Skocz do zawartości


Niesamowite zaginięcia


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
20 odpowiedzi w tym temacie

#1 Gość_muhad

Gość_muhad.
  • Tematów: 0

Napisano

Znikanie
Data dodania: 13 czerwca, 2002
Przeczytano razy: 3665
W latach dwudziestych Charles Fort natknął się na zjawisko tak niecodzienne, że nie miało nawet nazwy. Nazwał je więc sam teleportacją, co oznacza przenoszenie- zazwyczaj natychmiastowe- przedmiotów materialnych z jednego miejsca w inne.


Fort i jego następcy opracowali skomplikowaną teorię głoszącą, że teleportacja była swego rodzaju pierwotnym napędem zdarzeń na Ziemi, wydobywając kontynenty z niebytu, a następnie ponownie wtrącając je w nicość, gdy straciły znaczenie. Fort pisze: "Nie jest wykluczone, że dawno temu lądy tworzyły potoki skał, teleportowane z innych wymiarów egzystencji. Łoskot zapadających się wysp, spiętrzanie się kontynentów i do tego to kosmiczne poczucie humoru. Potęga, która niegdyś usypała Góry Skaliste, teraz strzela otoczakami jak z procy w dwoje ludzi w pobliżu Trenton w stanie New Jersey".

Według Forteańczyków zjawisko teleportacji tłumaczy wiele nie związanych ze sobą zagadek. Może wyjaśnić, skąd się biorą poltergeisty, dlaczego niektóre gatunki zwierząt pojawiają się w nietypowym dla siebie środowisku tysiące mil od naturalnego habitatu. Spadające z nieba ryby i żaby mogły wskutek teleportacji zostać przeniesione z rzek i innych zbiorników wodnych. Być może ludzie, którzy nagle znikają w dziwnych okolicznościach, zostali teleportowani gdzie indziej, a ci, którzy równie nieoczekiwanie pojawili się w jakimś miejscu, także zostali przeniesieni siłą teleportacji.

Nagłe pojawienia się i znikanie nie są wcale rzadkie. Zjawisko to stanowi główny element kilku systemów religijnych. Wiele dobrze znanych incydentów tego rodzaju miało miejsce w końcu XIX i na początku XX wieku, a kilka wyjątkowo spektakularnych zdarzyło się jeszcze wcześniej. Jednak w ostatnim czasie ponownie przeanalizowano niektóre z nich i stwierdzono, że były całkiem bezpodstawne.

Jeden z najstarszych incydentów, stosunkowo dobrze udokumentowany, dotyczy hiszpańskiego żołnierza z garnizonu na Manili imieniem Gil Perez, który 25 października 1593 roku zniknął ze swego posterunku na Filipinach i nieoczekiwanie pojawił się na głównym placu stolicy innej hiszpańskiej kolonii - Mexico City. Żołnierza niezwłocznie aresztowano i oskarżywszy o dezercję, wtrącono do więzienia. Na szczęście dla siebie miał pewną ważną informację, dzięki której przekonał oskarżycieli, iż jego opowieść jest prawdziwa: otóż tego samego dnia, kiedy zniknął z Manili, do miasta dotarła wiadomość o śmierci gubernatora Gomeza Pereza Dasmarinasa, zabitego u wybrzeży Filipin podczas buntu na pokładzie jego statku. Ta przygnębiająca wieść nadeszła do Mexico City normalną drogą dopiero po dwóch miesiącach. Wówczas uwierzono wreszcie owemu żołnierzowi, uwolniono go i odesłano do Manili.

Kilku współczesnych badaczy uznało teleportację żołnierza za najdziwniejsze ze zjawisk paranormalnych. Jak się okazało, władze Meksyku przeprowadziły w tej sprawie drobiazgowe dochodzenie, to samo uczyniła Święta Inkwizycja Kościoła katolickiego (podejrzewająca, rzecz jasna, czary). Tymczasem ponowna analiza zdarzenia, dokonana współcześnie przez kanadyjskiego badacza X (to jego oficjalne nazwisko), wykazała, że cała historia jest bardzo niejasna i że powinna służyć jako ostrzeżenie dla tych, którzy bezkrytycznie uznają takie zdarzenia za prawdziwe. X ustalił, że szesnastowieczne relacje nie wspominają o teleportacji, choć znalazł pewne zapiski sugerujące, iż śmierć Dasmarinasa została przepowiedziana przez kilku mieszkańców Mexico City. Najstarsza wzmianka o teleportacji pochodzi z okresu o sto lat późniejszego, niż się powszechnie przyjmuje. Nie jest też pewne, czy żołnierz, który zniknął z Manili w dniu buntu na statku, rzeczywiście wiedział o śmierci gubernatora; wydaje się raczej mało prawdopodobne, aby wiadomość o tym dotarła do kolonii tak szybko.

Inne zarejestrowane przypadki teleportacji także budzą wątpliwości. W 1809 roku na przykład brytyjski dyplomata Benjamin Bathurst, który przerwał podróż do domu, zatrzymując się w pewnym pruskim miasteczku, wysiadł rzekomo z powozu, "obszedł wkoło konie" i zniknął. Po dokładniejszym badaniu okazało się, że nie było świadków jego zniknięcia i że zapewne został zamordowany dla futrzanego płaszcza i pieniędzy.

Podczas I wojny światowej cały batalion brytyjski z Norfolk, liczący około dwustu żołnierzy, podczas forsowania linii tureckich wszedł jakoby w chmurę o osobliwym kształcie lub w obłok mgły i nigdy zeń nie wyszedł. Przypadek "znikających Norfolkezyków" stał się jedną z najbardziej intrygujących zagadek i szybko zyskał rozgłos. Po około pięćdziesięciu latach od tego zdarzenia jego naoczny świadek, nowozelandzki żołnierz, powiedział, że gdy tylko batalion wszedł w chmurę, uniosła się ona z wolna w górę i popłynęła pod silny wiatr. Relacja Nowozelandczyka wzbudziła zainteresowanie ufologów, jednak dziesięć lat później Paul Begg dowiódł, że ciała ponad połowy zaginionych znaleziono po wojnie w Gallipoli. Reszta - jak twierdzi - zaginęła w akcji przeciwko Turkom, podobnie jak dziesiątki tysięcy innych żołnierzy w tej wojnie.

Niemniej wielu zniknięć nie udało się wyjaśnić. Nadal nie znany jest los dziesięciu nieszczęsnych żeglarzy ze statku "Maria Celeste", który sto piętnaście lat temu dryfował całkowicie opuszczony u wybrzeży Azorów. Zagadkę tę próbowano tłumaczyć na wiele sposobów. Jedna z hipotez zakładała, że załoga opuściła pokład w wyniku intrygi mającej na celu oszukanie towarzystwa ubezpieczeniowego. Inna - że jeden z marynarzy oszalał, zamordował pozostałych i wyskoczył za burtę. Jeszcze inna wersja, najbardziej wiarygodna, głosi, iż kapitan polecił załodze porzucić statek, obawiając się, iż wieziony na nim spirytus może wybuchnąć. Chociaż niektóre podstawowe fakty nie ulegają kwestii (zniknęły łodzie ratunkowe, co wskazuje na to, że statek porzucono z premedytacją, a relacje o ciepłej jeszcze strawie na stołach należy włożyć między bajki), żadna z wersji przebiegu zdarzeń nie wyjaśnia wszystkich elementów tego incydentu.

Bywają także zniknięcia na lądzie. Jeden taki ponury wypadek zdarzył się zimą 1900 roku na Eilean Mor - niewielkiej skalistej wysepce, jednej z siedmiu Wysp Flannana w archipelagu Hebryd Zewnętrznych. Aż do przełomu XIX i XX wieku wyspy te przez kilkaset lat były nie zamieszkane. Czasami przybywali tam jacyś pasterze z kilkoma owcami, ale - przynajmniej według tradycji - żaden nie odważyłby się pozostać na noc, ponieważ krążyły legendy, że te odludne wysepki nawiedzane są przez duchy niechętne intruzom. Potem na Eilean Mor zbudowano latarnię morską, a opiekowało się nią trzech latarników.

W grudniu 1900 roku załoga składała się z Jamesa Ducata, Thomasa Marshalla i Donalda McArthura; czwarty, Joseph Moore, miał wolne i znajdował się na lądzie. 26 grudnia Moore powrócił na Eilean Mor na pokładzie statku zaopatrzeniowego "Hesperus", aby objąć służbę. Wysadzono go na brzeg przy wzburzonym morzu, po czym wspiął się na szczyt nowej latarni - i stwierdził, że jest pusta. Wszystko znajdowało się w idealnym porządku, łóżka były posłane, knot wielkiej lampy przycięty, a zapis w dzienniku kończył się na 15 grudnia. Po dokładnym przeszukaniu okazało się, iż zniknęły dwa z trzech naoliwionych płóciennych ubrań i skrzynka z narzędziami, zazwyczaj stojąca na platformie tuż pod latarnią, jakieś trzydzieści metrów ponad szarym grudniowym morzem.

Rada Północnych Latarni Morskich, której podlegała latarnia Eilean Mor, doszła do wniosku, że latarnicy musieli zostać zmyci do morza podczas wyjątkowo złej pogody. W latach pięćdziesiątych inny latarnik na Eilean Mor, Walter Aldebert, zainteresował się tą zagadką. Zrobił zdjęcia, które dowodziły, że fale uderzające podczas silnego wiatru o wysepkę mogą wznieść się przy skalnych urwiskach na wysokość sześćdziesięciu metrów - dostatecznie wysoko, aby zmyć z platformy nie spodziewającego się niczego latarnika. Ale prawdziwa tajemnica polegała na tym, że fala musiałaby zmyć wszystkich trzech dyżurnych latarników, w tym jednego bez ubrania ochronnego. Aldebert przypuszcza, iż dwaj mężczyźni udali się na platformę w celu zabezpieczenia mechanizmu i jeden został zmyty przez nagłe uderzenie fali w urwisko. Ten, który pozostał, wszedł z powrotem do latarni, żeby zawiadomić kolegę, który wybiegł w deszcz bez ochronnego płaszcza. Gdy razem powrócili na szczyt urwiska w nadziei uratowania przyjaciela, kolejna potężna fala zmyła ich obu.

Hipoteza Aldeberta jest przekonująca, a co ważniejsze, poparta zdjęciami. Lecz incydent na Eilean Mor wydaje się ciekawy z innego powodu: ukazuje mechanizm, dzięki któremu nie rozwiązana zagadka obrasta w legendę, co z czasem sprawia, że zdarzenie staje się jeszcze bardziej tajemnicze niż na początku. Na przykład według Vincenta Gaddisa Thomas Marshall przed swym zniknięciem sporządził w dzienni-ku latarni złowieszczą notatkę. Już 12 grudnia napisał, że Ducat jest "nerwowy"; 13 grudnia zanotował: "Ducat już spokojny. MacArthur płacze"; 14 grudnia pisał: "Ja, Ducat i MacArthur modliliśmy się"; i wreszcie w zapisie z 15 grudnia znajdujemy dziwną wzmiankę: "Bóg jest ponad wszystkim".

Gaddis sugeruje, że latarnicy byli nękani przez jakieś nieznane, podstępne moce, które opanowały ich umysły nie w jednorazowym akcie szaleństwa, lecz w ciągu kilku dni. Jednak wniosek ten wysnuł nie na podstawie oryginalnego zapisu, lecz opierając się na publikacji zatytułowanej Tnie Strange Stories z 1929 roku. Chociaż dziennik latarni zaginął, wydaje się mało prawdopodobne, aby Ducat, który był zwierzchnikiem Marshalla, pozwolił mu na dokonywanie nie uzgodnionych wpisów do oficjalnego raportu. Ponadto nie ma nic niezwykłego w fakcie, że trzej mężczyźni, wychowani w surowej kalwińskiej społeczności zżytej z morzem, modlili się wspólnie.

Mimo wszystko wielu poszukiwaczy sensacji nadal spekulowało na temat zniknięcia latarników z Eilean Mor. Jeden z nich, Carey Miller, utrzymuje, że ,jakaś niewidzialna siła na wyspie nie życzyła sobie obecności obcych i pozbyła się ich"; pisze także, iż "kiedy Joseph Moore otworzył drzwi latarni i wołał przyjaciół po imieniu, trzy ogromne czarne ptaki, jakich nigdy dotąd nie widział, sfrunęły z wierzchołka wieży w morze". Nie wiadomo, skąd Miller czerpał te informacje. Jedno jest pewne- dopóki łowcy sensacji będą zmyślać takie szczegóły, dopóty nie zabraknie nam zagadek do rozwiązania.

autor: Mike Dash

zrodlo:http://www.ejsi.com.pl/tajne/news.php?id=29
  • 0

#2

Patrolsowy Pan.
  • Postów: 121
  • Tematów: 3
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Kiedyś gadałem z kimś, że rzeczy znikają mu same z biurka O_o . Leżą na stole, on się odwraca, a jak zmienia pozycje do poprzedniej to rzeczy już nie ma o.O .
  • 0

#3 Gość_muhad

Gość_muhad.
  • Tematów: 0

Napisano

zastanawia mnie tylko w jaki sposob:P
  • 0

#4

ktosiuf.
  • Postów: 1007
  • Tematów: 13
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Hihi , a może przychodzi wróżka i magiczną różdżką sprawia ze rzeczy znikaja!
  • 0

#5

Avatar.
  • Postów: 34
  • Tematów: 4
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Ja kiedyś pare rzeczy znalazłem w miejscu w którym nikt bu ich nie położył.
  • 0

#6

Patrolsowy Pan.
  • Postów: 121
  • Tematów: 3
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Ja naprzykład znalazłem moje wahadełko w plecaku na szafie xD . I napewno go tam nie dałem xD .
  • 0

#7 Gość_muhad

Gość_muhad.
  • Tematów: 0

Napisano

Hihi , a może przychodzi wróżka i magiczną różdżką sprawia ze rzeczy znikaja!


szkoda mi Ciebie

EDIT admin:
1. nic nie wnosi do tematu
2. reakcja na zaczepki

  • 0

#8

Patrolsowy Pan.
  • Postów: 121
  • Tematów: 3
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Daj dziecku pożartować :D :D .
  • 0

#9 Gość_muhad

Gość_muhad.
  • Tematów: 0

Napisano

Daj dziecku pożartować :D :D .


no tak...zapomnialem :)
  • 0

#10

Patrolsowy Pan.
  • Postów: 121
  • Tematów: 3
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Heh, nie ma to jak mieć 20 lat i dusze dzieciaka :D .
  • 0

#11 Gość_inga

Gość_inga.
  • Tematów: 0

Napisano

Chciałabym się teleportować do jakiegoś ciepłego kraju z jakąś przystojną mężczyzną. :mrgreen: ;-)
  • 0

#12

Yuna.
  • Postów: 115
  • Tematów: 5
  • Płeć:Nieokreślona
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Słyszałam o tym przeczytałam to na jakiejs stronce... Interesujące :>
  • 0

#13

Arturus.
  • Postów: 207
  • Tematów: 3
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

mi sie czasami zdaje ze jak to zgubie to znajduje o tam gdzie tego na pewno nie polozylem - ale to chyba moja skleroza ;/ - tak to tlumaczy mama
  • 0

#14

chester.
  • Postów: 10
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

aturus ja mam dokladnie tak samo.. :lol :
  • 0

#15

urban064.
  • Postów: 6
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

"15 kwietnia 1977 roku na oczach sześciu żołnierzy dowódca Armando Valdes zniknął aby pojawić się po piętnastu minutach. Jednak jego zegarek pokazywał czas o pięć dni do przodu, miał również na to wskazujący zarost.


24 października 1653 roku żołnierz hiszpański zniknął z posterunku w Manili, stolicy Filipin. Następnego dnia pojawił się w Meksyku, odległym o 15 tysięcy kilometrów. Skazano go na śmierć za dezercję. Jednak on podał informację o śmierci gubernatora Filipin, która mogła być potwierdzona dopiero po kilku miesiącach z uwagi na odległość. Postanowiono odroczyć wyrok. Gdy wiadomość ta rzeczywiście nadeszła, żołnierza uniewinniono.


Są to jedne z nielicznych przypadków powrotu zaginionego. Z reguły zniknięcia są bezpowrotne:


W lipcu 1768 roku 77 letni krawiec Owen Parfitt zniknął z wózka inwalidzkiego sprzed własnego domu. Warto wspomnieć iż od wielu lat był on całkowicie sparaliżowany. Bez pomocy nie potrafiłby się ruszyć z miejsca. Pomimo natychmistowych poszukiwań i przetrząśnięcia całej okolicy nie natrafiono na żaden ślad.


Głośne w owych czasach było zniknięcie brytyjskiego posła Benjamina Bathrusta. W listopadzie 1809 wyruszył z depeszami z Wiednia do Anglii. 26 listopada zatrzymał się w miasteczku brandenburskim Perleberg w celu zmiany koni. Przed samym odjazdem Bathurst odszedł za wóz. Wszelki słuch o nim zaginął. Wywołało to wielką aferę polityczną. Prowadzono poszukiwania w całym kraju na polecenie samego Napoleona Bonaparte.
Nie ma sensu przytaczać wszystkich przypadków więc przedstawię jeszcze dwa zniknięcia w XX wieku:

W 1969 roku siedmioletni Dennis Martin wybrał się z ojcem i krewnymi na wycieczkę do Great Smoky Mountains. Chłopiec przez cały czas był pilnowany. Zniknął zupełnie nagle, gdy szedł obok ojca.


Martha Wright w 1975 roku jechała samochodem ze swoim mężem. Zatrzymali się, a ona wyszła na chwilę odśnieżyć tylną szybę. Zniknęła i nigdy więcej o niej nie słyszano.


Jak już wspomniałem, ginęły również większe zgrupowania ludzkie. Całe miasta, wsie i gminy zostały całkowicie opuszczone. Zupełnie bez powodu mieszkańcy udali się w jakieś miejsca, do dzisiaj nie odkryte. Odnosi się wrażenie jakby jedynie na chwilę odeszli od codziennych zajęć i zniknęli na zawsze. Przykładowo w Anglii odkryto z powietrza tysiące opuszczonych miejscowości. Zdarzyły się też sytuacje zbadane dokładniej:

W listopadzie 1930 roku traper Joe Labell, odwiedzając zaprzyjaźnioną wioskę Eskimosów w północnej Kanadzie, natknął się jedynie na opuszczone domostwa. Nie usłyszał nawet szczekania psów. Przedmioty takie jak broń, sanie, łodzie czy robótki wskazywały na chwilowe oderwanie się od zajęć. Jednakże nie odnaleziono ani śladów wroga, ani śladów nagłej ucieczki. Wkrótce zawiadomiona policja konna nic nie odkryła. Tropiciele również nie odnaleźli śladów.
Jednak ginęły też zorganizowane jednostki wojskowe:

Podczas II wojny światowej chiński pułkownik Li Fu Sien wraz z 3100 żołnierzy miał za zadanie zatrzymać japońskie siły podchodzące pod Nankin. Zajęli pozycje obronne 25 km od Nankinu. Następnego dnia przez telefony polowe nie udało się pułkownikowi w kwaterze głównej połączyć z linią bojową. Okazało się, że w nocy zaginęło 2988 żołnierzy. Pozostał tylko 113 osobowy oddział, broniący mostu. Zaginionych żołnierzy nie widzieli strażnicy ani nikt inny. Nigdy więcej nie dali znaku życia. Jest trudne do zrealizowania ciche przemieszczenie tylu żołnierzy w ciągu jednej nocy. A w dodatku tak, aby nikt tego nie zauważył.


Podczas wojny w Hiszpanii 4000 oddział żołnierzy zniknęł po wejściu za wzgórza. Wielu ludzi z innych jednostek widziało jak skryli się za górami, lecz stamtąd nigdy nie powrócili.


W 1858 roku w Indochinach 650 żołnierzy francuskich zniknęło wraz z ekwipunkiem podczas marszu do Sajgonu.


Również w 114 roku naszej ery zaginął IX legion rzymski (6000 żołnierzy) po wyruszeniu z Brigantii.


Najczęściej ludzie znikają pod osłoną mgły, w tworach podobnych do chmur i innych podobnych. Zjawisko to jest powszechniejsze i częstsze niż może nam się wydawać. Jednak giną również załogi samolotów i statków a nawet całe pojazdy:

5 listopada 1872 roku statek "Mary Celeste" wypłynął w rejs z Nowego Jorku do Genui. Po miesiącu angielski bryg "Dei Gratia" natknął się na niego w pobliżu Azor i wybrzeży Portugalii. Statek był całkowicie opuszczony. Ponadto znajdował się on w zadziwiająco dobrym stanie. Nie było ani śladów katastrofy, ani innych wydarzeń, zmuszających załogę do opuszczenia statku. Przedmioty, podobnie jak w większości przypadków, pozostawiono w trakcie użytkowania. Inne leżały w porządku na swoich miejscach. Dochodzenie nie dostarczyło nowych informacji. Dziwne było iż statek, mimo braku załogi, utrzymywał się na właściwym kursie przez ponad 500 mil, mimo burz i fal. Konstruowano różne dziwne teorie lecz żadna nie była wystarczająco przekonująca. W końcu sprawę uznano za niemożliwą do rozwiązania.


W październiku 1883 szkuner "J.C. Cousins" zarzucił kotwicę w pobliżu Fort Stevens. Kapitan H.A. Zeiber czekał na odpływ, aby umożliwić spotkanie na pełnym morzu. O godzinie 17 statek wyruszył w kierunku holownika "Mary Taylor". Wszystko to było dobrze widoczne z punktów obserwacyjnych na brzegu. Jednak nagle "J.C. Cousins" wykonał zwrot w kierunku mielizn i ławic, mknąc coraz szybciej. Nie próbowano wykonać żadnego manewru. W końcu statek zastrzymał się na ławicy Clatsop Spit. Nikt nie opuścił statku ani nie wzywał pomocy. Ekipa ratunkowa po wejściu na pokład nie zastała żywej duszy. Jedzenie w kuchni było jeszcze ciepłe, w popielniczce żarzyło się cygaro. Wyglądało na odłożone chwilę przedtem. Tego przypadku zniknięcia załogi ze statku, który był pod ciągłą obserwacją, również nie udało się wyjaśnić.


W słoneczny czerwcowy dzień 1872 roku statek parowy "Iron Mountain" wypłynął z Vicksburg w podróż do Louisville. Świadkowie widzieli jak skrył się za zakrętem rzeki. Po pewnym czasie inny parowiec "Iroquois Chief" napotkał dryfujące barki, które były przyczepione do zaginionego statku. Jednakże liny nie zostały zerwane lecz przecięte. Po takie rozwiązanie sięgano tylko w ostateczności. Statek po prostu zdematerializował się w powietrzu. Zagnęło również wiele innych parowców w różnych częściach świata.


4 lipca 1928 roku multimilioner Alfred Loewenstein podróżował samolotem Fokker VII. Podczas lotu wszedł do toalety, aby nigdy z niej nie wyjść. Służący zastał jedynie puste pomieszczenie. Trudno jest dociec co się z nim stało. Otworzenie drzwi w samolocie podczas lotu jest wyjątkowo trudne. Ponadto niejasne byłyby motywy popełnienia samobójstwa, gdyż należy wykluczyć pomylenie drzwi wyjściowych z drzwiami do WC.


Również Jerrold Potter, lecąc w 1968 roku wszedł na oczach przyjaciela do toalety. Przez samolot przebiegł wstrząs a Potter nigdy więcej się nie pojawił. Niezauważalne otworzenie drzwi w tym samolocie graniczyło z cudem. Samo przekręcenie wielkiego uchwytu o 180 stopni było wyjątkowo trudne.


Słynny jest przypadek zaginięcia w Trójkącie Bermudzkim eskadry pięciu bombowców Avenger, znanego jako "lot numer 19". 5 grudnia 1945 o godzinie 15:45 na pytanie wieży kontrolnej na Florydzie Charles C. Taylor odpowiedział iż nie może podać swojej pozycji. Wzbudziło to zdziwienie, gdyż był on doskonałym i doświadczonym pilotem. Znajdowali się zaledwie 250 km od brzegu. Potem polecieli na północ 60 kilometrów. Obliczenie pozycji było wyjątkowo proste. Następne meldunki porucznika wywołały prawdziwe przerażenie:
"Nie wiemy, gdzie jest zachód. Wszystko jest jakieś inne... obce... W ogóle nie potrafimy już rozpoznać kierunków. Nawet ocean nie wygląda tak samo, jak zwykle".
Potem głosy stały się coraz cichsze i wkrótce zamilkły. Po eskadrze zaginął wszelki ślad. Na ratunek wysłano łódź latającą Martin Mariner. Był to specjalny samolot do takich celów. Miał wzmocniony kadłub i nawet twarde lądowanie nie powinno wyrządzić większych szkód. Po dwudziestu minutach zniknęła w równie tajemniczy sposób jak zaginiona eskadra."


Bardzo ciekawe przypadki. A wy co o tym sądzicie?


Źródło: http://www.icpnet.pl/~bartekcis/

  • 1


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych