Skocz do zawartości


Zdjęcie

Noc poślubna Dobrawy albo krwawa ofiara na cześć bożków


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1

Nick.
  • Postów: 1527
  • Tematów: 777
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Dobrawa1-340x340.jpg

Trzydziestoletnia wdówka Dobrawa niekoniecznie cieszyła się ze swojego
małżeństwa z Mieszkiem…

Na ilustracji scena z niemieckiego „Kodeksu Manesse”.

 

„Przybyła do Polski, ale nie pierwej podzieliła z nim łoże małżeńskie, aż wyrzekł się błędów pogaństwa” – pisał Gall Anonim na temat małżeństwa Dobrawy i Mieszka. Nie jest prawdą, że czeska księżniczka próbowała szantażować męża. Miała inne i to bardzo dobre powody, by odmówić mu nocy poślubnej.

 

Zdaniem czeskiego kronikarza Kosmasa każde pogańskie wesele kończyło się „oddaniem reszty nocy Wenerze i Hymenowi”. Świętoszkowaty mnich nie chciał powiedzieć tego wprost, ale pod enigmatycznym odwołaniem do bóstw patronujących fizycznej miłości kryła się tak naprawdę wzmianka o dawnym obyczaju pokładzin. Był to rytualny stosunek nowo poślubionych małżonków, odbywany niemalże na oczach biesiadników i to jeszcze w trakcie uczty weselnej.

 

Ten ginący w odmętach czasu obrzęd był nieodzownym elementem tradycyjnego ślubu. Dopiero on potwierdzał ważność zawartego związku i w pewnym sensie go pieczętował. Nie chodziło jednak tylko o sam seks. Do dopełnienia rytuału potrzebne były jeszcze widoczne znaki. Bezpośrednio po stosunku pan młody miał obowiązek zaprezentować prześcieradło lub koszulę swojej małżonki, tak aby wszyscy goście na własne oczy mogli zobaczyć ślady krwi.

 

dumna-dobrawa.jpg

Dumna Dobrawa wcale nie zamierzała realizować każdej zachcianki Mieszka…
Rysunek na podstawie XIX-wiecznej litografii.

 

Jeśli tak się stało, uczta trwała dalej, wśród powszechnej radości. Jeśli jednak stosunkowi nie towarzyszyło krwawienie, tradycja nakazywała przerwać wesele i zniszczyć wszystkie związane z nim sprzęty. Sam związek tymczasem uznawano za niebyły lub przynajmniej – skazany na niepowodzenie.

 

Test cnoty… dla wdów i rozwódek?

 

Pokładziny przetrwały w Polsce aż do czasów sarmackich, gdy wśród pojedynków na szable i kufli piwa wciąż z dumą prezentowano zakrwawione płótna. Zwykle przyjmuje się, że obyczaj miał na celu potwierdzenie, iż panna młoda wiodła cnotliwe życie, a w chwili zamążpójścia była dziewicą. W XVI czy XVII wieku rzeczywiście mogło o to chodzić, w czasach Mieszka i Dobrawy podobna interpretacja nie miałaby jednak żadnego sensu.

 

Słowianie słynęli w X wieku ze swojej swobody obyczajowej, żeby nie powiedzieć – rozwiązłości. Żydowski podróżnik Ibrahim ibn Jakub wyjaśniał, że kiedy jedna z ich panien „pokocha jakiegoś mężczyznę, udaje się do niego i zaspokaja u niego swą żądzę”. Takie zachowanie wśród naszych odległych praprababek było wręcz, zdaniem podróżnika z Andaluzji, oczekiwane.

 

„Kiedy małżonek poślubi dziewczynę i znajdzie ją dziewicą, mówi do niej: »gdyby było w tobie coś dobrego, pożądaliby cię mężczyźni i z pewnością wybrałabyś sobie kogoś, ko by wziął twoje dziewictwo«” – pisał Ibrahim. W jego opinii to właśnie podobne odkrycie mogło doprowadzić do zerwania związku i odesłania żony do rodziców, a nie sytuacja odwrotna.

 

naloznice-mieszka.jpg

Jeśli wierzyć relacji Ibrahima ibn Jakuba, nasi dalecy przodkowie nie grzeszyli szczególną

wstrzemięźliwością seksualną….

 

Krwawa ofiara na cześć bożków

 

Historycy uznają przytoczoną relację za raczej wiarygodną. W żaden sposób nie kłóci się ona jednak z rytuałem pokładzin. W tym pierwotnym okresie nie był on wcale sprawdzianem cnoty. I nawet nie mógł być, bo przejścia próby krwi oczekiwano tak od dotychczasowych panien, jak i od wdów zawierających ponowne małżeństwa. Sens obrzędu był zupełnie inny i bez porównania bardziej doniosły.

 

Przypuszcza się, że seks w noc poślubną uchodził w czasach pogańskich za akt ofiary składanej bogom. Była to najwyższa forma kultowego oddania – swego rodzaju fizyczna modlitwa. W czasach Mieszka wierzono, że krew stanowi potwierdzenie, iż bogowie przyjęli ofiarę i zaakceptowali małżeństwo. Jej brak oznajmiał natomiast – jak twierdził etnolog Ludwik Stomma – że ofiara została odrzucona, a sam związek nie zyskał aprobaty sił nadprzyrodzonych.

 

legendarna-wanda.jpg

Dobrawa nie zamierzała iść w ślady legendarnej Wandy. Nie robiła z siebie męczennicy, ale to nie znaczy,
że była gotowa oddać ciało poganinowi…

 

Musiały rzecz jasna istnieć środki gwarantujące, że ślady krwi się pojawią. W wielu przypadkach „problem” rozwiązywało brutalne podejście męża do spraw seksu, raniące świeżo poślubioną żonę nie tylko w sensie psychicznym. Kiedy indziej krew można było chyłkiem podrzucić na prześcieradło,  byle rytuałowi stało się zadość.

 

Jakkolwiek by nie było, nikt nie obawiał się, że Dobrawa nie przejdzie sprawdzianu, ani też nikt by na to nie pozwolił. Problem polegał na zupełnie czym innym. Księżniczka – a teraz już księżna – stanowczo odmówiła udziału w pokładzinach. Jako pobożna chrześcijanka nawet nie dopuszczała myśli, że mogłaby złożyć swoje ciało w ofierze bałwanom.

źródło


  • 3





Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych