Napisano
21.06.2009 - 01:52
Chodzi głównie o to, że:
1) Samolot cywilny nie ma możliwości "zrzucania" czegokolwiek. We wspomnianym temacie streściłem zasady załadunku maszyny oraz jego wpływ na stateczność. Aspekt pozytywny czy też negatywny nie wchodzi tu w grę, bo nijak się nie da upchnąć na pokładzie dodatkowej substancji bez uwzględnienia tego w jawnych dokumentach. Jawnych oznacza takich, do których uzyska dostęp każdy, kto ma jakikolwiek kontakt z konkretnym egzemplarzem samolotu, a jest to olbrzymia grupa ludzi. Wyjaśniłem też czemu na niebie pojawia się nieraz "kratka" (wzmożony w ostatnich latach ruch lotniczy) 90% tego co lata nad naszymi głowami to cywilne statki powietrzne. Wojskowych musiałaby być bardzo duża ilość, aby takie "opryski" prowadzić. Niebo nad całym światem jest podzielone na drogi powietrzne i sektory kontroli, na pewnych wysokościach nawet wojsko nie może uprawiać "freestylu" i musi konsultować się z cywilną kontrolą. Mówiąc krótko, maszyny wojskowe skażające, czy też naprawiające atmosferę na wielkim obszarze zaczęłyby wchodzić w paradę lotnictwu cywilnemu i to tak, że nawet ślepy i nie do końca przy zmysłach pilot zauważyłby, że coś tu nie gra...
2) Fizyka - tak w ogólnym pojęciu, jak i fizyka atmosfery. 10-11 tysięcy metrów to zbyt nisko, aby w jakiś sposób "załatać" defekty typu dziura ozonowa. Jednocześnie jest to zbyt wysoko, aby skutecznie skazić powierzchnię ziemi.
Tak w pierwszym jak i w drugim przypadku winna jest "praca" atmosfery. Przesuwanie się frontów, wyże czy prądy strumieniowe to wędrówka olbrzymich mas powietrza. Nie da się rozpylić czegoś nawet w dużym stężeniu z gwarancją, że ów środek będzie na danym obszarze się utrzymywał. Precyzja jest tu wykluczona.