Skocz do zawartości


Zdjęcie

„Anglicy oszaleli…” czyli Churchill niszczy sojuszniczą flotę!


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1

Nick.
  • Postów: 1527
  • Tematów: 777
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Dunkierka-pod-ostrzalem-340x340.jpg

„Strasbourg” ostrzeliwany przez angielskie okręty

podczas operacji „Catapult”.

fot.Jacques Mulard/CC BY-SA 3.0]

 

Premier brytyjski uznał to za „najbardziej przykrą i bolesną” ze swoich decyzji. Ale nie wahał się długo przed jej podjęciem. W 1940 roku, kiedy wojska Hitlera święciły triumfy w Europie, angielscy admirałowie zostali wysłani, by zdobywać… okręty swojego najbliższego sprzymierzeńca.  Jak do tego doszło?

 

Francja skapitulowała 22 czerwca 1940 roku. Anglicy byli przerażeni. A co, jeśli flota sąsiadów zza Kanału La Manche wzmocni siły niemieckie? Niebezpieczeństwo wydawało się realne.

 

Gra toczyła się o wielką stawkę. Francuska marynarka wojenna była czwartą co do wielkości flotą świata. Na dodatek jeden z artykułów francusko-niemieckiego zawieszenia broni obligował Francuzów do skierowania swoich okrętów do wyznaczanych przez Niemców lub Włochów portów. Tam załogi miały być zdemobilizowane, a jednostki rozbrojone. Niemcy uroczyście przyrzekli, że nie będą ich używać do własnych celów.

 

Operacja „Catapult”

 

Sęk w tym, że stojący na czele brytyjskiego rządu Winston Churchill nie wierzył w te przyrzeczenia. Jak podaje Thomas Kielinger w książce „Winston Churchill. Późny bohater”, na jednym z posiedzeń Izby Gmin w tych „gorących” dniach czerwca premier nawoływał: „Jaką wartość mają takie obietnice? Połowa państw w Europie zadaje sobie pytanie, co zostanie z tych uroczystych zapewnień”. Polityk nie ufał też dowódcy francuskiej marynarki wojennej, admirałowi Darlanowi. Uważał go za „jednego z tych dobrych Francuzów, którzy nienawidzą Anglii”.

 

Winston_Churchill_As_Prime_Minister-600x

Mimo że dla Churchilla rozkaz zniszczenia francuskiej floty był trudny, to jednak nie miał żadnych wątpliwości,

że właśnie tak należy postąpić.

fot.Horton/domena publiczna

 

Gdyby francuska flota dostała się w ręce wroga, układ sił na Morzu Śródziemnym zmieniłby się zdecydowanie na niekorzyść marynarki brytyjskiej. Ponadto tak wzmocniona Kriegsmarine mogłaby zapewnić sukces niemieckim siłom inwazyjnym. A desantu na brzegi Anglii spodziewano się lada chwila.

 

Brytyjczycy bardzo skrupulatnie brali pod uwagę te kalkulacje. Już 27 czerwca 1940 roku Rada Wojenna zaakceptowała decyzję Churchilla, którą on sam nazwał „najbardziej przykrą i bolesną, jaką kiedykolwiek podjąłem”. Zamierzano postawić Francuzom ultimatum: albo sami zneutralizują swoją flotę, albo ją stracą. Operację tę opatrzono kryptonimem „Catapult”.

 

Pat w Aleksandrii

 

W momencie, gdy zapadały decyzje co do jej losu, flota francuska była rozproszona. Część sił znajdowała się w bazach brytyjskich: w portach południowej Anglii i w Aleksandrii. Okręty stacjonujące w Anglii zostały szybko opanowane przy stosunkowo niewielkim oporze francuskich marynarzy.

 

Bardziej skomplikowana była sytuacja w Egipcie. Dowódca eskadry aleksandryjskiej Royal Navy, admirał Andrew Cunningham, miał przed sobą niewdzięczne zadanie. Zmuszony był przedstawić ultimatum swojemu serdecznemu przyjacielowi, francuskiemu admirałowi René Godfroyowi. Dał mu do wyboru: walkę u boku Brytyjczyków, rozbrojenie w porcie lub wyprowadzenie flotylli w morze i samozatopienie. W grę wchodziło również siłowe rozwiązanie.

 

Godfroy miał twardy orzech do zgryzienia. Po przejściu na stronę Brytyjczyków rząd Vichy mógłby uznać ich za dezerterów i zdrajców. Ponadto, w ramach retorsji, istniało niebezpieczeństwo zajęcia przez Niemców dotychczas nieokupowanej południowej części Francji. Po pewnym czasie  francuski admirał powiadomił więc Cunninghama, że nie pozostaje mu nic innego jak wyjść w morze i zatopić swoje okręty.

 

Takie rozwiązanie nie było jednak po myśli Brytyjczyka. Dowódca aleksandryjskiej eskadry Royal Navy podjął więc subtelną grę dyplomatyczną. W oficjalnej depeszy powiadomił Admiralicję o decyzji Godfroya, natomiast do swojego francuskiego przyjaciela wystosował prywatny list. Proponował mu, aby wykonał jakiś gest który upewni Admiralicję w Londynie, że nie chce wyjść w morze i uciec.

 

Andrew_Cunningham_c._1943.jpg

Admirał Andrew Cunningham miał szczególnie ciężkie zadanie. Musiał przedstawić brytyjskie ultimatum

swojemu wieloletniemu przyjacielowi admirałowi René Godfroyowi.

fot.domena publiczna

 

Godfroy bez wahania przystał na to i jego okręty zaczęły wypompowywać paliwo. Wydawało się, że kryzys został zażegnany. Niestety, negocjacje w Aleksandrii zawisły na włosku, gdy do francuskiego admirała dotarła wiadomość o obecności Brytyjczyków w pobliżu portu Mers-el-Kebir pod Oranem. Mieściła się tam baza francuskiej floty.

 

Force H

 

Informacje, które przekazano Godfroyowi, były prawdziwe. 3 lipca 1940 roku w rejonie Mers-el-Kebir pojawiła się brytyjska eskadra „Force H”. Dowodził nią admirał James Somerville. W jej skład wchodziły: flagowy krążownik liniowy „Hood”, pancerniki „Valiant” i „Resolution”, lotniskowiec „Ark Royal”, oraz 2 krążowniki i 11 niszczycieli. Baza francuska pod dowództwem admirała Marcela Bruno Gensoula w tym czasie dysponowała 4 pancernikami, 6 niszczycielami i kilkunastoma okrętami podwodnymi i mniejszymi jednostkami.

Francuzi byli kompletnie oszołomieni widokiem brytyjskiej armady. „Anglicy oszaleli, kompletnie oszaleli” – wykrzykiwał jeden z oficerów. Także admirał Somerville nie był uszczęśliwiony przydzielonym zadaniem, jednak decyzja Admiralicji była niepodważalna.

 

Plan-ataku-na-Mers-el-K%C3%A9bir_harbor-

Plan ataku Royal Navy na francuska flotę w Mers-el-Kebir. fot. Maxrossomachin/CC BY-SA 3.0

 

Poprzez swojego emisariusza brytyjski dowódca przedstawił Gensoulowi ultimatum podobne w treści do aleksandryjskiego. Francuski admirał zignorował go jednak i zaalarmował swoją Admiralicję. Wspomniał przy tym tylko o najbardziej skrajnych punktach ultimatum, czyli: albo sam zatopi swoje okręty, albo Brytyjczycy zrobią to za niego. Nie przedstawił opcji pośrednich. Nic dziwnego, że rozwścieczone francuskie dowództwo nakazało podległym sobie okrętom przygotować się do walki.

 

Tymczasem samoloty z „Ark Royal” zaminowały wejście do portu. Żaden okręt niedawnych sojuszników nie mógł uciec. A Somerville’a ponaglano do działania. Depesza z Londynu, którą otrzymał o godzinie 16.46, nakazywała niezwłoczną akcję, bo spodziewano się nadejścia posiłków dla sił francuskich. W efekcie punktualnie o 17.30 brytyjska flota otworzyła ogień. W Mers-el-Kebir rozpętało  się istne piekło. W ciągu kwadransa port zmienił się w cmentarzysko płonących wraków.

 

Pogrom w Mers-el-Kebir

 

Francuski pancernik „Provence” próbował odpowiadać Brytyjczykom ogniem, lecz uszkodzony przez  pociski z ciężkich dział osiadł na dnie. Podobny los spotkał pancernik „Dunkerque”, który mimo wystrzelenia 40 pocisków do napastników nie zanotował żadnego trafienia. Z kolei pancernik „Bretagne” w wyniku eksplozji amunicji przewrócił się do góry stępką i zatonął. Zginęło na nim około tysiąca francuskich marynarzy.

 

Pancernik-%E2%80%9EBretagne-plonie-600x4

Płonący pancernik „Bretagne”. fot.Jacques Mulard/CC BY-SA 3.0

 

Mimo brytyjskiej blokady z zaatakowanej bazy niepostrzeżenie zbiegły dwa duże niszczyciele. Z pogromu udało się wymknąć także okrętowi liniowemu „Strasbourg”. Klucząc wśród ogromnych gejzerów wody, powstałych po wybuchach ciężkich pocisków, w gęstym czarnym dymie zdołał cudem ominąć miny postawione przy wyjściu z portu. Jego ucieczki nie zdołały powstrzymać nawet wysłane w pościg brytyjskie samoloty torpedowe. Dotarł bezpiecznie do Tulonu.

 

W wyniku ataku na Mers-el-Kebir śmierć poniosło 1297 Francuzów, a 350 zostało rannych. I na tym się nie skończyło. Trzy dni później brytyjskie samoloty torpedowe eskadry admirała Somerville’a ponownie zaatakowały „Dunkerque”, ponieważ francuskie radio podało informację, że został on tylko nieznacznie uszkodzony.

 

Nie tylko w Algierii doszło do bezpośredniego starcia. 8 lipca inna brytyjska eskadra zaatakowała port w Dakarze w Senegalu. Kotwiczył tam najnowszy wówczas francuski pancernik „Richelieu”. Został on uszkodzony pojedynczą torpedą przez samolot Fairey „Swordfish”  z lotniskowca „Hermes”.

 

Tragiczny los francuskiej floty

 

W tym czasie nadal ważyły się losy francuskiej eskadry w Aleksandrii. Gdy Godfroy dowiedział się o tragedii sił francuskich w Mers-el-Kebir. Rozkazał wówczas swoim podwładnym przygotować okręty do walki. I być może znowu doszłoby do rozlewu krwi, gdyby nie upór Cunninghama.

 

Zachowując zimną krew, przygotował on orędzie do marynarzy francuskiej floty. Przedstawił w nim, jak to określił „naszą beznadziejną sytuację, nasze szczere pragnienie, aby nie walczyć z nimi i nie strzelać do nich, gdyby próbowali uciec…”.

 

Taka postawa brytyjskiego admirała poskutkowała kompromisem. Godfroy przybył na pokład pancernika „Warspite” i oznajmił dyplomatycznie, że w wyniku „przeważających sił” Royal Navy zmuszony jest rozbroić swoje okręty, które odtąd pozostaną w Aleksandrii. Tak też się stało. Okręty francuskie doczekały do 1943 roku, kiedy to powróciły do działań wojennych po stronie aliantów.

 

Tablica-ofiar-Mers_el_Kebir.jpg

Tablica upamiętniająca 1297 francuskich marynarzy, którzy zginęli w Mers-el-Kebir. fot. Mikeo1938/domena publiczna

 

Czy niszczenie francuskich okrętów przez Brytyjczyków było wyrazem nadmiernej i niepotrzebnej ostrożności? Raczej nie. Późniejsze wydarzenia dowodzą, że ich obawy były w pełni uzasadnione. Gdy sprzymierzeni w listopadzie 1942 roku wylądowali w Afryce Północnej, Niemcy w odpowiedzi wdarli się do Tulonu, głównej bazy francuskiej marynarki wojennej w basenie Morza Śródziemnego.

Marynarze francuscy, nie chcąc, aby ich okręty dostały się w ręce wroga, zatopili je. Otwierali zawory denne lub odpalali ładunki wybuchowe. Los ten spotkał w sumie 77 jednostek.

 

Bibliografia:

    Bernard Ireland, Wojna na Morzu Śródziemnym, Bellona 2006.
    Thomas Kielinger, Winston Churchill. Późny bohater, Bellona 2018.
    Michał Kopacz, Brytyjski atak na pancernik Dunkerque, „Morze Statki i Okręty” nr 5/2009.
    Jerzy Lipiński, Druga wojna światowa na morzu, Wydawnictwo Morskie 1970.
    Addison Beecher Colvin Whipple, Wojna na Morzu Śródziemnym, Amber 1999.
    Dawid Wragg, Wojna brytyjsko-francuska 1940. Zatopić Francuzów!…, Bellona 2011.

źródło


  • 4





Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych