Skocz do zawartości


Zdjęcie

8 ZASAD, KTÓRE UCZYNIĄ INTERNET LEPSZYM MIEJSCEM


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
1 odpowiedź w tym temacie

#1

Tiga.
  • Postów: 259
  • Tematów: 27
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano





Od wielu lat jeżdżę w różne ciekawe miejsca i opowiadam o legendach miejskich, dezinformacji, fake newsach, pseudonaukowej szarlatanerii i innych niebezpieczeństwach, które czają się na nas w labiryncie nowych mediów.

Jakoś mniej więcej od czasów skandalu z Cambridge Analytica mam tę satysfakcję, że kiedy mówię o tym wszystkim, to publiczność coraz rzadziej puka się w czoło, a coraz częściej pyta: co robić?! Zdarzało mi się pracować z przeróżnymi grupami – od młodzieży szkolnej, przez duże firmy, aż po polityków i decydentów. Rady i pomysły za każdym razem są więc trochę inne, ale ich sedno pozostaje niezmienne.

Internet to wspaniałe medium. W żadnym razie nie uważam, że rozwiązaniem jest powrót do epoki telewizji, druku albo kamienia łupanego. Ani to możliwe, ani przyjemne. Ale marzy mi się świat, w którym to my sterujemy internetem, a nie on – nami. W którym to raczej Facebook wzbogaca nas, niż my – Facebooka.

W internecie nie brak trolli i manipulatorów. Działają tu i drobni szarlatani, i największe wywiady. Ale wiedzie im się tak dobrze dlatego, że to my wszyscy wspólnie tworzymy wymarzony do takich działań system. Finansowanie za klikanie, bańki informacyjne, podawanie dalej treści najbardziej radykalnych, oburzających, sensacyjnych.

Potrzebujemy głębokiej zmiany. Ale ona wymaga czasu, pieniędzy i świetnych pomysłów. To nie wydarzy się z dnia na dzień. Mimo to jestem optymistą. Nie zadźgaliśmy się przez stulecie wojen religijnych po wynalezieniu druku, nie wysadziliśmy się wszyscy w powietrze w dwudziestym wieku – stuleciu radia i telewizji, przetrwamy i epokę internetu. Dorośniemy do tego. A na początek, dla higieny, proponuję kilka praktycznych rozwiązań.

Oto osiem zasad, którymi sam staram się kierować w sieci (nie zawsze mi wychodzi). Mają uczynić internet lepszym miejscem dla mnie i dla innych; przeciwdziałać choć trochę obserwowanym przez ekspertów procesom psucia demokracji, rozpowszechniania fake newsów i manipulacji, o których zwykle piszę na tym blogu. To zaledwie oddolne, domowe sposoby, które mogą wspomóc, a nie zastąpić, systemową zmianę.

Proponowane tu zasady nie stanowią uniwersalnego remedium ani cudownej recepty. Ale wiecie: jeżeli ktoś oferuje wam ukrytą terapię, która w mig usune wszystkie wasze troski, to możecie być w zasadzie pewni, że nie jest częścią rozwiązania, tylko częścią problemu.

1. Zasada kontry wywoławczej

Dzień dobry. Nie wierzę ci.

Na powitanie wątp w to, co widzisz i słyszysz. Obowiązkiem mówiącego jest dowieść rzetelności wypowiadanych słów. Nie ma danych, źródeł, faktów? Nie ma przestrzeni do rozmowy.

Pomyśl o internecie jak o mitycznym Mieście Kłamców, w którym każdy stawia sobie za punkt honoru nabrać cię, oszukać, wystrychnąć na dudka. Nie bierz tego do siebie! Takie są po prostu reguły gry. Pieniądze zarabia się za kliknięcia, a nie za szerzenie oświaty. Głosy wyborców zdobywa się strasząc i szokując, a nie prowadząc kampanie edukacyjne. Nikt nie ma interesu w tym, żeby mówić ci prawdę. Chyba, że prawda byłaby jedynym sposobem, żeby w ogóle dotrzeć do twych uszu. Niech rzetelność będzie ceną, którą trzeba zapłacić za twoją uwagę.

W wątpieniu w słowa jesteśmy już nieźli, ale tę nieufność musimy teraz rozciągnąć na obraz.  Zdjęcia i filmy wciąż jeszcze traktujemy z zaufaniem, na które od dawna już nie zasługują. W epoce Photoshopa i deep fake’ów zdjęcie jest nie bardziej wiarygodne niż rysunek nagryzmolony w zeszycie.

Kieruj się zasadą wątpienia przy wyborze doradców, rozmówców i mediów. Medium, które regularnie publikuje teksty wyssane z palca, nie jest godne twojej uwagi i twojego portfela. Podstawowy problem z ekonomicznym modelem współczesnych mediów polega na tym, że bardziej się opłaca zmyślić wiadomość lub przepisać ją bez weryfikacji niż podjąć trud i ryzyko poszukiwań. Działajmy tak, żeby się opłacało sprawdzać fakty, wysyłać reporterów w teren, wertować stosy bibliografii1.

2. Zasada Wikipedii

Transparentność jest lepsza od obiektywizmu2. Być obiektywnym to opisywać daną sytuację czy zjawisko bez osobistego zaangażowania, z zewnątrz, w sposób pełni zrównoważony. To piękna sprawa. Ale raczej na papierze niż w rzeczywistości. W sytuacji konfliktu często jest tak, że trzeba opowiedzieć się po którejś ze stron. Zwykle jest też tak, że któraś ze stron sporu ma rację. Jeżeli ktoś nie ma swojego zdania, często oznacza to po prostu, że nie ma pojęcia, o czym mówi.

Od swych rozmówców nie żądaj więc, by przekazywali ci „obiektywną prawdę”, bo „obiektywna prawda” to trudna sprawa. Żądaj natomiast, by mówili otwarcie skąd wiedzą to, co wiedzą. Wydaje im się, czy sprawdzili? Przemawiają przez nich przekonania, czy badania?

Masz prawo wiedzieć, jak powstała wiadomość, którą czytasz (i za czyje pieniądze). Jak na Wikipedii. Kto to edytował? Kiedy? Jaka jest historia pliku? Wikipedia nie jest doskonała. Ale przynajmniej pilnuje, żeby każda informacja była opatrzona albo linkiem do źródła, albo czytelnym oznaczeniem o braku źródeł.

Przekładając transparentność nad obiektywizm unikniesz także niebezpieczeństwa prawdopośrodkizmu. Nie zawsze warto wysłuchać obydwu stron (ale patrz zasada #6!). Prawda nie leży pośrodku. Leży tam, gdzie leży. Zdarza się tak, że obie strony sporu mają nieco racji. Są i takie konflikty, gdzie cała racja leży po jednej ze stron, po drugiej zaś zagnieździły się pycha i ignorancja. Bywa wreszcie i tak, że obydwie strony zgodnie gadają bzdury, a cały spór służy tylko zagłuszeniu ciszy, która zapadłaby, gdyby każdy mówił tylko o tym, o czym ma pojęcie.

Fakty, źródła i dane są jak most nad błotnistą rzeką, na którym dwóch adwersarzy może spotkać się i stoczyć pojedynek. Jeżeli nie ma faktów – nie ma mostu. Tam, gdzie są tylko opinie i spekulacje, wchodzicie wprost do rzeki i obrzucacie się błotem. To nie jest walka, w której ktokolwiek mógłby odnieść zwycięstwo. Tego, kto przedstawia opowieść pozbawioną faktów, traktuj jak gdyby zapraszał cię do zapasów w błocie.

3. Trzymanie gorącego kartofla

Plotka rozchodzi się szybko, bo potrafi zmusić tego, kto ją poznał, by natychmiast powtórzył ją innym. Jest jak gorący kartofel, którego chcemy się pozbyć, jak najszybciej podając go dalej. Tego, czego się dowiedzieliśmy, nie potrafimy zatrzymać dla siebie. Walcz z tym instynktem. W przeciwnym wypadku to informacja będzie rządziła tobą, a nie ty – informacją.

Weryfikacja poprzedza rozpowszechnianie. Zawsze podejmij próbę sprawdzenia informacji przed podaniem jej dalej. Czy w treści newsa podano źródła? Czy strona jest wiarygodna? Czy inne media potwierdzają tę informacje?

Nie każdą informację będziesz w stanie zweryfikować. To normalne. Ale już sama wiedza o tym, że niełatwo coś potwierdzić, jest cennym dodatkiem do wiadomości. Nawet nieudana próba weryfikacji czyni cię mądrzejszym, bardziej przebiegłym i mniej podatnym na manipulacje.

A poza tym weryfikowanie informacji to wspaniała przygoda. Trudno o lepszą zabawę. Niewiele rzeczy przynosi w życiu taką satysfakcję, jak obalenie fałszywej wiadomości.

4. You pay peanuts you get monkeys

Jaka płaca, taka praca. Nie ma nic za darmo. Zwykle nie płacisz ani grosza za informacje o świecie i zazwyczaj dostajesz informacje warte dokładnie tyle, ile za nie zapłaciłeś.

To oczywiście nieco bardziej skomplikowane. W rzeczywistości płacimy za internet, radio i kanały telewizyjne i to znacznie drożej, niż nam się wydaje. Tristan Harris, jeden z najbłyskotliwszych krytyków współczesnego systemu medialnego, lubi powtarzać, że jeżeli uwzględnimy koszty dla demokracji, życia publicznego, naszej uwagi itd. to „darmowy” internet okazuje się jednym z najdroższych systemów obiegu informacji, jakie kiedykolwiek stworzyliśmy. System nie zmieni się, jeżeli nie stworzymy bodźców wynagradzających raczej ciężką pracę niż przemyślny clickbait. Warto płacić za informację.

Dlatego zacznij już dziś. Zamiast narzekać na poziom stażystów i koerkty an potralu Gazeta.pl znajdź kogoś, kto robi dobrą robotę i zapłać mu za nią. Kup drukowane (albo elektroniczne) czasopismo, dokonaj wpłaty na pracę mądrego think tanku, kup płatną subskrypcję podcastów albo wesprzyj ulubionego blogera na Patronite3.

5. Zasada niedmuchania balona

Bańki informacyjne to dość dobrze zbadane zjawisko. Sam budujesz wokół siebie mur, który nie pozwala ci sięgać wzrokiem daleko. Dokładasz kolejną cegiełkę za każdym razem, kiedy subskrybujesz stronę zgodną z twoimi poglądami, usuwasz ze znajomych kogoś mówiącego rzeczy, z którymi się nie zgadzasz albo włączasz kanał telewizyjny, gdzie ci sami publicyści rozmawiają co dzień z tymi samymi politykami i zawsze mówią wyłącznie takie rzeczy, żebyś potakująco kiwał głową.

Nie daj się zrobić w balona, ale też nie pompuj balonika bez potrzeby. Nie rozpowszechniaj dalej newsów, które nie mają charakteru informacji, a jedynie konfirmacji. Do tej kategorii zalicza się przekonywanie przekonanych, oranie przeciwników i średnio śmieszne memy pogłębiające rowy i podziały.

Słowa to cenna waluta – warto ją oszczędzać. Mówmy po to, by zmieniać rzeczywistość. Jeżeli po udostępnieniu danego newsa nikt nie zmieni zdania – zwykle nie ma sensu go udostępniać.

6. Zasada przebijania balona

Staraj się jak najlepiej i z dobrą wiarą zrozumieć tych, z którymi się nie zgadzasz. Im bardziej się nie zgadzasz, tym bardziej staraj się zrozumieć. Dlaczego wierzą w coś, co tobie wydaje się nieprawdopodobne? Jak argumentują swoje racje? Skąd czerpią informacje?

Jeżeli nie masz racji – może w porę zdołasz zmienić zdanie. Jeżeli masz – łatwiej będzie ci przekonać do niej ludzi, których choć trochę poznałeś.

Staraj się celowo znajdować wypowiedzi polityków przeciwnego obozu, z którymi się zgadzasz. To użyteczne ćwiczenie. Jeżeli nie jesteś w stanie, to zwykle coś jest nie tak albo z tobą, albo z systemem medialnym, który wokół siebie zbudowałeś.

7. Zasada sięgania poza balon

To już ostatnia zasada z balonem w nazwie. Słowo.

W mediach nie szukaj odpowiedzi, tylko nowych pytań. Każdego dnia dowiedz się, że czegoś jeszcze nie wiesz. Sięgaj ciekawością poza to, o czym się mówi.

To brzmi trochę dziwnie, jak się to tak napisze, ale:

mówi się o tym, o czym się mówi

nie mówi się o tym, o czym się nie mówi

to kluczowe zasady współczesnych mediów.

Widzowie zwykle chcą się dowiedzieć o tym, o czym już wiedzą.

Gdybyśmy teraz nagle zaczęli im objaśniać arkana krwawej wojny w Sudanie Południowym, musielibyśmy najpierw wyjaśnić, czemu do cholery przez ostatnie sześć lat w zasadzie o tym milczeliśmy, waląc jak karabin maszynowy kolejne newsy o tym, co polityk X powiedział o polityku Y i jak czuje się z tym Z.

Oczywiście nie sposób mówić i pisać o wszystkim. Świat jest za wielki i zbyt złożony. Ale naprawdę stać nas na więcej niż spór Kaczyńskiego ze Schetyną. Bieżąca polityka we wszystkich krajach pożera newsy ze świata, wieści o postępach nauki czy informacje o kulturze, bo jest łatwa i samopotwierdzająca się. Polityka rozumiana jako polaryzujacy partyjny twór jest w mediach gatunkiem inwazyjnym. Należy ją wyplenić, a przynajmniej zepchnąć do nisz, w których będzie starannie kontrolowana.

Przykro mi, ale to samo dotyczy celebrytów i sportu.

8. Daj się prowadzić ciekawości

Żądamy coraz nowych newsów, coraz szybciej4. Czymś trzeba wypełnić tablice w mediach społecznościowych, podstrony portali i ramówki kanałów informacyjnych nadających 24/7. Jesteśmy wręcz uzależnieni od świeżych dostaw informacyjnej heroiny. Non stop coś musi się dziać.

Daj się prowadzić ciekawości, a nie żarłoczności. Postaw na jakość, nie na ilość. Schwyć jedną wiadomość i pójdź jej tropem. Zweryfikuj ją, poszukaj źródeł, ale zastanów się też, skąd wzięła się w twojej medialnej bańce. Sięgnąłeś po nią, czy ktoś ci ją podsunął? Przyjaciel? Algorytm? Reklamodawca?

Każda wiadomość, nawet ta durna, może być portem, z którego wyruszysz w długą i pełną przygód podróż. Może informacyjne prądy zaniosą cię w wir wikipediowego ciągu, może na fascynującą dyskusję ze znajomymi i nieznajomymi, a może nawet do biblioteki (one wciąż jeszcze istnieją!).

Ciekawość jest naszą najpotężniejszą bronią przeciw propagandzie, dezinformacji, fake newsom i innym rzeczom, które czają się tuż za rogiem, a dla których nawet nie wymyśliliśmy jeszcze nazwy.

Źródła i dalsza literatura:

O psuciu demokracji przez nowe media w przystępny sposób piszą m.in.:

Roger McNamee, Zucked: Waking Up to the Facebook Catastrophe

Shoshana Zuboff, The Age of Surveillance Capitalism: The Fight for a Human Future at the New Frontier of Power

Brad Smith, Carol Ann Browne, Tools and Weapons

1 Badania potwierdzają, że problem fake newsów jest już dobrze znany większości publiczności i uznawany za ważny. Jednak postawy sceptyczne są znacznie mniej rozpowszechnione, niż mogłoby się wydawać i zazwyczaj dotyczą bardzo wybiórczo poszczególnych mediów uznanych przez użytkowników za niewiarygodne. Zob. Flintham, Martin, et al. „Falling for fake news: investigating the consumption of news via social media.” Proceedings of the 2018 CHI Conference on Human Factors in Computing Systems. ACM, 2018; Nielsen, Rasmus Kleis, and Lucas Graves. „News you don’t believe”: Audience perspectives on fake news.” Reuters Institute for the Study of Journalism. Retrieved from https://reutersinstitute. politics. ox. ac. uk/ourresearch/news-you-dont-believe-audience-perspectives-fake-news (2017).

2 „Professional control entails that processes generating outcomes remain opaque to the outside. A news account, according to this conception, draws its authority exactly from its opaqueness and dissociation from its constructedness. Transparency demands the exact opposite: Journalism following this principle draws power from revealing how it materializes, who produces it, and under what circumstances.” (Revers, Matthias. „The twitterization of news making: Transparency and journalistic professionalism.” Journal of communication 64.5 (2014): 806-826.)



Tutaj obszerne badania dotyczące deklarowanego zapotrzebowania na zrównoważone politycznie informacje. Warto zwrócić uwagę na związek między zaufaniem do rządu a poczuciem zadowolenia z systemu medialnego: https://www.pewresea...l-in-this-area/

3 Zob. np. https://www.vox.com/...dcast-interview



Źródło: https://mitologiawsp...zego-internetu/
  • 2

#2

Kwarki_i_Kwanty.
  • Postów: 510
  • Tematów: 44
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 14
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Niniejszy artykuł, to artykuł dość satysfakcjonujący, z mocą przekazu, odpowiednią treścią i merytoryką. I to rozumiem, a inaczej być nie może; cóż, tak powinno wyglądać małe co nieco informacji, ot swoisty dekalog zasad wobec infantylizujących - choć paradoksalnie ratujących niekiedy człowiekowi skórę i w ogóle bardzo potrzebnych, bez których cyfryzacja (a może i cybernetyzacja?) nie byłaby możliwa i nie przebiegałaby jak należy - ,,internetów", z których korzystamy intensywnie, dzień w dzień, i tak bez końca, co najmniej od 20 lat.

Rozwój internetu i rzekłbym: adaptacja Cywilizacji gatunku ludzkiego do jego ewolucji - to rozwój i ewolucja globalnej świadomości społecznej do całkiem nowego niedoświadczalnego do tej pory poziomu. Cóż, nie chciałbym dożyć - ani nie chciałbym tego dla moich wnuków, i wnuków moich wnuków - przyszłości, w której ,,Internet" w całej swej okazałości, w tym czym i jak oraz gdzie jest, nagle okazał się jakąś odradzającą się, dotąd uśpioną superinteligencją: wirtualną czaszką skrywającą potężny jednorodny superumysł. Internet, który ,,powstaje" z okowów niewoli człowieka, jako system czy cyfrowy, przypominający ultranowoczesny, wymykający się ludzkiemu rozumowaniu, o innej kategorii egzystencji żyjący w eterze wirtualu superalgorytm? To nie mieści się w głowie, ba, wręcz wymyka się, choćby nie wiem jak bardzo szerokim, ramom rozumowania! Nie chcę wprowadzać tu z lekka złowieszczego, antyutopijnego orwellowskiego klimatu, no ale, co by było gdyby... ,,Wielki Brat Internet patrzy"! A, gdyby hipotetycznie założyć, że swego rodzaju ,,przebudzenie" globalnej sieci wymiany danych nastąpiło, to czy przykładowo zastosowanie Prawa Benforda nie byłoby sposobem na odkrycie powolnego uzyskiwania coraz większej i większej kontroli Internetu nad Siecią, jak i nad wieloma aspektami życia człowieka? Czy prawo to wykryłoby nierealne fałszywe dane, kłamliwe wiadomości, statystyki oraz fakenewsy etc., poprzez analizę danej części danych, krok po kroku i zestawienie tego do formy wykresu, potwierdzającego lub obalającego ,,krzywą Benforda"?
  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych