Skocz do zawartości


Zdjęcie

Buddyści a doświadczenia z pogranicza śmierci .


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
3 odpowiedzi w tym temacie

#1

Nick.
  • Postów: 1527
  • Tematów: 777
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

58a195147d826d62gen.jpg

Foto: Shutterstock

 

 

Dr William Van Gordon z University of Derby zbadał grupę buddystów – doświadczonych praktyków medytacji. Okazało się, że potrafią oni osiągać zmienione stany świadomości identyczne do tych, o jakich mówią ludzie, którzy przeszli śmierć kliniczną.

 

Temat doświadczeń z pogranicza śmierci (NDE, od ang. near-death experience) od lat stanowi przedmiot sporu pomiędzy naukowcami a parapsychologami, którzy dopatrują się w nich dowodów na życie po życiu. Tymczasem dr William Van Gordon z Centrum Badań Psychologicznych University of Derby opublikował kontrowersyjne wyniki badań wskazujące, że podobne do NDE doznania przytrafiają się osobom praktykującym medytację. Co najciekawsze, można nauczyć się je wywoływać i kontrolować – uznaje naukowiec. Czy potwierdza to teorię neurologów, że wizje zaświatów podczas śmierci klinicznej to jedynie halucynacje?

 

Dr Van Gordon zbadał medytujących buddystów

 

Pod koniec marca uczony poinformował o odkryciu, jakie jego zdaniem mówi wiele o naturze doświadczeń z pogranicza śmierci. Dr Van Gordon razem ze współpracownikami (m.in. z Włoch i Hiszpanii) w swoim pionierskim eksperymencie badał doznania 10 buddystów z ośmiu krajów, od lat praktykujących medytację. Okazało się, że potrafią oni wywoływać u siebie zmienione stany świadomości niemal identyczne do tych, o jakich mówią ludzie, którzy znaleźli się na krawędzi życia.

 

Choć poglądy, wierzenia i uwarunkowania kulturowe wpływają na to, jak poszczególne osoby interpretują przeżycia związane z umieraniem, samo zjawisko NDE obejmuje zestaw stałych przeżyć, takich jak: wrażenie wyjścia z ciała (tzw. OBE, od ang. out-of-body experience), utratę poczucia czasu i przestrzeni, oglądanie slajdów z życia, komunikację ze zmarłymi bliskimi bądź "duchowymi przewodnikami" oraz refleksje związane z powrotem do żywych. Psycholodzy zauważyli również, że NDE wywierają silny wpływ na ludzi, którzy po powrocie z "tamtej strony" zmieniają całkowicie swój światopogląd i życiowe cele.

 

Badania dr. Van Gordona pokazały jednak, że zaawansowani praktycy medytacji potrafią zainicjować u siebie doświadczenia podobne do NDE niemalże na żądanie. W przeciwieństwie do osób w śmierci klinicznej kontrolowali oni przebieg i czas trwania wizji, podczas których odwiedzali "inne wymiary", zaglądali w zaświaty i mogli poczuć, co dzieje się z człowiekiem, gdy umiera. Co ciekawe, zdarzało się im również wpadać w otchłań – pośmiertną pustkę.

 

"W trakcie trzyletnich doświadczeń scenariusze doznań z pogranicza śmierci występujące u osób medytujących znacznie się pogłębiły, co sugeruje, że można nie tylko nauczyć się je wyzwalać, ale nawet doskonalić je z biegiem czasu. Tym, co odróżniało te stany od typowych NDE była możliwość ich kontrolowania oraz towarzysząca im pełna świadomość" – czytamy w oświadczeniu University of Derby.

 

Dr Van Gordon – specjalista od medytacji, który przez 10 lat był buddyjskim mnichem sugeruje, że jego eksperyment może zmienić spojrzenie naukowców na opowieści ludzi twierdzących, że odwiedzili zaświaty.

 

– Udało się potwierdzić, że takie same doznania da się wywołać przy pomocy medytacji. Czegoś podobnego nigdy dotąd nie zaobserwowano ani nie zbadano w warunkach laboratoryjnych. Co więcej, pozwala to na przeprowadzenie w przyszłości badań, podczas których będzie można zmierzyć aktywność mózgu w stanach bliskich śmierci. Do tej pory nie pozwalały na to względy medyczne i etyczne – powiedział.

 

Uczony dodał, że mnichom buddyjskim techniki opuszczania ciała i penetrowania innych płaszczyzn egzystencji znane są od wieków.

– Wykorzystywanie medytacji do zgłębiania natury umierania to zjawisko znane w buddyzmie. Istnieją starożytne teksty objaśniające, jak się do tego przygotować albo uzyskać wgląd w to, co się wtedy dzieje – wyjaśnił.

 

Jednym z takich dzieł jest słynna "Tybetańska Księga Umarłych" (oryg. "Bardo Thodol" lub "Bar-do Thos-grol"), za której autora uchodzi legendarny guru Padmasambhava. Jej treść recytowana jest osobom umierającym lub niedawno zmarłym i ma przygotowywać ich na to, co ujrzą po drugiej stronie. Według wierzeń dusza pozostaje związana z ciałem przez kilka dni po zgonie i nie potrafi odnaleźć się w nowych realiach.

 

"Wszyscy bliscy płaczą wówczas, wznoszą krzyki i lamenty (…), ściągają zeń ubranie, zamiatają wokół łoża. Choć on sam (tj. zmarły – przyp. autora) ich widzi, oni go nie widzą, on słyszy, że mówią do niego, lecz oni nie słyszą jego głosu. Z sercem zasmuconym odchodzi" – wspomina księga.

 

Podobieństwo opisanych w niej scen do współczesnych relacji ze śmierci klinicznej jest uderzające. W dziele pojawiają się wzmianki o widzianych przez zmarłego jasnych promieniach, stanach przypominających OBE oraz krajobrazach "tamtej strony". Wielką zagadką pozostawało dotąd, skąd autorzy tekstu posiedli wiedzę, jak wygląda pozagrobowa egzystencja. Badania Van Gordona rzucają na to jednak nieco nowego światła.

[...]

źródło


  • 5



#2

asbiel.
  • Postów: 394
  • Tematów: 9
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

wrażenie wyjścia z ciała (tzw. OBE, od ang. out-of-body experience), utratę poczucia czasu i przestrzeni, oglądanie slajdów z życia, komunikację ze zmarłymi bliskimi bądź "duchowymi przewodnikami" oraz refleksje związane z powrotem do żywych. Psycholodzy zauważyli również, że NDE wywierają silny wpływ na ludzi, którzy po powrocie z "tamtej strony" zmieniają całkowicie swój światopogląd i życiowe cele.

 

Przeżyłem coś takiego dwukrotnie. Tylko, że w czasie 'refleksji' powrotu do rzeczywistości w ogóle nie miałem wrażenia, że byłem poza światem żywych. Zwyczajnie byłem w szoku, iż moje istnienie to fakt a Ziemia jest realnym bytem.

 

W miejscu, w którym byłem za pierwszym razem miałem wrażenie pobytu z jakąś niepojętą istotą. Istota ta siedziała do mnie tyłem przy biurku a ja widziałem to od tylu. Chociaż doskonale zdawałem sobie sprawę, że siedzę przed nią. A całość pamiętam jakobym obserwował pomieszczenie ukradkiem przez uchylone drzwi. Nagle spadłem i zacząłem widzieć oczami powoli pojawiający się przed moimi oczami świat. Byłem w szoku ponieważ pierwsze wrażenie to 'co to kurde jest za miejsce' w sensie jakbym urodził się wczoraj w dorosłym ciele nie wiedząc nawet o tym, że rodzą się dzieci. A zaraz potem zacząłem uświadamiać sobie, że byłem tu właśnie a nie w tamtym dziwnym miejscu pierwotnie. Czas tam był wieczny i niepojęty. Spędziłem tam kilka godzin a na zegarku minęły może z 3-4 minuty.

 

Za pierwszym razem utraciłem przytomność sam w domu. Za drugim razem przy świadkach. Padłem jak trup na ziemie. Znajomi wtedy (było to parę lat temu) pierw myśleli, że umarłem. Tak zachowało się ciało. A to nielogiczne.

 

Pojawiłem się 'poza' Wszechświatem albo jakimś jego miejscu. Nieskończone czarne tło wokół mnie było jak pomieszczenie. Jednakże byłem jednocześnie pewien, że w każdą stronę jest to nieskończone. Były tam kontury rozmazanych istot. Wiedziałem, że stoję w jakimś kręgu, było ich wiele albo jedna. Tak czy inaczej mogłem patrzeć się tylko na istotę przede mną. A jednocześnie niby na wszystkie. Wiem, że komunikowałem się z nimi na wysokim poziomie, tzn. przez umysł od środka, przez Ja. Stany skupienia jakie doświadczyłem w psychologicznym znaczeniu były niepojęte. Miałem wrażenie, że istota zadawała mi pytania. I gdy próbowałem myśleć nad pytaniem ona od razu wchodziła mi do głowy i paraliżowała. Zrozumiałem tak jakby, że muszę ulec tej komunikacji bezpośrednio. Całe wydarzenie wydawało mi się jakby mi wgrano coś do głowy, jakiś program. Nagle istota tak jakby zdziwiona, że w ogóle tam jestem kazała mi odejść. Poczułem na głowie bardzo lekkie popchnięcie otwartą dłonią. Kolejny raz przeżyłem szok powrotu do tego, że jest życie na Ziemi, czas, ja, miejsca, wspomnienia.

 

Uważam, że moje życie skupia się w okół tego co zostało mi wtedy przekazane. Nie mogę do tej informacji się dostać, ale postępuję wobec niej. Nie interesują mnie pieniądze, nie jestem chciwy, nie mam żądzy seksualnej, przestałem kłamać, nie akceptuje wiary i świata duchownego, nie wierze w to. To są zmiany, które we mnie postępują. W życiu społecznym widzę jak zaczynam bardzo różnić się od innych. Chociaż w kwestii psychologii konsultacje nie pokierowały na nic. Uważam, że w sytuacjach zagrożenia mój umysł bez problemu określa linię obrony. Też w kwestii strategii psychologa. 

 

Mogę powiedzieć tylko, że czasem wydaje mi się. Nie wiem jak, co było katalizatorem. Jednak uważam, że miałem kontakt z przedstawicielami obcej cywilizacji. W dodatku stało się to w taki sposób, że nigdy nie będę tego do końca pewny. W istocie gdy zdaje sobie sprawę z tego co zawiera treść jaką tu napisałem w ramach tej odpowiedzi. Jest dla mnie to niewiarygodne.


Użytkownik asbiel edytował ten post 22.04.2018 - 00:51

  • 1

#3

Erik.
  • Postów: 927
  • Tematów: 106
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Te zmiany o których piszesz wynikają(moim zdaniem i z powodu częstego tam przebywania) z Twoich "wędrówek" do Twoich odpowiedników personalnych światów alternatywnych, gdzie wszyscy (wszystkie istoty) takie miejsca odwiedzamy czasem nawet wielokrotnie nie tylko w czasie życia ale niekiedy nawet w trakcie dnia. Większość ludzi jednak nie dokonuje tam wielkich zmian i zamian ze swymi alter ego w tamtych rzeczywistościach, które czasem mogą być jedynie inne od tego świata w którym jesteś obecnie o pozycje przysłowiowych atomów. Ja wchodziłem w te rzeczywistości często pod wpływem psychotropów marihuana, morfina, ayachuasca itp. lecz zauważyłem, że przy pozytywnych założonych zmianach następują też te nieoczekiwane, nieprzewidziane i niekiedy drastyczne w swym wydźwięku- takie coś za coś. Należy wiec przy takich medytacyjnych podróżach ustalić z samym sobą jak daleko i w jakim celu się wybieramy. Ja np. dzięki też między innymi temu, że tak robiłem zmieniłem na tyle otaczającą mnie rzeczywistość, że mając kilkanaście lat temu zdiagnozowaną śmiertelną chorobę krwi, kiedy to jakieś12 czy 13 lat temu w szpitalu lekarz prognozował mi jedynie tylko 2 lata życia, a ja żyje te naście lat dalej i czasem tylko gdy spotykam moją starą lekarz hematolog ona ze zdziwieniem w głosie pyta "To pan jeszcze żyje?"


  • 0



#4

Erik.
  • Postów: 927
  • Tematów: 106
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Właśnie wstałem, gdyż nie mogę mówić, że się obudziłem . Noc była jednym słowem męcząca - wydawało mi się bowiem że wspominam gdy ponad lat temu jeździłem z pasierbicą do szpitala do swej żony (ok 80 km. dziennie w jedną stronę) I kiedy tak wspominałem (zdawało mi się, że wspominam raptem zjawił się w samochodzie jeszcze ktoś a inny osobnik podchodząc kiedy podjechaliśmy na stację benzynową, która zrobiła się czymś w rodzaju zjazdu z autostrady podszedł i zastrzelił pasażera z pistoletu z tłumikiem, walcząc z napastnikiem usiadłem na łóżku i okazało się, że był to jednak sen (sen nie sen). Całą noc męczyły mnie kolejne zamachy i inne pierdoły i choć starałem się zasypiając myśleć o czymś innym zawsze wracała kwestia mafii narkotykowej, urodzin pasierbicy i kolejni zamachowcy, policja czy przesiedlenie się na Florydę i do Nowego Meksyku? Rzadko pamiętam sny, a tu jeszcze kot mnie budził kilka razy, zaś kiedy już go wtuliłem aby mi nie przeszkadzał spać i zasnął, ale śniło mi się, że daje jemu jego ulubione jedzenie ten tak jakby śnił wraz ze mną ten sam sen wbił swe pazury w mą rękę znów w taki sposób mnie budząc. Horror- ale musiałem to gdzieś napisać aby o tym wszystkim nie zapomnieć 


  • 0





Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych