Napisano
31.05.2006 - 13:50
Spacerowałem wkoło kościoła, który dobrze znam. Znalazłem ścieżke, którą szedłem juz kiedyś, nie wiem kiedy, ale pamietałem, ze juz to robiłem.
Wszystko zarosło trawą, wyglądały więc pięknie, małe posągi Maryji ustawoine na postumętach, towarzyszyły mi aż do schodów, które prowadziły w dół. W dole były dziwne pomieszczenia, zawalone różnego rodzaju skrzyniami, starych statuł, posągów, krzyży, wszystko przysypane grubą warstwą kurzu.
Tam zobaczyłem ją...
Była to kobieta żółtej karnacji(chyba?), albo miała tylko ciemne włosy i rysy nie europejskie. Spacerowaliśmy od teraz razem, aż doszliśmy do straganów i tutaj juz na 100% sprzedawali japończycy.
Nic tam mnie nie interesowało, ale oglądałem wszystko. Moja towarzyszka zechciała wrócić do pomieszczeń obok kościoła, ja tej chęci nie okazywałem, więc poszła tam sama.
Gdy znikneła za zakętem, poszedłem za nią, nie wiem dlaczego. Doszedłem do zakrętu i zawołałem ją, ona tymczasem zamiast zatrzymać sie , tylko na chwile odwróciła głowe i i wbiegła do szpitala, który był obok.
Pobiegłem za nią. Wszedłem do środka i biegałem po szpitalnych korytarzach, kieryjąc sie tylko i głównie instynktem.
Zauwarzyłem ją jak stała nad pękniętą rurą wodną, jak ściągneła bluzkę, obnażając swój obfity biust. Stałem za szybą, myślałem ze mnie nie widzi, ale widziała mnie.
Odświerzyła się tylko wodą założyła bluzkę i znikneła mi z oczu.
Szukałem jej nadal. Chciałem wyjść ze szpitala, doszedłem do drzwi, gdy dotknąłem klamki, miałem wizje posągu ukrzyżowanego Chrystusa. Puściłem klamke i nie wyszedłem Wtedy pokazała sie ona. Podszedła do mnie a drzwi się otworzyły i ukazał się w nich skamieniały Jezus. Ona krzykneła i upadła na posadzkę. Jezus podszedł do niej i pocałował ją w usta, przmieniając tym ją w kamień, dla siebie biorąc życie. Leżała skamieniała na podłodze, schyliłem się nad nią i pocłowałem ją w usta, były zimne.
Jezus zniknął mówiąc o sobie " Na początku Jezus był bogiem".
Wyszedłem ze szpitala i znów miałem wizje:
Widziałem jak tworzy sie kolumna z bloków kamiennych. Układała się sama. Tworzyła się ze schodami na zewnątrz, na jego szczycie pojawił się :Staruszek bóg".
Rzucił tym walcem w przestrzeń on roztrzaskał się i z kurzu jaki powstał utworzyła się ręka Boga.
Tej wizji towarzyszyło jeszcze coś, ale to mgliście pamietam. Rozmawiałem z kimś mając mapę naszego układu słonecznego przed oczami. Ten ktoś pokazał mi drugie słońce, które zmierzało w kierunku ziemi. Od razu pomyślałem " Już jest po nas" a zapytałem " Czy możliwe jest by słońce mogło się poruszać?". Tak, to jest czyste zło" podała odpowiedz.