Skocz do zawartości


Zdjęcie

Naukowy trolling


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
2 odpowiedzi w tym temacie

#1

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6631
  • Tematów: 766
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 28
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

W 1996 roku miał miejsce jeden z najgłośniejszych przekrętów w historii współczesnej nauki. Ośmieszył on przy okazji sporą część postmodernistycznych filozofów.

 

                         naukowy-trolling-622x415.jpg

                         fot/animeizou

 

Amerykański fizyk Alan Sokal zaproponował poświęconemu studiom kulturowym czasopismu „Social Text” tekst pod wiele mówiącym tytułem „Transgresja granic: ku transformatywnej hermeneutyce kwantowej grawitacji”. Laika już sam tytuł mógł przyprawić o ból głowy, a i pewnie wielu filozofów w pierwszej chwili podrapało się w głowę namyślając się cóż takiego autor chciał przekazać.

 

Dowcip polegał na tym, że autor niczego nie chciał przekazać, ponieważ zarówno tytuł jak i zawartość artykułu były, ujmując rzecz kolokwialnie, stekiem bredni. Jeszcze głębszy dowcip polegał na tym, że ów stek bredni w ogóle został opublikowany.

 

Manipulacja Sokala była skierowana przeciwko postmodernistycznym filozofom, którzy według niego, posunęli się zbyt daleko w swobodnej żonglerce pojęciami z zakresu nauk zarówno ścisłych jak i humanistycznych. Jak udowodnił Sokal, sami prawdopodobnie nie do końca rozumieją zarówno jednych jak i drugich, dzięki czemu jego tekst przedarł się przez redaktorsko-recenzenckie sito.

 

Teza ta znalazła swój finał w wydanej rok później książce „Modne bzdury: o nadużywaniu pojęć z zakresu nauk ścisłych przez postmodernistycznych intelektualistów.”

 

Z jednej strony wydaje się, że Sokal miał rację. Broniąc puryzmu naukowego, dowodził iż swobodna reinterpretacja pojęć, do tego pozbawiona warsztatu, może prowadzić do kreowania bzdur. Pokazał też, że ludzie uwielbiają udawać mędrców, czymże bowiem innym jest nadużywanie terminologii niezrozumiałej dla innych jeśli nie sprawianiem wrażenia bycia mędrcem?

 

Jednym z naczelnych przykładów jego tezy była teoria feministycznej myślicielki Luce Irigaray, która w swoich tekstach mniej lub bardziej dyskretnie próbowała dowieść iż podział na ciała stałe (rzekomo męskie) i płynne (rzekomo żeńskie) w fizyce jest wyrazem męskiej dominacji w dyskursie naukowym.

 

Dla fizyka-purysty taka teoria to rzeczywiście bzdura, nie ma nic wspólnego z metodologią stosowaną z powodzeniem od lat i prowadzącą do użytecznych rezultatów. Z drugiej jednak strony należy sobie zadać pytanie czy rację zawsze ma tylko jedna strona? Dziś chyba niewielu już, zwłaszcza tych, którzy bywają na internetowych forach, dziwi matematyka wymieszana z psychoanalizą lub kosmologia z medycyną.

 

Zapewne nierzadko owa kreatywność podlana jest kilkoma piwami bądź podpalona jakimś zakazanym prawnie zielem. Dziś każdy może pisać co tylko chce, o czym chce i kiedy chce; każdy jest jednocześnie naukowcem, filozofem, krytykiem literackim i filmowym, niedługo pewnie wszyscy zostaniemy po trosze psychologami a nawet lekarzami. Być może więc i kiedyś okaże się, że niegdyś czysto naukowe określenie „ciało stałe” słusznie kojarzy się feministkom z penisem w stanie wzwodu.

 

Sprawa Sokala miała swój dalszy kreatywny ciąg, zainspirowała bowiem twórców generatora postmodernistycznego. Jest to program służący do, ni mniej ni więcej, generowania „modnych bzdur”. Dzięki jednemu kliknięciu myszą generator stworzy nam poprawny składniowo, lecz bezsensowny znaczeniowo, mini-artykuł, który możemy umieścić na internetowym forum lub przesłać znajomemu i poddać tezy w nim zawarte pod dyskusję. Rzecz jasna wątpliwym jest aby dziś ktoś jeszcze dał się nabrać na taki numer, ale sam program pozostaje ciekawym pomysłem.

 

Jako podsumowanie artykułu wypadałoby zacytować Ludwiga Wittgensteina, jednego z najważniejszych filozofów w historii tej dziedziny aktywności ludzkiej, który znany jest między innymi z tego, że zanegował samą filozofię jako taką, dzięki czemu został tejże klasykiem. Powiedział on mianowicie: „Nie bój się pisać bzdur, ale zawsze uważnie się przypatruj bzdurom, które piszesz.” Teza brzmi jednocześnie jak podsumowanie i zachęta.

 

logo_tunguska1.png





#2

Nick.
  • Postów: 1527
  • Tematów: 777
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

A tymczasem na naszym podwórku...

 

Historia pewnej prowokacji

 

W październiku 2007 roku w popularnonaukowym miesięczniku „Charaktery” ukazał się artykuł pt.: „Wiedza prosto z pola” poświęcony nowej psychoterapii. Artykuł zawiera same kłamstwa i fantazje nie mające absolutnie żadnych podstaw naukowych oraz plagiat dodany przez Redakcję. Mogę to stwierdzić ponad wszelką wątpliwość, ponieważ jestem jego autorem, występującym pod pseudonimem Renata Aulagnier.

 

- Dlaczego wymyśliłem nową terapię?

 

Ponieważ chciałem wykazać, że można wprowadzić do obiegu i rozpropagować kompletną bzdurę, a w konsekwencji pewnie i zarabiać na niej pieniądze szkodząc innym

.

- Dlaczego wybrałem „Charaktery”?

 

Ponieważ miesięcznik ten, poświęcony w całości psychologii, posiada radę naukową, w której widnieje 8 nazwisk poprzedzonych tytułem profesor doktor habilitowany, jedno z tytułem doktorskim, a w redakcji zasiada 4 doktorów w tym jeden habilitowany. Te fakty, jak i deklaracje redakcji, że miesięcznik jest pismem popularnonaukowym powodują, że czytelnik może odbierać prezentowane treści, jako poparte badaniami naukowymi, rzetelne i sprawdzone.

 

- Dlaczego moja prowokacja powiodła się?

 

Ponieważ wspomniany miesięcznik drukuje teksty, które można dobrze sprzedać, swój artykuł zaś sporządziłem wg najprostszego przepisu „kuchennego”: weź ciekawy „news”, dodaj do niego obietnicę w rodzaju „cudowny lek” i okraś to wszystko jak największą ilością faktów „naukowych”.

 

Szczegóły:

http://www.tomaszwit...blog/page0.html


  • 7



#3

Kwarki_i_Kwanty.
  • Postów: 510
  • Tematów: 44
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 14
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Matematycy przykładowo, to nie tacy wcale zimni, schowani w książkach naukowcy odludki, będący ciągle zgarbieni i wiecznie wpatrzeni w rozpisane równania i funkcje etc., na tablicy, jakby poszukiwali jakiegoś niewiarygodnego rozwiązania na dręczące ich umysły pytania. To przede wszystkim ludzie ciepli, optymistyczni, przejawiający specyficzny rodzaj humoru, który uwydatnił się niegdyś do formy przedstawienia jednej z podstawowych metod pracy matematyków: podejścia do rozwiązywania problemów. Otóż jak ujął to pewien specjalista z tej dziedziny poznania (imienia i nazwiska nie pamiętam; anegdotę zaczerpnąłem z pewnej książki o algorytmach): ,,jeśli matematyk wie, jak wziąć książkę z półki, a przez nieuwagę książka spadła mu na podłogę, to by ją podnieść, stara się sprowadzić problem do znanej mu czynności: najpierw więc odkrywa, jak położyć książkę na półce, a następnie stosuje... znane mu już rozwiązanie". Trochę w tym soczystego cynizmu, nieprzydatnej ,,bzdury", ale i czegoś co teoretycznie da się sprowadzić do jakiejś formy nauki.
  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych