Skocz do zawartości


Zdjęcie

Życie w formie, jaką znamy to zaledwie "okresowa manifestacja"


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
3 odpowiedzi w tym temacie

#1

Nick.
  • Postów: 1527
  • Tematów: 777
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

pta.jpg

Foto: Shutterstock

 

Biolodzy nie mają co do tego wątpliwości. Na naszych oczach rozgrywa się dramatyczny epizod masowego wymierania, pochłaniający corocznie tysiące gatunków. Coś podobnego nie wydarzyło się od dziesiątków milionów lat. Niewykluczone, że ofiarą tego procesu padnie również człowiek.

 

Za 300 lat wymrą ssaki

 

Anthony D. Barnosky – geolog i paleobiolog ze Stanford University ogłosił przed kilkoma laty bardzo niepokojącą prognozę. Jego zdaniem, jeśli zwierzęta nadal będą wymierać w takim tempie, jak obecnie, za ok. trzy wieki z powierzchni Ziemi zniknie 75 proc. gatunków ssaków. Inni specjaliści są jeszcze mniej optymistyczni, twierdząc, że w ciągu 40 lat może wymrzeć aż 40 procent wszystkich znanych nam gatunków z królestw fauny i flory.

 

Najgorsze, że nikt nie wie, jak zatrzymać ten proces. Masowe wymieranie to bowiem częściowo zjawisko naturalne. Z ok. 4 mld gatunków żyjących dotąd na Ziemi, ok. 99 proc. już wymarło – twierdzą biolodzy. W przeszłości nasza planeta przeszła pięć wielkich masowych wymierań, z których ostatnie miało miejsce ok. 65 mln lat temu. Było to tzw. wymieranie kredowe, podczas którego zniknęły trzy-czwarte wszystkich gatunków, w tym nieptasie dinozaury.

 

Sugeruje się, że wymieranie kredowe było efektem ochłodzenia klimatu wskutek intensywnej aktywności wulkanicznej oraz uderzenia asteroidy, w wyniku czego na Atlantyku rozszalało się megatsunami, a promienie słoneczne zostały zablokowane przez chmury pyłu i związki siarki, co wywołało kilkuletnią ogólnoplanetarną zimę.

 

W ciągu milionów lat życie zdołało się jednak odrodzić i pojawiły się nowe gatunki. Obecnie przyroda znalazła się w dużo gorszej sytuacji. Gatunki wymierają bowiem w zastraszającym tempie. Przykładowo, w ciągu ostatnich 500 lat z Ziemi zniknęło co najmniej 80 gatunków ssaków i 140 gatunków ptaków. Stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot informowało, że co roku w sumie wymiera aż 40 tys. (!) gatunków*.

 

W przeciwieństwie do wcześniejszych epizodów masowego wymierania, temu obecnemu ("szóstemu" lub "holoceńskiemu", jak nazywają je uczeni) winien jest głównie człowiek i jego działalność. Chodzi nie tylko o zmiany klimatyczne, ale też trzebienie lasów pod uprawę i nadmierne połowy. Barnosky dodaje do tego inne czynniki, jak rozprzestrzeniane przez człowieka po świecie patogeny oraz gatunki inwazyjne, które wywracają do góry nogami lokalne ekosystemy.

 

Społeczeństwo nie zdaje sobie sprawy ze skutków szóstego wymierania, choć rozgrywa się ono dosłownie na naszych oczach. Przykładowo, płazy, które żyją na Ziemi od setek milionów lat i przetrwały co najmniej trzy wielkie wymierania, mogą nie przeżyć tego obecnego. Od lat 80. notuje się gwałtowny spadek ich liczebności w skali całego globu. Odpowiedzialna za to jest degradacja środowiska, zmiany klimatyczne oraz rozprzestrzeniona po świecie chytridiomikoza – śmiertelna dla płazów infekcja grzybicza.

 

Zgubny wpływ działalności człowieka nie omija także mórz i oceanów. W 2015 r. magazyn "Science" opublikował raport, z którego wynikało, że rybołówstwo (skupiające się na dużych gatunkach przynoszących największe korzyści) zaburzyło ekosystem wszechoceanu do tego stopnia, że powrót do równowagi zajmie mu miliony lat.

 

Masowe pomory

 

W 2015 r. uczeni poinformowali o jeszcze jednym niepokojącym trendzie w świecie natury. Znakiem naszych czasów stały się tzw. masowe pomory, tj. przypadki, kiedy nagle lub w krótkim czasie ginęły dziesiątki lub setki zwierząt – całe populacje zabite m.in. przez choroby lub toksyny. Dotyka to najczęściej ryb, waleni i innych zwierząt morskich oraz ptaków. Po przyjrzeniu się 700 takim przypadkom, które miały miejsce od lat 40. ub. wieku, ekolodzy doszli do wniosku, że zdarzają się one coraz częściej.

 

Niektóre incydenty chwytały za serce. Na przełomie 2008 i 2009 w Cieśninie Bassa rozegrał się prawdziwy dramat dziesiątków waleni. Najpierw w okolicach Stanley na Tasmanii znaleziono na plaży 65 grindwali (głównie młodych). Na początku stycznia 2009 r. na północno-zachodnim wybrzeżu wyspy utknęło 45 kaszalotów, z których przeżyło tylko kilka. W marcu tego samego roku na King Island (na północ od Tasmanii) fale wyrzuciły na brzeg ok. 200 grindwali, z których udało się uratować 40.

 

W Nowy Rok 2011 mieszkańców Beebe (Arkansas) zaskoczył widok spadłych z nieba martwych ptaków. Były to ok. 3 tys. epoletników i szpaków. 3 stycznia 500 ptaków spadło w Luizjanie, a w zatoce Chesapeake Bay (Maryland) znaleziono milion śniętych ryb. Dwa dni później we włoskiej Faenzy odkryto setki zdechłych turkawek.

 

W przypadku z Arkansas specjaliści wykluczyli zatrucie, zwracając uwagę na obrażenia wewnętrzne w ciałach ptaków, co wskazywało, że te, zdezorientowane, zderzały się w powietrzu. Choć sugerowano, że winne mogły być fajerwerki, teorie spiskowe mówiły, że zwierzęta padły ofiarą wojskowego testu, który zaburzył ich zmysł magnetyczny pozwalający zachować orientację (analogicznie w przypadku wielorybów winą obarcza się sonary stosowane przez marynarkę, które sprawiają, że walenie zbaczają ze szlaków migracyjnych).

 

Podobnych przypadków były setki, choć nie zawsze winny był im człowiek. Masowe zgony zwierząt bywają niekiedy efektem działania biotoksyn (np. wąglika) i innych czynników naturalnych. Spośród masowo ginących zwierząt najwięcej uwagi zwrócono na pszczoły miodne – ściśle związane z funkcjonowaniem naszej cywilizacji. Ich rola w rolnictwie (jako owadów zapylających) jest nie do przecenienia. Nie bez powodu Albert Einstein powiedział, że jeśli na Ziemi wymrą pszczoły, Homo sapiens przetrwa jedynie kilka lat, po czym zabije go głód.

 

Życie i tak musi zniknąć

 

Pomór pszczół zwrócił uwagę władz wielu krajów i powołał do życia teorie spiskowe. Wiele osób uzmysłowiło sobie również, jak cienka granica dzieli ludzkość od ekologicznej apokalipsy. Choć problem pszczół udało się częściowo opanować, prognozy na przyszłość nadal nie są zadowalające. Ta najbardziej skrajna uznaje, że nawet jeśli uda się ograniczyć zanieczyszczanie środowiska, życie i tak prędzej czy później ulegnie unicestwieniu.

 

W latach 70. brytyjski biolog i ekolog James Lovelock stworzył słynną hipotezę Gai. Według niej Ziemia może być postrzegana jako "megaorganizm" dążący do utrzymania warunków sprzyjających życiu. Natura to bowiem samoregulujący się układ milionów gatunków, które wpływają na takie czynniki jak ilość tlenu w atmosferze czy zasolenie oceanów.

 

Opierając się na idei Lovelocka, Peter Ward – paleobiolog i ekspert od masowego wymierania, stworzył koncepcję, która mówi, że Matka Natura okresowo pozwala na "bioreset", jeśli życie przekroczy pewien próg rozwoju. Nazwał to hipotezą Medei – od postaci słynnej dzieciobójczyni z mitologii greckiej.

 

Uczonemu nie chodzi jednak o to, że Ziemia jako żywy i świadomy organizm zemści się na ludziach za lata zatruwania i niszczenia przyrody.

 

Według Warda biosfera co jakiś czas kieruje się w stronę nieuchronnej samozagłady. Gdy planeta ociepla się, dochodząc do punktu, kiedy topnieje lód na biegunach i ustaje cyrkulacja oceaniczna, na większych głębokościach zaczynają rozwijać się beztlenowe bakterie.

 

Ward uważa, że to właśnie ten proces, a nie kolizje z kometami czy asteroidami, doprowadził do poprzednich epizodów masowego wymierania. Co gorsza istnieją przekonujące dowody naukowe, że zaczęło się to znowu, a bakterii przybywa – twierdzi naukowiec, dodając, że kiedyś znowu mogą one "zadusić" Ziemię.

 

– Są to mikroby, których metabolizm wytwarza siarkowodór. Jest on zabójczy dla ludzi. Trzeba pojechać nad Morze Czarne albo niektóre jeziora, by zauważyć, że woda robi się tam purpurowa – powiedział na konferencji TED, wyjaśniając że barwa ta świadczy o obecności niebezpiecznych mikroorganizmów.

 

- Jedno jest pewne – dodał Ward. - Życie w formie, jaką znamy to zaledwie "okresowa manifestacja".

 

* Zgodnie z szacunkami, na Ziemi występuje ok. 8 mln gatunków istot żywych.

 

źródło


Użytkownik Nick edytował ten post 30.09.2019 - 23:56

  • 3



#2

Endinajla.

    Empatyczny Demon

  • Postów: 2169
  • Tematów: 162
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Chciałabym przypomnieć, że rok galaktyczny trwa około 225 - 250 mln lat. A wymieranie permskie, kiedy było? Wymieranie permskie miało miejsce około 245 - 252 mln lat temu.  Przedziały te obejmują wartości wspólne, to jest 245 - 250 mln lat. Jeżeli założymy, że rok galaktyczny wynosi 245 - 250 mln lat , a do wymierania permskiego doszło 245 - 250 mln lat temu, to świadczyło by o cykliczności. A co taką cykliczność może wywoływać? Sądzę, że powodem wymierania może być miejsce w galaktyce, w jakim znajduje się nasz układ słoneczny. To miejsce może przykładowo cechować jakieś niezidentyfikowane jeszcze przez nas promieniowanie albo cząstki, które przenikając do organizmu wywołują śmiercionośne mutacje czy nagły zgon.


  • 1



#3

MindTravel.
  • Postów: 1
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

W filmach s-f ziemia atakowana jest przez obcych, nierzadko są to istoty niszczące planety. Patrząc na kierunek rozwoju naszej cywilizacji dążymy do stania się takimi właśnie niszczycielami światów. Ludzie nie tylko niszczą się wzajemnie, ale także eksterminują całe gatunki. Planeta która jest nam wszystkim domem jest coraz bardziej niszczona, surowce które są jej bogactwem bezpowrotnie są grabione. Materializm, żądza posiadania, nienawiść, zemsta, egoizm zaślepia tak bardzo że odbieramy możliwość życia przyszłym pokoleniom. Ruszył wyścig o kolonizację innych planet, by zagrabiać ich surowce, wyniszczać je. Wstyd mi być człowiekiem. Tak wiele mogli byśmy osiągnąć zjednoczeni, gdyby tylko ludzie potrafili uszanować wolność innych, wolność myśli, poglądów, wolność stanowienia o sobie. Wolność to możliwość wyboru, wolność jednego kończy się tam gdzie zaczyna się wolność drugiego. Nawet religie które powinny łączyć ludzi, wskazywać kierunek ku lepszemu życiu są często głównymi sprawcami sporów, nawet wojen, krwawych rzezi. Biorąc pod uwagę przyrost ludności świata mówi się o zbyt małej ilości pożywienia, wody dla wszystkich, mówi się o biedzie, głodzie. Dlaczego w tej sytuacji nie zwraca się uwagi jak wiele jest żywności marnowanej, jak wiele z marketowych półek trafia do śmieci, a także jak wiele osób je ponad miarę. Różnice społeczne się powiększają, coraz bardziej widać kto na kogo pracuje, a od małego uczy się o równości ludzi. Dzieci edukuje się na masę roboczą, która będzie grzecznie pracować jak najwięcej za jak najmniej, będzie niewolnikami. Coraz więcej mówi się o mowie nienawiści, niestety jest to tylko narzędzie polityczne używane tam gdzie jest to wygodne, podobnie jak patriotyzm , czy dbanie o ekologię. Nakłada się podatki pod pretekstem ekologi, dodatkowe kary, obostrzenia o emisji spalin etc jednak głównie kreowane są w zwykłych ludzi, w niewolników. Korporacje które są głównym prowodyrem zanieczyszczeń środowiska wywołanego działaniami człowieka  (bo natura też się sama zanieczyszcza np poprzez erupcje wulkanów) , nic sobie nie robią z tego, a nawet nie są brane pod uwagę. Ile spalają samoloty i jakie zanieczyszczenia emitują do atmosfery? Ile spala wojsko?  Na klimat wpływa się np poprzez emisję różnych środków do atmosfery np w celu wywołania deszczu. Jak często w takich działaniach bierze się pod uwagę wpływ na środowisko? Chemikalia wkońcu gdzieś opadną, gdzieś gdzie są rośliny, zwierzęta, ludzie. Człowiek przepycha się z naturą gdzie tylko może starając się za wszelką cenę robić po swojemu. Ludzie działają w myśl zasady że kto ma władzę ten ma racje. Dlaczego nie współpracujemy z naturą, dlaczego nie możemy w harmonii współistnieć ze światem, ze sobą nawzajem?
  • 1

#4

Kwarki_i_Kwanty.
  • Postów: 510
  • Tematów: 44
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 14
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Percepcja człowieka nie jest samotną wyspą życia. My ludzie nie jesteśmy jedynymi żyjącymi istotami na Ziemi. Gatunek Homo Sapiens nie jest panem życia wyznaczonym do rządzenia przyrodą. Pochodzimy od starego rodu życia; jesteśmy odszczepieńcami, którzy narzucili błękitnej planecie Ziemi swój władczy, suprematorski sposób egzystencji. Życie to emergentna właściwość chemii; nauka to emergentna właściwość życia.

Ludzkość wchodzi w złotą erę rozwoju naukowo-techniczno-kulturowego. Cywilizacja Ziemian żyje w proponowanej epoce geologicznej, zwanej "Antropocen"; kto wie czy wymieranie gatunków, które trwa obecnie - a niestety wszystko na to wskazuje, że tak jest - nie będzie miało tej dwuznacznej nazwy zaczerpniętej od tej epoki właśnie, w której człowiek, pełny pychy, egoizmu o narcyzmu, cóż, potrafił zametkować sobie całą Ziemię - wszystkie ekosystemy, nisze biologiczne, biomy, po prostu wszystko to czym jest ,,nasza planeta". Obyśmy w porę się obudzili z tej ,, naszej cywilizacyjnej idylli rozwojowej". Rozwoju, tylko jakim kosztem?...
  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych