Skocz do zawartości


Zdjęcie

Żołnierze wyklęci

żołnierze wyklęci łupaszka bury ogień stalin UB armia krajowa partyzanci komunizm

  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
19 odpowiedzi w tym temacie

#1

Churchyard dweller.
  • Postów: 356
  • Tematów: 10
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Wczoraj obchodzony był Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. W związku z tym zamieszczam wywiad z autorem niedawno wydanej książki 'Skaz na pancerzach' historyka P. Zachowicza.
 
Grzegorz Wysocki: Czy obchodzony 1 marca Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych to dla pana szczególny dzień w roku?
 
Piotr Zychowicz: To dla mnie bardzo ważny dzień i bardzo ważne święto. Tradycja Żołnierzy Wyklętych jest mi bowiem niezwykle bliska. Jestem dumny z tysięcy walk, które stoczyli z komuną. Z zasadzek, potyczek, rozbitych ubeckich posterunków i więzień. Chylę czoła przed ich bohaterstwem i poświęceniem, bo wielu z nich za walkę o wolność ojczyzny zapłaciło najwyższą cenę, cenę życia. Ta duma nie oznacza jednak, że mam cenzurować dzieje ojczyste i zamiatać pod dywan fakty nie pasujące do pięknej legendy.
 
No właśnie. W swoich „Skazach na pancerzach” skupił się pan na czarnych kartach historii żołnierzy wyklętych. Czy tym samym nie wpisał się pan w „retorykę zbrodniczej propagandy, która za wszelką cenę chciała zdeprecjonować niezłomnych”, jak panu zarzucił w najnowszym „Do Rzeczy” Tadeusz Płużański?
 
To, że komunistyczna propaganda przedstawiała wszystkich Żołnierzy Wyklętych jako bandytów, nie oznacza, że mamy robić teraz to samo. Tylko na opak. Czyli przedstawiać wszystkich Żołnierzy Wyklętych jako nieskazitelnych bohaterów. Czarną legendę zastępować białą legendą. W książce przedstawiam pełne oblicze tych dowódców podziemia, których działania wzbudzają największe emocje. Pokazuję zarówno blaski, jak i cienie ich życiorysów. Bo to byli ludzie z krwi i kości. Dokonywali rzeczy wielkich, ale dopuszczali się też czynów, których nie da się usprawiedliwić walką o niepodległy byt państwa polskiego. Tak było i tego nie zmienimy.
 
Skoro nie wpisuje się pan w „retorykę zbrodniczej propagandy”, to może przynajmniej w narrację tej strony dzisiejszej publicznej debaty, według której wszyscy wyklęci byli kryminalistami, mordercami, gwałcicielami i/lub grabieżcami? Ucieka pan z prawicy i flirtuje z „Gazetą Wyborczą”?
 
„Gazeta Wyborcza” kilka dni temu napisała, że jest moją książką przerażona. To chyba najlepsza odpowiedź na pańskie pytanie. Lewicowi czytelnicy „Skaz” zarzucają mi, że obszedłem się z Żołnierzami Wyklętymi zbyt łagodnie. A nacjonaliści, że zbyt ostro. To chyba najlepszy dowód na to, że książka jest wyważona i obiektywna. Bardzo wyraźnie podkreślam w niej, że zbrodni dopuszczali się niektórzy, a nie wszyscy żołnierze podziemia antykomunistycznego. Że czyny jednostek nie mogą świadczyć o zbiorowościach. Nie ma bowiem czegoś takiego jak wina kolektywna. Jest tylko wina indywidualna. Dlatego przez pryzmat zbrodni niektórych Wyklętych nie wolno oceniać wszystkich.
 
Czy rzeczywiście wierzy pan, że można dzisiaj uciec z obu skrajnych opowieści na temat wyklętych (ohydni kryminaliści vs. nieskazitelne anioły)? Może to z pańskiej strony tylko taka intelektualna prowokacja, bez wiary w rzeczywiste przezwyciężenie istniejących podziałów?
 
Nie tylko wierzę, że da się uciec, ale właśnie to zrobiłem. „Skazy na Pancerzach” to bowiem książka, która idzie pod prąd obu tych narracji. Dowodzę w niej, że Wyklęci nie byli ani aniołami, jak chcą tego brązownicy naszych dziejów, ani diabłami, jak chce tego lewica. Pisząc tę książkę, zdecydowałem się pójść swoją drogą. Na toczącą się obecnie plemienną wojnę o historię patrzę z awersją. Jej ofiarą pada bowiem prawda. Żyjemy w epoce skoszarowanego, kolektywnego myślenia. Ludzie zamiast samodzielnie wyciągać wnioski powtarzają przeczytane gdzieś hasła i frazesy. Wierzę jednak, że na tym nieciekawym świecie jest jeszcze trochę miejsca dla indywidualistów.
 
Już widać, że jedna strona uważa pana za zdrajcę, który niszczy „piękny mit niezłomnych”, a nawet kogoś, kto „zabija ich po raz kolejny” (Płużański), a druga – za prawicowego historyka, któremu trzeba oddać, że – choć błądzi – przynajmniej wyliczył wszystkie ohydne zbrodnie wyklętych?
 
Nie znam wypowiedzi, o których pan mówi. Ale jeżeli takie słowa ktoś wypowiedział, to jest to stawianie spraw na głowie. Według tej logiki czarną owcą nie jest żołnierz, który dopuścił się zabójstwa niewinnego cywila, ale publicysta, który ośmielił się o tym napisać po 70 latach. To nie jest zdrowa sytuacja. Legenda Wyklętych jest tak piękna, że obejdzie się bez patriotycznych pudrów i szminek. Jeżeli zaś chodzi o opinie prawej czy lewej strony, to muszę szczerze powiedzieć, że mało mnie one interesują. Ja nigdy – co widać po moich książkach - nie pisałem po to, by pozyskać tanią popularność.
 
Co najbardziej panem wstrząsnęło podczas prac nad „Skazami na pancerzach”? Te historie i postaci, o których pisze się od dawna – „Łupaszka”, „Bury”, „Ogień” etc. – czy zupełnie inne, wcześniej raczej mało znane?
 
Każda z tych historii była dla mnie ciężka, bo – tak jak wspominałem – Wyklęci to moi bohaterowie. Rogatywki, partyzanckie mundury, ryngrafy. To symbole bardzo bliskie mojemu sercu. Teraz czytałem dokumenty i mrożące krew w żyłach relacje świadków, w których ludzie w polskich mundurach dokonywali rzeczy strasznych.
 
Przecież mógł pan – jak coraz większa liczba „prawych” historyków czy publicystów historycznych – te „brudne czyny” pominąć, a nie właśnie na nie skierować swój reflektor.
 
Tak, miałem do wyboru dwie opcje. Mogłem przemilczeć to wszystko i napisać retuszowaną historię „ku pokrzepieniu serc”. Albo napisać prawdę. Wybrałem to drugie. Pochodzę bowiem z rodziny o długich wojskowych tradycjach. W domu wpojono mi, że wojnę prowadzi się przeciwko uzbrojonym mężczyznom, a nie kobietom i dzieciom. I tego staroświeckiego poglądu staram się trzymać.
 
Czy zdarzały się panu „odkrycia” na zasadzie, że ktoś, kto wydawał się panu wcześniej „anielskim” wyklętym, okazywał się jednak, eufemistycznie mówiąc, mało święty?
 
Nie, bo „Skazy na pancerzach” to nie jest historia pisana w stylu westernowym, czyli jednowymiarowa bajka o dobrych kowbojach i złych Indianach. To jest opowieść o ludziach, którzy mieli niezwykle pogmatwane i skomplikowane losy. Stawali przed potwornymi dylematami i wyborami. Dokonywali w swoim życiu rzeczy wspaniałych, ale również rzeczy strasznych. Taka jest bowiem ludzka natura i taka jest natura wojny. Nasi niepoprawni romantycy lubią sobie wyobrażać, że wojna wyciąga z ludzi to co najlepsze. To nieprawda. Wojna na ogół wyciąga z ludzi to co najgorsze. Wojna to czas wielkiej demoralizacji człowieka, upadku wartości. Życie ludzkie na wojnie jest tanie. I właśnie to starałem się pokazać. Jak wyszło – ocenią czytelnicy.
 
Wychodzi pan z założenia, że historia nigdy nie była czarno-biała, a wszelkie próby przycinania jej do ciasnych ram „polityki historycznej” czy „pedagogiki wstydu” są wielce ryzykowne. Rozumiem, że nie jest pan wielkim fanem pisowskiej „polityki historycznej”?
 
Narzekanie, że państwo prowadzi politykę historyczną przypomina narzekanie, że woda jest mokra. Wszystkie kraje to robią – Niemcy, Rosja, Ameryka, Izrael, Ukraina czy Austria. Robi to więc również Polska. Cóż to jednak jest „polityka historyczna”? To rodzaj państwowej kampanii PR-owskiej. Uprawiający ją urzędnicy i politycy uwypuklają jasne strony historii, a zamiatają pod dywan strony ciemne. W efekcie otrzymujemy obraz zniekształcony. A ja nie jestem ani politykiem ani dyplomatą. Jestem niezależnym autorem. Wolnym człowiekiem. Nie muszę więc uprawiać polityki historycznej, tylko mogę pisać jak było naprawdę.
 
Czytając wywiad z Bronisławem Komorowskim w „Gazecie Wyborczej”, co najmniej kilka razy odnosiłem wrażenie, że były prezydent i Piotr Zychowicz mają na temat wyklętych bardzo podobny pogląd. Cytuję: „Bo taka jest wojna. Wielkość i ludzka małość, rycerskość i heroizm, ale i okrutne wojenne prawo odwetu, ale także i często niepotrzebne okrucieństwo”. Albo: „Bo oni walczyli o wolną Polskę. Ale też nie sposób budować patriotyzmu na niewiedzy czy historii zmistyfikowanej. Obecne wybielanie niektórych postaci lub usprawiedliwienie samych zbrodni jest szaleństwem i głupotą. A przecież ta historia dlatego jest tak istotna, że ma w sobie rzeczy wspaniałe, heroiczne, ale i takie, które bolą”. Wypiera się pan tego mówienia jednogłosem z Bronisławem Komorowskim?
 
Ma pan nade mną tę przewagę, że czytał pan ów wywiad z prezydentem Komorowskim. Ja go niestety przegapiłem, a, co za tym idzie, nie mogę ocenić całości. Pod zacytowanymi przez pana fragmentami podpisuję się obydwoma rękami.
 
Z kolei autor wspomnianego wywiadu, Paweł Wroński, mówi w którymś momencie, że to, co rząd nazywa polityką historyczną, to w istocie „kult samobójczego antykomunizmu”. Biorąc pod uwagę pański krytyczny stosunek do polityki historycznej, i pod tymi słowami mógłby się pan podpisać?
 
Nie, z tą opinią się nie zgadzam. Olbrzymia część Żołnierzy Wyklętych nie miała bowiem wyboru – musiała iść do lasu. Wolała umrzeć z bronią w ręku walcząc z komuną niż dać się zgnoić i zakatować w ubeckich kazamatach. Mnie osobiście ta postawa imponuje. To była walka o godność i honor. A taką walkę – niezależnie od oceny szans jej powodzenia – należy traktować z szacunkiem.
 
I na koniec – jaką przyszłość przewiduje pan dla kultu czy mody na żołnierzy wyklętych?
 
Mam nadzieję, że ten kult będzie trwał dalej. Niegodne czyny dokonane przez Żołnierzy Wyklętych stanowiły bowiem margines ich działalności. Przez szeregi podziemia niepodległościowego przewinęło się 120 tysięcy ludzi. Przytłaczająca większość z nich nie ma niewinnej krwi na rękach. Z ich dokonać możemy być dumni. Możemy ich stawiać za wzór do naśladowania dla młodego pokolenia. Proszę pamiętać, że oni bili się o słuszną sprawę. O wolność jednostki i niepodległość Rzeczypospolitej. Rzucili wyzwanie ludobójczemu totalitarnemu systemowi, jakim był komunizm. Mam więc nadzieję, że Wyklęci będą bohaterami dla przyszłych pokoleń Polaków.
 
Piotr Zychowicz jest publicystą historycznym, redaktorem naczelnym „Historii Do Rzeczy”. Napisał szereg kontrowersyjnych i mocno dyskutowanych książek, m.in. „Pakt Ribbentrop-Beck”, „Obłęd ‘44” i „Żydzi”. Właśnie ukazała się najnowsza– „Skazy na pancerzach. Czarne karty epopei Żołnierzy Wyklętych”.
 
https://opinie.wp.pl...25644558743169a
 
A na koniec b. ładna piosenka Czerwonych Gitar. Ojciec Krzysztofa Klenczona, Czesław, był żołnierzem AK i uczestnikiem polskiego podziemia antykomunistycznego w okresie powojennym.
 

 
Zachęcam w tym temacie do pisania opinii i faktów nt. żołnierzy wyklętych. Może ktoś ma członków rodziny, którzy osobiście doświadczyli ich działań, wydarzeń bliskich lat powojennych.
  • 4

#2

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Żołnierze wyklęci to grupa niejednolita, obszerna i obejmująca zbyt wiele zjawisk, aby czynić uogólnienia sięgające całej. Podobnie jest zresztą z "partyzantami" i "podziemiem". Partyzantami była AK ale też Batalion Świętokrzyski, którzy współpracował z Gestapo.


  • 2



#3

noxili.
  • Postów: 2849
  • Tematów: 17
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Partyzantami była AK ale też Batalion Świętokrzyski, którzy współpracował z Gestapo.

 

 

Nie Batalion tylko Brygada Świętokrzyska.


'Dodajmy też że w końcowym okresie wojny  brygada przepuszczona przez niemców , dozbrojona przez nich i uznana za swoją" nawiązała  w skrytości wspólpracę z amią Pattona i w wyzwoliła miedzy innymi obóz koncentracyjny w obecnie czeskim Holesovie. Uratowano przed marszem śmierci (lub rozstrzeliwaniami)ok. 700 więźniarek, w tym 167 Polek. Wśród nich  była moja Babcia Stefania .  To jedyny przypadek by partyzantom udało się wyzwolić cały obóz koncentracyjny.I uratować tylu ludzi.Wcześniej  i później zdarzały sie ataki i odbicia małych grup więźniów z więzień czy więziennych transportów.

 

https://opinie.wp.pl...26038841017985a

 

5 maja 1945 roku Żydówki zostały oddzielone od reszty więźniarek i SS-mani już mieli przystąpić do egzekucji, kiedy nagle rozległ się głośny okrzyk "Hurrrrrrra!" i między barakami pojawili się polscy żołnierze. Pędzili w stronę Niemców w pełnym umundurowaniu, w rogatywkach na głowach i z pistoletami maszynowymi w rękach. Na SS-manów posypały się kule i granaty. To Brygada Świętokrzyska Narodowych Sił Zbrojnych przybyła na odsiecz.

 

 

Babcia była więźniarką najpierw Auschwitz(b krótko) i została przeniesiona do Holesova gdy poprzednia obsada obozu została zdziesiatkowana przez aliancki nalot.

Dziadek był więźniem podobozu Auschwitz a potem z"marszem śmierci" trafił do Buchenwaldu. Oboje zostali wyzwoleń przez armie Pattona i wócili do Polski. Oboje nie dostali żadnej renty czy innych uprawnień z racji pobytu w KL. Za to sam fakt "nieprawomyślnego wyzwolenia" spowodował nieco szykan ze strony aparatu władzy.


  • 2



#4

StatystycznyPolak.
  • Postów: 2569
  • Tematów: 18
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Partyzantami była AK ale też Batalion Świętokrzyski, którzy współpracował z Gestapo.

 

Ta współpraca to nie taka jednoznaczna sprawa. Brygada świętokrzyska według swojej polityki za głównego wroga uważała Armie czerwoną dopiero w dalszej kolejności Niemców. A że był to rok 44 i Armia czerwona zbliżała się coraz bardziej dowództwo brygady podjęło decyzje o wspólpracy z Niemcami w obawie przed tym że zostaną wystrzelani jak kaczki w walce na dwa fronty. Niemcy dostarczali leki zaopatrzenie amunicje w zamian za to że brygada będzie przeszkadzać i mącić w szeregach czerwonoarmistów. Z czasem dowództwo brygady gdy zorientowało się że dalsza współpraca z Niemcami nie ma sensu bo Niemcy będą przegranymi tej wojny postanowiono przejsć na stronę aliantów i tam po cichu czekać na wybuch III wojny światowej aby stanąć po stronie antykomunistycznej. 

Ta współpraca z naziolami nie jest jakimś powodem do chwały ale nie jest też jakimś powodem do wstydu. Na tę sprawę trzeba patrzeć w kontekście historycznym kiedy każda strona chciała ugrać dla siebie jak najwięcej. 


Użytkownik iLuminatek edytował ten post 03.03.2018 - 08:31

  • 0



#5

noxili.
  • Postów: 2849
  • Tematów: 17
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Z taą współpracą to było tak że mimo spenetrowania przez agentów Gestapo dowódctwa(umieszczono tam aż 3 zwerbowanych agentów) wciąż dochodziło do walk  z  Niemcami

Zaś walki z AL to wyglądało między innymi tak :

 

23 czerwca 1944 – zaatakowanie oddziału Armii Ludowej „Górala” w rejonie miejscowości Działki Nosowskie, NSZ mimo przewagi liczebnej po walce wycofał się, tracąc 6 zabitych i 3 jeńców, których zwolniono po zapewnieniu, że nie będą napadać na walczących z Niemcami partyzantów.

 

 

 

4 jeńców – Polaków, w tym łączniczkę AL, którym udowodniono według NSZ bandytyzm – rozstrzelano, 13 pozostałych wcielono do Brygady, zaś resztę uwolniono

 

 

 

 

Co do współpracy z niemcami w czasie ucieczki na zachód:

Zachowały sie nawet oryginalne rozkazy:

Ofensywa sowiecka rozpoczęła się 13 stycznia 1945 r. Brygada ma wykonać rozkaz wycofania się na Śląsk. Pomocy żadnej nie możemy udzielić. Należy liczyć na własne siły.

 

 

Ofensywa bolszewicka zmusiła nas do przesunięcia się na zachód Polski. Na drodze stanęły nam umocnienia niemieckie. W dniu 14 bm. starliśmy się z Niemcami, chcąc przebić się na zachód. Nie daliśmy rady. W dniu 15 bm. czołgi sowieckie zaatakowały nas od wschodu. Dla ratowania brygady porozumiałem się z dowództwem fortyfikacji niemieckich, aby zezwoliło nam przejść przez ich linie na zachód. Tym samym weszliśmy w stan niewojowania z Niemcami na czas nieokreślony. Mam nadzieję, że szybko toczące się wypadki wojenne pozwolą nam w niedalekiej przyszłości zameldować się u Naczelnego Wodza i prawowitego Rządu Polskiego i według jego rozkazu zwrócić nasz oręż przeciwko wrogowi, którego każe nam zwalczać.

 

 

 

 


  • 0



#6

owerfull.
  • Postów: 1320
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Każdą kolaborację z III Rzeszą należy uznać jako zdradę i czyn moralnie naganny z jednego i prostego względu - państwo polskie sojusznikiem III Rzeszy nie było. Co innego gdyby Polska jednak zgodziła się na warunki niemieckie i poszła na sojusz. Wtedy każdy lojalista i człowiek szanujący prawo i państwo musiałby walczyć u boku niemieckich żołnierzy.

 

Inne i najważniejsze kryterium to popełnione zbrodnie, wszystkie brygady, bataliony powinno oceniać się indywidualnie i ocenić jak się zachowywały. Bilans polskiego podziemia walczącego jest zdecydowanie na plus, było w przeważającej mierze lojalne wobec decyzji państwa polskiego o nie podejmowaniu współpracy z Niemcami, zbrodni też zbyt wiele nie było.


  • 0

#7

Dr Röck.
  • Postów: 136
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Tak, żołnierze wyklęci. Im dalej w las tym więcej mitów. Bohaterscy, niezłomni, patrioci, walka z komuną. Stek bzdur. Tak naprawdę to ci wspaniali żołnierze wyklęci to była zwykła zbieranina odpadów z partyzantki, dezerterów z armii, jakichś bojowych chłopów i innych lokalsów i tak dalej. Może i czasami dali w kość Niemcom, może czasami tłukli też ruskich kacapów, ale to były po prostu niezorganizowane grupy działąjących pod przykrywką żołnierzy zwykłych bandytów korzystających do woli z możliwości, jakie dawały im czasy bezprawia i wojny. I bez żadnej wątpliwości żadnemu z nich nie siedziały we łbie wielkie idee, typu walka z komunistami, bo po pierwsze nie mieli pojęcia kim są komuniści, po drugie i tak nie mieli z nimi jak walczyć
Robienie z nich bohaterów jest śmiechu warte. Bohaterami to byli ci, którzy walczyli i ginęli we wrześniu 1939, na Westerplatte, pod Narwikiem, Monte Cassino, w bitwie o Anglię, na morzu i tak dalej. Stawianie tych prawdziwych żołnierzy z tymi wyklętymi odpadami powinno być karalne.
 
Zanim się ktoś zacznie ciepać i mówić, że nie mam pojęcia o czym gadam, to od razu mówię, że wiem. Mój stary był wyklętym i trochę się tych jego opowieści o bohaterskich czynach nasłuchałem za dzieciaka. Jak nie tłukł starej to tylko o tym gadał po pijaku.
  • -1



#8

owerfull.
  • Postów: 1320
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

up 

Dr Röck


 

No to teraz po kolei dawaj te przykłady bandytyzmu.

 

Nie cytuj całych postów zwłaszcza że ten post jest zaraz u góry

Wszystko


  • 0

#9

Urgon.
  • Postów: 1297
  • Tematów: 9
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 3
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

AVE...

No to teraz po kolei dawaj te przykłady bandytyzmu.

Służę uprzejmie:
Zbrodnia w Zaleszanach
Zbrodnia w Wierzchowinach
Organizacja Toma poza kolaboracją z okupantem zajmowała się też mordowaniem Żydów zbiegłych z gett oraz "nieprawomyślnych" członków podziemia.

Zapewne znalazłoby się tego więcej, ale po co szukać, skoro i tak temu będziesz zaprzeczał...
  • 3



#10

owerfull.
  • Postów: 1320
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

AVE...

No to teraz po kolei dawaj te przykłady bandytyzmu.

Służę uprzejmie:
Zbrodnia w Zaleszanach
Zbrodnia w Wierzchowinach
Organizacja Toma poza kolaboracją z okupantem zajmowała się też mordowaniem Żydów zbiegłych z gett oraz "nieprawomyślnych" członków podziemia.

Zapewne znalazłoby się tego więcej, ale po co szukać, skoro i tak temu będziesz zaprzeczał...

 

Czekaj czekaj, Ja chcę przykłady, które uzasadnią stwierdzenie, że byli bandytami, a nie uzasadnią stwierdzenie, że poszczególne oddziały popełniły zbrodnie.


  • 0

#11

Panjuzek.
  • Postów: 2804
  • Tematów: 20
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

AVE...

No to teraz po kolei dawaj te przykłady bandytyzmu.

Służę uprzejmie:
Zbrodnia w Zaleszanach
Zbrodnia w Wierzchowinach
Organizacja Toma poza kolaboracją z okupantem zajmowała się też mordowaniem Żydów zbiegłych z gett oraz "nieprawomyślnych" członków podziemia.

Zapewne znalazłoby się tego więcej, ale po co szukać, skoro i tak temu będziesz zaprzeczał...

 

 

 Nigdy nie byłem dobry z historii, ale przykłady które podałeś są takie sobie. Od końca zacznę:

 

"Organizacja Toma – działająca w latach 1943–1945 organizacja wywiadowcza, założona i kierowana przez Huberta Jurę, współpracownika Gestapo[1][2].

Organizacja powstała w 1943 z inicjatywy Jury, który po usunięciu z Armii Krajowej nie został przyjęty od razu do Narodowych Sił Zbrojnych[1], lecz dopiero po pewnym czasie[1][2]. Pod koniec lata 1943 Hubert Jura nawiązał kontakt z SS-Hauptsturmführerem Paulem Fuchsem. Prawdopodobnie zaoferował mu współpracę polegającą na wspólnym zwalczaniu komunistów, w zamian za dostawy broni od Gestapo dla „Organizacji Toma” i opiekę podczas jego podróży między Warszawą i Radomiem[2]."

 

Raczej ciężko go podciągnąć pod  "Żołnierzy Wyklętych"

 

Drugi link : Mieczysław Pazderski ps. Szary (ur. 20 września 1908 w Bolesławowie, zm. 10 czerwca 1945 w Hucie[1]) – lekarz, oficer Wojska Polskiego, Narodowej Organizacji Wojskowej, Ludowego Wojska Polskiego, kapitan Armii Krajowej i dowódca antykomunistycznego zgrupowania partyzanckiego Pogotowia Akcji Specjalnej (PAS) Narodowych Siły Zbrojnych

 Trochę pan oficer z lewa na prawo się przemieścił,  a w Wierzchowinach faktycznie nabroił, tyle że należy pamiętać że ok. 1/3 stanowili byli żołnierze 27 Wołyńskiej Dywizji AK, których bliscy padli ofiarą rzezi wołyńskiej.  Co ma znaczenie, gdyż ofiarami w tej akcji byli Ukraińcy.

 

A co do "Burego",  Zbrodnia w Zaleszanach była dokonana pod szyldem  Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Sam Bury jest kontrowersyjny, ale nazywanie go bandytą, jest trochę na wyrost.

 

Reasumując. Pan @Dr Röck napisał:

 

Robienie z nich bohaterów jest śmiechu warte. Bohaterami to byli ci, którzy walczyli i ginęli we wrześniu 1939,

 

Mieczysław Pazderski ps. Szary  Brał udział w wojnie obronnej 1939 roku w stopniu podporucznika.

 

Romuald Adam Rajs "Bury" W czasie kampanii wrześniowej w 1939 roku wraz z 85 Pułkiem Piechoty został przeniesiony w rejon Łowicza i walczył w Armii „Prusy”. Jednostka w której walczył (85 pp) została rozproszona 5–6 września w walkach pod Tomaszowem Mazowieckim, jego oddział został rozbity 15 września pod Lublinem[4]. Niedługo potem grupa żołnierzy dowodzona przez Rajsa została zatrzymana w rejonie Kowla przez oddział uzbrojonych Białorusinów, i odesłana do Berezy Kartuskiej w celu złożenia broni i zdania koni. Rajs został wkrótce zwolniony i wrócił do Wilna[5].

 

Czyli tak jak by łapią się pod jego definicję.

 

 Tak czy inaczej. Podobnie jak @owerfull chciałbym przeczytać kilka opowieści o bohaterskich czynach ojca Pana @Dr Röck, który  :"Jak nie tłukł starej to tylko o tym gadał po pijaku."

 

 Fajnie by było  dowiedzieć się jak było naprawdę.


  • 2



#12

owerfull.
  • Postów: 1320
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Problem jest upolityczniony. Skrajna lewica nazywa wszystkich wyklętych bandytami, a w odpowiedzi skrajni nacjonaliści idą z kontrowersyjnymi historycznymi postaciami na transparentach. W jednym punkcie nie zgodzę się z Zaciekawionym mimo tego, że popieram wydźwięk jego wypowiedzi - uogólnienia są czasem bardzo przydatne żeby ocenić rzeczywistość i łatwiej się po niej poruszać - czy ktoś był dobry, czy zły. Czy jakąś grupę powinniśmy pamiętać jako raczej złą, czy dobrą. Gdyby nie było uogólnień, to zacząłby się skrajny relatywizm i podważanie różnych "prawd", które też zresztą pomagają funkcjonować dyskusjom bez zbędnego i natrętnego podważania wszystkich argumentów. Prawdą tutaj której nie należy podważać jest fakt, że walka z brutalnym okupantem jest ideą słuszną - ideą która przyświecała podziemiu walczącemu - inaczej nie ruszaliby broni, dwa - prawda jest taka, że w przeważającej liczbie nie byli to żadni zbrodniarze, a zwykli partyzanci.


  • 0

#13

Nick.
  • Postów: 1527
  • Tematów: 777
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

%C5%BBo%C5%82nierze-V-Wile%C5%84skiej-Br

Żołnierze V Wileńskiej Brygady AK (fot. domena publiczna)

 

 

Ilu naprawdę było żołnierzy wyklętych?

 

Pół miliona, dwieście tysięcy, czy dziesięciokrotnie mniej? Ustalenie liczebności grup określanych jako „żołnierze wyklęci” nie jest łatwym zadaniem. Zwłaszcza, że wiele zależy od tego, jak zdefiniujemy samo pojęcie.

 

Józef Roman Rybicki był postacią wybitną. Ten utalentowany filolog klasyczny brał udział już w wojnie polsko-bolszewickiej. Od samego początku służył w konspiracji Służby Zwycięstwu Polski/Armii Krajowej, został szefem warszawskiego Kedywu, a po zakończeniu wojny – współzałożycielem efemerycznego bytu Wolność i Niezawisłość.

 

Angażował się w sprawy społeczne aż do podeszłego wieku. Mając pod osiemdziesiątkę, zdążył jeszcze współtworzyć Komitet Obrony Robotników. Tenże Rybicki, w 1945 roku zanotował: „Co się dzieje? Trudno uwierzyć, ale po rozwiązaniu AK powstało 1298 małych organizacji w kraju (…) Powstają różne organizacje, które powołują się na nasze rozkazy, z góry”.

Bezpieka wyklęta?

 

Nie wiadomo, skąd Rybicki wziął liczbę 1298 organizacji, ale nie był jedynym członkiem AK, który gubił się w chaosie, jaki zapanował w konspiracji po rozwiązaniu Armii Krajowej. Zygmunt Klukowski – lekarz ze Szczebrzeszyna, który przez całą okupację pomagał konspiratorom z Zamojszczyzny i znał ich osobiście, w tym samym mniej więcej momencie wspominał: „Po wsiach pełno dywersantów, chłopom zabierają przede wszystkim żywność. Trudno się zorientować, co to za jedni”.

 

Podobne problemy z orientacją mieli wszyscy. Nie tylko bezpieka – co akurat na dobre wychodziło – ale też całkiem niedawne jeszcze dowództwo Armii Krajowej. A tak po prawdzie, mieli z tym problem nawet pojedynczy partyzanci, którzy po rozformowaniu organizacji pozostali w lesie, ale już bez konkretnej przynależności organizacyjnej. W efekcie powstały setki grup , które tylko po części podlegały którejś z większych organizacji powojennej, tak zwanej „drugiej” konspiracji, jak Wolność i Niezawisłość, NIE, Warta, czy Armia Krajowa Obywatelska. W większości nie były one kontrolowane przez nikogo i walczyły już przede wszystkim o własne przetrwanie.

 

Krzy%C5%BC-zrzeszenia-Wolno%C5%9B%C4%87-

Krzyż zrzeszenia Wolność i Niezawisłość (fot. Tomasz Zugaj, lic. GNU FDL)

 

Tu pojawia się pierwszy problem przy oszacowaniu przybliżonej choćby liczby „wyklętych”. Bo kogo w ten sposób należy nazwać? Zgodnie z oficjalną definicją, „Żołnierze Wyklęci byli żołnierzami polskiego powojennego podziemia niepodległościowego i antykomunistycznego, którzy stawiali opór sowietyzacji Polski i podporządkowaniu jej ZSRR”.

 

Kłopot w tym, że większość uznawanych dziś za „wyklętych” wcale nie walczyła. W kartotekach operacyjnych bezpieki z tego okresu znajdowały się także oddziały od dawna nie wykazujące żadnej aktywności bojowej. W województwie warszawskim na 30 oddziałów aż 15 nie walczyło. W lubelskim proporcje były identyczne – 30 na 60 grup pozostawało w letargu.

 

Nie wiadomo nawet, czy rzeczywiście były to oddziały opierające się na słynnym, ale zupełnie niejasnym rozkazie generała Okulickiego ze stycznia 1945 r., który nakazywał rozwiązanie AK, jednocześnie sugerując dalszą walkę. Istniały też na wpół bandyckie grupki desperatów, przyzwyczajone po prostu do łatwego życia z karabinem w ręku. Nie wdając się w dyskusję o problemie bandytyzacji podziemia, faktem jest, że od połowy 1945 roku do amnestii w roku 1947 dokonano w Polsce 24 751 różnego rodzaju napadów. Tylko 7 tysięcy z nich miało charakter polityczny. Po amnestii, liczby te gwałtownie spadły.

 

Ilu byłych żołnierzy wróciło do lasu?

 

Próbując oszacować, ilu było żołnierzy wyklętych, trzeba też pamiętać, że na przestrzeni 1945 i 1946 roku nastąpiło zjawisko powrotów do lasu. Wcześniej, po rozkazie Okulickiego, dziesiątki tysięcy konspiratorów i partyzantów spontanicznie opuściło dotychczasowe kryjówki. Nie znamy ich dokładnej liczby. To nie było z ich strony żadne ujawnianie, tylko zwykłe złożenie broni i próba wtopienia się w społeczeństwo. Nikt nie prowadził ewidencji.

 

Dopiero bezsensowne represje bezpieki i innych służb spowodowały ponowne zaszycie się tych ludzi w podziemiu. Oblicza się, ze na wiosnę 1945 roku zdołali oni utworzyć 160 kilkudziesięcioosobowych oddziałów partyzanckich. Rosjanie oceniali wówczas, że polskie siły partyzanckie to około 6 tysięcy ludzi. Szacunki polskie mówiły o 9-12 tysiącach.

 

Naocznym świadkiem tego procesu byli choćby Zygmunt Zaremba z PPS i ostatni Delegat Rządu Na Kraj, Stefan Korboński. Żadnemu z nich nie da się zarzucić choćby śladu niechęci do podziemia, a ich spostrzeżenia wydają się bardzo wiarygodne. Nie podają liczb, ale obaj opisują zjawisko powrotów do lasu jako masowe. I bardzo negatywne, bo nie mające już nic wspólnego z ideową walką o niepodległość. Uciekającym chodziło już wyłącznie o ukrycie się. Zaremba spisywał na bieżąco swoje obserwacje:

 

Zmaganie się leśnych ludzi z wojskiem i policją przybierało teraz coraz bardziej postać brutalnej walki o życie, a za tym przychodziło zwyrodnienie celów i środków. Granice moralne, dzielące dotychczas leśnych żołnierzy od zwykłych band, zacierały się coraz bardziej. Patrzyliśmy z trwogą, nieraz z rozpaczą, na rozgrywający się na naszych oczach dramat.

 

Zygmunt-Zaremba-obserwowa%C5%82-jak-kons

Zygmunt Zaremba obserwował, jak konspiratorzy, którzy po rozkazie Okulickiego chcieli zaprzestać walki, są spychani na siłę

z powrotem do podziemia (fot. domena publiczna).

 

„Wyklęci” w Milicji Obywatelskiej?

 

W rzeczywistości dramat miał się dopiero zacząć. Niedługo. Za kilka miesięcy. Początkowo polskie podziemie, choć rozproszone i pogubione, potrafiło jeszcze lokalnie zdobywać się na skuteczne i potrzebne akcje. Uderzano na przykład w enkawudowskie obozy jenieckie czy ubeckie katownie. W 1946 roku podobnych akcji niemal już nie było, choć (według danych NKWD) w połowie tego roku w leśnych oddziałach przebywało 13 tysięcy ludzi.

 

Nawiasem mówiąc, o skali trudności z oszacowaniem liczebności ówczesnego podziemia niech świadczy choćby to, że nie mamy pojęcia, ile osób skorzystało z oficjalnej amnestii. Ogłoszono ją w sierpniu 1945. Oceny wahają się od 18 do 50 tysięcy osób.

Wreszcie kolejna i chyba najtrudniejsza do zweryfikowania sprawa, która jednak również utrudnia precyzyjne oszacowanie liczby „wyklętych”, a mianowicie zmiana stron. Czasem miała ona z pewnością formę zdrady, często jednak wręcz przeciwnie – była kontynuacją walki. Na przykład w okolicach Rybnika większość akowców weszła w szeregi Milicji Obywatelskiej, obsadzając jej posterunki.

 

milicjanci-.jpg

Oddział Milicji Obywatelskiej na pogórzu dynowskim w okresie walk z UPA. Równie dobrze ci sami mundurowi mogli zostać

wysłani do zwalczania polskiego podziemia niepodległościowego (fot. domena publiczna)

 

Znamy też co najmniej trzy przypadki przedostania się akowca w struktury bezpieki w celach szpiegowskich. Dzięki temu zdarzało się nawet, że współpracujący z poakowskim podziemiem oddział Milicji brał udział w likwidacji członków NKWD. Ale trwał w tym czasie proces wprost przeciwny. W kwietniu i maju 1945 zdezerterowały i schroniły się w lasach trzy bataliony Wojsk Wewnętrznych Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Dezercje z Ludowego Wojska Polskiego były wręcz plagą: w październiku 1944 uciekało około 50 żołnierzy dziennie. To kto właściwie jest tym „wyklętym”?

Redukcja i zwyrodnienie

 

Według oficjalnych, publikowanych choćby przez IPN statystyk, w drugiej konspiracji wzięło udział około 200 tysięcy ludzi. Z tego około 20 tysięcy, a więc jedna dziesiąta, walczyła z bronią w ręku. Często podaje się przy tym jeszcze trzecią liczbę, 500 tysięcy. Obejmuje ona wszystkich stawiających opór sowietyzacji kraju, niezależnie od wybranego przez nich sposobu. W jej zakres wchodzą więc także ci, którzy zajmowali się niepodległościową edukacją lub ci, którzy uprawiali drobny sabotaż. Jest to jednak pojęcie tak abstrakcyjne i w zasadzie niemożliwe do choćby przybliżonego przeliczenia, że nie warto sobie chyba zaprzątać nim głowy.

 

Pierwsza z podanych liczb wydaje się natomiast całkiem prawdopodobna, a w każdym razie trudno z nią dyskutować. Armia Krajowa w momencie swojego największego rozwoju liczyła około 350 tysięcy żołnierzy. Może nawet więcej, bo jej skład przecież ciągle się zmieniał. Przy tej ilości, „zniknięcie” 150 tysięcy wydaje się liczbą rozsądną. Oprócz tych, którzy zginęli, trzeba uwzględnić także żołnierzy, którzy uciekli za granicę, tych, którzy wstąpili do którejś z formacji nowego systemu i tych, którym udało się przejść do cywila i podjąć normalną pracę. Pamiętajmy też, że przy amnestii z roku 1947 ujawniło się oficjalnie 50-60 tysięcy konspiratorów.

 

Cia%C5%82a-poleg%C5%82ych-w-walkach-z-UB

Ciała poległych w walkach z UB i MO żołnierzy oddziału NZW por. Wacława Grabowskiego Puszczyka. Bez względu na to, ilu

ich było, wyklętych ścigano jak dziką zwierzynę (fot. autor nieznany, lic. CC0)

 

Z całą pewnością jednak 20 tysięcy realnie walczących partyzantów to suma zdecydowanie zaniżona, chyba żeby przyjąć, iż tylu żołnierzy znajdowało się stale na stanie bojowych organizacji. W rzeczywistości liczbę tę z dużym prawdopodobieństwem można nawet potroić. Rotacja w oddziałach leśnych była znacznie większa niż w jakiejkolwiek innej formie konspiracji. Tylko w ciągu półrocza od jesieni 1945 roku do połowy roku następnego zabito lub aresztowano 20 tysięcy członków podziemia, w większości partyzantów.

 

Tu jednak trzeba rachować uczciwie. Wśród, w przybliżeniu, 60 tysięcy żołnierzy, uznanych w ten sposób za  „wyklętych”, dobrze ponad połowa z pewnością podlegała temu, o czym pisał Zaremba: „zwyrodnieniu celów i środków”. Wielu z nich poszukiwano bynajmniej nie za zbrojną działalność antysystemową, lecz za zwykłe rozboje z bronią w ręku. Były one dla części ukrywających się nie tylko codziennością, ale – przynajmniej w tych warunkach – jedyną szansą na przetrwanie. Można dyskutować, czy oni także mieścili się w granicach definicji „żołnierza wyklętego”.

 

Te wyliczenia dotyczą jednak tylko roku 1946. Jest on dla drugiej konspiracji ważną cezurą. W 1947 w lasach pozostawała niewielka część oddziałów – około 1800 byłych partyzantów. Stać ich było co najwyżej na drobne akcje w rodzaju likwidacji członka partii lub oficera bezpieki. Dwa lata później działało zaledwie 250 osób. Zważywszy, że istniały aż 52 oddziały, dawało to pięcioosobowe grupki rozproszone po kraju i nie mające już zupełnie żadnej siły przebicia. 20 października 1963 żył już tylko jeden partyzant, czterdziestopięcioletni wówczas, a od siedemnastu lat ukrywający się Józef Franczak. 21 października, nie było już żadnego.

 

Źródła:

    Atlas polskiego podziemia niepodległościowego 1944-1956, red. Wnuk R, Warszawa-Lubin 2007.
    Kersten K. Narodziny systemu władzy, Poznań 1984.
    Kowalski L., Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego a żołnierze wyklęci, Poznań 2016.
    Klukowski Z. Zamojszczyzna 1918-1959, Warszawa 2017.
    Krogulski, Okupacja w imię sojuszu. Armia Radziecka w Polsce 1944-1956, Warszawa 2000.
    Suchorowska D., Rozbić więzienie UB! Akcje zbrojne AK i WiN 1945-1946, Warszawa 1991.
    Sowa A. L., Historia polityczna Polski 1944-1991, Kraków 2011.
    Zaremba Z., Wojna i konspiracja, Londyn 1957.

 

https://twojahistori...zy-wykletych/#3


  • 1



#14

Książe Zła.
  • Postów: 683
  • Tematów: 77
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Weźcie pod uwagę fakt, że obecnie łatwo jest obrzucać Żołnierzy Wyklętych błotem. Ale spójrzcie w jakich oni czasach żyli, wojna się zakończyła ale nie dla nich, czerwone bestie ganiały ich po lasach, nie mieli innego wyjścia niż ukrywać się i dalej walczyć za Polske. A jeśli głodowali po lasach, a ludzie w wioskach nie chcieli się dzielić  żywnością, musieli wziąć siłą, brzmi to okrutnie, ale nie nam to oceniać, bo jestem pewien że nikt z forum takich wyborów nie musi podejmować, to były trudne czasy, ja jestem ich w stanie zrozumieć, a zaslug nie można im odbierać ani umniejszać!!!

 

Życze sobie i Wam, aby nie przyszło nam żyć w takich czasach, szczególnie gdy ryzyko wojny jest coraz bliższe...


Użytkownik Blantinho edytował ten post 20.05.2018 - 00:42

  • 0



#15

Cooba.
  • Postów: 44
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Jacy, kuxwa, wyklęci? Cały czas sie gada o tych, w wiekszości bandytach, zbiorowiskach odpadów powojennych maruderów, złodziejów i gwałcicieli, gnojów, którzy pod przykrywką walki o szczytne cele terroryzowali nasze, kużwa, ziemie. Wyklęci,kuzwa,i prawidłowo..., Życze każdemu, kto gloryfikuje tych chamów, aby kiedyś musiał gościc takiego wyklętego, bo mu sie jeść chce i dymać, a ty akurat masz zone i córke...


  • 0


 


Inne tematy z jednym lub większą liczbą słów kluczowych: żołnierze, wyklęci, łupaszka, bury, ogień, stalin, UB, armia krajowa, partyzanci, komunizm

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych