Skocz do zawartości


Zdjęcie

Ostateczne selfie, czyli sequel Niebieskiego Wieloryba


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
18 odpowiedzi w tym temacie

#16

StatystycznyPolak.
  • Postów: 2569
  • Tematów: 18
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Jak to mawiają najlepsze historie nie zaczynają się od zjedzenia sałatki. Ten czelendż był takim moim prywatnym kac vegas, nigdy wcześniej i później nie doprowadziłem się do takiego stanu. A jeśli ktoś jest ciekawy losów mojego sąsiada to wrócił do domu koło 9 ze startym czołem i zgubił okulary. 


  • 0



#17

Panjuzek.
  • Postów: 2804
  • Tematów: 20
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Mój serdeczny przyjaciel wypił kiedyś dwa piwa, wyszedł z baru, i obudził się w szpitalu z połamaną szczeną, Zdarzyło się to w 1994 roku. do dzisiaj nie wiadomo co się stało. Dodam tylko tyle że ten mój przyjaciel nigdy nie wykazywał jakichkolwiek oznak agresji. 100% pacyfista. Taki "lewak" do przesady. nie wiem kto mógł mieć do niego jakiś halo.  A i z kasiory nikt mu z kieszeni nie wyciągną.  


  • 0



#18

noxili.
  • Postów: 2849
  • Tematów: 17
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Mój serdeczny przyjaciel wypił kiedyś dwa piwa, wyszedł z baru, i obudził się w szpitalu z połamaną szczeną,

 

Miał albo epizod padaczkowy, padł jak worek na twarz(99% tych epizodów epi to jednorazowe historie i nigdy ani wczesniej ani później niepowtazają się) albo wywalił np na coś i miał wstrząśnienie mózgu.W obu przypadkach masz zanik pamięci .

 

Chellenge skończył się tym że obudziłem się o 5 rano na łące przykryty znakiem drogowym 6 kilometrów od domu. Do dzisiaj nie jestem pewny jak ten chelleng przebiegał ale postanowiłem sobie że więcej nie piszę sie na takie wyzwania...

 

 

Kiedyś zaliczyłem niezły odlot. Kumpel załozył winnice i to było chyba pierwsze jego wino.Próbowaliśmy to jego wino , potem wynalazki typu wino z płatków mniszka, potem wino z arbuza, potem moje nalewki, potem bimber kumpla ....Wróciłem do domu z wielkim garem gulaszu i reklamówka mandarynek. Późniejsze śledztwo nie  rozwikłało pytania skąd ten garnek. Garnek nie był kumpla . Restauracji w promieniu 10 km niema,  nikt we wsi nie rozpoznał garnka. Za to widziano mnie maszerującego z tym garnkiem i "pieśnią na ustach".


  • 1



#19

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6626
  • Tematów: 764
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 28
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

W epizodzie alkoholowo nocnym mam wydarzenie z UFO w tle.

W skrócie, epizod miał przebieg następujący:

-  wczesne lato, ciepło, ale jeszcze nie upały, noce miło ciepłe;

- udałem się do mieszkania szwagra, gdzie byliśmy umówieni na pokerka (to tylko wymówka, bo każde rozdanie było po 50 ml w kieliszku);

- podczas udawania się do mieszkania szwagra, około godziny 18.00 po wysiąściu z autobusu, szedłem w kierunku północnym, do brzegu osiedla, które jest złożone z bloków, a poza osiedlem jest las. Szwagier mieszkał w trzeciej linii od brzegu blokowiska;

- kiedy mijałem przerwę pomiędzy blokami, tuż nad lasem, na wprost w odległości około 500 metrów ode mnie dostrzegłem błysk pomarańczowego światła, które następnie zmniejszyło swoją intensywność i utrzymywało się przez około pięć minut (tyle trwał mój przemarsz aż do klatki bloku od momentu zauważenia);

- po wejściu do bloku i wejściu do mieszkania (pierwsze piętro), powiedziałem obecnym co widziałem i wszyscy podeszli do okna;

- było nas pięciu, plus żona szwagra i wszyscy widzieli świetlną kulę, która z tej odległości wyglądała na trzy - cztery metry średnicy (była mała);

- po około piętnastu sekundach kula wystrzeliła pionowo do góry i tyle ją widzieli.

 

To był wstęp do zdarzenia. Dalej "graliśmy" w pokera i około 3.00 skończyły się "drobne". Miałem fazę typu "zeszło mi powietrze z lewego koła" (bo na tą stronę mnie ściągało) i postanowiłem wracać do domu.

Teraz najlepsze, miałem do pokonania dokładnie 18 km, bo tyle było do centrum miasta gdzie mieszkałem. Zanim wyszedłem, policzyłem kasę, aby mieć pewność, że mi starczy na taksówkę, sprawdziłem czas (3.30) i wyszedłem. Do szwagra napisałem sms: "Idę na taryfę". Świeże powietrze zaszumiało w główce i.... stałem przed drzwiami swojego mieszkania. Co więcej, byłem tylko lekko trafiony (jak po dwóch piwach). Wszedłem do domu i wysłałem sms do szwagra: "Jestem w domu". Odpisał: "Jasne, rakietą jeszcze byś był w drodze". Popatrzyłem na zegar, było 3.35, tak samo na komórce. Pierwszego sms'a wysłałem 3.32.

Cud. W trzy minuty 18 km. Do dzisiaj nie wiem jak, chociaż sprawę badałem na różne sposoby.

 

Jeszcze małe uzupełnienie:

- kasy mi nie brakowało;

- to były czasy nieistnienia smartfonów, a mój telefon, to był ówczesny hit - motorola z klapką, więc kwestia zrobienia zdjęcia odpada;

- i teraz najlepsze, w tylnej kieszeni jeansów miałem dwa suche liście.

Zabijcie, nie wiem skąd.

 

Także tego, czelendże są fajne.






 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych