolić na taką wolność religijną. „Nawet po zdobyciu Jerozolimy", pisze Deschner, "cesarze [rzymscy] nigdzie nie zwalczali wiary żydowskiej; była ona religio licita".

W końcu, co prawda, Szaweł podobno został ścięty w Rzymie, ok. prawdopodobnie roku 67, za czasów Nerona, ale jak wiele wydarzeń opisanych w Nowym Testamencie, nie jest możliwe ustalić kiedy dokładnie i czy tak istotnie było i w jakich okolicznościach, choćby dlatego, że Dzieje Apostolskie nagle urywają się parę lat po przybyciu Szawła do Rzymu, tj. ok. roku 64. Jeżeli Szaweł rzeczywiście został zamordowany przez Rzymian to musiało to mieć miejsce podczas wojny żydowskiej, w latach 66-70, kiedy ekstremalna działalność religijno-polityczna Szawła i innych Żydów (głównie Zelotów) stała się nie do zniesienia nawet dla tolerujących dziwactwa religijne Rzymian.

Zanim jednak Szaweł wsławił się jako „Św. Paweł, Apostoł Narodów", był on Żydem-Faryzeuszem, który ukończył rabiniczną szkołę w Jerozolimie (co świadczyło o pewnych materialnym komforcie jego rodziny) i który jak powszechnie wiadomo, bezwzględnie prześladował chrześcijan. Aż pewnego dnia, w drodze do Damaszku w celu prześladowania i uwięzienia tamtejszych chrześcijan, ujrzał rzekomo oślepiające światło i usłyszał głos nieżyjącego już wtedy Jezusa. W wyniku tej najsłynniejszej chyba w chrześcijaństwie konwersji (która mogła mieć miejsce ok. roku 33 lub 34) Szaweł stał się żarliwym promotorem Jezusa Chrystusa jako boga-zbawiciela ludzkości i rozpoczął swą dramatyczną karierę propagowania chrześcijaństwa w Imperium Rzymskim, w trakcie swych słynnych podróży misyjnych do Azji Mniejszej, Macedoni, Grecji i Rzymu.

Mimo, że Szaweł Jezusa nigdy osobiście nie poznał i niewiele o nim wiedział, to jednak przekonał siebie i innych, że osoba która z nim rzekomo rozmawiała na drodze do Damaszku to właśnie ukrzyżowany i pochowany Jezus i że jest on jedynym synem jedynego boga, który zmartwychwstał i wybrał Szawła na swego przedstawiciela w celu rozpoczęcia wielkiej misji chrześcijańskiej na Ziemi. I w ten sposób stworzył Szaweł podwaliny pod nową religię żydowską, która w ciągu trzech wieków stała się religią państwową Imperium Rzymskiego i zaczęła karierę religii światowej, religii opartej, jak się okazuje, na jakimś urojonym widzeniu i słyszeniu Szawła.

Bo czym właściwie była ta „światłość z nieba", która go tak „olśniła", że upadł na ziemię, stracił wzrok i usłyszał głos nieżyjącego Jezusa? Jak zwykle w Nowym Testamencie i Biblii w ogóle, istnieją sprzeczne wersje tego co się stało, w tym wypadku trzy różne opisy tego ważnego wydawałoby się wydarzenia, tak ważnego, że opis jego powinien być bezdyskusyjnie jasny i konsekwentny. Ale nie jest. Oto te trzy różne wersje:

ˇ Według Aktów 9:3-7, Szaweł olśniony nagle „światłością z nieba" upadł na ziemię i usłyszał głos Jezusa, który mówił: „Szawle, Szawle, dlaczego mnie prześladujesz? .." Następnie dowiadujemy się, że "ludzie którzy mu towarzyszyli w drodze, oniemieli ze zdumienia, słyszeli bowiem głos, lecz nie widzieli nikogo.

ˇ W Aktach 22: 9, Szaweł zmienia powyższą relację, mówiąc, że towarzysze jego widzieli światło, ale "głosu, który do [niego] mówił, nie słyszeli". (podkreślenia moje)

ˇ Kiedy Szaweł po raz trzeci relacjonuje to wydarzenie (przed królem żydowskim Herodem Agryppą II), raz jeszcze modyfikuje opis wydarzeń koło Damaszku. W Aktach 26:13-20, Szaweł mówi o świetle i upadku na ziemię, ale nie wspomina nic o Ananiaszu, który w poprzednich wersjach odgrywa kluczową rolę przywrócenia wzroku oślepionemu Szawłowi w Damaszku i, co ważniejsze, przekazania mu instrukcji co ma dalej czynić. Przed Agrypą, jednak, Szaweł nagle zapomina o Ananiaszu i po powrocie do Damaszku zaczyna natychmiast „nawoływać najprzód mieszkańców Damaszku i Jerozolimy, a potem całej ziemi judzkiej i pogan aby pokutowali i nawrócili się do Boga..".

Jak pisze Shmuel Golding, jeden z redaktorów jerozolimskiego pisma Problematyka Biblijna, jest rzeczą „bardzo podejrzaną, że opowiadanie Pawła ma trzy wersje". Jakie jest więc racjonalne wytłumaczenie tego tak „doniosłego wydarzenia" jakie miało miejsce na drodze do Damaszku, wydarzenia, które miało tak dramatycznie i tragicznie zmienić bieg historii aż do dnia dzisiejszego?

Dla człowieka wykształconego i żyjącego w dwudziestym pierwszym wieku trudno przyjąć biblijną wersję cudu, według której umarły zmartwychwstaje i rozmawia z żyjącymi. Jeżeli się przyjmie taką historię za prawdziwą, to równie dobrze należałoby przyjąć za prawdziwe wszystkie trzydzieści osiem cudów Jezusa opisanych w Nowym Testamencie — a między nimi tak absurdalne opowiadania jak wskrzeszenie rozkładającego się trupa łazarza, chodzenie po wodzie, lub leczenie ślepoty błotem ze śliny i ziemi. Tylko ślepa wiara może sprawić, że współczesny człowiek może wierzyć w takie historie.

Celem pism Nowego Testamentu nie jest obiektywny opis wydarzeń historycznych a jedynie bezkompromisowa propaganda chrześcijańska, dla której ślepa wiara jest wszystkim a nauka, racjonalizm, logika i sceptycyzm niczym. (Jak mówi Szaweł w pierwszym liście do Koryntian 1:20: „Gdzie jest mędrzec? Gdzie uczony? Gdzie badacz tego, co doczesne? Czyż nie uczynił Bóg głupstwem mądrości świata?")

Według niektórych wersji racjonalnego wytłumaczenia „olśnienia" Szawła to teoria, że było ono po prostu porażeniem przez piorun, a „głos" Jezusa to grzmot towarzyszący takiemu wyładowaniu elektrycznemu. W czasach biblijnych, jak wspomina Ruth Green w swojej książce The Born Again Skeptic's Guide to the Bible, wierzono że grzmot towarzyszący uderzeniu pioruna to głos boga.

Inna wersja sugeruje, że Szaweł był epileptykiem i że jego „olśnienie" pod Damaszkiem to szczególnie ostry atak epilepsji powodujący silną halucynację, atak tak ostry, że pomieszał Szawłowi zmysły i nie był on w stanie odróżnić rzeczywistości od zjawy halucynacyjnej. To, że Szaweł mógł cierpieć z powodu epilepsji — która może wywoływać uniesienia, lub „zachwycenia", religijne — potwierdza pewien ustęp w Aktach gdzie Szaweł mówi: „A gdy wróciłem do Jerozolimy i modliłem się w świątyni, wpadłem w zachwycenie" (22:17) [_2_]. Jeżeli „olśnienie" pod Damaszkiem było po prostu atakiem epilepsji, to jak mówi Isaac Asimov w wyżej wspomnianej książce, atak epilepsji zmienił losy świata.


Autor tekstu: Kaz Dziamka; Oryginał: www.racjonalista.pl/kk.php/s,2406
Istnieje jeszcze inna możliwość. W wydanym niedawno w Polsce przez Edipresse Polska zeszycie z serii Księga Świętych, odcinek 5, można znaleźć następujący opis wypadków pod Damaszkiem:

Nagle niezwykła jasność, olśniewająca stokroć bardziej niż słońce, poraziła Szawła. Rosły mężczyzna i wytrawny jeździec bezwładnie zwalił się z konia na ziemię. Wówczas z nieba rozległ się donośny głos: „Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?"

Dziwne, że Szaweł, który zwykle wyobrażany jest jako mały, nieatrakcyjny, o schorzałym wyglądzie człowieczek [_3_], nagle w wyobrażeniu niejakiego Pawła Żmudzkiego, autora artykułu „Apostoł Narodów", staje się „rosłym mężczyzną" i „wytrawnym jeźdźcem". Wydaje się, że pan Żmudzki po prostu wymyśla nowy element bajki o Szawle i jego objawieniu. Ale nie chodzi tu o pana Żmudzkiego i innych naiwnych wielbicieli Szawła-Pawła, takich jak redaktor Grzegorz Polak, ksiądz-hokeista Paweł Łukaszka, czy Prof. Paweł Januszkiewicz.

Chodzi natomiast o to, że ktoś kto „bezwładnie zwala" się z konia na ziemię może dostać bardzo poważnych urazów głowy, np. stłuczenia i wstrząśnienia mózgu, szczególnie wtedy gdy uderzy głową o przydrożny kamień lub inny twardy przedmiot. A takich nie brakuje nigdzie. Zresztą w Księdze Świętych pokazane jest zdjęcie „starej drogi do Damaszku" prowadzącej przez Wzgórza Golan. Tędy, twierdzą autorzy Księgi, „prawdopodobnie wiódł rzymski trakt, na którym Szaweł doznał objawienia".

Jeżeli tak, to Szaweł mógł uderzyć głową o jeden z wielu głazów znajdujących się tuż obok tego traktu rzymskiego, jak wyraźnie widać na pokazanym zdjęciu. Wynikiem takiego uderzenia mogą być krótkotrwałe poważne urazy — jak np. utrata wzroku. (Szaweł był „oślepiony", jak wiemy z Aktów, przez kilka dni.) Mogą też być trwałe anatomiczne uszkodzenia mózgu, które w neurologii określa się mianem „pourazowej encefalopatii". Takie urazy manifestują się czasami trwałym zmianami w psychice rannego, czyli zmianami osobowości. Jest rzeczą ewidentną, że na skutek „objawienia" pod Damaszkiem, osobowość Szawła uległa permanentnej zmianie: z zagorzałego anty-chrześcijanina stał się nie tylko zagorzałym chrześcijaninem ale również ofiarą własnej samodestrukcyjnej egomanii, ponieważ do końca życia wyobrażał sobie, że Jezus wybrał go na Apostoła Narodów.

Każdy kto doznał choćby lekkiego wstrząsu mózgu może potwierdzić, że na skutek uderzenia głową o twardy przedmiot można zobaczyć „gwiazdy", jak to się potocznie mówi. I to jest ta wielka „światłość", którą mógł zobaczyć Szaweł na drodze do Damaszku. Nie ma w przypadku „objawienia" Szawła nic cudownego, tak jak nie ma nic cudownego w banalnym przypadku uderzenia się w głowę i zobaczenia w południe „wszystkich gwiazd na niebie".

Teza, że tzw. „widzenie Św. Pawła" to zwykłe urojenie wywołane czy to atakiem epilepsji czy urazem mózgu czy w jakiś inny naturalny sposób wydaje się dziś oczywista. Obecnie nikt rozsądny nie powinien mieszać tego typu urojeń z rzeczywistością. Czyż nie istnieje granica między rzeczywistością a fantazją? Jawą a snem?

To, że „Św. Paweł" był, mówiąc potocznie, mocno stuknięty, twierdząc, że rozmawiał z nim zmartwychwstały „syn boga", nie uciekło uwadze bardziej racjonalnych i wykształconych ludzi z tamtego czasu, jak np. wyżej wspomniany Festus. Przysłuchując się wywodom Szawła-Pawła o bogu, Festus wreszcie przerywa mu jego ewidentnie trudne do zniesienia ględzenie o Chrystusie i mówi: „Tracisz rozum, Pawle ... wielka nauka doprowadza cię do utraty rozsądku". Jest rzeczą niezwykłą, że autorzy tak subiektywnej i tendencyjnej propagandy chrześcijańskiej jaką są Dzieje Apostolskie zdecydowali się zacytować tak wymowną wypowiedź współczesnego Rzymianina, bo świadczy ona o tym, że nikt rozsądny w tamtych czasach nie brał poważnie wywodów Pawła o jakimś zmartwychwstaniu „jakiegoś ... Jezusa", jak to się wyraził Festus.

Gdyby nie Chrystus, nie byłoby chrześcijaństwa. To chyba oczywiste. Ale gdyby nie Szaweł i jego działalność misyjna — maniakalnie konsekwentna bo napędzana prawdopodobnie urazem czy schorzeniem umysłowym — szybko zapomniano by o „jakimś Jezusie", i nie byłoby nigdy wczesnych gmin chrześcijańskich, czyli nie byłoby też chrześcijaństwa, które wkrótce wymarłoby tak jak inne sekty żydowskie z tamtego okresu. I tak jak wiele innych sekt, religii i bogów w ciągu minionych tysiącleci.

Szaweł mógł, wydaje się, bez końca rozprawiać o bogu i swym gadaniem czasami zanudzać swoich słuchaczy dosłownie na śmierć. Świadczy o tym tzw. „Cud w Troadzie", incydent, który jest równie komiczny co tragiczny. Otóż podczas jednego z wielu mętnych, nudnych i niekończących się wywodów Szawła o swym niby to posłannictwie bożym, pewien słuchacz, „młodzieniec imieniem Eutych" po prostu zasnął, a następnie spadł „z trzeciego piętra na dół" i zabił się. (Według „słowa bożego", spada się „na dół", a nie np. do góry.) Ale dla Szawła — jak i dla innych takich wskrzesicieli zawodowych jak Jezus czy Piotr — nie było widocznie żadnych problemów przywrócić „martwego" młodzieńca do życia. „Paweł zeszedł", mówią nam Dzieje Apostolskie, "przypadł do niego i wziął go w ramiona: 'Nie trwóżcie się — powiedział — bo on żyje.'" Tak po prostu! Człowiek, który zmarł, nagle ożył, bo tak powiedział Szaweł.

Świat ludzi, którzy utracili rozum, pełny jest zmartwychwstałych nieboszczyków.

I taką to religię szalonego Szawła narzucono nam Polakom, kiedy słowiański nasz przodek Mieszko ożenił się z czeską księżniczką. I to miał być ten tak „bardzo ważny moment" w dziejach Polski.

I był ... tylko głównie z tego względu, że polski Kościół rzymskokatolicki popełnił olbrzymie przestępstwo przez bezwzględne wytępienie rodzimej, słowiańskiej (czyli rdzennie polskiej) kultury i zastąpienie jej właśnie tą obcą, hebrajską (czyli żydowską) religią założoną głównie przez Szawła, a nie przez Jezusa Chrystusa, jak się powszechnie przyjmuje.

Bo to Szaweł, zwany Św. Pawłem, bardziej niż Jezus (który według Deschnera jest „o wiele bardziej Żydem niż chrześcijaninem") i bardziej niż ktokolwiek inny, przyczynił się do powstania chrześcijaństwa jako odrębnej religii mimo, że początkowo Jezus i mała grupa jego uczniów byli jedną z kilku sekt religijnych w obrębie wyznania Mojżeszowego. Byli to oczywiście Saduceusze i Faryzeusze, jak i również Esseńczycy i Nazarejczycy, do których to należał Szaweł. To Szaweł przez swą nieustanną akcję misyjną umożliwił przekształcenie religii lokalnej żydowskiej sekty Nazarejczyków w religię uniwersalną, którą uważał za jedynie prawdziwą — niezwykle aroganckie twierdzenie, niespotykane w świecie np. słowiańskich polskich pogan czy wielu innych przedchrześcijańskich kulturach, np. wśród Indian amerykańskich. Jak pisze Deschner w „Kryminalnej historii chrześcijaństwa", bóg chrześcijańsko-żydowski jest „opętany manią wyłączności jak żaden inny wytwór historii religii przed nim...".

Jest ciągle dużo ludzi o zaburzeniach umysłowych, którzy przekonują siebie i innych, że „bóg" rozmawia z nimi i którym z tego powodu potrzebna jest fachowa pomoc lekarska. (Nie mówię oczywista o różnych hochsztaplerach religijnych, którzy wykorzystują naiwność ludzką w celu bezlitosnego wyduszenia grosza, bo tacy werbalni mistrzowie religijnych powiastek — wśród których znajduje się niemała liczba polskich księży i biskupów katolickich - powinni być przez polski system podatkowy dokładnie monitorowani i skrupulatnie opodatkowani.) Szawłowi nigdy jednak nie było dane wyleczyć się ze swej choroby psychicznej, a jego niebezpieczna teologia i moralność zostały przyjęte jako nowo-objawione „słowo boże" w obrębie tradycyjnego judaizmu i stopniowo jako odrębna religia.

Jasne, że dla obiektywnego historyka religii powyższe dane mogą być truizmami, ale warto je przypominać, bo wielu Polaków ciągle nie wie — lub nie chce wiedzieć — że chrześcijaństwo to oryginalnie religia ściśle żydowska. Że Polacy przyjmując chrześcijaństwo wielbią obce żydowskie bóstwa. Że Jezus i Maryja byli Żydami. Że „Św. Paweł", „Apostoł Narodów" i faktyczny założyciel chrześcijaństwa, to Żyd Szaweł. Że chrześcijański „bóg" to oryginalnie izraelskie plemienne bóstwo Jahwe, niezwykle pazerne, krwiożercze i zazdrosne, o czym niezbicie świadczy Stary Testament. (Cytując znowu Deschnera: jest to bóg „opętany zazdrością, kipiący żądzą krwi...".) Że polski antysemityzm jest podwójnie nielogiczny i żałosny, bo po pierwsze nie ma obecnie żadnych naukowych podstaw sądzić, że jakakolwiek rasa ludzka jest „wyższa" od innej, a po drugie polskim chrześcijanom nie wypada być antysemitami, bo skoro przejęli oni od Żydów jedną z ich religii powinni choćby z tego powodu być im wdzięczni.

Oczywiście, polski i inny antysemityzm żywi się ignoranckim przekonaniem, że Jezusa zamordowali Żydzi. Na taką ignorancję jedynym ratunkiem jest ciągłe przypominanie, że ukrzyżowanie było rzymską metodą egzekucji i że Żydzi pod panowaniem Rzymian nie mieli prawa do przeprowadzania takich egzekucji jaką było ukrzyżowanie Jezusa Chrystusa przez okupantów rzymskich. I że jeżeli Żydzi mieliby okazję zamordować Chrystusa to by go prawdopodobnie ukamienowali, a nie ukrzyżowali.

W tym krótkim wprowadzeniu do osoby Szawła, znanego jako „Św. Paweł", należałoby konsekwentnie używać słów „hebrajski" i „Hebrajczyk" lub „izraelski" i „Izraelczyk" zamiast „żydowski" i „Żyd" ponieważ te ostatnie dwa terminy mają konotacje tak negatywne w języku polskim, że nie sposób powiedzieć cokolwiek pozytywnego lub nawet neutralnego o „Żydach" używając takich określeń. Jest to przekonywujący dowód językowy na istnienie zakorzenionego od dawna polskiego antysemityzmu chrześcijańskiego (zob. str. 84), który nas drogo już kosztował i będzie nas ciągle drogo kosztował z politycznego punktu widzenia.

Dr Kaz Dziamka
Redaktor naczelny The American Rationalist, USA

Autor tekstu: Kaz Dziamka; Oryginał: http://www.racjonali...l/kk.php/s,2406


------------------------------------------------------------------------------------------------------



Chrześcijaństwo czy paulinizm?


Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz; Oryginał: www.racjonalista.pl/kk.php/s,1035
Dzisiejszy wizerunek chrześcijaństwa, jego zasad doktrynalnych, w ogromnej mierze zawdzięczamy św. Pawłowi. Jednak nauki Chrystusa poddał on takiej reinterpretacji, że obecny Kościół powinien nazywać się Kościołem Pawłowym, a nie Chrystusowym. Lub inaczej: chrześcijaństwo to religia Pawła (wszak to właśnie Żydzi z Antiochii, nawracani przez Pawła i Barnabę, po raz pierwszy nazwali się chrześcijanami), religię Jezusa nazwijmy np. jezuityzmem (nawet tak wyrachowany zakon jezuitów zdaje się być bliżej jezuityzmu niż ponura religia Pawła). Zresztą mówienie o reinterpretacji również nie ma uzasadnienia, gdyż Paweł stworzył nową religię, która skupiała się na kulcie osoby Jezusa, pominął natomiast CAŁE jego nauczanie. Jedynie kilka razy zaledwie w swoich listach odwołał się do nauki Jezusa, w tym trzy razy w jednym liście: przy zakazaniu rozwodów - 1 Kor 7, 10; aby uzasadnić życie duchownych na koszt wiernych (znamienite!) - 1 Kor 9, 14; kiedy wspomniał o wieczerzy z uczniami przed śmiercią — 1 Kor 11, 24-25; kiedy obiecuje, że umarli współbracia również otrzymają Królestwo - 1 Tes 4, 15. Jak z tego zauważyliśmy do tzw. Kazania na Górze mającym stanowić wykład nauki chrześcijańskiej Paweł odwołał się zaledwie jeden raz. Paweł pominął zupełnie życie i działalność religijną Jezusa, posługuje się nim jako pewnym symbolem (doskonale obrazuje to sposób w jaki go określa - tytuł "Chrystus" spotykamy w jego listach 378 raz, natomiast imię "Jezus" — zaledwie 15!). Jak ujął to Nietzsche, dla Pawła Jezus to ktoś, "kto zmarł, kogo widziano po jego śmierci. Ktoś, kogo Żydzi skazali na śmierć... To tylko motyw: muzykę skomponuje Paweł". Deschner konkluduje: "Jezus ... zostaje w stosunkowo krótkim czasie po swojej śmierci przemieniony w Chrystusa, Żyd przeistacza się w chrześcijanina, jego wiarę czyni się wiarą w niego, a to oznacza, powtórzmy za Herderem, że służący dobru ludzkości wzorzec Jezusowego życia został usunięty ze świadomości i zastąpiony bezmyślnym kultem jego osoby. (...) Kościół nawiązał do intencji Pawła w ten sposób, że główną w nauce Jezusa etykę miłości postawił na drugim miejscu, najwyżej natomiast wiarę w niego, której on nie głosił, zastępując tym kultem jego wiarę. Metafizyka zamiast etosu, wiara miast miłości, chrystologia zamiast Kazania na Górze — tak przedstawia się z grubsza droga odbyta przez Kościół. Dogmatyka stała się ważniejsza niż etyka, właściwa wiara — właściwa niż właściwe postępowanie." [_1_] Z pewnością można więc Saula nazwać ojcem doktryny katolickiej.

Dzieje Pawła

Paweł urodził się w Tarsie. Za młodu prawdopodobnie odebrał wykształcenie w jerozolimskiej szkole, którą prowadził wnuk wielkiego Hillela, Gamaliel I. Jego ojciec był żydowskim obywatelem Rzymu. Jak sam o tym mówi, nie był obdarzony urodą ani wymownością: "Lecz nie chcę, by wyglądało, że was straszę listami, bo powiadają: Listy wprawdzie ważkie są i mocne, lecz jego wygląd zewnętrzny lichy, a mowa do niczego." (2 Kor. 10:9-10, BW). Paulus zanim stał się gorącym neofitą z namiętnością tępił chrześcijan (tak to często bywa). Na drodze do Damaszku odbył jednak rozmowę z samym Bogiem i zmienił swoje zachowanie. Jak nas przekonują Dzieje Apostolskie było to tak: „A gdy jechał, stało się, gdy się przybliżał do Damaszku, że z prędka oświeciła go światłość z nieba. A padłszy na ziemię, usłyszał głos do siebie mówiący: Saulu! Saulu! przeczże mię prześladujesz? Tedy rzekł: Ktoś jest, Panie? A Pan rzekł: Jam jest Jezus, którego ty prześladujesz; trudno tobie przeciw ościeniowi wierzgać. A Saul drżąc i bojąc się, rzekł: Panie! co chcesz, abym ja uczynił? A Pan do niego: Wstań, a wnijdź do miasta, a tam ci powiedzą, co byś ty miał czynić." (9, 3-6). Jak trafnie ujął to Deschner: "nie trzeba wykluczać historyczności owej sceny, która rozegrała się pod Damaszkiem. Historia religii zna wszak poetyckie ukazywanie banalnych przeżyć [inspiracją poetycką dla tej sceny były Bachanki Eurypidesa]. Co więcej, mocny blask słoneczny zawsze sprzyja wizjom, a pustynia była z dawien dawna szczególnie dogodnym miejscem dla tego rodzaju zjawisk" [_2_] (Jako ciekawostkę można podać, że późniejsi chrześcijanie, np. św. Augustyn, wykorzystywali tę scenkę dla usprawiedliwienia prześladowań i nawracania siłą — oto bowiem Paweł został przez Boga rzucony na ziemię i przymuszony siłą do nawrócenia). Od tego czasu zaczął głosić, że Jezus jest Synem Boga, siebie zaś mianował apostołem. Oto interesujące świadectwo Pawła o sobie: "Lecz uważam, że ja w niczym nie ustępuję tym arcyapostołom. Choć tedy jestem prostakiem w mowie, to jednak nie w poznaniu; owszem, okazaliśmy je przed wami wszystkimi pod każdym względem. Albo czy popełniłem grzech, poniżając siebie samego, abyście wy byli wywyższeni, że za darmo zwiastowałem wam ewangelię? Inne zbory złupiłem, przyjmując pomoc pieniężną, by móc wam służyć" (2 Kor. 11:5-8, BW). Niestety, ofiary jego prześladowań nie dawały wiary tym słowom. Wydawać by się mogło, że to jakaś sprzeczność. Otóż nie. Ówcześni chrześcijanie, którzy słuchali kazań Jezusa, nie postrzegali swojego nauczyciela w taki sposób. W 43 r. n.e. Paweł został oskarżony przez chrześcijan z Jerozolimy o uchybienie prawu mojżeszowemu, ponieważ tworzył mit Jezusa, jako zmartwychwstałego boga, mówił o zbawieniu i grzechu głównym, które to rzeczy były nieznane judaizmowi (przynajmniej tak jak rozumiał to Paweł). Paweł nigdy nie poznał Jezusa osobiście, jednak to na jego kompilacji nauk Chrystusa katolicy się dziś opierają przede wszystkim.

W latach 50-58 n.e. Paweł atakuje apostołów Piotra i Jana. Jego powrót do Jerozolimy wywołał bunt (Dzieje Apostolskie, 21, 28): armia rzymska ocaliła go przed gniewem rozwścieczonych Żydów. Nie wiadomo dokładnie jak zginął.

Gdyby nie Paweł, chrześcijaństwo zapewne nigdy nie wyszłoby poza organizację sekciarską, lub zniknęłoby równie szybko jak się narodziło. Jezus umierając pozostawił garstkę zdezorientowanych uczniów, bez organizacji, wpływów i pieniędzy, Jezus nie pozostawił Kościoła. Kościół zbudował Paweł.

Kult krzyża

To Paweł zaczął kultywować symbol szubienicy Jezusa — krzyża. "Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata." - mówił do Galatów (6, 14). Od tego symbolu możemy nazwać jego całą doktrynę "szaleństwem Krzyża" (jak sam to nazwał — 1 Kor 1, 18)

Moment zwrotny

"Kiedy Sylas i Tymoteusz przyszli z Macedonii (do Koryntu — przyp.), Paweł oddał się wyłącznie nauczaniu i udowadniał Żydom, że Jezus jest Mesjaszem. A kiedy się sprzeciwiali i bluźnili, otrząsnął swe szaty i powiedział do nich: Krew wasza na waszą głowę, jam nie winien. Od tej chwili pójdę do pogan." (Dz 18, 5n; BT). Żydzi wiedzieli jakiego Mesjasza oczekiwali, więc naturalnie nie uwierzyli w brednie Pawła, ten więc postanowił zmienić przesłanie Jezusa, aby nie rzucać pereł między wieprze, gdyż postanowił pójść między „wieprze". Paweł dał hasło Krew wasza na waszą głowę, chrześcijanie dopilnowali, aby żydowska krew lała się możliwie największymi strumieniami. Hitler zwieńczył „dzieło", które rozpoczął św. Paweł. Wśród pogan było chrześcijaństwu zdecydowanie łatwiej, gdyż oni, w przeciwieństwie do Żydów, mieli swoje przykłady zmartwychwstań bogów. Żydzi nigdy nie wierzyli w podobne bzdury.

Paweł wszystkie swoje łgarstwa usprawiedliwia w liście do Rzymian:

"Jeśli więc przez moje kłamstwo prawda Boża tym więcej przyczynia się do chwały jego, to dlaczego jeszcze i ja miałbym być sądzony jako grzesznik?" (Rzym 3, 7)

Inna „perełka" z jego listów: "Drudzy zaś głoszą Chrystusa z kłótliwości, nieszczerze, sądząc, że wzmogą przez to ucisk więzów moich. Lecz o co chodzi? Byle tylko wszelkimi sposobami Chrystus był zwiastowany, czy obłudnie, czy szczerze, z tego się raduję i radować będę" (Filip. 1:17-18, BW)

Paweł, jako samozwańczy apostoł, tłumaczy się w liście do gminy w Korycie:

"Czyż nie jestem wolny? Czy nie jestem apostołem? Czyż nie widziałem Jezusa, Pana naszego? Czyż nie jesteście moim dziełem w Chrystusie? Jeżeli nawet nie jestem apostołem dla innych, dla was na pewno nim jestem. Albowiem wy jesteście pieczęcią mego apostołowania w Panu. Oto moja obrona wobec tych, którzy mnie potępiają: Czyż nie mamy prawa skorzystać z jedzenia i picia? Czyż nie wolno nam brać z sobą niewiasty — siostry (o, to tłumaczenie religijne, nie lingwistyczne; w innych przekładach [NTG, NTI] mowa jest o prawie do posiadania małżonki, to jednak przekreśla celibat, więc dopuszczono się takiej niewinnej przeróbki - przyp.) podobnie jak to czynią pozostali apostołowie oraz bracia Pańscy i Kefas? Czy tylko mnie samemu i Barnabie nie wolno nie zarobkować (znów tłumacze upiększyli tekst oryginalny, w oryginale Paweł się zapytuje dlaczego on ma pracować, skoro inni apostołowie nie pracują, patrz NTG, NTI — przyp.)?

Paweł przez chrześcijan oskarżany był o populizm i obłudę, jako winny musi się tłumaczyć. Tak czyni m.in. w liście do Tesaloniczan: "Nigdy przecież nie posługiwaliśmy się pochlebstwem w mowie — jak wiecie — ani też nie kierowaliśmy się ukrytą chciwością, czego Bóg jest świadkiem, nie szukając ludzkiej chwały ani pośród was, ani pośród innych." (1Tes 2, 5; BT). Paweł musiał się dość często tłumaczyć, innym razem pisze do Galatów: "czy zabiegam o względy ludzi, czy raczej Boga? Czy ludziom staram się przypodobać? Gdybym jeszcze teraz ludziom chciał się przypodobać, nie byłbym sługą Chrystusa." (Gal 1, 10n; BT). Tylko winny tłumaczy się tak zawzięcie, poza tym te często tłumaczenia dowodzą jedynie tego, że powszechnie oskarżano go o obłudę.

Paweł oczywiście nie był chwalipiętą, on nie chciał, lecz musiał się chwalić:

"Skoro wielu się przechwala według ciała i ja będę się przechwalał." (2 Kor 11,18)

"Jeżeli trzeba się chlubić — choć co prawda nie wypada — przejdę do widzeń i objawień Pańskich. Znam człowieka w Chrystusie(mówi o sobie — przyp.), który przed czternastu laty — czy w ciele — nie wiem, czy poza ciałem — też nie wiem, Bóg to wie — został porwany aż do trzeciego nieba. I wiem, że ten człowiek — czy w ciele, nie wiem, czy poza ciałem, /też nie wiem/, Bóg to wie - został porwany do raju i słyszał tajemne słowa, których się nie godzi człowiekowi powtarzać. Z tego więc będę się chlubił, a z siebie samego nie będę się chlubił, chyba że z moich słabości. Zresztą choćbym i chciał się chlubić, nie byłbym szaleńcem; powiedziałbym tylko prawdę (sic!). (...) To wy powinniście wyrażać mi uznanie(!!!). W niczym przecież nie byłem mniejszy od wielkich apostołów (!!!)(...)" (2 Kor 12, 1n; BT)


Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz; Oryginał: www.racjonalista.pl/kk.php/s,1035
Paweł-gromiciel: "Wielu bowiem jest niekarnych, pustych gadułów, zwodzicieli, zwłaszcza pośród tych, którzy są obrzezani; Tym trzeba zatkać usta, gdyż oni to całe domy wywracają, nauczając dla niegodziwego zysku, czego nie należy. Jeden z nich, ich własny wieszcz powiedział: Kreteńczycy zawsze łgarze, wstrętne bydlęta, brzuchy leniwe. Świadectwo to jest prawdziwe, dla tej też przyczyny karć ich surowo, ażeby ozdrowieli w wierze I nie słuchali żydowskich baśni i nakazów ludzi, którzy się odwracają od prawdy. Dla czystych wszystko jest czyste, a dla pokalanych i niewierzących nic nie jest czyste, ale pokalane są zarówno ich umysł, jak i sumienie. Utrzymują, że znają Boga, ale uczynkami swymi zapierają się go, bo to ludzie obrzydliwi i nieposłuszni, i do żadnego dobrego uczynku nieskłonni." (Tyt. 1:10-16, BW)

***

Doktryna "szaleństwa Krzyża":

nauka o grzechu pierworodnym spowodowanym przez Adama

ofiara odkupieńcza Jezusa (a Jezus gdy umierał z wyrzutem wołał do Boga: eloi, eloi lema sabachthani, wcześniej jeszcze nie mówiłby do Boga: przebacz im, bo nie wiedzą co czynią; gdyż według Pawła oni zasługiwali na nagrodę za dobrą pracę — przybijając Odkupiciela do krzyża wydatnie przyczynili się do zbawienia ludzkości, lub przynajmniej wybranych, nie mówiąc już o pomocy przy realizacji proroctwa). Swą naukę o ofierze odkupieńczej skonstruował Paweł w oparciu o ekspiację (nauka podług której winny ma cierpieć za winy) oraz na doktrynie o podstawieniu przedmiotów ofiarnych (można oddelegować zastępcę, nawet niewinnego, który swym cierpieniem zniweluje winę winnego nie narażając go na cierpienia). Są to dwie nauki, które dziś obrażają oświecony umysł, "należą do starych podwalin błędów ludzkich" (Reinach), jednak już wówczas, gdy swą teologie tworzył Paweł cywilizowane Ateny dawno zdążyły potępić owe absurdalne wymysły ludzkie (już Platon powiedział, że kara nie ma być zemstą). Teologia bardzo prymitywna, ale "gmach, co spoczywa na niej, jeszcze się wznosi" (Reinach)

Jezus widzialnym obrazem niewidzialnego Boga, Synem Boga (stąd tylko krok do jego ubóstwienia, które nie jest jednak wyrażone w jego listach expresis verbis). Jezus jednak nazywał się jeno Synem Człowieczym

nauka o łasce uświęcającej (być może jest to wpływ esseńczyków na Pawła, Jezus nie mówił o łasce, natomiast istnieje wiele podobieństw tej teorii Pawła do pism qumrańskich):

Nie liczą się uczynki, lecz wiara

Aby być zbawionym nie musisz silić się na jakieś uciążliwe cnoty w życiu. Wystarczy, że"Uwierzysz w Pana Jezusa Chrystusa, a będziesz zbawiony" (Dzieje, 16, 31) ! Tak to jest bodaj najbardziej idiotyczna część doktryny Pawła, rozwinięta następnie przez Augustyna, Kalwina i Janseniusza - łaska uświęcająca. Paweł wymyślił sobie, że Prawo już nie obowiązuje, gdyż znieść miał je Jezus. Teraz do zbawienia wystarczy wiara w niego. Jednak Paweł odebrał również szansę zbawienia wszystkim, którzy by tego chcieli, nauczał, że zbawieni zostaną tylko niektórzy, wybrani przez Boga.

Predestynacja

"Jak i Dawid nazywa błogosławionym człowieka, któremu Bóg udziela usprawiedliwienia, niezależnie od uczynków" (Rzym 4, 6).

Rebeka zostanie zbawiona, gdyż został przez Boga wybrana "kiedy się jeszcze nie narodziły ani tez nie uczyniły nic dobrego lub złego — aby utrzymało się w mocy Boże postanowienie wybrania" (Rzym 9, 11)

"Tak przeto i w obecnym czasie ostała się tylko Reszta wybrana przez łaskę. Jeżeli zaś dzięki łasce, to już nie ze względu na uczynki , bo inaczej łaska nie byłaby już łaską." (BT, Rzym. 11, 5-6)

"Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga." (Ef 2, 8)

Liczy się tylko wiara

"Gdy zaś ktoś nie spełnia uczynków, ale wierzy w tego, który usprawiedliwia bezbożnego, wiarę jego poczytuje mu się za sprawiedliwość[=zbawienie — przyp.]" Rzym 4, 5

"Błogosławieni, którym odpuszczone są nieprawości i których grzechy są zakryte" (Rzym 4, 7). Nie odpuszczone, lecz zakryte, gdyż przeznaczeni zostali przez Boga do wiecznej szczęśliwości.

"Poganie nie zabiegając o usprawiedliwienie, osiągnęli usprawiedliwienie, mianowicie usprawiedliwienie z wiary, a Izrael, który zabiegał o Prawo usprawiedliwiające, do celu Prawa nie doszedł. Dlaczego? Ponieważ zabiegał o usprawiedliwienie nie z wiary, lecz — jakby to było możliwe — z uczynków." (BT, Rzym 9, 30-32)

"Jeśli więc ustami swoimi wyznasz, że JEZUS JEST PANEM, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg go wskrzesił z martwych — osiągniesz zbawienie. Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznanie jej ustami — do zbawienia." (BT, Rzym. 10, 9-10)

Najbardziej wyrazistym tego przykładem jest dopuszczenie do raju łotra przez Jezusa. Nie musiał on w trudach Zakonu i etycznego zachowania utrudniać sobie życia. Wystarczy, że na kilka chwil przed śmiercią nawrócili się, a zostali uznani za sprawiedliwych. Jest to moralnie co najmniej dwuznaczne. To przedarło się do Ewangelii pod wpływem Pawła. Warto zauważyć, że tej scenki nie znają dwaj najstarsi ewangeliści — Marek i Mateusz, którzy pisali, że obaj łotrowie urągali Jezusowi i z niego drwili. Warto, aby wszyscy adherenci głupiej nauki o predestynacji zdali sobie sprawę z tego, że Jezus o niej nic nie wiedział, że to przedostało się później do chrześcijaństwa pod wpływem kogoś kto nigdy nie był uczniem Jezusa ani go nie widział (jeśli pominiemy halucynację pustynną). Predestynacja jest sprzeczna z duchem nauczania Jezusa, "biblijny Jezus nie zna jej. Gdy on naucza, to - jak pisze Wilhelm Nestle — słuchacze prawie zawsze znajdują się w orbicie myślenia naturalnego, wolnego od udziwnień, po prostu ludzkiego: "(...) serce przytakuje, a rozum nie wyraża sprzeciwu"" [_4_]


--------------------------------------------------------------------------------

Każdy tyran ma mandat boski

Hitler i Stalin mieli bez wątpienia boskie pełnomocnictwo do sprawowania władzy, kto występował przeciwko nim - występował przeciwko Bogu.

"Każdy niech będzie podobny władzom, sprawującym rządy nad innymi. Nie ma bowiem władzy, która by nie pochodziła od Boga, a te które są, zostały ustanowione przez Boga. Kto więc przeciwstawia się władzy — przeciwstawia się porządkowi Bożemu. Ci zaś, którzy się przeciwstawili, ściągną na siebie wyrok potępienia." BT, Rzym.13,1-2

"Z tego samego zaś powodu płacicie podatki. Bo ci, którzy się tym zajmują, z woli Boga pełnią swój urząd." BT, Rzym.13,6-7

Rozwijając tę myśl w późniejszych listach Paweł z całą mocą usankcjonował niewolnictwo.


To z Pawłem wiążą się pierwsze podziały wśród chrześcijan.


Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz; Oryginał: www.racjonalista.pl/kk.php/s,1035
  • 0

#17

Cahir.
  • Postów: 1195
  • Tematów: 74
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

http://www.racjonali...l/kk.php/s,2406
www.racjonalista.pl/kk.php/s,1035


!

Równie obiektywne informacje np. na temat konfliktu izrl-palest możesz brać ze stron typu arabia :/
  • 0



#18

Asef.
  • Postów: 449
  • Tematów: 28
  • Płeć:Nieokreślona
Reputacja Nieszczególna
Reputacja

Napisano

O co ci chodzi ?
  • 0

#19

bolek.
  • Postów: 203
  • Tematów: 2
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

'Asef'

O co ci chodzi ?


A chodzi o to że jestem wprost zachwycony Twoją znajomością rzeczy, jak katastrofalnie sfałszowana jest Biblia. Dodam , że naukowo dowiedziono 80 tysięcy niezgodności Biblii ze starszymi starodrukami, służącymi Watykanowi do jej złożenia.
Biorąc te fakty pod uwagę SROMOTNIE się KOMPROMITUJESZ i OŚMIESZASZ powołując się na te BZDURY W BIBLII jako MISJONARZ MESJASZA GRYF144 .

Wiadomo już, Panie Romualdzie Statkiewicz jako Jezus z Opola, że występujesz pod nick'ami;
Asef, xara, Gryf144, K12G, Bellum, old spiryt, Hatszepsut, Megi, Pan Zastępów


A oto i nasz Apostoł Asef w oryginale;

17 listopada 2006 - 11:45


Jezus pisze blog
Twierdzi, że jest Światłem, że przybył znów na Ziemię, bo kończy się nasz czas. Nie jest tu sam. W Opolu mieszkają Maria Magdalena i Piotr Apostoł...

Jestem Jezus Chrystus, Syn Boży.
Urodziłem się powtórnie, w Grodkowie, w tym szpitalu.
Kierunek wskazuje zamaszyście, jakby chciał przedziurawić palcem ścianę w kawiarni "Inka” na grodkowskim rynku. - Albo się pije kawę, albo mleko - uśmiecha się szeroko, na biało, i zamawia kawę czarną, z ekspresu.
Jest Jezusem od 44 lat, dokładnie od 30 kwietnia 1962 roku, wystarczy zliczyć cyfry, pododawać, wyjdzie siódemka, co znaczy Wola Boża. Oczy ma brązowe. Włosy krótkie, zaczesane w górę, szpakowate. Wzrost trochę ponadprzeciętny. Postura szczupła. Ciało to tylko "garnitur” - zauważa - który trzeba na Ziemi na siebie włożyć i o który trzeba dbać.
A TAM? Ma pan TAM, u góry, jakiś wygląd?
Mam. Anioły nie mogą spojrzeć w moją twarz. TAM jestem Światłem. Czas dojrzał, żeby ludziom o tym powiedzieć.

Naczynie Pana
Tu, na Ziemi, jest wielu Jezusów - ten z Grodkowa znów się uśmiecha, zna jednego "nawiedzonego” z Syberii - żaden nie jest prawdziwy. Tylko ja. Nie będę nikogo przekonywał. To się czuje. Pani nie czuje? Mojej sąsiadce już 20 lat temu pojawiałem się ze złotą aureolą. Niektórzy widzą mnie w zbroi. Przyciągam ludzi obdarzonych łaską objawień. Ale byli też tacy, którzy mnie poznali - wyjaśnia dalej Jezus Chrystus - a nie poszli za mną.
Na Ziemi nazywa się Romuald Statkiewicz.
A dlaczego? - pyta, bo taki ma sposób na rozmowę. - Bo nic nie jest przypadkiem. Niech pani przestawi litery. ROMUALD. LORD MUA - JA PAN. Teraz STATKIEWICZ. STATEK to NACZYNIE. A w połączeniu z imieniem - NACZYNIE PANA. Każdy siebie odkryje w swoim imieniu i nazwisku. AGATA. TA AGA. Boli panią kręgosłup szyjny. Ma pani jeszcze wiele pracy nad sobą... Człowiek, który przychodzi na Ziemię, albo dowiaduje się czegoś o sobie, albo nie.

Praca ma być ciężka, walka prawdziwa. To ćwiczenie ducha. Trzeba się nim zająć. Zaniedbany mocno, jak u większości z kilku miliardów ludzi. Trzeba zbudować wewnętrzną harmonię pomiędzy rozumem a duchem. Myśl i czuj. Czuj i myśl. Rozum ma jedynie pomagać w tej walce. Mózg (przedni - podkreśla Jezus) jest bowiem związany z Ziemią, a ona jest pod panowaniem Ciemności.
Jezus przyznaje, że sam - jako człowiek - stoczył w sobie walkę podobną. To nie tak, że Romuald Statkiewicz nagle się przebudził, niczym jakaś mumia. Przeszedł żmudny proces dochodzenia do prawdy o sobie samym. Inni też mogliby to zrobić, ale nie mają wystarczająco dużo siły. Niestety, ludziom, nawet prorokom, często siły nie starcza. Poczułabym to, gdybym porozmawiała z Mojżeszem, Mahometem albo Buddą.

Teraz Romuald Statkiewicz, już jako Jezus ponownie przybyły na Ziemię, może już czuć w pełni.
Uczucia - mówi - są zapisane w duszy jak na komputerowym dysku.
Wizytówkę ma błękitną jak Niebo. Na niej oprócz prawdziwego, tego nieziemskiego imienia i nazwiska (Jezus Chrystus) oraz nieziemskiej funkcji (Syn Boży), całkiem ziemskie dane teleadresowe - numery telefonów stacjonarnego i komórki oraz adres mailowy. Albowiem Jezus nie stroni od nowinek. W internecie pisze blog.

Ludzie nie żyją naprawdę
Czas, jako że jest tylko pojęciem wymyślonym przez rozum, nie istnieje, chociaż Jezus nosi zegarek i umawia się na określoną, ziemską godzinę (jestem otwarty - podkreśla). Ale opowie o czasie. Najpierw o tym niedawnym.
- Po szkole średniej, grodkowskiej poszedłem do Wyższej Szkoły Marynarki Wojennej. Lubiłem, lubię pływać. Zostałem sternikiem jachtowym, silne wiatry, windsurfing i ja. Stąd taka szkoła. W latach 80. dowiedziałem się, co znaczy siedzieć w cieknącej łodzi pod wodą albo płynąć z kurtuazyjną wizytą do Władywostoku. Czy to był dobry czas? Każdy czas jest dobry. Byłem żołnierzem zawodowym, szkoliłem służby specjalne, pracowałem w kontrwywiadzie, rozumie pani. Trzeba przeżyć, dotknąć wiele, poznać bagno, wejść do niego, żeby dojść do Prawdy.

Potem przez 10 lat pracował ponoć w handlu (w biznesie - mówi), a dokładniej sprzedając towary bezpośrednio w domach (tłukłem pieniądze - nie ukrywa). Poznał wtedy mechanizmy manipulacji człowiekiem, bo klient to przecież człowiek.
Odwiedził Nowy Jork, kiedy jeszcze na Manhattanie stały obydwie wieże i przeraził się tym, jak żyją ludzie. Jak żyją? Nie będzie ich osądzał. Powie tylko, że nie żyją naprawdę. Chodzą do pracy, wracają z niej zmęczeni, zależy im na kredytach i nowych samochodach, radość czują z miliona w środę albo miliona w sobotę, w społeczeństwie plagi, o duchu się zapomniało. A czasu dał ludziom Stwórca aż nadto. Nie wykorzystali go. Stracili bezpowrotnie.

Wybrał Polskę
- To już koniec - zapowiada Jezus. - Zwiastunów jest wiele, naukowcy o nich mówią. To Sąd Ostateczny. Każdy będzie cierpiał, oprócz kilku, i każdy wróci tam, skąd przyszedł. Całkiem nieświadomy.
Jezus chce wyznać, po co przybył na Ziemię, dwa tysiące lat temu, a po co jest teraz.
Wtedy: żeby wskazać drogę do Światła. Wybrał naród izraelski, bo on był wtedy najbardziej otwarty. Jezus chciał ludzi ostrzec przed Sądem Ostatecznym.
Teraz: wybrał Polskę. To kraj doświadczony przez historię. Poza tym nigdzie indziej tylu ludzi nie deklaruje, że wierzy w Pana. Po raz drugi Jezus przybył, żeby zakończyć Sąd. Nie po to, żeby nas głaskać. Albowiem Miłość jest surowa i wymagająca. Przybyłem dla tych kilku ludzi, którzy się uratują, a nie dla całego świata. Reszta zginie. Wiem kiedy, ale po co o tym mówić? Schron sobie pani wybuduje?
Nie wybuduję. Zamiast tego pytam: Czym się pan zajmuje na co dzień?
- Sobą - mówi Jezus. - Przecież nie panią. Nie wytrzymałaby pani. Ludzie się o mnie zderzają.
Jak się ratować? Najpierw trzeba pokochać i poznać siebie, a potem innych. Trzeba się otworzyć na Miłość. Każdy jeszcze ma szansę.

Uczniów ma mało
Tyara Elżbieta z Opola, uzdrowicielka, szukała Prawdy przez 20 lat, ostatnio także w internecie. Tak znalazła Romualda Statkiewicza - uzdrowiciela ze Światła. Płynie od niego duża energia - wyczuła ją. Spotkali się 7 lipca 2006 roku. Czytali razem Przesłania, potem ona miała pierwsze objawienie:
"Twarz z całunu Jezusa Chrystusa - opowiada Tyara na własnej stronie w internecie - kilka razy, a raz z ustami otwartymi, tak jakby przemawiała do mnie, na początku nie miałam pojęcia o co chodzi, ale gdy obraz z całunu pokazywał się na zmianę z twarzą Romualda Statkiewicza, to oczywiste, że ten człowiek jest Jezusem Chrystusem”.

Teraz Tyara Elżbieta i jej partner życiowy Patrycjusz Bogusław są dwójką oficjalnych uczniów Jezusa z Grodkowa. Na spotkania przychodzą także inni. Ostatnio cztery osoby. To mało, ale Jezus wcale się tym nie przejmuje.
A ilu miałem uczniów dwa tysiące lat temu? Ilu stało pod krzyżem?

Maria Magdalena
Dwa tysiące lat temu było mi łatwiej niż teraz. Ludzie bardziej otwarci. Gdybym tam, wtedy stanął na rynku, jak teraz, od razu zgromadziłoby się ze trzydzieści osób. Na Ziemi zawsze była Ciemność. Ale nigdy tyle, co dzisiaj. Ludzie nie chcą słuchać ostrzeżeń. Nie wierzą w niebezpieczeństwo. Odsuwają Prawdę, bo się boją.
- Gdyby pani spotkała tygrysa połączonego z niedźwiedziem - Jezus lubi jaskrawe przykłady - toby pani z nim rozmawiała?
Są trzy zasady, którymi Jezus się kieruje: tych, którzy zawiedli, zostawia samym sobie (to nie Stwórcy zależy na ludziach, ale ludziom MUSI zależeć na Stwórcy). Unika też miejsc niebezpiecznych i ludzi ciemnych, mdłych, ponurych, zamkniętych na Miłość, hołdujących fałszywym naukom Lucyfera. Na szczęście Lucyfer nie potrafi się inkarnować.
Inkarnacja, czyli wcielenie się w kogoś żyjącego, dotyczy jednak wielu z tych, którzy już byli.

Jezus jest uzdrowicielem (to cecha naturalna, z tego, jak twierdzi, na skromnym
poziomie się utrzymuje). Kiedyś - wspomina - miał leczyć niegojące się rany u małego dziecka. Rany ponoć zniknęły. Ale w tym dziecku Jezus rozpoznał starego znajomego. Tyberiusza, cesarza Rzymu.
W Opolu mieszka Maria Magdalena, nie jest świadoma, trzeba ją dopiero wyciągnąć z bagna, obudzić (dziś nie jest ruda, dwa tysiące lat temu naprawdę miała płomienne włosy - uśmiecha się Jezus i dodaje, że rządzą mężczyźni, ale to kobiety są dla nich drogą do upadku lub do zrozumienia Prawdy).
Żyje też w Opolu Piotr Apostoł. Jako pierwszy Jezusa rozpoznał, kiedy się spotkali. Piotr - ujawnia Jezus - jest teraz, na Ziemi, taksówkarzem.
Dlaczego oni wszyscy mieszkają w okolicy. To proste: przybyli na sąd, musieli się pojawić. Kiedyś otarli się o Światło. Teraz do niego dążą. A ja, który mieszkam w Grodkowie, jestem Światłem.

Przekopię ogródek
Wracając do tych ziemskich spraw...
Mam prawo jazdy, miałem rodzinę, moja partnerka nie wie, kim jestem, ani moja ziemska matka. Moja ziemska matka czyta waszą "Trybunę”. Mój brat nie jest w stanie pojąć Prawdy. Mam pięcioletnią córkę. Spotykam się z nią. Płacę alimenty.
Był pan na wyborach?
Nie. Oddziaływałem na nie, ale na głosowania nie chodzę.
A teraz, dokąd pan pójdzie? Co pan będzie robił, jak się pożegnamy?
Jesteście jednymi z wielu ludzi, których spotykam na swojej drodze. Pani ma może jeden procent świadomości siebie. Gdyby miała pani więcej, nie musiałaby pani zadawać pytań. Ale spokojnie, na tym jednym procencie można siebie zbudować. Nie wiem, co teraz zrobię. Może przekopię ogródek.

Agata Jop
[email protected]
077 44 32 600
http://www.nto.pl/ap...PORTAZ/61117013
  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych