Skocz do zawartości


Informacje o artykule

  • Dodany: 18.11.2013 - 19:53
  • Aktualizacja: 07.12.2013 - 18:02
  • Wyświetleń: 34107
  • Odnośnik do tematu na forum:
    http://www.paranormalne.pl/topic/36307-10-intrygujacych-obrazow/

    Podyskutuj o tym artykule na forum
 


* * * * *
0 Ocen

10 intrygujących obrazów

Napisane przez ufo1987 dnia 18.11.2013 - 19:53

10 intrygujących obrazów


Te niezwykłe obrazy zawierają w sobie ukryte kody, podwójne znaczenia, czasem nawet obelżywe gesty. Większość z nas nie jest w stanie ich wypatrzeć bez pomocy eksperta.


1. Mona Lisa


To nie w jej tajemniczym uśmiechu, ale w oczach kryje się niezwykła zagadka. Po powiększeniu naukowcy znaleźli maleńkie cyfry i litery – większość zgadza się, że LV oznacza inicjały autora, ale pozostałe są niejasne.

Dołączona grafika Dołączona grafika


2. Ostatnia wieczerza

Dwaj krzyżowcy i postać z dzieckiem, zapis nut czytany wspak, a nawet przepowiednia wielkiej powodzi w 4006 roku – to wszystko naukowcy (!) wyczytują z obrazu Leonarda da Vinci.


Dołączona grafika


3. Stworzenia Adama

Michał Anioł był nie tylko malarzem i rzeźbiarzem, ale także studentem anatomii. By może dlatego chmura, na której znajduje się Bóg, przypomina mózg.

Dołączona grafika


4. Inne malowidła z kaplicy Kaplicy Sykstyńskiej

Mózgo-podobne kształty pojawiają się również na innych malowidłach w Kaplicy Sykstyńskiej. Jako ciekawostkę można dodać, że Michał Anioł poza mózgiem w swoim dziele ukrył inne części anatomiczne tak np. nerki. Sam bowiem cierpiał na kamienie nerkowe.


Dołączona grafika


5. Madonna ze świętym Janem

W tle obrazu, po prawej stronie znajduje się dziwny obiekt latający, na który patrzy się mężczyzna pod klifem. Przedmiot wygląda jak jakiś statek kosmiczny raczej niż symbol boskiej obecności.


Dołączona grafika


6. Prorok Zachariasz

To nie ukryty kod, ale bardziej wyraz poglądów autora – Michała Anioła. Jeden z aniołów na obrazie wykonuje obelżywy gest figi, który znaczył mniej-więcej „p*** ” i jest on wymierzony w Zachariasza – papieża Juliusza II, z którym autor miał na pieńku.


Dołączona grafika


7. Dawid i Goliat

Na tym obrazie naukowcy doszukują się hebrajskiej litery gimel, która symbolizuje siłę. Zgodnie z tą teorią, cała Kaplica Sykstyńska została zbudowana na wzór świątyni w Jeruzalem.


Dołączona grafika


8. Holenderskie przysłowia

Na tym obrazie widnieją ilustracje do co najmniej 112 holenderskich powiedzeń, takich jak „duża ryba zjada małą rybę” czy „uzbrojony po zęby”.

Dołączona grafika


9. Kolacja w Emaus

Caravaggio mógł celowo namalować cień ryby w dolnej części obrazu w sposób przypominający tajny znak pierwszych chrześcijan.


Dołączona grafika


10. Młody Mozart

Młodzieniec na obrazie chowa lewą rękę w znajomym geście przypisywanym masonom.


Dołączona grafika


ŹRÓDŁO:
thecontroversialfiles

[złączenie]

Mona Lisa kryje cała masę zagadek i tajemnic. Jedne da się wyjaśnić naukowe, inne z kolei nie mają racjonalnego wytłumaczenia. Każdy wie jakim geniuszem był Leonardo i jak był wszechstronny. Myślę że jego działa jeszcze nie raz nas zaskoczą. Oczywiście na takich fotkach nie widać tego tak dokładnie jak na żywo.

Tajemnica uśmiechu Mona Lisy
Patrząc na Monę Lisę, czasem widzimy na jej twarzy delikatny uśmiech, a czasem wydaje nam się całkowicie poważna. Skąd ta rozbieżność? Luis Martinez Otero z Instytutu Neuronauk w Alicante rozpracowywał to zagadnienie z D. Pablosem. Jak łatwo się domyślić, nie oni pierwsi zajmowali się tajemnicą uśmiechu renesansowej patrycjuszki. W 2000 roku Margaret Livingstone z Harvardzkiej Szkoły Medycznej odkryła, że uśmiech kobiety jest bardziej wyrazisty w widzeniu obwodowym niż w okolicach dołka środkowego oka. Pięć lat później amerykański zespół uznał, że za to, czy widzimy uśmiech, czy nie, odpowiada losowy szum pojawiający się podczas przesyłania danych z siatkówki do kory wzrokowej. W ramach własnego eksperymentu Hiszpanie z różnych odległości pokazywali ochotnikom obraz o różnej wielkości. Stojąc daleko bądź patrząc na bardzo małą reprodukcję, badani mieli problem z dojrzeniem jakiegokolwiek wyrazu twarzy. Kiedy przysuwali się bądź oglądali większą wersję portretu, zaczynali widzieć uśmiech. Im większy obraz, tym większe prawdopodobieństwo zobaczenia uśmiechu. Sugeruje to, że komórki z centrum siatkówki przekazują informacje o uśmiechu równie dobrze, jak te z obwodu. Następnie zespół sprawdzał, jak światło wpływa na interpretację wizerunku Mony Lisy. Na określenie jasności obiektu w stosunku do tła wpływają dwa główne typy pól recepcyjnych komórek zwojowych siatkówki. W jednych środek pola recepcyjnego działa pobudzająco, a brzegi hamująco (to komórki ON/OFF, od ang. ON center/OFF surround); są one pobudzane tylko przez oświetlenie centrum. Dzięki nim możemy np. widzieć w nocy jasną gwiazdę. W drugich środek działa hamująco, a brzegi pobudzająco (to komórki typu OFF/ON, od ang. OFF center/ON surround); uaktywniają się, kiedy ich centrum jest ciemne. Dzięki nim udaje się nam np. odczytać wyrazy z wydruku. Innej grupie ochotników przez 30 sekund pokazywano białą bądź czarną tablicę, a następnie portret Mony Lisy. Badani z większym prawdopodobieństwem widzieli uśmiech, gdy najpierw pokazano im białą płaszczyznę. Taki zabieg może wyciszać komórki OFF/ON, przez co Martinez zaczął przypuszczać, że to komórki ON/OFF odpowiadają za oglądanie pogodnej twarzy patrycjuszki.

Zwierzęta w tle
Jak twierdzi Ron Piccirillo (37 l.) obok głowy "Mona Lisy" Leonardo da Vinci umieścił lwa, małpę i byka. Artysta twierdzi, że widzi też na obrazie węża i krokodyla po lewej stronie. Jak mówi odkrył tajemnicę Leonardo da Vinici po wielu miesiącach studiowania jego twórczości.Tylko po co mistrz umieścił zniekształcone głowy zwierząt na swoim płótnie? Tego wciąż nie wiadomo...

Dołączona grafika


Dołączona grafika Dołączona grafika

Dołączona grafika Dołączona grafika

Dołączona grafika Dołączona grafika


Pierwsza wersja obrazu
Mona Lisa z Isleworth, choć o jej istnieniu wiadomo od dawna, długo nie była pokazywana publiczności – po raz pierwszy obraz pokazano we wrześniu ubiegłego roku. Przez wiele lat uchodziła za genialną kopię "prawdziwej" Mony Lisy. Najpierw trzymana w szwajcarskim skarbcu, trafiła z czasem do jednego z domów w zachodniej Anglii, gdzie dostrzegł ją kolekcjoner Hugh Blaker, po czym zabrał do swojej posiadłości na przedmieściach Londynu, właśnie do Isleworth – stąd nazwa obrazu. Po śmierci Blakera dzieło trafiło do kolekcji Henry'ego Pulitzera. Początkowo nagromadziło się wokół obrazu wiele wątpliwości i spekulacji, zarówno co do autorstwa jak i czasu powstania dzieła. Podejrzewano, że może to być wcześniejsza wersja portretu Giocondy namalowana przez samego Leonarda, a część ekspertów była zdania, że jest to późniejsze dzieło jednego z uczniów słynnego mistrza, na którym autor odmłodził modelkę o dekadę. Najnowsze badania, których wyniki właśnie ogłoszono, wskazują jednak na autorstwo Leonarda, który najwyraźniej stworzył dwie wersje portretu tej samej modelki, wcześniejszą i późniejszą, w odstępie około 10 lat. Słynna Mona Lisa pokazywana w Muzeum w Luwrze, jak nietrudno się domyślić, jest wersją późniejszą. Badaniami nad drugim portretem zajmował się Stanley Feldman, historyk sztuki i członek szwajcarskiej Fundacji Mony Lisy (Mona Lisa Fundation). Zwrócił się on po pomoc do włoskiego specjalisty od twórczości Leonarda da Vinc. Alfonsa Rubiniego, który zasłynął m.in. badaniem geometrii Człowieka witruwiańskiego. Miał on zanalizować portret Giocondy i orzec, czy wykonano go według geometrii charakterystycznej dla artysty. Rubinio potwierdził, że obraz jest dziełem Leonarda.

Dołączona grafika


Jednocześnie Instytut Technologii w Zurichu zastosował do badania portretu testy węglowe, pozwalające na bardzo precyzyjne datowanie. Ustalono, że niemal na pewno obraz powstał w XV wieku, co wykluczyło spekulacje, jakoby była to dużo późniejsza kopia z końca wieku XVI. Dodatkowym dowodem jest analiza pociągnięć pędzla, której wyniki również wskazują na to, że oba obrazy zostały stworzone przez tego samego artystę. Z kolei w styczniu 2012 roku muzeum Prado w Madrycie (Hiszpania) ogłosiło, że posiada niemal w pełni odrestaurowaną kopię obrazu, w tym wypadku już prawdopodobnie namalowaną przez ucznia Leonarda da Vinci pod okiem samego mistrza, w tym samym czasie gdy tworzył on Monę Lisę. Kopia daje dobry ogląd tego, jak mógł wyglądać oryginalny obraz w tamtych czasach, ponieważ przez wieki, werniks, którym jest pokryty oryginalny obraz, zżółkł i popękał ze starości.

Dołączona grafika


Tło obrazu, a jego miejscowość

Włoska historyk sztuki Carla Glori przekonuje, iż udało jej się zlokalizować miejsce, które stanowi tło dla najważniejszego obrazu Leonarda da Vinci - Mona Lisa - informuje serwis telegraph.co.uk. Carla Glori uważa, że trzy mosty łukowe, który pojawiają się za lewym ramieniem kobiety z tajemniczym uśmiechem znajdują się w Bobbio, wsi, która leży w górach Piacenza w północnych Włoszech. Jej teoria opiera się na niedawnym odkryciu innego historyka sztuki, Silvano Vinceti, który dowodzi, iż w przęśle kamiennego mostu ukryte są cyfry: siedem i dwa. Glori uważa, że cyfry są nawiązaniem do 1472 roku, w którym w wyniku dużej powodzi most, zwany Ponte Gobbo lub Ponte Vecchio (Stary Most), został zniszczony. - Leonardo namalował cyfry siedem i dwa pod mostem, aby w przyszłości możliwa była jego identyfikacja - powiedziała Glori, która swoje rewelacje zawarła w nowej książce pt. "The Leonardo Enigma".

Symbole w oczach
- Gołym okiem symbole są niewidoczne, ale za pomocą szkła powiększającego z łatwością można je dostrzec - powiedział Silvano Vinceti, przewodniczący włoskiego komitetu ds. dziedzictwa narodowego. - W prawej źrenicy wydają się być dwie litery: L i V, które zapewne wskazują inicjały autora dzieła - Leonarda da Vinci. W lewym oku znajdują się jakieś symbole, ale bardzo trudno je określić - mówił. Badacz podkreślił, że trzeba pamiętać, iż obraz ma już 500 lat i nie jest już tak ostry i wyraźny, jak wtedy, gdy był malowany. - Da Vinci przykładał szczególną uwagę do tego dzieła i wiemy, że w kilku ostatnich latach swojego życia zabierał obraz wszędzie ze sobą. Wiemy także, że da Vinci używał symboli w swoich pracach, by przekazywać jakieś komunikaty. Kto wie, może są to miłosne wyznania skierowane do osoby, której wizerunek jest na jego dziele - mówił.

Dołączona grafika


Ponadto naukowcy są na tropie rozwikłania tożsamości Mona Lisy.

[złączenie]

Bardzo mnie zaintrygowałeś tym obrazem Ostatniej Wieczerzy. Ja tylko wiedziałem o tym że Jezus i Maria Magdalena tworzą ze sobą literę M. Skąd informacja o tej przepowiedni i nutach ? gdzie to znalazłeś ?

Leonardo da Vinci był wspaniałym malarzem jak również geniuszem naukowym, postacią której nie da się wymazać z kart historii. W swoich dziełach uwielbiał dodawać różne zagadki, haczyki i niejasne aspekty co spowodowało, że wiele z nich przez setki lat nadal nie zostały odkryte. Leonardo był perfekcjonistą zaś jego prace nacechowane były starannością i najwyższą precyzją. Obraz Leonarda Da Vinci "Ostatnia Wieczerza" skrywa w sobie wiele tajemnic. Badacze odkryli, że po nałożeniu na niego jego lustrzanego odbicia pojawiają się dwie dodatkowe postaci. Jedna przypomina rycerza zakonu Templariuszy, niektórzy jednak twierdzą, że to postać samego Leonarda, na co wskazuje podobieństwo. Druga postać zdaje się na ręku trzymać dziecko. Przed Jezusem natomiast wyrasta kielich, którego normalnie nie widać. Po prawicy Chrystusa zasiada młodzieniec, przypominający wyglądem kobietę, dlatego powstała teoria, że jest to Maria Magdalena. Kiedy przyjrzymy się uważnie, jej postać i postać Jezusa tworzą literę V, która uważana jest za symbol kobiecości.

Przepowiednia o powodzi

Brytyjski dziennik "The Times" poinformował o nowym odkryciu związanym ze słynnym dziełem „boskiego Leonardo”. Otóż doniósł on, że pewna Włoszka pracująca w watykańskim archiwum dokonała niezwykłego odkrycia – rozszyfrowała kolejną zagadkę Leonarda da Vinci i ustaliła przewidywaną przez niego datę końca świata. Miałoby to nastąpić 1 listopada, a więc w Dzień Wszystkich Świętych 4006 r. Właśnie tę informację miał zakodować Leonardo w słynnej "Ostatniej wieczerzy". Sabrina Sforza Galitzia, bo tak się nazywa badaczka, której nazwisko już obiegło cały świat, zanim rozszyfrowała rebus znajdujący się w dziele Leonarda, przestudiowała różne przepowiednie zawarte w jego rękopisach, do których miała dostęp już wcześniej na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles. Dzięki tym danym ustaliła, że wielki mistrz renesansu przewidywał, iż nasz świat obróci się w perzynę w wyniku straszliwego potopu. Tragedia zacznie się dokładnie w pierwszy dzień wiosny, czyli 21 marca 4006 r., a zakończy właśnie 1 listopada. Informacja w "Timesie" nie zawiera wielu danych na temat sposobu zakodowania daty ani metody rozszyfrowania zagadki. Podano jedynie, że Sabrina Sforza Galitzia dokonała odkrycia, badając nie sam obraz przedstawiający Chrystusa i jego uczniów, ale przestrzeń tzw. lunety, czyli elementu sklepienia kolebkowego znajdującego się nad oknem umieszczonym za plecami Chrystusa w środkowej części malowidła. Badaczka przekonuje, że w miejscu tym ukryta jest matematyczno-astrologiczna zagadka. Owa luneta to trzy półksiężyce zawierające trzy herby rodziny Sforzów, Ludwika księcia Mediolanu, Beatrice d'Este oraz ich dwóch synów – księcia Pawii i księcia Bari. Ten fragment wielkiego fresku nieodnoszący się bezpośrednio do biblijnej sceny Ostatniej Wieczerzy był przez wiele lat niezauważany i prawdopodobnie później zamalowany, a światło dzienne ujrzał dopiero w 1854 r. Pomimo że ta część malowidła jest w równie złym stanie co reszta, widać, iż pod herbami znajdują się różne litery. Z doniesień "Timesa" dowiadujemy się, że Sabrina Sforza Galitzia, być może potomkini owych średniowiecznych Sforzów, już od dawna szuka tajemnych treści w dziełach Leonarda da Vinci. Dopatruje się na obrazach ukrytych znaków zodiaku. Twierdzi też, że artysta używał 24 liter alfabetu łacińskiego jako symboli godzin. Każda litera odpowiada kolejnej godzinie. W ubiegłym roku ukazała się w Watykanie jej praca poświęcona badaniom nad "Ostatnią wieczerzą" Leonarda. Zdaniem Sabriny Sforzy Galitzii, Leonardo da Vinci widział historię ludzkości jako "sumę wszystkich rzeczy, drogę do ostatecznego rozliczenia", podobnie jak św. Jan w swojej "Apokalipsie", a także Platon i Arystoteles. Da Vinci był człowiekiem wierzącym, ale podążał też drogą wyznaczaną przez ówczesną naukę. W tych czasach mogło się to okazać niebezpieczne, więc w obawie przed atakami ukrył swój przekaz w rebusie – zacytował watykańską badaczkę włoski dziennik "La Repubblica".

Nuty
W tym niezwykle intrygującym obrazie podobno znajduje się jeszcze inna tajemnica. A mianowicie zapis nutowy ukryty w nim przez Leonarda. Giovanni Maria Pala jest przekonany, że w słynnym obrazie ukryty jest utwór muzyczny. 45-letni muzyk z Włoch zaczął studiować obraz Leonarda w 2003, po tym, jak usłyszał w telewizji, iż "Ostatnia wieczerza" może zawierać ukryty kod - muzykę. I rzeczywiście - Pala znalazł to, czego szukał. Jak udało mu się odkryć muzyczną wiadomość? W dużym uproszczeniu: Pala namalował muzyczną pięciolinię na kopii obrazy. Dłonie apostołów o kawałki bochenka chleba potraktował jako dźwięki. W celu zagrania melodii, należy odczytywać nuty od prawej strony, gdyż Da Vinci pisał od strony prawej do lewej.
Włoch dokładnie opisuje to w swojej książce pt. "Ukryta muzyka". Rzekomy utwór geniusza to 40-sekundowy "Hymn do Boga? Czy teoria Pali jest prawdziwa? Nie wiemy. Jak tłumaczył Alessandro Vezzosi - znawca twórczości Leonarda Da Vinci - zawsze istnieje ryzyko zobaczenia czegoś, czego nie ma. Velozzi zaznaczył jednak, iż autor "Ostatniej wieczerzy" nie zajmował się jedynie malarstwem. Da Vinci był także: rzeźbiarzem, wynalazcą i muzykiem. Wśród jego dzieł znaleźć można zagadki muzyczne pisane zawsze - tak jak ukryty kod na obrazie - od prawej do lewej strony. Wiele osób wierzy, że Da Vinci intencjionalnie ukrył "Hymn do Boga".

Dołączona grafika


Dołączona grafika



http://www.youtube.com/watch?v=jVm7_Om1hY8

  • 0