Napisałem wcześniej:
Widać, jakoś nie spieszy im się na zachód, a dlaczego - o tym później napiszę.
Szukałem swego czasu ogłoszenia dotyczące pracy na zachodzie dla lekarzy.
Nie wiem, czy dobrze szukałem, ale nic nie znalazłem.
Były tam wszystkie profesje, łącznie z pielęgniarkami, ale o łapiduchach ani mru, mru.
Czytałem też pewne prognozy dotyczące ewentualnego zatrudnienia Polaków po wstąpieniu do unii.
Zawód lekarza był tam w mniejszości, by nie rzec że szczątkowy.
Nasi medycy próbują nam wmówić, że zachód z utęsknieniem wypatruje tabunu rzeczonych.
Moim zdaniem – nic bardziej mylnego.
Są pewne bariery, które nie łatwo ominąć.
Nie wiem jak jest w unii, ale w USA, aby zacząć praktykę nie wystarczy sam dyplom tylko obcokrajowcy musza jeszcze zdać bardzo surowy i restrykcyjny egzamin.
Wielu lekarzy tam przebywających do dziś nie uprawia swojego zawodu z tej przyczyny.
Nie wyjedzie też cała armia lekarzy do wszystkich krajów unii, bo zapewne ani w Szwecji, Danii, Norwegii, Włoszech, Niemczech, Hiszpanii, Portugalii, Belgii, Holandii.......ect. język angielski nie jest językiem obowiązującym w szpitalach. (bo niby dlaczego miałby być?)
Co z tego, że medycy z różnych krajów jako tako się porozumieją między sobą, ale co z pacjentami?
Będą na migi pytali się ich, co im dolega?
Jest mnóstwo takich barier, więc między bajki należy włożyć opowieści o wielkiej emigracji zarobkowej naszych medyków, no chyba że chcą zatrudnić się w miejscowych szpitalach jako salowi, lub pozmywać naczynia na zmywaku.
Wiem, że moje wypowiedzi są przesiąknięte sarkazmem, ale nie mogę juz słuchać jakie pierdoły opowiadają nasi lekarze, i jak straszą całe społeczeństwo.