Skocz do zawartości


Zdjęcie

Pierwszy ssak wyginął z powodu zmian klimatu – to już oficjalne


  • Please log in to reply
6 replies to this topic

#1

Nick.
  • Postów: 1527
  • Tematów: 777
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

szczu.jpg

Szczurzynek koralowy. Fot. Ian Bell, EHP, State of Queensland/Wikimedia

 

Rząd Australii potwierdza: wyginął szczurzynek koralowy, mieszkaniec jednej z wysepek wchodzących w skład Wielkiej Rafy Koralowej. To pierwszy gatunek ssaka, który padł ofiarą globalnego ocieplenia.

 

Przypominający szczura gryzoń o wdzięcznej nazwie szczurzynek koralowy (Melomys rubicola) zamieszkiwał wysepkę Bramble Cay leżącą u wybrzeży Papui-Nowej Gwinei, w obrębie Wielkiej Rafy Koralowej. Gatunek ten został opisany w 1926 roku jako endemiczny dla Bramble Cay. W 1978 roku naukowcy naliczyli na wyspie kilkaset tych gryzoni, a pod koniec lat 90. już tylko kilkadziesiąt.

 

Od 2009 roku badaczom nie udało się zaobserwować ani jednego szczurzynka, a w 2016 roku ogłosili, że ich zdaniem gatunek należy uznać za wymarły. Rząd australijski zwlekał z potwierdzeniem tej decyzji, ponieważ zwierzęta przeniesione do takiej kategorii nie są już objęte ochroną rządową. Niestety, potwierdziły się najgorsze obawy i szczurzynki koralowe zostały ostatecznie uznane za wymarłe.
Dlaczego szczurzynki koralowe wymarły?

 

Winne są zmiany klimatu, które wywołały wzrost poziomu morza. Bramble Cay obecnie wznosi się w najwyższym punkcie zaledwie na 2,7 metra ponad powierzchnię morza. Pomiary prowadzone w Cieśninie Torresa, w której leży wyspa, pokazują, że poziom morza w tej okolicy podnosił się średnio o 6 mm rocznie w latach 1993-2010. Jest to wzrost dwukrotnie wyższy od średniej na świecie! Do tego ocieplenie klimatu sprawia, że coraz częściej pojawiają się cyklony tropikalne, które w dodatku są coraz bardziej intensywne.

 

W efekcie podczas sztormów i przypływów morze wielokrotnie zalewało Bramble Cay. Wskutek tego w latach 2004-2014 powierzchnia zajmowana przez roślinność na wyspie skurczyła się aż o 97 procent. Bez roślin, które zapewniały szczurzynkom schronienie i pożywienie, zwierzęta te wyginęły. Stały się pierwszymi wśród ssaków bezpośrednimi ofiarami globalnego ocieplenia.

 

Należy pamiętać, że ocieplenie klimatu już niedługo zniszczy unikalny ekosystem Wielkiej Rafy Koralowej, w obrębie której leży wysepka Bramble Cay. Jak pokazuje dość ostrożny raport IPCC, najpóźniej do 2050 roku (a więc już za 30 lat) globalne temperatury wzrosną o 1,5°C względem epoki przedprzemysłowej, jeśli będziemy emitować dwutlenek węgla z taką intensywnością jak obecnie. To będzie oznaczało śmierć 70-90 proc. raf koralowych na świecie. Jeśli zaś temperatury wzrosną o 2°C (a nastąpi to niestety dość szybko, bo ocieplenie klimatu będzie przyspieszać), to pożegnamy się z ponad 99 proc. raf koralowych.[...]

 

Pamiętajmy też o tym, że przy wzroście o 1,5°C poziom oceanów podniesie się o 0,26-0,77 metra. Jeśli zaś osiągnie 2°C, poziom morza będzie jeszcze o około 10 cm wyższy od tych wartości. Wówczas w takiej sytuacji jak Bramble Cay znajdzie się wiele lądów i zacznie się masowe wymieranie wyspiarskich organizmów.

 

Smutne to wiadomości. A najsmutniejsze jest to, że winę za to zniszczenie ponoszą ludzie.

źródło


  • 2



#2

Perseusz.
  • Postów: 75
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

 

Smutne to wiadomości. A najsmutniejsze jest to, że winę za to zniszczenie ponoszą ludzie.

 

Jeszcze smutniejsze jest to, że w imię polityki i obrony dogmatów prostackich ideologii, wielu ludzi związkowi między działaniami człowieka, a wyginaniem gatunków zwyczajnie zaprzecza. Jest to nawet bardziej niż smutne, gdyż prowadzenie debaty politycznej na temat faktów naukowych działa na niekorzyść nauki, naukowców i realnych pomysłów mających na celu zmianę tego stanu rzeczy. W efekcie np. uważa się Al Gore'a za naukowca, a podatek od CO2 za skutek działania nauki. Oby tutaj nie znalazło się wiele osób umniejszających wpływ człowieka na zmiany klimatyczne oraz uważających, że nic z tym nie należy robić, ponieważ człowiek ,,winien sobie czynić ziemię poddaną''. Każdym kosztem, a najlepiej swoim własnym. Cóż za autoapokaliptyczna instrukcja! 


  • -2



#3

Bohun.
  • Postów: 229
  • Tematów: 1
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

 

Smutne to wiadomości. A najsmutniejsze jest to, że winę za to zniszczenie ponoszą ludzie.

A jeszcze smutniejsze jest to, ze niektórzy są zbyt ograniczeni i nie potrafią zrozumieć, że zmiany klimatu były, są i będą, a płakanie nad gatunkiem którego cała populacja zajmowała jedną, jedyną wysepkę o wielkości 4 ha, jest nieporozumieniem.


  • 2

#4

noxili.
  • Postów: 2849
  • Tematów: 17
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

populacja zajmowała jedną, jedyną wysepkę o wielkości 4 ha

 

 Dodoajmy że wg wyliczeń statystycznych  dla nielicznej populacji izolowanej , wolno sie rozmnażającej (o wolnej zastępowalności pokoleń) minimalna ilość osobników potrzebych do utrzymania populacji wolnej od chowu wsobnego i dryfu genetycznego to ok 500 . W przypadku gryzonia (szybkie wielokrotne mioty w ciągu życia samicy i przez to łatwość żwiazków typu ojciec- córka, ojciec wnuczka , prawnuczka itp) to liczebnośc stabilna minimalna wynosi nawet kilkanaście tysiecy. Poniżej liczby nawet w idealnych warunkach populacja wymrze.

Ten szczurzynek tak naprawde zaostał zawleczony gdzieś z Nowej Gwinei w czasach nowożytnych. Prawdopodobnie został przewieziony przypadkowo na pokładzie żaglowców zaopatrujących sie na Nowej Gwinei w prowiant.Został tez zawleczony do Australii Budowa ciała i badania białek krwi wskazywały, że jest blisko spokrewniony ze szczurzynkiem przylądkowym (Melomys capensis) żyjącym na Połnocy Australii  A wysepce przez sawą małą liczebność uległ takim mutacjom że został uznany na odrębny gatunek.W regionie istnieje obfitość gatunków nnych szczurzynków. Żaden gatunek nie miał szans przetrwać naturalnych fluktuacji środowiska na takiej małej wysepce.O dużych fluktuacjach nie mówiac.


  • 3



#5

Perseusz.
  • Postów: 75
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

 

 

Smutne to wiadomości. A najsmutniejsze jest to, że winę za to zniszczenie ponoszą ludzie.

A jeszcze smutniejsze jest to, ze niektórzy są zbyt ograniczeni i nie potrafią zrozumieć, że zmiany klimatu były, są i będą, a płakanie nad gatunkiem którego cała populacja zajmowała jedną, jedyną wysepkę o wielkości 4 ha, jest nieporozumieniem.

 

 

Chodzi o to, że:

 

1. Zmiany klimatu zawsze były, ale nie były tak znacząco powodowane albo pogarszane przez działania człowieka.

2. Nie chodzi o płakanie nad jednym gatunkiem i jedną wysepką, a antropogenicznym wpływem na zmiany klimatyczne, którego jednym z efektów jest wyższy poziom mórz i w niedalekiej perspektywie czasu konsekwencje dla milionów ludzi, nie tylko dla jakiegoś szczura. 


  • 1



#6

Bohun.
  • Postów: 229
  • Tematów: 1
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Perseusz

 

1. Zmiany klimatu zawsze były, ale nie były tak znacząco powodowane albo pogarszane przez działania człowieka.

2. Nie chodzi o płakanie nad jednym gatunkiem i jedną wysepką, a antropogenicznym wpływem na zmiany klimatyczne, którego jednym z efektów jest wyższy poziom mórz i w niedalekiej perspektywie czasu konsekwencje dla milionów ludzi, nie tylko dla jakiegoś szczura.

Ludzi jest na tyle dużo, że nieważne czego by nie robili i tak mają olbrzymi wpływ na klimat - efekt skali. A wszelkie działania na rzecz ochrony klimatu, służą przede wszystkim właścicielom koncernów. Mamy przykład w dziedzinie motoryzacji, politycy zmuszają do spełniania wyśrubowanych norm, normy te spełnia się tworząc coraz bardziej wyżyłowane silniki oraz samochody hybrydowe. Wszyscy zachwycają się jak mało to pali, ale przemilczane jest pytanie, czy ten stworzenie takiego samochodu, a potem jego utylizacja, nie ma gorszego wpływu na środowisko naturalne jak spalenie tych kilku litrów benzyny więcej.

 

Tak na marginesie, miałem okazję pracować przez jakiś czas na "gratowisku"  w jednej z podpoznańskich gmin. Kontener z elektroniką (bez telewizorów kineskopowych) - 9m3, wyjeżdżał raz na dwa tygodnie, duża cześć z tego była jeszcze dobra (i nie była jakimś wielkim przeżytkiem technologicznym), albo wymagała niewielkiej naprawy, niektóre lepsze jakościowo rzeczy, opłacałoby się rozebrać na części i np. z dwóch zrobić jeden. Osobną kategorią był chiński chłam, gdzie padały jakieś drobnostki, ale wartość takiego sprzętu na rynku wtórnym jest tak mała, że nawet nie opłacałoby się śrubek odkręcać.

Jeśli w krajach zachodnioeuropejskich wygląda to podobnie, to pozostaje mi tylko śmiać się z naiwniaków walczących ze zmianami klimatycznymi, chociaż pewnie będzie to śmiech przez łzy.


Użytkownik Bohun edytował ten post 26.02.2019 - 01:58

  • 0

#7

Perseusz.
  • Postów: 75
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Problem w tym, że są to wszystkim znane i w kółko powtarzane argumenty, które nie zahaczają nawet o skalę problemu i zazwyczaj skupiają, niczym w soczewce, wzrok ludzi na pomysłach głupich bądź szkodliwych, przemilczając jednocześnie to co ma znaczenie i czego nie sposób oceniać negatywnie. Ma to oczywiście swoje powody w przeniesieniu dyskusji naukowej do polityki, a tym samym koniecznością dogmatycznego oceniania pewnych teorii czy skuteczności danych działań przez pryzmat nienaruszalnych imperatywów ideologii, a także zwyczajnych sympatii i antypatii światopoglądowych. Dlatego też podajesz nam tu typowy przykład politycznych nacisków na lobby motoryzacyjne, a przecież z drugiej strony można wspomnieć o tym, jak lobby naftowe wraz z rządami różnych państw próbowało naciskać na naukowców, by pomniejszali w swoich badaniach wpływ człowieka na zmiany klimatyczne. Czy wszyscy już zapomnieli jak długo lobby papierosowe próbowało nas przekonywać i toczyć batalie sądowe o to, by nie przyznać jak szkodliwy dla zdrowia ludzi jest ich produkt? 

Rzecz w tym, że indolencja polityków, ich często złe motywy, błędne decyzje, niewystarczające starania czy zwyczajne szwindle tworzone pod pozorem walki ze zmianami klimatu, w żaden sposób nie ośmieszają (a przynajmniej nie powinny ośmieszać) nauki i ludzi, których działania odnoszą realny efekt. Zwłaszcza, że właśnie w obliczu skrajnego marnotrawstwa, złych rozwiązań systemowych gospodarek Pierwszego Świata, przy zupełnie niewydolnym systemie rolnictwa, dystrybucji żywności czy nawet w obliczu nielegalnego eksportu elektrośmieci, ludzie (zwłaszcza młodzi ludzie) zaczynają rozumieć skalę problemu, nasz wpływ na te negatywne zmiany klimatu i z jednej strony starają się zmienić błędy systemu, a z drugiej strony zmieniają swoje życie, swój dom i swoje otoczenie w taki sposób, by ich walka nie była pozorna, ani nie nosiła znamion hipokryzji. Stąd rosnący w siłę ruch zerowaste, naciski na producentów, by nie opakowywano w plastik produktów bio, walka z tymże plastikiem na każdym polu, naciski na to, by nowe dzielnice były możliwie jak najbardziej autonomiczne, ekologiczne, niezależne energetycznie, stąd wspólne sąsiedzkie kompostowniki w wielu spółdzielniach, stąd zmiana spojrzenia na problem transportu (dzielenie pojazdów, podatek samolotowy, rozwój kolei itp.), stąd repair cafe (właśnie po to, by nie wyrzucać zdatnego do użytku sprzętu elektronicznego), giveboxy (aby nie marnować żywności), markety eko-rolnicze, kaucja na butelki, zamiana iście amerykańskich trawników w wielogatunkowe łąki, czy nawet wielorazowe pieluchy dla dzieci. 

Niektórych może to śmieszyć, ale mnie nie. Ja podziwiam ludzi, którzy w przeciągu roku są w stanie zużyć dosłownie tyle plastiku, ile zmieści się w słoiku od kiszonych ogórków. Podziwiam nowoczesne miasta rozwijające się pod dyktando konieczności walki ze zmianami klimatu, ale też wygodą obywateli i estetyką, a nie jedynie dla zysku deweloperów. Nie śmieszy mnie fakt, że tu gdzie mieszkam, na poważnie cała spółdzielnia traktuje segregację śmieci, instaluje panele słoneczne na dachu budynku, sąsiedzi pracujący blisko jeżdżą wspólnie do pracy, a stare sprzęty i meble oddajemy chętnym za darmo. 

Śmiech przez łzy wywołuje we mnie co najwyżej fakt, że naukowcy i tacy ludzie, traktowani wszakże jako ideologicznie (czyt. lewicowo) nastawione oszołomy, nie mają siły przebicia. A dopóki będzie za tym stać polityka, dopóty też Pierwszy Świat będzie jednym wielkim śmietniskiem w którym znaleźć można nie tylko tony działających komputerów, ale i miliardy ton zmarnowanej żywności. Przynajmniej do czasu. Może do czasu aż uchodźcy klimatyczni zaleją kontynent, ale wtedy będzie za późno na pobudkę dla większości. Z kolei pogardzana i wyśmiewana mniejszość będzie żyć ze smutną myślą, że ostrzegali, pokazywali jak można żyć inaczej bez wielkich rewolucji i że jest to zazwyczaj kwestia zmiany nastawienia i przyzwyczajeń, niż wyrzeczeń, ale to na nic się nie zdało. Zapewne dlatego, że media i politycy zadbają o to, by ktoś rezygnujący z plastiku był przedstawiany jako noszący na sobie worek od ziemniaków student pijący wyłącznie sojowe latte i głosujący na oczywistą opcję polityczną. Choć nie, wcale oczywiste to takie nie jest. 


  • 0





Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych