Chupacabr na świecie jest wiele, niewiele jednak osób wie o polskim, możnaby rzec, kuzynie owego stwora. Zwierzę zwane pomórnikiem dało o sobie znać pod koniec 2004 roku w Goleniowo i okolicznych wsiach na Pomorzu Zachodnim. Znajdowano wtedy dziesiątki poszarpanych, martwych małych zwierząt hodowlanych, między innymi królików.
Od chupacabry różnią pomórnika dwie rzeczy, mianowicie zostawiał on małe ilości krwi (nie wyssssysał całej), samego zaś stworzenia nikt nie widział (pojawiły się nieliczne relacje o "czerwonych oczach", nie są one jednak potwierdzone).
Z tego, co mi wiadomo, w grudniu 2004 odprawiono gusła, po których pomórnik przez kilka miesięcy nie dawał żadnych widocznych znaków życia, ostatnio jednak mają miejsce - rzadko, ale jednak - podobne wydarzenia.
Relacje o pomórniku pojawiały się w lokalnych i ogólnopolskich gazetach oraz w radiu i telewizji. Najwięcej informacji dostarczał drukujący je co tydzień "Fakt" (jednak na coś takie szmatławce się przydają
), poza tym tabloidem drobne wzmianki drukowała też "Gazeta Wyborcza", co nieco pojawiło się też w "Faktach" w TVN.