Gdy przywódca Rosji, Władimir Putin, zaproponował niedawno prezydentowi USA Billowi Clintonowi włączenie się do programu obrony antyrakietowej, czyli rozbudowania starego reaganowskiego systemu "Gwiezdnych wojen", komentatorzy polityczni uznali to za rosyjską prowokację. Po pierwsze, Rosja nie ma na to pieniędzy, a po drugie, jest zapóźniona technologicznie. Jednak niektórzy znawcy tego tematu twierdzą, że Ameryka mogłaby na tym tylko skorzystać.
W końcu lat 70. XX wieku w amerykańskiej gazecie "Wisconsin Report" pojawiły się rewelacyjne artykuły dra Petera Davisa Betera, prawnika, eksperta i konsultanta prawa międzynarodowego i wywiadu, opisujące osiągnięcia naukowo-technologiczne ówczesnego ZSRR. Potem zaczął się wypowiadać na ten temat także w programach telewizyjnych. Informacje były tak niezwykłe, że wkrótce zabroniono mu dalszego ich ujawniania. Według Betera, były ZSRR już od 1977 roku zaczął umieszczać satelity wojskowe na orbitach okołoziemskich. Wyposażano je w najnowocześniejszą broń: miotacze strumieni neutronów. Robiono to oczywiście w największej tajemnicy. Do kwietnia 1978 roku na orbicie miało się znajdować ponad 30 takich obiektów.
Ale to nie wszystko. Jakkolwiek Amerykanie pierwsi wylądowali na Księżycu, to jednak Rosjanie o wiele wcześniej zaczęli wysyłać tam statki bezzałogowe. Ich celem było nie tylko zrobienie reklamy sowieckiej nauce, ale przede wszystkim - o czym się oficjalnie nie mówiło - zbadanie, czy jest możliwe umieszczenie na Księżycu bezzałogowych baz wojskowych.
Jak walka z cyklonem zadziwiła meteorologów
Podobno już w październiku 1977 roku umieszczono na powierzchni Srebrnego Globu siedem miotaczy neutronów, a nieco później jeszcze trzy po odwrotnej, niewidocznej z Ziemi stronie. Naturalnie radzieccy wojskowi chcieli sprawdzić, czy urządzenia te działają. Do tego celu wykorzystano cyklon zbliżający się do brzegów Indii i w dniu 19.11.1977 roku wysłano w jego kierunku silną wiązkę neutronów, by go rozbić. Niestety, pole magnetyczne otaczające Ziemię skręciło tor strumienia cząsteczek, który w rezultacie uderzył w ocean u brzegów Indii, powodując olbrzymią falę przypływu (co było wtedy wielkim zaskoczeniem dla meteorologów). Dr Beter twierdzi też, że Rosjanie umieszczali na powierzchni Księżyca także inne urządzenia o nieznanym przeznaczeniu.
Jeśli te rewelacje dra Betera opierają się na faktach (a jest to możliwe, jako że w ZSRR wydawano olbrzymie pieniądze na wszystkie tajne eksperymentalne projekty wojskowe - z badaniami parapsychologicznym i włącznie; a przy tym wiadomo, że wśród naukowców rosyjskich są naprawdę potężne mózgi), to propozycja Putina powinna wzbudzić zainteresowanie rządu USA.
http://www.gwiazdy.com.pl/29_00/24.htm