Skocz do zawartości


Globalny potop musiał zostawić wyraźne ślady...


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
49 odpowiedzi w tym temacie

#1 Gość_muhad

Gość_muhad.
  • Tematów: 0

Napisano

Globalny potop
musiał zostawić WYRAŹNE ślady...



Co mówią skamieliny?


Paradoksalnie jeden z największych dowodów na globalny potop dostarczają nam skamieliny, które ewolucjoniści używają dla poparcia swojej teorii. Mówi się o tym, iż skamieniałości, które powstawały w ciągu milionów lat prezentują w widoczny sposób przebieg ewolucji. W tym stwierdzeniu znajduje się jednak wiele mitów i nieścisłości, które nie sposób udowodnić posługując się modelem ewolucyjnym. Wystarczy przyjrzeć się tylko kilku cechom skamielin, by odrzucić teorie o ich kształtowaniu się w powolnym procesie trwającym miliony lat.


- ILE POTRZEBA CZASU NA UTWORZENIE SKAMIELIN?

Istnieje fałszywe przekonanie jakoby powstanie jakiejkolwiek skamieliny zajmowało tysiące lat. Większość naukowców-ewolucjonistów już w to nie wierzy, ale nikt z nich nie dokłada najmniejszych nawet starań, by uświadomić szarym masom fakt, iż taki proces trwa czasami tylko od kilkunastu do kilkuset lat w zależności od warunków i materiału, który ulega procesowi fosylizacji. Poniższe zdjęcie przedstawia but kowbojski z częścią skamieniałej nogi ludzkiej wewnątrz niego znaleziony przez pracownika spółki naftowej w zachodnim Teksasie niedaleko miasteczka Iraan. But ten znaleziono około 1980. Okazało się, że został wyprodukowany przez firmę M. L. Leddy z San Angelo w Teksasie, która rozpoczęła działalność w 1936 roku. Ten akurat rodzaj buta produkowano we wczesnych latach 50-tych XX wieku. Tak więc całkowita fosylizacja fragmentu nogi ludzkiej zajęła nie więcej niż 30 lat.

Dołączona grafika


- ZASTANAWIAJĄCE SKAMIELINY...

Ciekawą rzeczą jest to, iż z jednej strony w podręcznikach szkolnych mówi się o procesie fosylizacji trwającym tysiące i miliony lat, z drugiej zaś strony zamieszcza się tam często zdjęcia przedstawiające kopalne liście, meduzy i wszelkie bezkręgowce. Ludzie zaś nie myślą i łykają wszystko co mówią naukowcy, bo uważa się, że od myślenia są właśnie badacze. Społeczeństwo ufa bezgranicznie naukowcom i pokłada całkowicie swą nadzieję w ich inteligencji. Jeżeli proces fosylizacji jakiejś rośliny trwa tysiące lat to jak można tu mówić o powstawaniu skamieliny? Tak delikatne przedmioty jak liście, skrzydła owadów czy ciała meduz rozkładają się błyskawicznie i często już po kilku tygodniach są tak zniszczone, że w ogóle nie nadają się na potencjalny materiał do utworzenia skamieliny. Jak więc utworzyły one skamieliny? Najprawdopodobniej zostały one przygniecione masą błota, które odcięło dostęp tlenu i wyeliminowało działanie bakterii. Następnie woda zaczęła przedostawać się do tkanek, rozpuszczała zawarty w nich materiał organiczny i stopniowo zastępowała go krzemionką. Powstałe w ten sposób skamieliny można znaleźć w różnych częściach świata.


- POGRZEBANE ŻYWCEM

Do dziś dnia odkryto tysiące skamielin w różnych częściach świata wyraźnie wskazujące na to, że zwierzęta zostały pogrzebane żywcem. Wiele z nich nie zdążyło jeszcze strawić pokarmu, inne miały połamane kości, a zwierzęta zamieszkujące wody były wciąż w pozycjach pływackich.

Dołączona grafika
Samica ichtiozaura w ciąży

Większość z nich została zasypana masą błota lub popiołu wulkanicznego, ale znaleziono także zwierzęta pogrzebane w lodzie. Te ostatnie są szczególnie zastanawiające, gdyż ludzkość nie zna takiego kataklizmu, który mógłby żywcem zamrozić zwierzęta w czasie lata (w żołądkach zamarzniętych mamutów znaleziono letnią roślinność). Z biegiem czasu naukowcy zaczęli głosić, że ziemię w przeszłości nawiedzało wiele potężnych kataklizmów, takich jak np. ogromne powodzie, jakich ludzkość nigdy jeszcze nie oglądała. Znowuż jednak fakty te nie trafiają z reguły do podręczników szkolnych.


- WSZĘDZIE BYŁO MORZE?

W wielu rejonach Ziemi odkryto skamieniałości różnych organizmów morskich, które świadczą o tym, że praktycznie wszystkie obszary świata znajdowały się niegdyś pod wodą. Nawet na samej górze Ararat, na wysokości ponad 4 tysięcy metrów n.p.m. odkryto lawę poduszkową, która tworzy się jedynie pod wodą. Naukowcy, jak zwykle, wkrótce wymyślili sobie nową teorię, by poradzić sobie z tym problemem: mówi się, że następuje stopniowe obniżanie się i wznoszenie kontynentów trwające miliony lat, tak iż te części świata, które dziś są suchym lądem tworzyły niegdyś dno morza.

Podobnych przykładów można by przytaczać więcej, ale rzeczą istotną tu jest fakt, iż odkrycia naukowe wcale nie dyskredytują Biblii i jej relacji o globalnym potopie. Jedynie interpretacja owych odkryć dokonywana przez świeckich badaczy ma na celu podtrzymanie wcześniejszych teorii naukowych, które są ładne i piękne jedynie w encyklopediach i podręcznikach szkolnych. Przykładem tego jest kolumna stratygraficzna, która początkowo służyła jako mocny argument przemawiający za ewolucją: wyglądało to tak, że najstarsze skamieliny znajdowały się w warstwach skalnych położonych najniżej a najmłodsze - najwyżej. Oczywiście nigdzie na świecie nie ma miejsca gdzie można by w ten sposób prześledzić przebieg ewolucji, ale gdzieniegdzie można zobaczyć parę warstw (zazwyczaj z brakującymi warstwami) pasujących z grubsza do teorii ewolucji. Jednakże z biegiem czasu zaczęto odkrywać miejsca, w których warstwy te były ułożone w odwrotnej kolejności niż zakłada to teoria ewolucji. Chodzi tu m.in. o góry Matterhorn (Szwajcaria-Włochy), Mythen (Szwajcaria), Heart (Wyoming, USA), Empire (Arizona, USA) czy też formację górską w Glacier Park w Montanie. Aby poradzić sobie z tym problemem, ewolucjoniści wpadli na pomysł 'wędrujących gór' - twierdzą oni, że góry takie wędrowały od kilkudziesięciu do kilkuset kilometrów, by trafić w końcu na swe obecne miejsce (niektórzy twierdzą, że Mythen przywędrował do Szwajcarii aż z Afryki). Poza fizyczną niemożliwością takich wędrówek - wiele z tych skał nie ma wystarczających wewnętrznych sił spoistości, by pokonać większy napór - nie odnaleziono tam żadnych dowodów na takie wędrówki: żadnych rozdartych warstw czy wyżłobionych skał. No, ale skoro teoria ewolucji nie pasuje do góry to góra musi przyjść do teorii ewolucji...

Teoria hydroplatform (dosł. hydropłyt)

Niestety nie otrzymałem od firmy Hagi pozwolenia zamieszczenia na tej stronie fragmentu filmu (w mp3 - audio) "Odkrycie Arki Noego?" zawierającego krótką prezentację teorii hydroplatform nazywaną też inaczej teorią płyt nawodnych (dosł. hydropłyt). Poniżej więc w punktach przedstawiam kluczowe założenia tej teorii, z którą dokładniej można się zapoznać na anglojęzycznych stronach internetowych:

www.cryingvoice.com/Evolution/Hydroplate1.html (cz. 1)
www.cryingvoice.com/Evolution/Hydroplate2.html (cz. 2)
www.cryingvoice.com/Evolution/Hydroplate3.html (cz. 3)
www.cryingvoice.com/Evolution/Hydroplate4.html (cz. 4)
Wkrótce także MEGAS ([email protected]) ma wydać książkę dr Waltera Browna pt. "Na Początku: nieodparte dowody stworzenia i potopu" zawierającą dość dokładny opis teorii płyt nawodnych. Ta sama książka (7-ma edycja o dwukrotnej objętości 6-go wydania, które ma być niedługo opublikowane po polsku) jest też dostępna po angielsku w wersji online, czyli do czytania za darmo, pod adresem www.creationscience.com (całą książkę - ponad 300 stron - można całkowicie za darmo ściągnąć na dysk i każdą jej część można używać dla potrzeb szkolnych - można ją też zamówić przez internet, ale tu trzeba wydać trochę 'baksów'). Dr Walter Brown oferuje także wszelką pomoc naukową swym czytelnikom a swoich 'przeciwników' czyli zwolenników teorii ewolucji zaprasza nawet do prowadzenia z nim 'otwartych' rozmów telefonicznych, którym mogą się przysłuchiwać osoby trzecie, nagrywać je i używać dla potrzeb edukacyjnych.
--------------------------------------------------------------------------------

Kluczowe założenia omawianej teorii:


- na Ziemi przed potopem był tylko jeden duży kontynent pokryty bujną wegetacją; były tam morza i rzeki oraz góry nieco niższe niż obecne - ich wysokość dochodziła zapewne do ok. 2800 m n.p.m.

- przed potopem na Ziemi istniała też olbrzymia ilość wód podziemnych (ok. połowy całej wody, która jest w dzisiejszych oceanach). Woda ta mieściła się w wewnętrznych komorach połączonych ze sobą, które tworzyły swego rodzaju szelf o grubości ok. pół mili (ok. 800 m) i jakieś 10 mil (ok. 16 km) pod powierzchnią ziemi

- rosnące ciśnienie wód podziemnych rozciągało skorupę ziemską

- rozerwanie skorupy ziemskiej zaczęło się od mikroskopijnego pęknięcia, które rozrosło się w obu kierunkach w tempie ok. 3 mil / sek. (ponad 17 tysięcy km/godz.). Powstałe pęknięcie okrążyło glob w ok. 2 godziny.

- wody podziemne, poddane potężnemu ciśnieniu wytworzonemu pod wpływem napierającej z góry 10-milowej warstwy skał, wytrysnęły z pęknięcia z niesamowitą siłą, która nadała tej fontannie wody prędkość ponad dźwiękową i wyniosła ją do atmosfery na wysokość ponad 20 mil (ponad 30 km)

- rozpylana woda sprawiła gigantyczne opady deszczu

- część wody tryskająca w zimną stratosferę zamarzła tworząc kryształy i bryły lodu, które spadły na ziemię grzebiąc i zamrażając wiele stworzeń (jak np. zamarznięte mamuty odnalezione na Syberii i Alasce)

- ogromne ciśnienie tryskającej fontanny spowodowało erozję skał z obu stron pęknięcia, co dało też olbrzymie masy osadów, które pokryły całą powierzchnię ziemi. Osady te uwięziły rośliny i zwierzęta tworząc skamieliny (większość skamielin powstała właśnie w czasie potopu)

- rozpadlina stopniowo poszerzała się na skutek erozji tak, iż w końcu skały, które były dotychczas ściśnięte pod podziemnymi komorami wodnymi wypiętrzyły się tworząc grzbiet śródoceaniczny

- płyty kontynentalne, hydropłyty, pod którymi znajdowała się jeszcze dająca poślizg woda zsunęły się w dół tworzącego się grzbietu śródatlantyckiego

- zsuwające się potężne płyty kontynentalne zwolna przyspieszały; w chwili gdy nabrały prędkość ok. 45 mil / godz. (ok. 70 km/godz.) natrafiły na opór ulegając następnie ściśnięciu i pofałdowaniu - nastąpiło gwałtowne formowanie się gór i rowów oceanicznych: główne łańcuchy górskie biegną równolegle do grzbietów oceanicznych, z których się ześlizgnęły

- zsuwając się z grzbietów oceanicznych hydropłyty utworzyły głębokie baseny oceaniczne, do których spłynęły wody potopu; wiele basenów pozostałych na kontynentach i misowate zagłębienia utworzyły jeziora popotopowe.


Moje przemyślenia nt. teorii hydroplatform

Walter Brown jest znakomitym geofizykiem (doktorat zrobił w Massachusetts Institute of Technology - najwybitniejszej 'politechnice' w Stanach Zjednoczonych), więc należy dobrze się zastanowić, zanim spróbujemy wybuchnąć śmiechem słuchając teorii hydropłyt. Wielu ewolucjonistów, którzy próbowali podważać jego twierdzenia spotkali się z dość skuteczną obroną Browna, tak iż teoria ta rozwija się z powodzeniem już od ponad 20 lat. Ja osobiście uważam, że są w niej pewne niedociągnięcia tak natury biblijnej jak i czysto naukowej, ale moją opinię należy tu traktować z odpowiednim dystansem

Z czym się zgadzam:

Pierwsze pytanie jakie można by sobie tu zadać to "Czy teoria dr Browna jest w ogóle zgodna z Biblią?" Czy Biblia mówi o tym, że wody potopu wytrysnęły także spod ziemi?
W księdze Genesis czytamy o tym skąd wzięły się wody potopu: "W roku sześćsetnym życia Noego, w miesiącu drugim, siedemnastego dnia tego miesiąca, w tym właśnie dniu wytrysnęły źródła wielkiej otchłani i otworzyły się upusty nieba." (1 Mojż. 7:11) Mnie osobiście słowo "otchłań" zawsze kojarzyło się z jakąś mroczną i niezbadaną próżnią, tak iż myślałem, że może chodzi tu o kosmos. Jednak gdy skorzystałem z komputerowej konkordancji tekstu w języku hebrajskim okazało się, że w wielu przypadkach jest ono użyte do opisywania morza lub swego rodzaju wód, które są pod ziemią. Zgadzałoby się to z dziwnym stwierdzeniem w psalmie 136 (werset 6): "[Wysławiajcie] Tego, który rozpostarł ziemię na wodach, albowiem na wieki trwa łaska jego!". Poza tym, Pismo wyraźnie stwierdza, iż pierwotnie na Ziemi nie było deszczu, lecz "tylko mgła wydobywała się z ziemi i zwilżała całą powierzchnię gleby" (Genesis 2:6). List do Hebrajczyków potwierdza fakt, iż ludzie przed potopem nie znali deszczu (Hebrajczyków 11:7). Aby cała powierzchnia Ziemi była nawadniana przez parę wydobywającą się z pod powierzchni musiały niegdyś istnieć o wiele większe zasoby wód podziemnych niż obecnie. Wielu chrześcijan uważa także (w oparciu o werset 1:7 z księgi Rodzaju), że Ziemia posiadała pierwotnie okap pary wodnej - powłoka gazowa podobna do tej jaką mają niektóre inne planety: Wenus, Jowisz i Saturn -, który niczym baldachim chronił jej umiarkowany klimat i mieszkańców przed wszelkiego rodzaju szkodliwym promieniowaniem. Ten to okap (czyli biblijne "wody ponad wodami") stanowił drugie źródło wód powodziowych w czasie potopu, które zalały powierzchnię Ziemi, sam zaś okap uległ zniszczeniu.
Czy Biblia sugeruje nagły dryf kontynentalny w czasie potopu? Tu odpowiedź znowuż brzmi tak. W oparciu o werset 1:9 z 1 księgi Mojżeszowej (Potem rzekł Bóg: Niech się zbiorą wody spod nieba na jedno miejsce i niech się ukaże suchy ląd! I tak się stało.) można wnioskować, że na Ziemi pierwotnie był tylko jeden kontynent otoczony wodami. Także badając wersety 2:10-14 z tejże księgi dochodzi się do wniosku, że bieg rzek, a więc i zapewne kształt lądów były zupełnie inne przed potopem (Tygrys i Eufrat miały wspólne źródło, z którego pochodziły także rzeki opływające dzisiejszą Etiopię i Półwysep Arabski).
Tak więc kluczowe założenia teorii hydropłyt wydają się być całkowicie zgodne z Biblią. Prócz tego, wziąwszy do ręki pierwszy lepszy atlas świata zauważyłem, że główne pasma górskie w obu Amerykach powstały na zachodzie kontynentów i biegną równolegle do rowów oceanicznych (widoczne jest to szczególnie w przypadku Ameryki Południowej), natomiast w przypadku Azji, Australii oraz wysp Oceanii jest zupełnie na odwrót: główne pasma górskie występują po wschodniej stronie kontynentów i także biegną wzdłuż rowów oceanicznych. Grzbiet oceaniczny otacza Afrykę od południa skręcając następnie ku północy - sugeruje to, iż Antarktyda 'dryfowała' na południe i po przejściu bieguna przemieszczała się ku północy, gdzie trafiła na opór kontynentu południowo-amerykańskiego. I zgadza się: najwyższe góry na Antarktydzie są od strony Ameryki Południowej. Pierwotny ląd rozszczepił się więc w czasie potopu na poszczególne kontynenty dokładnie tak jak twierdzi to dr Walter Brown.
Teoria hydropłyt mówi też, iż olbrzymie ilości zamarzniętej wody spadły na ziemię w postaci gradu i brył lodu, co spowodowało nastanie tzw. epoki lodowcowej. Znaczyłoby to, że tuż po potopie poziom wód w oceanach był niższy niż obecnie o jakieś 100 metrów, gdyż lodowce zaczynały dopiero topnieć. Wiele gatunków zwierząt miało więc czas na zasiedlenie odległych krańców ziemi, które były jeszcze ze sobą połączone (np. suchy ląd łączył Azję z Australią i wyspami Oceanii, Alaska z Syberią także były połączone). Gdy lodowce topniały i poziom wód stopniowo się zwiększał wiele kontynentów straciło takie 'pomosty' i te gatunki zwierząt, które nie umiały ani latać ani pływać zostały odcięte od reszty świata. Dlatego też fakt, iż np. kangury zamieszkują jedynie Australię jest skutkiem potopu i krótkiej epoki lodowcowej a nie ewolucji.

Z czym się nie zgadzam:

Dr Brown twierdzi, iż rozerwanie warstwy skalnej, pod którą mieściły się potężne komory wodne nastąpiło wskutek wytworzonego w nich ciśnienia i mikroskopijne pęknięcie rozrosło się błyskawicznie do rozmiarów długiej na kilkanaście tysięcy kilometrów rozpadliny. Mnie osobiście trudno to sobie wyobrazić. Przecież Bóg stworzył Ziemię doskonałą i w jego planie nie było miejsca na złe obliczenia: Ziemia miała funkcjonować tysiące lat i nie mogło tu być mowy o matematycznych błędach, których skutkiem byłoby nadmierne ciśnienie wód podziemnych i potop (choć różne czynniki powodowały degradację świata po upadku człowieka). Ponadto, jak mikroskopijne pęknięcie w warstwie skalnej o grubości kilkunastu kilometrów mogło przybrać rozmiary potężnej rozpadliny? Z pewnością jest to możliwe, ale szukałem bardziej prawdopodobnego wytłumaczenia dla owego 'rozszczepienia' warstwy skalnej, o którym mówi dr Brown.
Szukałem informacji na temat wszelkich kraterów impaktowych (tj. kraterów powstałych wskutek uderzeń meteorytów) odkrytych na Ziemi. Uderzenie meteorytu o średnicy co najmniej kilkuset metrów mogłoby rzeczywiście spowodować rozerwanie warstwy skalnej i utworzenie się gigantycznego pęknięcia, które zaczęłoby się rozrastać pod wpływem ciśnienia wytworzonego przez rwące z głębin masy wody. Krater taki musi jednak spełniać 2 trudne wymagania: jego średnica ma wynosić minimum kilkanaście kilometrów i musi się on znajdować niedaleko miejsca powstałego pęknięcia, czyli albo na zachodnim wybrzeżu Europy lub Afryki, albo też na wschodnim wybrzeżu Ameryki Północnej lub Południowej. Wyniki moich poszukiwań okazały się zaskakujące: na wschodnim wybrzeżu Ameryki Środkowej odkryto krater zwany Chicxulub powstały wskutek uderzenia meteorytu. Obiekt ten, być może kometa, o średnicy kilku kilometrów uderzył w Ziemię przy prędkości ok. 50 km na sekundę i pozostawił po sobie krater o średnicy około 180 kilometrów! Badania nad tym największym z dotychczas odkrytych na Ziemi kraterów impaktowych trwają cały czas i są prowadzone przez świeckich uczonych (aby uzyskać więcej informacji zajrzyj na anglojęzyczne strony internetowe www.geod.emr.ca/html-public/GSDinfo/English/Chicxulub_Crater.html lub wwwdsa.uqac.uquebec.ca/~mhiggins/MIAC/chicxulub.htm/).

Dołączona grafika
Krater Chicxulub znajduje się częściowo pod wodą w północnej części Jukatanu

Meteoryt, który pozostawił po sobie krater Chicxulub z pewnością doprowadziłby do pęknięcia warstwy skalnej, powstania szczeliny i w ten sposób zapoczątkowałby globalny potop. W Quebec w Kanadzie także pozostał potężny krater (pierwotnie ok. 100 km średnicy) noszący nazwę Manicouagan - ten krater też znajduje się niedaleko wschodniego wybrzeża Ameryki (tyle że Północnej - parametry: 51°23'N, 68°42'W). Poniżej zamieściłem rysunek, który z grubsza obrazuje jak wyglądał pierwotny ląd (niebieska linia), gdzie nastąpiło owo potężne uderzenie meteorytu (fioletowy punkt), który stworzył krater Chicxulub oraz w jakich kierunkach przesuwały się rozszczepione fragmenty dawnego lądu, które dziś tworzą 7 kontynentów (zielone linie). Na rysunku tym ukazane zostały także granice płyt i powstałe grzbiety oceaniczne

Dołączona grafika

Nieco dziwne są dla mnie obliczenia dr Browna, na podstawie których ustalił on, że płyty kontynentalne zostały gwałtownie zahamowane po osiągnięciu prędkości ok. 45 mil na godzinę (czyli 70 km/h). Otóż sądzę, że te potężne płyty skalne o grubości ok. 15 km pędzące z prędkością owych 70 km/h rozerwałyby się na drobne kawałki lub utworzyły góry sporo wyższe od Himalajów w wielu rejonach świata, gdyby zostały nagle zahamowane. Fale morskie wytworzone przez tak potężne i gwałtowne ruchy tektoniczne zatopiłyby też zapewne każdy dzisiejszy statek, tak iż sama arka Noego mogła by wyjść tylko prawdziwym cudem z takiej opresji. Ponadto Biblia mówi, że wody gwałtownie przybierały przez 40 dni, następnie przez 110 dni pokrywały powierzchnię Ziemi po czym nastąpił stopniowy spadek poziomu wód - wody ustąpiły i powierzchnia ziemi wyschła całkowicie dopiero po 220 dniach (formowanie gór było gwałtownym procesem, ale nie do tego stopnia co sugeruje dr Brown). Doszedłem więc do wniosku, że chcąc dopasować teorię płyt nawodnych do Pism należałoby przyjąć, iż kontynenty oddalały się od siebie stopniowo przez 150 dni, potem zaś natrafiły na opór ulegając pofałdowaniu i wypiętrzeniu, przez co też etapami zaczął się obniżać się poziom wód - nie wszystkie kontynenty napotkały na opór jednocześnie, ale w pewnych odstępach czasu. Przyjmując bardzo ogólną hipotezę, że płyty oddalały się od siebie ze stałą prędkością przez 150 dni przebywając w ciągu nich odległość ok. 2 tys. kilometrów, to obliczenia wskażą nam, że płyty kontynentalne zostały zahamowane przy prędkości ok. 15 centymetrów na sekundę - po jednej stronie już tworzyły się góry i rowy oceaniczne, podczas gdy od przeciwnej strony napierała cała masa płyty kontynentalnej, która dopiero po kilku tygodniach lub miesiącach zatrzymała się całkowicie. Myślę, że ta nieco 'łagodniejsza' wersja wydarzeń jest bliższa prawdy.
Tak w naprawdę dużym skrócie przedstawia się teoria płyt nawodnych dr Waltera Browna. Ukazane tu wydarzenia i fakty wydają się być potwierdzeniem biblijnej historii o potopie. Coraz więcej geologów, paleontologów i geofizyków składnia się ku teorii globalnej powodzi, która niegdyś musiała nawiedzić ziemię. Dowody potwierdzające to wydarzenie zaczęły narastać do tego stopnia, że nawet część świeckich naukowców opowiedziała się za ich jednoznaczną interpretacją: globalny potop to fakt historyczny (zobacz stronę ksiazka.wp.pl/ksiazka.html?ID_KSIAZKA=7330, by się o tym przekonać - opis książki Edith i Alexandra Tollmann "A jednak był potop").

źródło: http://potop-exodus....otop/potop.html
  • 0

#2 Gość_muhad

Gość_muhad.
  • Tematów: 0

Napisano

Widzę, że temat nie cieszy się popularnością :P
  • 0

#3

NoMeansNo.
  • Postów: 1580
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Coraz więcej geologów, paleontologów i geofizyków składnia się ku teorii globalnej powodzi, która niegdyś musiała nawiedzić ziemię.

Coraz większa ilość. Tyle, że chwilowo postanowili skłaniać się ku temu w otoczeniu najbliższej rodziny. Kolejna teoria oparta na Biblii, której celem jest za wszelką cenę udowodnienie czegoś, co dawno zostało udowodnione jako mitologiczna bajka...
  • 0

#4 Gość_muhad

Gość_muhad.
  • Tematów: 0

Napisano

Coraz większa ilość. Tyle, że chwilowo postanowili skłaniać się ku temu w otoczeniu najbliższej rodziny. Kolejna teoria oparta na Biblii, której celem jest za wszelką cenę udowodnienie czegoś, co dawno zostało udowodnione jako mitologiczna bajka...


A co?? Z własnego dośwadczenia wiesz? ;-D

Wcale nie dziwi mnie Twoje zdanie.Zawsze jesteś na nie , nawet wtedy gdy argument z butem daje wele do myślenia, również argument zamarzniętego zwierzęcia.Najlepiej jest napisać ironiczne zdanie i wcisnąc coś, co nie jest wygodne między bajki ROTFL:D

To się nazywa mieć klapki na oczach ;-)
  • 0

#5

Lynx.
  • Postów: 2210
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

na Ziemi przed potopem był tylko jeden duży kontynent pokryty bujną wegetacją; były tam morza i rzeki oraz góry nieco niższe niż obecne - ich wysokość dochodziła zapewne do ok. 2800 m n.p.m.

Poszukiwacze biblijnego potopu umiejscawiają go mniej więcej 12 tys. lat temu, przyjmuję więc, że teoria dr Browna również odnosi się do tego okresu. Brown chyba nie neguje wystąpienia zlodowaceń, więc powinien zdawać sobie sprawę, że był to schyłkowy okres ostatniego zlodowacenia. Lądolód pokrywal znaczne tereny w Eurazji i Ameryce Płn., zaś strefa peryglacjalna rozpościerała się niemalże do szerokości podzwrotnikowych. Stąd powyższy opis Ziemi sprzed potopu należy uznać za nieco wyidealizowany.
Interesujące jest, że Brown wspomina o jednym dużym kontynencie, a na prezentowanych przez siebie mapach ukazuje Ameryki i Afrykę rozdzielone już Atlantykiem (fakt, że znacznie węższym niż obecny). Można jednak się domyślać, że chodzi mu o budowę geologiczną tworzącej je skorupy. Sprytnym zabiegiem jest pominięcie na mapie Azji, Australii i Antarktydy, które zupełnie nie pasują do jego teorii.

przed potopem na Ziemi istniała też olbrzymia ilość wód podziemnych (ok. połowy całej wody, która jest w dzisiejszych oceanach). Woda ta mieściła się w wewnętrznych komorach połączonych ze sobą, które tworzyły swego rodzaju szelf o grubości ok. pół mili (ok. 800 m) i jakieś 10 mil (ok. 16 km) pod powierzchnią ziemi

I tu pojawiają się pierwsze problemy. Brown zakłada, że skorupa ziemska składa się z dwóch warstw leżących jedna na drugiej i oddzielonych granicą nieciągłości powstałą przez opróżnienie owego podziemnego oceanu. W latach 70. była to obowiązująca w geologii koncepcja, a hipotetyczna nieciągłość nazywana była nieciągłością Conrada, jednakże w wyniki badań prowadzonych w latach 80. zaprzeczyły jej istnieniu i ujawniły bardziej skomplikowaną budowę skorupy ziemskiej. Brown tych wyników nie przyjął do wiadomości.
Drugi problem to brak wyjaśnienia pochodzenia wody tworzącej tak gęboko pod powierzchnią ciągłą warstwę. Brown nawet nie próbuje wyjaśniać skąd mogłaby się tam wziąć i jak to możliwe, że nie wydostawala się na powierzchnię przez liczne spękania skorupy ziemskiej.

rosnące ciśnienie wód podziemnych rozciągało skorupę ziemską

To kolejne założenie bez wyjaśnienia jego podstaw. Nie wiadomo co mogłoby zwiększać ciśnienie wody, skoro była ona odizolowana od jakichkolwiek czynników zewnętrznych.

rozerwanie skorupy ziemskiej zaczęło się od mikroskopijnego pęknięcia, które rozrosło się w obu kierunkach w tempie ok. 3 mil / sek. (ponad 17 tysięcy km/godz.). Powstałe pęknięcie okrążyło glob w ok. 2 godziny

Opis jakby żywcem wzięty ze scenariusza filmu katastroficznego. Jak wiadomo, autorzy takich filmów nie przejmują się zbytnio prawami fizyki. Woda pod ciśnieniem wydostając się na powierzchnię robi to zawsze w najsłabszym punkcie. Powinniśmy więc mieć raczej do czynienia z gejzerem, a nie z błyskawicznie poszerzającą się szczeliną.

wody podziemne, poddane potężnemu ciśnieniu wytworzonemu pod wpływem napierającej z góry 10-milowej warstwy skał, wytrysnęły z pęknięcia z niesamowitą siłą, która nadała tej fontannie wody prędkość ponad dźwiękową i wyniosła ją do atmosfery na wysokość ponad 20 mil (ponad 30 km)

Nasuwa mi się kolejne pytanie: jakim cudem nie doszło do takiej eksplozji wcześniej? Jakie wydarzenie doprowadziło do takiej katastrofy? U Browna próżno szukać na nie odpowiedzi. Można obarczyć winą meteoryt, tak, jak to robi "autor przemyśleń", ale jest to tylko chwilowa ucieczka; meteoryty spadają na Ziemię cały czas, a w przeszłości upadki były częstsze i silniejsze. Podpowierzchniowy ocean nie miał prawa przetrwać tak długo.

rozpylana woda sprawiła gigantyczne opady deszczu

Biorąc pod uwagę ogromne ciśnienie i temperaturę panującą na dużej głębokości, powinniśmy mieć do czynienia raczej z przegrzaną parą wodną, a nie rozpylaną wodą. To taki mały szczegół przeoczony przez "znakomitego geofizyka".

część wody tryskająca w zimną stratosferę zamarzła tworząc kryształy i bryły lodu, które spadły na ziemię grzebiąc i zamrażając wiele stworzeń (jak np. zamarznięte mamuty odnalezione na Syberii i Alasce)

Wyobraźmy sobie ogromną bryłę lodu spadającą z wysokości kilkudziesięciu kilometrów. Zanim dotrze do powierzchni, straci sporą część swojej masy, ale wciąż będzie bardzo duża. Spadnie prosto na żerującego mamuta. I co? Zamrozi go, czy raczej zmiażdży? Ponadto, biorąc pod uwagę skalę zjawiska i niedawne jego wystąpienie, powinniśmy w różnych miejscach Ziemi znajdować całe cmentarzyska zwierząt zabitych przez spadający lód. A tak się nie dzieje.

ogromne ciśnienie tryskającej fontanny spowodowało erozję skał z obu stron pęknięcia, co dało też olbrzymie masy osadów, które pokryły całą powierzchnię ziemi. Osady te uwięziły rośliny i zwierzęta tworząc skamieliny (większość skamielin powstała właśnie w czasie potopu)

To najsłabszy punkt hipotezy Browna. Gdyby w istocie było tak, jak to opisuje, wówczas wszystkie skamieliny powinny znajdować się w identycznych pod względem petrologicznym osadach morskich. Co więcej, osady te powinny charakteryzować się uporządkowaną granulacją: w dolnych warstwach okruchy powinny być większe niż w górnych. W rzeczywistości skamieliny znajduje się w osadach różnego pochodzenia i różnego wieku.

rozpadlina stopniowo poszerzała się na skutek erozji tak, iż w końcu skały, które były dotychczas ściśnięte pod podziemnymi komorami wodnymi wypiętrzyły się tworząc grzbiet śródoceaniczny

Biorąc pod uwagę gigantyczne ciśnienie podczas wydobywania się wody, to niewiele się poszerzyła. Ryfty mają szerokość dochodzącą zaledwie do kilku kilometrów i wydobywa się z nich lawa, a nie woda.

płyty kontynentalne, hydropłyty, pod którymi znajdowała się jeszcze dająca poślizg woda zsunęły się w dół tworzącego się grzbietu śródatlantyckiego

Brown ogranicza swoją koncepcję tylko do Atlantyku. A co z Indiami i Australią, które jak wiadomo oderwały się od Antarktydy? Jest bardzo mało prawdopodobne, by zdołały się "ześlizgnąć" w różnych kierunkach i przemierzyć w tym samym czasie większe odległości niż obie Ameryki jednocześnie się obracając.

zsuwające się potężne płyty kontynentalne zwolna przyspieszały; w chwili gdy nabrały prędkość ok. 45 mil / godz. (ok. 70 km/godz.) natrafiły na opór ulegając następnie ściśnięciu i pofałdowaniu - nastąpiło gwałtowne formowanie się gór i rowów oceanicznych: główne łańcuchy górskie biegną równolegle do grzbietów oceanicznych, z których się ześlizgnęły

Gwałtowne, a więc katastrofalne. I znów nasuwa się pytanie, gdzie się podziały ofiary tej tragedii? Dlaczego świat nie jest usłany 'młodymi skamielinami' zwierząt, które wtedy zginęły?

zsuwając się z grzbietów oceanicznych hydropłyty utworzyły głębokie baseny oceaniczne, do których spłynęły wody potopu; wiele basenów pozostałych na kontynentach i misowate zagłębienia utworzyły jeziora popotopowe

Spływ wód potopowych musiał dorównywać gwałtownością samemu potopowi. Niszczącą siłę wody znają wszyscy. Powinniśmy zatem być otoczeni gigantycznymi kanionami, przy których Wielki Kanion Colorado wygląda jak zabawka. Przypomnijmy, że to wszystko działo się zaledwie 12 tys. lat temu, a więc ślady powinny być widoczne jak na dłoni. Gdzie one są? Przecież globalny potop musiał pozostawić WYRAŹNE ślady...

Trzeba jeszcze sprostować nieścisłość odnośnie dr Browna, jaka zakradła się do tekstu. Brown nie jest geofizykiem. Tytuły magistra i doktora uzyskał w zakresie inżynierii mechanicznej. Jak można się domyślić z tekstu jest jednocześnie zwolennikiem kreacjonizmu i koncepcji młodej Ziemi.

Na koniec dla rozluźnienia parę słów o skamieniałej nodze w bucie. Otóż istnieją co do niej poważne zastrzeżenia. Wątpliwości dotyczą nie tylko tego, czy w istocie jest skamieniała, lecz również pochodzenia samej kości, która być może wcale nie należy do człowieka. Więcej szczegółów na stronie Paluxy River.
  • 0



#6

NoMeansNo.
  • Postów: 1580
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Wcale nie dziwi mnie Twoje zdanie.Zawsze jesteś na nie , nawet wtedy gdy argument z butem daje wele do myślenia, również argument zamarzniętego zwierzęcia.Najlepiej jest napisać ironiczne zdanie i wcisnąc coś, co nie jest wygodne między bajki ROTFL:D

Ale tzw. argumentem może być dowolny "pomysł". Tak jak to ma miejsce w tym konkretnym przypadku. Pisanie "coraz większa grupa" jest czystym wodolejstwem i gołosłownym twierdzeniem. Naukowcy przychylający się do tezy o globalnym potopie istnieją i będą istnienieć i to bez względu na to, co współczesna nam nauka będzie w stanie zweryfikować jako dowód. Wymyślanie coraz dowolniejszych pomsyłów zupełnie nic nie kosztuje. Dowodów na globalny potop jak nie było tak nie ma. :)
  • 0

#7

twinsen.
  • Postów: 171
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Wiecie co?? po przeczytaniu tego tekstu od razu wiedziałem jak się do tego ustosunkować, ale nie od razu wiedziałem co odpowiedzieć...

Fikcja.

Zwróćmy uwagę na prędkości przemieszczania płyt tektonicznych...
Skamieliny?? w takim razie dla czego mamy skamieliny występujące na różnych poziomach? tak trochę się nasuwa wniosek, że dinozaury i mamuty żyły by wtedy w jednym okresie skoro to było przyczyna powstania skamielin. Skąd wzięła się taka ilość wody pod ziemią?? czy woda nie jest przypadkiem związkiem, który powstaje dopiero podczas rozwoju różnych światów. Chyba nie znalazła się nagle cała na naszej planecie od tak sobie. (chyba, że wierzyć teorii kreacjonizmu jak giertych).

W pewnym momencie autor podaje, że naukowcy podciągneli górę do teorii a nie na odwrót. Za to ta teoria jest napisana pod biblie. Do tego argumentowanie czasu trwania potopu na podstawie liczb z biblii gdy fragment wcześniej mamy powiedziane "noe w 600 roku swego życia". Może wyciągajmy logiczne wnioski...

Widze, że Lynx mnie ubiegł z wyjaśnieniami i zrobił to nawet fachowo. jestem całym sercem za jego wypowiedzią i nie będę sie produkował dalej.
  • 0

#8 Gość_muhad

Gość_muhad.
  • Tematów: 0

Napisano

to w jaki sposób wiele zwierząt ,które żyły w oceanach, zostały znajdywane daleko w głąb lądu i to często na wyskościach liczących kilka tysięcy metrów nad poziomem morza( często zamarznięte lub skamienałe)??
  • 0

#9

NoMeansNo.
  • Postów: 1580
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

przed potopem na Ziemi istniała też olbrzymia ilość wód podziemnych (ok. połowy całej wody, która jest w dzisiejszych oceanach). Woda ta mieściła się w wewnętrznych komorach połączonych ze sobą, które tworzyły swego rodzaju szelf o grubości ok. pół mili (ok. 800 m) i jakieś 10 mil (ok. 16 km) pod powierzchnią ziemi

A do tego mozna dodać - to co już napisał Lynx - że im większa glębokość to tym większa temperatura skał, dlatego woda w nich zawarta miałaby ogromną temperaturę. Na powierzchni woda miałaby temperaturę przekraczającą temperaturę wrzenia. I wszystko na powierzchni by się po prostu ugotowało. :)

to w jaki sposób wiele zwierząt ,które żyły w oceanach, zostały znajdywane daleko w głąb lądu i to często na wyskościach liczących kilka tysięcy metrów nad poziomem morza( często zamarznięte lub skamienałe)??

A o jakiej skali czasu mówisz? Na pewno nie o dziesiątkach tysięcy lat.
  • 0

#10

Lynx.
  • Postów: 2210
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

to w jaki sposób wiele zwierząt ,które żyły w oceanach, zostały znajdywane daleko w głąb lądu

To, że teraz jest gdzieś ląd, nie oznacza, że zawsze tak było. Polecam przykład kościoła w Trzęsaczu, który kiedyś stał kilkanaście kilometrów od morza, a dziś pozostała po nim jedna ściana stojąca na skraju klifu. Innym przykładem mogą być skały tworzące Beskidy, które powstawały w głębokim zbiorniku morskim, a obecnie sa wypiętrzone w postaci gór.

często zamarznięte lub skamienałe

Nie często, a zawsze. Gdyby nie były zamarznięte lub skamieniałe, to byśmy nie mogli ich odnaleźć.
  • 0



#11

twinsen.
  • Postów: 171
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

"to w jaki sposób wiele zwierząt ,które żyły w oceanach, zostały znajdywane daleko w głąb lądu i to często na wyskościach liczących kilka tysięcy metrów nad poziomem morza( często zamarznięte lub skamienałe)??"

Bo procesy górotwórcze, postępowały Miliony lat i to co kiedyś mogło być płaskim podwórkiem na którym stała buda tyranozaura teraz może wyglądać jak K2 albo inna fachowa góra.

A w przeciwieństwie do tej teorii. Świadomość tego, że procesy góro twórcze ciągle postępują (co jest ciągle obserwowane) jest potwierdzone naukowo. Z faktami, argumentami, badaniami i nigdzie w tym nie ma napisane: "wielu naukowców" "zgodnie z biblią,..."
  • 0

#12 Gość_muhad

Gość_muhad.
  • Tematów: 0

Napisano

To ja podam wam przykład wcale nie biblijnego potopu.

Zwróćcie uwagę na ilość odnajdowanych miast pod wodą, np. w okolichach wysp bimini, w okolicach zatoki meksykańskiej, czy Japonii. i nie są to głębkokości kilku metrów a znacznie głębsze.
Co kiedyś wystawało nad powierzchnię wody dziś jest pod jej powierzchnią.
i nie mówcie o tychże procesach, bo te miasta nie są tak stare a przecież zatopione.
  • 0

#13

twinsen.
  • Postów: 171
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Podaj nazwy tych miast to może wspólnie postaramy się dowieść, że nie jest to raczej wyczyn wielkiego potopu...
  • 0

#14 Gość_muhad

Gość_muhad.
  • Tematów: 0

Napisano

Nazwy tych mast jako tako nie ma.

Tematy o tym są na forum ale nie pamiętam gdzie, wiem że sam je wklejałem więc one istnieją.

Chodzi o podwodne miasto blisko Japonii,

budowle( w tym piramida) w okolicach wyspy Bimini ( rejon trójkąta bermudzkiego)

i budowle podwodne w rejonie zatoki meksykańskiej.

Jak dla mnie jest to wystarczający dowód na to by wiedzieć ,że w przeszłości dochodziło do potopu miast, być może nawet dużych wysp jak australia i właśnie podobnych kontynentów
  • 0

#15

twinsen.
  • Postów: 171
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Z tym, że dochodziło to potopów / zalania / zepchnięcia w morze itd. miast nie ma żadnej wątpliwości, są na to materialne dowody (w postaci samych miast pod wodą) ale dyskutujemy tu o tym, czy znalazły się pod wodą dla tego, że ogromna ilość wody umieszczonej pod ziemią, nagle wytrysnęła przez szczelinę, która powiększała się z ogromną predkością i owa woda wystruskując przesunęła kontynenty na miejsce w, którym się obecnie znajdują przy okazji przygniatając na śmierć mamuty i kilka innych stworzonek. A z tym się na pewno nie zgodzę...
  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych