Skocz do zawartości


Zdjęcie

Ziemia bez ludzi?


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
19 odpowiedzi w tym temacie

#1

Jarecki.
  • Postów: 4113
  • Tematów: 426
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Prognozy dotyczące ilości ludzi zamieszkujących Ziemię za 300 lat są bardzo zróżnicowane. Trudno w tej chwili powiedzieć, która z hipotez ma większe szanse realizacji - ta mówiąca o przeludnieniu naszej planety, czy też inna wskazująca na to, że ludzkość w niedługim czasie zniknie z powierzchni Ziemi. A może żadna z nich? Może przyrost naturalny zostanie uregulowany i liczba ludzie osiągnie co najwyżej 8-9 miliardów?
Pracownicy Uniwersytetu Columbia opracowali interesującą mapę zmian demograficznych, za pomocą której można prześledzić, jak będą kształtowały się zmiany gęstości zaludnienia na poszczególnych kontynentach.
Informacje, na podstawie których powstała mapa hipotetycznego rozmieszczenia ludności pochodzą z ponad 200 państw i były zbierane od początku lat dziewięćdziesiątych ub.wieku.
Analizowano zmiany liczby zamieszkujących dane terytorium ludzi i ich przyczyny. Brano pod uwagę klimat, warunki przyrodnicze, procesy migracyjne, warunki życia, jakość opieki medycznej, a także warunki ekonomiczne.
Bazując na uzyskanym materiale dokonano prognozy sytuacji w poszczególnych regnionach świata.
Opracowana mapa pozwala ze sporym prawdopodobieństwem określic sytuację za 20 lat. Prognozy na dalsze okresy czasowe to już istne wróżenie z fusów.

Obecnie na Ziemi żyje około 6,5 mld ludzi. Jeśli przyrost naturalny kształtowałby sie na poziomie z lat 1950-90, to do końca XXIII wieku liczba ludności świata przekroczyłaby 40 miliardów. Ale jest to prognoza mało prawdopodobna.
W pierwszej połowie XX wieku statystyczna kobieta rodziła średnio pięcioro dzieci. Przez ostatnie 40 lat ta średnia znacznie spadła. Obecnie na jedną kobietę przypada mniej niż troje dzieci. Pojawiło się też zjawisko (dotyczy to głównie Europy) decydowania się na potomstwo w późnym wieku, co także nie sprzyja wielodzietności.
Biorąc pod uwagę takie zjawiska eksperci prognozują, że liczba ludzi osiągnie poziom co najwyżej 7,5 - 9 miliardów.

Są też prognozy, zakładające znacznie zmniejszenie sie liczby mieszkańców naszej planety - nawet do 3 mld w 2300 roku. Hipoteza jest prawdopodobna, o ile państwa w których obecnie jest największy przyrost naturalny, wdrożą odpowiednie działania ograniczające liczbę urodzin. Czy to zadziała? Niezwykle trudno jest ingerować instytucjom państwowym w życie prywatne obywateli. Jak na razie tylko w Chinach jest prowadzona restrykcyjna polityka "jednego dziecka w rodzinie".

Naukowcy, którzy opracowali mapę zmian demograficznych skłaniają się raczej ku hipotezie zakładającej przyrost ludności do poziomu około 9 miliardów. Przyrost ten będzie rezultatem znacznego zwiększenia się liczby mieszkańców południowo-wschodniej Azji, Afryki i krajów Ameryki Łacińskiej. Głównym problemem dla ludzi niedalekiej przyszłości może stać się dostęp do zasobów słodkiej wody.
Europa i Japonia będą znacznie "odstawały" od demograficznych tendencji wzrostowych. Jedynie dla państw Nadbałtyckich prognozy są bardziej optymistyczne. Według badaczy należy się także spodziewać innego zjawiska - znacznie zmniejszy sie liczba mieszkańców miast.

Nie zapominajmy też o prognozach pesymistycznych.
Życie na Ziemi kilkakrotnie stawało w obliczu globalnej katastrofy. Prawdopodobnie było pięć takich kataklizmów, a efektem jednego z nich było m.in. wyginięcie wielkich gadów. Katastrofy te dotknęły Ziemię jeszcze przed pojawieniem się na niej człowieka. Teraz według słów niektórych badaczy, zbliża się szósta katastrofa. Jej sprawcami będą ludzie i ich wyjątkowo niefrasobliwe ochodzenie się z przyrodą. W tej chwili rabunkowa gospodarka człowieka wykorzystuje więcej dóbr przyrody niż ta jest w stanie odtworzyć. Jeśli proceder będzie trwał dalej, jeśli będziemy w dalszym ciągu tak zanieczyszczali ziemię, powietrze i wodę, to za około 50 lat zabraknie nam życiodajnych surowców. Będziemy też mogli zapomnieć o czymś takim jak tereny rekreacyjne, niezbędne do regeneracji sił witalnych i zdrowia.
Te złe prognozy nie są niestety pozbawione podstaw. W latach 1970-2003 o jedną trzecią zmniejszyła się ilość żywych organizmów na żiemi. Najgorzej wygląda sprawa ryb. Za kilkadziesiąt lat może wyginąć 90% istniejących obecnie gatunków (pisaliśmy o tym w artykule z 5 listopada 2006 r.).
Tym samym zaniknie wiele źródeł pokarmu dla ludzi. To kolejny problem, przed którym mogą stanąć nasi potomkowie.

Ale pamiętajmy o jednym - Ziemia, o ile nie spotka ją jakaś kosmiczna katastrofa będzie mogła doskonale funkcjonować bez ludzi. Przyroda w ciągu kilkudziesięciu lat jest w stanie odtworzyć swoje zasoby, a po stu tysiącach lat nie zostanie prawie żadnych widocznych śladów naszej obecności na tej planecie.

http://www.nautilus.org.pl/
  • 0



#2

koVaal.
  • Postów: 87
  • Tematów: 3
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

A za ileśtam milonów lat po nas pojawi się kolejna rasa intelgentna. Może nawet pojawią się nowe gromady oprócz nam znanych ssaków, ptaków itp... A może przed ludźmi była jakaś inna rasa, którą spotkała katastrofa naturalna, lub sama się wytępiła? ;)
  • 0

#3

Bazzg.
  • Postów: 86
  • Tematów: 3
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Czyli: Jest źle, źle, źle. Przestańmy marnować to co mamy, a może wyjdziemy na prostą. Ale kto by się słuchał, za kilkadziesiąt lat i tak poumieramy :P
  • 0

#4

Darcyan.
  • Postów: 16
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

A może przed ludźmi była jakaś inna rasa, którą spotkała katastrofa naturalna, lub sama się wytępiła? ;)

dinozaury :lol


właśnie tez mnie niepokoi spadek przyrostu naturalnego... chociaż z drugiej strony moze zmniejszy się wreszcie bezrobocie? :roll:
  • 0

#5

Percepcja.
  • Postów: 363
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

dinozaury :lol
właśnie tez mnie niepokoi spadek przyrostu naturalnego... chociaż z drugiej strony moze zmniejszy się wreszcie bezrobocie? :roll:


Z tym bezrobociem to jest inny problem. Praca jest tylko nie ma chętnych. Większość woli leżeć przed telewizroem cały dzień i biadolić za rente zamiast za tyle samo pujść do pracy. I z tąd brak pięniedzy wszędzie bo jak nie ma kto pracować to firmy tylko tracą i jest coraz gorzej. Błędne koło. :aaa:
  • 0

#6

Szada.
  • Postów: 486
  • Tematów: 25
  • Płeć:Kobieta
  • Artykułów: 1
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

ludzie przestaja myslec i wola sobie komputer zbudowac co bedzie za nich myslal...

i tak nasz gatunek wyginie jestem na 100% tego pewna!

i dobrze bo albo my zginiemy albo zniszczyny Ziemie i i tak zginiemy:/
  • 0

#7

Navarion.
  • Postów: 123
  • Tematów: 5
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Ziemia - planeta bez ludzi
Próbując wyobrazić sobie, jak wyglądałby świat, gdyby z powierzchni Ziemi nagle zniknęli wszyscy ludzie, możemy lepiej poznać wpływ człowieka na środowisko. Rozmowa z Alanem Weismanem.


ZAMIAST WSTĘPU

Wizja Ziemi, na której pozostaje jedynie garstka przedstawicieli naszego gatunku, jest pomysłem znanym i często wykorzystywanym w literaturze i kinematografii. A gdyby tak wyobrazić sobie świat, w którym ludzi już w ogóle nie ma? Na kanwie tego pomysłu Alan Weisman, popularyzator nauki i wykładowca dziennikarstwa na University of Arizona, napisał książkę The World without Us.

W swoim eksperymencie myślowym Weisman nie precyzuje, co doprowadziło do zagłady Homo sapiens. Zakłada po prostu nagłe zniknięcie naszego gatunku i opisuje najbardziej prawdopodobny scenariusz wydarzeń, które nastąpiłyby w ciągu następnych lat, dziesięcioleci i stuleci. Twierdzi m.in., że znaczna część infrastruktury tworzonej przez człowieka uległaby niemal natychmiastowemu zniszczeniu. Bez odpowiedniej konserwacji torowiska, pasy startowe lotnisk i autostrady zaczęłyby pękać i wykrzywiać się już po upływie kilku miesięcy. Wiele domów i biurowców zawaliłoby się w ciągu kilkudziesięciu lat, natomiast niektóre przedmioty codziennego użytku nie uległyby rozkładowi przez niezwykle długi czas. Na przykład naczynia z nierdzewnej stali mogłyby przetrwać tysiąclecia, szczególnie gdyby leżały zakopane w porośniętych chwastami kopcach, które niegdyś były naszymi kuchniami. Niektóre tworzywa sztuczne zachowałyby się nawet setki tysięcy lat.

Specjalnie dla Scientific American Steve Mirsky rozmawiał z Weismanem, chcąc dowiedzieć się, co skłoniło go do napisania książki oraz czego możemy się z niej nauczyć.

- Gdyby ludzie mieli jutro zniknąć, wspaniała panorama Manhattanu wkrótce podzieliłaby ich los. Weisman opisuje, w jaki sposób betonowa dżungla zmieniałaby się w prawdziwy las.

- „Gdyby nas zabrakło, co by się stało z tym wszystkim, co stworzyliśmy? Czy przyroda wymazałaby po nas wszelkie ślady? Czy udało nam się stworzyć coś, czego nie da się zniszczyć? Czy na przykład na miejscu Nowego Jorku ponownie wyrosłaby puszcza, która była w tym miejscu, kiedy w 1609 roku dotarł tu Henry Hudson?”

Przeprowadziłem wiele fascynujących rozmów z inżynierami i członkami ekip remontowych z tej metropolii, którzy opowiadali, jak wygląda ich mozolna walka z siłami natury. Okazuje się, że ta monumentalna, imponująca, przytłaczająca wręcz infrastruktura, z pozoru niezniszczalna, w rzeczywistości jest bardzo krucha. Istnieje i funkcjonuje niemal wyłącznie dzięki garstce ludzi. Nazwa Manhattan pochodzi od indiańskiego słowa, odnoszącego się do wzgórz. Kiedyś na wyspie było sporo wzniesień, z czasem jednak teren kompletnie wyrównano, aby wybudować sieć ulic. Wśród pagórków płynęło niegdyś blisko 40 strumieni, a na całej wyspie biło mnóstwo źródeł. Gdzie się to wszystko podziało? Wielkość opadów na Manhattanie jest taka sama jak dawniej, ale obecnie wodę wtłacza się pod ziemię. Część przepływa systemem kanalizacyjnym, który jednak nie jest tak wydajny jak sama przyroda. Dlatego pod powierzchnią płynie nadmiar wód, które nieustannie próbują wydostać się na powierzchnię. Nawet w słoneczny, bezdeszczowy dzień służby techniczne nowojorskiego metra muszą wypompować jej około 50 tys. m3. Bez tego tunele zostałyby zatopione.

W pewnych rejonach Manhattanu trwa wręcz walka z podziemnymi rzekami, które przeciekając do tuneli metra, powodują korozję torów. W podziemnych pomieszczeniach technicznych można zobaczyć te olbrzymie ilości wody usuwanej przez nieustannie pracujące pompy. Gdyby ludzie zniknęli, powiedzmy, jutro, to niemal natychmiast wysiadłoby zasilanie tych urządzeń. Znaczna część energii pochodzi z elektrowni jądrowych lub węglowych, które wyposażono w automatyczne wyłączniki bezpieczeństwa na wypadek awarii. Wyłączą one generatory, gdy tylko uznają, że praca elektrowni wymknęła się spod kontroli inżynierów, których przecież też zabraknie, gdy ostatni człowiek zniknie z powierzchni naszej planety. Bez elektryczności pompy przestaną pracować, a tunele metra wypełni woda. W ciągu 48 godzin w Nowym Jorku będzie już sporo podtopień, niektóre widoczne nawet na powierzchni. Część kanałów przepełni się. Inne stracą drożność po niedługim czasie, zatkane śmieciami: najpierw niezliczoną ilością plastikowych toreb fruwających po mieście, potem opadającymi jesienią liśćmi z drzew i żywopłotów.


- A co by się działo pod ziemią? Korozja. Wyobraźmy sobie na przykład stację metra pod Lexington Avenue. Czekamy na kolejkę, a dokoła stalowe kolumny podtrzymują dach, który równocześnie jest ulicą. Wszystko to zaczęłoby rdzewieć i w końcu by się zawaliło. Po niedługim czasie, bo zaledwie po paru dziesiątkach lat, poprzecinane wyrwami ulice zamieniłyby się w strumienie podobne do tych, które płynęły na Manhattanie, zanim to wszystko zbudowaliśmy.

- Wiele budynków w Nowym Jorku wzniesiono bezpośrednio na skalistym podłożu, ale nawet jeśli mają one stalowe fundamenty, to projektanci nie przewidzieli, że nieustannie będzie je zalewać woda. Prędzej czy później wieżowce zaczną się więc pochylać i rozpadać, tym bardziej że Wschodnie Wybrzeże będą atakować coraz silniejsze huragany, rodzące się nad cieplejszymi oceanami na skutek globalnego ocieplenia [patrz: „Cieplejsze oceany, silniejsze huragany”, str. 58]. Przewracające się budynki zniszczą również pobliskie konstrukcje, tworząc w ten sposób wolną przestrzeń.

Roznoszone przez wiatr nasiona zapełnią wszelkie szczeliny i zaczną kiełkować. Wypuszczając korzenie w warstwę opadłych liści, wzbogaconą cennym dla nich wapnem z rozkruszonego betonu, będą kolonizować coraz to nowe nisze pojawiające się w zrujnowanym mieście. Z czasem wykształciłby się swoisty ekosystem. Na wiosnę, kiedy temperatura oscylowałyby wokół zera, pojawiałyby się nowe pęknięcia w tkance miasta. Woda wpływałaby w nie i zamarzała. W poszerzających się w ten sposób szczelinach kiełkowałyby kolejne nasiona. Wszystko to działoby się bardzo szybko.

- A jak zmieniłyby się ekosystemy na Ziemi, gdyby doszło do zagłady ludzkości? Według Weismana wyobrażenie o tym, jak wyglądałby ten hipotetyczny świat, może dać wizyta tam, gdzie cywilizacja najsłabiej odcisnęła swoje piętno.

- Aby przekonać się, jak wyglądałby świat bez człowieka, odwiedzałem miejsca, które ludzie z różnych powodów opuścili. Jednym z nich jest ostatnia w Europie ostoja pierwotnego lasu, przywodząca na myśl obrazy z dziecięcej wyobraźni pobudzonej przez bajki braci Grimm. Ciemny, tajemniczy las, w którym słychać wycie wilków, a z drzew zwisają tony mchu. Takie miejsce istnieje naprawdę – to Puszcza Białowieska na granicy pomiędzy Polską a Białorusią. Za czasów Władysława Jagiełły wyodrębniono ją jako dobra królewskie. Kolejni królowie Polski, a następnie carowie Rosji urządzali w niej polowania. Człowiek miał bardzo niewielki wpływ na przyrodę. Jeszcze przed II wojną światową utworzono na tych terenach park narodowy. Można tam zobaczyć ogromne drzewa. I nie wydaje się to dziwne. Właściwe to czujemy, że tak właśnie powinno być – jakby wszystko znajdowało się na swoim miejscu. Tamtejsze dęby osiągają wysokość niemal 50 m, a średnica ich pni dochodzi do ponad 3 m. Bruzdy w korze tych drzew są tak głębokie, że dzięcioły wpychają w nie szyszki. Oprócz wilków i łosi puszcza jest domem dla żubrów.

Pojechałem również do strefy zdemilitaryzowanej w Korei. Jest to wąski pas (240 km długości i 4 km szerokości) oddzielający dwie armie, jedne z największych na świecie. I właśnie pomiędzy nimi powstał mimowolnie utworzony rezerwat przyrody, dzięki któremu przetrwało wiele gatunków. Od czasu do czasu słychać głosy żołnierzy obrzucających się obelgami lub wykrzykujących propagandowe hasła. A w samym środku tego międzynarodowego konfliktu można spotkać stada żurawi, które przyleciały tutaj spokojnie przezimować.

Zdałem sobie jednak sprawę, że aby naprawdę zrozumieć, jaki byłby świat bez człowieka, muszę dowiedzieć się, jak wyglądała Ziemia, zanim pojawili się na niej ludzie. Pojechałem do Afryki, czyli na kontynent, który jest kolebką ludzkości i na którym do dziś żyją ogromne zwierzęta. Kiedyś zasiedlały one cały świat. Amerykę Południową i Północną zamieszkiwały na przykład bobry wielkości niedźwiedzia oraz gigantyczne leniwce, większe nawet od mamutów [patrz: John J. Flynn, André R. Wyss i Reynaldo Charrier „Pradawne ssaki Ameryki Południowej”; Świat Nauki, czerwiec 2007]. Nie wiadomo do końca, dlaczego wyginęły, ale wiele wskazuje na to, że to my byliśmy tego przyczyną.

Wydaje się, że wymieranie gatunków na każdym z większych obszarów lądowych zbiega się z przybyciem na te tereny człowieka. W Afryce jednak ludzie ewoluowali wspólnie ze zwierzętami, które nauczyły się unikać prześladowców. Gdybyśmy znikli, Ameryka Północna w niedługim czasie zamieniłaby się prawdopodobnie w wielkie siedlisko jeleni [patrz: Josh Donlan „Wielki powrót wielkich zwierząt”; Świat Nauki, lipiec 2007], a ponieważ na kontynencie odradzałyby się lasy, roślinożercy wykształciliby zdolność wykorzystywania wszystkich składników zawartych w roślinach drzewiastych. Podobnie ewoluowałyby też większe drapieżniki.

- Spekulacje na temat tego, jak wyglądałaby Ziemia bez ludzi, mogą nam dać praktyczne korzyści. Weisman wyjaśnia, że jego metoda może rzucić nowe światło na problemy ochrony środowiska.

- Nie sugeruję, że powinniśmy się zamartwiać, ponieważ wszyscy ludzie mogą nagle zniknąć, na przykład zabrani przez kosmitów używających jakiegoś śmiercionośnego promieniowania. Wręcz przeciwnie, uważam, że nowy sposób patrzenia na Ziemię, polegający na teoretycznej eliminacji naszego gatunku z jej powierzchni, jest niezwykle fascynujący. W pewnym sensie eliminuje on wszystkie ludzkie obawy i powstrzymuje przerażającą falę depresji, która może nas ogarnąć, gdy słyszymy o wywoływanych przez ludzi problemach związanych ze środowiskiem i katastrofach, jakie mogą nam się przydarzyć. Zawsze, kiedy czytamy o tych sprawach, zadajemy sobie pytania: Boże, czy naprawdę wyginiemy? Czy to już koniec? Już na samym początku, kiedy piszę, że koniec nastąpił, pomagam czytelnikom wyzbyć się tych zmartwień. Ludzie odeszli z takiego czy innego powodu, teraz możemy więc spokojnie usiąść i obserwować bieg wydarzeń rozgrywających się pod naszą nieobecność. To bardzo przyjemny i prosty sposób na zmniejszenie niepokoju. A zastanawianie się, co stałoby się, gdyby nas już nie było, pozwala w nowy sposób ocenić to, co dzieje się obecnie, kiedy wciąż jeszcze jesteśmy.

Zastanówmy się, jak dużo czasu musiałoby upłynąć, zanim zniknęłyby niektóre nasze wytwory. Sami nie potrafimy określić, jak długo przetrwałyby co bardziej przerażające z naszych wynalazków. Chodzi mi na przykład o nierozkładające się chemikalia, których pierwotnie używano jako pestycydów lub w przemyśle albo niektóre tworzywa sztuczne, odgrywające olbrzymią rolę w naszym życiu codziennym, a coraz częściej spotykane w środowisku. A przecież niemal żadna z tych rzeczy nie istniała jeszcze przed II wojną światową. Dochodzimy do wniosku, że nie ma już sposobu na znalezienie jakiegokolwiek rozwiązania problemu i że człowiek wywołał na Ziemi katastrofę na skalę geologiczną. W zakończeniu książki wysuwam jednak hipotezę, zgodnie z którą wciąż istnieje szansa, aby ludzie funkcjonowali jako część ekosystemu w harmonii z resztą planety.

Przede wszystkim zwracam uwagę, nie na przerażające wytwory człowieka, jak na przykład odpady radioaktywne czy niektóre chemikalia, których część przetrwa aż do zagłady naszej planety, ale staram się zauważać piękne rzeczy stworzone przez człowieka. Czy w tym kontekście zagłada rodzaju ludzkiego byłaby ogromną stratą? Co z najwspanialszymi dziełami sztuki? Co z najpiękniejszymi rzeźbami? Co z najsubtelniejszą architekturą? Czy pozostanie po nas cokolwiek, co wskazywałoby, że kiedyś istnieliśmy? Taka jest właśnie druga reakcja ludzi. Na początku uważają, że ten świat byłby piękny bez nas. Ale później zaczynają się zastanawiać, czy nie byłoby smutno, gdybyśmy odeszli? Ja natomiast uważam, że nie musimy czekać, aż wszyscy wyginą, aby Ziemia powróciła do lepszej kondycji. I to jest sedno mojej nowej książki.

Kto zajmie nasze miejsce?

Mówi się, że natura nie znosi próżni. Czy gdyby ludzie wyginęli, inny gatunek mógłby w toku ewolucji przekształcić się w istotę wytwarzającą narzędzia, uprawiającą zboża i posługującą się mową – gatunek, który zdominowałoby Ziemię? Według Weismana to pawiany mogłyby podjąć taką próbę. Po Homo sapiens to one mają największy mózg ze wszystkich naczelnych i tak jak my przystosowały się do życia na sawannie, kiedy leśne siedliska w Afryce zaczęły się kurczyć. W książce The World without Us Weisman zastanawia się: „Jeżeli dominujące kopytne z sawanny, czyli bawoły, znikną, ich miejsce zajmą antylopy gnu. Czy jeśli znikną ludzie, zastąpią ich pawiany? Czy rozwój pojemności ich czaszek był hamowany w holocenie, ponieważ wyprzedziliśmy je i jako pierwsi zeszliśmy z drzew? Czy kiedy ustąpimy im miejsca, ich potencjał umysłowy dostosuje się do nowych okoliczności, przynaglając je do nagłej przepychanki ewolucyjnej, mającej na celu wepchnięcie się w każdą szczelinę opuszczonej przez nas niszy?”
Wydaje się, że Hollywood, w którym powstała długa seria filmów pod tytułem Planeta małp, podziela pogląd Weismana. Drugi scenariusz narodzin w Afryce mógłby się rozegrać setki tysięcy lat po pierwszym. Ciekawe, co pawiany archeolodzy pomyśleliby o wytworzonych przez ludzi przedmiotach – rzeźbach, sztućcach, plastikowych torebkach – które leżałyby zasypane ziemią pod ich stopami. Weisman przypuszcza, że „rozwój intelektualny istot, które by te przedmioty wykopały, niezależnie kim by one były, mógłby dzięki odkryciu gotowych narzędzi w szybkim tempie osiągnąć wyższy poziom ewolucji”. Nawet jako duchy mielibyśmy więc udział w kształtowaniu rzeczywistości.

Źródło: onet.pl

http://portalwiedzy....czasopisma.html
  • 0

#8

tatik.
  • Postów: 1982
  • Tematów: 291
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Byłby to raj dla zwierząt też umiłowanych przez Boga

Niestety fakty są inne



"Jan Paweł II, nowatorski pod wieloma względami i wrażliwy na zniszczenie i cierpienie, nie wydał żadnego dokumentu, którego celem byłoby zwrócenie uwagi na cierpienia zwierząt czy dewastację środowiska naturalnego. Religia chrześcijańska ustanawia przepaść między człowiekiem, który posiada wartość nadzwyczajną, a resztą świata, która umacnianiu tej wartości ma służyć. Prócz św. Franciszka żaden inny święty nie zajął się zwierzętami i nie poświęcił tyle uwagi trawie, kwiatom oraz drzewom, choć każdy wiedział, że dają one cień niezbędny i ludziom, i męczennikom".



Magdalena Środa
  • 0



#9

Fenix.
  • Postów: 1268
  • Tematów: 19
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Ze względu na podobną tematykę tematy połączyłem.
  • 0

#10

le secret.
  • Postów: 20
  • Tematów: 2
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

nie wiem jak wy, ale ja jakoś nie wyobrażam sobie świata bez ludzi. niby jak by to miało wyglądać?

bez samych ludzi - nie
bez życia ogólnie - tak.
  • 0

#11

Tiamat.
  • Postów: 3048
  • Tematów: 29
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

bez samych ludzi - nie bez życia ogólnie - tak.

Swiat bez ludzi, to jest ta sielanka o ktorej kazdy z nas marzy tak naprawde.
  • 0

#12

Tacita.

    Ukryty wymiar

  • Postów: 859
  • Tematów: 53
  • Płeć:Kobieta
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

No wiesz Tiamat.. musielibyśmy marzyć o własnej śmierci, a to chyba nie do końca tak :/
  • 0



#13

le secret.
  • Postów: 20
  • Tematów: 2
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

@tiamat, może nie wszyscy, ale na pewno mizantropi.
wiem coś o tym ; )
  • 0

#14

bini.
  • Postów: 163
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

A za ileśtam milonów lat po nas pojawi się kolejna rasa intelgentna. Może nawet pojawią się nowe gromady oprócz nam znanych ssaków, ptaków itp... A może przed ludźmi była jakaś inna rasa, którą spotkała katastrofa naturalna, lub sama się wytępiła? wink1.gif


Heh przypomniał mi się film " Planeta małp" w której światem w odległej przyszłości rządzą małpy a ludzie są ich podwładnymi i traktują ich jak zwierzęta.
  • 0

#15

Mr. Mojo Risin'.
  • Postów: 988
  • Tematów: 23
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 3
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Bardzo profesjonalny tekst, dający do myślenia.Jednak Ziemia w ogóle bez ludzi? ^^' Dla mnie trochę nieprzyjemna wizja, nie wiedzieć czemu.
Teraz moja, bardzo wydumana, nierealistyczna (znając ludzi :P ) teoria, przez którą zaraz zostanę pewnie wyśmiany przez sceptyków:
Ja bardziej tę Ziemię bez niszczycielskiego wpływu człowieka widziałbym Ziemię z co najwyżej 1mld ludzi mieszkających w dużych wsiach - enklawach (no bo takie blokowiska i wieżowce w żadnym razie ładne nie są) z maksymalnie 2 tys. ludzi, otoczone polami uprawnymi i hodowlami niektórych zwierząt. Wszystko otoczone wielkim murem, a zaraz za nim nietknięta przez człowieka przyroda. Do poszczególnych enklaw prowadzą drogi. I tak cała planeta "upstrzona" w małe enklawy jak w kropeczki.
Przecież materiały niezbędne do życia można wyrobić na miejscu, typu naczynia, narzędzia, meble (oczywiście wszystko to mogłoby być po "starym świecie pełnym ludzi niszczących Matkę Naturę"). Środki czystości? Mydło łojowe, takie jak kiedyś. Co z tego, że nie pachnie poziomkami i jest szarobure?

Tak na marginesie powiem, że ja naprawdę staram się oszczędzać środki czystości, typu mydła i szampony oraz dezodoranty (w kulce). Mdli mnie po prostu na myśl o ludziach (szczególnie o kobietach), których tak serce "boli" dowiadywanie się o, np. zatrutej rzece, wycieku ropy z tankowca, a sami na co dzień myją się conajmniej trzy razy, zużywając całe mnóstwo wody, mydła, szamponu i pachnidełek oraz nie mogących pokonać jednego kilometra bez przejazdu samochodem.

Energia? Słoneczna, na przykład, każdy dach budyneku mógłby być wyłożony bateriami słonecznymi.
Przedmioty typu komputery, radia, itp.? Mogą zostać ze "starego" świata. Energia będzie. Każda enklawa mogłaby być połączona wielką siecią LAN :P i telefoniczną. A jako, że liczba ludności będzie utrzymywana na stałym poziomie przez kontrolowanie zapłodnień (jak to brzmi), nie trzeba będzie produkować nowych, bo "jest zapotrzebowanie".
Broń? Tylko do odpierania agresywnych stworzeń, jak ktoś wyjdzie sobie na przechadzkę poza mury.
Wojny? Jakie wojny? :drink: O co by walczyli, tacy megalomani chcący zawładnąć światem? O te małe enklawy, wśród ostępów dzikiej przyrody? Czym by walczył? Tą nieliczną bronią służącą tylko do odpierania drapieżników? Nie zrobiłby więcej, bo od razu zostałby "przychamowany" przez resztę mieszkańców krypty. Eee, to znaczy enklawy :P (Falloutowe klimaty mnie naszły...).
Między enklawami istniałby handel, na przykład jedna specjalizuje się w wyrobie, na przykład łojowych mydeł i wymienia to z enklawą, której brakuje tego materiału, za, na przykład naprawę sprzętu elektronicznego, który został uszkodzony. Albo za papier, bo akurat sąsiednia enklawa ma wyrobnię papieru z, takiego papirusu, dajmy na to :) .

A w piwnicach każdej enklawy będą trwały badania nad podróżami kosmicznymi z wykorzystaniem alternatywnych technik, niż zwykłe paliwo, lub energia jądrowa. I tak po kolei kolejne planety nadające siędo życia zamieszkiwać, systematycznie zwiększając liczbę mieszkańców i ich tam wysyłając, żeby "zaludnili nową Ziemię i uczynili ją sobie poddaną" ;)

Podoba mi się, ale pewnie wam nie.


Heh przypomniał mi się film " Planeta małp" w której światem w odległej przyszłości rządzą małpy a ludzie są ich podwładnymi i traktują ich jak zwierzęta.

Weee!
  • 0




 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych