Skocz do zawartości


Zdjęcie

Wybory Parlamentarne 2011


  • Please log in to reply
937 replies to this topic

#931

nexus6.
  • Postów: 1234
  • Tematów: 14
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Nexus ludzie zawsze chcieli zarabiać ale za PRL większość wolała kombinować bo zarobki nie wiadomo co by zrobili były takie same, no może dostali by dodatkową kartkę na cukier.. Prywatna działalność gospodarcza za PRL także istniała tylko aby mieć taką trzeba było przejść przez tysiące problemów i potem mienić się wrogiem systemu, prywaciarzem... - Dzisiaj ludzie chcą zarabiać.. tak to prawda i prawdą jest, że jedni robią to lepiej, a inni gorzej.

Palikot i Lepper - taka moja mała teoria mówi mi, że potrzeba na ich istnienie została wykreowana za naszą wschodnia granicą i z tamtad szły środki i pomoc aby zaistnieli w Polskiej polityce.


No dokładnie :P Jeśli lewicowiec i prawicowiec dochodzą do tego samego wniosku to o czymś to świadczy.

Jeszcze co do Palikota i jego sukcesu. Mówi się, że Korwin ma niewyparzony język i rozdmuchuje każde sformułowanie do rangi skandalu. Robi się z Korwina ekscentrycznego ekstremistę. Tymczasem Palikot robi sobie jaja ze śmierci Kaczyńskiego i nikomu to nie przeszkadza



Wyobraźcie sobie co by się działo jakby coś takiego wygłosił Korwin ;]

Jeszcze dodam, że moja większa teoria mówi, że Komisja Trójstronna to międzynarodówka socjalistyczna. Nie zapominajmy, że marksizm nie narodził się wśród mas robotniczych, tylko w głowach żydowskiej burżuazji. Marks pochodził ze znamienitej rodziny rabinicznej, jego sponsor Engels był kapitalistą, Lenin szlachcicem, Róża Luksemburg pochodziła z bogatej rodziny kupieckiej itd ;) Rockefellerowie (założyciele Komisji Trójstronnej, sponsorzy ONZ) są z tej samej bajki.

"The social experiment in China under Chairman Mao's leadership is one of the most important and successful in history." - David Rockefeller.

"Społeczny eksperyment w Chinach pod przewodnictwem Przewodniczącego Mao jest jednym z najważniejszych i najbardziej udanych w historii."

"Competition is a sin." - John D. Rockefeller

"Konkurencja jest grzechem".
  • 2

#932

Mr. Mojo Risin'.
  • Postów: 988
  • Tematów: 23
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 3
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Jeśli chodzi o to czy mamy kapitalizm, a jeśli już to jaki? Nie jestem Wam w stanie odpowiedzieć ponieważ nie jestem fachowcem od finansów i w tej kwestiiufam Wam..

Ponieważ było to pytanie retoryczne, ukazujące poziom Twojej niewiedzy w temacie jak działa współczesna Polska w zakresie gospodarczym. Nie ma kapitalizmu, jest za to bardzo zaawansowany interwencjonizm państwowy, które to nazewnictwo nie ma sensu, gdyż jest to po prostu system socjalistyczny.

Mr Mojo Rosin - pojęcie koryta mogło istnieć jeszcze 10 lat temu kiedy mieliśmy 30% bezrobocia i budżetówka była ogromna. Stale i bezpieczne dochody, czasem funkcja kierownicza - i w ten sposób partie odwdzięczały się swoim działaczom. Dzisiaj po ogromnej prywatyzacji oraz zapotrzebowaniu na wyspecjalizowanych pracowników z powodu wyoskiej konkurencyjności na rynku nie możemy mówić o korycie dla wszystkich polityków.

To co piszesz, wynika z niewiedzy.
10 lat temu tzw "budżetówka" była o połowę mniejsza. Nie pisząc o sytuacji z początku lat '90tych, od których to czasów ok 2 letniego rozprzężenie w systemie interwencjonistycznym PRLu, liczba koncesji i ciał urzędniczych zwiększyła swoje rozmiary parukrotnie.
Prywatyzacji na dobrą sprawę w naszym kraju nie było - pozamienianie znacjonalizowanych przedsiębiorstw na spółki, które pozostały w rękach ludzi poprzedniego, jak to się mówi "systemu", brak zmian ku liberalizacji gospodarczej w ustawodawstwie - ba, wręcz odwrotnie! - nasilenie dążeń interwencjonistycznych, przy prześmiewczym dla obywateli posługiwaniem się terminologią wolnorynkową, nie jest prywatyzacją. Tak samo nie można nazwać prywatyzacją te hucpy, w których odpowiednie rady i nadzory "sprzedawały" poszczególną własność PRL ludziom, którzy tworzyli i działali aktywnie w PRL za ułamki ich rynkowej wartości też nazwać prywatyzacją ani drogą ku kapitalizmowi nie można. Pan Michalkiewicz znalazł ciekawe rozwiązanie kompromisowe, wychodząc na przeciw tej szaleńczej modzie używania wolnorynkowej terminologii, gdzie tylko się da (czyniąc dokładnie na odwrót), tworząc pojęcie "kapitalizmu kompradorskiego", gdzie o sukcesie na mocno ograniczonym rynku (piszę tutaj o prawdziwym sukcesie, a nie omijaniu przez przedsiębiorców tylu podatków ile się tylko da, ledwo wiążąc jedno rozliczenie PiTu i CiTu z następnym, byle tylko wyjść na ten plus) decyduje przynależność do odpowiednich grup "interesu", jak partie polityczne, służby specjalne czy po prostu kumoterstwo z elitami III RP.
Nie mówiąc już z łaskawości o tym, że zabytki głębokiego socjalizmu w postaci ubezpieczeń społecznych czy państwowej, zmonopolizowanej do cna służby "zdrowia", są oczkiem w głowie wszystkich politycznych mężów stanu w naszym biednym kraju, którzy za nic w świecie nie chcą ich zlikwidować, jak należałoby postąpić w każdym kraju, który w ogóle chce rozpocząć drogę w wolny rynek. Zamiast tego nasze państwo zdecydowało wprowadzić wynalazki innych prądów socjalistycznej myśli, wprowadzając masy zasiłków, stypendiów i "zapomóg", w ekspresowym tempie zaprzepaszczając jakiekolwiek szanse na wyjście z ustroju interwencjonistycznego, jaki miała Polska w pierwszych latach lat '90tych.
Czyli, reasumując: patrząc na ogromnie rozrośniętą biurokrację państwową, przy której ta z PRL wydaje się wręcz szalenie minimalistyczną, gdzie te kilkadziesiąt tysięcy "komunistycznych urzędników" jest przykrywanych czapkami tych paru setek tysięcy "wolnorynkowych urzędników", a także masę dodatkowych organów i instytucji politycznych, rad, nadzorców, konsultantów rządu, to teza o tym, jakoby koryto było 10 lat temu mniejsze, i co więcej - nadal się zmniejszało, świadczy o totalnym braku percepcji tego, jakie zmiany w naszym kraju zachodzą. To nie może być zwykła pomyłka, gdyż to, co się dzieje, jest oczywiste.


Może niewielka część z nich ma jeszcze jakieś wpływy w spółkach Skarbu Państwa ale to już nie są lata 90-te. Dzisiaj dostajesz się na posła i po prostu dostajesz pewną pensję (przeważnie dużo wyższa niż miałeś i mają inni), a w zamian musisz pracować na rzecz Państwa - Twoja rozmowa kwalifikacyjna to kampania wyborcza, a rozmówca to wyborcy - oczywiście uprościłem to i nie napisałem, co musisz zrobić aby dostać się na listę i etc...

Zdefiniuj mi pojęcie "pracy na rzecz Państwa".
Zaś porównanie kampanii wyborczej do rozmowy kwalifikacyjnej jest tak zabawne, że aż zakrztusiłem się herbatą. O sukcesie wyborczym w pierwszej kolejności decyduje tylko i wyłącznie tzw. pijar. Największe partie polityczne pieniądze na kampanie biorą z budżetu, pieniędzy odebranych przymusem wszystkim obywatelom, z samej tylko racji, że są największe i same sobie takie prawo przyznały. W drugiej kolejności, o sukcesie wyborczym decyduje miejsce na liście, które zależy od arbitralnych decyzji sztabów: czyli działa typowe lizusostwo i lojalność wobec swoich politycznych protektorów, a nie wobec wyborców. Porównanie tego wszystkiego do rozmowy kwalifikacyjnej w prywatnej, dzisiaj najczęściej małej, firmie, która w oczach polityków startujących w wyborach jest jedynie dojną krową na fundusze potrzebne do wypromowania swojej osoby wszędzie gdzie się da, byle dostać się do właśnie tego koryta w następnych wyborach, zakrawa na absurd.

Zresztą te pojęcie nie ma żadnej określonej definicji i każdy widzi je na swój sposób, a przeważnie w myślach widzi świnie która zanurza głowę do koryta i (synonim słowa zjada) - i tym mianem w Polsce określa się każdego polityka, każdą osobę sukcesu bo wg. zasad Homo Sovieticus wszyscy powinniśmy być sobie równi i nie powinniśmy za bardzo odstawać od siebie - Jednak 60 lat prania mózgu przez propagandę ZSSR coś po sobie zostawiło w naszym społeczeństwie.

Bredzisz. Kim innym jest właśnie taki polityk, który dorwał się do koryta, skąd pieniądze się sypią z budżetu - pieniędzy branych pod przymusem zawsze i wszędzie bez żadnych względów, gdzie o bycie przy korycie decyduje najzwyczajniejsze kumoterstwo z ludźmi zarządzającymi budżetem, czyli partiami, i nie musi martwić się o swoją posadę bez względu na swoje zaangażowanie czy zdolności (chyba, że właśnie podpadnie swoim protektorom), a kim innym jest właśnie, np. mój ojciec, który od 20 lat prowadzi skromną działalność budowlano-remontową (działając zresztą po Schengen w Holandii), po 15 latach dopiero zdobywając swoją pracą pieniądze na samochód towarowy, zatrudniając to coraz więcej pracowników, a i dziś nie przekracza do 10 osób, cały czas prowadząc walki z fiskusem i tracąc go na rozliczanie podatkowe, vaty i inne bzdurne przeszkody, jakie przed nim stawia nasze państwo. Mimo to, działa nadal - i to można nazwać swoistym sukcesem, będącym wynikiem ciężkiej pracy i samozaparcia, a nie byciu kumplem lub rodziną kogoś z Warszawy na Wiejskiej, który wlepi takiego kumpla na "dwójkę", lub "trójkę" listy wyborczej w Wypiździewku Mniejszym za pieniądze z budżetu fundując masę plakatów i ulotek.

Nexus ludzie zawsze chcieli zarabiać ale za PRL większość wolała kombinować bo zarobki nie wiadomo co by zrobili były takie same, no może dostali by dodatkową kartkę na cukier..

Śmiało tutaj mogę powiedzieć, że wypowiadasz się na tematy, o których nie masz po prostu zielonego pojęcia.

Prywatna działalność gospodarcza za PRL także istniała tylko aby mieć taką trzeba było przejść przez tysiące problemów i potem mienić się wrogiem systemu, prywaciarzem... - Dzisiaj ludzie chcą zarabiać.. tak to prawda i prawdą jest, że jedni robią to lepiej, a inni gorzej.

Jakby nie patrzeć, niewiele się zmieniło.
Spróbuj założyć, np. restaurację, i po zobaczeniu tego, że jeszcze zanim w ogóle otworzysz swój punkt gastronomiczny, państwo zażąda paru tysięcy podatku za działalność gospodarczą, i dopiero wtedy powiedz, że w PRLu ludzie musieli kombinować i przechodzić tysiące problemów, a dziś nie.
Oczywiście, jeśli wcześniej sam nie zrezygnujesz po paru miesiącach po złożeniu papierów po raz pierwszy w oczekiwaniu na decyzje i zezwolenia.

Użytkownik Mr. Mojo Risin' edytował ten post 16.10.2011 - 13:47

  • 1



#933

Striker.
  • Postów: 580
  • Tematów: 11
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Ponieważ było to pytanie retoryczne, ukazujące poziom Twojej niewiedzy w temacie jak działa współczesna Polska w zakresie gospodarczym. Nie ma kapitalizmu, jest za to bardzo zaawansowany interwencjonizm państwowy, które to nazewnictwo nie ma sensu, gdyż jest to po prostu system socjalistyczny.


Zarzucasz Mi niewiedzę a sam się wykazujesz niewiedzą mówiąc, że mamy w Polsce system socjalistyczny! W Polsce mamy tzw. gospodarkę mieszaną tzn. że nasza gospodarka jest nie dokońca zdefiniowana jeszcze z powodu reform, które ciągle są w toku natomiast zmierzającą z gospodarki centralnie kierowanej (socjalistycznej) do gospodarki rynkowej (kapitalistycznej). Nie wiem natomiast jak daleko jesteśmy w tych reformach obecnie - wg ostatnich badań sektor publiczny zatrudnia 37,5% wszystkich zatrudnionych, a sektor prywatny 62,5% wszystkich zatrudnionych.

Widzisz Mr Mojo Rosin - jest taka zasada, że kiedy zarzuca się komuś niewiedzę to należy własne hasła i teorię poprzeć merytoryczną wiedzą. Napisałem wcześniej, żę nie wiem ponieważ nie chciało mi się jej podpierać merytorycznie ale skoro mnie do tego zachęciłeś to proszę - moje pochodzi z najprostszego źródła http://pl.wikipedia....spodarka_Polski - Jeżeli te źródło uznasz za niewystarczające to poświęcę więcej czasu i przedstawię Ci źródło naukowo-akademickie.

Przedstaw nam wszystkim czytającym te forum rzetelne źródło, które wskazuje, że mamy w Polsce obecnie bardzo zaawansowany interwencjonizm państwowy zwany po prostu systemem socjalistycznym???

To co piszesz, wynika z niewiedzy.
10 lat temu tzw "budżetówka" była o połowę mniejsza. Nie pisząc o sytuacji z początku lat '90tych, od których to czasów ok 2 letniego rozprzężenie w systemie interwencjonistycznym PRLu, liczba koncesji i ciał urzędniczych zwiększyła swoje rozmiary parukrotnie.
Prywatyzacji na dobrą sprawę w naszym kraju nie było - pozamienianie znacjonalizowanych przedsiębiorstw na spółki, które pozostały w rękach ludzi poprzedniego, jak to się mówi "systemu", brak zmian ku liberalizacji gospodarczej w ustawodawstwie - ba, wręcz odwrotnie! - nasilenie dążeń interwencjonistycznych, przy prześmiewczym dla obywateli posługiwaniem się terminologią wolnorynkową, nie jest prywatyzacją. Tak samo nie można nazwać prywatyzacją te hucpy, w których odpowiednie rady i nadzory "sprzedawały" poszczególną własność PRL ludziom, którzy tworzyli i działali aktywnie w PRL za ułamki ich rynkowej wartości też nazwać prywatyzacją ani drogą ku kapitalizmowi nie można. Pan Michalkiewicz znalazł ciekawe rozwiązanie kompromisowe, wychodząc na przeciw tej szaleńczej modzie używania wolnorynkowej terminologii, gdzie tylko się da (czyniąc dokładnie na odwrót), tworząc pojęcie "kapitalizmu kompradorskiego", gdzie o sukcesie na mocno ograniczonym rynku (piszę tutaj o prawdziwym sukcesie, a nie omijaniu przez przedsiębiorców tylu podatków ile się tylko da, ledwo wiążąc jedno rozliczenie PiTu i CiTu z następnym, byle tylko wyjść na ten plus) decyduje przynależność do odpowiednich grup "interesu", jak partie polityczne, służby specjalne czy po prostu kumoterstwo z elitami III RP.
Nie mówiąc już z łaskawości o tym, że zabytki głębokiego socjalizmu w postaci ubezpieczeń społecznych czy państwowej, zmonopolizowanej do cna służby "zdrowia", są oczkiem w głowie wszystkich politycznych mężów stanu w naszym biednym kraju, którzy za nic w świecie nie chcą ich zlikwidować, jak należałoby postąpić w każdym kraju, który w ogóle chce rozpocząć drogę w wolny rynek. Zamiast tego nasze państwo zdecydowało wprowadzić wynalazki innych prądów socjalistycznej myśli, wprowadzając masy zasiłków, stypendiów i "zapomóg", w ekspresowym tempie zaprzepaszczając jakiekolwiek szanse na wyjście z ustroju interwencjonistycznego, jaki miała Polska w pierwszych latach lat '90tych.
Czyli, reasumując: patrząc na ogromnie rozrośniętą biurokrację państwową, przy której ta z PRL wydaje się wręcz szalenie minimalistyczną, gdzie te kilkadziesiąt tysięcy "komunistycznych urzędników" jest przykrywanych czapkami tych paru setek tysięcy "wolnorynkowych urzędników", a także masę dodatkowych organów i instytucji politycznych, rad, nadzorców, konsultantów rządu, to teza o tym, jakoby koryto było 10 lat temu mniejsze, i co więcej - nadal się zmniejszało, świadczy o totalnym braku percepcji tego, jakie zmiany w naszym kraju zachodzą. To nie może być zwykła pomyłka, gdyż to, co się dzieje, jest oczywiste.

Kolejny raz nie rozróżniasz pojęć mieszając aparat biurokratyczny państwa, który także jest finansowany z budżetu z podmiotami gospodarczymi państwa czyli spółkami skarbu państwa, których dotyczyła moja wypowiedz. Dobrze spróbuję najpierw przedstawić co miałem na myśli, a następnie skontrować twoją tezę oparta na mylnych pojęciach.

Zacznę od mojego: Obecnie sektor publiczny zatrudnia 37,5 wszystkich zatrudnionych wśród, których znajdują się policjanci, wojskowi, lekarze, pielęgniarki, nauczyciele i urzędnicy państwowi. Pojęcie „Koryta” dotyczy niektórych stanowisk kierowniczych dla powyższych grup oraz wpływania przez nie na wydatki budżetu Państwa w tym zakupy dla tych grup w trybie przetargu, konkursu, zapytania o cenę i wyboru z wolnej ręki.

Ponieważ nasze państwo rozwijając się jednocześnie się cywilizuje, bezrobocie jest niższe o 10%, a sektor prywatny zatrudnia 62,5% zatrudnionych w przeciwieństwie do 37,5 sektora publicznego politycy stracili załatwiania pracy rodzinom i znajomym z ich własnej frakcji. Rozumieć należy to tak, że 15 lat temu jeżeli chciałeś dostać pracę to należało prosić o wstawiennictwo polityczne. Potem aby zatrzymać swoją pracę głosowało się na frakcję, która Ci ta prace załatwiła. Ci ludzie byli ideologicznie posłuszni i mieli zależne od protektora interesy – było to zjawisko wszechobecne – od zwykłego emeryta ochroniarza w spółce Skarbu Państwa po specjalistów, kierowników, dyrektorów i zarząd. Politycy mogli łatwo wpływać na korupcję w spółkach w momencie kiedy z góry leciało hasło kto ma wygrać przetarg oddolnie zwykli pracownicy robili wszystko by dana firma wygrała. Dzisiaj wygląda to zupełnie inaczej. Na stanowiskach oddolnych nie pracują upolitycznieni specjaliści. Nadal nie jest dobrze bo stanowiska kierownicze nadal są upolitycznione ale skala zjawiska jest mniejsza. Do tego powstały odpowiednie organy, które ścigają korupcję w budżetówce takie jak CBA, która już pewne sukcesy w tej dziedzinie ma.

Mr Mojo Rosin natomiast kwestionuje uczciwość i sposób prywatyzacji, którego ja wcale nie poruszałem – co więcej moje zdanie na ten temat jest zbieżne z jego zdaniem. Różnię się jednak zdaniem w kwestii zabezpieczeń socjalnych i służby zdrowia. Gdyby Polska była państwem bogatym, a obywatele żyli w dobrobycie można by sprywatyzować służbę zdrowia. W chwili obecnej sprzeciwiają się temu pomysłowi nie tylko politycy ale też lwia część społeczeństwa. Dodatkowo zabezpieczenia socjalne są obecne w wielu rozwiniętych Państwach Europejskich i są pewnym wskaźnikiem rozwiniętego Państwa oraz wrażliwości społecznej jego obywateli – należy tu przypomnieć, że 17% ludzi w Polsce, żyje poniżej granicy ubóstwa i dla nich prywatna słuzba zdrowia byłaby za droga.

Wracając tutaj do kolejnego twierdzenia, że gospodarka jest socjalistyczna znowu można wykazac nieprawdę w tym twierdzeniu. Otóż gospodarka jest mieszana, a jedynie system świadczeń socjalnych jest socjalistyczny jak w innych zachodnioeuropejskich państwach. Co do osoby na która powołuje się Mr Mojo Rosin – Stanisław Michalkiewicz nie jest specem od gospodarki – ma wykształcenie prawnicze, zasiadał na początku lat 90-tych w trybunale stanu. Potem był prezesem, potem wiceprezesem UPR i uważa siebie za konserwatywnego liberała – nie jest to postać, którą można nazwać autorytetem w dziedzinie gospodarki. Pokazuje to natomiast skąd swoją tzw. Wiedzę czerpie Mr Mojo Rosin.

Zdefiniuj mi pojęcie "pracy na rzecz Państwa".
Zaś porównanie kampanii wyborczej do rozmowy kwalifikacyjnej jest tak zabawne, że aż zakrztusiłem się herbatą. O sukcesie wyborczym w pierwszej kolejności decyduje tylko i wyłącznie tzw. pijar. Największe partie polityczne pieniądze na kampanie biorą z budżetu, pieniędzy odebranych przymusem wszystkim obywatelom, z samej tylko racji, że są największe i same sobie takie prawo przyznały. W drugiej kolejności, o sukcesie wyborczym decyduje miejsce na liście, które zależy od arbitralnych decyzji sztabów: czyli działa typowe lizusostwo i lojalność wobec swoich politycznych protektorów, a nie wobec wyborców. Porównanie tego wszystkiego do rozmowy kwalifikacyjnej w prywatnej, dzisiaj najczęściej małej, firmie, która w oczach polityków startujących w wyborach jest jedynie dojną krową na fundusze potrzebne do wypromowania swojej osoby wszędzie gdzie się da, byle dostać się do właśnie tego koryta w następnych wyborach, zakrawa na absurd.

Oczywiście, że jest zabawne ponieważ w sposób humorystyczny i naiwnie prosty starałem się pokazać, że poseł to nic innego jak pracownik nas społeczeństwa postrzeganego jako kolektyw i jako kolektyw wydajemy decyzje czy go zatrudnić czy nie w głosowaniu – napisałem tam też, że nie poruszam tego jak dostaję się na listę, nie pisałem też o jego kampanii wyborczej bo bym musiał napisać wypracowanie – jest to właśnie ta część o której napisałeś i chociaż brutalnym językiem przesiąkniętym anarchią i ideologią UPR to jest w nim wiele racji – na marginesie nikt siłą Tobie pieniędzy na kampanię wyborczą nie zabiera. Ty płacisz podatki, a te są zgodnie z konstytucją i rozporządzeniami rządu rozdzielane.

BTW cieszę się że nic Ci się nie stało bo zakrzuśnięcia bywają bardzo niebezpieczne.

Bredzisz. Kim innym jest właśnie taki polityk, który dorwał się do koryta, skąd pieniądze się sypią z budżetu - pieniędzy branych pod przymusem zawsze i wszędzie bez żadnych względów, gdzie o bycie przy korycie decyduje najzwyczajniejsze kumoterstwo z ludźmi zarządzającymi budżetem, czyli partiami, i nie musi martwić się o swoją posadę bez względu na swoje zaangażowanie czy zdolności (chyba, że właśnie podpadnie swoim protektorom), a kim innym jest właśnie, np. mój ojciec, który od 20 lat prowadzi skromną działalność budowlano-remontową (działając zresztą po Schengen w Holandii), po 15 latach dopiero zdobywając swoją pracą pieniądze na samochód towarowy, zatrudniając to coraz więcej pracowników, a i dziś nie przekracza do 10 osób, cały czas prowadząc walki z fiskusem i tracąc go na rozliczanie podatkowe, vaty i inne bzdurne przeszkody, jakie przed nim stawia nasze państwo. Mimo to, działa nadal - i to można nazwać swoistym sukcesem, będącym wynikiem ciężkiej pracy i samozaparcia, a nie byciu kumplem lub rodziną kogoś z Warszawy na Wiejskiej, który wlepi takiego kumpla na "dwójkę", lub "trójkę" listy wyborczej w Wypiździewku Mniejszym za pieniądze z budżetu fundując masę plakatów i ulotek.

Do tego momentu brałem Cię jeszcze za człowieka poważnego – niestety myliłem się. Wszędzie przemawia przez Ciebie anarchia: Podatki zabierane siłą od biednych obywateli, politycy rozrzucający na lewo i prawo pieniądze z podatków na własne cele na współ z kolegami – Czytając to miałem ochotę zabrać łuk i strzałki i schować się w lesie Sherwood.. ;)

Porównujesz polityków do właściciela małej działalności gospodarczej swojego taty. Sam napisałeś, że Twój tata ciężko pracował na swój sukces – więc pytam się gdzie tu jest koryto? Ja osobiście go nie widzę.

Moje porównanie miało na celu porównanie polityków do finansistów na giełdach, prezesów i menadżerów większych korporacji, którzy wdrapali się na samą górę na plecach innych więc nie wiem skąd te porównanie do Twojego taty..

Śmiało tutaj mogę powiedzieć, że wypowiadasz się na tematy, o których nie masz po prostu zielonego pojęcia.

Widzę, za to że Ty masz ogromne pojęcie o wszystkim. Jako żyjący przedstawiciel tamtych czasów, znawca filmów Rejs i serialu alternatywy 4 poniżej porównujesz np. PRL-owskie kombinowanie mebli do mieszkania lub 20 godzinnym staniem w kolejce za kiełbasą z dzisiejszym prowadzeniem restauracji.. Z tą małą różnicą że dzisiaj meble kupisz od ręki, a restaurację w ogóle możesz mieć.

Jakby nie patrzeć, niewiele się zmieniło.
Spróbuj założyć, np. restaurację, i po zobaczeniu tego, że jeszcze zanim w ogóle otworzysz swój punkt gastronomiczny, państwo zażąda paru tysięcy podatku za działalność gospodarczą, i dopiero wtedy powiedz, że w PRLu ludzie musieli kombinować i przechodzić tysiące problemów, a dziś nie.
Oczywiście, jeśli wcześniej sam nie zrezygnujesz po paru miesiącach po złożeniu papierów po raz pierwszy w oczekiwaniu na decyzje i zezwolenia.

Fakt nie wiele. Kiedyś nawet było lepiej bo nie miałeś tylu problemów z prostego powodu – własnej restauracji w ogóle nie mogłeś mieć. Nie mogłeś iść do sklepu i kupić tego co chciałeś. Dzisiaj jest gorzej bo w sklepach wszystko jest tylko nie możesz kupić wszystkiego na raz..

Mr Mojo Rosin wraz z rodzicami prowadzę mała firmę transportową. Nie jest łatwo, jest nawet cholernie trudno ale jakoś leci.. Dodatkowo pracuję na etacie w firmie prywatnej. Jak spłacę rachunki, raty, kredyt i kupię jedzenie to zostaje mi jeszcze trochę na inne wydatki - nie jest tak dobrze jak bym chciał ale liczę na siebię i jest OK – nie marudzę tylko zapie…

Tobie także życzę abyś skończył z anarchistyczną ideologią i zajął się własnym życiem bo tak jak w przypadku komunizmu idealnego jest to tylko i wyłącznie ideał, który w konfrontacji z realiami ludzkiej mentalności zamieni się w system który uciska 90% zwykłych ludzi i daje wszystko tym silniejszym bo na szczyt każdej rewolucji i każdego systemu wdrapują się po plecach uczciwych ludzi samolubni egoistyczni despoci.

Jeżeli chodzi o dyskusję z Toba to uważam ją za zakończoną, gdyż Twoja ideologia jest dla mnie nie zrozumiała, oskarżenia o brak wiedzy wysuwane z sufitu, a twoje twierdzenia i tezy nie są podparte nie dość że merytorycznie to nawet racjonalnymi faktami, a jedynie wyciągniętymi z kontekstu wypowiedziami ultra liberalno-konserwatystyczno-prawicowych polityków i hasłami z kosmosu.

Użytkownik Striker edytował ten post 16.10.2011 - 18:45

  • 1

#934

Mr. Mojo Risin'.
  • Postów: 988
  • Tematów: 23
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 3
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Zarzucasz Mi niewiedzę a sam się wykazujesz niewiedzą mówiąc, że mamy w Polsce system socjalistyczny! W Polsce mamy tzw. gospodarkę mieszaną tzn. że nasza gospodarka jest nie dokońca zdefiniowana jeszcze z powodu reform, które ciągle są w toku natomiast zmierzającą z gospodarki centralnie kierowanej (socjalistycznej) do gospodarki rynkowej (kapitalistycznej). Nie wiem natomiast jak daleko jesteśmy w tych reformach obecnie - wg ostatnich badań sektor publiczny zatrudnia 37,5% wszystkich zatrudnionych, a sektor prywatny 62,5% wszystkich zatrudnionych.

Interwencjonizm. Według klasyków ekonomii, zwłaszcza ś. p. Misesa, nie ma to żadnego znaczenia, gdyż jakakolwiek daleko posunięta interwencja gospodarcza państwa równa się odejściu od modelu wolnego rynku, gdyż ten istnieje tylko w wolności od kontroli państwowej. Jakikolwiek stan odmienny jest po prostu systemem socjalistycznym, gdzie najwięcej do powiedzenia ma państwo, zaś poprzez limity produkcyjne, które do zadania centralnego planowania podchodzą jakby od końca, ma kontrolę nad całością działalności gospodarczej. Więc tak, spokojnie można twierdzić, że w IIIRP, ujmując szerzej: Unii Europejskiej panuje bezsprzecznie daleko zaawansowany interwencjonizm, który jest systemem socjalistycznym. System dopłat i dofinansowań dopełnia obrazu systemu socjalistycznego, w którym żyjemy.
Zaś wyniki badań już przelewa czarę. Prawie 40% ludzi pracuje w budżetówce, czyli de facto poza wszelkimi prawami rynku! 63% wypracowujące prawdziwe zyski utrzymuje prawie 40% ludzi, którzy z racji otrzymywania pieniędzy z budżetu wypracować dobra nie może, ono je tylko przejada.

Co do wikipedii, to ja Pana proszę ;) Proszę sięgnąć do klasycznej literatury, definiujące ustroje socjalistyczne i wolnorynkowy, a także je porównujące: Misesa, Heyeka, Bastiata, Friedmana, a później spróbować percepcji tego co się dzieje.
I tak, nawet jeśli patrzeć na wikipedię, mamy piękny obraz systemu interwencjonistycznego w III RP.


Kolejny raz nie rozróżniasz pojęć mieszając aparat biurokratyczny państwa, który także jest finansowany z budżetu z podmiotami gospodarczymi państwa czyli spółkami skarbu państwa, których dotyczyła moja wypowiedz. Dobrze spróbuję najpierw przedstawić co miałem na myśli, a następnie skontrować twoją tezę oparta na mylnych pojęciach.

Ależ podmioty gospodarcze państwa i spółki również są utrzymywane z budżetu, więc jakiekolwiek nazewnictwo i sztuczne ich oddzielanie nie ma tu żadnego znaczenia. Nie mówiąc o tym, że będąc pod protekcją przymusu państwowego funkcjonują poza prawami rynku, będąc niewrażliwe na prawo popytu i podaży, zaś miejsce w nich nie zależy od własnej pracowitości, zdolności i zaparcia, lecz od arbitralnych decyzji od góry.
I tak jak pisałem, już sam fakt, że ciało urzędnicze jest parokrotnie większe niż na początku lat '90tych, jest żywym dowodem, że władza państwa nad działalnością gospodarczą tylko wzrasta.

Ponieważ nasze państwo rozwijając się jednocześnie się cywilizuje, bezrobocie jest niższe o 10%, a sektor prywatny zatrudnia 62,5% zatrudnionych w przeciwieństwie do 37,5 sektora publicznego politycy stracili załatwiania pracy rodzinom i znajomym z ich własnej frakcji. Rozumieć należy to tak, że 15 lat temu jeżeli chciałeś dostać pracę to należało prosić o wstawiennictwo polityczne. Potem aby zatrzymać swoją pracę głosowało się na frakcję, która Ci ta prace załatwiła. Ci ludzie byli ideologicznie posłuszni i mieli zależne od protektora interesy – było to zjawisko wszechobecne – od zwykłego emeryta ochroniarza w spółce Skarbu Państwa po specjalistów, kierowników, dyrektorów i zarząd. Politycy mogli łatwo wpływać na korupcję w spółkach w momencie kiedy z góry leciało hasło kto ma wygrać przetarg oddolnie zwykli pracownicy robili wszystko by dana firma wygrała. Dzisiaj wygląda to zupełnie inaczej. Na stanowiskach oddolnych nie pracują upolitycznieni specjaliści. Nadal nie jest dobrze bo stanowiska kierownicze nadal są upolitycznione ale skala zjawiska jest mniejsza. Do tego powstały odpowiednie organy, które ścigają korupcję w budżetówce takie jak CBA, która już pewne sukcesy w tej dziedzinie ma.

Co to znaczy, że nasze państwo się cywilizuje?
Statystyki bezrobocia są bezwartościowe, bo raz, głównie wynika to z olbrzymiej emigracji (sam pracuję dorywczo za granicą), a dwa, wg. Pańskiego źródła bezrobocie od paru lat rośnie. I co z tego wynika? Nic, można sobie pisać, że się podnosi, opada, ale statystyki robione przez instytucje państwowe są niewiele warte.
Piszesz, że dzisiaj wygląda to inaczej, podczas gdy oczywiście tak nie jest. Miejsce w budżetówce, nawet nauczyciela w szkole gminnej jest uzależnione od poziomu kumoterstwa z lokalnymi strukturami (autopsja). Stanowiska nie muszą być zajęte przez upolitycznionych specjalistów - wystarczy, że siedzi ktoś, kto już się tam dostał, wie, że ma ogromne uprawnienia i dla posady i posad tych, które od nich zależą, zrobią wszystko by się utrzymać i zatrudnić wedle swego uznania kogo chcą, bez względu jakie zdolności one mają i czy w ogóle się na tym znają - ręka rękę myje (dość powiedzieć, że u mnie w gminie kobieta prowadząca monopol ma posadę w gminnej radzie, komitecie - jakkolwiek to nazwać - do walki z problemami alkoholowymi) Zaś walka z korupcją w budżetówce poprzez powoływanie nowych służb, struktur i instytucji i przyznawanie im coraz większych prerogatyw jest oczywiście absurdalne i każdy posługujący się logiką wie, że tu chodzi tylko o zwiększenie liczby etatów.

Mr Mojo Rosin natomiast kwestionuje uczciwość i sposób prywatyzacji, którego ja wcale nie poruszałem – co więcej moje zdanie na ten temat jest zbieżne z jego zdaniem.

Nie kwestionuję uczciwości ani sposobu prywatyzacji, po prostu tego procesu rozdania znacjonalizowanej własności ludziom będących nomen omen u władzy regionalnie i centralnie w PRL, lub też będących na jego usługach, jak esbeków i innych agentów, w oderwaniu od rzeczywistości za pomocą "przetargów" nie można nazwać prywatyzacją.

Różnię się jednak zdaniem w kwestii zabezpieczeń socjalnych i służby zdrowia. Gdyby Polska była państwem bogatym, a obywatele żyli w dobrobycie można by sprywatyzować służbę zdrowia. W chwili obecnej sprzeciwiają się temu pomysłowi nie tylko politycy ale też lwia część społeczeństwa. Dodatkowo zabezpieczenia socjalne są obecne w wielu rozwiniętych Państwach Europejskich i są pewnym wskaźnikiem rozwiniętego Państwa oraz wrażliwości społecznej jego obywateli – należy tu przypomnieć, że 17% ludzi w Polsce, żyje poniżej granicy ubóstwa i dla nich prywatna słuzba zdrowia byłaby za droga.

Bredzisz i pokazujesz, że nie umiesz liczyć.
Rozbawiła mnie rzecz, że zabezpieczenia socjalne są obecne w wielu rozwiniętych państwach. Ale jak oni doszli do tego rozwinięcia, że mogli sobie pozwolić na marnotrawne systemy państwowych ubezpieczeń? Bogactwo tych społeczeństw nie wzięło się znikąd. Pewna sławna persona powiedziała na początku lat '90tych, że Polska powinna naśladować kraje Zachodu takimi, jakie były na poziomie Polski w '90 roku. Niestety, bez odpowiedniego bogactwa wynikłego z większej, lub mniejszej wolności gospodarczej, Polska wrzuciła z pierwszego od razu piąty bieg, co też nieprzyjemnie musi się na niej odbić.
Już nie wspominając o tym, że i państwa rozwinięte przez ich obecny model są spychane po prostu ku katastrofie i w końcu sztuczne napędzanie rozwoju gospodarczego przez masowy dodruk pustego pieniądza i zaciąganie wielomiliardowych pożyczek nie wystarczy, gdyż po prostu woda przestanie lecieć z kranu i obecny świat obudzi się z ręką w nocniku. Z taką skalą gwałtu na prawach rynkowych i wbrew powszechnemu braku rozsądku, na jakich opiera się obecny system gospodarczy świata, ludzkość chyba się jeszcze nie spotkała i tragedia nas czekająca również powinna być proporcjonalnie większa niż te znane nam z przeszłości - gdyż totalne zachwianie obecnego porządku politycznego, społecznego i kulturowego zdarzało już się nie raz.

Wracając tutaj do kolejnego twierdzenia, że gospodarka jest socjalistyczna znowu można wykazac nieprawdę w tym twierdzeniu. Otóż gospodarka jest mieszana, a jedynie system świadczeń socjalnych jest socjalistyczny jak w innych zachodnioeuropejskich państwach.

Jak już wspomniałem w oparciu o klasyków ekonomii, polecam zwłaszcza Misesa, w ujęciu gospodarki nie ma to znaczenia, czy nazwiemy to systemem interwencjonistycznym, mieszanym, czy socjalistycznym: jest to system, w którym kontrolę nad działalnością gospodarczą sprawuje centralistyczne państwo, które zarządza w oderwaniu od praw wolnego rynku.
Polecam lekturę "Interwencjonizmu" i "Biurokracji" (poprzedzoną oczywiście przez "Socjalizm") ś. p. Misesa. Są to genialne prace naukowe, obalające wszelkie mity systemów socjalistycznych, wykazujące, że działać po prostu nie mają prawa, zaś jedyne, do czego prowadzą, to do zubożenia, rozprzężenia społecznego i w końcu do większego lub mniejszego kryzysu - co też każda trzeźwo patrząca na rzeczywistość osoba widzi.
Co warte zaznaczenia, do dziś literatura interwencjonistyczna/socjalistyczna nie obaliła tych fundamentalnych prac. Nie piszę tylko o Misesie, ale na przykład już totalnym klasyku: ś. p. Bastiacie, zaś wszelka literatura myśli socjalistycznej wychodzi od pseudonaukowych założeń i błędnych interpretacji (co też ekonomiści liberalni udowadniają). Po prostu na polu nauki nikt nie obalił tez i teorii - zwłaszcza tych udowadniających oczywiste upośledzenie i błędność socjalizmu/interwencjonizmu - wolnego rynku, począwszy od XIX wieku po dziś dzień.

Co do osoby na która powołuje się Mr Mojo Rosin – Stanisław Michalkiewicz nie jest specem od gospodarki – ma wykształcenie prawnicze, zasiadał na początku lat 90-tych w trybunale stanu. Potem był prezesem, potem wiceprezesem UPR i uważa siebie za konserwatywnego liberała – nie jest to postać, którą można nazwać autorytetem w dziedzinie gospodarki. Pokazuje to natomiast skąd swoją tzw. Wiedzę czerpie Mr Mojo Rosin.

Wyrażenie uklecone przez Pana Michalkiewicza przytoczyłem sarkastycznie, zaś słowa opieram na tym, jak faktycznie rzeczy w teorii ekonomii się mają - w oparciu o prace wybitnych ekonomistów, których najważniejszych wymieniłem.

Oczywiście, że jest zabawne ponieważ w sposób humorystyczny i naiwnie prosty starałem się pokazać, że poseł to nic innego jak pracownik nas społeczeństwa postrzeganego jako kolektyw i jako kolektyw wydajemy decyzje czy go zatrudnić czy nie w głosowaniu – napisałem tam też, że nie poruszam tego jak dostaję się na listę, nie pisałem też o jego kampanii wyborczej bo bym musiał napisać wypracowanie – jest to właśnie ta część o której napisałeś i chociaż brutalnym językiem przesiąkniętym anarchią i ideologią UPR to jest w nim wiele racji – na marginesie nikt siłą Tobie pieniędzy na kampanię wyborczą nie zabiera. Ty płacisz podatki, a te są zgodnie z konstytucją i rozporządzeniami rządu rozdzielane.

Jest to tak bzdurne założenie, że muszę tak to skomentować. Bzdura, proszę Pana.
Pracownik to ktoś, kto wypracowuje faktyczne dobro - ergo otrzymuje zapłatę za wykonaną pracę i wyprodukowane dobro, zwiększające bogactwo społeczeństwa. Wszystko zachodzi w naturalnych prawach cen, popytu i podaży, oraz wartości pracy wykonanej.
Polityk, jak i urzędnik, już zaczynając od samego źródła finansowania - budżetu, żadnego dobra nie wypracowują, zaś społeczeństwo - poprzez wolny rynek - nie ma tu żadnej kontroli ani władzy: brak zasady popytu i podaży; zaś wszystko jest zależne od arbitralności polityków i urzędników. Kontrolą nie można nazwać powszechne wybory, gdyż one polegają jedynie na wybraniu ludzi, którzy dopiero później wezmą udział w arbitralnym, politycznym roztasowaniu na posady, a ci z kolei zarządzą o różnych spółkach i zarządach. Społeczeństwo nie ma nad tym żadnej kontroli. Nie ma też prawa, które zobowiązywało by wybrańców do egzekwowania swoich programów zaprezentowanych podczas wyborów.
Pomijając już oczywiście sprawę o ważności i słuszności kolektywnego, jednorazowego wyboru. Wybór tłumu wyborczego jest absolutnie oparty na emocjach i różni się z każdą chwilą (odsyłam do pracy Le Bona, który dosyć powaznie do tego podszedł), i inny wynik wyborów będzie, gdy odbędą się one w sobotę, a inny, gdy odbędą się one w niedziele. I pytanie: który wybór jest słuszniejszy??? I czy, jeśli frekwencja wyniesie poniżej 50%, to jak on ma się do rzekomej "kontroli społeczeństwa", gdyby ona miała rzeczywiście miejsce?
I pieniądze na kampanie niepopieranych przeze mnie partii, są jak najbardziej mnie zabierane pod przymusem! Co za pomysł, by uważać inaczej? Moje podatki są wrzucane do jednego wora, a później rozdzielane, w tym na finansowanie partii - logicznym jest, że każdy płacący podatki ma w tym procesie udział. A spróbowałbym tylko nie zapłacić podatku, albo zażądać, by pobierane przeze mnie podatki nie szły na utrzymanie, tej a tej partii!


Do tego momentu brałem Cię jeszcze za człowieka poważnego – niestety myliłem się. Wszędzie przemawia przez Ciebie anarchia: Podatki zabierane siłą od biednych obywateli, politycy rozrzucający na lewo i prawo pieniądze z podatków na własne cele na współ z kolegami – Czytając to miałem ochotę zabrać łuk i strzałki i schować się w lesie Sherwood.. ;)

Oskarżasz mnie o ignorancję, po czym po chwili walisz z grubej rury obnażając swoją niewiedzę. Proszę, zapoznaj się z pojęciami państwa liberalnego (uważam państwo za konieczność) i wolnego rynku, i z pojęciem anarchii, gdyż postawienie tych trzech obok siebie jest śmiechu warte.

Porównujesz polityków do właściciela małej działalności gospodarczej swojego taty. Sam napisałeś, że Twój tata ciężko pracował na swój sukces – więc pytam się gdzie tu jest koryto? Ja osobiście go nie widzę.

??? O czym Pan pisze?

Moje porównanie miało na celu porównanie polityków do finansistów na giełdach, prezesów i menadżerów większych korporacji, którzy wdrapali się na samą górę na plecach innych więc nie wiem skąd te porównanie do Twojego taty..

Nie wiem co tu robią giełdy, będące w opozycji do wolnego rynku, a także korporacje (???), i co wszystko ma do działalności przedsiębiorczej, w dzisiejszym świecie ostro sponiewieranej i dyskryminowanej, a którą próbowałem przedstawić na przykładzie działalności mojego ojca???


Fakt nie wiele. Kiedyś nawet było lepiej bo nie miałeś tylu problemów z prostego powodu – własnej restauracji w ogóle nie mogłeś mieć. Nie mogłeś iść do sklepu i kupić tego co chciałeś. Dzisiaj jest gorzej bo w sklepach wszystko jest tylko nie możesz kupić wszystkiego na raz..

Jedyna różnica polega na tym, że w socjalizmie PRLowskim, elity sterujące gospodarką trzymały się resztek rozsądku i nie opierały działalności państwa na zaciąganych w stachanowskim tempie pożyczkach i dodruku pustego pieniądza. Dzisiaj żyjemy w złudzie dobrobytu, którego ceną jest masakryczne zadłużenie każdego z nas i to na parę pokoleń wprzód. Za 100 lat nasze wnuki będą przeklinać naszą epokę, z pewnością żyjąc na gorszym od nas poziomie, tylko dlatego, że rządy zapewniają nam dzisiaj "cywilizowane społeczeństwa", w myśl zasady, że dług nie przepada nigdy i zawsze będzie spłacony.

Mr Mojo Rosin wraz z rodzicami prowadzę mała firmę transportową. Nie jest łatwo, jest nawet cholernie trudno ale jakoś leci.. Dodatkowo pracuję na etacie w firmie prywatnej. Jak spłacę rachunki, raty, kredyt i kupię jedzenie to zostaje mi jeszcze trochę na inne wydatki - nie jest tak dobrze jak bym chciał ale liczę na siebię i jest OK – nie marudzę tylko zapie…

Tym bardziej ciężko to zrozumieć, że stajesz w obronie tego chorego systemu.

Tobie także życzę abyś skończył z anarchistyczną ideologią i zajął się własnym życiem bo tak jak w przypadku komunizmu idealnego jest to tylko i wyłącznie ideał, który w konfrontacji z realiami ludzkiej mentalności zamieni się w system który uciska 90% zwykłych ludzi i daje wszystko tym silniejszym bo na szczyt każdej rewolucji i każdego systemu wdrapują się po plecach uczciwych ludzi samolubni egoistyczni despoci.

Ależ proszę nie oskarżać mnie o bycie kimś, kim nie jestem i postulowanie czegoś, czego nie postuluję.
Nie wspominając o tym, że jedyne państwo w historii ludzkości, które zbliżyło się prawie do końca do teorii liberalnych, czyli Stany Zjednoczone XIX wieku... Resztę dopowiedz już sobie sam.

Jeżeli chodzi o dyskusję z Toba to uważam ją za zakończoną, gdyż Twoja ideologia jest dla mnie nie zrozumiała, oskarżenia o brak wiedzy wysuwane z sufitu, a twoje twierdzenia i tezy nie są podparte nie dość że merytorycznie to nawet racjonalnymi faktami, a jedynie wyciągniętymi z kontekstu wypowiedziami ultra liberalno-konserwatystyczno-prawicowych polityków i hasłami z kosmosu.

Bardzo się cieszę, że doszliśmy do konsensusu, gdzie przyznaje Pan, że tego Pan nie rozumie - nic zresztą dziwnego, gdy nie potrafi Pan rozróżnić anarchizmu od klasycznego liberalizmu. Moje oskarżenia też zatem nie zostały wyciągnięte z sufitu, lecz znalazły właśnie potwierdzenie.
Moja diagnoza jest taka: próbuje mi Pan coś udowodnić, ale sam Pan nie wie co konkretnie. Dziękuję.

Użytkownik Mr. Mojo Risin' edytował ten post 16.10.2011 - 20:02

  • 4



#935

mefistofeles.
  • Postów: 751
  • Tematów: 13
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Ja tak naprawdę się zastanawiam czy Korwin chce władzy czy podoba mu się rola głównego krytyka.


Chce otworzyć ludziom oczy na skutki obecnej polityki, a wtedy władza przyjdzie sama. Dodajmy do tego, że zdobyć władzę aby ją oddać w ręce ludzi w daleko większym stopniu niż mamy to dzisiaj, tyczy się to głównie finansów. A, że póki co jest co otwierać to jesteś na to dobitnym przykładem.

Wybaczcie mi ale większość teorii Korwina jest tak oderwana od rzeczywistości że Polska za jego rządów w kilka miesięcy zostałaby zaatakowana zbrojnie przez Rosję i Nato jednocześnie


Prośba o jakieś konkrety. Takie ogólne banialuki może napisać każdy w stpsunku do każdego.

- i obawiam się, że nie jest to twierdzenie żartobliwe. Korwin to stary stetryczały człowiek, którego nie powinno brać się na poważnie. Zwolennicy niektórych jego teorii (celowo mówię niektórych bo zwolenników wszystkich jego teorii nie ma) powinni odsunąć go na stanowisko mędrca, który daje rady ale rzeczywistej władzy nie ma - inaczej nigdy nic nie zbudują.


jeszcze raz mówię, że w tym wszystkim nie ważny jest Korwin ale poglądy, które głosi. Ty zapewne byś chciał aby te poglądy głosił w bardziej PRowy sposób zmieniających pod publiczkę ich sens i treść. W hipokryzji wyspecjalizowały się inne partie z POPiSem na czele. A co do zbudowania czegokolwiek, to gdy już otworzysz oczy to zobaczysz, że ustrój socjalistyczny bankrutuje i to na całym świecie. Jak myślisz, co się stanie gdy zbankrutuje?

Wybaczcie nie ludzie są tu winni i głupi, że Korwina nie wybierają tylko Korwin za to że nie żyje w rzeczywistym świecie


Żyje jak najbardziej, zresztą nie tylko on. Ludzi o podobnych poglądach jest calkiem sporo. A w jak rzeczywistym świecie Ty żyjesz, o tym przekonasz się, gdy zbankrutuje socjalizm.

- Skoro nie zna mechanizmów dzisiejszego marketingu to jak może znać dzisiejsze mechanizmy polityki wewnętrznej i międzynarodowej?


Znajomość mechanizmów marketingu pozwala jedynie zdobyć władze. Ktoś, kto przy podejmowaniu decyzji kieruje się marketingiem politycznym, zawsze będzie unikał decyzji trudnych i zadłużał państwo, co zresztą doskonale widać na polskim przykładzie.



Prawda jest taka, że Korwinowi jest na rękę taki stan rzeczy


Masz chyba jakiś kompleks Korwina, człowieka, ktory sam o sobie mówi, że jest bardziej filozofem niż politykiem. Zrozum, że tu chodzi o poglądy bardziej niż osobę.


- Jest zwykłym człowiekiem, który może przemówić w mediach i skrytykować władze i system. Dzięki temu zyskuje nowych działaczy i sposób na zarabianie pieniędzy bo on nie jest politykiem tylko aktywistą. Nigdy nie zdobywa za wysokiego poparcia bo wtedy media by zwróciły na niego uwagę i go zniszczyły za jego kontrowersyjne wypowiedzi,


tak jak Jarosław Kuźniar w poranku TVN 24 go zniszczył? :) Media go nie zapraszają, bo Korwin w logiczny sposób potrafi wybrnąć z każdego pytania, zawsze przy użyciu konkretów. Media wolą wodolejstwo, więc wolą pokazywać Grześka i jego laptopy albo Donka i jego POlskę w budowie. Dziwne, ze jest ktoś kto tego jeszcze nie dostrzega.

więc jak tylko jego organizacja zaczyna się za bardzo rozbudowywać to zaraz ją torpeduje - bach. Kto pamięta wszystkie organizację Korwina i ludzi którzy mu pomagali? - wątpie, że ich ktoś pamięta - zawsze pamięta się tylko jedną osobę - Korwina.


w tym wypadku cięzko zbudować struktury bez kasy. Ordynacja wyborcza powoduje nierówne reguły gry, chyba się z tym zgodzisz?

Zrozumcie dla niego biznesem jest bycie kontrowersyjnym aktywistą politycznym.


jesteś doskonałym przykłądem obywatela, któremu media wmówiły, że umożliwienie ludziom możliwości dysponowania własnymi pieniędzmi jest kontrowersyjne.

Mój wniosek jest taki - Na tym forum nie ma wolności słowa. Wielokrotnie w tym temacie wypowiadali się ludzie, którzy zostali zminusowani za swoje poglądy - Gdzie tu jest pokój opinii? Zastraszanie minusami przez zwolenników Korwina pokazuje więcej niż słowa. Ciekawe co by się stało jak by ta partia doszła do władzy? Parafrazując słowa Korwina "Każdy by miał prawo zostać rozjechanym przez czołg, jeśli miałby inne poglądy" ?


Pozwól, że wytłumaczę Ci czym jest wolność słowa. Otóż o wolności słowa nie świadczy ilość minusów ani plusów. Wolność słowa polega na tym, że każdy może napisać własną opinię o ile jest ona zgodna z regulaminem. Wolność słowa polega także na tym, że każdy dysponując plusem i minusem może tą wypowiedź ocenić, tak ja Twoją jak i Ty moją. To, że czyjaś opinia jest dla osób bardziej logiczna i spójna niż Twoja w niczym nie odbiera wolności słowa.

P.s. Masz bzika na punkcie ilości plusów i minusów moim zdaniem.

Ależ on jest populistą, który nie będąc u władzy może mówić co chce i nie brać odpowiedzialnosci za swoje słowa. Na tym polega biznes na byciu aktywistą politycznym.


Media wmówiły Ci, że jest populistą. Przeczytaj definicję słowa populizm. Lepszym przykładem populizmu jest premier Tusk, który może mówić jedno, robić drugie i cieszy się niesłabnącą popularnościa. Wystarczy, że postraszy Kaczyńśkim.

A teraz możecie mnie zminusować ponownie bo nie podoba Wam się to, że mam o nim takie, a nie inne zdanie. Pokój opinii...


teraz mam pewność. Masz bzika na punkcie plusów i minusów.

Nexus, a co to jest koryto? To jakieś durne polskie pojęcie.


Koryto to kasa obywateli pozostająca w dyspozycji grupy osób, która w zależności od swojego widzimisie (vide: Rostowski) może z tą kasą zrobić co chce.


Mamy socjalizm kolego, i to socjalizm, który bankrutuje. Kapitalizmu jest tu tyle co kot napłakał.

W przypadku naszych posłów, samorządów mówimy, że dorwali się do koryta..


i to koryta, w którym są Twoje pieniądze.

Dlaczego niby jest w porządku o ludziach, - którzy bardzo często są politykami z misją, pełni ideałów i starają się dać z siebie wszystko co najlepsze - mówić, że dorwali sięd o koryta?


o kim mówisz? Misja i ideały, stałe poglądy, chyba mówisz o Korwinie. O nim nie powiem, że dorwał się do koryta.

Mr Mojo Rosin - pojęcie koryta mogło istnieć jeszcze 10 lat temu kiedy mieliśmy 30% bezrobocia i budżetówka była ogromna. Stale i bezpieczne dochody, czasem funkcja kierownicza - i w ten sposób partie odwdzięczały się swoim działaczom.


Koryto mamy dzisiaj ogromne, biurokracja rośnie w zastraszającym tempie. Kiedyś Ronald Reagan powiedział mądrą rzecz. "Komuniści wypowiedzieli wojnę biedzie i bieda wygrała". Parafrazując to na Tuska można powiedzieć "Donald wypowiedział wojnę biurokracji i biurokracja wygrała"

Dzisiaj po ogromnej prywatyzacji oraz zapotrzebowaniu na wyspecjalizowanych pracowników z powodu wyoskiej konkurencyjności na rynku nie możemy mówić o korycie dla wszystkich polityków.


Prywatyzuje się w POlsce tylko łakome kąski przynoszące zysk. Te, które generują gigantyczne straty, wmawia się ludziom, że są strategiczne i trzeba do nich dopłacać.

Palikot i Lepper - taka moja mała teoria mówi mi, że potrzeba na ich istnienie została wykreowana za naszą wschodnia granicą i z tamtad szły środki i pomoc aby zaistnieli w Polskiej polityce.


Dostali się, bo obiecali ludziom mnóstwo rzeczy. Wyborcy nie zrozumieli pewnego przysłowia krążącego wśród republikanów: "Nikt Ci nie da tyle ile Tusk obieca"

wg ostatnich badań sektor publiczny zatrudnia 37,5% wszystkich zatrudnionych, a sektor prywatny 62,5% wszystkich zatrudnionych.


Wskaźnik zatrudnienia w sektorze i publicznym i prywatnym ma być wyznacznikiem interwencjonizmu państwoego? Człowieku, z jakiej choinki Ty się urwałeś? W mediach wmówiono Ci, że Poslka to "społeczna gospodarka rynkowa". Otóż zrozum jedną i podstawową rzecz. Gospodarka rynkowa nigdy nie jest społeczna. Jest ukierunkowana na interes OBYWATELA a nie żaden INTERES SPOŁEXCZNY.



Przedstaw nam wszystkim czytającym te forum rzetelne źródło, które wskazuje, że mamy w Polsce obecnie bardzo zaawansowany interwencjonizm państwowy zwany po prostu systemem socjalistycznym???


koncesje, regulacje, kwoty dla rolników i limity, sunwencje, dotacje, progresywna skala podatkowa, przymus ubezpieczeń, płaca minimalna,
  • 2



#936

Kajman.
  • Postów: 694
  • Tematów: 60
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

No proszę, jednak wybory były fałszowane.

http://wybory.wp.pl/...,wiadomosc.html

(...)Wyborcy, którzy złożyli protesty twierdzą, że prawidłowo wypełnili karty do głosowania przez postawienie krzyżyka przy nazwisku jednego kandydata do sejmu. Jednak po ogłoszeniu wyników w tej komisji okazało się, że przy wybranym kandydacie figuruje liczba zero. Zdaniem tych wyborców, zachodzi tutaj podejrzenie fałszowania wyników głosowania.

Czyli sytuacja dokładnie taka, jaką opisywał Korwin-Mikke. X osób oddaje głosy na jakiegoś kandydata, a potem się okazuje, że ten kandydat otrzymał zero głosów. :mrgreen: Albo jest to przypadkowy błąd albo specjalne działanie... Stawiam na to drugie. Ciekawe, co stwierdzi SN.
  • 0



#937

martius.
  • Postów: 545
  • Tematów: 14
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Umiarkowane lewactwo znowu wygrało wybory. Skrajne z kolei wychodzi na ulice, to może my, zwolennicy prawicy i prawdziwego kapitalizmu też coś zorganizujemy ?? Oczywiście powinniśmy szerzej rozwinąć forum zwolenników prawicy w celu lepszego informowania i organizacji rzeszy fanów białej ideologii (cóz, mam nadzieję, że nie wykończa nas jak w 1917 roku... ) :) Skoro Korwin od 22 lat nie moze dac sobie rady, to moze należy mu... nieoficjalnie pomóc ?? Czas na nową opcję:

https://polscyrepublikanie.fora.pl/

Jeżeli teraz nie zaczniemy działać, to do następnych wyborów nasz kraj pod względem gospodarczym po prostu upadnie tak samo jak dzisiejsza Grecja. Takze UE wymaga solidnej reformacji w stronę Unii konfederacyjnej i prawdziwie wolnorynkowej. Europa ma szanse być potężniejsza od lewackiego USA. Oczywiście ebz tej bandy biurokratów z Brukseli...

Edycja : Przemo. Nie musisz wklejać postów tej samej treści w kilku tematach. Żebyś nie zapomniał o co prosiłem przyznaję warna i 5 dni urlopu na opamiętanie.

Użytkownik Przemo edytował ten post 17.10.2011 - 20:50

  • 0

#938

nexus6.
  • Postów: 1234
  • Tematów: 14
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Stachu jak zwykle razi prądem i miota kule ogniste :)


Za komuny nie było lepiej

serwis „Nowy Ekran” (www.nowyekran.pl)

Ludzie sami nie wiedzą, co gadają. Zauważył to już dawno poeta pisząc, że „za ten grzech ojczyznę biedną ogień spaliłby niebieski, gdyby nie to, że jej strzeże anioł Zygmunt Wasilewski. On tu jeden trzyma fason ponad Żydów podłą zgrają i on jeden nie jest mason, chociaż - czego nie gadają?” Więc na przykład gadają, że za komuny było lepiej. Ale czy aby na pewno? Jeszcze za głębokiej komuny rosyjski, a właściwie nie żaden „rosyjski”, to znaczy - rosyjski też, ale zarazem radziecki historyk Lew Gumilow napisał książkę pod tytułem „Cywilizacja Wielkiego Stepu” o imperium Czyngis Chana. Książka - jak to książka; mniej więcej taka sama, jak inne, podobne książki - gdyby nie to, że autor wdał się w rozważania, nad przyczynami, które sprawiają, że narody pogrążone przez całe stulecia w letargu, nagle ni z tego, ni z owego, nabierają niebywałej energii. Niczym grzyby po deszczu pojawiają się przywódcy, co to potrafią wyciskać krew z ziemi i prowadzą te narody od zwycięstwa do zwycięstwa, budując ogromne imperia - po czym, kiedy energia wybuchu się wyczerpie, narody ponownie pogrążają się w letargu na całe stulecia.

Zastanawiając się tedy nad przyczynami takich wybuchów energii, które nazwał „pasjonarnością”, Lew Gumilow doszedł do wniosku, że powodują je wpływy kosmiczne. Z pozoru wygląda to całkiem nieprawdopodobnie, ale popatrzmy tylko; co cztery lata, a więc, kiedy tylko Ziemia czterokrotnie okrąży Słońce, prezydent zarządza wybory. I co się dzieje? Ludzie, setki tysięcy, a kto wie - może nawet miliony ludzi jak na komendę budzą się z letargu, dostają małpiego rozumu; zakładają komitety wyborcze, namawiają innych, Bogu ducha winnych ludzi, żeby podpisywali się, że ich popierają, obiecują cuda na kiju i w ogóle - wygadują brednie, których normalny człowiek nigdy nie odważyłby się na trzeźwo powiedzieć, wymyślają sobie nawzajem od najgorszych, wreszcie - wrzucają do skrzynek jakieś kartki, po czym wszystko się uspokaja, wraca do stanu poprzedniego i miliony znowu popadają w letarg. Zwróćmy uwagę, że obrót Ziemi wokół Słońca, od którego wszystko to przecież się zaczyna, jest zjawiskiem jak najbardziej kosmicznym, a skoro tak, to wychodzi na to, iż Gumilow miał rację. Tak, tak; nie wszystko, co głosili uczeni radzieccy było takie głupie. Na przykład słynny radziecki uczony Pietia Goras wynalazł matematykę, a znowu inny, filozof Pantarejew zauważył, że „wsio pławajet” - i tak dalej.

Więc o ile teraz, kiedy nadchodzą wybory, wszyscy, jeden przez drugiego zakładają wyborcze komitety, to za komuny było inaczej. Za komuny partia i rząd co cztery lata reaktywowały jeden i ten sam komitet, nazywany pretensjonalnie Frontem Jedności Narodu. Była to, ma się rozumieć, fasada, bo tak naprawdę to kandydatów wyznaczała partia i rząd, dobierając według uznania kandydatów partyjnych i bezpartyjnych, wierzących i niewierzących, żywych i uma... - no mniejsza z tym. I kiedy już listy zostały skompletowane, rozpoczynała się kampania wyborcza, to znaczy namawianie, żeby głosować bez skreśleń. Trudno doprawdy pojąć, po co właściwie w tej sytuacji urządzano jeszcze jakieś głosowanie, skoro i tak nikt spoza zatwierdzonej listy nie mógł się do Sejmu przedostać. A przecież żyją jeszcze ludzie pamiętający, że miliony obywateli na te głosowania galopowało (23 marca 1980 r. frekwencja wyborcza wyniosła 99,52 proc.) w następstwie czego taki np. Edward Gierek dostał 99,97 procent głosów - i to na kilka miesięcy przedtem, jak został obalony w wyniku fali masowych strajków w sierpniu 1980 roku.

Wygląda na to, że i wtedy musiały oddziaływać na wszystkich wpływy kosmiczne, tylko inaczej, niż teraz. Aż dziw bierze, że żaden astronom, od których w Centrum Badań Kosmicznych przy ul. Bartyckiej w Warszawie aż się roi, jeszcze nie zajął się tym fenomenem. A szkoda - bo ileż prac naukowych, ileż doktoratów i habilitacji można by na ten temat opublikować! Kto wie - może nawet więcej, niż na temat centralizmu demokratycznego, z którego doktoryzowało się i habilitowało mnóstwo luminarzy jurysprudencji, zasiadających między innymi w niezawisłych sądach, a wśród nich - również w Sądzie Najwyższym.

A właśnie okazało się, że do Sądu Najwyższego napływają protesty wyborcze, których autorzy najwyraźniej mają nadzieję, iż niezawisły Sąd Najwyższy je uwzględni i wybory unieważni. Pod tym względem za komuny było całkiem inaczej. Pamiętam, jak z kolegą Tadeuszem Szozdą, z którym składaliśmy do druku podziemnego „Gospodarza”, zaśmiewaliśmy się do łez z wiadomości, że działacz ówczesnej Samoobrony Chłopskiej Ziemi Lubelskiej, późniejszy senator Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego Janusz Rożek, wywiesił protest wyborczy na wrotach własnej stodoły - a i to SB nie tylko mu go zerwała (takie to dobre uczynki i inne - jeszcze lepsze, spełniała podówczas SB), ale w dodatku urządzała mu potem za karę rozmaite psoty.

O żadnych protestach wyborczych do Sądu Najwyższego nikt wtedy w ogóle nie słyszał, bo - po pierwsze - taki protest nigdy by tam nie doszedł, po drugie - nawet gdyby jakimś cudem kontrola korespondencji go przepuściła, to Sąd Najwyższy, bez żadnego rozpoznania, na posiedzeniu niejawnym natychmiast skierowałby go do SB celem przykładnego ukarania zuchwalca, a gdyby nawet jakimś cudem zuchwalca do SB nie zadenuncjował, no to przecież nie odważyłby się merytorycznie go rozpatrzyć. A gdyby nawet - co jest absolutnym niepodobieństwem - merytorycznie go rozpatrzył, to - po czwarte - nie stwierdziłby żadnych uchybień. A gdyby nawet - chociaż to już całkowita fantazja - po piąte - jakieś uchybienia stwierdził, to z całą pewnością uznałby, że nie miały one najmniejszego wpływu na rezultat wyborów. Zresztą całkiem słusznie, bo jakiż wpływ na rezultat wyborów mogły mieć jakieś tam uchybienia, skoro rezultat ten był z góry zatwierdzony przez partię i rząd, a komisje wyborcze miały tylko sporządzić pod ten rezultat odpowiednią dokumentację?

Teraz oczywiście jest całkiem inaczej i SB w zasadzie nie przechwytuje protestów wyborczych kierowanych do niezawisłego Sądu Najwyższego, chociaż na pewno, na wszelki wypadek, ich autorów jakoś tam sobie konotuje. Ja oczywiście wiem, że SB już „nie ma” - ale skoro ktoś musiał kierować socjalizmem realnym, to przecież ktoś musi też kierować i demokracją, no nie? Toteż jeśli nawet protesty wyborcze do Sądu Najwyższego trafiają i jeśli nawet on je rozpatruje, a nawet - decyduje się stwierdzić uchybienia - to przecież nie zdarzyło się jeszcze ani razu, by odważył się uznać, że jakieś uchybienia miały wpływ na rezultat wyborów i na tej podstawie je unieważnić. Widocznie skądś wie, że i teraz rezultat ten jest przez Siły Wyższe z góry zatwierdzony, zatem żadne uchybienia na ten rezultat najmniejszego wpływu mieć nie mogą, to chyba jasne?

W tej sytuacji nie ma żadnej istotnej różnicy między zawieszeniem protestu wyborczego przez Janusza Rożka na wrotach własnej stodoły, a wysyłaniem ich do Sądu Najwyższego. Nie znaczy to oczywiście, że nie ma żadnej różnicy. Różnica jest - a jakże! Chodzi o to, że wrota stodoły nie nadesłały Januszowi Rożkowi pisemnej odpowiedzi, iż podnoszone przezeń w proteście wyborczym zastrzeżenia nie miały wpływu na rezultat wyborów, podczas gdy Sąd Najwyższy taką odpowiedź autorom protestów wyborczych prawdopodobnie wyśle. Nie jest to jednak różnica aż tak istotna, bo przede wszystkim liczy się rezultat, że tak czy owak rezultat wyborów nie zostanie podważony, żeby tam nie wiem co. W tej sytuacji trudno zgodzić się z opinią, że przynajmniej pod tym względem za komuny było lepiej. Wcale nie było lepiej. W zasadzie było tak samo. To tylko ludzie tak gadają.

Stanisław Michalkiewicz

src


  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych