Internet grzeje się ostatnio od afery ze specyficznymi obozami językowymi dla nastolatków obojga płci. Nie wymieniam nazwy, bo organizator grozi procesami, każdy kto ma internet wie, o co chodzi. Sens tego, co tam się działo jest moim zdaniem głębszy, niż to co najbardziej bulwersuje ludzi. Ewentualny seks śniadych mężczyzn z polskimi nieletnimi dziewczętami jest oczywiście do zbadania przez odpowiednie służby, ale chodzi o co innego.
Internet niestety zwykł grzać się od byle czego, a najczęściej sam nakręca histerię, dodaje różne niesprawdzone fakty, powtarza plotki, no i większość osób niezdolnych do krytycznej analizy źródeł w końcu rozpętuje taką aferę, że sprawą musi zajmować się prokuratura. Przynajmniej pozornie, by partia rządząca nie straciła swojej najbardziej konserwatywnej części elektoratu, oburzonego czymś o czym nikt nic tak naprawdę nie wie. Może poza tym, że rodzice byli na miejscu i na wszystko wyrazili zgodę. Można się tylko zastanawiać na co takiego rodzice mogli wydawać zgodę, co wprawiłoby nas w oburzenie. Ale Internauci wiedzą zawsze wszystko lepiej, nawet od niemal dorosłych uczniów, ich nauczycieli, wychowawców i rodziców.
W takich sprawach powinno się czekać na oficjalne informacje od policji. Natomiast swoim zwyczajem Internet wolał anonimowe listy (publikowane na Wykopie), jakieś tajemnice zeznania odnalezione w komentarzach Onetowców albo histeryczne apele nacjonalistów, którzy nie mogą znieść faktu, że jakiś Hindus dotknął ramienia młodej Polki.
Oczywiście, może się okazać, że do czegoś tak naprawdę doszło. Wszędzie dochodzi - na dyskotece, w miejscu pracy, w szkole. Ponownie zadaniem policji i prokuratury będzie odsiewanie prawdy od fałszu, w czym Internauci na pewno nie będą pomagać. Nawet jeśli doszłoby do popełnienia przestępstwa, prawdą nie okaże się nawet 90% tego co pisano na dany temat. Wiem to, albowiem zawsze tak jest i nie widzę powodu, by tym razem miało być inaczej.
Istnieje teoria, w myśl której masoneria, górale ze wzgórz Golan itp. pragną jednego świata bez narodów.
Masoneria nigdy nie była, ani nie jest jakąś jednolitą programowo organizacją. Z kolei syjonistyczni Żydzi uchodzą za wyjątkowo ekstremistycznych nacjonalistów i raczej nie w smak jest im likwidowanie czegoś, co tak usilnie starali się mimo wszelkim przeciwnościom losu zachować.
A skoro świata, to pierw jednej Europy bez narodów.
Dlaczego skoro świata, to najpierw Europy? Nie łatwiej zacząć od milionów ludzi w Afryce, którzy ze względu na słaby dostęp do systemu edukacji, nie posiadają często w pełni rozwiniętej tożsamości narodowej? Trąci mi to europocentryzmem, który jest co najmniej śmieszny w drugim dziesięcioleciu XXI wieku, gdy Europa na tle świata traci powoli swoje znaczenie.
Przeszkodą są te narody właśnie, a że nie można ich eksterminować czy podbić w sposób tradycyjny, to trzeba je zmieszać z imigrantami z odległych kultur, aż same zatracą tożsamość i ochoczo zgodzą na panowanie NWO.
Teoria byłaby ładna, jeśli by pominąć takie podstawowe fakty jak to, że Europa istniała setki lat przed tym jak z inspiracji niemieckich filozofów, powstały w ogóle współczesne pojęcia narodu i nacjonalizmu oraz, że kontynent zawsze był multietniczny, multikulturowy i multireligijny. Oczywiście nacjonaliści mają problem ze zrozumieniem tych faktów, ale np. w ich opinii włoska (bo czyjaż inna) Sycylia traci swoją historię panowania Fenicjan, Greków, Kartagińczyków, Rzymian, Saracenów, Normanów, Francuzów, Hiszpanów i innych nacji. Pomimo tego, że w jednej rodzinie może urodzić się ktoś o rysach Tunezyjczyka i iście ,,aryjski'' Duńczyk, tam nikt ze zrozumieniem tego fenomenu problemu nie ma. Na Śląsku też większość ludzi nie ma problemu ze zrozumieniem tożsamości śląskiej; problem mają nacjonaliści z innych części kraju, którzy albo fałszują, albo upraszczają historię tak, by pasowała do ich dogmatycznych założeń. Stąd też np. całkowicie bezsensowne spory o to, jakiej narodowości był Kopernik albo Chopin. O Mickiewiczu już przez litość nie wspominając...
Europa nigdy nie była w żaden sposób jednolita, ani zamknięta. Endinajla zapomina, że granice to wymysł carskiej Rosji i jej biurokracji oraz totalitarnego systemu kontroli obywateli. Wcześniej Europa opierała się na naturalnych granicach w postaci rzek czy gór, obywała się bez paszportów, wiz i pieczątek. Tak samo jak do 1939 istniała Polska niejednolita etnicznie, kulturowo, religijnie i językowo, tak też przez setki lat istniała Europa bez granic. Schengen to nie jest nienaturalna i nowa sytuacja, żaden nowoczesny projekt jakichś elit, ani tajnych stowarzyszeń, a raczej powrót do naturalnego stanu rzeczy sprzed epoki nacjonalizmów, imperializmów i absolutystycznych totalitaryzmów.
Praktykę oglądamy na wspomnianych warsztatach. Dziewczęta mają organizowane spotkania z dorosłymi męskimi Arabami i Hindusami, co je wyraźnie ekscytuje. Zapamiętają podświadomie to doświadczenie, nawet niekoniecznie seksualne, i będą żywić przyjazne uczucia do śniadych mężczyzn w przyszłości.
Tutaj wyraźnie widać nie tyleż prawicowe czy lewicowe, ale typowo męskie i zakorzeniono głęboko w patriarchalnej naturze przekonanie, że kobiety są ,,naszą własnością''. Dlatego też nie sposób wrzucić na jakimkolwiek forum pełnym mężczyzn informacji o małżeństwach Polek z obcokrajowcami, by nie wywołało to lawiny wulgarnych komentarzy i jadowitych inwektyw (chociaż Polki nie obrażają tak Polaków biorących śluby z kobietami zza wschodniej granicy). Mężczyznom wydaje się, że posiadają PRAWO do wyłącznego sypiania z kobietami swojego plemienia, więc oburzają się, gdy ,,baba idzie na mamuta'', ale już nie wraca, bo zostaje w jurcie wrogiego plemieńca. Niestety, ale my z tym modelem własności próbujemy właśnie skończyć i powiedzieć kobietom, że mogą sypiać z takim mężczyzną, jaki spełnia ich wymagania. Nie muszą wybierać spośród współplemieńców, kuzynów, ani kandydatów swojego ojca. Jest to poza tym podszyte zwyczajną zazdrością.
W ogóle ta afera jest dziwna, niby wymarzona dla tabloidów czy programów interwencyjnych, ale jest cisza. Nawet prawackie media jakoś tak niemrawo się nią zajmują, jakby coś im nie pozwalało...
Za to Internet tym widocznie żyje. Jestem administratorem dwóch dużych grup dyskusyjnych na pewnym popularnym portalu społecznościowym, mamy w sumie jakichś 70.000 członków i wszyscy na ten temat pisali co się tylko dało. Mimo mej prawie zerowej aktywności w ostatnich tygodniach, dotarło to do mych oczu i uszu. Oczywiście dominowały posty mężczyzn o tym, że Polki powinny być im ,,wierne'', cokolwiek ma to znaczyć. Nie doszli widocznie do przekonania, że jedynie margines pociągać może czyjś kolor skóry, gdy tymczasem większość dobierając partnerów spogląda na ogólną atrakcyjność fizyczną, możliwość zapewnienia sobie stabilnego ekonomicznie i emocjonalnie związku oraz cechy charakteru.
Poza tym te wszystkie słowa jak ,,multikulti'' i ,,gender'' w tym wątku nie mają żadnego znaczenia, gdyż używa się ich dalece od przyjętej dla nich definicji. Nasz kontynent był zawsze multikulti, a Polska nie jest już taka wyłącznie za sprawą kanclerza z Berlina i dyktatora z Kremla. Z kolei ,,gender'' jest głównie krytykowane z pozycji naukowych za swoją metodologię i ideologizację, gdy tymczasem krytyka ze strony pewnych środowisk politycznych jest wyłącznie niemerytoryczna, nielogiczna, pełna inwektyw i niezrozumienia tematu sporu. Ale by dyskutować i debatować z przeciwnikiem, należy pierw poświęcić czas na zrozumienie jego argumentów. Nie jest to możliwe, gdy większość Internautów ogranicza się wyłącznie do witryn publikujących wiadomości zgodne z ich poglądami politycznymi.
