Skocz do zawartości


Informacje o artykule

  • Dodany: 14.11.2013 - 17:00
  • Aktualizacja: 18.11.2013 - 18:42
  • Wyświetleń: 4843
  • Odnośnik do tematu na forum:
    http://www.paranormalne.pl/topic/36296-zamachy-na-hitlera/

    Podyskutuj o tym artykule na forum
 


* * * * *
1 Ocen

Zamachy na Hitlera

Napisane przez ufo1987 dnia 14.11.2013 - 17:00

Zamachy na Hitlera


Wszystkich zamachów na Adolfa Hitlera było przeszło czterdzieści. Żaden się jednak nie powiódł. Próbowali go zabić zamachowcy z krajów okupowanych, spiskowcy wywodzący się spośród niemieckich oficerów, a także wywiady obcych państw. Wszystkie próby były bezskuteczne.

Dołączona grafika


Hitler uważał, że najlepszym sposobem zapewnienia sobie bezpieczeństwa jest nieregularny tryb życia. Dlatego podróżował w chaotyczny i zaskakujący sposób. Bez uprzedzenia zmieniał trasy podróży i środki transportu. Od objęcia stanowiska kanclerza zwykle poruszał się sześcioosobowym kabrioletem Mercedes-Benz 770 (Großer Mercedes) lub trzyosiowym, terenowym Mercedesem G4 (Mercedes-Benz W31). Hitler wybrał potężnego, terenowego Mercedesa G4 w kolorze feldgrau, aby potwierdzić swoje związki z armią. Gdy Hitler został kanclerzem (styczeń 1933), mógł korzystać ze specjalnego pociągu. Republika Weimarska posiadała tabor kolejowy przeznaczony dla głów państw i dygnitarzy. Hitler szybko dostrzegł potencjał pociągu, który mógł stać się kwaterą na kołach. Został zbudowany specjalnie opancerzony i uzbrojony pociąg Führersonderzug, wyposażony w najnowsze środki łączności. Zwykle pociąg składał się z czternastu wagonów i nie jeździł samotnie. Poprzedzał go pociąg zwany małą Azją, a z tyłu jechał pociąg o kryptonimie Azja, które przewoziły żołnierzy i ich wyposażenie.

Sześcioosobowy kabriolet Mercedes-Benz 770 Hitlera

Dołączona grafika




Pora na najsłynniejsze zamachy na wodza III Rzeszy



5 pażdziernik 1939 rok - Warszwa


27 września 1939 Warszawa skapitulowała. Mieszkańcy w przygnębieniu oczekiwali wejścia Niemców do miasta. Od 1 października następowało ono sukcesywnie zaś 5 października okupanci zamknęli ruch w śródmieściu. Na ulicach pojawiły się flagi ze swastyką i setki policyjnych patroli. Na dachach najwyższych budynków ustawiono karabiny maszynowe zaś mieszkańcom pod groźbą śmierci zakazano otwierania okien i opuszczania mieszkań i budynków. Co było przyczyną takiego zachowania Niemców? Otóż tego dnia na Okęciu wylądował Hitler, by na Alejach Ujazdowskich przyjąć defiladę zwycięstwa.
Po defiladzie kanclerz III Rzeszy wybrał się na objazd zdobytego miasta. Jechał Alejami Ujazdowskimi, Nowym Światem kończąc na placu Marszałka Piłsudzkiego. Szczególnie ważny jest odcinek Nowego Świata tuż obok Banku Gospodarstwa Krajowego. Otóż tego samego dnia tj. 5 października służby porządkowe znalazły tam 500 kg trotylu, ukrytego w wykopie który był przykryty deskami. Ładunek był uzbrojony. Druty biegły pod jezdnią do ruin budynku kolejowego. Po wojnie w miejscu tym stanął budynek KC PZPR. Nasuwa się pytanie: czy to przypadek, czy też celowa akcja? Dokumenty jednoznacznie wskazują na tą drugą opcję. Zorganizowanie zamachu na Hitlera zlecono prawdopodobnie mjr. Niepokólczyckiemu (pseudonim „Franek”, „Teodor”). Wspominają o tym gen. Karaszewicz–Tokarzewski (pierwszy dowódca polskiego państwa podziemnego) oraz mjr. Karasiówna (szefowa łączności Służby Zwycięstwu Polski). Jednak sam zainteresowany – mjr. Niepokólczycki kategorycznie temu zaprzeczał (zmarł 1974r.) i udowodnił że w tych dniach nie było go w stolicy.
Relacja por. Dominika Żelazko wyjaśnia przebieg przygotowań do zamachu. Uznany za dezertera (w ogniu walk wraz z kilkunastoma ludźmi znalazł się poza oddziałem) oczekiwał na sąd wojenny oraz karę. Kilka dni przed kapitulacją Warszawy mjr Niepokólczycki dał mu propozycję nie do odrzucenia. Albo kara za winy albo wykonanie samobójczej misji. Otóż 25 września w dniu w którym nie ustawał od świtu ostrzał artyleryjski stolicy musiał kierować transportem wozów konnych wyładowanych trotylem. Szlak wiódł ulicami Miodową, Krakowskim Przedmieściem i Nowym Światem. Zadanie wykonał i ładunek przekazał por. Unterbergerowi. Jednak w dalszych pracach udziału już nie brał. Wiedział tylko o dwóch miejscach podłożenia ładunku: obok politechniki na wysokości ul. Lwowskiej oraz rogu Nowego Świata i Alei Jerozolimskich. Uczynili to por. Unterberger i kpt. Brudnicki. Sygnałem do rozpoczęci akcji miał być strzał z pistoletu jednego z obserwatorów ukrytego na szczycie ruin domu Dyrekcji Kolei. Dlaczego zamach się nie udał, ba nie podjęto nawet próby odpalenia ładunków? Mjr. Niepokólczycki składając wyjaśnienia podczas październikowej odprawy Służby Zwycięstwu Polski tłumaczył, że ładunki zostały założone i uzbrojone ale Hitler pojechał inną trasą.
Według innych do zamachu nie doszło bo: nie udało się przygotować instalacji umożliwiającej odpalenie, obserwator nie zorientował się kto, przyjmuje defiladę, mjr. Niepokólczycki nie dotarł tego ranka na miejsce, gdyż Niemcy zamknęli ulicę. Brak jednoznacznych odpowiedzi. Mjr. Franciszek Niepokólczycki, jedna z najwspanialszych postaci Polski Walczącej mógł zmienić losy świata. Otrzymał on rozkaz od Polski Podziemnej przygotować zamach na Hitlera. Lecz gdy doszło do jego realizacji zdecydował się wyjechać z Warszawy uniemożliwiając przeprowadzenie akcji. Dlaczego tak uczynił? Pozostanie już zapewne tajemnicą.

Przejazd Hitlera ulicami Warszawy

Dołączona grafika



8 listopad 1939 rok - Monachium


Adolf Hitler uwielbiał wielkie uroczystości. Marsze, manifestacje, parady, spotkania z towarzyszami broni – to imprezy w których z lubością uczestniczył. Zawsze starał się znaleźć czas (mimo nawału obowiązków) by swoimi demagogicznymi przemówieniami uszczęśliwiać naród niemiecki. A trzeba przyznać, że w początkowym stadium panowania dyktatora ludzie chętnie go słuchali. Uwielbienie graniczące z histerią dodawało sił wodzowi III Rzeszy. Jak co roku 8 listopada 1939r. wódz pojawił się w Monachium w Piwnicy Mieszczańskiej by uczcić poległych towarzyszy. Była to kolejna rocznica nieudanego Puczu monachijskiego z 1923r.
Około 20:00 Hitler rozpoczął przemówienie. Po godzinie dyktator opuścił lokal. Chociaż sala wrzała i euforia zgromadzonych sięgnęła zenitu, wódz skrócił swoje spotkanie o pół godziny. A miał w zwyczaju dłużej biesiadować w Piwnicy Mieszczańskiej. W związku z planowanym konfliktem z Francją i Wielką Brytanią musiał szybciej wrócić do Berlina. I to ocaliło mu życie. O godzinie 21:20 cały budynek piwnicy zatrząsł się od wybuchu bomby. Filar przy którym chwilę wcześniej przemawiał Hitler zawalił się pociągając za sobą sufit sali biesiadnej. Zginęło 8 osób, 60 zostało rannych.
W tym samym czasie w innej części Niemiec na granicy niemiecko – szwajcarskiej w okolicy Jeziora Bodeńskiego doszło do dziwnego zatrzymania przez straż graniczną pewnej osoby. Był nią stolarz Johann Georg Elser. Dziwnego, gdyż to co znaleźli w jego bagażu wprawiło w osłupienie wszystkich: plany i materiały dotyczące bomb oraz zdjęcie, pocztówkę Piwnicy Mieszczańskiej z odręcznymi wskazówkami na temat detali konstrukcji budowlanej lokalu. Chwilę wcześniej strażnicy słyszeli o zamachu w radiu. Tak oto przypadkowo został aresztowany zamachowiec. Zastanawiający jest fakt, że Elser nie zniszczył dowodów i taszczył je ze sobą. W jakim celu i po co? Przecież były one dowodem winy. Gestapo w Monachium a potem Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy w Berlinie rozpoczęło śledztwo. Nikt nie wierzył że zamachowiec działał sam. Zaczęto szukać wspólników.
Zbieg okoliczności sprawił że w tym samym czasie w nocy z 8/9 listopada 1939r. odział SS uprowadził dwóch brytyjskich oficerów (w miejscowości Venlo w Holandii). Byli oni pracownikami brytyjskiego wywiadu. Nasuwało się podejrzenie że to oni są mocodawcami Elsera. Czyżby za zamachem stał wywiad brytyjski? Nigdy jednak nie znaleziono dowodów które potwierdziły by te przypuszczenia. Drugim wątkiem rozważanym podczas śledztwa był współudział organizacji Czarny Front. Jednak i ta hipoteza nie znalazła potwierdzenia w faktach. A wiec kto pomagał Johannowi? Przez miesiąc (przed wybuchem) Elser przygotowywał się w Piwnicy Mieszczańskiej do zamachu. W godzinach nocnych (gdy lokal był już zamknięty) drążył dziurę w głównej kolumnie lokalu. Umieścił tam bombę zegarową . Wszystkie te czynności nie wzbudziły podejrzeń właścicieli lokalu. W sposób profesjonalny, pozostawiał po sobie porządek i tak zamaskował ładunek wybuchowy, że dla nie wprawionego oka, brak było śladów ingerencji osób trzecich. Czy możliwe, by to wszystko uczynił w pojedynkę?
Nie wierzył w to również Heinrich Himmler który nadzorował śledztwo. Tortury, którym poddano zamachowca, nie przyniosły jednak odpowiedzi. Sprawa wspólników Johanna Georga Elsera pozostała tajemnicą. Sam zamachowiec został zgładzony 9 kwietnia 1945r. Wcześniej jednak dane mu było poznać gehennę obozów koncentracyjnych w Sachsenhausen i Dachau. Kim był Elser? Zagorzałym antynazistą, szaleńcem, współpracownikiem brytyjskiego wywiadu a może współpracował z Czarnym Frontem (konkurencyjny do NSDAP Związek Rewolucyjnych Narodowych Socjalistów założony w 1930r. przez Otto Strassera)? Jakim cudem stolarz skonstruował bombę zegarową? Przecież nie uczą tego w szkole. Profesjonalista (sposób założenia ładunku wybuchowego i w końcu sama bomba) czy też amator (dowody które miał przy sobie, zamiast je zniszczyć).
Na niektóre pytania odpowiedzi są znane. Przeglądając życiorys Elsera łatwo zauważyć jego komunistyczne poglądy. Od chwili rozpoczęcia pracy zawodowej należał do związków zawodowych. W późniejszym okresie wstąpił do bojówki partii komunistycznej, ale brak dowodów by aktywnie uczestniczył w jej działaniach. A więc powód zamachu – nienawiść do nazistów (odmawiał pozdrowienia „Heil Hitler", nie brał udziału w zbiorowym słuchaniu radiowych przemówień wodza-tak powszechnym w tamtych czasach). Mając komunistyczne poglądy był jednocześnie pobożnym luteraninem. Cóż znane były poglądy nazistów na temat religii. Zatem kolejny powód. Następna kwestia to materiały wybuchowe. Miał je z kamieniołomów. Na początku roku 1939 pracował w fabryce amunicji. Zdobył tam elementarną wiedzę o materiałach wybuchowych. Przez krótki okres czasu pracował też w fabryce zegarów w Konstancji.
A więc wszystko zaczyna się układać w logiczną całość. Powody już znamy, sposób i metodę skonstruowania bomby też. Pozostaje tylko miejsce i czas. Jak już wspominałem wcześniej, pewne przyzwyczajenia Hitlera były niezmienne od lat. Elser wybrał 8 listopada w Piwnicy Mieszczańskiej- coroczne spotkanie wodza III Rzeszy z towarzyszami broni. Od sierpnia 1939, gdy zamieszkał w Monachium, zamachowiec był częstym bywalcem interesującej go piwiarni. Zdobył w ten sposób zaufanie personelu. Wypytując kelnerki uzyskał niezbędne informacje na temat zachowań Hitlera podczas spotkania w rocznicę puczu. Gdy zbliżała się pora zamknięcia lokalu, chował się w pomieszczeniu sprzątaczek. A co robił w nocy to już wszyscy wiemy.
Reasumując, Elser przygotowywał się do zamachu już od samego początku panowania Hitlera. Działał sam. Metodycznie i konsekwentnie dążył do celu. Upartość godna podziwu.

Piwnica Mieszczańska po zamachu

Dołączona grafika

Georg Elser

Dołączona grafika


8-9 czerwca 1942 roku - Czarna Woda

Niezidentyfikowana polska grupa dywersyjna przygotowywała się do wysadzenia pociągu na linii kolejowej między Schwartzwasser a Freidorf w południowej Polsce. Była to najprawdopodobniej linia biegnąca przez Czarną Wodę w Borach Stobrawskich na północ od Opola. Tereny te należały wówczas do III Rzeszy a wiec nie były tak skrupulatnie pilnowane jak w Generalnym Gubernatorstwie. Polskiej grupie udało się założyć kilkunasto kilogramowy ładunek wybuchowy. Minę podłożono niecałe pół godziny przed przyjazdem pociągu. A nie był to zwykły transport. Jechał nim osobiście sam Adolf Hitler na wschód na inspekcję dywizji zwycięskiego Wehrmachtu.
Niestety kolejny zamach nie powiódł się. Z nieznanych przyczyn pociąg specjalny zatrzymał się w nocy i puszczono przed nim transport wojskowy, który uruchomił zapalnik i wyleciał w powietrze. Uzbrojeni w pistolety i granaty polscy dywersanci zaatakowali Niemców. W wyniku akcji zginęło ich podobno 430, a ruch na tym odcinku został przerwany na kilka dni. Nieznana akcja polskiego podziemia stawia wiele znaków zapytania. Kim byli dywersanci i kto zaplanował zamach na Hitlera? Gdyż czający się w lesie dywersanci wiedzieli dokładnie kto jest celem ich akcji. W takim razie skąd mieli ściśle tajne informacje o podróży? Odpowiedź częściowo jest znana. Stała za tym SOE (Special Operations Executive) powołana w listopadzie 1940 roku przez Winstona Churchilla. Wykonawcą zaś tej akcji byli „Muszkieterowie„ podziemna organizacja współpracująca z Londynem, Watykanem i placówkami SIS na Bliskim Wschodzie. Była ona niezależna i nie podporządkowana kierownictwu Związku Walki Zbrojnej a potem Armii Krajowej.

Hitler w swoim pociągu - "Amerika"

Dołączona grafika


13 marca 1943 rok - Smoleńsk


Oficerowie, którzy na początku wojny uwielbiali fuhrera, kiedy armia niemiecka zaczęła ponosić klęski na frontach, odwrócili się od niego i postanowili go zgładzić. Wśród spiskowców kluczową postacią był Henning von Tresckow. On i kilku zaufanych ludzi już od końca 1942 roku rozważało zabicie Hitlera. Wśród spiskowców był też von Schlabrendorff. Popierał ich generał Olbricht oraz oficerowie Abwehry, major Oster i sam admirał Canaris. Von Tresckow przebywający w kwaterze głównej Grupy Armii „Środek” pod Smoleńskiem próbował zwabić tutaj fuhrera twierdząc, że powinien on sam wyrobić sobie pogląd na sytuację na froncie wschodnim, przybywając właśnie do Smoleńska. Dyktator niechętnie jednak wyjeżdżał na front. Jednak niespodziewanie dla wszystkich, Hitler zapowiedział swoją wizytę w Smoleńsku na 13 marca 1943 roku. Tresckow i jego ludzie uzgodnili, że zastrzelą go w kasynie podczas obiadu. Strzały z pistoletów, z najbliższej odległości miało oddać do fuhrera kilka osób. Zamachowcy mieli wedrzeć się do sali jadalnej i otworzyć ogień. Oprócz Hitlera zginęli by wówczas zapewne i inni oficerowie. To spowodowało rozterki i wahania u Tresckowa. Zaczęto szukać innego sposobu zgładzenia dyktatora.
Postanowiono użyć bomby z zapalnikiem czasowym i upozorować nieszczęśliwy wypadek samolotu, którym podróżował fuhrer. Do zamachu użyto angielskiego ładunku wybuchowego tzw. „clam mine” (800-gramowa bomba wypełniona plastikiem). Ładunek ten miał tylko jeden mankament. Czas zapłonu był uzależniony od temperatury otoczenia. Najlepiej było, gdy wynosiła ona około 20 stopni Celsjusza. Kiedy temperatura spadała, czas zapłonu wydłużał się, a przy temperaturach ujemnych, wybuch w ogóle nie następował. Tresckow i Schlabrendorff użyli dwóch ładunków z zapalnikiem kwasowym. Eksplozja miała nastąpić po 30 minutach od startu samolotu. Całość zapakowali w szary papier tak, aby pakunek wyglądał na dwie butelki koniaku. Tresckow poprosił jednego z oficerów towarzyszących Hitlerowi o dostarczenie tej „przesyłki” znajomemu w Berlinie. Oficer zgodził się i zabrał ją do samolotu, którym razem z fuhrerem wracał do Berlina. Wyglądało na to, że plan się powiedzie. Eksplozja miała rozerwać samolot w powietrzu i nikt nigdy nie dowiedziałby się, że była to bomba. Uznano by co najwyżej, że samolot został zestrzelony. Niestety wiadomość, że samolot spadł, nie nadeszła. Spiskowcy musieli natomiast dotrzeć do Berlina przed paczką z „koniakiem”, aby nie dostała się ona w ręce adresata. Udało się to, po telefonie Tresckowa do „pechowego” oficera-kuriera, który zabrał ze sobą paczkę. Tresckow wytłumaczył mu, że zaszła pomyłka i po paczkę do Berlina wysłał Schlabrendorffa, który tym razem wiózł już ze sobą prawdziwy koniak. Podmiana udała się i spiskowcy „nie wpadli”. Bomba nie wybuchła, gdyż w luku bagażowym samolotu było za zimno. Złośliwość przedmiotów martwych...

Henning von Tresckow
Dołączona grafika

Focke-Wulf Fw 200 - samolot Hitlera
Dołączona grafika



21 marca 1943 rok - Berlin


Tydzień później nadarzyła się kolejna okazja zlikwidowania Hitlera. 21 marca 1943 roku fuhrer miał zwiedzić w berlińskim Arsenale, wystawę zdobycznej broni radzieckiej (okazją był Dzień Pamięci Bohaterów). W pobliżu dyktatora miał się znaleźć jeden z zamachowców – von Gersdorff. Oficer ten miał mieć przy sobie ładunek wybuchowy. Musiał go tylko zdetonować i wysadzić się w powietrze razem z Hitlerem i jego świtą. Gersdorff zgodził się na ten plan. Przybył do Berlina razem z generałem Modelem. Na miejscu dowiedział się jednak, że krąg uczestników uroczystości został ograniczony i nie przewidziano dla niego miejsca w pobliżu Hitlera. Na szczęście, pod wpływem perswazji generała Modela, który o zamachu nic nie wiedział, decyzję tę zmieniono.
Bomby nie można było ukryć w budynku, trzeba było mieć ją przy sobie i w odpowiednim momencie zdetonować. Zapalnik jakim dysponował Gersdorff działał z 10-minutową zwłoką. Potrzeba było kilkanaście minut, aby uaktywnić materiał wybuchowy. W dniu zamachu nie wszystko potoczyło się zgodnie z planem. Kiedy Hitler zbliżył się do Gersdorffa, ten zdążył uruchomić tylko jeden zapalnik bomby znajdującej się w lewej kieszeni płaszcza. Nie zrobił tego z drugim zapalnikiem. Liczył, że wybuch i tak spowoduje eksplozję obu ładunków. W ciągu następnych dwudziestu minut musiał pozostać w najbliższym otoczeniu fuhrera. Ten spieszył się jednak bardzo i po kilku minutach pobytu w sali wystawowej w Arsenale (nie był zainteresowany zdobyczną bronią radziecką) wyszedł z budynku. Gersdorff został w Arsenale z uzbrojonym ładunkiem wybuchowym w płaszczu. W ostatniej minucie udało mu się jednak bombę rozbroić. Kolejna próba zamachu na Hitlera nie powiodła się. Nigdy nie udało się wyjaśnić, dlaczego Hitler tak szybko opuścił wystawę. Jego pośpiech zaskoczył całe otoczenie, nawet towarzyszącego mu Goeringa. Być może, zbrodniarz instynktownie wyczuwał zagrożenie? A może „przejrzał” Gersdorffa?

Rudolph-Christoph Freiherr von Gersdorff
Dołączona grafika

Hitler przemawia w czasie Dnia Pamięci Bohaterów, berliński Stary ArsenałDołączona grafika



20 lipca 1944 roku - Wilczy Szaniec - Gierłoż koło Kętrzyna

1 lipca 1944 Stauffenberg otrzymał nominację na pułkownika. Tym samym został szefem sztabu dowódcy wojsk zapasowych. Stanowisko to otwierało dojście spiskowcom do najbliższego otoczenia Hitlera. Otóż od chwili nominacji Stauffenberg brał udział w odprawach w kwaterze głównej. Stowarzyszeniu udało się w końcu zbliżyć do wodza. Stauffenberg postanowił więc sam zlikwidować dyktatora. Ale udany zamach nie oznaczał końca działalności Kreisauer Kreis. Pragnęli szybko dokonać puczu wojskowego i przejąć władzę w Niemczech. Wykorzystać oni chcieli plan „Walkiria” . Pierwotne i właściwe jego przeznaczenie zaakceptował sam Hitler. Otóż plan ten przewidywał użycie wojsk zapasowych do stłumienia ewentualnego buntu pracowników przymusowych, jeńców wojennych i więźniów politycznych. Spiskowcy jednak chcieli w inny sposób wykorzystać armię zapasową - dokonać przewrotu wojskowego. Sygnałem do rozpoczęcia miała być śmierć Fuhrera. Stauffenberg trzykrotnie usiłował dokonać zamachu przed 20 lipca 1944r. I tak, najpierw 6 i 11 lipca podczas narad w Obersalzbergu.
W pierwszym przypadku z nieustalonych przyczyn podczas rozmowy z Hitlerem nie dokonał detonacji bomby w drugim zaś narada trwała zbyt krótko. Następnie 15 lipca nie dokonał zamachu gdyż nie było na naradzie w Wilczym Szańcu Himmlera. (Stauffenberg chciał jednocześnie zlikwidować wszystkich najważniejszych przywódców III Rzeszy). Ostatecznym terminem został więc 20 lipca.
Tego dnia miał odbyć się kolejna narada w Wilczym Szańcu. Uczestniczyć miał w niej również Stauffenberg. Jego referat przed Hitlerem miał dotyczyć kwestii wykorzystania wojsk zapasowych na froncie wschodnim. Stauffenberg przybył do kwatery głównej około godz. 10 rano. Po śniadaniu i wizycie u Keitla (tam wraz z Haeftenem przygotował bombę i umieścił ją w teczce – pierwotnie miały być dwa ładunki, ale spiskowcom zabrakło czasu, gdyż Hitler przesunął naradę z 13:00 na 12:30) zamachowiec udał się do baraku narad. Konferencja z udziałem Hitlera już trwała. Pomieszczenie w którym przebywali uczestnicy narady miało około 50m2. Na środku stał ogromny dębowy stół wsparty na dwóch masywnych nogach. Na blacie tego stołu leżały stosy map sztabowych. Tego dnia był panował ogromny upał. Wszystkie okna sali były otwarte. Heusinger omawiał sytuację na froncie wschodnim. Nie miał jednak dobrych wiadomości dla Hitlera. Pasmo porażek i ogromnych strat wprawiło wodza w kiepski humor.
Po przybyciu na miejsce, Stauffenberg zaczął się przepychać w stronę Hitlera. Musiał jak najbliżej podejść do wodza i położyć teczkę z bombą tak, by nikomu nie przeszkadzała. Aktówka z ładunkiem wybuchowym została umieszczona z prawej strony Hitlera obok prawej nogi stołu. Prawdopodobnie jeden z uczestników narady nieświadomie przesunął ją głębiej pod stół. Heusinger dalej omawiał sytuację frontową. Hitler stał zadumany i głęboko się pochylał nad stołem studiując rozłożone mapy. Stauffenberg szybko opuścił salę narad (pod pretekstem zatelefonowania do Berlina). Nagle nastąpiła potężna eksplozja. Przez otwarte okna sali wydobywały się gęste chmury dymu. Zapanował ogromny harmider przeplatany jękami rannych ludzi. SS- mani ze straży przybocznej wodza w drzwiach do budynku zauważyli dwie osmalone postacie. Byli nimi Hitler i Keitel. Wzajemnie się podpierając podążali w kierunku bunkra Fuhrera.
Tymczasem Stauffenberg szybko udał się do samolotu i odleciał do Berlina. Nie minęło 30 minut od wybuchu, a w Wilczym Szańcu pojawił się Himmler. Natychmiast rozpoczął śledztwo. W wyniku zeznań telefonisty który oświadczył że widział jak Stauffenberg na kilka chwil przed wybuchem opuścił salę narad i odjechał samochodem znaleziono zamachowca. Hitler darł się w niebogłosy: „Stauffenberg jest sprawcą zamachu! Natychmiast aresztować!”. Minęło 120 minut od wybuchu gdy Fuhrer zadzwonił do Goebbelsa w Berlinie. To co usłyszał zwaliło go z nóg. Dzielnica rządowa był otoczona przez rebeliantów. Goebbels poinformował Hitlera, że w jego pokoju jest major Remer (dowodził pułkiem który otoczył ministerstwa) i twierdzi że wódz III Rzeszy został zamordowany. Hitler szybko wyjaśnił Remerowi że zamach się nie udał. Kazał mu wraz z wojskiem otaczającym dzielnicę rządową ruszyć na Bendlerstrase (znajdował się tam sztab armii zapasowej).
Stauffenberg po przybyciu do Berlina zakomunikował swoim współspiskowcom, o śmierci Hitlera. Zastanawiającym jest fakt, że Stauffenberg nie widział przecież ciała Fuhrera, jedynie słyszał wybuch. Nie dopuszczał więc do siebie myśli, że wódz przeżył. I to był jego największy błąd. Uwierzyli też inni rebelianci. Około 16:00 padło hasło „Walkiria”. Ze sztabu gen. Fromma (on sam został aresztowany przez spiskowców) dalekopisem przekazano do okręgów wojskowych wiadomość o śmierci Hitlera. Gdy Fuhrer się o tym dowiedział kazał natychmiast Keitlowi ją dementować. Można sobie wyobrazić jakie powstało zamieszanie w okręgach wojskowych. Komu wierzyć? Nowemu głównodowodzącemu Wermachtu feldmarszałkowi Erwinowi von Witzleben'owi czy też w imieniu Hitlera, Keitlowi. Jednak z odsieczą wodzowi pośpieszył Guderian. Potępił spiskowców i stanął u boku Hitlera.
Pucz wygasał. Wszyscy zorientowali się że zamach spalił na panewce. Adolf Hitler przeżył. Nieliczne obrażenia powstałe na wskutek wybuchu, nie przeszkadzały wodzowi III Rzeszy, dalej kierować państwem. Plan opanowania Berlina (Kancelarii Rzeszy, ministerstw, kwatery głównej gestapo itp.) nie został zrealizowany. Około 23:00 sztab armii zapasowej został opanowany przez wojska wierne Fuhrerowi. Plan „Walkiria” legł w gruzach. Około 1:00 w nocy na Bendlerstrase przybył Himmler. W Berlinie zapanował już spokój. Spokój iluzoryczny, gdyż nastał czas czystek i porachunków. A były one krwawe. Spiskowców osądzał stronniczy Trybunał Ludowy. Jego przewodniczącym był doktor Roland Kreisler. Bez mrugnięcia oka skazywał podejrzanych na śmierć. Na śmierć przez powieszenie na haku rzeźniczym, strunie fortepianowej lub w przypływie litości przez rozstrzelanie.
Kolejny zamach się nie powiódł. Zbieg okoliczności, szczęście Hitlera i wiele innych powodów było tego przyczyną. Trudno jest jednoznacznie stwierdzić dlaczego wódz przeżył. Przyjrzyjmy się jednak kilku faktom. Narada miała miejsce w drewnianym baraku, a nie w bunkrze (gdzie zawsze się one odbywały). Wszystkie okna były otwarte (dzień był bardzo gorący). Impet wybuchu wiec nie został skumulowany tylko się rozprzestrzenił. Przez co siła rażenia zmalała. Ładunek wybuchowy został przesunięty (przypadkowo) głębiej pod stół i jego podporę. I to one przejęły całą siłę wybuchu. Gdyby były dwa ładunki (jak pierwotnie zakładano) skala zniszczeń byłaby ogromna. Tu musimy też wspomnieć o jeszcze jednej kwestii. Adolf Hitler miał szczęście. Co do puczu to głównym błędem było to, że plan „Walkiria” został wprowadzony dopiero 4 godziny po próbie zamachu. Spiskowcy poprzez niezdecydowanie i strach stracili bezcenny czas. Nie zdołali, jak najszybciej było to możliwe, opanować Berlina. Nie potrafili przekonać do siebie ludzi. Zamach z 20 lipca 1944r. jest zarówno najbardziej znaną próbą zlikwidowania wodza III Rzeszy jak i próbą ostatnią. 9 miesięcy później, w otoczonym Berlinie, Hitler popełnił samobójstwo.

pułkownik Claus Schenk Graf von Stauffenberg - rozstrzelany 21 lipca 1944 roku

Dołączona grafika

Albrecht Mertz von Quirnheim - rozstrzelany 21 lipca 1944 roku
Dołączona grafika

Friedrich Olbricht - rozstrzelany 21 lipca 1944 roku

Dołączona grafika

Ludwig Beck - popełnił samobójstwo 21 lipca 1944 roku

Dołączona grafika

Erwin von Witzleben - rozstrzelany 8 sierpnia 1944 roku

Dołączona grafika

Erich Fellgiebel - rozstrzelany 4 września 1944 roku

Dołączona grafika

Doktor Carl Goerdeler - powieszony 2 lutego 1945 roku

Dołączona grafika

Sala konferencyjna zniszczona na skutek wybuchu

Dołączona grafika



"Nie przynosi wstydu opór i poświęcenie życia dla wolności, sprawiedliwości i honoru" - napis na berlińskim pomniku upamiętniających ruch oporu w Niemczech.


Dołączona grafika


Odsyłam również do filmu dokumentalnego National Geographic pt. "Zamachy na Hitlera"

http://www.youtube.com/watch?v=6CBCcYXRaAo

oraz do świetnego filmu pt. "Walkiria" z 2008 roku z Tomem Cruisem w roli pułkownika Claus'a von Stauffenberg'a

http://www.youtube.com/watch?v=FHtCaVtryiE

jak i polecam książkę "Operacja Walkiria" - Tobias'a Kniebe

Dołączona grafika







ŹRÓDŁA:
"Zabić Hitlera" - G. Knopp
"Operacja Walkiria" - Tobias Kniebe
VATERLAND.PL
  • 0