Skocz do zawartości


Informacje o poradniku

  • Dodany: 09.07.2013 - 10:05
  • Wyświetleń: 5549
  • Odnośnik do tematu na forum:
    http://www.paranormalne.pl/topic/22549-ziemia-na-celowniku/

    Podyskutuj o tym artykule na forum
 


* * * * *
0 Ocen

Ziemia na celowniku

Posted by FCrimson dnia 09.07.2013 - 10:05

Ziemia na celowniku 
Czy tak naprawdę jesteśmy skazani na porażkę w przypadku ataku obcej, wrogo nastawionej do nas cywilizacji? Czy nie powiemy nic w swojej obronie? Natchniony przez artykuł Florka „Jak odeprzeć inwazję obcych?” postaram się odpowiedzieć na to pytanie.

Dołączona grafika 

Odkąd pojawiły się obserwacje UFO, zeznania o uprowadzeniach, amatorskie nagrania z obcymi w roli głównej w naszych głowach zostało zasiane ziarno niepewności. Jakie maja powody żeby nas odwiedzać? I jakie posiadamy środki, żeby niekoniecznie kulturalnie powiedzieć im, że nie lubimy nieproszonych gości. W pierwszej kolejności musimy założyć pewne rzeczy. W jakim celu tu przybędą, czym będą dysponowali i jaką taktyką. Jeśli mielibyśmy odpowiedzieć na to biorąc pod uwagę dotychczasowe obserwacje to sądzę, że przybyliby tu żeby nas zniewolić i wykorzystać w jakimś celu. Niewolnicza kolonia ma sens. Zniszczenie gatunku ludzkiego nie ma racji bytu. Po co mieliby nas studiować, jeśli chcieliby nas zniszczyć. Załóżmy więc, że przybędą tu żeby nas opanować i przejąć panowanie na planeta. 
Broń myśliwego

Zaawansowana technologicznie cywilizacja powinna również dysponować zaawansowaną bronią. Warto wspomnieć o filmie „Dzień Niepodległości” gdzie bardzo obrazowo została przedstawiona inwazja na planetę. W skład floty inwazyjnej wchodziły pojazdy poruszające się w przestrzeni powietrznej i kosmicznej. Były to pojazdy „matki” oraz „myśliwce”, które stacjonowały w większych jednostkach. Mamy w takim razie dwa rodzaje statków powietrznych. Powolne statki matki uzbrojone są w broń masowego rażenia oraz bardzo zwrotne myśliwce z pociskami laserowymi lub plazmowymi.

Dołączona grafika
Statek matka z filmu "Dzień Niepodległości"


Wszystko w porządku jeśli miałoby chodzić wyłącznie o zniszczenie gatunku, ale jeśli w grę wchodziłoby zniewolenie ludzi, obcy musieliby użyć jednostek naziemnych. Tym razem poszukajmy w obrazie „Wojna Światów”. Użyte tam tripody są doskonałymi urządzeniami do walki na lądzie. Niektórym może się wydać, że takie jednostki nie są praktyczne, że nogi łatwo uszkodzić. Tak naprawdę jest to niezwykle praktyczne rozwiązanie. Koła mogą ugrzęznąć, napęd pozwalający unosić się tuż nad ziemią nie pokona stromych wzgórz. Tripod ma zatem przewagę zarówno w terenie jak i w zasięgu (wysokość stanowiska bojowego), jest więc w stanie pokonać przeciwnika zanim ten się do niego zbliży.

Dołączona grafika
Tripody - Concept art do filmu "Wojna Światów"


Pojazdy zarówno powietrzne jak i naziemne w filmach posiadają również osłony energetyczne. Nasuwa się zatem pytanie jak wygląda przygotowanie logistyczne obcych. Pojazdy takie wymagają niesamowitych pokładów energii. Jakie byłoby ich źródło? Gdyby energia była pobierana z sił grawitacji to jaki byłby napęd w przestrzeni kosmicznej? Jakie źródło energii byłoby w stanie zasilić flotę inwazyjną zdolną podróżować na duże odległości w kosmosie. Co więcej źródło takie musiałoby być dostępne na miejscu lub dostarczane na bieżąco przez statki zaopatrzenia. Myślę, że jeśli ja posiadałbym takie źródło energii opracowałbym urządzenia znacznie bardziej zaawansowane i nie potrzebowałbym wielkiej floty żeby podbić planetę. Zakładam, że obcy oszczędzaliby na osłonach i nie umieściliby ich na wszystkich statkach. Zresztą jeśli prawdą jest, że odwiedzają nas od dłuższego czasu to muszą mieć świetne maskowanie. Skoro są tu małe statki to prawdopodobne jest również, że na orbicie znajduje się zakamuflowany statek matka. Zakładam więc, że żadne pojazdy obcych nie mają osłon. Czy obcy mają piechotę? Czy rasa, która stworzyła tak ogromne maszyny nie wykluczyłaby ze swoich sił zbrojnych niedoskonałej piechoty? Piechota w tym przypadku jest przydatna bardziej w obronie niż w ataku. Nie mówię tu o infiltracji (bo prawdopodobnie już się to dzieje), a o czystej wartości bojowej. Jeden tripod może zastąpić oddział piechoty, a jego zaopatrzenie ogranicza się do dostawy energii. Piechota zatem ma znacznie więcej wad i chociaż ma przewagę w pomieszczeniach to ludzie wcześniej schowawszy się musieliby w końcu wyjść na powierzchnię, gdzie dopadłyby ich tripody.

Zakładamy, że obcy dysponowaliby statkami głównymi, myśliwcami oraz jednostką naziemną, mobilną, górująca nad polem walki. 
Polowanie na wilka

Jakiej taktyki użyliby obcy podczas ataku mając do dyspozycji wymienione wcześniej środki. Wg mnie scenariusz z „Dnia Niepodległości” jest mocno nietrafiony, bo kto sądzi, że 20 zamaskowanych, nieznanych nam osób stojących za drzwiami wpadło tylko na kawę musi mieć nie po kolei w głowie. W filmie sprawdza się to świetnie. Próby kontaktu itp. Tak naprawdę widząc taką drużynę przez judasza, dzwonimy po policję szukając jednocześnie czegoś co dobrze leży w ręce. Twierdzę, że obcy przybyliby tak jak przybywają dotąd tzn. po cichu, w kamuflażu. Będąc na ich miejscu zaatakowałbym znienacka newralgiczne punkty obrony ziemskiej wpierw unieszkodliwiając satelity (paraliż komunikacji), następnie na orbitę wprowadziłbym statki matki i rozpoczął atak myśliwcami. Statki matki trzymałbym na orbicie z tego względu, że byłyby tam bezpieczne. Przeprowadziwszy wcześniej infiltrację wiedziałbym już, że jedyna bronią na Ziemi o takim zasięgu są pociski balistyczne, które w stosunku do prędkości myśliwców praktycznie nie dają szans na trafienie. Zaatakowałbym przede wszystkim bazy wojskowe oraz centra dowodzenia, których umiejscowienie znałbym z wywiadu (oczywiście nie wszystkich). Dopiero spowodowawszy paraliż w komunikacji rozpocząłbym niszczenie mniejszych jednostek wojskowych (mniejsze bazy, lotniska, składy amunicji). Gdy ustałyby bombardowania rozpocząłbym inwazję lądową zrzucając jednostki małymi partiami (po kilka sztuk tripodów) w największych skupiskach ludności w celu wywołania strachu i przetrzebienia przeciwnika oraz zlikwidowania prób zorganizowania oporu. Jak wiadomo w miastach wojsko raczej nie stacjonuje. Pozostawiłbym część pojazdów w miastach, a resztę wysłał do mniejszych skupisk w tym samym celu. Porządek byłby utrzymywany siłą i jakiekolwiek ślady sprzeciwu byłyby brutalnie tłumione. Obcy prawdopodobnie nie chcieliby sprawować władzy bezpośrednio. Sądzę, że wybraliby osoby z naszego rodzaju, żeby przekazywały rozkazy do reszty. Takie rozwiązanie oszczędziłoby im ryzyka zamachów jak i zapewniło komfort w rozmowach (przedstawiciele byliby zabierani do statków obcych – przewaga terenu rozmów). Ostatecznie wszechobecny terror musiałby zostać zaakceptowany, a kolejne pokolenia rodziłyby się już z przeświadczeniem, że było tak od zawsze. Ruch oporu oczywiście by istniał, ale tak naprawdę nie zagrażałby władzy obcych. Ziemia zostałaby zdobyta. Jest to pewnie jeden z wielu scenariuszy jakie można by było przedstawić w tym zagadnieniu. Będzie nam to przede wszystkim służyło wyobrażeniu jak mógłby zachować się agresor z innego świata, który dokonał wcześniejszej infiltracji. 
Wycie wilka

Jak wiadomo żaden wywiad nie jest idealny. Czym moglibyśmy zaskoczyć takiego przeciwnika? Pracujemy aktualnie nad wieloma prototypowymi broniami, ale pisać będę o tych, o których coś wiadomo. Zacznijmy podążać schematem inwazji przedstawionym wcześniej. Jak wiadomo zacznie się od paraliżu komunikacyjnego. Ważne jest zatem by posiadać awaryjne linie komunikacyjne nie oparte na satelitach. Mamy wiec kable, radio oraz laser. O ile przewody często prowadzone są pod ziemią to często między urządzeniem docelowym a właściwa informacją stoją fale radiowe. Problemem są tu właśnie one, ponieważ ich zakłócenie jest wykonalne. W chwili obecnej coraz więcej urządzeń zamienianych jest na radiowe ze względu na brak konieczności montażu przewodów. Faktem jednak jest, że większość ośrodków wojskowych posiada stałe łącza o dużej przepustowości prowadzone przewodami właśnie na wypadek zakłóceń. Bazy wojskowe zatem nie muszą obawiać się przerwy w dopływie informacji. Gorzej mają jednostki prowadzące działanie w terenie. Wyposażone są najczęściej w system komunikacji radiowej lub satelitarnej, co w przypadku zakłóceń lub braku satelity sprawi, że zostaną sparaliżowane. To samo tyczy się miast. W tym momencie pojawia się pomysł komunikacji laserowej-naziemnej. Są to bezprzewodowe połączenia przez atmosferę podobne do światłowodu, z tą różnicą, że przechodzą przez wolną przestrzeń. Komunikacja laserowa może być łatwo i szybko wprowadzona ze względu na niskie koszty, niewielkie rozmiary i niski pobór mocy. System kompletny wyglądałby jak sieć punktów pomiędzy którymi przesyłane byłyby informacje zarówno graficzne jak i dźwiękowe. W ten sposób zapewnilibyśmy sobie dostęp do jakże ważnego czynnika jakim jest informacja. Gęsto zasiane i małe punkty byłyby trudnym celem dla potencjalnego przeciwnika.

Dołączona grafika
System komunikacji laserowej 

Zahartowany organizm

Doświadczenie przywódców wojskowych nauczyło ich, że widoczny cel to łatwy cel. Dlatego już podczas II Wojny Światowej podjęto się budowy podziemnych baz. Konkretnie robili to Niemcy podczas działań wojennych oraz już podczas kontrofensywy Aliantów. Bazy powstały na terenie zarówno Niemiec jak i ziem okupowanych (w tym w Polsce). Wspominam o tym dlatego, że chociaż rzecz miała miejsce pod koniec wojny, a pomieszczenia wykonywane były w starej technologii, to jednak wciąż stoją i mają się dobrze. Nowoczesne bazy również coraz częściej budowane są pod ziemią, przy użyciu nowych materiałów i nowych rozwiązań. Są to z dużym prawdopodobieństwem wielkie hale o setkach metrów kwadratowych powierzchni użytkowej. Mieszczą się tam główne centra dowodzenia, zaopatrzenie oraz pojazdy (również samoloty). Przykładem niech będzie baza w Nevadzie (Area 51), gdzie podejrzewa się cały kompleks podziemny. Innym ośrodkiem newralgicznym jest NORAD usytuowany w Górze Cheyenne, gdzie znajduje się jedno z największych centów dowodzenia na świecie.

Dołączona grafika

Tak powstawały wielkie hale pod bazę NORAD


Sądzę, że takich baz jest znacznie więcej, a te o których się słyszy są najprawdopodobniej tylko wierzchołkiem góry lodowej. Ludzie lubią wojny, i o ile jestem daleki od stwierdzenia, że jesteśmy wojowniczą rasą to na wojnie się znamy. Mamy to też częściowo w genach. Przecież pierwsi ludzie używali siły do sprawowania władzy. Była to najprostsza, a zarazem najskuteczniejsza forma hegemonii. Byliśmy jak zwierzęta i tak pewnie potraktowałyby nas istoty z innego świata.

Dołączona grafika
Dołączona grafika
Wejście do bazy NORAD (zdjęcie 1) oraz przykładowy wjazd do innej bazy podziemnej 

Instynkt
Prawdziwy rozwój technologii wojskowych rozpoczął się przed II Wojną Światową i trwa do dziś. Wszystko odbywa się pod zasłona tajemnicy, a to co dane jest nam zobaczyć zwykle ma na celu zaspokojenie publiki. Zajmijmy się więc bronią, którą znamy, a która mogłaby dać radę nowoczesnym zabawkom najeźdźców. Rozpoczynając atak z powietrza obcy mieliby przewagę zaskoczenia. Prawdopodobnie większość sił powietrznych zostałaby zmieciona, a ich pozostałości nie stanowiłyby większego zagrożenia. Nie umniejszam tu w żadnym razie skuteczności samolotów bojowych oraz całego zaplecza. Rzecz w tym, że nasze siły sprawdzają się świetnie w przypadku działań skierowanych przeciwko znanym nam celom. Stąd wiele wyspecjalizowanych jednostek. Nie zastosowałbym sił powietrznych od razu. To co zostałoby po ataku ukryłbym i czekał na okazję by to efektywnie wykorzystać. Gry poznalibyśmy nieco naszego przeciwnika. Atak starałbym się odeprzeć głównie siłami naziemnymi. Nie wystawiłbym jednak pojazdów konwencjonalnych. Mając nad nami przewagę technologiczną siły te prawdopodobnie szybko zostałyby pokonane. Pozwoliłbym im wylądować, a następnie przystąpił do działań „partyzanckich”. Piszę w cudzysłowiu, ponieważ przy obecnym stanie sił zbrojnych ciężko nazwać jakiekolwiek działania partyzanckimi. Jako że tripody będą górowały nad polem walki będziemy potrzebowali jednego z trzech czynników: dużej siły ognia, broni dalekiego zasięgu lub wyspecjalizowanych jednostek piechoty. Najlepsze byłoby połączenie tych trzech elementów. Nie zapominajmy również pojazdów powietrznych, których na początku starałbym się unikać. Kluczowe byłyby tu podziemne bazy i oddziały ukrywające się na wzór wietnamskich żołnierzy. Przejdźmy do meritum, czyli środków, których moglibyśmy użyć. 
Kły i pazury


Duża siła ognia kojarzy nam się zwykle z bronią masowego rażenia. Wybuch bomby atomowej (wodorowej itd.) wiąże się z poważnymi zniszczeniami, jak również z radiacją. Wystarczy powiedzieć, że elektrownia w Czarnobylu (tak naprawdę bliżej Prypeci niż Czarnobyla) to mini bomba atomowa. I chociaż nie wybuchła to do dzisiaj odczuwane są jej skutki.

Dołączona grafika

Wybuch bomby atomowej


W najgorszym przypadku będziemy zmuszeni użyć nawet tej broni. O ile nie spotkałem się jeszcze z bombą eliminującą radiację to wiadomo, że istnieje taka, która ogranicza siłę eksplozji do 1/10 standardowej bomby termonuklearnej. Tzw. bomba neutronowa posiada znacznie mniejszą siłę uderzenia niż konwencjonalne bomby nuklearne. Siła neutronu leży w zaawansowanej radiacji jaka pojawia się po wybuchu. Uszkadza ona urządzenia elektroniczne, niszczy komórki organizmów nie powodując zniszczeń zabudowy tak wielkich jak przy konwencjonalnych rozwiązaniach. Jeśli przeciwnik posiadałby elementy elektroniczne (co zakładam) miałby pewne problemy z działaniem w takich warunkach.

Dołączona grafika
Wybuch bomby neutronowej


Niezależnie od tego czy byłby prowadzony zdalnie, czy osobiście przez obcego, uległby poważnej dysfunkcji. Niestety uniemożliwiło by to nam wkroczenie na ten teren bez odpowiednich kombinezonów, co komplikuje sprawę ponownego zasiedlenia tych terenów. Wystarczy spojrzeć na Hiroszimę, by zdać sobie sprawę, że użycie jakiejkolwiek bomby nuklearnej czy neutronowej może być zabójcze również dla nas.

Dołączona grafika
Hiroszima po wybuchu bomby atomowej


Dlatego pozostawimy je jako przysłowiową brzytwę, starając się używać jej tylko w przybramkowych sytuacjach. Są jednak inne rodzaje bomb. W chwili obecnej opracowywana jest prototypowa broń EMP (Electromagnetic pulse), czyli bomba elektromagnetyczna. Ma ona za zadanie unieszkodliwienie wszystkich urządzeń elektrycznych w zasięgu działania przez wytworzenie wysokiego napięcia na układach elektronicznych tych urządzeń. Temat ten pojawiający się dotąd głównie w grach komputerowych zaczęli testować już jakiś czas temu Rosjanie i Amerykanie. W chwili obecnej może ona być już gotowa do użycia. Tak czy inaczej rozwiązanie to byłoby bardzo efektywne w starciu z pojazdami obcych. Pełne unieszkodliwienie tripodów oraz brak radiacji.

Dołączona grafika
Dołączona grafika
Zarówno Amerykanie (zdjęcie 1) jak i Rosjanie (zdjęcie 2) przeprowadzają testy broni EMP


Jedyna wadą tej broni jest jej zasięg (działania), co do czasu jego poszerzenia poważnie ograniczy jej użycie. Po dopracowaniu może się okazać, że broń energetyczna może być kluczem do wygranej. Wciąż jednak bomby różnego rodzaju mają zasadniczą wadę – nie odróżniają przeciwnika od sojusznika. Dlatego dla ich użycia wymagane jest wcześniejsze rozpoznanie terenu jak również przetransportowanie jej w wybrany punkt, co nie zawsze jest możliwe. Pamiętajmy, że pociski mogą zostać łatwo zestrzelone przez myśliwce wroga.


Dołączona grafika
Bomba EMP może być też podkładana 

Sfora

Druga opcją działań jaką moglibyśmy podjąć jest wystawienie do walki pojazdów o dużym zasięgu strzału lub siły rażenia. Najprostszą jednostkę konwencjonalną można uzbroić w broń zdolną zniszczyć każdy cel. Opracowany na potrzeby armii 105kW laser JHPSSL (Joint High Power Solid State Laser) jest jeszcze zbyt duży żeby zamontować go np. na Humvee, ale kwestią czasu jest minimalizacja tego urządzenia. Laser o takiej mocy może być efektywny nawet na kilkanaście kilometrów. Moc tego urządzenia pozwala w chwili obecnej na przebicie każdego znanego nam rodzaju pancerza z odległości wielu kilometrów. Warunkiem jest jednak konieczność kontaktu wzrokowego z celem. Taki laser jest świetną alternatywą dla pocisków, wymaga jednak dużych ilości energii.

Dołączona grafika
Joint High Power Solid State Laser


Tripody będąc widocznymi z dużej odległości byłyby świetnym targetem dla laserów małego pojazdu ukrywającego się kilka km dalej. Inną bronią, której moglibyśmy użyć, posiadającą znacznie większy zasięg jest tzw. railgun. Niektórym może to się wydać śmieszne, ale pierwsze próby Amerykańska Marynarka Wojenna (American Navy) ma już za sobą. Broń ma zasięg ponad 700 kilometrów. Broń jest tu pojęciem czysto względnym, ponieważ railgun to tak naprawdę elektromagnetyczny sposób wystrzeliwania pocisku, który zyskuje niesamowitą prędkość, a tym samym zasięg.

Dołączona grafika
Pocisk railguna osiąga prędkość ponad 9 tys. km/h


Również tutaj spodziewałbym się minimalizacji. Ludzie zmniejszają wszystko, również broń. Dobrze byłoby się teraz odwołać do pojazdów obcych. I tutaj można z czystym sumieniem stwierdzić, że nawet jeśli ładunek pocisku nie byłby na tyle silny by zniszczyć tripoda, to siła uderzenia po prostu zwaliłaby go z nóg. Prędkość rakiety byłaby na tyle duża, że nie zostałaby ona zestrzelona, a co więcej nie musiałaby lecieć po linii prostej tak jak laser. Gwoli ścisłości, podczas testów pocisk wystrzelony z railguna osiągnął prędkość ponad 9000 km/h. Sprawę montażu na pojazdach naziemnych pozostawiam naukowcom. Jeśli jednak doszłoby już do walki w bliższej odległości, wtedy w grę wchodziłyby już rakiety i pociski konwencjonalne. Znów na arenę działań wkracza Humvee. Warto nadmienić, że tak naprawdę znacznie wartościowszymi pojazdami byłyby te lekkie i zwrotne, a nie czołgi, które znacznie łatwiej trafić. Tym bardziej, że broń staje się coraz mniejsza i coraz bardziej zabójcza. Wracają do tematu broni konwencjonalnej. Amerykański LOSAT (Line of Sight Anti-Tank) jest jedną z najnowszych broni używanych w walce z opancerzonym przeciwnikiem. Rakieta jest szybka, celna i ma dużą siłę rażenia. A co najważniejsze można ją bez problemu zamontować na dachu nawet normalnego samochodu. Grupa złożona z kilku takich maszyn byłaby dobrym przeciwnikiem dla tripoda.

Dołączona grafika
LOSAT w akcji


Szybkie i zwinne Humvee byłyby skuteczne np. wśród zabudowań (miasta itd.) lub na wyboistym terenie. Teraz trochę teorii. W chwili obecnej dysponujemy technologią potrzebną do stworzenia mechów, czyli maszyn kroczących pilotowanych przez ludzi. Duże i silnie opancerzone, a przede wszystkim uzbrojone we wcześniej wspomniane narzędzia zagłady być może miałyby szanse w bezpośrednim starciu z triodami.

Dołączona grafika
Tak mógłby wygladać pogromca tripodów


Mimo, że jest to tylko gdybanie, jest to możliwe, dlatego szukałbym również w tym kierunku. Wspominając o mechach, warto również powiedzieć o zdalnie sterowanych robotach takich jak MAARS - mały, uzbrojony w działko i granaty pojazd używany do rekonesansu oraz oczyszczania pomieszczeń z przeciwników.

Dołączona grafika
MAARS


Również byłby przydatny w zabudowanych obszarach, gdzie ze względu na swoje rozmiary zyskałby przewagę nad triodami. Jedyny problem tkwi w uzbrojeniu, którego może zabrać niewiele. Musi być również sterowany zdalnie, co wymaga człowieka do obsługi urządzenia. Tak czy inaczej, wspomniane bronie miałyby prawdopodobnie znaczący wpływ na przebieg walk. Ale czy o czymś nie zapomniałem? Wciąż mowa jest o triodach. Co z myśliwcami krążącymi nam nad głową. Otóż, sprawa jest prosta. Broń taka jak lasery, czy railguny jest doskonałym wyborem również w konfrontacji z samolotami. Tak naprawdę w najbliższej przyszłości stworzone zostaną znacznie silniejsze lasery niż JHPSSL. Być może będziemy w stanie strącać nawet obiekty z orbity (co byłoby dobre biorąc pod uwagę statki matki, które się tam znajdują). Myśliwce przeciwnika nie będą jednak problemem przy użyciu laserów o dużej mocy, w szczególności jeśli będą zamontowane na setkach pojazdów. Do wszystkiego potrzebny jest jednak wykwalifikowany personel.
 
Biały wilk
Jednostki piechoty mogą odegrać znaczący wpływ na przebieg walk. O ile myśliwce przeciwnika nie powinny obawiać się ataku to tripody owszem, mogą mieć pewne problemy. W końcu, to co mniejsze łatwiej ukryć. Człowiek z wyrzutnią krótkiego zasięgu wystrzel i zapomnij – NLAW mógłby uderzyć, po czym ukryć się na powrót wśród zabudowań. Broń nie jest naprowadzana. Jest za to mała i lekka. Jedna taka celnie wystrzelona rakieta jest w stanie unieszkodliwić lekki czołg. W takim przypadku wymagałoby to grup uderzeniowych złożonych z kilkuosobowych oddziałów z wyrzutniami NLAW.

Dołączona grafika
Żołnierz uzbrojony w wyrzutnię NLAW


Oddziały takie jak GROM czy SEALS mogłyby również sporo namieszać. W odpowiednim kamuflażu mogliby infiltrować bezpośrednie otoczenie tripodów podkładając ładunki wybuchowe w pobliżu lub nawet na nogach tripodów (bomby przylepiane). Nie bez znaczenia jest tu też praca drużynowa.

Dołączona grafika
Polski GROM


Powrócimy znowu do tematu laserów. Występują one coraz częściej w temacie, więc nie mogło ich zabraknąć tutaj. Jedna z firm pracujących dla Armii Amerykańskiej opracowała laserową broń ręczną (PHASR) używającą lasera do kontroli tłumu i rozpędzania zamieszek. Było to w 2006 roku. Wiadomo było, że trwają prace nad doprowadzeniem tej zabawki do poziomu pełnowartościowej broni bojowej. Nie wiem na jakim etapie są prace i czy projekt nie został zawieszony. Warto jednak zastanowić się nad wartością bojową oddziałów uzbrojonych w broń laserową. Stwarza to ogromne możliwości taktyczne.

Dołączona grafika
Żołnierz uzbrojony PHASR


Nie byłaby to siła porównywalna z laserami montowanymi na pojazdach, ale gdyby stworzono np. rozstawiany laser o podobnej mocy, który mógłby być przemieszczany przez grupę żołnierzy miałoby to już sens. Kolejną ciekawostką jest jednostka wspomagania GRYPHON. Wymyślone dla spadochroniarzy (pozwala zmienić znacznie miejsce lądowania) urządzenie może być wstępem do stworzenia jetpacków. Skoro wojsko się za to wzięło oznacza to, że biorą to poważnie pod uwagę.


GRYPHON


No cóż, jakie zastosowanie mogły by mieć takie urządzenia. Głównie zastosowanie taktyczne. Żołnierz zdolny do poruszania się swobodnie w poziomie i w pionie, szybki, zwrotny i uzbrojony w laser. Jak z filmu sci-fi. A jesteśmy już bardzo blisko by to zrealizować. I nasze szanse w walce z najeźdźca rosną.
 
Łowca staje się zwierzyną

Odparliśmy główne siły nieprzyjaciela. Po wielu miesiącach zaciętych walk i niezliczonych ofiarach nadszedł czas na ostateczne wypędzenie prześladowcy. Główne natarcie zostało powstrzymane, wróg poniósł duże straty zarówno w myśliwcach jak i tripodach. Nasze lotnictwo, które pozostawiliśmy na koniec, trzebi pozostałe jednostki naziemne obcych, pozbawione osłony myśliwców. Nadszedł nasz czas na działanie. Atak musi być szybki i skoncentrowany. Na orbicie znajdują się statki matki, prawdopodobnie chronione przez pozostałe myśliwce. Nie posiadamy jednostek bojowych zdolnych do działania w przestrzeni kosmicznej. Co możemy zrobić? Tak naprawdę niewiele przychodzi mi do głowy. Jedynie laser o dużej mocy mógłby coś zdziałać. Musiałby to być laser znacznie potężniejszy niż obecnie projektowane. Jest to jednak do wykonania. Gorzej jeśli cel będzie posiadał osłony energetyczne, co braliśmy pod uwagę na początku. Wtedy doszłoby do impasu. Ani jedni, ani drudzy nie mogą wykonać ostatecznego uderzenia. Wbrew pozorom zyskujemy w tym momencie przewagę. Jesteśmy na swoim terenie, gdzie mamy surowce, gdzie możemy się reorganizować. Przeciwnik natomiast ma ograniczone zapasy (cokolwiek by to nie było), więc może jedynie czekać lub się wycofać. Jest jeszcze czarny scenariusz. Flota uderzeniowa może być tylko częścią całej armady, przednią strażą, która miała opanować pojedyncza planetę. Wtedy nasza sytuacja nie wyglądałaby dobrze. Jednak jeśli rzeczywiście zdarzyłoby się, że naszym oczom ukazała się obca armia w całej swej okazałości zwycięstwo byłoby nasze. Naszym zadaniem było odeprzeć przeciwnika, co uczyniliśmy. Karabin bez nabojów jest wart niewiele więcej niż materiał, z którego został wykonany. Niezależnie od tego czy najeźdźca wycofałby się czy nie, na naszym terenie pozostałyby jego pojazdy bojowe, co dałoby nam wiele wskazówek jak zniszczyć, ale także jak stworzyć takie maszyny. W przypadku kolejnych ataków mielibyśmy przewagę. Raz, że spodziewamy się przeciwnika, dwa, że posiadamy jego technologię. 
Pewność

Prawdą jest jednak, że zakładać możemy wiele rzeczy. To jak mógłby odbyć się taki atak jest w dużej mierze uzależnione od rzeczy, których nie wiemy. Boimy się tej niewiedzy, bo nie wiemy na co się przygotować. Zupełnie jak licealista przed maturą. Ale tak jak on, mamy coś na czym możemy się oprzeć. Jest to wiedza wyciągnięta na podstawie znanych nam faktów dotyczących stanu naszego rozwoju naukowego w dziedzinie zbrojeń. Wiemy, co możemy wykorzystać w boju, a jedyne nad czym powinniśmy się zastanawiać to jak to wykorzystać i w jakich sytuacjach najlepiej się to sprawdzi. Bo gdy przyjdzie czas na prawdziwy egzamin musimy znać odpowiedź na każde pytanie.

W ostateczności zawsze możemy poprosić o pomoc sprawdzonych profesorów:

Dołączona grafika 

Źródła:
GRYPHON, JHPSSL, LOSAT, NLAW, PHASR, MAARS, Wikipedia
Tłumaczenie i opracowanie: 03 lutego 2010
Tłumaczenie i opracowanie dla Paranormalne.pl: FCrimson

  • 0