Skocz do zawartości


Zdjęcie

EPOS O GILGAMESZU - SYNU NINSUN I LUGALBANDY


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1

dj_cinex.

    VRP UFO Researcher

  • Postów: 3305
  • Tematów: 412
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 20
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Są to fragmenty eposu babilońskiego z XII w. napisanego przez Sinliqiunninni. Jest to kompilacja o wiele starszych mitów i eposów sumeryjskich pochodzących z około XXV w. Zamieszczone poniżej fragmenty pochodzą z przekładu R. Stillera.

TABLICZKA I

Głowa jego jak u byka wzniesiona, oręża jego cios nie ma równych, drużyna jego staje na odgłos bębna. Bóg słońca, niebieski Szamasz, urodą go obdarzył, a bóg burzy, Addu, wielkim męstwem. Na ich obraz przez wielkich bogów stworzony, boską siłę posiada. Pierś jego na 12 łokci szeroka, członek jego mierzy 3 łokcie. Jako król wielki i potężny otoczył murami Uruk.

Skarżą się mężowie Uruku: “Gilgamesz chłopców i dziewice od rodziców odbiera. Na wojny chodzi i zabawia się. Chce mieć pierwszą noc z oblubienicą.” Ich skargi posłyszał Anu, bóg nieba i ojciec bogów. Boski władca Uruku wezwał Aruru, biegłą w stwarzaniu, i rzekł: “Stwórz teraz istotę Gilgameszowi podobną. Niechaj ci będzie jak jego odbicie, jako burza sercu tamtemu równa. Niech w gród Uruku wstąpi, z Gilgameszem porywczym pójdzie o lepsze. Niechaj dzięki temu Uruk odpocznie.” To usłyszawszy, Aruru stworzyła w sobie istotę na podobieństwo Anu. Ręce swe umyła, uszczknęła gliny, plunęła na nią i w step rzuciła (I 1,27 ; I 2,7). Walecznego Enkidu w stepie stworzyła.

Spotkał go myśliwy i w domu rzekł do ojca: “mąż jakiś ze wzgórz się zjawił, siła jego na kraj nasz ogromna. Nieustannie ugania się po wszystkich górach. Z dzikim bydłem karmi się trawą. Do wodopoju się tłoczy ze zwierzętami. Straszny mi jest.” Rzekł mu ojciec: “Pójdź do Uruku, tam jest Gilgamesz, którego jeszcze nikt nie pokonał. Opowiedz o potędze tego przybysza. Poproś go o nierządnicę ze świątyni Isztar i weź ją ze sobą. Ona go powali jak mąż potężny. Skoro ją ujrzy, wnet zbliży się do niej. Wtedy obcy się uczyni dla dzikich zwierząt, które z nim wyrosły na jego puszczy.”

Gilgamesz kazał myśliwemu zabrać z przybytku Isztar nierządnicę Szamchad. W trzy dni miejsce swego przeznaczenia ujrzeli, w zasadzce siedli. Przyszło dnia trzeciego dzikie bydło do wodopoju i on z nim, Enkidu. Rzecze myśliwy: “Oto on, niewiasto. Obnaż swe piersi, przyrodzenie odsłoń, aby mógł cię posiąść. Zbądź się wstydu, wzbudź w nim żądzę, szaty swe rozrzuć, ukaż mu się naga. Spraw, by siła w nim wezbrała. Niechaj legnie na tobie. Uczyń mu, dzikiemu, sprawę kobiecą miłą. Obcym się uczyni dla dzikich zwierząt, które z nim wyrosły w puszczy.” Obnażyła Szamchad swe szaty, srom odkryła. Ujrzał to Enkidu i zapomniał, gdzie się był urodził. Przez sześć dni i siedem nocy wciąż dopadał i zapładniał Szamchad. Aż siódmego dnia miłością się nasyciwszy na zwierzęta swoje zwrócił oblicze. Zobaczywszy Enkidu, w skok pierzchły gazele. Porwał się Enkidu, lecz ciało ma słabe, nogi w ziemię mu wrosły. Obłaskawił się Enkidu, ale zyskał za to rozum i słyszenie rozszerzył.


- Szamchad: Enkidu, czemu ze zwierzętami się w stepie uganiasz ? Pójdź do Uruku, kędy włada Gilgamesz, mocarz wyborny, wśród potężnych potężny. Ujrzysz go i pokochasz jak siebie samego.

- Enkidu: Prowadź mnie Szamchad do miasta Gilgamesza, wyzwę go do walki. Jam jest w stepach zrodzony, jam jest mocarz.

- Szamchad: Chodźmy, porzuć jednak swój występny zamiar, on jest silniejszy od ciebie. Gilgamesza ukochał Szamasz, bóg słońca, a Enlil i Ea rozszerzyli jego ucho na głos mądrości. Jeszcze tyś ze wzgórz nie przyszedł, już Gilgamesz we śnie cię ujrzał:

- Gilgamesz: Matko, sen widziałem w nocy. Szedłem po ulicy, gdy wtem spadł topór niezwykły. Widok jego radość mi sprawił i pokochałem go. Podjąłem go i przy boku zawiesiłem.

- Aruru: Człowiekiem ów topór. Tak przylgniesz do niego jak do niewiasty. Zrównałam go z tobą, więc mocny to towarzysz i zbawca przyjaciela w potrzebie. Mocny jest jako zastępy Anu.

- Gilgamesz: Niech spada na mnie największe z nieszczęść, bylebym sobie zyskał mocnego druha.

Tak opowiadała Szamchad.

TABLICZKA II

Powiodła Enkidu do chaty pastuszej. Tam przybył do niego jeden z mieszkańców Uruku na skargę: “Gilgamesz wydaje pozwolenia na małżeństwa i on pierwszy ma sprawę z oblubienicą, małżonek po nim. Taka jest wola bogów.” Usłyszawszy to Enkidu rzecze: “Wiedź mnie Szamchad do Uruku. Do walki Gilgameszowi rzucę wyzwanie.

Gilgamesz miał sprawę z Iszcharą, przyszłą oblubienicą, noce z nią spędzał. Drogę mu zaszedł Enkidu, drzwi nogą zagrodził, do weselnego domostwa nie wpuścił. Starli się jako dwa byki, strzaskali odrzwia i murem zatrzęśli. Jednak Gilgamesz gniew swój powściągnął i uśmierzył. Rzekł tedy Enkidu: “Enlil dał ci rządy nad żyzną ziemią, Anu zawierzył ci miasto swe, Ea ucho twe rozszerzył na głos mądrości. Czemu zachciało ci się do przybytku małżeństwa drogę zamykać i pierwszemu mieć sprawę z oblubienicą. Masz władzę nad ludem, tobie sądzone bitwy wygrywać. Władzy niezmiernej swej źle nie używaj, bądź sprawiedliwy wobec ludu i wobec Szamasza.” Wysłuchał go Gilgamesz i ucałowali się i przyjaźń zawarli.

Żyją w Uruku, niczego im nie brak, lecz Enkidu z dnia na dzień staje się smutniejszy. Tęskni za wojną, przygodą. Zauważył to Gilgamesz, więc tak rzecze do przyjaciela: “Za dni dawnych, kiedy niebo od ziemi odepchnięto (I 1,4), kiedy ustalono imię człowieka, kiedy Ereszkigal jako łup w kraj podziemny była uniesiona, żagiel swój postawił ojciec Ea, aby płynąć w kraj podziemny, aby wziąć pomstę na potworze gór. Ów zaczął kamieniami razić władcę. Wówczas wyrosło na brzegu Purattu drzewko wierzbowe i rosło aż burza z korzeniami je wyrwała i poniosły je wody Purattu. Wtedy kobieta jakowaś dłoń nań położyła i zaniosła do miasta Uruk, by posadzić je w gaju Isztar. Pragnęła by było z niego owocne krzesło i owocne łoże. Jednak wąż siadł w korzeniach, a ptak Indugut gniazdo w nim założył. Płakał Isztar, lecz brat jej, mężny Szamasz, nie ujął się za siostrą. Wówczas ja, Gilgamesz, za Isztar się ująłem, węża zabiłem, ptaka przepędziłem. Wyrwałem wtedy z korzeniami drzewo wierzbowe i świętej Isztar dałem je na krzesło i łoże. A ona pałkę i bęben zwołujący dała. Uderzałem w bęben i mężczyzn zwoływałem. A gdy gwiazda wieczorna zaszła, miejsca naznaczyłem, gdzie byłem ze swym bębnem. O świcie zaś w miejscach naznaczonych gorycz i smutek. W końcu, przez płacz młodych dziewcząt za mężczyznami, kraj zmarłych się otworzył i wpadł mój bęben w wielkie domostwo. Nie mogłem ich dostać i do dziś nikt mi ich nie przyniósł.

- Enkidu: Ja ci je przyniosę !

- Gilgamesz: Jesteś mąż śmiały, ale posłuchaj mych przestróg. Nie kładź szat czystych, aby nie poznali w tobie przybysza, włócznią w krainie umarłych nie rzucaj, aby cię przekłuci włócznią nie odstąpili, kobiety, którą kochałeś, nie całuj, kobiety, której nie cierpiałeś, nie bij, bo żałosny krzyk cię ogarnie tej, która spoczywa, matki boga Ninazu. Jeśli tam zejdziesz, zostaniesz pod ziemią. Nie idź do kraju umarłych, są inne miejsca, w których możesz spotkać przygodę. Są daleko stąd góry cedrami porosłe, gdzie okrutny przebywa Humbaba, którego imię “grom” znaczy. Chodź, ubijemy go, przyjacielu. Wypędzimy ze świata wszelkie zło.

- Enkidu: Widziałem kraj Humbaby, tam się bór ciągnie na wiorst 10 000. Co cię korci do takich wyczynów?!

- Gilgamesz: Chcę postawić stopę na tych górach cedrowych.

- Enkidu: Jakże nam się wedrzeć w bór, kiedy strażnik nie śpi, ni w dzień, ni w nocy. Moc on ma od Szamasza, a męstwo od Addu. Z woli bogów strzeże cedrów. Humbaba głos ma z grzmiącego potopu, usta jego z ognia, oddech ze śmierci. Do boju rusza orkanem ryczącym, drżą wtedy niebo i ziemia. Nikt się tam nie wedrze.

- Gilgamesz: Tylko bóstwa są wieczne, człowiek ma dni policzone, więc może śmierci się lękasz?

- Enkidu: Lękam się, ale chodźmy.

Na wieść o tym lud się zebrał.

- Gilgamesz: Słuchajcie mnie mieszkańcy Uruku! Pragnę ujrzeć i ubić Humbabę, przed którego imieniem drżą kraje. Niech cały świat usłyszy jaka ze mnie silna odrośl Uruku. Niech narąbię cedrów i imię swe rozgłoszę po wsze czasy!

- Starsi Uruku: Młody jesteś Gilgameszu, nie wiesz na co się porywasz. Nikt się nie oprze Humbabie, a w jego siedzibie bój tym bardziej nie równy.

Wysłuchawszy doradców rzekł Gilgamesz do Enkidu: Wyznam ci coś, lękam się go bardzo, dlatego pójdziemy tam i ubijemy Humbabę, żeby się nie bać.

- Starsi Uruku: Oby strzegli cię bogowie. Jednak jeśli chcesz udać się do kraju cedrów, porozmawiaj z Szamaszem, on tam rządzi. Powiedz mu o swym zamiarze.

Wziął Gilgamesz dwa koźlęta i swe berło złote i udał się do świątyni.

- Gilgamesz: Bądź mi pomocny, Szamaszu. Pragnę wkroczyć w kraj cedrowy, przybądź mi w potrzebie.

- Szamasz: Mocny jesteś, lecz po co tam pójdziesz ?

- Gilgamesz: Widzę umierających ludzi, trupy płynące rzeką. Ja też kiedyś tak spłynę, bo żaden człowiek nie sięgnie nieba. Dlatego wejdę w góry i chwałę swojego imienia utwierdzę. Droga to daleka, więc jak to uczynić bez twojej pomocy ? Po cóż byś mnie natchnął tą myślą, jeśli nie miałbym tego dokonać ? Jeśli wrócę, to przyniosę ci dary i modły.

- Szamasz: Ruszaj, Gilgameszu. Drzwi cedrowe uczynisz w moim przybytku, gdy zło, którego nienawidzę, przepędzisz ze świata. Uczynił sobie Humbaba królestwo w krainie cedrów, gdzie tylko Anunnaki mają siedzibę.

Powstrzymał Szamasz siedmiu potężnych, synów jednej matki: pierwszy - huragan, drugi - wicher północny, trzeci - trąba powietrzna, czwarty – burza piaskowa, piąty – wiatr mroźny, szósty – nawałnica, siódmy – piekący wicher. Uradował się Gilgamesz, wziął topór, łuk i kołczan, a mieczem biodra opasał. Wyruszyli.


TABLICZKA III

Udali się do świątyni Ninsun.

- Gilgamesz: Matko, zamierzam iść w daleką drogę, gdzie mieszka Humbaba.

- Ninsun: Szamaszu, dlaczego dałeś mi za syna Gilgamesza, serce niespokojne w pierś mu włożywszy ? Dopóki nie wróci, ja, twa oblubienica, niech ci odmawiam i przypominam byś go chronił. Niech przed Gilgameszem kroczy Enkidu, który zna ścieżki. Syna mego, Gilgamesza, jemu powierzam. Niech więc dzień i noc nie odstępuje, niech go chroni.

- Enkidu (tknięty boskim nakazem): Nie odstąpię Gilgamesza na krok !

Następnie złożyli ofiary, Gilgamesz kadził w przybytku.

TABLICZKA IV

Ruszyli w drogę. Co 20 wiorst kęs jeden odłamywali, co 30 wiorst popas czynili. 50 wiorst przeszli jednego dnia, w trzy dni przeszli drogę czterdziestu dni. Na każdym noclegu przed Szamaszem studnię kopali i ofiary składali.

- Gilgamesz: Sen miałem. Z bykami się zwarłem. Jeden byk od innych mnie zasłonił, a mąż jakiś wodą z bukłaka mnie orzeźwił.

- Enkidu: Ten byk to Szamasz rękę dający ci w potrzebie, a ten mąż to bóg twój, Lugalbanda.

Nazajutrz.

- Gilgamesz: Sen miałem. Góra wielka mnie w wąwozie przywaliła. Zjawił się mąż i spod góry mnie wyciągnął.

- Enkidu: Górą tą jest Humbaba. Pokonamy go, a ciało rzucimy na pohańbienie.

Dotarli do lasu cedrowego.

- Enkidu: Nie chodźmy tam, oniemiało moje przedramię.

- Gilgamesz: Lwy pokonałeś, z bykami walczyłeś. Mnie się trzymaj i nie bój się śmierci. Choćbyśmy polegli, imię zostawimy.

TABLICZKA V

Wypatrują, gdzie Humbaba ślad swój zostawił i zaczynają rąbać drzewa. Włożył Gilgamesz napierśnik zwany Głos Waleczny, wagi 30 syklów.

- Gilgamesz: Zabijemy Humbabę !

- Enkidu: Nie straszny ci on, bo go nie znasz. Zęby ma smoka, lwa oblicze, w starciu jest jak potop. Na czubku swego ogona i członka ma łby dwóch węży jadowitych.

- Gilgamesz: Dwóch nas jest i Szamasz nas wesprze. Pokonamy go !

Wysłał przeciw Humbabie Szamasz siedem żywiołów. Uderzyły niczym lew, jadowita żmija i smok, niczym płomień i wąż wściekły, niczym potop zgubny, co kraj zalewa, niczym grom. Siedem wiatrów na niego napadło, nie może dać kroku ni w przód, ni w tył. Przeląkł się Humbaba: “kim jesteście, że z bóstwami walczycie ?!”. Cisnął w nich swe pioruny, lecz oni uskoczyli. Gdy siódmy grom dobiegał kresu, wspiął się Gilgamesz do jego sypialni i uderzył. Przestraszył się Humbaba.

- Humbaba: Nie znałem ojca, ani matki, Enlil uczynił mnie strażnikiem lasu. Godzi ci się, Gilgameszu, byś mnie oszczędził i uczynił niewolnikiem.

- Enkidu do Gilgamesza: Nie godzi ci się zostawić go żywym, jego nienawidzi niebieski Szamasz.

Wzniósł więc swój oręż Gilgamesz i uderzył, a Enkidu zadał cios drugi. Od trzeciego ciosu runął Humbaba. Na włóczni dźwignęli głowę Humbaby i Enlilowi ponieśli. Ujrzawszy ich Enlil się rozgniewał: "Coście uczynili !? Niechaj was ogień pożre !

C.D.N.
  • 0





Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych