Skocz do zawartości


Zdjęcie

Czy Globalne Ocieplenie może wywołać epokę lodowcową


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
251 odpowiedzi w tym temacie

#91 Gość_muhad

Gość_muhad.
  • Tematów: 0

Napisano

Bo z drugiej zaś strony - przyjmując całkowitą odpowiedzialność człowieka za obecne ocieplenie klimatu - to ciężko jest wytłumaczyć poprzednie ocieplenia/ochłodzenia. A takowe były przy a raczej wbrew działalności człowieka.



W tym przypadku tak, bo zanieczyszczenia wszelkiego rodzaju i inne czynniki mają istotny wpływ.Konsekwencje już poznajemy, wystarczy nawdychać się powietrza w górach a potem z nich wyjechać. Smród okropny tak samo jak skutki jego występowania.

Ja sobie tego nie wymyśliłem.
  • 0

#92

NoMeansNo.
  • Postów: 1580
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Puk-puk

Trzy dni po ogłoszeniu w Paryżu raportu, z którego wynika, że klimat na Ziemi ociepla się głównie z winy człowieka, w Londynie zebrała się grupa badaczy, aby poinformować, że przekonujących dowodów na to nie ma.

Klimat to dziś gorący polityczny temat. Jak zahamować globalne ocieplenie, radzono niedawno w Davos z udziałem przedstawicieli Chin i Indii, które szybko awansują w pierwszej lidze trucicieli planety. W Wielkiej Brytanii mówi się ostatnio o klimacie w kontekście rządowego pomysłu wprowadzenia limitów emisji dwutlenku węgla dla linii lotniczych i karania finansowego za ich przekroczenie. Kanclerz Angela Merkel zapowiedziała, że działania na rzecz ochrony klimatu będą priorytetem Niemiec podczas ich obecnego półrocznego przewodnictwa w Unii. Nawet prezydent Bush, znany ze swej niechęci do klimatologów i ich prognoz, poświęcił tej kwestii sporo miejsca w swym orędziu o stanie państwa, obiecując pieniądze na badania nad nowymi źródłami energii.

Także biznes zmienia szaty na zielone. Wielkie firmy jedna za drugą ogłaszają, że stają się przyjaciółmi klimatu. W połowie stycznia General Electric, Du Pont i osiem innych amerykańskich przedsiębiorstw zawiązało wraz z naukowcami i działaczami ekologicznymi koalicję na rzecz ograniczenia produkcji gazów cieplarnianych. Nie boją się, że to zmniejszy ich zyski. Przeciwnie – liczą, że klienci docenią tę odmianę, a Waszyngton pod rządami demokratycznych senatorów doceni taki ekologiczny zwrot.

Karierę robi offset klimatyczny, czyli dobrowolne wpłacanie pewnych kwot na ekologiczne inwestycje w krajach biednych, jako zadośćuczynienie za grzech wpuszczenia do atmosfery związków węgla. Jeździsz terenowym wozem, który żłopie benzynę jak smok? Zapłać za posadzenie lasu w Indonezji. Przeleciałeś samolotem do Australii? Sfinansuj w zamian budowę kotłowni na biopaliwa w Indiach. Krok po kroku na stronę zwolenników walki z globalnym ociepleniem przechodzą kolejni politycy, biznesmeni, nawet aktorzy i gwiazdy rockowe.

Owo pospolite ruszenie (krytycy mówią – owczy pęd) jest w dużym stopniu zasługą cyklicznych raportów, opracowywanych przez Międzyrządowy Panel ds. Zmian Klimatycznych (Intergovernmental Panel on Climate Change – IPCC), powołany w 1988 r. przez ONZ i Międzynarodową Organizację Meteorologiczną. Raz na sześć lat IPCC publikuje liczącą kilka tysięcy stron ekspertyzę o stanie badań nad klimatem. Nad każdym takim dokumentem pracują tysiące naukowców. – Każdy rozdział czyta niezależnie kilkudziesięciu badaczy zaproszonych przez IPCC oraz dodatkowo duża grupa recenzentów mianowanych przez rządy. Zwykle są to też naukowcy. Wszystko odbywa się z zachowaniem anonimowości – mówi prof. Zbigniew Kundzewicz z Zakładu Badań Środowiska Rolniczego i Leśnego PAN w Poznaniu, ekspert IPCC.

Do tej pory opublikowano trzy takie sążniste raporty – w 1990, 1995 i 2001 r. Najnowszy, czwarty z kolei, zaczął się właśnie ukazywać. Prace nad pierwszym z trzech tomów zakończono na początku lutego w Paryżu, kolejne dwa zostaną ukończone wiosną. A wielki finał nastąpi w listopadzie, kiedy kolejna grupa uczonych, niezależna od autorów trzech poprzednich aktów, ogłosi wnioski dla świata wynikające z tego kolektywnego dzieła.
Ponieważ każdy z tych tomów liczy grubo ponad tysiąc stron, można z góry założyć, że poza specjalistami nikt tych cegieł nie przeczyta. Dlatego ich autorzy na koniec swojej pracy piszą bryk dla decydentów (po angielsku nazywa się on Summary for Policymakers), zawierający najważniejsze tezy. Owo podsumowanie, ostatecznie zatwierdzane z ekspertami poszczególnych rządów, wzbudza zwykle najwięcej kontrowersji, ponieważ to ono trafia w świat i jest cytowane przez media. Tak też było na początku lutego, kiedy opublikowano podsumowanie pierwszego tomu, ostrzegające na 21 stronach przed globalnym ociepleniem.

W Paryżu głosowano nad każdym zdaniem tego dokumentu. Tak się pracuje w IPCC. Trzeba pamiętać, że organizację powołali nie naukowcy, ale rządy. – Na ogół chodzi o szukanie bardziej wyważonych sformułowań, które są dla wszystkich do przyjęcia. Trwa to bardzo długo – wyjaśnia prof. Kundzewicz. Równocześnie przyjmuje się właściwy raport, ale już nie zdanie po zdaniu, bo trwałoby to tygodniami, ale paragraf po paragrafie. Dlatego jest on publikowany kilka miesięcy później, po sprawdzeniu niedoróbek edytorskich i usunięciu ewentualnych sprzeczności między brykiem a raportem.

Ta odwrócona kolejność przedstawiania dokumentów przez IPCC – najpierw podsumowanie tomu, a dopiero potem jego całość – wzbudza podejrzenia. – Politycy dyktują naukowcom, co ma być w podsumowaniu, a następnie ci drudzy przez kilka miesięcy usuwają z właściwego raportu wszystko, co nie zgadza się z tym podsumowaniem – komentuje prof. Zbigniew Jaworowski z Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej w Warszawie, który uważa, że obecny wzrost temperatury na Ziemi to wyłącznie efekt większej aktywności Słońca. – Ostatnie słowo zawsze należy do naukowców – odpiera takie zarzuty Susan Solomon, jedna z głównych redaktorek pierwszego tomu. Jednak na sali, gdzie za zamkniętymi drzwiami przyjmowano dokument, faktycznie toczono ciężkie boje. Jeden z naukowców, zirytowany naciskami delegacji USA i Chin, próbujących złagodzić wymowę tekstu, mailował do reportera „New York Timesa”: „Szukają wciąż dziury w całym. Chyba nigdy tego nie skończymy”.

Oczekiwania związane z paryską premierą pierwszego tomu były olbrzymie. Spodziewano się bowiem, że konkluzje będą znacznie śmielsze niż te z poprzedniego raportu. Rzeczywiście w Paryżu padły mocne stwierdzenia. Badacze m.in. informowali w podsumowaniu: koncentracja gazów cieplarnianych wzrosła znacząco od 1750 r. jako efekt ludzkiej działalności i – jak wynika z analizy rdzeni lodowych – jest najwyższa od tysięcy lat; badania dawnego klimatu wspierają interpretację, że ostatnie pół wieku jest najcieplejsze od 1300 lat; jest bardzo prawdopodobne, że obserwowany od połowy XX w. wzrost temperatur to efekt antropogenicznej emisji gazów cieplarnianych.

Mimo tych mocnych słów sami badacze przyznają, że ich wiedza o tym, co się dzieje w ziemskiej atmosferze, jest wciąż niedostateczna. Główne niewiadome to: wpływ chmur, oceanów, użytkowania terenu, aerozoli (maleńkich drobin stałej materii unoszących się w powietrzu) oraz lądolodów Antarktydy i Grenlandii. Ani w podsumowaniu, ani tym bardziej w raporcie nie znajdziemy takiej pewności, jakiej chcieliby radykalni zwolennicy koncepcji globalnego ocieplenia, którzy każdą wichurę, suszę czy ulewę tłumaczą zmianą klimatu. Uderza spora ostrożność, z jaką klimatolodzy z IPCC formułowali swoje tezy. Określenia w stylu: „prawdopodobne”, „niezwykle prawdopodobne”, „bardzo prawdopodobne” są na porządku dziennym.

Polscy naukowcy też są ostrożni w formułowaniu wniosków. – W Polsce jest coraz cieplej. Ale ulewy i susze, takie jak zeszłego lata, zdarzały się u nas wcześniej, więc trudno jednoznacznie stwierdzić, czy tym razem winne jest globalne ocieplenie – mówi prof. Rajmund Przybylak z Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, który próbuje odtworzyć dzieje klimatu na ziemiach polskich w ciągu ostatniego tysiąclecia. Zgadza się on, że człowiek ma pewien wpływ na klimat, ale jak duży, nie wiadomo. – Za obecne ocieplenie odpowiadają zarówno czynniki naturalne, takie jak wzrost promieniowania słonecznego, aktywność wulkaniczna czy też zmiana ogólnej cyrkulacji atmosfery na kuli ziemskiej, jak i działalność człowieka. Wydaje się, że nasza rola rośnie, a czynników naturalnych maleje – konkluduje.

Ten ostrożny dystans do raportu to nic w porównaniu ze zmasowanym atakiem, jaki na naukowców z IPCC przypuścili ich niektórzy koledzy po fachu. Zaraz po paryskiej konferencji w Londynie zebrało się kilkudziesięciu uczonych, aby poinformować, że przeczytali oni cały pierwszy tom i sporządzili jego własne, jak to określili, niezależne podsumowanie (raport Instytutu Frasera), w którym m.in. stwierdzają: dane satelitarne od 1979 r. nie dostarczają dostatecznych dowodów na ocieplenie klimatu; półkula południowa praktycznie się nie ociepla; brak przekonujących dowodów, że w przyrodzie planety zachodzą jakieś niebezpieczne zmiany; lód na Morzu Arktycznym przestał się kurczyć w latach 90.; naturalne wahania klimatu są znacznie silniejsze niż dotychczas sądzono.

Także prof. Jaworowski uważa, że większość stwierdzeń zawartych w podsumowaniu raportu IPCC to fałszerstwa i półprawdy. – Po pierwsze, zawartość dwutlenku węgla w lodzie sprzed kilkuset tysięcy lat nie odzwierciedla rzeczywistego składu chemicznego dawnej atmosfery. Manipulacją jest też informacja, że teraz jest wyjątkowo ciepło. Podobne lub większe ocieplenia wystąpiły m.in. ok. 1000 r., w czasach rzymskich oraz w czasie ocieplenia holoceńskiego ok. 6 tys. lat temu. A na stwierdzenie, że współczesny wzrost temperatur jest wywołany antropogeniczną emisją gazów cieplarnianych, nie ma żadnych dowodów. Są tylko pośrednie, zresztą fałszywe, dane z lodowców – wylicza.

Ciosy na IPCC padają też z drugiej strony. Tuż przed paryskim spotkaniem ukazał się w tygodniku „Science” artykuł, którego autorzy twierdzą, że poziom mórz na świecie rósł znacznie szybciej, niż to zakładały scenariusze opublikowane we wcześniejszym raporcie IPCC, a wzrosty temperatur były w tym czasie bliskie górnej granicy długoterminowych prognoz. Tacy znani klimatolodzy jak Stefan Rahmstorf z Instytutu Badania Klimatu w Poczdamie czy James Hansen z NASA uważają, że IPCC, z obawy przed krytyką oraz z troski o osiągnięcie konsensu w negocjacjach z ekspertami rządowymi, jest przesadnie ostrożny i zachowawczy, co z kolei grozi pomniejszeniem rozmiarów zagrożenia.

Co robić, skoro naukowcy nie potrafią jednoznacznie powiedzieć, czy klimat zależy od nas, czy nie? Poczekać na stuprocentowe dowody? Tylko czy wtedy nie będzie za późno? – Ponieważ pewności nigdy nie będziemy mieli, trzeba kierować się zasadą przezorności. Tak jak w innych dziedzinach życia – radzi prof. Maciej Sadowski z Instytutu Ochrony Środowiska. – Zachowania proekologiczne są ważne, ale bądźmy realistami: dopóki nie nastąpi jakiś przełom technologiczny, który uwolni nas od węgla, ropy i gazu, nadal będzie przybywało dwutlenku węgla. Amerykanie, Chińczycy i Hindusi pompują go coraz więcej. Tam decyduje się przyszłość ziemskiego klimatu. Na razie trzeba więc założyć, że także w Polsce będzie coraz cieplej i przygotować się na to. Jego zdaniem pilnie potrzebna jest narodowa strategia przystosowania kraju do zmian klimatycznych. Na wszelki wypadek.

  • 0

#93 Gość_muhad

Gość_muhad.
  • Tematów: 0

Napisano

Si si... :P

Ty tak z góry szukasz artykółów na wp, czy google, które są przeciwne raportowi ONZ? ;-) Czy szukasz jakich kolwiek informacj?:PP

Bo wydaje mi się, że szuakasz tylko jednostronnych ;-)
  • 0

#94

NoMeansNo.
  • Postów: 1580
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Bo wydaje mi się, że szuakasz tylko jednostronnych ;-)

Dlaczego? By wyrobić sobie swoje własne zdanie należy zapoznawać się z różnymi danymi i poznawać różne punkty widzenia na sprawę. Ciekawe czy w swoich postach też stosujesz zalecaną "dwustronność"?

Gazeta

Nawet jeśli mamy "tylko" 90 proc. pewności, że za zmiany klimatu odpowiada człowiek, nie znaczy to, że mamy nic nie robić, by zredukować efekt cieplarniany
Teza artykułu Tomasza Rożka "Klimat sensacji" ("Gazeta" z 6 lutego b.r.) brzmi mniej więcej tak: działania naukowców i polityków w sprawie zmian klimatu to bicie piany. Autor oskarża wszystkich o wszystko. Prasie zarzuca, że stosuje efekciarskie tytuły w celu podbicia sprzedaży. Autorom raportu o zmianach klimatycznych zarzuca, że... piszą o zmianach klimatycznych, a nie na inne tematy. Wszystkim zaś, że podejmują działania "jedynie" na podstawie hipotez.

Tak się jednak składa, że owi wszyscy to politycy, opinia publiczna i naukowcy z państw zachodnich. W Polsce na razie prawie nikt się tym nie przejmuje, a już dowiadujemy się, że nie warto. Przyjrzymy się zatem niektórym z zarzutów.

Czy można tworzyć prognozy ekonomiczne lub planować politykę państwa, nie przyjmując żadnych hipotez? Nikogo nie dziwi, że z powodu hipotetycznej możliwości epidemii część budżetu przeznaczana jest na zakup zapasu leków czy kontrole sanepidu. Z powodu hipotetycznego zagrożenia obcą inwazją utrzymujemy w Polsce 150-tysięczną armię wraz z korwetami i samolotami F-16. A z powodu hipotezy, że USA mogą zostać zaatakowane przez Irak, władze naszego państwa zdecydowały "na wszelki wypadek" najechać inne państwo - ze wszystkimi tego konsekwencjami moralnymi, politycznymi i ekonomicznymi.

Dlaczego więc zignorowana ma być akurat nieźle udokumentowana hipoteza, że wskutek zmian klimatu wzrośnie częstotliwość susz, huraganów, skoków temperatury? Zapobieganie zmianom klimatu nie pociąga za sobą zagrożenia życia, ryzyka destabilizacji czy upadku państw. Oznacza natomiast ograniczenie wycinki lasów, redukcję emisji spalin i innych szkodliwych gazów, masową termoizolację budynków. Tak czy owak warto to robić. Natomiast zignorowanie hipotez raportu IPCC i raportu Sterna może oznaczać upadek wielu gospodarek i setki tysięcy ofiar śmiertelnych.

Rożek zarzuca Nicholasowi Sternowi (autorowi raportu opracowanego w zeszłym roku na zlecenie rządu brytyjskiego), że swoje wnioski formułuje na podstawie symulacji - tak jakby można było przewidywać, co będzie w roku 2030 czy 2100 na podstawie faktów. Zdaniem Rożka histerią jest troska o ofiary zmian klimatu, które są "mimo wszystko ofiarami wirtualnymi, bo wyliczonymi z komputerowych modeli". Niestety wszyscy ci, którzy zginęli w wyniku coraz częstszych huraganów i powodzi, byli wirtualni. W 2003 r. podczas fali upałów w Europie zmarło 50 tys. ludzi. Nasze organizmy, tak samo jak organizmy zwierząt i roślin, już dzisiaj nie adaptują się wystarczająco szybko, by nadążyć za zmianami warunków życia. Mamy też pierwszą falę "uchodźców klimatycznych" - to mieszkańcy wysepek Pacyfiku, którzy z powodu podnoszenia się poziomu morza emigrują do Australii i Nowej Zelandii.

Rożek twierdzi, że i założenia, i wyniki Sterna są najbardziej pesymistyczne z możliwych - "liczby wzięte z sufitu, prognozy nieoparte o solidne podstawy, bałamutne wnioski". Tymczasem Stern (były główny ekonomista Banku Światowego) nikogo nie bałamuci. Dokładnie tłumaczy, dlaczego przyjął takie, a nie inne założenia, na jakich teoriach ekonomicznych się opiera, jakie kryteria przyjął, obliczając tak hipotetyczne wartości, jak np. wpływ niestabilności wywołanej katastrofami na światowe rynki. Stern informuje, że wyniki jego analiz mogą być znacząco inne, jeśli inna będzie np. dynamika zmian społecznych czy zdolności adaptacyjnych. Każdy następny badacz może korygować i zmienne, i wyniki, dostosowując je do aktualnego stanu naszej wiedzy.

Rożek zarzuca Tony'emu Blairowi, iż ten zaapelował do przywódców Unii Europejskiej, by w ciągu 10-15 lat podjęli zdecydowane działania - w przeciwnym razie efekt zmian klimatycznych przerośnie nasze możliwości technologiczne i finansowe. Prawdę mówiąc, nie wiem, dlaczego to jest zarzut. Wydawałoby się, iż to bardzo chwalebne, że wpływowy polityk konsultuje się z ekspertami i aktywizuje działania proekologiczne na świecie.

Każdy premier wolałby mówić: drodzy obywatele, nie dzieje się nic złego, wasze życie będzie coraz łatwiejsze, a my obniżymy wasze podatki. Rząd brytyjski wcale nie musiał zamawiać raportu na temat ekonomicznych konsekwencji zmian klimatu, nie musiał też wprowadzać tak niepopularnych kroków jak obłożenie akcyzą biletów lotniczych. Osobiście bardzo szanuję ministerstwo skarbu Jej Królewskiej Mości za zamówienie raportu Sterna, udostępnienie go wszystkim zainteresowanym na swojej stronie internetowej, publikowanie polemik do własnego materiału i systematyczne odnoszenie się do nich.

Co ciekawe, Rożek napisał swój artykuł w trosce o ochronę środowiska. Pisze: "Histeria czy epatowanie kataklizmami może odnieść skutek odwrotny od zamierzonego. Może znieczulić na działania proekologiczne". Nie wiem, kogo znieczulają raporty eksperckie. Wiem, że odkąd prowadzi się te badania, powstało wiele rozwiązań (ekonomicznych, fiskalnych, technologicznych) pozwalających na zmniejszanie emisji gazów cieplarnianych - w skali globu, gminy czy pojedynczego gospodarstwa domowego.

Oczywiście lepiej byłoby, gdyby wszyscy chronili środowisko po prostu dlatego, że dobrostan przyrody jest wartością. Byłoby pięknie, gdyby każde państwo chroniło unikalne krajobrazy czy rzadkie gatunki roślin i zwierząt. Niestety, nie dla wszystkich są to wartości oczywiste. Rząd Marka Belki wycenił wartość lasów w Polsce - łącznie z dziewiczą Puszczą Białowieską - według wartości kubików drewna. Gdyby według tej samej logiki wyceniono Wawel, przeliczono by go na cegły. Obecny rząd, kontynuując czysto rynkową politykę swych poprzedników, planuje nad unikalną doliną Rospudy poprowadzić drogę Via Baltica. To tak, jakby autostradę puścić estakadą nad rynkiem w Kazimierzu Dolnym czy Krakowie. W końcu zabytkowe budynki pozostaną nietknięte, więc czemu nie?

Raport Sterna nie jest poświęcony wartościom przyrody (choć zawiera passus o wątpliwie moralnym prawie do pogarszania warunków życia przyszłych pokoleń). Stern przede wszystkim liczy: jakie będą koszty rozprzestrzeniania się chorób tropikalnych, zmniejszenia plonów, migracji milionów ludzi, konieczności budowy nowych umocnień przeciwpowodziowych, rozpowszechnienia klimatyzacji i wielu innych mikro- i makroprocesów. Raport systematycznie analizuje skutki zmian klimatu. Im większa siła wiatru, tym większy koszt zniszczonej infrastruktury. Im wyższy poziom mórz, tym wyższy koszt budowy wałów. Jeśli średnia globalna temperatura wzrośnie o 1 stopień Celsjusza, to zginie 10 proc. gatunków, wieczna zmarzlina zniszczy drogi w północnej Rosji i Kanadzie, co roku 300 tys. ludzi będzie umierać z powodu chorób tropikalnych i niedożywienia ("za to" mniej ludzi umrze z powodu mrozów). Wzrost o 2 stopnie oznaczać będzie zmniejszenie o 20-30 proc. zasobów wody w rejonie Morza Śródziemnego; 10 mln mieszkańców rejonów nadmorskich zagrożonych będzie powodziami i huraganami; 15-40 proc. gatunków lądowych wyginięciem (m.in. niedźwiedź polarny). I tak dalej, i tak dalej, tabelka po tabelce.

Stern prognozuje, że za kilkadziesiąt lat z powodu zmiany klimatu gospodarka światowa tracić będzie co roku 5 proc. PKB. A można temu zapobiec, inwestując 1 proc. globalnego PKB przez najbliższe 10-20 lat.

Można więc nadal czekać - jak sugeruje Rożek - aż naukowcy udowodnią w stu procentach, że za zmiany klimatu odpowiedzialny jest człowiek. Raport IPCC mówi o prawdopodobieństwie 90-procentowym. Nie sądzę, by jakakolwiek wiedza naukowa pozwalała na stuprocentową pewność w tej dziedzinie.

Ale można też rozwijać takie instrumenty, jak handel emisjami i rozwój nowoczesnych technologii redukujących efekt cieplarniany. Można chociażby sadzić drzewa i budować ścieżki rowerowe. Każde państwo stosuje środki ma miarę swoich możliwości. Nawet drapieżne Chiny stworzyły wieloletni plan inwestycji proekologicznych. Kiedy już skończą się rządy George'a W. Busha i jego oil-garchii, także Stany Zjednoczone przystąpią do modernizacji swojego przemysłu, transportu i budownictwa. Można naprawdę bardzo wiele i - na szczęście - bardzo wiele się robi.

*Magda Mosiewicz - członkini władz partii Zieloni 2004 i Europejskiej Partii Zielonych

  • 0

#95

Jarecki.
  • Postów: 4113
  • Tematów: 426
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Australijczycy mają sposób na globalne ocieplenie?

W Australii rozpoczyna się eksperyment na wielką skalę - dwutlenek węgla będzie składowany głęboko pod ziemią. Jeśli doświadczenie się uda, to być może globalne ocieplenie zostanie powstrzymane.

Na razie trwa wiercenie 2100-metrowego szybu w basenie Otway na południu Australii. Naukowcy chcą w lipcu wpompowywać nim do ziemi gaz, którego ogromne ilości zalegają w pobliskim naturalnym złożu.

Dwutlenek ma być skompresowany w stan gazowo-płynny i wprowadzony w osady piasku na głębokość ponad 2 tysięcy metrów. Te złoża mają kształt spodka i przykryte są skałami, które nie przepuszczają gazów. Naukowcy planują się pozbyć w ten sposób 100 tysięcy ton trującego CO2.

Grzebanie dwutlenku węgla jest jednym z proponowanych sposobów na zmniejszenie zawartości tego związku w atmosferze. Inne plany przewidują składowanie CO2 pod dnem morskim. Za najlepsze rozwiązanie w walce z globalnym ociepleniem wyznaczona została nawet specjalna nagroda - 25 mln dolarów.
http://www.dziennik....ArticleId=32049
  • 0



#96 Gość_jarecki_ole

Gość_jarecki_ole.
  • Tematów: 0

Napisano

Ja mogę dostać 10% z tych 25 mln dolców, mam lepszy pomysł jak można na tym jeszcze zarobić: wystarczy wtłoczyć CO2 w napoje takie jak piwo, coca cola, woda mineralna.
  • 0

#97

pieczywo.
  • Postów: 65
  • Tematów: 4
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

wolałbym w kosmos to wysyłac, bo jak Ziemia pierdnie to dopiero bedzie panika... i smród ;)
  • 0

#98

NoMeansNo.
  • Postów: 1580
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

link

Prognoza pogody na XXI w.

Ocieplenie jest przesądzone. Jeśli rządy poważnie zabiorą się do walki o ograniczenie emisji gazów cieplarnianych, to możemy jeszcze uratować klimat Ziemi dla naszych wnuków

ROZMOWA Z

Prof. Zbigniewem Kondzewiczem*

Tomasz Ulanowski: Od roku 1906 średnia temperatura na świecie wzrosła zaledwie o 0,74 st. O co tyle krzyku?

Prof. Zbigniew Kundzewicz: Ostatnie 11 lat należy do najcieplejszych w ponad 150-letniej historii światowych pomiarów. W Polsce mieliśmy ostatnio najcieplejszy od 227 lat lipiec, potem rekordowo ciepłą jesień, niemal wiosenny styczeń. Jest cieplej - to nie kwestia wiary, tylko faktów. A będzie jeszcze cieplej. Według opublikowanego na początku lutego raportu Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu (IPCC) do 2100 r. średnia temperatura na Ziemi podniesie się o 1,1-6,4 st. C.

Kto za to odpowiada? Człowiek czy natura?

- Na klimat wpływa Słońce i ziemska atmosfera, która niczym płaszcz okrywa Ziemię. Materia, z której uszyty jest ten płaszcz, decyduje o tym, jaka część ciepła ze Słońca ucieka w kosmos, a jaka pozostaje i podgrzewa Ziemię. Gdyby nasza planeta była "goła", byłoby tu 19 stopni mrozu. Jednak dzięki tzw. gazom cieplarnianym w atmosferze - takim jak: dwutlenek węgla, metan, podtlenek azotu, a także para wodna - średnia temperatura powietrza wynosi 14 st. C. Efekt cieplarniany jest więc konieczny do istnienia życia na Ziemi.

Od wybuchu rewolucji przemysłowej stężenie gazów cieplarnianych nieustannie rośnie. Dwutlenku węgla jest dzisiaj w atmosferze o ponad jedną trzecią więcej niż dwa i pół wieku temu. Szczególnie gwałtownie przybywa tego gazu od lat 50. ubiegłego wieku. Raport IPCC wiąże to z rozwojem energetyki opartej na węglu i ropie. W ciągu ostatnich 250 lat dwuipółkrotnie wzrosło stężenie metanu, za co odpowiada rozwój rolnictwa, a zwłaszcza przemysłowa hodowla zwierząt.

Dlatego według raportu IPCC jest bardzo prawdopodobne - na co najmniej 90 proc. - że to człowiek odpowiada za globalne ocieplenie.

Skąd te 10 proc. niepewności?

- Naukowcy są z natury ostrożni, nie lubią zwrotu "na pewno". W raporcie IPCC z 2001 r. mieli ledwie 66-proc. pewność, że to człowiek jest winny.

Co się zmieniło w ostatnich sześciu latach?

- Każdy kolejny rok wpisywał się w obraz cieplejszego świata. Prognozy są ciągle niepewne, ale coraz lepiej rozumiemy klimat i nie potrafimy wyjaśnić ocieplenia w inny sposób. To niezwykle mało prawdopodobne, by człowiek nie maczał palców.

Część naukowców wini Słońce.

- Jego aktywność w ostatnich 50 latach nie zwiększyła się na tyle, by wyjaśniało to globalne zmiany temperatury.

W Polsce bywało już cieplej niż teraz, uprawiano nawet winorośl, kiedy o przemyśle nikt jeszcze nie słyszał.

- To prawda. Były okresy zimniejsze, epoki lodowe, i cieplejsze, np. średniowieczne optimum klimatyczne, o którym pan wspomina. Jednak dawne zmiany klimatu miały przyczyny naturalne: wzmożoną aktywność Słońca, zmiany orbity Ziemi, erupcje wulkanów czy uderzenia meteorytów, które wyrzucały do atmosfery wielkie ilości pyłów. Ludzi żyło dużo mniej, nie rozpychali się w środowisku jak teraz.

Krytycy Panelu ds. Zmian Klimatu twierdzą, że to ciało polityczne, w którym za mało do powiedzenia mają naukowcy, a za dużo rządowi biurokraci i politycy.

- Raport przygotowują naukowcy. Piszą go w trzech grupach roboczych. Pierwsza wyjaśnia przyczyny zmian klimatycznych i prognozuje ich dalszy ciąg. Druga, do której ja należę, pokazuje, jaki one będą miały wpływ na świat i jak się można do nich przygotować. Trzecia proponuje, jak walczyć z globalnym ociepleniem. W każdym z trzech tomów raportu analizujemy tysiące prac naukowych z kilku ostatnich lat.

W Panelu uczestniczą wszystkie nacje, także - i to bardzo aktywnie - uczeni z USA, choć administracja prezydenta George'a Busha, bojąc się kosztów związanych ze zwalczaniem globalnego ocieplenia, stara się lekceważyć problem.
Każdą część raportu ocenia ponad tysiąc recenzentów. Nie znam innej pracy naukowej, która byłaby tak skrupulatnie recenzowana. W tej części dyskusji biorą udział także przedstawiciele rządów. Następnie przygotowuje się skróconą wersję dla rządzących tego świata. Taką jak ta, którą przyjęto na początku lutego w Paryżu i która dotyczyła pierwszego tomu raportu.

Podobno do ostatniej chwili toczyła się walka o konkretne zapisy.

- Nie było mnie wtedy w Paryżu, bo część raportu pisana przez moją grupę będzie dyskutowana dopiero na początku kwietnia. Pamiętam jednak, jak to wyglądało sześć lat temu, kiedy byłem współautorem rozdziału o konsekwencjach zmian klimatu w Europie. Ostatnie dni przed przyjęciem raportu to prawdziwy koszmar. Ogromne napięcie, kilkaset osób na sali, każdy ma prawo zgłaszać pytania. Także absurdalne, po których trzeba udowadniać, że nie jest się wielbłądem. Delegaci państw proponują zmiany pewnych sformułowań, dyskusje ciągną się godzinami, po nich często wraca się do początkowych zapisów. Zdanie po zdaniu osiągany jest konsensus. To bardzo ważne, bo potem politycy nie mogą się wykręcić, że czegoś nie wiedzieli albo nie zatwierdzili.

Rządzący światem zostali więc ostrzeżeni. Co nam grozi?

- Wiemy, że ocieplenie jest przesądzone. Jeśli rządy poważnie zabiorą się do walki o ograniczenie emisji CO2, to pod koniec wieku stężenie tego gazu w powietrzu i tak wzrośnie prawie o połowę. Jeśli jednak nic nie zrobimy, to będzie go aż trzy razy więcej. Możemy jeszcze uratować klimat Ziemi dla naszych wnuków. Wszystko zależy od tego, czy do walki z emisją gazów cieplarnianych przyłączą się Amerykanie, którzy mają największy udział w podgrzewaniu Ziemi. A także Chiny i Indie, które nie podpisały protokołu z Kioto zakładającego redukcję gazów cieplarnianych.

Sądzi Pan, że alarmujący ton raportu IPCC wpłynie na władze USA, które nie ratyfikowały tego protokołu?

- Coraz szybsze zmiany klimatu nie pozwolą Amerykanom na obojętność. Także prezydentowi Bushowi, który otwarcie powiedział, że nigdy nie zaakceptuje porozumienia z Kioto, bo to osłabiłoby amerykańską gospodarkę w konkurencji z Azją. Wygląda na to, że nowy Kongres, w którym większość mają Demokraci, zajmie się globalnym ociepleniem na serio.

Jak sobie radzi Polska? Minister środowiska Jan Szyszko chwali się, że w porównaniu z rokiem 1988 zredukowaliśmy emisję CO2 prawie o 32 proc.

- Zadziałała raczej niewidzialna ręka rynku niż politycy. Na przełomie lat 80. i 90. załamał się polski energochłonny przemysł.

Brytyjski kosmolog Stephen Hawking uważa, że globalne ocieplenie zagraża nam bardziej niż wszystkie arsenały nuklearne razem wzięte. A inny uczony z Wielkiej Brytanii sir David King powiedział kiedyś, że bardziej boi się zmiany klimatu niż terrorystów. Jaka jest więc klimatyczna prognoza na XXI w.?

- Nasilą się ekstremalne zjawiska pogodowe, będą silniejsze i częstsze wichury oraz huragany, potężne susze i powodzie. Zmiany klimatyczne wywołają wędrówkę ludów na niespotykaną skalę, m.in. w północnej Afryce. Północna Europa stanie się jeszcze bardziej wilgotna niż teraz, a południowa - bardziej sucha. W Polsce będzie mniej opadów latem, a więcej zimą. A jeśli latem spadnie deszcz, to może być gwałtowny i obfity, wywołać powodzie w rejonach górskich czy dorzeczach Wisły i Odry. Morza upomną się o wybrzeża, a rzeki o doliny. Narciarze będą musieli szukać śniegu powyżej 2 tys. m. n.p.m. Szwajcarzy już dziś rezygnują z reklam śniegu i nart. Teraz po prostu proponują: "Wyjedź w góry i wypocznij".

*Zbigniew Kundzewicz jest profesorem nauk o Ziemi. Pracuje w Zakładzie Badań Środowiska Rolniczego i Leśnego PAN w Poznaniu i w Instytucie Badania Konsekwencji Zmian Klimatu w Poczdamie. Jest jednym z ponad tysiąca ekspertów powołanego przez ONZ Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu.

  • 0

#99

Ejael.
  • Postów: 1261
  • Tematów: 56
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Polecam wszystkim którzy chcą całe "zło globalnego ocieplenia" przypisać człowiekowi:


Na Marsie też się ociepla
migi
2007-04-11, ostatnia aktualizacja 2007-04-11 19:06

Naukowcy straszą konsekwencjami globalnego ocieplenia klimatu. Tymczasem na Marsie też robi się coraz cieplej - poinformowało czasopismo "Nature".

Uczeni z Carl Sagan Center w Kalifornii zbadali, jak światło odbija się od powierzchni Czerwonej Planety (albedo). Porównali oni mapy albedo z lat 1976-78 z tymi pochodzącymi z okresu 1999-2000. Okazało się, że temperatura na Marsie podniosła się o prawie jeden stopień. Naukowcy przypuszczają, że ocieplenie to efekt wywiewania pyłu z ciemnych fragmentów powierzchni Marsa. Kiedy promienie słoneczne padają na odkurzone skały, nagrzewają się one i oddają powstałe ciepło do atmosfery. To nakręca siłę marsjańskich wiatrów i jeszcze bardziej nasila wywiewanie pyłu z zakamarków powierzchni.

Do przewidywania marsjańskiego klimatu naukowcy używają modelu podobnego do tego, jaki stosuje się na Ziemi. Nie obejmuje on jednak oceanów, tworzenia się chmur i wegetacji roślinnej. Ocieplenie może spowodować także zanikanie marsjańskich czap polarnych. Z drugiej strony, burze pyłowe obejmujące całą planetę mogą wywołać efekt ochładzania się klimatu.

Niektórzy uczeni mają jednak pewne wątpliwości. Doktor David Paige z uniwersytetu w Kalifornii twierdzi, że marsjańskie albedo na pewno wpływa na klimat. Przypomina jednocześnie, że starsze dane wykorzystane do analiz pochodzą z misji Viking, a nowe z instrumentów pokładowych sondy Mars Global Surveyor. Niewykluczone, że różnice między tymi urządzeniami wpływają na bezpośrednie porównanie danych. Sprawę mogą rozstrzygnąć informacje zebrane przez sondę Mars Reconnaissance Orbiter.

Źródlo: http://wiadomosci.ga...00,4052299.html
  • 0

#100

rewolucjonalista.
  • Postów: 416
  • Tematów: 28
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Nie ma zadnego globalnego ocieplenia..
  • 0

#101

Lasocki.
  • Postów: 176
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Ocieplenie klimatu zagraża przyrodzie i ludziom. Jeśli temperatura będzie wzrastać, w przyszłości nawet 30% gatunków roślin może wyginąć. Polska także nie uniknie skutków zmian klimatu: najbardziej zagrożone jest wybrzeże Bałtyku - powiedział Wirtualnej Polsce Wojciech Stępniewski, kierownik projektu "Klimat i energia" w WWF, międzynarodowej organizacji ekologicznej

Wojciech Stępniewski podsumował wnioski pierwszych dwóch części czwartego raportu Międzyrządowego Zespołu do Spraw Zmian Klimatu. Delegaci z ponad 120 krajów zaapelowali do rządów państw o zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych. Naukowcy oceniają, że globalne ocieplenie będzie przyspieszać, a jedną z przyczyn tego zjawiska jest działalność człowieka, głównie emisja dwutlenku węgla.


WWF podkreśla: każdy z nas może przyczynić się do polepszenia klimatu, zmniejszając zużycie energii elektrycznej. To szansa na ocalenie cudów przyrody, wielu gatunków zwierząt i uchronienie najbiedniejszych mieszkańców Ziemi od katastrofy ekologicznej, bo to oni są najbardziej poszkodowani przez skutki ocieplenia klimatu.


Arktyka umiera

Do 2100 roku zmaleje obszar lodowców arktycznych i lodowa czapa na Grenlandii. Rozmiary tego zjawiska trudno jeszcze przewidzieć. Obszar wiecznej zmarzliny na półkuli północnej zmniejszy się do 2050 roku o 20-35%. Około 10% tundry porośnie tajga. Tundra zaś zajmie 15-25% polarnej pustyni - wynika z raportu Międzyrządowej Grupy Ekspertów ds. Ewolucji Klimatu.

http://wiadomosci.wp...,wiadomosc.html
  • 0

#102

Jarecki.
  • Postów: 4113
  • Tematów: 426
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

USA blokują walkę z globalnym ociepleniem


Rządu George'a Busha nie obchodzi, że na świecie jest coraz cieplej. I nie zamierza ograniczać emisji gazów cieplarnianych do atmosfery. Dlaczego? Bo boi się o swoją gospodarkę. Kolejne już negocjacje z USA w sprawie globalnego ocielenia - tym razem w Bonn - zakończyły się fiaskiem.

USA są uparte. I - podobnie jak Chiny, Indie i Brazylia - nie zamierzają wchodzić w światowy program walki z globalnym ocieplenie. "Nie uważamy aby limity i terminy ich wprowadzania były ważne. Ważne jest natomiast nie narażanie na niebezpieczeństwo wzrostu gospodarczego" - powiedział Harlan Watson, główny negocjator rządu USA ds. klimatycznych. A bez ich udziału w programie, traci on swój sens. Bo są to w końcu największe gospodarki świata.

Na tym jednak nie koniec. Stany Zjednoczone zapowiedziały, że w ogóle nie będą już o tym z ONZ rozmawiać i prawdopodobnie nie przyjadą na kolejne negocjacje w tej sprawie, które pod koniec tego roku ruszą w Indonezji. Twierdzą, że limity na gazy cieplarniane nie mają sensu. A w walce z globalnym ociepleniem wystarczy rozwijanie aletrnatywnych źródeł energii. Problem w tym, że i w tej sprawie USA wiele nie robią. A obietnice działań dla ekologii najczęściej kończą się na słowach.

Sprawa jednak dzieli samych Amerykanów. Bo Demokraci chcą, by republikański rząd Busha złagodził swoje stanowisko. Zaapelowali do niego, by na zbliżającym się szczycie państw grupy G-8 w Niemczech, przyłączył się do działań zmierzających do ograniczenia emisji gazów. "Stany Zjednoczone nie mogą dłużej opóźniać działań wobec tego wielkiego zagrożenia" - napisali autorzy listu. Czy osiągną jakieś efekty? Jak widać po negocjacjach w Bonn, będzie to trudne.
http://www.dziennik....ArticleId=45019
  • 0



#103

enki.
  • Postów: 55
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

USA dobrze wiedza co robia .To cale ocieplenie klimatu tylko w niewielkim stopniu spowodowane jest przez czlowieka.
  • 0

#104

Jarecki.
  • Postów: 4113
  • Tematów: 426
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Rekordowo ciepłe 4 miesiące na Ziemi



Okres od początku roku aż po dziś
jest najcieplejszym w skali świata w historii pomiarów. Czy cały 2007 rok także okaże się rekordowo ciepły?


Okres od początku roku do dnia dzisiejszego jest najcieplejszym w skali świata w całej historii pomiarów meteorologicznych. Według amerykańskiego Krajowego Instytutu do spraw Oceanów i Atmosfery (NOAA), w skali globalnej średnia temperatura od początku stycznia do końca kwietnia była wyższa od normy wieloletniej o 0,69 stopnia. Poprzednio najcieplejszy okres notowano w 2002 roku, kiedy pierwsze cztery miesiące roku przyniosły średnią wyższą od normy temperaturowej o 0,68 stopnia.

To jednak nie koniec rekordów, gdyż jeszcze nigdy okres od stycznia do kwietnia nie był tak ciepły również na całej północnej półkuli Ziemi, a także na samych lądach północnej półkuli oraz na lądach w skali całej naszej planety. W każdym z tych trzech przypadków średnia temperatura była wyższa od poprzedniego rekordu z 2002 roku o kilka setnych stopnia. Okazuje się, że pierwsze cztery miesiące 2007 roku minęły pod znakiem największych anomalii temperatury w Europie i Azji, a w mniejszej skali także w niemal wszystkich pozostałych regionach świata. Wszędzie tam temperatura była zbyt wysoka w porównaniu z wieloma ostatnimi latami. Jedynym wyjątkiem była Alaska, gdzie było w tym czasie zbyt zimno. Panujący obecnie maj również w wielu regionach świata zapisuje się jako wyjątkowo ciepły, a to kolejny plus na drodze do tego, aby 2007 rok stał się najcieplejszym rokiem na Ziemi w historii meteorologii.

Dotychczas miano to utrzymuje 2005 rok ze średnią temperaturą wyższą od normy o 0,61 stopnia. Rekord ten uda się pobić jeśli temperatura w większości naszej planety będzie się utrzymywać na bardzo wysokim poziomie także latem i jesienią, a według brytyjskich meteorologów tak właśnie może się zdarzyć. Tymczasem pierwsze cztery miesiące tego roku zapisują się jako wyjątkowo ciepłe także w Polsce. My do pokonania mamy ten sam okres z 1989 i 1990 roku. W niektórych regionach naszego kraju najprawdopodobniej uda się do pobić jeszcze w maju, ale na przykład miejscami na południowym zachodzie Polski okres od stycznia do kwietnia już jest najcieplejszym w całej historii, gdyż średnia temperatura sięgnęła tam 6,1 stopnia i jeszcze nigdy wcześniej tak wysokiej wartości w tym okresie nie notowano. Oznacza to, że też w Polsce 2007 rok ma szansę stać się najcieplejszym rokiem w historii.
http://www.twojapogoda.pl/
  • 0



#105

Tiamat.
  • Postów: 3048
  • Tematów: 29
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

U nas raczej tego sie nie dalo zauwazyc, rok temu duzo wczesniej "wskoczylem" w krotki rekaw, a przedewszystkim nie bylo przymrozkow ze ludziom cale kwiatostany w sadach pozamarzaly, tak jak to mialo miejsce pare tygodni temu.
  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 2

0 użytkowników, 2 gości oraz 0 użytkowników anonimowych