Skocz do zawartości


Zdjęcie

Po drugiej stronie


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
6 odpowiedzi w tym temacie

#1

Mordak.
  • Postów: 32
  • Tematów: 5
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Dołączona grafika

Czasem zdarza się, że zapyta mnie ktoś: „To te duchy istnieją, czy nie?”. Trudno jest mi się wtedy odnieść do takiego pytania, bo to tak, jakby ktoś zapytał: „Ile kosztuje budowa domu?”. Po pierwsze traktuję je jako wywołanie dyskusji przez osobę, która nie ma za bardzo pojęcia o danym temacie, ale z jakichś pobudek potrzebuje rozmowy o tym, lub po prostu lubi rozmawiać o rzeczach tajemniczych albo też chce sprawdzić poglądy swojego współrozmówcy. Zwłaszcza, kiedy już wie, że tego typu fenomenami jestem pochłonięty.

Próbując udzielić w miarę normalnej, czytelnej dla szerszego grona odbiorców odpowiedzi, powiem: „Tak. Duchy istnieją, ale nie do końca tak, jak się to przyjęło”. I naprawdę nie ma dla mnie znaczenia, czy ktoś się teraz ze mną zgodzi, czy mnie wyśmieje, bo to już jest tylko i wyłącznie jego sprawa. I to sprawa związana z posiadaniem odpowiedniej wiedzy nie tylko w dziedzinie życia po śmierci, demonologii, ale z wielu innych obszarów egzystencji człowieka. Pod koniec wrócę jeszcze do tego tematu.

Wiele lat temu miałem możliwość dostania się do ekipy nowopowstającego radia. Po castingu i wstępnym szkoleniu - z najwyższą oceną – rozpocząłem pracę jako dziennikarz-prezenter (choć przy okazji wykonywałem tam wiele innych i emocjonujących prac). Kiedy po pewnym czasie zespół pracował już na normalnych obrotach, zorientowałem się, że tak naprawdę każdy z nas ma przed sobą ogrom pracy, aby nauczyć się poprawnie rozmawiać z ludźmi, umieć wyrażać swoje emocje, itd. (aby np. przeczytać zwyczajnego newsa w komunikatywny, estetyczny, przyjemny brzmieniowo i jednocześnie neutralny emocjonalnie sposób, to też jest sztuka). Właśnie te rozmowy z ludźmi dały mi dużo dobrego. Codzienne dziesiątki telefonów, bezpośrednie spotkania, wywiady z gwiazdami kultury, politykami, relacje na żywo – zawsze trzeba było w odpowiedni sposób potraktować temat rozmowy i jego zawartość. Zawsze należało się skupiać na rozmowie i rozmówcy, czyli obserwować jego zachowanie, gestykulację, intonację głosu, aby rozmowa przebiegała lepiej i swobodniej.

Kiedy zacząłem tak poważnie zajmować się nieznanym – miałem już za sobą kilkuletnią praktykę w redakcji, więc było to zbawienne dla dalszego ciągu mojej życiowej misji. Dzięki temu doświadczeniu, o osobach, z którymi rozmawiałem na temat niewyjaśnionych zdarzeń w ich życiu, słuchając ich bardzo uważnie, mogłem powiedzieć, czy te relacje są autentyczne, czy ktoś raczej próbuje sobie żartować. W takich sytuacjach, które wymagają pewnego rodzaju wyznania (bo tego typu opowieści dokładnie tak należy traktować) starałem się czerpać informacje przede wszystkim od osób, które albo znałem osobiście, albo też pośrednio. Wiadomo: osoba znajoma to zupełnie inny komfort prowadzenia rozmowy, zdecydowanie większa pewność wiarygodności jego opowieści i o wiele lepsza dyspozycja psychiczna po obu stronach. A jeśli jeszcze ma się o swoim rozmówcy jak najlepsze zdanie, to można być pewnym dobrej komunikacji.

Taki właśnie sympatyczny klimat miał miejsce, kiedy w 2005 roku przygotowywałem audycję o znakach, jakie otrzymujemy od osób odchodzących z tego świata, a która odbyła się wieczorem 1 listopada w Radiu Szczecin. Podczas zbierania materiałów dźwiękowych pojawiały się intrygujące w swojej zawartości opisy przeżyć, ale dla potrzeb niniejszego artykułu wybrałem dwa z nich. Pokazują one jak bardzo dwie płaszczyzny, nasza materialna i ta ukryta rzeczywistość, są ze sobą związane i jak bardzo na siebie oddziałowują. Jedną z bardzo charakterystycznych cech takich rozmów jest zawsze pojawiający się w jej trakcie kontekst wpływu manifestującego się ducha na rzeczywiste otoczenie i to, w jaki sposób można sprawdzać realność takich manifestacji. Bo przecież bywa, że przychodzi oto do nas ktoś bliski zmarły i mówi o sytuacjach, które mają się dopiero zdarzyć (a o których my np. nic nie wiemy). Możemy mówić więc o dowodzie na to, że nie są to przywidzenia. Ale z kolei samo pojawianie się „duchów” jest na tyle niematerialne (choć są wyjątki) i spotyka nas czasem w tak niecodziennych chwilach, że trudno mówić o szukaniu aparatu, magnetofonu czy innego sposobu rejestracji takiego fenomenu, aby mieć tzw. „podkładkę”. Kiedy jednak mamy do czynienia z czymś niesłychanym, co jeszcze do tego nas nigdy nie spotkało, to jesteśmy tak bardzo pochłonięci obserwowaniem zjawiska, że nie w głowie nam pstryknięcie zdjęcia. I przeważnie osoby doświadczające obecności „ducha” są albo przerażone, albo rozdygotane albo zaniemówiwszy stoją osłupiali. Każdy jest zgodny co do tego, że inaczej jest teoretyzować a inaczej, kiedy to dzieje się naprawdę. I sam miałem okazję przekonać się o tym, gdy ujrzałem sąsiada w jakieś 3 miesiące po jego śmierci. Nigdy wcześniej nie czułem się tak, jak wtedy.

Próby racjonalnego na siłę tłumaczenia takich spotkań przeważnie ośmieszają samych tłumaczących, a nie zjawisko samo w sobie. W ciągu wielu lat zajmowania się nieznanym spotkałem na swojej drodze już tyle osób, których „rozsądne” tłumaczenia takich zjawisk były tak pokrętne, że aż niekiedy bezczelnie głupie, że jestem dziś pewny, iż niewiele mnie już w tym kontekście zaskoczy.

A wracając do opowieści…

Pierwsza relacja opowiedziana została przez kobietę, której mąż zginął w wypadku motocyklowym. Sytuacja opisana poniżej zdarzyła się w jakiś czas po jego śmierci:

Dołączona grafika


Przyszedł do mnie i rozmawiał ze mną. Widziałam go bardzo wyraźnie: wyglądał tak, jak został pochowany, ale nie miał stóp. Przyszedł i mówił, że będę miała włamanie do mieszkania, ale nikt nie wejdzie. No to mu tłumaczę: - Jak może nikt nie wejść, skoro jeżeli otworzy to wejdzie? - Otworzy, ale nie wejdzie - powiedział - bo będę ja i będę pilnował tego, że nikt ci do domu nie wejdzie, nic ci nie zginie i nic tobie ani synowi się nie stanie. No i faktycznie tak było. Wyłamali drzwi, które były tak rozwalone na dole, że można było normalnie, swobodnie wejść; zamek był też popękany, powyłamywany i drzwi balkonowe też były otwarte, ale do mieszkania nikt nie wszedł.

Spotkało to mnie, osobiście mnie. Żeby mnie to nie spotkało, to bym uważała, że takie opowieści mogą być nieprawdziwe, ale dzisiaj wiem, że to jest prawda. I takie ostrzeżenia, jeżeli będą, jeżeli ktoś z naszej rodziny przyjdzie, to nigdy nie wezmę tego za coś, co może być nieprawdziwe.”

Ludzie wielokrotnie opowiadają sobie o tym, że widzieli ducha osoby zmarłej czy proroczych snach z udziałem zmarłych bliskich (bo to też są spotkania z duchami). Zbyt rzadko jednak rozmawiamy o tym w gronie przyjaciół czy znajomych. Wydaje mi się też, że za bardzo oddzielamy te przypadki od siebie, a są one wbrew pozorom nierozerwalnie ze sobą połączone. Dlaczego? O tym trochę później.

Teraz przypatrzmy się drugiemu przypadkowi. Dotyczy on bezpośredniego kontaktu z ciałem osoby zmarłej. Oto opowieść kolejnej osoby:

"Pierwszym moim kontaktem z osobą zmarłą był kontakt z teściową. To była taka malutka osóbka, która była zawinięta w koc; to było w Pułtusku, w szpitalu. Nie była zamrożona, ale była tak sztywna, że jak pojechaliśmy z mężem ją ubrać, to nie mogliśmy jej w ogóle rozprostować, aby dobrze to zrobić. I przypomniało mi się wtedy, jak moja mama mi kiedyś mówiła Gdybyś miała kiedykolwiek taki przypadek, że musisz kogoś zmarłego ubrać, to pamiętaj: rozmawiaj z tymi zwłokami, mów do nich, jak do żywej osoby". I takim drżącym, niepewnym głosem, czując, że mogłabym się udusić własnymi słowami, mówiłam do teściowej: "Mamo, pomóż nam, bo będziemy musieli połamać ci ręce, a nie chcemy tego. Pomóż nam, bo jeszcze nigdy tego nie robiliśmy. I naprawdę proszę mi wierzyć, a było wtedy potwornie zimno - ta kobieta nam wiotczała w rękach. Wiotczała nam do tego stopnia, że bez problemu mogliśmy założyć sukienkę, rajstopy i wszystkie inne części jej garderoby. Była tak niesamowicie elastyczna, jakby żyła. Normalnie pamiętam to, jak dziś. A ja podczas tego ubierania to z przerażenia miałam ręce jeszcze bardziej zimne od niej."

Przyjrzyjmy się temu: niby bezsensowna sprawa, ale przyniosła skutek, jakiego nikt chyba się nie spodziewa w takich chwilach. Podobnie jest w życiu: szacunek do drugiego człowieka „zmiękcza” go sprawiając, że jest tak, jak tego oczekujemy. Kiedy natomiast robimy coś bezmyślnie – dochodzi do „złamań” psychicznych, ponieważ uważamy, że takie zachowanie jest normalne. W takim razie pytanie do rozważenia: co wybralibyście - rozmowę z kochaną, choć martwą osobą, pomimo tego, że uważacie to za absurd czy zgodę na łamanie jej członków? Czy po śmierci człowiekowi szacunek się już nie należy?

Ja także spotkałem się w moim życiu z tego typu historiami, a że dzieciństwo i młodość spędziłem na wsi i tam też miałem okazję ich wysłuchać, to może być tylko oznaką najbardziej wiarygodnych przekazów. Zdarzało się, że po pogrzebach siadaliśmy rodzinnie w domu i, jak to w takiej sytuacji, wspominaliśmy osobę pożegnaną. Trafiały się wtedy istne perełki podczas takich rozmów. Nie czas oczywiście i miejsce, aby je tutaj przytaczać, lecz zapewne osoby, które uczestniczyły w takich spotkaniach i takich rozmowach wiedzą, że nie w głowie wtedy żarty. Zwłaszcza wśród swoich najbliższych.

Kilka lat temu (a było to dokładnie 1 listopada) rozmawiałem z pewnym znajomym o śmierci i odchodzeniu żywych. Oto jak mniej-więcej wyglądała ta konwersacja:

- I ty naprawdę wierzysz w duchy? Coś ty, niepoważny? Przecież nie ma życia po śmierci.
- A skąd jesteś tego pewien? - odparłem
- No bo ciało umiera, zakopują cię, potem się rozpadasz i do widzenia.
- Wierzysz w Boga?
- No pewnie.
- A widziałeś go już?
- No jest Kościół, który na Ziemi go reprezentuje i…
- Ale chodzi mi o to, czy ty widziałeś?
- No jak miałem go widzieć?
- To dlaczego w niego wierzysz, skoro ani razu go nie widziałeś?
- Ale to jest zupełnie co innego.
- A pokażesz mi swoje myśli?
- …

Pod koniec zauważyłem już wyraźne zakłopotanie i wyglądało na to, że nie było przekonania do dalszej rozmowy. A przecież pytałem tylko o kwestie, które powinny być przecież dla nas tak oczywiste.

Dołączona grafika


Tego typu rozmowy pokazują jednak wyraźnie, że naszej rzeczywistości należy przyglądać się uważniej i pilnie się jej uczyć. Powinniśmy prowadzić je częściej w gronie rodzinnym, znajomych czy przyjaciół, gdyż zgłębianie tajemnic świata i człowieka poszerza nasze horyzonty dając nam lepsze spojrzenie na nas samych, jak i nasze możliwości. Ktoś, kto wyśmiewa nieznane (jeszcze!) dla siebie informacje, które trudno mu zaszufladkować, prawdopodobnie nie posiada na dany temat żadnej wiedzy i jak na razie nie ma żadnej ochoty na jej posiadanie. Czasem, kiedy wciągany jestem w rozmowę o tajemniczych fenomenach używam wielu prostych skojarzeń, podsuwam argumenty i analogie mogące pokazać mojemu rozmówcy, że wiem o czym mówię i że nie jest to abstrakcja. Zdarza się, że pada zarzut, iż jestem „wygadany”. Hmm… nie wystarczy być wygadanym, ale trzeba wiedzieć o czym się mówi. Samo wygadanie może prowadzić do zagubienia się w wątku, który jest przez nas przytaczany, co prowadzi do pokazania słuchaczowi, że jesteśmy tylko wygadani, bez zawartości. Tutaj, jak i w innych dziedzinach materialnego życia, potrzebna jest wiedza.

Wykonałem kiedyś mały eksperyment, w którym przedstawiłem pewnemu znajomemu (osoba bardzo zasadnicza w ocenie świata) informację o pewnym niecodziennie wyglądającym zwierzęciu oficjalnie skatalogowanym w encyklopedii. Informację tę podałem mu w nieco inny sposób, który jednak nie zakłócał tego, co mówiła encyklopedia. I tak, jak mogłem zakładać, znajomy ten zarzucił mi manipulację i poprosił o dowody. Oczywiście pokazałem mu encyklopedię z danym przypadkiem, ale wtedy jakoś dziwnie się obruszył.

No i jak to traktować? Te wszystkie historie o duchach, zjawach, snach ze zmarłymi – zapyta ktoś. Zupełnie tak, jakby to było coś oczywistego, bo takim też jest – odpowiem. Manifestacje zjaw osób zmarłych to nic innego, jak po prostu inna, właściwa(!) forma aktywności tego właśnie „ja”, które przez pewien czas obleczone było w ciało materialne naszego wujka, mamy, przyjaciela czy męża. Ciało to jednak, po zabraniu pierwiastka życia, jak mawiają wschodni mędrcy, jest równie bezużyteczne, jak nie podłączony mikrofon. Dopiero nasz głos, przetworzony elektrycznie, który przez to urządzenie przepływa sprawia, że mikrofon spełnia swoją rolę. Podobnie jest z nami: ciało nie myśli i nie czuje. To „my”, czyli ciągła i nieprzerwana obecność jednego i tego samego Ducha w naszym ciele, odbieramy wrażenia umysłowe. Jego cząstka żyje w każdym z nas i dzięki niej czujemy i myślimy, kochamy i różnimy się. Dzięki temu, że jesteśmy częścią tej Wielkiej Jednostki, że mamy ciągły dostęp do całego mnóstwa informacji, możemy odbierać pewne wrażenia w sposób intuicyjny, jak np. przewidywać, co się stanie (czy to za chwilę czy w dalszej przyszłości), kto i kiedy chce się z nami skontaktować czy to, że czujemy, iż w danej chwili powinniśmy zrobić dokładnie to, a nie coś innego. Dzięki temu połączeniu mamy wspomnienia, możemy oceniać sytuacje wg własnych kryteriów czy snuć plany, które później nasze ciało pomaga nam realizować. Przecież używamy terminu „umysł”, aby opisać miejsce, gdzie znajdują się uczucia, myśli i wrażenia, choć przecież wiadomo, że to mózg przetwarza te informacje. Dlaczego więc częściej mówimy „umysł”, a nie mózg. Ale właśnie: mózg przetwarza informacje, abyśmy mogli zrozumieć mowę Wszechrzeczy, czy tej odległej, czy tej nam najbliższej.

Dusze zmarłych manifestując swoją obecność są więc argumentem przemawiającym za tym, że powinniśmy stanowczo zweryfikować siebie i stworzyć nowy rodzaj widzenia świata. Duchy pokazują nam, jak bardzo jesteśmy blisko siebie i jak bardzo potrzeba komunikacji pomiędzy tymi dwoma, z pozoru odległymi, światami. Pokazują nam też, że istnieje możliwość współegzystencji; właściwie to ta koegzystencja ma miejsce, tylko od każdego z nas zależy, czy jest miejsce w naszym pojęciu świata na uznanie czegoś takiego. A zaakceptowanie przez nas takiej możliwości jest w stanie zmienić nasze nastawienie do świata i odmienić nasze życie. I to korzystnie.

„Człowiek jest istotą duchową, której użyczono ciało, a nie odwrotnie” - tak mówi kilka tysięcy lat wiedzy mającej swe korzenie na dalekim Wschodzie i tak głoszą nieustannie owe prawdy wielcy mistrzowie duchowi wywodzący się m.in. z Indii. Jak bardzo jest nam daleka owa kultura – to jedno, ale zasadność owych przekazów i ich miejsce w naszym życiu – to drugie. Oswojenie się z tym tematem i poznanie jego arkanów daje możliwość uodpornienia się na sensacyjne postrzeganie tematu duchów, jako zjaw, upiorów, strzyg, itd., itp. Dzięki temu można nie tylko wyzbyć się strachu przed takimi manifestacjami, ale także nauczyć się je rozumieć i być na takie ewentualności przygotowanym.

Dołączona grafika


Widzimy zatem, że tzw. duchy to trochę niedojrzałe spojrzenie na życie i wiedzę. Osoba otwarta na to, co niesie ze sobą każda nowa sytuacja nie wyśmieje nikogo ani niczego, tylko przeanalizuje napotkany temat i wyciągnie najlepsze dla siebie wnioski. A ktoś o zamkniętym umyśle co najwyżej uśmiechnie się pobłażliwie i wróci do swoich przyziemnych spraw (jak w rozmowie powyżej). Temat tzw. duchów jak i każdy inny to pewien obszar wiedzy, który jest możliwy do ogarnięcia, lecz jego poznanie, jak i w przypadku innych aspektów życia, wymaga aprobaty i zaangażowania. Jeśli ktoś czerpie informacje w ograniczony sposób lub nie czerpie ich w ogóle (czego jestem absolutnie pewien obserwując czasem niektórych ludzi), to niech nie oczekuje, że odpowiedź na wszystkie pytania dotyczące tego, co Natura stworzyła i z czym w życiu współegzystujemy przyjdzie do niego kiedykolwiek sama.

Pamiętajmy, że spłaszczając w przesadnie wygodny dla siebie sposób obraz otaczającego nas świata jesteśmy w stanie odrzucić (z jakichś tam przyczyn) właściwie wszystko, co dociera do nas z zewnątrz. Może się kiedyś okazać, że zorientujemy się w pewnym momencie, iż odrzuciliśmy nie to, co było trzeba.

Chyba lepiej, aby szklanka była do połowy pełna…


źródło: http://www.npn.ehost...=...mp;ucat=12
  • 0

#2

Raziel.
  • Postów: 405
  • Tematów: 6
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Się rozpisałeś heheh

No muszę przyznać, że temat interesujący, ale niedowiedziałem się niczego ponadto o czym wiedziałem a może raczej przypuszczałem bo z wiedzą to ciężko heh
  • 0

#3

Arsen.
  • Postów: 84
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Się rozpisałeś

źródło: http://www.npn.ehost...=...mp;ucat=12

Taaa... :]


Tekst interesujący, ale praktycznie nic nowego z niego nie 'wyniosłem'.
  • 0

#4

Mordak.
  • Postów: 32
  • Tematów: 5
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

ja tylko spisuje z innej strony (kopiuje)
  • 0

#5

Tiamat.
  • Postów: 3048
  • Tematów: 29
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

- Wierzysz w Boga?
- No pewnie.
- A widziałeś go już?
- No jest Kościół, który na Ziemi go reprezentuje i…
- Ale chodzi mi o to, czy ty widziałeś?
- No jak miałem go widzieć?
- To dlaczego w niego wierzysz, skoro ani razu go nie widziałeś?

Pod koniec zauważyłem już wyraźne zakłopotanie i wyglądało na to, że nie było przekonania do dalszej rozmowy


To cos slaby rozmowca ten znajomy :] ja na jego miejscu napewno bym nie dal sie zmanipulowac porownywaniem duchow do Boga :] bo o Bogu nie wiemy ze jest, tylko w niego wierzymy. Idac tym tokiem myslenia autor jak juz daje takie porownanie, niech nie mowi ze duchy sa faktem i istnieja, tylko ze w nie wierzy, a jesli jest pewien ich istnienia, to niech nie porownuje duchow do Boga. Bo wiara i wiedza to dwie rozne rzeczy.
  • 0

#6

tomason.
  • Postów: 168
  • Tematów: 2
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Wpelni sie z Toba Tiamat zgadzam :)
  • 0

#7

ciemność.
  • Postów: 1937
  • Tematów: 21
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Faktycznie ta rozmowa nie wygląda składnie. :o
  • 0





Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych