Napisano
11.11.2006 - 17:51
Perwersyjne uzdrawianie
Sześćdziesiąt lat temu odbył się w Norymberdze proces skierowany przeciw zbrodniarzom wojennym, którzy w imię medycyny mordowali i torturowali ludzi. Świat po raz pierwszy dowiedział się o skali eksperymentów medycznych przeprowadzanych w III Rzeszy.
Proces przeciwko największym niemieckim zbrodniarzom wojennym przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze Fot. AFP
„Oddech utrzymywał się do 30 minut. Po 4 minutach OT (osoba testowana) zaczęła się pocić i tracić równowagę. Po 5 minutach wystąpiły konwulsje, między 6 a 10 minutą oddech stał się szybszy, OT traci przytomność, między 11 a 30 minutą oddech ulega spowolnieniu do 3 wdechów na minutę, potem całkowicie zanika.
W tym czasie wystąpiła sinica i piana na ustach. Co 5 minut rejestrowano EKG w trzech odprowadzeniach. Po ustaniu oddechu ciągle rejestrowano czynność elektryczną aż do zatrzymania czynności serca. Po godzinie od ustania oddechu wykonano sekcję zwłok”.
W taki oto sposób lekarz obozowy z Dachau Sigmund Rascher opisywał, jak torturował „37-letniego Żyda” w jednym ze swoich okrutnych eksperymentów.
W doświadczeniach Raschera na wytrzymałość ludzkiego organizmu na podciśnienie chodziło rzekomo o doznania pilotów bombowców w sytuacji, gdy ci na dużej wysokości muszą opuścić maszynę.
W większości wypadków symulowano taką sytuację w komorach podciśnieniowych. Od 70 do 80 z grupy 200 więźniów natychmiast umierało na skutek eksperymentu. Pozostali odnosili trwałe uszkodzenia.
Dopiero po procesach norymberskich świat dowiedział się o skali eksperymentów, które wykonywano pod przykrywką badań medycznych w III Rzeszy.
Przed amerykańskim trybunałem wojskowym odpowiadało 20 lekarzy i 3 osoby niezwiązane z medycyną za zabójstwa i eksperymenty na ludziach w obozach koncentracyjnych, szpitalach i zakładach leczniczych.
Niektórzy z oprawców popełnili samobójstwo, niektórych nie można było odnaleźć lub nie udało się zebrać odpowiedniego materiału dowodowego. Rascher nie zasiadł na ławie oskarżonych – został zastrzelony w niejasnych okolicznościach tuż przed końcem wojny. 25 października 1946 r. odczytano akt oskarżenia. Najcięższym ze stawianych zarzutów było popełnienie zbrodni wojennych i zbrodni przeciw ludzkości. Proces trwał od 9 grudnia 1946 r. do 20 sierpnia 1947 r.
- Nie ma nic bardziej zatrważającego od faktu, gdy lekarze stają się mordercami – mówi harwardzki psychiatra Robert Jay Lifton, pytany o to, czemu zbrodnie medyczne wydają się być bardziej odrażające od innych okrucieństw wojny. - To rodzaj perwersyjnego uzdrawiania aż po śmierć.
Jego książka „The Nazi Doctors” z 1986 roku była pierwszym tak dogłębnym studium poświęconym psychicznym adaptacjom i deformacjom u sprawców, jak i ofiar.
W wywiadach przedstawił, jak lekarze racjonalizowali swój udział w masowej zagładzie: „Po śmierci badali organy. Dzięki temu niektórzy z nich mieli przeświadczenie, że działają dla dobra nauki”.
„Wcześniej nie mogłem sobie tego wyobrazić”
- Praca przy procesach lekarzy do tej pory odciska na mnie głębokie piętno – mówi Arno Hamburger, rocznik 1923, pracujący jako tłumacz podczas procesu. Dziś jest przewodniczącym Żydowskiej Gminy Wyznaniowej w Norymberdze.
- Wcześniej nie mogłem sobie wyobrazić, że istnieją lekarze, mogący przeprowadzać tak okrutne eksperymenty na ludziach. Wcześniej nie mogłem sobie wyobrazić, że człowiek może wyrządzić drugiemu coś takiego i potem wszystko to udokumentować.
Oprócz eksperymentów w komorach podciśnieniowych podobnie brutalny charakter miały doświadczenia na wytrzymałość ludzkiego organizmu na niskie temperatury. Ofiary były zanurzane do 3 godzin – albo do momentu śmierci – w lodowatej wodzie, pozbawiano ich dostępu do tlenu, co prowadziło do uduszenia się. Inni więźniowie musieli stać nago na zewnątrz przy ujemnych temperaturach.
Wśród tych, którzy przeżyli, badano potem, ile czasu potrzeba, by ich organizm osiągnął prawidłową ciepłotę.
Rascher przynaglał Heinricha Himmlera, Reichsführera SS, by ten w lutym 1943 r. przyśpieszył doświadczenia na wytrzymałość organizmu ludzkiego na niskie temperatury, tak by „można było wykorzystać ostatnią falę zimna”.
Zanim dostał możliwość zbadania, jaki wpływ na organizm człowieka ma ekstremalna wysokość, napisał do Himmlera, że podczas „selekcji ochotników do badań nad lotami wysokościowymi z ubolewaniem stwierdzono, że nie przeprowadzano dotąd żadnych eksperymentów z materiałem ludzkim, gdyż testy są bardzo niebezpieczne i brakuje ochotników. (…) Eksperymenty, w których siłą rzeczy osoby badane mogą umrzeć, są absolutnie istotne dla tego rodzaju badań i nie dadzą przeprowadzić się na małpach, gdyż małpa nie spełnia podstawowych warunków”.
Współpracownik Himmlera odpisał natychmiast: „Oznajmiam Panu, że oczywiście z wielką chęcią udostępnimy Panu więźniów obozowych spełniających warunki uczestnictwa w badaniu. Wykorzystując okazję, chciałbym złożyć Panu gratulacje z okazji narodzin syna”.
Celowo okaleczani i zakażani
W obozie koncentracyjnym Ravensbrück celowo kaleczono więźniów, by testować preparat z grupy sulfonamidów. Niektórym infekowano skórę, aż powstawały zropiałe owrzodzenia, inni musieli wdychać gazy bojowe lub pić morską wodę.
W Buchenwaldzie testowano szczepionki na tyfus plamisty i żółtaczkę. Prawie jedna trzecia więźniów, którzy byli poddawani tym testom, zmarła. W Auschwitz dokonywano u dzieci oparzeń skóry, innym więźniom zmniejszano porcje żywieniowe do minimum w testach nad wytrzymałością człowieka na głód.
Ginekolodzy testowali w Auschwitz metody sterylizacji, wstrzykując kobietom formalinę do macicy.
Josef Mengele, od maja 1943 r. pełniący funkcję lekarza obozu kobiecego w Auschwitz, przeprowadzał eksperymenty polegające na zarażaniu bliźniąt durem brzusznym.
Historyk Hans-Walter Schmuhl z Uniwersytetu w Bielefeld odrzuca „obiegową opinię, że lekarze na początku XX wieku byli nastawieni do medycyny w sposób zbyt naukowy, i z tego powodu wybrali człowieka jako obiekt swoich doświadczeń”.
Zbyt prostym wydaje się też tłumaczenie, że zbrodnie lekarzy można było uzasadnić rozszczepieniem osobowości: - Według ideologii nazistowskiej zabijanie było integralną częścią uzdrawiania. Lekarze byli przekonani, że pozostawienie nieuleczalnego uniemożliwi wyleczenie uleczalnego – twierdzi Schmuhl.
Biopolityczna dyktatura
- Hitlerowscy lekarze byli idealistami i wymyślili społeczną utopię. Chodziło w niej o biopolityczną dyktaturę, mającą na celu całkowitą kontrolę na życiem, cierpieniem, śmiercią oraz płodzeniem i rodzeniem dzieci – wyjaśnia historyk.
Raport komisji obserwatorów z procesu lekarzy pt. „Medycyna bez ludzkiego oblicza”, opublikowany w 1948 r. w nakładzie 10 000 egzemplarzy, w dużej części został wykupiony przez lekarzy, ukryty lub zniszczony.
Zagłada ludzi upośledzonych umysłowo i morderstwa ludzi zdrowych zaczęły się już od 1933 roku. Hitlerowcy mordowali ludzi, których życie z perspektywy ideologii nazistowskiej „nie stanowiło żadnej wartości”.
Akcja T4, nazwana tak nieoficjalnie, a pochodząca od nazwy urzędu przy Tiergartenstraße 4 w Berlinie, zakładała realizację programu eutanazji.
Sam Hitler wydał rozkaz, by rozszerzyć kompetencje wyznaczonych imiennie lekarzy w ten sposób, by nieuleczalnie chorych ludzi w razie krytycznej oceny ich stanu zdrowia poddać eutanazji.
Co to oznaczało w praktyce, wkrótce stało się jasne. W wielu „fabrykach śmierci” powstawały nawet specjalne oddziały dla dzieci, służące zabijaniu upośledzonych i ciężko chorych dzieci przez podanie im zwiększonej dawki leku.
W sierpniu 1941 r. akcja T4 została zakończona, ale do tego czasu z przyczyn pseudomedycznych zamordowano co najmniej 70 tysięcy osób. Przynajmniej 20 tysięcy padło ofiarą zabójstw i eksperymentów medycznych w obozach koncentracyjnych. Inne źródła mówią o niemal 200 tysiącach ofiar śmiertelnych związanych z nazistowską medycyną.
W obozie koncentracyjnym Neuengamme koło Hamburga przeprowadzano eksperymenty medyczne na dzieciach aż do ostatnich dni wojny. W listopadzie 1944 roku przewieziono 20 żydowskich dzieci z Auschwitz do Neuengamme i zainfekowano ich gruźlicą. By zataić zbrodnię, tuż przed zakończeniem wojny esesmani wymordowali wszystkie dzieci i ich opiekunów.
Życie na etycznej pustyni
Pewnego razu córka nazistowskiego lekarza zapytała Roberta Liftona, czy myśli, że dobry człowiek może dokonywać złych rzeczy. - Myślę, że tak – odpowiedział. - Ale wtedy nie jest już dobrym człowiekiem.
W rezultacie procesu lekarzy powstał „Kodeks norymberski”. Wyznacza on kryteria dla eksperymentów medycznych i wymaga świadomej zgody na wszystkie badania i testy. Brytyjski historyk Paul Weindling jest przekonany, że norymberski proces lekarzy stworzył „podstawy dla nowej etyki”.
- Po życiu na etycznej pustyni pojawiła się nowa powojenna etyka – mówi Weindling. Dodaje jednak: - Istnieje związek między medycyną uprawianą wyłącznie dla celów naukowych i niebezpieczeństwem eksperymentów na ludziach.
Dzięki Norymberdze uświadomiliśmy sobie to w większym stopniu. - Zamiast czysto naukowej medycyny potrzebujemy medycyny dialogu, sztuki leczenia siebie i swojego bliźniego – zaznacza Weindling. (…)
www.onet.pl