Bylem w jakims domu (nie swoim), byla to ciepla , gwiazdzista noc. Patrzylem w niebo na ktorym lecace meteoryty spalaly sie w atmosferze niebieskim kolorem. Byl to piekny widok , bylo ich tak duzo ze praktycznie przykrywaly niebo.
Jednak nie wszystkie sie spalaly , niektore spadaly na ziemie i uderzaly obok domu.Coraz wiecej i wiecej zaczelo spadac na ziemie. Jeden zrobil dziure w dachu i upadl obok mnie. Dotknalem go , byl jeszcze goracy , nie moglem go podniesc , odczekalem chwile az zrobil sie zimniejszy i wzialem go do reki. Mial wielkosc palca. Wygladal mniej wiecej tak:
(poszukalem zdjecia w necie)
http://upload.wikime...inMeteorite.jpg
Z tym , ze z kazdej jego strony bylo cos jakby kolorowe szklo w ktorym mozna sie przejrzec.
Coraz wieksze meteoryty zaczely spadac , zorientowalem sie ze cos jest nie tak. Wyszedlem z domu i oddaliem sie gdzies dalej. W oddali plynela rzeka , a za nia byla jaka gora. Wielki meteoryt uderzyl w ta gore i odrabal jej kawal.
Spadajacy kawal zaczal sie topic i wpadl do rzeki.Woda zamienila sie w lawe. Niebo zrobilo sie czerwone , tak jakby krwawilo.Zaczalem uciekac.
i sie obudzilem , po chwili zasnalem i bylem juz w kolejnym snie.
Tym razem bylem w swoim domu , meteoryty uderzaly w bloki , budynki palily sie i topily. Padaly jak domki z kart.
Bylem gdzies na 5 pietrze , zlapalem sie rusztowania i zaczalem schodzic po nim w dol, bo reszta byla w ogniu.
Koniec;p