Skocz do zawartości


Zdjęcie

Zabójstwo słynnej cinkciarki. Reklama dowodem zbrodni


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6626
  • Tematów: 764
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 28
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Gdy policjanci znajdują zwłoki kobiety w średnim wieku, nie wiedzą, że rozwiązanie sprawy przypłacą życiem dziesięciu osób, w tym sześciu pracujących nad morderstwem kolegów. W czasie śledztwa dochodzi do największej katastrofy lotniczej na Podkarpaciu.

 

25 listopada 1990 r. Trwają wybory prezydenckie. Pierwsze w pełni wolne, równe, bezpośrednie, powszechne i tajne. Z takim trudem wywalczone przy Okrągłym Stole. W powietrzu czuć już zapach wolności. Polacy ruszają do urn, także tu, w Dołżycy w powiecie leskim.

 

Z Cisnej to zaledwie trzy minuty jazdy. Wieś liczy 90 mieszkańców. Rzadka zabudowa rozciąga się po obu stronach tzw. wielkiej pętli bieszczadzkiej, która prowadzi aż do granicy z Ukrainą. W pobliżu wije się Solinka.

 

Z lokalu wyborczego wraca starszy mężczyzna. W zaroślach przy drodze zauważa skrzynię przykrytą jedliną. Podchodzi. Pudło wygląda na solidne, może się jeszcze przydać w gospodarstwie. Zagląda do środka i zamiera. Skrzynia jest trumną, która kryje ciało kobiety w średnim wieku. Nienaturalnie wykręcone, z mocno podkurczonymi nogami.

 

Kim jest ofiara?

 

Na miejsce przyjeżdżają policjanci z Cisnej, Leska i Krosna (administracyjnie Dołżyca leży w tym czasie w nieistniejącym już województwie krośnieńskim). Kim jest kobieta? Przy ciele nie ma dokumentów. Funkcjonariusze nie dostali też w ostatnim czasie zgłoszenia o zaginięciu.

 

Podczas wstępnych oględzin zwłok, patolog odkrywa charakterystyczne ślady na szyi, prawdopodobnie po duszeniu, a także niewielkie rany na rękach i nogach oraz – co zastanawiające – zdarte opuszki palców i naderwane ubranie. Kobieta nie żyje od 24 godzin. Przyczynę i dokładną godzinę zgonu lekarz wskaże funkcjonariuszom po sekcji.

 

Skrzynia, w której odkryto zwłoki wykonana jest ze zwykłej paździerzowej płyty, jakich wiele na rynku. Policjantów zaintrygowały jedynie kolory, którymi pomalowana jest w kilku miejscach. Na razie z niczym konkretnym nie potrafią ich jednak skojarzyć.
Mija 48 godzin, a funkcjonariusze nadal nie wiedzą, kim jest zamordowana. Rozsyłają telegramy do wszystkich jednostek KWP w kraju. Niemal natychmiast przychodzi odpowiedź z Rzeszowa.

 

                            file.tvp.jpg

                            fot/SHUTTERSTOCK.COM

 

Ofiara to 57-letnia Alfreda, znana rzeszowska cinkciarka. Kobieta skupowała i sprzedawała walutę, głównie dolary. Interesy załatwiała najczęściej przy Peweksie przy ul. Piłsudskiego w Rzeszowie (w Peweksie za walutę można było wówczas kupić niedostępne w innych sklepach towary, często z importu).

 

Zaginięcie Alfredy zgłosił mąż. Na komendę przyszedł 10 listopada, dwa dni po zaginięciu i dwa tygodnie przed znalezieniem zwłok. Po raz ostatni Alfreda była widziana 8 listopada w swoim stałym punkcie przy ul. Piłsudskiego. Czekała na klienta, nagle zniknęła.

 

Kolejna ofiara napadu?

 

Na mieście Alfredę nazywają "chodzącym kantorem". Wszyscy wiedzą, że kobieta obraca dużymi kwotami. W tym czasie w kilku miastach, także w Rzeszowie, grasuje grupa, która napada na cinkciarzy. Bandyci wybierają słabsze fizycznie kobiety. Wśród zgłoszeń są zaginięcia, ale też śmiertelne pobicia.

 

Przestępcy są bezkarni, środowisko nie chce współpracować z policją. Obrót dewizami wciąż jeszcze jest nielegalny. Policjanci zakładają, że Alfreda jest kolejną ofiarą grupy. Tylko dlaczego jej ciało bandyci wywożą w Bieszczady? Dotychczas ofiary zostawiali na miejscu zbrodni.

 

Policjanci badają dwie hipotezy. Pierwsza zakłada, że Alfredę zamordowano w Rzeszowie, a następnie porzucono jej ciało w Bieszczadach. Druga mówi o przyjeździe cinkciarki do Krosna, gdzie miała umówioną transakcję. Tu też miałoby dojść do mordu.

 

Tymczasem policjanci dostają wyniki sekcji zwłok. Kobieta została ogłuszona, a następnie uduszona. Zginęła kilka tygodni wcześniej. Jak to możliwe, że ciało było w tak dobrym stanie? Drobne obrażenia na rękach i nogach to… ślady po mrożeniu. Podobnie jak zdarte opuszki palców. Ciało kobiety musiało być przechowywane w zamrażarce, a jej dłonie przywrzeć do zimnych ścianek urządzenia. Stąd też nienaturalna pozycja ułożenia zwłok.

 

Policjanci odbierają mnóstwo telefonów z informacjami na temat morderstwa. Każda wzmianka w mediach wywołuje lawinę dzwoniących. Jeden z informatorów twierdzi, że kobieta brała udział w spotkaniu w pewnej altance, gdzie miała finalizować transakcję sprzedaży dolarów. Funkcjonariusze dokładnie sprawdzają uczestników spotkania, przeszukują też altankę. Śladów przestępstwa brak.

 

                              file.tvp (1).jpg

                              fot/SHUTTERSTOCK.COM

 

A może sprawcą jest mąż?

 

W pewnym momencie pojawia się też hipoteza, że za zabójstwem może stać mąż ofiary. Mężczyzna nigdy nie zaakceptował tego, czym zajmowała się żona. Policjantów zastanawia też, dlaczego jej zaginięcie zgłasza dopiero po dwóch dniach. Czyżby potrzebował czasu na zatarcie śladów?

 

Podczas przeszukania mieszkania policjanci znajdują listewkę, podobną do tej, która znajduje się na wieku skrzyni. Prokuratura zatrzymuje mężczyznę na 48 godzin. Policjanci są pewni, że mają sprawcę.

 

Pudło! Specjalistyczne badania potwierdzają, że znaleziona listewka nie pochodzi ze skrzyni. Kolejna hipoteza upada. Funkcjonariusze nie mają niczego, co przybliżałoby ich do rozwiązania sprawy.

 

W tym czasie w Rzeszowie dochodzi do brutalnego napadu na cinkciarkę. Przed śmiercią kobieta podaje policjantom rysopis sprawcy. Jednak publikacja portretu pamięciowego w mediach nie wnosi do sprawy niczego nowego. Nikt nie rozpoznaje mężczyzny.
To wtedy funkcjonariusze decydują się poprosić o pomoc ekipę popularnego "Magazynu Kryminalnego 997". Emitowany w TVP2 od 1986 r. program publikuje portrety poszukiwanych przestępców i przybliża szczegóły zagadkowych zbrodni.

 

Ostatni lot

 

10 stycznia 1991 r. ekipa przylatuje do Cisnej rządowym śmigłowcem, co budzi w okolicy niemałą sensację. Po nagraniach, w których uczestniczyli policjanci pracujący nad sprawą, dowódca załogi zgadza się zabrać kilku funkcjonariuszy na krótki krajoznawczy lot.

 

Zaraz po starcie w maszynę uderza silny podmuch wiatru. Pilotowi, który jest na zbyt niskiej wysokości, nie udaje się zapanować nad maszyną. Świadkowie słyszą potężny huk. Śmigłowiec rozbija się zaledwie sto metrów od miejsca startu i staje w płomieniach. Ginie sześciu policjantów z Cisnej, Leska i Krosna, cywilny pracownik KWP oraz trzy osoby z załogi.

 

Do dziś w rocznicę zdarzenia na miejsce katastrofy przyjeżdżają rodziny i przyjaciele tragicznie zmarłych. Zapalają znicze i składają kwiaty przy obelisku upamiętniającym ofiary.

 

                                    file.tvp (2).jpg

                                    fot/SHUTTERSTOCK.COM

 

Tę reklamę już widzieliśmy…

 

Tragedia nie wstrzymuje śledztwa. Przeciwnie, funkcjonariusze są jeszcze bardziej zdeterminowani, by zidentyfikować i schwytać sprawcę.

 

Wkrótce pojawia się też informacja, że mężczyzna podobny do tego z policyjnego rysopisu mieszka w podkarpackim Brzozowie, a pracuje w Rzeszowie. To sprzedawca drewna. Co ciekawe, zakład, w którym pracuje, ma ośrodek wypoczynkowy w Cisnej. Są tam domki i chłodnie.

 

Policja sprawdza alibi podejrzanego. W czasie zbrodni mężczyzny nie było w pracy. Kolejny raz funkcjonariusze są pewni, że mają sprawcę. Dokładnie sprawdzają mężczyznę. I znów się mylą.

 

Gdy zrezygnowani wracają do komendy, jeden z funkcjonariuszy zauważa przy drodze niewielki szyld reklamowy. Użyte w haśle "Bufet ZDZ świadczy usługi" kolory liter są takie same, jak na fragmentach skrzyni, w której było ukryte ciało Alfredy. Również płyta, z której wykonana jest plansza, przypomina tę z wieka skrzyni. Reklamowany bufet sąsiaduje z Peweksem, przy którym pracowała Alfreda.

 

Policjanci sprawdzają ajenta bufetu, Piotra. Mężczyzna kupił w ostatnim czasie samochód za gotówkę, sprzedającemu zapłacił dolarami. Planuje także kupno mieszkania. Tymczasem, jak wynika z ksiąg rachunkowych, prowadzenie bufetu nie przynosi zysków. Skąd więc ma pieniądze?

 

Policjanci zatrzymują mężczyznę. Podczas przesłuchania Piotr przyznaje się do zabicia Alfredy.

Zeznaje, że z kobietą umówił się w bufecie. Powiedział, że chce kupić od niej 5 tys. dolarów. Po ustaleniu ceny, wyszedł na zaplecze, rzekomo po trzymane tam złotówki. Nie miał jednak nawet grosza. Po chwili wrócił i rzucił się na kobietę. Zadał jej mocny cios, a następnie udusił.

Ciało próbował zakopać w piwnicy, ale nie mógł przebić się przez grubą warstwę betonu. Wtedy wpadł na pomysł z zamrażarką. Kilka dni później zbił skrzynię. Wykorzystał do tego m.in. resztki płyty pilśniowej, które zostały mu po zrobieniu reklamy bufetu. Skrzynię, przy pomocy nieświadomych uczniów ZDZ, załadował na samochód i wywiózł w Bieszczady.

 

Piotr W. został skazany na 25 lat więzienia. Sąd uznał, że była to zbrodnia z premedytacją.
Polska kryminalistyka pamięta znacznie więcej tajemniczych spraw, których rozwiązanie przysporzyło nie lada problemów bądź na lata utknęły w archiwum.

 

wp.png

 

Skróty: Staniq







Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych