Witam. Z góry powiem, że to mój pierwszy post na forum, zainteresowałem się forum głównie przez opowieść z Dulce. Mniejsza, przechodzę do głównego wątku. Co tydzień, jeśli jest to możliwe udajemy się z kolegami do pobliskich lasów w celu obcowania z naturą, i również troszkę relaksu. Mieszkamy na podkarpaciu, więc na lasy nigdy nie narzekaliśmy, bo są one dosłownie wszędzie. Zazwyczaj wracamy z lasu kiedy już się ściemni, bo mamy upatrzone swoje miejsce z paleniskiem i ławkami, gdzie rozpalamy ognisko i sobie spokojnie siedzimy przed powrotem do domu. Do tamtego miejsca udajemy się od bagatela kilku lat, i nigdy coś takiego się nam nie przytrafiło. Dwa tygodnie temu będąc na miejscu w pewnym momencie usłyszeliśmy regularne, głuche uderzanie czymś o coś, wnioskuję że to były kawałki drewna, bo dźwięk jest dość charakterystyczny. Dźwięk dobiegał od strony lasu w którą nie ma nic przez przynajmniej kilometr. Zdecydowaliśmy się w 4 osoby sprawdzić co jest grane, okazało się, że dźwięk słyszy cała czwórka, więc raczej nam się to nie przesłyszało. Poświęciliśmy latarkami, jeden kolega się trochę [wulg] i zaczął drzeć się w kierunku tego stukania, rzucał mięsem jak głupi i stukanie na chwilę ustało. Gdy ten tylko przestał przeklinać stukanie wróciło, i z racji że po najkrótszej drodze mamy do zabudowań jakieś 500m zalaliśmy ognisko i dzida przez las. Cała drogę uczucie niepokoju, w połowie zmniejszyliśmy szyk do bardzo dużego ścisku, wszyscy czuliśmy uczucie obserwowania. Można wywnioskować że byliśmy wystraszeni, sugestia mózgu. No otóż nie, w następnym tygodniu to absolutnie nie wystąpiło. Dodam od siebie że uczucie niepokoju i obserwacji występowało u mnie tuż po zajściu słońca, gdy poszedłem po opał do lasu. Przed zmrokiem bez problemu oddzielałem się od kolegów i sam zbierałem chrust.
Następnego tygodnia udaliśmy się tam w celu ponownie relaksu, i ogniska. Tym razem po ostatnich przeżyciach mieliśmy mocną latarkę która może skupiać światło w jednym punkcie. Nazbieraliśmy opału, spokój i cisza. I w pewnym momencie z tego samego kierunku słyszymy wyraźny dźwięk biegu przez krzaki. Łamane gałązki, szelest ściółki. W trójkę, bo jeden kolega pilnował ognia poszliśmy sprawdzić, co jest grane. Świecimy w kierunek szelestu latarką, i widzimy dość blisko, szacuje odległość jakichś 20 metrów 2 punkty, odbijają światło jak ludzkie oko, nie było to zwierzę jak kot, odbite światło miało bardziej biały odcień. Trudno mi ten kolor wytłumaczyć, bo jest to dosłownie nie do opisania. Punkty owe były właśnie na takiej odległości jak para ludzkich oczu, ale to co stało się po chwili wprawiło nas w osłupienie. Oczy schowały się za drzewo. Nie w taki sposób że para oczu się schowała za jedno drzewo. Jedno oko poszło za drzewo po prawej, drugie za drzewo po lewej. Jedno oko po przekątnej w górę, drugie po przekątnej w dół. Nie wiem jak w ogóle można to wytłumaczyć. Uczucie niepokoju było z nami do czasu opuszczenia miejsca w którym paliliśmy ognisko. Zastanawiamy się nad tym, co robić, czy mamy tam iść w tym tygodniu, czy lepiej iść do innego obozowiska. Dodam jeszcze, że drugie zdarzenie miało miejsce o godzinie 21, wątpię, aby ktokolwiek o zdrowych zmysłach udał się kilometr w las sam o takiej godzinie.
Pozdrawiam serdecznie,
Kacper.
Na ew. pytania chętnie odpowiem jak wstanę rano.
Proszę nie używać wulgarnego słownictwa, w razie wątpliwości zachęcam do sprawdzenia danego wyrazu ze słownika języka polskiego PWN.
TheToxic
Użytkownik TheToxic edytował ten post 06.11.2020 - 08:46