Skocz do zawartości


Zdjęcie

Prawdziwe latające dyski


  • Please log in to reply
1 reply to this topic

#1

Nick.
  • Postów: 1527
  • Tematów: 777
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Kilka opisów konstrukcji prototypów latających spodków budowanych przez różne państwa, firmy lotnicze i hobbystów.

 

SAMOLOTY O SKRZYDŁACH W KSZTAŁCIE DYSKU

 

Tego typu samoloty wykorzystują typowe zasady powstawania siły nośnej jak na zwykłym skrzydle, które różni się od tych w klasycznych samolotach jedynie kształtem zbliżonym do koła. Obecnie o podobnym układzie budowanych jest sporo modeli latających budowanych przez hobbystów i modelarzy. Po II WŚ istniało wiele projektów publikowanych w prasie lotniczej samolotów w kształcie dysku, w tym odrzutowych.

 

Samolot "Parasol" (Umbrella plane)

 

saucer6.gif

 

Samolot w kształcie dysku nazywany "parasolem" - zbudował go Chance Vought we współpracy z firmą McCormick-Rome - samolot odbył pierwszy lot 11 marca 1910 r. Silnik był umieszczony w centrum. Samolot latał.

 

saucer9.gif

 

saucer10.gif

 

saucer8.gif

Amerykański samolot z lat trzydziestych

 

 

SAMOLOT AS-6

 

Niemiecki samolot AS-6 o kolistym skrzydle powstał w 1944 r.  Jego pomysłodawcą był Arthur Sack, rolnik i jednocześnie hobbysta modelarz, którego konstrukcjami zainteresowało się ówczesne niemieckie lotnictwo. W przeciwieństwie do modeli Sack'a samolot jednak nie mógł nawet wystartować ulegając uszkodzeniom podwozia. W końcu został zezłomowany.

 

saucer4.gif

 

saucer13.gif

 

SAMOLOT VOUGHT-ZIMMERMAN V-173 (1939-1943) i VOUGHT XF5U-1 Skimmer (1943-1948)

 

Amerykański V-173 (loty wykonał w 1942 r.) i jego następca XF5U-1 (oblatany w 1948 r.) miały również kształt zbliżony do dysku. W najmocniejszej wersji z napędem turbośmigłowym mógł osiągać prędkość do 885 km/h i lecieć pionowo do góry, był uzbrojony w 6 k.m.

 

saucer28.jpg

 

saucer12.gif

 

 

GEOBAT

 

GEOBAT został wynaleziony przez Jack'a M. Jones'a. Mimo ze nie był specjalistą od aerodynamiki, a raczej pasjonatem latających dysków, to jego pomysł (wcześniej były budowane podobne modele, jednak jego ma parę modyfikacji) sprawdził się w praktyce - latający model jest bardzo zwrotny i stabilnie lata.

 

saucer20.jpg

 

Jack M. Jones trzyma u góry po lewo model dysku napędzany silniczkiem elektrycznym - średnica 91,44 cm, a na dole dysk z silniczkiem spalinowym o średnicy 101, 6 cm. Oba modele latają sterowane zdalnie drogą radiową.

 

saucer21.jpg

Widok innego modelu z silniczkiem spalinowym podczas budowy.

 

STEROWCE

 

Niektóre budowane sterowce swym kształtem przypominają latające dyski.

 

STEROWIEC ROSJA 4001

 

Jest to rosyjski sterowiec używany przez armię Rosji. Pod spodem dyskopodobnego kadłuba nośnego umieszczono kabinę wykorzystaną ze zwykłego śmigłowca, bez silników, obcięto też belkę ogonową, która była niepotrzebna.

 

saucer17.jpg

 

saucer18.jpg

 

sterowiecrosja1.jpg

 

Na świecie prowadzone są prace nad nowoczesnymi sterowcami, które można by wykorzystać do transportu pasażerskiego, poniżej projekt - wizja jednego z nich:

 

sterowiec.jpg

 

Departament Obrony Stanów Zjednoczonych miał w projekcie gigantyczny sterowiec transportowy Walrus, który będzie w stanie za jednym razem wziąć na pokład 1800 żołnierzy i dostarczyć je w dowolne miejsce na świecie.

 

walrus.jpg

 

Jeden z prototypów związany z projektem Walrus to sterowiec firmy Lockhed Martin - "Skunk Works" P-791 - hybrydowy statek powietrzny z systemem lądowania na poduszkach powietrznych (Hybrid Airship with Air Cushion Landing System - ACLS) działających podobnie jak te w poduszkowcach.

 

LATAJĄCE PLATFORMY

 

Latające platformy to głównie maszyny latające napędzane śmigłami, turbinami o dużej średnicy obracającymi się w płaszczyźnie poziomej i wydmuchujące powietrze w dół. Sterowanie odbywa się zazwyczaj żaluzjami umieszczanymi na wlocie i wylocie kadłuba lub sterując pochyleniem (środkiem ciężkości). Dodatkowo mogą być wyposażone w napęd nadający prędkość poziomą.

 

SKY DISC

 

Samolot pionowego startu (VTOL) Skydisk: został on wstępnie zaprojektowany przez szwajcarskie przedsiębiorstwo Sky Disc Holding SA, które chciało dostarczać 6-8 pasażerów samolotem zdolnym do pionowego startu i lądowania bez pasa startowego i przy prędkości przelotowej 250 węzłów. Firmy ATI (Advanced Technologies Incorporated) i SAIC (Science Applications International Corporation) zajęły się badaniem koncepcji Skydisk'a i docelowo zbudowaniem prototypu. Jednak prawdopodobnie z powodu likwidacji firmy szwajcarskiego zleceniodawcy (właścicielem był pomysłodawca Skydisc'a - Franz Bucher) prace zostały wstrzymane i zakończone.

 

saucer2.jpg

Model do prób w locie poziomym

 

saucer3.jpg

Lot zdalnie sterowanego modelu

 

saucer4.jpg

Próby w tunelu aerodynamicznym

 

saucer5.jpg

Próby w tunelu aerodynamicznym - włączona turbina do lotu pionowego

 

WSZECHSTRONNA PLATFORMA DO MISJI ZABEZPIECZAJĄCYCH I WYWIADOWCZYCH

The Multipurpose Security and Surveillance Mission Platform (MSSMP)

 

Zaprojektowany w USA (w Space and Naval Warfare Systems Center) spodek może latać automatycznie wg zaprogramowanej trasy lotu (praktycznie jest to samodzielny robot) lub może być sterowany zdalnie. Ma służyć głównie amerykańskiemu wojsku: patrolowanie granic i tras przemytu narkotyków, rozpoznanie terenu (w miastach i poza nimi), badanie terenów skażonych (chemicznie, promieniotwórczo), wykrywanie przeszkód dla wojsk lądowych, czołgów, do akcji poszukiwawczych, wywiadowczych, do kierowania ogniem, do naprowadzania laserem pocisków na cel itp.

 

saucer14.jpg

 

 

saucer16.jpg

 

Silnik:   50KM
Napęd:   podwójne śmigło przeciwbieżne
Prędkość maksymalna:   80 węzłów
Średnica:   6 stóp
Waga:   250 funtów
Pułap:   8000 stóp
Maksymalny czas lotu:   3 godziny

 

saucer15.jpg

 

 

KILKA NIEUDANYCH KOSZTOWNYCH PROJEKTÓW

 

Projekty AVROcar VZ-9AV (1952 - 1961)

 

Chyba najbardziej znany (kiedyś ściśle tajny) projekt budowy latającego dysku kanadyjskiej firmy AVRO, później kontynuowany w USA, które przejęło po zamknięciu firmy AVRO również ludzi pracujących nad tym projektem, oferując im pracę. Spodek unosił się jedynie na pewnej niewielkiej wysokości nad ziemią i był trudny w sterowaniu. Po badaniach kilku jego odmian i rożnych sposobów sterowania kosztowny projekt zamknięto.

 

saucer23.jpg

Zdjęcie AVROcar'a pochodzi ze strony www.laesieworks.com/ifo (jak i kilka innych).

 

saucer33.jpg

AVROcar podczas lotu - wyżej nie mógł już polecieć.

 

Projekt Y2 Silverbug, Ladybird (1954), P.V. 704 (1956 - 1958)

 

Była to grupa ponaddźwiękowych latających spodków pionowego startu, których pomysłodawcami byli również inżynierowie z kanadyjskiego AVRO, a następnie próbowali je zrealizować w praktyce amerykanie.

 

saucer19.jpg

Model spodka.

 

saucer31.jpg

Główna część kadłuba spodka z umieszczona na rampie do badań stacjonarnych.
Podczas jednej z takiej prób jeden z silników uległ eksplozji.
Ponieważ silniki i zbiorniki paliwa były wokół kabiny pilota,
to w przypadku awarii któregoś z ośmiu silników pilot nie uszedłby z życiem.
Po eksplozji projekt zamknięto.

 

saucer32.jpg

Zewnętrzna cześć dysku - gazy wylotowe z silnika były podawane przez nią do dysz na obwodzie.

 

saucer1.gif

 

NORTHROP NS-97 (1950 r.)

 

northrop_ns-97.jpg

Model latającego talerza - Northrop NS-97 - nigdy nie wyszedł poza stadium modelu.

 

Zewnętrzny ruchomy pierścień z ośmioma turboodrzutowymi dyszami napędowymi miał umożliwiać lądowanie podobne do helikoptera i stabilizować lot przy małych prędkościach, a dwa silniki w kadłubie miały nadawać ruch postępowy. Prawdopodobnie w wyniku zaangażowania i z powodu niepowodzeń z kosztownymi dyskami AVRO nie próbowano już rozwijać tej koncepcji.

 

northrop_ns-97_2.jpg

11 listopada 1950 roku, Dick Stasinos, absolwent
inżynierii Northrop Aeronautical Institute,
trzyma w rękach model zaprojektowanego przez

siebie latającego talerza
(model ten sam co na poprzedniej fotografii).

 

Dysk Rene Couzinet'a (1955 r.) RC 300

 

saucer24.jpg

 

We Francji w latach pięćdziesiątych pracowano nad latającym dyskiem RC 300, który zaprojektował konstruktor Rene Couzinet. Projekt nie wyszedł poza stadium prototypu-makiety. Ruch postępowy miał nadawać silnik odrzutowy, a lot w pionie miały umożliwiać 3 silniki tłokowe po 135 KM każdy napędzające dwie przeciwbieżnie poruszające się zewnętrzne części dysku zaopatrzone w łopatki na obwodach. Ruchome części kadłuba, przekładnie wewnątrz powodowały, że konstrukcja była skomplikowana.

 

saucer7.gif

 

saucer25.jpg

 

saucer26.jpg

 

OJEKTY FIRMY MOLLER

 

Firma Moller próbuje od dość długiego czasu zbudować "latający samochód". Niestety ciągle jest na etapie prototypów. Jednym z projektów jest projekt latającego dysku napędzanego ośmioma silnikami Wankla. Ogólnie mówiąc jest dość hałaśliwy, powolny i paliwożerny, ale jakoś lata - prędkość 50 mil na godzinę, maksymalny czas lotu 90 minut.

 

saucer27.jpg

 

saucer30.jpg

 

DYSKI WYKORZYSTUJĄCE ZJAWISKO COANDA

 

Efekt Coanda to przyleganie strumienia płynu (tzn. też np. powietrza) do ścianki, odkryte przez rumuńskiego inżyniera Henri Coanda w 1934. W określonych warunkach strumienie powietrza mają tendencję do sklejania się i śledzenia kształtu powierzchni. Efekt może wystąpić nawet przy ekstremalnie dużych krzywiznach i może być wykorzystany do konstruowania maszyn latających o dużej sile nośnej. Na czym to polega dobrze widać na poniższych filmach:

 

Zaletą budowanych na tej zasadzie dysków jest to, że w przeciwieństwie do dysków opartych na wydmuchiwaniu gazów bezpośrednio w dół przez śmigła bądź silniki odrzutowe, turbiny itp., tutaj następuje spływ gazów po górnej powierzchni na zewnątrz przez co dysk jakby przykleja się do niego górną powierzchnią. Efekt w pierwszym przypadku jest taki, jakbyśmy próbowali podnieść np. talerz od dołu - trudno tu o równowagę (jest chwiejna), a w drugim to tak jakbyśmy próbowali go od góry podnieść za szereg linek przyczepionych do jego powierzchni - wisi stabilnie. Poza tym w pierwszym przypadku gazy, powietrze uderza bezpośrednio w dół płyty lądowiska, wzniecając kurz, a w przypadku silników odrzutowych gazy niszczą także nawierzchnię - praktycznie nie można lądować na lotniskach gruntowych, wodzie. Ten problem znika w drugim przypadku. Przyjrzyjmy się więc konstrukcjom wykorzystującym to zjawisko.

 

LIFT-1 (1963) i ASTRO V DYNAFAN (1965)

 

Firma z USA Kinetics Astro Corporation z Houston w Teksasie z konstruowała kilka ciekawych i udanych prototypów dyskopodobnych pionowzlotów:

 

astrokin1.jpg

"Helikopter" w kształcie latającego talerza wykorzystujący do lotu zjawisko Coanda

 

Przepływ powietrza pompowanego przez obudowaną turbinę odśrodkową od środka ku krawędziom powierzchni tego pewnego rodzaju odwróconej "misy" powoduje powstanie na jej powierzchni zmniejszonego ciśnienia (podciśnienia) w stosunku do ciśnienia pod spodem, w ten sposób powstaje siła nośna unosząca ten "śmigłowiec" do góry. Dzięki temu wyeliminowano konieczność budowy wirnika z łopatami jak w klasycznym śmigłowcu (jak również nie potrzeba śmigła ogonowego) zachowując jednak manewrowość i osiągane prędkości jak w klasycznym helikopterze. Do budowy wykorzystano 135-konny silnik Mercury stosowany do łodzi.

 

astrokin3.gif

W roku 1965 zaprezentowano następny prototyp "Astro V Dynafan" napędzany otunelowanym śmigłem - zdjęcie poniżej:

 

astrokin2.jpg

 

 

 

Masa własna   680 lbs
Masa maksymalna   1070 lbs
Obciążenie mocy:   7,2 lbs/KM
Rozbieg   0 m
Dobieg   0 m
Czas trwania lotu   2 godziny
Silnik   Chevrolet Corvair - model z 1965 r. z turbodoładowaniem - 148 KM
Wysokość   96 cali
Długość   91,2 cale
Szerokość   91,2 cale
Średnica śmigła:   średnica 66 cali, metalowe dwułopatowe
Owiewka środkowa śmigła:   średnica 16 cali, włókno szklane
Tunel zewnętrzny śmigła:   średnica 97 cali, włókno szklane o strukturze plastra miodu
Pierścień nośny:   średnica 9 stóp 2 cale, włókno szklane o strukturze plastra miodu

 

Badania wykazały korzystniejszy stosunek mocy do masy od ówczesnych śmigłowców. Koszty obsługi wynosiły 25%, a koszty budowy i projektowania 50% tego co odpowiadającemu parametrami klasycznego helikoptera, pilotaż był łatwiejszy. Przewidywano możliwość budowy dużo większych "spodków" od produkowanych największych śmigłowców. Kinetic Astro przewidywało, że dopracowane tego typu statki powietrzne staną się powszechnym środkiem transportu, szczególnie do przewożenia drogą powietrzną ciężkich ładunków - przewidywano, że wielosilnikowy spodek o średnicy 100 stóp mógłby unieść 250.000 lbs (funtów) ładunku. Konstruktorzy z tej firmy wiedzieli o wielomilionowych nakładach i niepowodzeniach w badaniach armii USA nad dyskopodobnymi statkami powietrznymi, upatrując szansę dla swojego wynalazku.

 

Firma Kinetics Astro projektowała także transportowiec powietrzny o tym układzie z płatem o średnicy 31m i udźwigu 46 ton wyposażony w 8 silników turbinowych, wkrótce jednak przedsiębiorstwo przestało istnieć, niestety nie można znaleźć więcej informacji na ten temat.

[...]

TARIEŁKA - Centrum Awiacji w Saratowie EKIP (EKologia I Postęp)

 

saucer12.jpg

 

Tariełka jest rosyjskim projektem Centrum Awiacji EKIP w Saratowie (Rosja) dyskopodobnego samolotu o bardzo krótkim dystansie potrzebnym do lądowania i startu (STOL), co może robić zarówno na wodzie jak i lądzie. Są projektowane wersje pasażerskie i transportowe. Tariełka wykorzystuje do lotu zjawisko Coanda, ale nie tylko. Jest całkowicie innym samolotem od dotychczas stosowanych. Kiedyś za czasów ZSRR był to ściśle tajny projekt, dopóki nie zaczął się borykać z brakiem środków na badania. Prace rozpoczęto w latach osiemdziesiątych, a dwa prototypy (L2-1 i L2-2) zbudowano w 1992 roku. W tym roku naukowcy poprosili ówczesnego prezydenta Borysa Jelcyna o dofinansowanie. Przyznano 13 miliardów rubli na badania, jednak upadek Związku Radzieckiego spowolnił projekt, ale też przyczyniło się to do jego ujawnienia. Projekt w 1995 roku opatentowano w Rosji, Kanadzie, Europie i w USA.

 

saucer13.jpg

 

Jakiś czas temu media obiegła informacja, że Centrum Awiacji w Saratowie i Marynarka Wojenna Stanów Zjednoczonych nawiązały współpracę - amerykanie mieli wyłożyć pieniądze na badania. Na tylnej powierzchni nośnej kadłuba planuje się wykorzystać technologię "wiru" powodującą zwiększenie siły nośnej i zmniejszenie oporu - kadłub EKIP-a jest swego rodzaju sam w sobie skrzydłem, a dodatkowe usterzenie służy głównie do stabilizacji i sterowania lotem. W technologii "wiru" nie chodzi o jakiś latający talerz unoszący się na trąbie powietrznej, jak to niektórzy w Internecie zaczęli przedstawiać puszczając wodze fantazji, ale o metodę kontroli spływających warstw powietrza ku krawędzi spływu za pomocą swego rodzaju poziomych "wirów", co widać na rysunkach w patentach. Umożliwia to również lot EKIP-owi na kącie natarcia dochodzącym do 40 stopni.

 

tarielka2.jpg

 

tarielka1.jpg

 

Tariełka potrafi też lecieć tuż nad wodą lub lądem na swego rodzaju poduszce powietrznej tworzącej się pod kadłubem, co Rosjanie wykorzystywali za czasów ZSRR do budowy prototypów bardzo szybkich latających łodzi unoszących się nad lustrem wody (ekranoloty).

 

tarielka3.jpg

 

Dr John Fisher, dyrektor Wydziału Badań i Inżynierii NAVAIR (Research & Engineering Sciences Department) powiedział, że rosyjska technologia "pozwoli rozwijać i projektować całkiem nową klasę latających urządzeń, jakich dotąd nie rozważaliśmy - otworzy się całkiem nowy wachlarz kształtów aerodynamicznych". Protokół o współpracy został podpisany pomiędzy Johnem Fisherem i dyrektorem generalnym Centrum Awiacji w Saratowie Aleksandr'em Ermishin'em. Nad projektem pracowało wielu ludzi, szefem projektantów był Lew N. Schulkin, a szefem inżynierów Aleksander Sobko. Sprawa ucichła, prawdopodobnie EKIP podzielił los dysku AVRO.

 

tarielka4.jpg

Zdalnie sterowany model EKIP lecący tu akurat na dużym koncie natarcia

i o kadłubie mniej szerokim, bardziej dyskoidalnym.

 

OBIEKTY LATAJACE O NIEKONWENCJONALNYCH ZASADACH DZIAŁANIA

JONOLOTY - NAPĘD ELEKTROSTATYCZNY

 

Jonoloty to takie obiekty latające budowane przez hobbystów na całym świecie, które nie mają żadnych części ruchomych, a jak podłączyć je do prądu to bezszelestnie unoszą się w powietrzu.

 

Nad takimi urządzeniami pracowano już w latach pięćdziesiątych, a w 1964 roku Alexander Nikolaievich Prokofiev de Seversky demonstrował model statku o napędzie jonowym zbudowanym w zakładach "Electronatom" i opatentowany. Model startował i wznosił się najpierw na uwięzi, później w locie swobodnym. Obliczono że duży jonolot do zawisu potrzebuje generatora pokładowego o mocy 1,5kW na każdy kg masy statku. Pułap mógłby osiągać wysokość około 90 km.

 

Zasada działania tego rodzaju obiektów latających polega na otrzymaniu ciągu przez tworzenie i przyśpieszanie zjonizowanych atomów gazu w polu elektrostatycznym. Czyli: energia elektryczna (prąd wysokiego napięcia) jest bezpośrednio przekształcana w silniku elektrostatycznym w energię kinetyczną strumienia powietrza. Sprawność ogólna jonolotu wg Seversky'iego może wynosić 40-50%.

 

saucer34.jpg

 

Innym wynalazcą zajmujący się podobną dziedziną był Thomas Towsend Brown. Urodził się w 1905 r w stanie Ohio. Szczególnie zainteresowało go promieniowanie X. W swoim doświadczeniu stwierdził, ze lampa Coolidge'a za każdym razem, gdy była włączana lekko drgała, tak jakby coś ją popychało. Bardzo go to zainteresowało. Okazało się, że promienie X nie maja z tym nic wspólnego. Odpowiedzialność za to zjawisko ponosi wysokie napięcie. Gdy to ustalił, przystąpił do serii eksperymentów. Jego odkryciem zainteresował się dr Biefeld. Profesor i jego uczeń wspólnie odkryli zasadę zwana "efektem Biefelda-Browna". Zasada ta mówiła, ze kondensator poddany działaniu wysokiego napięcia przejawia tendencje do ruchu w kierunku jego bieguna dodatniego. W roku 1952 udało mu się zbudować model wznoszący się w powietrze. W wyniku doświadczeń stwierdził, że przykładając większe napięcie można uzyskać większą siłę nośną i prędkość. Przy zastosowaniu dwustu tysięcy woltów podobno udało mu się uzyskać duże prędkości budowanych modeli.

 

DKRYCIE I EFEKT HUTCHISON'A

 

Podstawową rzeczą, jakiej dokonał Fizyk Jon Hutchison z Kanady było zgromadzenie w jednym pomieszczeniu mnóstwa urządzeń emitujących pole elektromagnetyczne (zwojnice Tesli, generatory Van de Graaffa, nadajniki fal radiowych, generatory sygnałowe, itp.). Kiedy te wszystkie urządzenia pracują równocześnie, pojawiają się efekty takie jak: przedmioty lewitują albo przesuwają się, w powietrzu pojawiają się dziwne światła, czasami czuć powiew lodowatego wiatru. Wszystko to pojawiło się w laboratorium Hutchona. Chociaż zgromadzony sprzęt złożony został z różnych części, działał jak jedna całość. Dziwne zjawiska pojawiały się w sposób raczej nieprzewidywalny, czasami można było czekać całymi dniami i nic się nie działo, a potem nagle zaczynały dziać się „cuda”. Jedno z urządzeń Hutchison zmontował w sposób dość "prymitywny" – ręcznie nawijane cewki i byle jak, prowizorycznie sklecone połączenia.

 

Urządzenie Hutchisona w jakiś tajemniczy sposób podnosi i przemieszcza przedmioty lub rozrywa je i niszczy. Przedmioty przemieszczają się np. po łagodnym łuku, gwałtownie lecą w górę, czasami lecą ze stałą szybkością lub wznoszą się do góry i na jakiś czas zawisają w powietrzu. Niektóre przedmioty nie uniosą się, jeśli przewróci się je na bok. Przedmioty użyte do eksperymentu mogą by wykonane z dowolnego materiału – nie ma znaczenia czy jest to metal, drewno, plastik czy styropian. Zjawisko fruwania następowało zawsze w odległości kilkunastu metrów od urządzenia. Jednym z rezultatów doświadczeń Hutchisona jest rozrywanie prętów stalowych, tak że na obu częściach pręta powstają wystrzępione końce. Hutchison posiada dużą kolekcję takich próbek metalu, największy fragment metalu ma długość 30 cm, a jego średnica wynosi 5 cm.

 

Urządzenie Hutchisona wzbudziło zainteresowanie także wojska. Skoro potrafi przemieszczać przedmioty, to czy nie może być źródłem napędu?

 

DYSK ARV (Alien Reprodukcion Vehicle)

 

Niejaki Mark McCandlish, który pracował jako artysta konceptów (tworzył artystyczne zdjęcia, fotografie samolotów itp.) dla różnych kontrahentów agencji obronnych, niedawno brał również udział w DISCLOSURE PROJECT, ujawnił, że spodek ARV zaczęto budować w 1963 roku. W czerwcu 1967 roku został sfotografowany już podczas lotu przez pilota wojskowego Harvey'a William'a. 12 listopada 1988 miała miejsce prezentacja organizowana dla czołowych gości z armii oraz kongresu USA. Podczas niej zaprezentowano 3 dyski, które unosiły się nad ziemią. Były one zaprezentowane jako „ARV” – („Reprodukcja Pojazdu Obcych”), inna ich nazwa to „Flux-Liner” – ponieważ używały one wysokiego napięcia. Statek tego typu przebywał między 1994 a 1995 w hangarze bazy Edwards AFB. Dzięki opisowi jakie McCandlish uzyskał od znajomych wojskowych wykonał poglądowy techniczny rysunek takiego spodka.

 

saucer35.jpg

 

Czy jest w tym jakieś ziarno prawdy trudno powiedzieć.

 

PRAWDZIWE NIEZIDENTYFIKOWANE OBIEKTY LATAJĄCE - NOL-e (UFO)

 

Wielu uważa, że takie obiekty nie istnieją, a już kategorycznie nie jeśli miałyby być kierowane przez istoty z innych planet, przedstawicieli innych cywilizacji itp. - pewnie więc odwiedzili wszystkie planety we wszechświecie i sprawdzili to :).

A jakby się zdarzyło, że jakieś obiekty zostały sfilmowane przez wojsko, następnie spece, naukowcy i inne ziemskie poważane stwory łącznie z wojskowymi szychami i prezydentem jakiegoś kraju ogłosiliby w telewizji, że je sfilmowali i pokazali publicznie nagranie to co by było?

 

UFO nad Meksykiem

 

 

5 marca 2004 roku: meksykańskie siły powietrzne przez kilkanaście minut obserwowały niezidentyfikowane obiekty latające poruszające się korytarzem powietrznym nad stanem Campache. Zostało to z filmowane przez załogę samolotu, patrolującego rejon Zatoki Meksykańskiej w poszukiwaniu przemytników narkotyków. Film ukazuje 11 obiektów - świetlnych kul - lecących w szyku, zmieniających kierunek, a chwilami ginących w chmurach. "W pewnej chwili ekrany radarów pokazały, że (niezidentyfikowane obiekty) są za nami, na lewo od nas i przed nami. Poczułem się wtedy trochę nieswojo" - powiedział o nagraniu major Magdaleno Castanon. Nagranie ujrzało światło dzienne 12 maja i zostało potwierdzone przez władze tego kraju, łącznie z prezydentem tego kraju.

 

Radary samolotu, początkowo wychwyciły tylko 3 z tych kul. Użyto kamer na podczerwień. Filmowanie w podczerwieni było konieczne, ponieważ UFO, wykryte przez radar, były niewidoczne gołym okiem. "Nie jesteśmy sami! To niesamowite!" - wołał jeden z pilotów. Obiekty poruszały się na wysokości 3.827 m. Nagranie wideo zostało zaprezentowane przez dziennikarza Jaime Maussan'a za zgodą sił powietrznych Meksyku, które potwierdziły jego autentyczność.

 

Wkrótce po tym wydarzeniu do Polski przybył z oficjalną wizytą (14.05.2004 r.) prezydent Meksykańskich Stanów Zjednoczonych z małżonką. Było to za rządów premiera Belki. W dzień wizyty śledziłem serwisy informacyjne i co dziwne nic o tym nie mówiono, zarówno o wizycie jak i sfilmowaniu UFO. Dopiero w późnych godzinach nocnych w TVP1 nadano wywiad z prezydentem Vicente'm Fox'em. Nic nie wspomniano o UFO - widocznie było to mało znaczącym wydarzeniem, co więcej reporter przeprowadzający wywiad nie dawał dobrej wizytówki naszemu krajowi, przeprowadzał wywiad dość arogancko. W jakimś serwisie internetowym zamieszczono wtedy informację, że reporterzy zadawali pytania naszym posłom o incydent nad Meksykiem, jednak ci szydzili pytając czy to nie było czasami w Klewkach (nawiązanie do rzekomego lądowania talibów helikopterem autorstwa A. Leppera). Widocznie ich umysły nie przyjmowały do wiadomości takiej możliwości.

[...]

Wszystkie zdjęcia pochodzą z artykułu

źródło


Użytkownik Nick edytował ten post 05.05.2019 - 00:18

  • 4



#2

Wszystko.
  • Postów: 10021
  • Tematów: 74
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Ciekawy temat. O niektórych ufo-kształtnych prototypach już gdzieś słyszałem. Ale jak widać czym się lata na świecie to najlepiej się sprawdzają samoloty o klasycznych kształtach czyli skrzydła, kadłub, statecznik, które ułatwiają sterowanie maszyną. Dlatego te spodkowe pojazdy nie zdobyły takiej popularności.


Jeśli chodzi o ufo z Meksyku to analizę tych nagrań przeprowadzili Ben McGee, współgospodarz znanego programu ,,Goniąc UFO” oraz Ben Hansen, jeden z prowadzących serie dokumentów telewizyjnych ,,Prawda czy fałsz. Akta paranormalne”.
Mcgee wraz z Hansem przyjrzeli się uważnie wyglądowi świateł i ich pozornemu ruchowi. Zgodnie stwierdzili, że punkty światła tak naprawdę nigdy nie złamały swojej formacji. Choć widać na nagraniu, że samolot jest w ciągłym ruchu i kamera zmieniała swoje położenia oraz nieustannie manipulowała swoim stopniem zoomowania, to ułożenie świateł nie zmieniało swojej kolejności rozstawienia. McGgee z początku dość sceptycznie podchodził do lansowanej w sieci teorii, jakoby zarejestrowane na filmie UFO były światłami z platformy wiertnicznej znajdującej się w Zatoce Meksykańskiej.
Więcej na http://czastajemnic....ie-ufo.html?m=1
  • 0





Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych