Skocz do zawartości


Zdjęcie

Dzieci pamiętające swoje wcześniejsze wcielenia


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
26 odpowiedzi w tym temacie

#1

Legalize.
  • Postów: 2723
  • Tematów: 123
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Ludzie traktują pojawienie się dziecka jako coś, co jest kolejną okazją do zaprezentowania swojej próżności. Dziecko, niczym nowy samochód, ma pokazać ich przewagę nad pozostałymi rodzicami. Ma być mądrzejsze, wyższe, inteligetniejsze, lepiej ubrane...
Co by było, gdyby młoda matka dowiedziała się, że jej nowonarodzony syn był jej bratem z poprzedniego wcielenia, któremu zrobiła krzywdę. Teraz w nowym życiu, za kilkanaście lat syn odrzuci z jakiegoś powodu jej miłość, a ona będzie musiała o to uczucie walczyć... Dlatego właśnie to, a nie inne dziecko pojawiło się w jej życiu. Taki jest tego sens! To tylko przykład tego, jak bardzo niezwykłe potrafią być losy ludzi w kolejnych wcieleniach. Czy matki byłyby na to przygotowane?

Czy informacja, że ich nowonarodzony syn jest ich byłym znienawidzonym mężem sprzed wielu wcieleń byłaby dla nich do przełknięcia? W naszym plastikowym świecie taka informacja byłaby odrzucana i uznana za niepotrzebną, gdyż tylko zbytecznie komplikowałaby cały rytuał związany z pojawieniem się dziecka. Ot, po prostu się pojawiło się i tyle. Normalny etap w życiu dwojga ludzi.
Gorzej, kiedy po kilku latach okazuje się, że dziecko ma ciężkie schorzenie, które zamienia życie całej rodziny w drogę krzyżową. Rodzice czują się wtedy oszukani, niesprawiedliwie poszkodowani przez los. Patrzą na zdrowe dzieci innych i nie mogą zrozumieć, jak bardzo Bóg był dla nich niesprawiedliwy. Dlaczego akurat musiało to spotkać ich, a nie tych nadętych i próżnych sąsiadów sprzeciwka? Czasami do końca życia mają pretensję i tak naprawdę sami nie bardzo wiedzą, do kogo.

Nauka zasad, według których jest urządzony nasz świat, zajmie wiele dziesięcioleci. Warto prześledzić przypadki dzieci, które pamiętają swoje wcześniejsze wcielenie. Są one niczym otwarte książki "o sensie życia", z których możemy czerpać ogromną wiedzę.

Mamo, ja miałem już żonę, zanim zginąłem...

Na początku największy szok zawsze przeżywają rodzice. Trudno bowiem zachować spokój w momencie, kiedy własne dziecko podaje swoje „imię i nazwisko” z wcześniejszego życia. Dzieci potrafią opisywać swoją rodzinę, pracę, posiadane dzieci, a wreszcie własną chorobę lub wypadek i w konsekwencji własną śmierć. Rodzice dziecka traktują takie opowieści jako niegroźne fantazje, ale czasami zdumiewa ich ilość szczegółów dotyczących wcześniejszego wcielenia. Zdarza się, że dzieci znają słowa w obcych językach, których nigdy się nie uczyły.W latach 90-tych przedstawiona była historia 3-letniego Marcina z południowej Polski. Twierdził on, że przed przyjściem na ziemię „z krainy aniołków” był już dorosłym mężczyzną, który miał żonę i sześciu synów. Był rycerzem, który zginął w pojedynku. Mały Marcin znakomicie orientował się w szczegółach dotyczących życia w dawnej epoce. Narzekał na wosk kapiący ze świeczników, męczyło go zakładanie niewygodnej i ciężkiej zbroi. Ciekawe, że trzylatek opisywał, jak po przegranym pojedynku z innym rycerzem zobaczył własne ciało leżące we krwi na ziemi. Mały Marcinek twierdził, że potem pojawił się jasny snop światła, którym udał się do innego świata. Tego typu opisy znakomicie znają ludzie interesujący się przypadkami... śmierci klinicznej!

Nazywam się John Jersey!

Przypadki dzieci „pamiętających swoje wcześniejsze życie” zdarzają się zaskakująco często, choć rodzice dzieci mówią o tym niechętnie obawiając się ośmieszenia.
Przypadek studenta z wybrzeża:
„Moja dziewczyna opiekowała się przez rok 3,5 letnim chłopcem. Zaskoczyły ją dziwne rzeczy, które opowiadał ten dzieciak. Chłopak mieszkał w Gdańsku i wychowywał się w normalnej, wielodzietnej rodzinie. W rozmowach opisywał, że kiedyś nazywał się John. Pytany o nazwisko odpowiadał, że ‘John Jersey’. Mówił, że miał farmę i duży czerwony samochód. Jego ulubioną zabawą jest zresztą do tej pory przebywanie w pobliżu dużych zwierząt hodowlanych. Chłopak pewnego dnia w obecności mamy i mojej dziewczyny spytał, czy jego mamie ktoś umarł, bo jemu kiedyś umarła ciotka Emilia. Oczywiście matka chłopca zaprzeczyła, że ktoś taki był w ich rodzinie. Ale zdumiewające są marzenia chłopca. Chciałby na przykład już umrzeć i iść do nieba „do papieża” (mówi to w wieku 3,5 lat i nikt mu nie opowiadał o tego typu rzeczach wcześniej). Jest świetnie zorientowany w świecie (zna geografię, wie wiele o piramidach, a nawet o kąpielach Kleopatry w mleku). Nikt wcześniej mu o tym nie opowiadał, a gdyby dowiedział się o tym z telewizji, nie mógłby mówić tego z taką znajomością rzeczy. W każdym razie potrafi zaszokować zarówno swoją mamę, jak i inne osoby, które mają okazję jego posłuchać.”

Mamo, kiedyś zginęłam w wypadku samolotu!

Wśród relacji opisujących podobne przypadki poruszająca jest historia małej Magdy, która od urodzenia miała bardzo silny lęk przestrzeni. Niezwykłe było jednak to, że w wieku 3 lat dziewczynka zaczęła opowiadać, jak zginęła... w katastrofie lotniczej! Opisywała samolot wypełniony ludźmi, który leciał w kierunku „dużej wody”. Kiedy mówiła o tym wydarzeniu była przerażona, brakowało jej słów, żeby opisać to, co działo się w tych straszliwych chwilach na pokładzie samolotu. Matka małej Magdy cały czas jest przekonana, że córka opisuje prawdziwą katastrofę lotniczą, która musiała mieć miejsce gdzieś nad oceanem. Od tego czasu zaczęła wierzyć w ideę reinkarnacji.

I jeszcze jedna historia dziecięcych wspomnień„wcześniejszego życia przed życiem”.

„Mój syn urodził się w 1978 roku i w wieku pomiędzy drugim a trzecim rokiem życia, kiedy to już zaczął dobrze mówić opowiadał nam, ze on kiedyś był dorosły. Przez okres kilku miesięcy tłumaczył nam cierpliwie i z wielkim przekonaniem, ze on już był duży, ale zrobił się malutki.
Wymyślił nawet specjalne słowo, przeciwne do słowa ‘urosłem’ i mówił ‘ja już byłem duży, ale teraz jestem malutki, bo zrosłem’. Pewnego wieczoru podczas kąpieli nieoczekiwanie powiedział mi, że miał żonę, dwójkę dzieci i że został zabity przez samochód. Od tamtego czasu nigdy już do tego tematu nie wracał. Chciałabym zaznaczyć, że w tym czasie jeszcze nie słyszałam o reinkarnacji, a także nikt nie miał wpływu na to, co mówił.”

Dariusz

W sprawie reinkarnacji chciałem wam opowiedzieć jeszcze jedną historię o której dowiedziałem się wypytując członków mojej rodziny o to zjawisko. Daleko nie musiałem szukać. Moja mama opowiedziała mi, że pamięta moment w którym przyszła na świat. Było jej wtedy zimno i niewgodnie jednak nie płakała z tego powodu, pielęgniarki zdziwione faktem, że niemowle nie płacze dały jej klapsa. Mama pomyślała sobie wtedy 'dlaczego oni mnie biją, przecież nic nie zrobiłam' i zaczęła płakać. Mówiła ponadto,że myślała wtedy jasno ( podejrzewam, że nie pamiętała jednak faktu, że się inkarnowała). Ten stan świadomości był jednak krótki i minął dość szybko - trwał kilka chwil jednak zdarzenie zapisało się mamie w pamięci. Zdarzył się jej jeszcze pewien sen. W rodzinie była wtedy bardzo trudna sytuacja i mama odczuwała to psychicznie. Zdrzemnęła się w dzień i śniły jej się piękne krajobrazy, po pewnym czasie znalazła się w miejscu gdzie znajdowało się wiele zawiniętych niemowlaków. Razem z nią była jeszcze jakaś postać, która nic nie mówiła jednak chciała by mama weszła czy też wcieliła się w jakieś ciało, jednak mama nie była zdecydowana, po chwili postać bardziej zdecydowanie pchnęła ją w stronę zawiniątka ale wtedy mama powiedziała zdecydowanie 'nie, nie chcę'. Po tych słowach obudziła się. Dodam, że mama nigdy nie była szczególnie gorliwym wyznawcą żadnej religii i choć jej życie nie pozbawione było niewytłumaczalnych racjonalnie wydarzeń to nie interesowała się szczególnie takimi rzeczami (choć nie bagatelizuje ich). Oczywiście to, że śniła o tych rzeczach w takich realiach snu nie znaczy, że tak jest w istocie - każdy przeżywa tego typu doświadczenia na swój własny sposób, co oczywiście nie podważa ich autentyczności. Piszę o takich podstawowych niejako dla was rzeczach, aby w miarę ściśle przedstawić mój sposób postrzegania świata. Być może opisane zdarzenia przyczynią się do powiększenia waszej bazy na ten temat.

Marcin

Wypowiedź experta

W innych kulturach, na przykład w Indiach takie historie są bardzo nagłośnione. Wynika to z tego, że tam sprawy reinkarnacji są traktowane bardzo poważnie, jako coś oczywistego. W naszej kulturze kwestie związane z duchowością i „wędrówką dusz” są spychane na margines, postrzegane jako bajki. Ale tak – zdarzają się takie przypadki. Sam pamiętam historię synka moich znajomych, który kiedy miał 3 latka, nagle zaczął mówić... po czesku! Kiedy go zapytałem o Czechy, dziecko podało kilka zaskakujących szczegółów... Co bym radził rodzicom? Uwierzyć, że dziecko może mówić prawdę i zachować spokój. Nie krytykować go zwłaszcza wtedy, kiedy dziecko jest bardzo małe. Warto nawet zapisywać to, co takie dziecko opowiada. Dlaczego? W ten sposób możemy dowiedzieć się wiele o tym, jakimi ludźmi będzie nasz nasz syn czy córka w wieku dorosłym. Tak bowiem jest, że pewne skłonności i nawyki przynosimy ze sobą na ten świat z wcześniejszych wcieleń. Mówienie o tych sprawach w Polsce jest trudne, gdyż ponad połowa naszych rodaków nie dopuszcza nawet przez chwilę takiej możliwości, że istnieje „wędrówka dusz”...

NORMAN – jasnowidz i tarocista
  • 0

#2

ciemność.
  • Postów: 1937
  • Tematów: 21
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Sporo już o tym słyszałem i interesowałem się. Przypadki są bardzo ciekawe a d otego wiarygodne. Skąd dzieci mogą mieć znajomość niektórych słów? Jakim sposobem mogą wyrażać się w sposób w jaki wyrażają się dorośli, wykształceni ludzie? Skąd u nich doskonała znajomość tematu? Wydaje mi się, że zeznania tych dzieci są prawdziwe, w końcu nie miały by powodu, by zmyślać.
To potwierdza niektóre teorie: reinkarnacja istnieje.
  • 0



#3

Traper.

    Tajny Współpracownik

  • Postów: 1485
  • Tematów: 31
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

I nie ma powodu i podstaw (oprócz innych 'wiar') żeby nie wierzyć w wędrówkę dusz... :( Ja tam osobiście wierze i chciałbym się dowiedzieć, kim byłem wcześniej :D
  • 0



#4

ciemność.
  • Postów: 1937
  • Tematów: 21
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Ja spróbuję poprosić o to we śnie. Tzn będę chciał, żeby mi się to przyśniło. :D
  • 0



#5 Gość_muhad

Gość_muhad.
  • Tematów: 0

Napisano

Gdyby tak bylo to nie chcialbym np zeby mi sie przysnilo ze w poprzednim wcielniu bylem murzynkiem i zjadl mnie lew:)
  • 0

#6

Traper.

    Tajny Współpracownik

  • Postów: 1485
  • Tematów: 31
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Ja to bym się chciał dowiedzieć kim byłem przed tym życiem i kim byłem w czasach średniowiecza :( te 2 rzeczy mnie interesują pod tym względem :D
  • 0



#7

Traper.

    Tajny Współpracownik

  • Postów: 1485
  • Tematów: 31
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Może... ale nie wiem czy mi się uda wejść w stan medytacji :( Chyba szybciej byłoby się załapać na jakiś seans hipnotyczny :D , ale nie wiem... w końcu nie musze wiedzieć tego zaraz... musze sam do tego dojść chyba :D
  • 0



#8

Traper.

    Tajny Współpracownik

  • Postów: 1485
  • Tematów: 31
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Hmmm, a są do tego jakieś wskazówki czy artykuły? :( Bo chętnie nauczyłbym się medytować, ale nie na pokaz, tylko dla siebie :D
  • 0



#9 Gość_muhad

Gość_muhad.
  • Tematów: 0

Napisano

Mowimy o OOBE?
  • 0

#10

Traper.

    Tajny Współpracownik

  • Postów: 1485
  • Tematów: 31
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Zdaje się że o medytacji :( Bo o OOBE to moge znaleść coś choćby tu, na forum :D
  • 0



#11 Gość_muhad

Gość_muhad.
  • Tematów: 0

Napisano

no ok ale kiedys slyszalem o kobiecie ktora opuscila cialo i za kazdym razem miala jakiegos przewodnika ktory pomagal jej sie poruszac po tamtym swiecie i odpowiadal jej na(bardziej zagadkowo lub mniej) na rozne pytania.Stad moje skojarzenie,co nie znaczy ze nie umiem odroznic tych dwoch pojec :D Poprostu nie wiem wszystkiego na ten temat
  • 0

#12

ciemność.
  • Postów: 1937
  • Tematów: 21
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Może byłem dziewczyną?? :D
  • 0



#13

Eury.

    Researcher

  • Postów: 3467
  • Tematów: 975
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 108
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Hmm nie jestem pewien czy to odpowiedni dział dla tego tematu :huh: na razie zostaje poki sie nie namysle :P
  • 0



#14 Gość_muhad

Gość_muhad.
  • Tematów: 0

Napisano

A dlugo to potrwa? :P
  • 0

#15

Legalize.
  • Postów: 2723
  • Tematów: 123
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

[center:7b2d6a914e]Spotykamy ludzi w naszym życiu. Niektórzy z nich na zawsze zapadają w naszą pamięć, zmieniają nasze życie. Czy jest coś takiego, jak przypadkowe spotkanie? Przeczytajcie koniecznie historię Barbary!


[/center:7b2d6a914e]
Czy zadaliście sobie kiedyś pytanie, jaki jest cel ludzkiego życia? Kiedy ktoś nagle wypowie takie zdanie widzę, jak ogromną konsternację budzi samo postawienie takiego pytania. Po twarzach osób wokół można często odczytać, że takie pytanie trafia w próżnię, jest niegroźnym dziwactwem, powodującym co najwyżej wzruszenie ramion. Kiedy rozejrzymy się wokół dojdziemy do wniosku, że świat wokół pędzi w jakimś obłąkańczym tańcu ku coraz to nowym doznaniom. Kiedy włączymy telewizor i obejrzymy przez chwilę programy dla młodych ludzi (na przykład w telewizjach muzycznych) zrozumiemy, jak bardzo prymitywne jest postrzeganie „spotkania w naszym życiu drugiego człowieka”. Młodzi ludzie pod wpływem debilnych porad w mediach traktują spotkanie drugiego człowieka niczym przygodę, chwilowy kaprys, szybko zmieniający się slajd. Z tego punktu widzenia chodzi o to, żeby te slajdy zmieniały się w miarę szybko, żeby był „fun” i wszystko przypominało szybki teledysk. Nie dostrzegają, że spotkanie drugiego człowieka jest niezwykłym misterium, że są ludzie odciskający silne piętno na naszym życiu, że nie można drugiego człowieka traktować jako przygodę, że jest w tym „coś więcej” i... każda przyczyna ma swój skutek. Rzadko się zdarza historia, w której można dostrzec niezwykłe związki duchowe, które łączą ludzi.
Ludzie zapominając w codziennym życiu o wiedzy duchowej narażają się na poważne konsekwencje w tym lub następnym wcieleniu. Jeśli ludzie poznaliby „zasady gry”, być może dostrzegli by, w jak niezwykłej „szkole” uczestniczą i jaki jest cel naszej ziemskiej tułaczki. Wtedy każdy człowiek, który zaczyna nam być bliski, traktowany byłby z szacunkiem, a świat... być może byłby lepszy.

"Nazywam się Barbara F. (nazwisko do wiadomości redakcji) i na stałe mieszkam w Kanadzie. Piszę po raz pierwszy list w internecie, bo mam od niedawna dostęp do komputera. O Waszym istnieniu dowiedziałam się dzięki znajomej, która przeczytała artykuł o liczbie 11 i ataku na WTC (taki tekst zamieściliśmy we wrześniu 2001 roku przyp. Red.). Z wielką uwagą czytam Wasze strony i wiem, jak bardzo jesteście potrzebni ludziom. Dzięki prezentowanym tu informacjom wielu z nich otwiera oczy na świat, poznaje zupełnie nowe prawdy o zasadach, które kierują naszym życiem. Postanowiłam napisać ten list, bo być może moja historia uświadomi komuś, jak ważni są w naszym życiu inni ludzie. I jak bardzo powinniśmy dostrzegać w nich tę samą niezwykłą boskość, która jest w nas. Zacznę od tego, że jestem osobą dotkniętą bardzo poważnym schorzeniem, które sprawia, że jestem zdana na opiekę innych. Choroba ma podłoże genetyczne i niestety bardzo zmieniła moje życie. Jej symptomy pojawiły się od razu po moim urodzeniu i to właśnie geny sprawiły, że jestem niepełnosprawna. Zawsze miałam ogromny żal do świata o to, że akurat mnie pokarał w tak okrutny sposób. Obserwowałam swoich rówieśników i nie mogłam pogodzić się z tym, że akurat padło na mnie. Nie wierzyłam w żadne teorie religijne i byłam podobnie jak moja mama osobą niewierzącą. Po moim urodzeniu odszedł od nas ojciec i to wszystko sprawiło, że było nam naprawdę ciężko. Kiedy miałam 7 lat w życiu mojej mamy pojawił się mężczyzna, z którym bardzo szybko związała się i po pewnym czasie urodził się mój przyrodni brat. Ten okres wspominam jako największy koszmar, gdyż świadoma mojego kalectwa przeżywałam bardzo to, że moja matka odsunie się ode mnie. Nie chcę opisywać tego, co przeżyłam. Dziś, kiedy jestem już w podeszłym wieku patrzę na to inaczej, ale wtedy był to dla mnie najbardziej trudny czas. Mój ojczym nie przepadał za mną i nigdy nie mogłam z nim nawiązać kontaktu, a moje schorzenie wzbudzało w nim wyraźną niechęć. Nie mogłam pogodzić się z tym, że moja matka kochała takiego człowieka.


Proszę wybaczyć mi ten przydługi wstęp, ale jest on konieczny, aby zrozumieć to, co chcę Wam przekazać. W latach 70-tych pojawił się lek, który pozwolił mi ograniczyć moją chorobę na tyle, że mogłam zacząć w miarę normalnie żyć. Problemem mojego schorzenia były bardzo nieestetyczne zmiany na skórze, które sprawiały, że byłam skazana na życie w domu niczym w klatce. Zaczęłam pracować i wyprowadziłam się z domu. To, o czym Wam chcę opowiedzieć miało miejsce w 1983 roku, kiedy zostałam namówiona przez znajomych do wzięcia udziału w seansie regresji hipnotycznej. Od razu na początku zaznaczam, że w ogóle nie wierzyłam, że taka regresja jest prawdziwa i że jest reinkarnacja. Powtarzam jeszcze raz, że byłam zupełnie niewierząca i traktowałam teorie o istnieniu duszy jako niegroźne fantazje naiwnych ludzi. Regresja hipnotyczna (jeśli nie wiecie) polega na tym, że wprowadza się człowieka w stan przypominający trochę półsen, a pomaga w tym prowadzący regresję. Przyszłam na to spotkanie w ramach uatrakcyjnienia sobie piątkowego popołudnia i absolutnie nie spodziewałam się czegokolwiek. W spotkaniu uczestniczyło 6 osób, a prowadził je Larry Jacobs, który był doświadczonym człowiekiem w prowadzeniu takich seansów regresji. W Sali, gdzie miało dojść do naszej regresji, były ułożone materace, a cała nasza szóstka położyła się w układzie gwiazdy. Prowadzący puścił uspokajającą muzykę, a potem wydawał nam różne polecenia. Pamiętam tylko tyle, że w ramach żartu pomyślałam, że bardzo chcę się dowiedzieć, dlaczego akurat mnie dotknęło w życiu takie nieszczęście i dlaczego zostałam tak okrutnie oszpecona przez chorobę. Początkowo nic się nie działo i bardzo dokładnie pamiętam, jak było polecenie wydane przez prowadzącego seans, aby schodzić po schodach w dół i z każdym schodkiem mieliśmy cofać się do światła, czy jakoś tak. I nagle to się stało! Było to tak niezwykłe, że trudno jest mi to opisać i chyba to jest w ogóle nie do opisania. Nagle zaczęłam być „w innym życiu”. Byłam mężczyzną, młodym i bardzo nonszalanckim. Miałam na imię Ted – pamiętam to wyraźnie. Myślę, że to było gdzieś w USA, ale mogła to też być Europa. Było ciepło, wokół mojego domu był ogród, a dalej las. Nie będę opisywała Wam całej wizji żeby Was nie zanudzić, ale nagle zobaczyłam scenę, w której jako ten mężczyzna rozstaję się z kochającą mnie kobietą. To dziwne, ale czułam, że robię to wyłącznie z własnego egoizmu, w poszukiwaniu nowej miłosnej przygody. Wiedziałam także, że ta kobieta jest z jakiś powodów w trudnej sytuacji i w pewien sposób nawet ją kochałem. Czułem, że po rozstaniu ze mną ona nigdy się nie podniesie, ale... nie dbałem o to. Podczas tego seansu informacje przychodziły do mnie jedna po drugiej i trudno mi powiedzieć, skąd wiedziałam tyle rzeczy o tej całej sytuacji. Czułam, że to rozstanie jest bolesne dla tej kobiety, że ją bardzo ranię. W pewien sposób byłam jednak szczęśliwa, czułam satysfakcję i to, że to ja mam przewagą i ode mnie zależy wszystko.
I wtedy poczułam obecność kogoś bardzo życzliwego, kto był obecny podczas tej mojej niezwykłej wizji. Nie piszę tutaj o prowadzącym seans, bo w tym dziwnym stanie świadomości po prostu w ogóle nie wiedziałam, że on jest – byłam jakby w innym świecie. I ta istota nagle w jakiś sposób przekazała mi wiadomość, że porzucona przeze mnie kobieta jest w moim obecnym wcieleniu moją matką. Przez całe moje życie musiałam walczyć o jej miłość tak samo, jak ona kiedyś walczyła o moją! Nagle wszystko stało się jasne, zrozumiałam wszystko. Kiedy zostałam obudzona przez prowadzącego seans zaczęłam płakać i bardzo długo nie mogłam dojść do siebie. Było to tak silne uczucie, jakiego nigdy w życiu nie doświadczyłam. Przez wiele tygodni nie mogłam z nikim o tym rozmawiać. W tym czasie moja matka już nie żyła. Trudno jest mi to wyjaśnić, ale wtedy zrozumiałam, że moja choroba i cierpienie było spowodowane błędami przeszłości, że było mi ono potrzebne, aby się czegoś nauczyć... tak to odebrałam. Do dziś, a minie niedługo od tego czasu 20 lat, pamiętam to przejmujące uczucie bólu, z którym pozostawiłam jako Ted tamtą kobietę. Widocznie w tym życiu moim zadaniem było zrozumieć, że nie wolno traktować ludzi jak zabawki, które mają służyć dobrej zabawie. Opisałam moją historię także dlatego, żeby ludzie, którzy ją przeczytają, podchodzili do ludzi inaczej. Jest tyle zła wokół, tyle głupoty w kontaktach między ludźmi. Po tym przeżyciu jestem przekonana, że w naszym życiu chodzi o coś więcej, że są jakieś reguły gry, w której uczestniczymy. Porównałabym nasze życie do szkoły, w której wszyscy musimy pobrać lekcję po to, aby stać się bardziej doskonałymi istotami. Tak to mnie więcej widzę, choć nie interesuję się żadną religią lub filozofią. Moją historię proszę potraktować jako sygnał, który może pokazać, jaki cel może mieć ludzkie życie. Jeśli tak jest, a ja wierzę w to bardzo, to uważajcie na każdego człowieka, którego spotykacie w Waszym życiu. Nigdy bowiem nie wiecie, czy to, co robicie innemu człowiekowi nie wróci kiedyś w tym czy innym wcieleniu. Nie wiem, jak potraktujecie mój list i czy wyda Wam się interesujący, ale bardzo chciałam to kiedyś komuś opowiedzieć. Od tego czasu pogodziłam się z życiem i wierzę, że nawet największe cierpienie ma jakiś sens, choć pozornie wydaje się ono absurdalne. Jeśli chcecie, możecie moją historię wydrukować, ale proszę o nie podawanie moich danych."

Życzę powodzenia w Waszych działaniach!

Barbara (Québec, grudzień 2001)
  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych