Skocz do zawartości


Zdjęcie

Polska Misja W Afganistanie


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
216 odpowiedzi w tym temacie

#1

Eury.

    Researcher

  • Postów: 3467
  • Tematów: 975
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 108
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Dołączona grafika


Polscy żołnierze w Afganistanie stanowią integralna część NATO-wskich sił ISAF. Ich zadaniem jest walka z talibami, a także odbudowa Afganistanu w warunkach toczącej się wojny domowej. W tym temacie proszę zamieszczać wszelkie informacje, artykuły i zdjęcia dotyczące bezpośrednio polskiego kontyngentu sił zbrojnych w Afganistanie.


Afganistan

Afganistan jest wysokogórskim krajem śródlądowym, nieposiadającym dostępu do morza. Ponad 4/5 powierzchni zajmują góry. Z północnego wschodu na południowy zachód rozpościerają się Hindukusz z największym szczytem kraju (Nuszaak, 7 455 m n.p.m.), przechodzący w surowe obszary Wyżyny Irańskiej, a następnie w półpustynię Registanu, między którymi znajduje się Wyżyna Haradżat z kilkoma przełęczami umożliwiającymi komunikację pomiędzy regionami kraju. Klimat surowy i mroźny, w górach średnie temperatury stycznia spadają do -15°C, a w lipcu rzadko przekraczają 0°C. Lata najcieplejsze na pustynnych obszarach na południu (powyżej +22°C). Opady w górach powyżej 1 500 mm rocznie, większa część kraju ma 400-600 mm rocznie, na terenach stepowych poniżej 200 mm rocznie. Ziemie uprawne zajmują zaledwie 12% powierzchni, zaś lasy (głównie w rejonie północno-wschodnim) tylko 3%.

Dołączona grafika


Czy Polska powinna wysłać żołnierzy do Afganistanu?
Bartosz Cichocki, Onet.pl


To zdumiewające, wręcz niewytłumaczalne: decyzja rządu o wysłaniu tysiąca polskich żołnierzy na wojnę przeszła niemal bez echa zarówno w społeczeństwie, jak i wśród elit politycznych.

Ani premier, ani prezydent, choć ostatnio często występowali publicznie, nie wygłosili na ten temat orędzia do narodu. Być może zawirowania polityczne zepchnęły na dalszy plan sprawę misji afgańskiej. Albo – to tłumaczenie brutalne, ale i ono się pojawia w rozmowach zwykłych ludzi – do Afganistanu nie pojadą dzieci tych, którzy piszą w gazetach, występują w telewizji, uczestniczą w życiu politycznym, lecz głównie dzieci z rodzin wiejskich i z małych miast.

Tymczasem fakty są takie: tysiąc polskich żołnierzy – w większości jednostki bojowe – znajdzie się wkrótce w Afganistanie. Ich misja ma być inna niż ta w Iraku czy w Bośni: będą walczyć na wojnie, którą wojska międzynarodowe oraz afgańska armia rządowa toczą przeciw talibom. W ostatnich dwóch miesiącach zginęło tam kilkudziesięciu żołnierzy z krajów NATO. Jest właściwie pewne, że niektórzy z tego tysiąca Polaków polegną – ilu? dziesięciu? pięćdziesięciu? – inni zaś wrócą okaleczeni.


A jakie jest Twoje zdanie? Weź udział w naszej sondzie




--------------------------------------------------------------------------------------


14.08.2007 Zginął Podporucznik Łukasz Kurowski [czytaj więcej]

Dołączona grafika





  • 0



#2

comandos109A.
  • Postów: 21
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Czyli pojechali na wojne::

http://wiadomosci.on...28,11,item.html
:(
  • 0

#3

wielki_mis.
  • Postów: 57
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Tak jadą na wojnę oby wrócili cało. I chyba mają zadanie trudniejsze niż w Iraku.
Ale nasi są odważni pojechali do Iraku w rolniczych samochodach a teraz w transporterach z tektury :>
Ale tak serio to trzeba terrorystom powiedzieć nie.Bo jeśli nie powiemy im teraz to urosną w siłę i może się to powtórzyć co było z Hitlerem czy z Stalinem.
Ich tez kiedyś chciano udobruchać mówiono ze jak damy Hitlerowi Czechy czy Polsce to nas nie ruszy.
A jednak stało się inaczej i przy ogromnych ofiarach.
  • 0

#4

PTR.
  • Postów: 958
  • Tematów: 135
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Oby obylo sie bez ofiar... :/
  • 0



#5

redfive.
  • Postów: 339
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Co to za bełkot.

Talibowie to efekt amerykańskich manipulacji w Afganistanie. Słowo terrorysta jest tak nagminnie używane ,że zostało kompletnie wypaczone.
Jak mogę nazwać terrorystą kogoś kto walczy w swoim kraju z żołnierzem z innego kraju. Jeżeli ten walczący ma poparcie ludności to słów terrorysta jest jak najbardziej nie na miejscu. Są też tacy którzy walczą dla pieniędzy, grabią palą i mordują - nie są terroryści, to zwykli bandycie.
  • 1

#6

mortyr.
  • Postów: 1171
  • Tematów: 46
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Ale tak serio to trzeba terrorystom powiedzieć nie.Bo jeśli nie powiemy im teraz to urosną w siłę i może się to powtórzyć co było z Hitlerem czy z Stalinem.


Zgadzam się całkowicie z Redfive.

Dodam też coś od siebie.

Terroryzm to nie to samo co nazizm, albo komunizm. Terroryzm to forma walki :

Bardziej szczegółowo terroryzm niepaństwowy można zdefiniować roboczo jako „nieuzasadnione lub bezprawne użycie siły bądź przemocy wobec osób lub mienia, aby zastraszyć lub wywrzeć przymus na rząd, ludność cywilną lub ich część, co zmierza do promocji celów politycznych, społecznych lub finansowych”.

żródło:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Terroryzm

Żeby zwalczyć terroryzm musimy się skupić głównie na zwalczaniu przyczyn terroryzmu. Na drugim miejscu powinna być zapobiegawcza działalność agencji rządowych typu FBI, ABW itp.
Na 3 miejscu możemy postawić na ewentualne użycie wojska, gdyż jest ono najmniej skuteczne w walce z terroryzmem.

Możesz zabić 100 terrorystów, a na ich miejsce zrekrutuje się w tym czasie 1000 kolejnych. To walka z wiatrakami. Trzeba zwalczyć przyczyny takie jak np. bieda, niesprawiedliwe reżimy w niektórych krajach (chodzi o to, żeby ludność sama obaliła reżim z naszą pomocą, bez użycia obcych wojsk). W wielu krajach arabskich Al-Kaida i powiązane z nią organizacje są "popularne" wśród mieszkańców, bo walczą z reżimami, które gnębią ludność cywilną.
  • 0

#7

wielki_mis.
  • Postów: 57
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Co to za bełkot -czy taki ma być poziom rozmowy.

Talibowie udzielali pomocy organizacji która wysadziła wierze w Nowym Jorku ,i nie są to szlachetni bojownicy o wolność a zwykli mordercy.
Bo taki reżim jaki zgotowali w Afganistanie to nikomu nie życzę i dobrze że ich obalono.

Terroryzm to nie to samo co nazizm, albo komunizm. Terroryzm to forma walki :mortyr


Tak to nie to samo ale teraz terroryści to nie różne organizacje ale są w jakiś sposób połączone co daje im siłę jaką mogą wyrządzić krzywdę ogromnej ilości ludziom. Wystarczy że zdobędą bomby atomowe i można sobie wyobrazić jakie zniszczenia mogą dokonać.A przecież jak wiadomo Ruskim zaginęło dużo materiałów promieniotwórczych a tak że nie mogą sie doliczyć bomb atomowych walizkowych.Komu je sprzedano nie wiadomo może już mają je terroryści.
A co jeśli wysadza w powietrze kilka miast z kilkoma milionami ludzi ,,czy wtedy efekt nie będzie podobny do tego co wyprawiał Józio i Adolf.
A po drugie to oni mają podobnie szaloną ideologie jak ci dwaj.
Pewnie że jest racją że trzeba tak jak powiedział mortyr zwalczać przyczyny ale trudno zwalczać biedę czy też liczyć na to że sami ludzie bez pomocy obcego wojska mogli dokonać zmian w takich krajach jak IRAK czy też Afganistan.
  • 0

#8

mortyr.
  • Postów: 1171
  • Tematów: 46
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

czy też liczyć na to że sami ludzie bez pomocy obcego wojska mogli dokonać zmian w takich krajach jak IRAK czy też Afganistan.


Tak , ale tu powinno się negocjować z nacjami arabskimi. Niech wyślą arabskie wojska, bo wtedy nie będzie wojny dwóch kultur. Trzeba skłonić nacje arabskie do usuwania takich tyranów jak Saddam. Przecież on był przez większą część życia "niewierny" , więc nawet radykałowie byli przeciw niemu.

różne organizacje ale są w jakiś sposób połączone


Są połączone nienawiścią do Izraela (który do tej pory okupuje Palestynę), Rosji (która dokonała ludobójstwa w Czeczenii i pomaga serbskim zbrodniarzom wojennym ), a także USA, za pomoc udzielaną Izraelowi.

Bo taki reżim jaki zgotowali w Afganistanie to nikomu nie życzę i dobrze że ich obalono.



W chwili obecnej wielu mieszkańców Afganistanu twierdzi, że woleli życie pod rządami talibów, bo było bezpieczniej. W chwili obecnej nie tylko talibowie atakują. Są też zbrojni watażkowie, którym marzy się władza.

Rzeczpospolita, 07.05.07 Nr 105
------------------------------------------
Afgańczycy są zmęczeni wojną

Tak ciężkiej atmosfery nie było tu od lat. - Strach rozmawiać - stwierdza Ahmad, rozglądając się nerwowo wokół siebie.

Siedzimy w kabulskiej restauracji Herat, jednej z wielu w tętniącej życiem afgańskiej stolicy. - To tętno niebezpiecznie przypomina stan przedzawałowy -dodaje z gorzkim uśmiechem Ahmad, który zanim przed czterema laty przybył do Kabulu, spędził 15 jako uchodźca w Berlinie. To, o czym mówi spontanicznie Ahmad, dokładnie tłumaczą - w zaciszu strzeżonych przez uzbrojonych ochroniarzy gmachów - afgańscy i zachodni eksperci.

Nawet Rosjanie nie strzelali bez ostrzeżenia

- Rozczarowani i rozwścieczeni poczynaniami amerykańskich żołnierzy, Afgańczycy coraz łaskawszym okiem znów spoglądają na talibów. To wprawdzie jeszcze nie taka nadzieja na zaprowadzenie porządku, jak z początku lat 90., gdy jednooki mułła Omar wyrósł na męża opatrznościowego pogrążonego w bratobójczych walkach kraju -mówi zachodnioeuropejski dyplomata - ale talibowie znów jawią się wieśniakom jako sojusznicy, szczególnie na południu.

Brodaci mułłowie coraz częściej wkraczają do wiosek i próbują wprowadzać prawo szariatu. I coraz częściej wieśniacy udzielają im wsparcia. Albo - tak jak hodowcy opium - układają się z talibami w zamian za zapewnienie, że bojownicy będą bronić upraw przed wojskami NATO.

Afgańczycy, z którymi tu rozmawiam, nie mają pojęcia o tym, że niedługo w ich kraju będzie 1200 polskich żołnierzy. Większego znaczenia to jednak nie ma, bo większość i tak rozpoznaje tylko Brytyjczyków i Amerykanów. Niechęć do pierwszych sięga XIX wieku, drudzy ciężko na nią pracują od lat sześciu. Ostatnio Afganistanem wstrząsnęła masakra ponad 40 osób, w tym dzieci, nieopodal Dżalalabadu, gdzie zaatakowani przez zamachowca-samobójcę marines zaczęli na oślep strzelać w tłum.

- Nawet Rosjanie nie strzelali bez ostrzeżenia, gdy zbliżyłeś się zanadto do konwoju. A Amerykanie strzelają, zamykają ludzi w więzieniach i wywożą do Guantanamo - mówi Seidullah Khan, od 13 lat handlujący dywanami przy kabulskiej ulicy Kwiatowej. - Za talibów było źle, to prawda, ale było bezpiecznie. Mogłem spokojnie pojechać do Heratu z walizką pieniędzy, teraz strach wyjść z gotówką na ulicę.

Od czasu gdy pod koniec 2001 roku ofensywa Sojuszu Północnego i amerykańskie rakiety wyparły ze stolicy talibów, do miasta zjechały blisko trzy miliony uchodźców i szukających zarobku szemranych typków, żebraków, pospolitych bandytów. W Kabulu od tygodni szepce się też o zastępach ukrywających się samobójców czekających na sygnał do ataku. Kabulczycy niczym wilkiem straszą dzieci talibami, opowiadają o brodatych mułłach wtrącających do lochów, obcinających ręce i strzelających do niepokornych. Tak przynajmniej twierdzi mały Hamid. Jego rodzice rozmawiać z obcokrajowcem nie chcą.

Kasim, kuzyn handlarza Seidullaha, przyjechał do stolicy z południa, ponieważ ma tu szansę zarobić. Po kolejnej filiżance herbaty wyznaje, że Amerykanów nienawidzi: - Strzelają, torturują, najeżdżają i bombardują wioski. A potem dają rodzinie pieniądze i myślą, że wszystko jest załatwione. To nowi okupanci. Za talibów było nam lepiej - wyjaśnia.

Do twierdzy nie docierają głosy oburzenia

Major Paul Belcher z ufortyfikowanej jak twierdza bazy Bagram zapewne bardzo by się zdziwił, słysząc takie oceny. Ze swadą opowiada bowiem o znakomitej współpracy z Afgańczykami i zapewnia, że bez ich poparcia koalicjanci nie mają szans na zwycięstwo nad talibami i al Kaidą. Na razie walkę o serca Afgańczyków koalicja jednak przegrywa. Pod adresem obcych wojsk słyszę głównie złorzeczenia lub słowa rezygnacji. Wieśniacy z obrzeży Kabulu mówią, że jest im już wszystko jedno, kto wygra, byle nikt nie strzelał im nad głowami. Tak jak Raszid są zmęczeni ciągłą wojną.

Raszid był mudżahedinem i walczył z armią radziecką, potem wspierał talibów, a na końcu bojowników legendarnego komendanta Sojuszu Północnego Ahmada Szacha Masuda. Teraz walczyć już nie chce, polityka go nie interesuje, chciałby tylko, żeby Amerykanie zachowywali się mniej agresywnie.

Moi afgańscy rozmówcy ostrzegają, by Polacy trzymali się z dala od Amerykanów, a najlepiej stacjonowali winnych bazach. Dla własnego dobra.

JAN MIKRUTA (RADIO RMF FM) z Kabulu
http://www.europa21....rticle8931.html

Moi afgańscy rozmówcy ostrzegają, by Polacy trzymali się z dala od Amerykanów, a najlepiej stacjonowali winnych bazach. Dla własnego dobra.


Dobra rada. Amerykanie są najczęściej atakowaną nacją (z tego co widzę po filmach partyzantki w Afganistanie) zaraz po afgańskiej policji.
Lepiej nie jeździć z nimi na patrole, bo staniemy się łatwym celem ze względu na kiepski sprzęt (Rosomak to szmelc).
Jak Polacy będą z nimi jeździć, to zaraz pojawią się filmy as-Sahab z ataków na polaków.


Polacy na patrolach

Afganistan gorszy niż Irak

Od dwóch dni polscy żołnierze samodzielnie patrolują dwie afgańskie prowincje: Paktika i Ghazni. W wojnie, do której właśnie dołączyli, zginęło już ponad 600 żołnierzy koalicji. Ci, którzy mają walki za sobą, ostrzegają, że Afgańczycy są wyjątkowo trudnym przeciwnikiem - pisze DZIENNIK.


"Nigdy nie byłem w gorszym miejscu" - opowiada kapral Trevor Coult z Królewskiego Regimentu Irlandzkiego. Nie jest nowicjuszem, ma za sobą Irak i odznaczenie za odwagę w walkach. Coult najgorzej wspomina posterunek Sangin, znajdujący się w południowej prowincji Helmand znanej przede wszystkim z upraw maku. Przez dwa tygodnie był tam oblegany przez talibów. "W nocy walki, w dzień ostrzał z granatników" - opowiada. "A w Londynie uspokajali: talibowie ponoszą straty i lada moment stracą bojowy impet".

Na miejscu okazało się, że to nieprawda. Żołnierze z regimentu Coulta policzyli, że wyładowali w talibów aż 300 tys. magazynków amunicji. Ale to nie pomogło. Rebelianci atakowali bez przerwy, pomimo strat. Anglików wyzwolili dopiero Amerykanie. – To była największa wspólna operacja od czasu wojny koreańskiej – informowało potem dowództwo.

Talibowie najchętniej pozostają w ukryciu. Za nich śmiertelne żniwo zbierają zastawione pułapki. Wspomina 41-letni Scott Barkalow, sierżant amerykańskich Wojsk Specjalnych: "Byłem na nocnym patrolu. Prowadziłem ciężarówkę. Bomba eksplodowała dokładnie obok lewego koła. Przechyliłem się przez drzwi. Moi koledzy zaczęli ostrzeliwać okoliczne skały, ja leżałem na ziemi. Spojrzałem na dół - moja noga kończyła się na kolanie. Wiedziałem ze zaraz nadejdzie ból. Zanim zemdlałem, zdążyłem jeszcze pomyśleć, że moja żona nie bedzie zadowolona".

Podobne doświadczenia mają walczący w latach 80. w Afganistanie żołnierze sowieccy. "Najgorzej mieli ci, którzy zapuszczali się w góry i cały czas byli na celowniku. Taszczyli ze sobą cały sprzęt, jedzenie, wodę" - wspomina weteran z Afganistanu Władimir Arnowskij. "Tam na każdym kroku czekały na nich zasadzki. Afgańczycy mieli olbrzymią przewagę, bo świetnie znali teren, każdą, ścieżkę górkę, jaskinię. Mieli w górach takie umocnienia, byli tak zamaskowani, że mowy nie było o tym, by się przebić".

Afgańczycy byli wyjątkowo zdeterminowani. Jak wspomina Arnowskij wręcz szukali okazji do walki. "Nie czekali, aż wyjdziemy z baz. Potrafili atakować nawet garnizony. Pamiętam, jak zaatakowali garnizon, gdzie stacjonowały trzy pułki. Wtedy dostali oczywiście, ale odwagi i bezczelności nigdy im nie brakowało".

Ofiary po stronie koalicji padają prawie codziennie. Zaledwie wczoraj w zamachu w mieście Tirin Kot w prowincji Uruzgan zginął holenderski żołnierz oraz piątka afgańskich dzieci, gdy eksplodował samochód–pułapka zaparkowany przy konwoju sił międzynarodowych. W środę koalicja poinformowała o uprowadzeniu żołnierza w prowincji Hellemand. W poniedziałek na południu zginął Kanadyjczyk. Talibowie robią wszystko, by odzyskać stracone pole... i dusze zwykłych Afgańczyków.

Podczas gdy NATO walczy z producentami narkotyków, islamscy rebelianci wręcz zachęcają biednych chłopów do uprawy maku, by potem skupować od nich narkotyczny półprodukt. "Mówią, że uprawa maku to forma dżihadu, świętej wojny" - tłumaczy Nick Kay, ekspert brytyjskiego rządu. Jego zdaniem jak za dawnych lat 80 proc. światowego opium pochodzi z Afganistanu, a zyski zapełniają kieszenie talibów.

"Dzięki wielkim bossom narkotykowym, którzy de facto rządzą tym krajem, talibowie są uzbrojeni po zęby i stosują makabryczne metody terrorystyczne" - mówi prof. Jolanta Sierakowska-Dyndo, dyrektor Instytutu Orientalistyki Uniwersytetu Warszawskiego.

Zadanie oddziałów międzynarodowych jest tym trudniejsze, że żołnierze nie mogą liczyć na przychylność miejscowych. Nie chcą pomagać przybyszom z odległych krajów, bo ci za jakiś czas wyjadą, a talibowie zostaną. A zemsta za współpracę z wrogiem jest straszna. Kilka dni temu dosięgła ona Zakię Zaki, dziennikarkę, właścicielkę stacji radiowej. 6 czerwca jej ciało znaleziono w jej kabulskim mieszkaniu. Obok zastrzelonej z zimną krwią kobiety spał jej półtoraroczny synek.
Prof. Sierakowska-Dyndo przypomina, że wschodnie prowincje: Pakita i Ghazni, gdzie stacjonują Polacy, to obszar graniczący z tzw. pasem ziemi niczyjej kontrolowanej całkowicie przez Al- Kaidę.

Nie możemy tam liczyć na żadną współpracę miejscowej ludności. Za najmniejszy gest dobrej woli w stosunku do Polaków grozi tam śmierć. "To kraj, w którym od 30 lat toczy się nieustannie wojna. Nikt nikomu nie ufa" - mówi. "Miarą naszego sukcesu w tej wojnie będzie nie to, ilu talibów zabijemy, ale to, czy naszym dowódcom uda się przywieźć wszystkich naszych chłopców żywych. To będzie dopiero sukces" - ocenia gen. Sławomir Petelicki, pierwszy dowódca jednostki specjalnej GROM.

żródło:
http://www.dziennik....ArticleId=48894
  • 0

#9

wielki_mis.
  • Postów: 57
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Dobry artykuł już go wcześniej czytałem. :)
A swoją droga kto te rosomaki wybrał i czy w Polsce nie ma specjalistów do oceny takiego sprzętu tylko to wychodzi jak trzeba jechać na wojnę.
Ale co tam polski żołnierz pojechał do Iraku w tarpanach to może i rosomaka przeżyje. :(
  • 0

#10

wielki_mis.
  • Postów: 57
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Ich wyjazd okazał się pomyłką
2007-06-21 15:18 Aktualizacja: 2007-06-21 17:50

Sześciu żołnierzy karnie odesłanych z Afganistanu

Zaledwie tydzień po osiągnięciu gotowości bojowej w Afganistanie, do Polski wraca sześciu naszych żołnierzy. Dwóch karnie, bo odmówiło wykonywania rozkazów. Czterech na własną prośbę - podaje radio RMF.

Żołnierze - dwaj podoficerowie - odmawiali opuszczania bazy w Sharanie w prowincji Paktika. Do buntu namawiali też swoich kolegów. Tłumaczyli, że samochody Humvee, którymi mieli jeździć, były za słabo opancerzone. Zdecydowanie słabiej niż amerykańskie.

Te informacje potwierdza radiu RMF pułkownik Edward Jaroszuk. Jak mówi, żandarmeria zajmuje się sprawą na rozkaz dowódcy kontyngentu. Za niesubordynację, niewykonanie rozkazu czy podżeganie do nieposłuszeństwa żołnierzom grozi do trzech lat za kratkami.

Według IAR kilku żołnierzy w ostatniej chwili zmieniło zdanie. Chcieli zostać. Ale na to już im nie pozwolono. Jak wytłumaczył rzecznik MON Jarosław Rybak, nie można pozwolić sobie na ryzyko, że osoby te zawiodą ponownie podczas akcji.

Joanna Skrzypczak _DZIENNIK



Oczywiście nie ma winnych jeśli chodzi o zakup tego typu sprzętu.
Jak kupowano to wychwalano jakie to dobre maszyny.
Politykom to się nie dziwie ale też te maszyny chwalili wojskowi.
A co do buntu to w wojsku nie ma demokracji wiedzieli na jakim sprzęcie będą jeżdzić.
Słuszna decyzja odesłanie do kraju.
  • 0

#11

MatoIto.
  • Postów: 635
  • Tematów: 4
  • Płeć:Nieokreślona
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Te artykuły odzwierciedlają całą prawdę, mogę tylko powiedzieć ze głupotą było wysłać ich na wojnę nie na misje, bo Afganistan to czysta woja z talibami i z handlarzami. Zobaczymy ilu naszych polegnie
  • 0

#12

Jarecki.
  • Postów: 4113
  • Tematów: 426
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

MON nie mówi całej prawdy


MON ma dwie różne statystyki na temat żołnierzy rannych w Iraku, którymi żongluje w zależności od potrzeby. Oficjalnie rany odniosło 55 polskich żołnierzy, w rzeczywistości ta liczba jest trzy razy wyższa.

Dowódca Wojsk Lądowych generał broni Waldemar Skrzypczak bada w Afganistanie nastroje polskich żołnierzy. Jedenastu z nich chce bowiem wrócić do kraju. Misja w Iraku też nie wygląda tak kolorowo, jak przedstawia ją MON. "Więcej żołnierzy odnosi rany, więcej z nich na własną prośbę wraca do Polski" - mówią nam żołnierze.

Na początku misji w Iraku resort obrony informował niemal o każdym ostrzale czy ataku moździerzowym na polskie bazy. "Teraz opinia publiczna dowiaduje się o nich tylko wtedy, gdy ktoś ginie lub odnosi poważne obrażenia" - mówi nam jeden z żołnierzy. "Nawet nie wiecie, ilu żołnierzy wraca do kraju" - mówi inny.

Zapytaliśmy o to w MON. Jak się okazało, w ministerstwie funkcjonują co najmniej dwie statystyki dotyczące rannych. Na nasze pytanie departament prasowo-informacyjny odpowiedział bowiem oficjalnie: "Dotychczas w Iraku miało miejsce 20 wypadków śmiertelnych oraz 44 przypadki, gdzie żołnierze i pracownicy wojska zostali ranni podczas działań operacyjnych (ostrzał, zasadzka, najechanie na minę, katastrofa śmigłowca, wypadek drogowy w czasie patrolu). W tych okolicznościach 36 żołnierzy odniosło obrażenia poważne (rany od kul i odłamków, naruszenia układu kostnego, ubytek ciała, amputacja części nogi czy dłoni). Łącznie do kraju ewakuowanych było 55 rannych (w tym chorych) osób personelu PKW Irak".

Tymczasem zupełnie inne dane na temat Iraku podał w rozmowie z DZIENNIKIEM rzecznik Ministerstwa Obrony Narodowej Jarosław Rybak, gdy... zapytaliśmy go o domniemany bunt na misji w Afganistanie.

Przypomnijmy zdarzenie: dwóch podoficerów w bazie Wazi Khwa namawiało innych żołnierzy do złożenia próśb o powrót do kraju. Dziewięciu się do nich przyłączyło. We wnioskach napisali, że obawiają się o własne bezpieczeństwo, gdyż ich zdaniem samochody humvee, którymi mieli jeździć na patrole, są za słabo opancerzone.

Jarosław Rybak, tłumacząc to zdarzenie, ujawnił faktyczną liczbę żołnierzy rannych w Iraku. Co ciekawe, jest ich o prawie... 100 więcej. "150 rannych żołnierzy rotowano do kraju" - powiedział nam rzecznik resortu obrony.

Jak tłumaczą taką żonglerkę danymi żołnierze? "55 rannych to prawdopodobnie tylko ci, którzy odnieśli naprawdę bardzo poważne obrażenia: zostali mocno postrzeleni, trafieni odłamkami" - podejrzewa chorąży służący w VIII kontyngencie w Iraku.

"Ta okrojona statystyka jest przygotowana dla mediów. Chodzi o to, żeby duża liczba wypadków nie kłuła w oczy. Szersza uwzględnia wszystkie wypadki" - twierdzi mł. chor. sztab. Tomasz Kloc, żołnierz I kontyngentu ciężko ranny podczas akcji. Przy okazji afery afgańskiej okazało się także, że 225 żołnierzy zjechało z Iraku na własną prośbę. Na jaw wyszedł też fakt, że 21 wojaków wróciło stamtąd ze względów dyscyplinarnych.

Kto wprowadził w MON tę cenzurę? Kto żongluje danymi? "Nie o każdym ostrzale się przecież informuje. Podaje się tylko informacje znaczące. Jeżeli wpadał do bazy pocisk moździerzowy i niczego nie niszczył, to nie publikowaliśmy na ten temat komunikatów. Nigdy jednak nie było polityki świadomego przemilczania faktów" - tak tłumaczy nam znikomą liczbę komunikatów Piotr Paszkowski, rzecznik prasowy MON za czasów ministra Radosława Sikorskiego.

Prawda jest taka, że pełniejsze informacje na temat Iraku docierały do kraju do jesieni ubiegłego roku, do kiedy w bazie w Diwaniji był akredytowany korespondent Informacyjnej Agencji Radiowej. "On nas czasem uprzedzał, szybciej podawał informacje" - przyznaje Paszkowski.

Jak naprawdę wygląda więc sytuacja polskich żołnierzy w irackich i afgańskich bazach? "Tam każdy dzień jest loterią, swoistym hazardem" - opowiada nam jeden z irackich weteranów.
http://www.dziennik....ArticleId=49947
  • 0



#13

mortyr.
  • Postów: 1171
  • Tematów: 46
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Jarosław Rybak, tłumacząc to zdarzenie, ujawnił faktyczną liczbę żołnierzy rannych w Iraku. Co ciekawe, jest ich o prawie... 100 więcej. "150 rannych żołnierzy rotowano do kraju" - powiedział nam rzecznik resortu obrony.


To nic w porównaniu z tym co robią goście z USA :D

Oni wszystkimi statystykami manipulują w taki sposób, żeby nas przekonać, że wizja walki z terroryzmem jaką prezentuje Bush jest jedyna i słuszna.

Z oficjalnych danych jakie prezentowali parę miesięcy temu wynika, że ok. 10 tyś. żołnierzy USA nie wróciło do służby wojskowej.
Prawdopodobnie większość z nich to całkowite kaleki bez nóg, rąk albo sparaliżowani. Wystarczy zerknąć na te zdjęcia, które podałem w temacie o Iraku.
A armia i rząd twierdzą, że stracili lekko ponad 3500 żołnierzy od początku wojny, z czego spora część zginęła w wypadkach i samobójstwach.
Oczywiście nikt nie wspomina o tych inwalidach, których wyeliminowano skutecznie z pola walki i normalnego życia.

Tak samo jest ze stratami partyzantki. Nie daję wiary tekstom typu "zginęło 80 talibów". Oni poruszają się w małych grupach. Raczej nie wdają się w walkę bezpośrednią, tylko ostrzeliwują bazy z gór.
Poza tym armia nigdy nie publikuje "dowodów" tych strat.

polecam ten artykuł - to najciekawsze fragmenty:

Zdaniem wielu niezależnych źródeł, zarówno arabskich, jak i zachodnich dane przedstawiane przez administrację Busha nie odpowiadają prawdzie, a starty USA są znacznie wyższe. Według prestiżowego pisma medycznego "Lancet", śmierć w wyniku działań militarnych USA i ich sojuszników poniosło blisko 655 tysięcy Irakijczyków. To 13 razy więcej niż dane przedstawiane przez serwis "Iraq Body Count" i blisko 23 razy więcej niż oficjalne dane amerykańskie.

Serwis TBRnews szacuje, że zabitych w Iraku zostało około 15 tysięcy żołnierzy USA, a rannych zostało blisko 27 tysięcy. Strona opisuje m.in. atak irackiego ruchu oporu na bazę Falcon w której zginęło 300 żołnierzy, co nie znalazło jednak odzwierciedlenia w statystykach administracji prezydenta Busha. Autor tej analizy twierdzi, że jest w posiadaniu dokumentu opublikowanego, a potem szybko wycofanego przez Pentagon w którym potwierdzono, że od marca 2003 roku lipca 2005 roku ilość zabitych żołnierzy USA przekroczyła 10 tysięcy. Raport potwierdza także istnienie masowego zjawiska dezercji. Około 5,5 tysiąca osób miało uciec z armii USA, głównie do Kanady i krajów europejskich.

W opublikowanym 11 października artykule "Ilu Amerykanów naprawdę zginęło w Iraku" Tribor Charm stwierdza, że administracja kłamie na temat ilości zabitych i rannych. Autor tekstu porównuje dzisiejszą sytuację z wojną w Wietnamie, gdzie okazało się, że starty podawane przez oficjalne czynniki rządowe były o blisko 20 tysięcy ofiar niższe niż było to w rzeczywistości.

Wiele faktów każe bardziej ufać niezależnym od amerykańskich władz źródłom. Po pierwsze w armii USA służy wielu obcokrajowców, którym obiecuje się możliwość uzyskania obywatelstwa po skończonej służbie. Nie są oni wliczani do statystyk zabitych, podobnie jak np. osoby pracujące w wywiadzie czy pracownicy kontaktowi. Warto także dodać, że Pentagon zabronił filmowania transportu ciał żołnierzy do amerykańskich baz w Niemczech czy do samego USA.

żródło:
http://www.lewica.pl/?id=13631
  • 0

#14

mortyr.
  • Postów: 1171
  • Tematów: 46
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Ukradli żołnierzom maszynę za 2 mln złotych

"Rzeczpospolita": Warta dwa miliony złotych maszyna do likwidowania pól minowych zniknęła w drodze do bazy polskich żołnierzy w Afganistanie.
Cztery pojazdy o wdzięcznym imieniu "Bożena" miały być dostarczone z Polski przez pakistańską firmę. Do polskich żołnierzy dotarły trzy.

O kradzieży poinformował szef wojsk lądowych generał Waldemar Skrzypczak - To nasza najpoważniejsza strata - przyznaje wojskowy. Co się stało z Bożeną? - Pewnie oczyszcza pole jakiegoś lokalnego kacyka w Pakistanie lub Afganistanie. Takie maszyny to towar poszukiwany. Afganistan jest zaminowany prawie w całości - odpowiada "Rz" jeden z pracowników ministerstwa obrony narodowej. Kradzież Bożeny nie jest pierwszą stratą, na jaką narażają polskie wojsko firmy przewożące zaopatrzenie z kraju do Azji. Jednak przedstawiciele armii przekonują, że przewożenie ciężkiego sprzętu morzem i uzupełnianie strat jest wciąż tańsze niż używanie samolotów transportowych. Dodają, że pakistańska firma jest ubepieczona, choć uzyskanie rekompensaty trochę potrwa. - pisze "Rz".

żródło:
http://wiadomosci.on...42,11,item.html

Warta dwa miliony złotych maszyna do likwidowania pól minowych zniknęła w drodze do bazy polskich żołnierzy w Afganistanie.

Co się stało z Bożeną? - Pewnie oczyszcza pole jakiegoś lokalnego kacyka w Pakistanie lub Afganistanie.


To się da skomentować tylko w jeden sposób: :rotfl:

Musimy wycofać jak najszybciej wojska z Afganistanu, zanim talibowie i kacyki rozkradną nam cały sprzęt wojskowy :mrgreen:
  • 0

#15

Ejael.
  • Postów: 1261
  • Tematów: 56
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Za transport sprzętu odpowiedzialny jest pakistański kontraktor, który również pokrywa wszystkie starty podczas transportu więc albo zacznie pilnować sprzętu albo zbankrutuje. Podobne przypadki przytrafiły się wszystkim wojskom NATO w Afganistanie.
  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych