Skocz do zawartości


Zdjęcie

Kaniowska eksplozja, czyli królewskie spotkanie "pod wulkanem"


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1

Nick.
  • Postów: 1527
  • Tematów: 777
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

5b24c1612055b.jpg

Jan Bogumił Plersz "Fajerwerki na cześć Katarzyny II w 1787 roku" (Wikimedia Commons)

 

Na jednym ze stołów-gablot wystawy pt. Czym jest Oświecenie? 200 lat Gabinetu Rycin BUW w Muzeum Sztuki Nowoczesnej zaprezentowano ryciny ukazujące iluminacje i fajerwerki organizowane dla upamiętnienia ważnych momentów historycznych – np. zawarcie pokoju – lub znaczących wydarzeń z życia europejskich domów panujących: chrztów, zaślubin, koronacji etc. Widowiska takie komponowano na kształt przedstawień teatralnych, toteż składały się one zwykle z kilku następujących po sobie aktów i charakteryzowały swoistą narracją.

 

Do najbardziej spektakularnych należały inscenizacje naśladujące erupcje wulkaniczne, a mało kto wie, że bodaj największy taki spektakl w XVIII-wiecznej Europie urządzono 6 maja 1787 r. w Kaniowie – malutkim miasteczku nad Dnieprem, na granicy Rzeczypospolitej i Imperium Rosyjskiego.

 

"Le roi de Pologne […] a dépensé trois mois et trois millions pour voir l’Impératrice pendant trois heures" tj. „Król Polski poświęcił trzy miesiące i trzy miliony, by popatrzeć na Imperatorową przez trzy godziny” [tłum. red.] – w tych uszczypliwych słowach austriacki dyplomata, książę Charles-Joseph de Ligne podsumował efekty hucznie obchodzonego spotkania Stanisława Augusta i Katarzyny II w Kaniowie. Powyższy bon mot, powtarzany w Paryżu przez Madame de Stäel – adresatkę listu księcia – stał się na długie lata synonimem politycznej porażki kaniowskiego zjazdu monarchów.

 

Na szczęście dzisiejsi historycy, chociażby prof. Zofia Zielińska, nie są już tak kategoryczni w ocenie spotkania, którego rezultatem była m.in. zgoda carycy na niewielką rozbudowę armii oraz na skonfederowanie sejmu 1788 r.

 

Zaplanowana na pięć miesięcy podróż monarchy na kraniec kraju z liczącym około 350 osób orszakiem była ogromnym przedsięwzięciem logistycznym – przygotowania zajęły kilka miesięcy. Jednym z ich istotniejszych elementów była oprawa artystyczna spotkania monarchów, której opracowanie powierzono nadwornemu, niespełna 30-letniemu architektowi Jakubowi Kubickiemu (1758–1833). 1 grudnia 1786 r. architekt wraz z cieślą i murarzem wyruszyli z Warszawy do Kaniowa. Z uwagi na zimową porę monarcha zaopatrzył swego wysłannika w nową kolaskę, buty, rękawice i wilczurę, a także narzędzia kreślarskie.

 

Najwyraźniej licząca ponad 900 km podróż przebiegła sprawnie i bez zakłóceń, gdyż już po dwóch tygodniach Kubicki wysłał do Warszawy gotowe projekty królewskiej rezydencji. Gdy trzy miesiące później (24 marca) do Kaniowa dotarł monarszy orszak, obszerny, liczący kilkanaście pokoi pałac z oficynami, a także domy dla członków dworu stały gotowe na szczycie niewielkiego wzniesienia Czernycza (Czortyca).

 

Pozostało zatem jedynie zaplanować powitanie Katarzyny i czekać. Wydaje się, że pomysł urządzenia iluminacji na szczycie najwyższego w okolicy wzniesienia podsunął władcy jego bratanek – starosta kaniowski Stanisław Poniatowski. Zapewne wtedy Stanisław August przy współudziale biskupa Adama Naruszewicza zaproponował formę i program fajerwerku oraz iluminacji, którymi miano powitać carycę. Kubicki, wyposażony w królewskie wskazówki, w ciągu kilku tygodni wzniósł na wierzchołku wzgórza zwanego Moskiewka 30-metrowej wysokości obelisk o ścianach zdobionych tysiącami świec oraz monogramem Katarzyny II i szczytem zwieńczonym koroną podpisaną cytatem z Wergiliusza "Imperiam Oceano, famam quae terminant astris", tj.: "Sławą w gwiazdy, państwa krańcami w olbrzymie sięgnie morza” [tłum. Tadeusz Karyłowski].. Wers ten wybrany zapewne przez uczonego biskupa stanowił aluzję do poszerzenia granic Imperium Rosyjskiego o zdobyte kosztem Turcji ziemie nad Morzem Czarnym.

 

O ile jednak królewski architekt był w stanie zaprojektować i nadzorować budowę obelisku czy pałacu, to organizacja fajerwerku nie mieściła się w jego kompetencjach. Do przygotowania tej części widowiska wezwano z pobliskiej twierdzy w Kamieńcu Podolskim jej komendanta – pułkownika Jana de Witte (1705–1785), który wraz ze swoimi kanonierami, saperami i fajermajstrami realizować miał pirotechniczną część widowiska. Wkrótce zbocza Moskiewki poprzecinano ukośnymi rowami, w których złożono ogromne ilości paliwa w postaci wielkich pęków łuczywa polanego żywicą oraz beczek ze smołą. Na tyłach obelisku ustawiono zaś baterie armat i moździerzy, a także zainstalowano kilka tysięcy rakiet i fajerwerków, których odpalenie miało być kulminacją uroczystego wieczoru.

 

Rankiem 6 maja pod Kaniowem stanęła flotylla galer z flagowym „Dnieprem” carycy. Powitał ją salut 101 wystrzałów armatnich, na który odpowiedziano dziewięcioma wystrzałami z galery. Około południa do polskiego brzegu przybiły dwie wielowiosłowe łodzie, którymi król w asyście bratanka Michała Jerzego i Urszuli Mniszchów, Ludwika Tyszkiewicza, książąt Charles’a-Josepha de Ligne i Karla Heinricha von Nassau-Siegen oraz innych członków dworu udał się na pokład „Dniepru”. Uroczysty obiad i audiencja trwały blisko osiem godzin, na tête-à-tête z carycą Poniatowskiemu starczyć musiało zaś nieco ponad 30 minut, w ciągu których miał przedstawić projekt antytureckiego aliansu. Nieco po godz. 20.00 polski monarcha pożegnał gospodynię i zapraszając przedstawicieli jej dworu na kolację i bal, wsiadł do szalupy, która skierowała się w stronę Kaniowa.

 

Wraz z zapadnięciem zmierzchu, nim jeszcze łodzie z polskim monarchą i jego towarzystwem dobiły do brzegu, rozpoczął się pierwszy akt powitalnego spektaklu. Obelisk zajaśniał blaskiem tysięcy świec, dzięki czemu niemal 3-metrowej wysokości inicjały Katarzyny stały się dobrze widoczne. Sygnałem do rozpoczęcia drugiego aktu była salwa armatnia, którą powitano przybyłego do pałacu króla ze świtą i rosyjskimi gośćmi. Wtedy to fajermajstrowie pułkownika de Witte podłożyli ogień do wypełnionych palnymi substancjami rowów na zboczu Moskiewki oraz „gęsto usadzonych” pomiędzy nimi niewielkich wulkanów, dzięki czemu – według Naruszewicza – robiła ona wrażenie „gór zagranicznych, które to wyrzucają z siebie płomienie rzeki ognistej”.

 

W kulminacyjnym akcie trzecim zapalono olbrzymi fajerwerk zwany bukietem lub z włoska la girandola. Składały się nań 4 tys. wystrzelonych jednocześnie rakiet dających wrażenie iście wezuwiańskiej erupcji. Jednakże pełną iluzję wybuchu podziwiać mogli jedynie imperatorowa i jej dwór pozostający na pokładzie galery, a co było ich udziałem prezentuje obraz pędzla królewskiego malarza Jana Bogumiła Plerscha, któremu Poniatowski kazał udokumentować spektakl z rosyjskiego brzegu Dniepru.

 

Wrażenie było z pewnością niezapomniane. Francuski poseł Louis Philippe de Ségur i inni świadkowie pisali nawet o 100 tys. odpalonych rac, co było dużą przesadą, ale z pewnością świadczyło o sukcesie, jaki stał się udziałem Jana de Witte i jego artylerzystów. Opis tego wydarzenia zamieściła „Gazeta Warszawska”, a za nią jeden z poczytniejszych periodyków europejskich „Gazette de Leyde”.

 

Zastanawiające, skąd zaczerpnięto pomysł podobnego fajerwerku? Czy był to przejaw rosnącego w XVIII-wiecznej Europie zainteresowania zjawiskiem wulkanizmu, panującej mody czy upodobań adresatki widowiska?

 

Tradycja urządzania sztucznych ogni w formie wulkanów sięgała co najmniej XVII w. – epoki rozkwitu fajerwerków, kiedy zionące ogniem góry symbolizujące Etnę były elementem większych scenografii. W połowie XVII w. słynne stały się widowiska zatytułowane „Kuźnia Wulkana” organizowane przez Giovanniego Battistę Torrégo w Paryżu (po 1764 r.) i Londynie (1772–1774). Podobne spektakle podziwiać miała również Katarzyna II w Moskwie w 1773 r., a kolejny raz w 1780 r., wspólnie z Józefem II w Szkłowie. Sztuczne wulkany stały się wówczas ozdobą wielu europejskich ogrodów, by wspomnieć Horton Hall sir George’a Montagu-Dunk, Wörlitz księcia Leopolda Friedricha Franza von Anhalt-Dessau lub bliższy nam Międzyrzecz Korecki Jana Kazimierza Steckiego, gdzie wzniesiono aż dwa wulkany (Etnę i Wezuwiusza) ujmujące bryłę pałacu.

 

Jakkolwiek kaniowskie spotkanie i uświetniający je fajerwerk odnotowane zostały przez wielu pamiętnikarzy epoki, a także były relacjonowane w najważniejszych periodykach europejskich, to stosunkowo szybko uległy zapomnieniu. Gdy zaledwie 14 lat później dwaj śląscy mieszczanie, Karl Friedrich Benkowitz z Głogowa oraz wrocławianin Karl Konrad Streit, planowali urządzić na szczycie Ślęży wielki fajerwerk w formie Wezuwiusza upamiętniający 31. urodziny Fryderyka Wilhelma III, zdaje się, że nikt już nie dostrzegał mimowolnego naśladownictwa pomysłu Kubickiego.

źródło


Użytkownik Nick edytował ten post 25.07.2018 - 22:14

  • 3





Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych