

Kiedy cała sytuacja miała miejsce, byłam dość młoda, podejrzewam koniec gimnazjum - początek liceum. Moj ojciec tamtego czasu miał romans, co przewróciło życie moje i mojej mamy do góry nogami (w wyniku licznych nieporozumień, moi rodzice się w końcu rozstali ).
Dodatkowo, naprawdę dziwna była osoba, w której zakochał się mój ojciec. Wiem, że ciężko jest być obiektywnym, szczególnie z perspektywy sposobu patrzenia dziecka ,ale babeczka wydawała się, delikatnie rzecz ujmując - niedojrzała.
Po pewnym czasie, z mamą trafiłyśmy na jej bloga, na którym pokazywała zdjęcia mebli, które wstawiła do mieszkania po wprowadzeniu się mojego ojca (a to nie był blog wnętrzarski


Akurat hodowanie tego zwierzątka, to wspaniała rzecz, ale do jej rozchwianego sposobu bycia pasowała raczej jako gadżet uzupełniający całość.


Historia właściwa:
Po wielomiesięcznych perypetiach ,burzliwych kłótniach i całym galimatiasie związanym z tą sytuacją, zostałam w domu z mamą.
Nie wiem ile czasu upłynęło, ale po pewnym czasie zaczęłam się bardzo dziwnie czuć w naszym mieszkaniu. Nie do końca wiem ,jak to opisać, bo nawet nie było to "bycie obserwowanym" , o którym słyszałam, gdy wyczuwalna jest inna energia - ale cos podobnego do tego, kiedy ma sieę ogromną ochotę zwymiotować i po ciele chodzą takie zimne, nieprzyjemne dreszcze, drażniące zmysły.
Po prostu odczuwałam specyficzny rodzaj gęsiej skórki.
Długo po tych zdarzeniach, przyłapałam się, że instynktownie, spędzałam bardzo dużo czasu wtedy poza domem ,bo nie czułam się w nim dobrze.
I nie zrozumcie mnie źle, nie było tak ,że mieszkanie kojarzyło mi się z jakąś patologią, czy rozwodem. Moja mama jest przewspaniała i nawet wtedy czułam się kochana i bezpieczna

Mijały dni, a do tego wspomnianego uczucia dołączyło wrażenie, że widzę kogoś albo coś kątem oka. Jak spoglądałam w określoną stronę, to się okazywało, ze musiało mi się przywidzieć, bo nic tam nie było.
Gdy sytuacja zaczęła się powtarzać nienaturalnie często - wciąż nie czułam się specjalnie zaalarmowana, pomyślałam, że miałam dużo na głowie ostatnio i tyle
Aż do pewnej nocy.
Moje mieszkanie dzieli się na 3 pokoje: mój, mamy ,gościnny + kuchnia, całość jest umieszczona na jednym poziomie, oddzielona korytarzem.
Tamtej nocy ogarnęło mnie to dziwne, znajome uczucie obrzydliwych dreszczy, otworzyłam oczy i rozbudziłam się ,bo zobaczyłam coś w korytarzu.
Jakby powietrze zgęstniało w tym miejscu, i uformowało duży, ciemnawy, półprzezroczysty słup. Zabawne jest, że specjalnie się wtedy nie przeraziłam (za to dziś jak o tym myślę,to mam dreszcze

Ona stanęła w drzwiach swojego pokoju jak wryta i opowiedziała mniej więcej o moim wrażeniu. To zjawisko towarzyszyło nam aż do rana, potem przez kilka dni KAŻDEJ nocy - nie przesuwało się, nie reagowało w żaden sposób ,ale (tutaj zabrzmi trochę jak z upiornych opowieści ) coraz bardziej przypominało postać. Nie wiem jak to opisać, cos w rodzaju dementora, albo nazgula



To tylko stało niewzruszone w jednym miejscu.
Po którejś nocy stwierdziłyśmy, że trzeba cos z tym zrobić, bo spanie razem patrząc kątem oka na cos takiego nie wydało nam się wyjątkowo rozrywkowe

Jak juz wspomniałam, moja mama to rewelacyjna osoba, zawsze miała multum znajomych ,a w naszym domu nigdy nie brakowało ludzi. Od panów z rękawami tatuaży (koledzy z radia) po panie w kolorowych ciuszkach kładące tarota

Otóż moja mama zaczęła szukać pomocy właśnie w tej drugiej kategorii, po swoich ''magicznych'' koleżankach . [ Z perspektywy czasu wydaje mi się to jakieś...hmm... mało profesjonalne ] Załatwiła coś i pewnego dnia pojawiła się u nas w mieszkaniu Pani, specjalizująca się w tego typu zjawiskach - dzisiaj ciężko jest mi powiedzieć , jaki właściwie był jej zawód, zdaje się, że była jakimś medium czy czymś w rodzaju (przepraszam, ale nie jestem dobra w tych sprawach) ,która wyprosiła nas z mieszkania i dokonała tam obrzędów.
To, co widzieliśmy, nazwała Strażnikiem i w długiej rozmowie wyszło, że jest to coś formowane przez osoby nam nieżyczliwe, rzecz (osoba? ) która ma nam zaszkodzić.
Ten był (podobno) wynikiem nienawiści kobiety ojca do nas , i co najciekawsze, ta Pani zapewniła nas, że owa babeczka nie ma pojęcia o swoich umiejętnościach ,dlatego jesteśmy szczęściarami

