Moje wyobrażenie jest podobne do tego przedstawionego przez Sylvię Browne w książce "Życie po drugiej stronie".
Najpierw cierpimy. Za chwilę słyszymy "Umarł" albo "O mój Boże straciliśmy ją" czy coś w tym typie. Po chwili dostrzegamy Światło, które cośtam do nas mówi, jednak nie porozumiewamy się z nim na głos, tylko duchowo. Przez moment pozostajemy jeszcze na ziemi.
Przez moment znajdujemy się w pomieszczeniu, w którym są dwie kolejki do dwóch różnych tuneli, jednego szarego i drugiego mieniącego się kolorami. Ten szary przeznaczony jest dla Potępionych, kolorowy - dla Zbawionych. Potępieni to ci, dla których czyśćcem może być tylko kolejne życie...
Zaraz potem przechodzimy przez któryś z tuneli - w zależności od tego przez który przejdziemy, znajdziemy się w ciele noworodka lub w innym świecie - w świecie, gdzie wszystko jest miłe dla oka i dla duszy i gdzie nie ma nienawiści. Wchodzimy do Gmachu Bibliotecznego, w którym dokonuje się przegląd całego naszego życia. Po wyjściu z Gmachu możemy się udać, gdzie tylko chcemy, możemy spotkać się z przyjaciółmi, rodziną; możemy też podjąć decyzję o powrocie na Ziemię, ale już jako nowy człowiek...
Ta moja wizja ma wiele wspólnego z opisem znajdującym się w wyżej wymienionej książce. Książka Sylvii Browne stała się dla mnie dziś szczególną pociechą po tym, jak dowiedziałem się o śmierci mojej znajomej...