Skocz do zawartości


Zdjęcie

Niechęć do obcych tkwi w naszej biologii


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
23 odpowiedzi w tym temacie

#1

Nick.
  • Postów: 1527
  • Tematów: 777
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

z15580726Q.jpg

Fot. Yuri Streletc/AFP/ EAST NEWS

 

Niechęć do obcych tkwi w naszej biologii, agresja drzemie w naszych mózgach, a prawa fizyki pokazują, że wszystkie procesy prowadzą do chaosu. Co nauka mówi o przyczynach wojny?

 

Najstarsze groty strzał mają koło 80-100 tys. lat, najstarsze włócznie i dzidy pochodzą sprzed 400 tys. lat. Prawda jest jednak taka, że do wojny wystarczy kamień, pięść i gniew. Te zaś są stare jak gatunek ludzki. Albo starsze. Walki na śmierć i życie nie są przecież niczym nowym wśród naczelnych. Części mózgu odpowiadające za agresję, położone w znajdującej się pod korą mózgową części mózgu zwanej ciałem migdałowatym - potrzebują "strażników" w postaci bardzo nowych ewolucyjnie płatów przedczołowych. To tu tkwi empatia, racjonalne myślenie i samokontrola. Trudno im czuwać nad gniewem. To układ o subtelnej równowadze sił.

 

- Przemoc jest dla nas zachowaniem naturalnym, ewolucyjnie korzystnym i pobudzającym układ nagrody, a więc przynoszącym satysfakcję - mówi profesor Jerzy Vetulani z Polskiej Akademii Nauk w Krakowie. Wielu badaczy ludzkiej natury twierdzi, że mamy ją w genach. To bowiem zachowania agresywne pozwalały nam przetrwać w trudnych warunkach: wywalczyć dostęp do zasobów jedzenia, do pitnej wody, zyskać bezpieczniejsze schronienie czy atrakcyjniejszą partnerkę, która rodziła zdrowsze dzieci. Natura promowała więc tych bardziej krewkich.

 

Dlatego czynna przemoc przyjemnie łechce nasz mózg, zalewa go hormonami przyjemności - endorfinami. I dlatego przemoc nakręca przemoc: badania na ludziach wykazały, że wytworzenie zachowań agresywnych powoduje ich stałe wzmaganie się.

 

Gdzie i kiedy to się jednak zaczyna?

 

Archeolog Steven LeBlanc z Harvard University uważa, że przejawy agresji i wojny nie wynikają bezpośrednio z naszej biologii, ale są racjonalną odpowiedzią na zmieniające się warunki środowiska, kurczące się zasoby pożywienia i osiadły tryb życia. Ich zarzewiem stała się zmiana stanu posiadania. Własność. Po pierwsze dlatego, że biedniejszych zawsze kłuło w oczy bogactwo innych, po drugie zaś dlatego, że bogaci mieli w pewnej chwili tyle, że stać ich było na posiadanie sąsiadów-wrogów. Nie musieli być od nich zależni, nie potrzebowali kooperacji, by przetrwać. Mogli się okopać i zamknąć. Utworzyć kastę posiadaczy. No i czekać na atak.

 

Grupa rodzi wrogość

 

Nasza skłonność do wojen wynika także z naszej skłonności do życia w grupie. - Nasze umysły muszą być tak zorganizowane, że dzielą świat na grupy niemal automatycznie - mówi psycholog Lawrence Hirschfeld z University of Michigan. Potwierdza to wiele eksperymentów. I pokazuje, że zwykliśmy faworyzować członków swojej grupy, nawet jeśli stanowi ona zupełnie przypadkowy zbiór osób.

Najlepiej obrazują to eksperymenty psychologa społecznego Henry'ego Tajfela. W jednym z nich podzielił on ochotników na fanów malarstwa Kandinsky'ego i Klee. Okazało się, że nawet taki podział powodował faworyzowanie członków swojej grupy (co sprowadzało się do łatwiejszego wybaczania błędów i wyższego wynagradzania za pracę).

 

Ten sam mechanizm pokazywały opisane w książce "Psychologia i życie" Philipa Zimbardo doświadczenia Jane Elliot, nauczycielki ze stanu Iowa. Pewnego dnia podzieliła swoją klasę według koloru oczu, mówiąc, że dzieci jasnookie są mądre, miłe, uczynne, a dzieci ciemnookie - złe, głupie i brudne. W ciągu zaledwie pół godziny udało jej się doprowadzić do wytworzenia dwóch minispołeczności darzących się głęboką antypatią. Następnego dnia nauczycielka powiedziała, że się pomyliła i że to brązowookie dzieci są lepsze. Sytuacja natychmiast się odwróciła.

 

Dawniej przynależność grupowa ułatwiała funkcjonowanie - wiadomo było, że członek tej samej rodziny, plemienia, rodu będzie dzielił ze mną te same normy. Przez co łatwiej będzie z nim współpracować - wiadomo, czego się po takim spodziewać. Dlatego zaczęto odrębność grup zaznaczać zwyczajami czy ubiorem. W nowoczesnym świecie postrzeganie społeczeństwa przez grupy to ewolucyjna zaszłość. A niechęć do obcych dostajemy razem z nią w pakiecie. Wszak każdy spoza grupy groził zaburzeniem norm i był przez grupę sekowany. Dlatego mamy tendencję do postrzegania obcych nie jako innych, ale jako oszustów, złych, skorumpowanych, zepsutych. Pozostających wobec nas we wrogim układzie. Tkwi nam to w głowie na bardzo podstawowym poziomie.

 

Dr Gil-White przeprowadził badania wśród Mongołów i Kazachów, pytając ich, czy przynależność etniczna jest ich zdaniem zależna od natury - czy liczy się, kim byli twoi biologiczni rodzice, czy też kultury - czy ważniejsze jest, kto cię wychował. - Okazało się, że przynależność do grupy postrzegana jest silnie biologicznie - komentuje Gil-White. - Mimo że tak samo jak rasa przynależność narodowa nie ma żadnych biologicznych wyznaczników, jednak tak właśnie ją odbieramy.

 

Wojna to chaos

 

A więc agresja wobec innych jest łatwa, kiedy żyjemy w grupach i mamy nierównomiernie dystrybuowane dobra. Nasza agresja podnosi się także, gdy jest nas za dużo na danym terenie oraz kiedy pojawia się więcej samców niż samic. To mówią biolodzy, ewolucjoniści i antropolodzy. Ciekawe jest jednak to, że na temat ludzkich konfliktów zabrali ostatnio głos także... fizycy.

 

Dla nich rzeczą dość oczywistą jest, że wojna jest łatwiejsza od pokoju. Czemu? Bo wojna to chaos, zburzenie dotychczasowego porządku, wzrost społecznej entropii.

 

A każdy fizyk wie, że w przyrodzie łatwiej o chaos niż porządek. Wszak jest tylko jedno właściwe uporządkowanie i setki metod na zrobienie bałaganu. Zależność tę ujmuje tzw. stała Boltzmanna. Ciepło to chaotyczny ruch atomów i cząsteczek, z których zbudowane są ciała. Im więcej tego chaotycznego ruchu, tym więcej ciepła. W kawałku lodu cząsteczki wody tkwią prawie nieruchomo, tworząc kryształ, w cieplejszej wodzie poruszają się w całej objętości naczynia, a gdy podgrzejemy je - wyparują, balując chaotycznie od podłogi do sufitu. Wszystkie naturalne procesy w układzie zamkniętym prowadzą więc do coraz bardziej chaotycznego ruchu atomów i cząsteczek, słowem - rośnie bałagan; mówi o tym druga zasada termodynamiki.

 

Są naukowcy, którzy twierdzą, że prawa rządzące przyrodą można przenosić na badanie zachowań społecznych. - W latach 80. zeszłego wieku fizyk Serge Galam z Paryża zaproponował utworzenie nowej dziedziny - socjofizyki, która ma wykorzystywać doświadczenia z zakresu teorii zjawisk krytycznych do modelowania procesów społecznych - mówi prof. Katarzyna Sznajd-Weron z Instytutu Fizyki na Wydziale Podstawowych Problemów Techniki Politechniki Wrocławskiej.

 

Zgodnie z takim podejściem sytuację, którą mamy na przykład dziś na Ukrainie, można porównać do wrzenia - tyle że nie na poziomie atomów, lecz ludzi.

 

- Przedstawiciele nauk społecznych mówią nawet o temperaturze społecznej - gdy ta rośnie, ludzie robią się coraz bardziej nerwowi. Temperatura w układach fizycznych też tak działa - tłumaczy prof. Sznajd-Weron. - Wyższa oznacza, że cząstki poruszają się coraz szybciej i coraz bardziej losowo. Rewolucje, kryzysy i inne dramatyczne zmiany, które zachodzą w układach społecznych, fizykowi najbardziej kojarzą się z krytycznymi stanami materii.

 

W takim stanie układ jest nieskończenie wrażliwy na dowolnie małe zaburzenie. Najmniejszy impuls może spowodować całkowite przeobrażenie - na przykład woda całkowicie zamieni się w gaz, a więc nagle pojawi się zupełnie nowa jakość.

 

W krytycznym przejściu fazowym cała przemiana zachodzi natychmiast. Gdy rośnie temperatura, burzony jest porządek i pojawia się nowa rzeczywistość. - Tak się dzieje w fizyce, ale czy dla niefizyków nie brzmi to znajomo? - pyta fizyk.

 

"Łatwiej jest wywołać wojnę, niż przywrócić pokój - powiedział swego czasu francuski polityk Georges Clemenceau. Na całym świecie toczy się właśnie około 50 konfliktów zbrojnych, w które zaangażowanych jest ponad 60 państw i 370 ugrupowań partyzanckich. Sprzyja temu ludzka natura, sprzyjają prawa fizyki, no i... wielkie pieniądze pakowane w wyścig zbrojeń. Bez którego zresztą - jak uważa wielu naukowców - nie byłoby postępu cywilizacyjnego. Są tacy, którzy uważają, że to właśnie wojna nas rozwija. Ale to już temat na całkiem inną historię.

źródło


  • 2



#2

Canaris.

    God Emperor of Mankind

  • Postów: 641
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Kapitan Oczywisty uderza ponownie...

Artykuł taki sobie, nie powiedziano nic ciekawego a tym bardziej nic czego ktos z licealna wiedzą z zakresu biologi czy socjologi by nie wiedzial.
  • -3



#3

Nick.
  • Postów: 1527
  • Tematów: 777
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Bardzo mi przykro, że zacytowany przeze mnie artykuł nie znalazł uznania w Twoich oczach. Nie jestem pewny, czy licealna wiedza z zakresu biologi czy socjologi pozwoliłaby napisać taki tekst, ale nie w tym rzecz.

 

Myślę, że czasem warto przypomnieć sobie sprawy oczywiste, takie jak proste zasady rządzące społeczeństwem, łatwość, z jaką ulegamy manipulacjom czy wpływom, łatwość, z jaką można nas skłonić do robienia rzeczy złych, do podziałów na lepszych i gorszych bez racjonalnego powodu - bo mamy niebieskie oczy, lubimy Kandinsky'ego a nie Klee, albo staliśmy kiedyś w niewłaściwym (lub właściwym) miejscu więc jesteśmy gorszego (lub lepszego) sortu.

 

Cieszę się, że te mechanizmy są dla ciebie jasne i potrafisz na co dzień, dzięki swej wiedzy, oprzeć się takim sugestiom, ale ja nie jestem do końca przekonany czy nie warto pewnych prawd co jakiś czas sobie powtórzyć.

 

W każdym razie - dzięki za opinię.


Użytkownik Nick edytował ten post 25.01.2018 - 21:56

  • 1



#4

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Swoje dokłada też oczywiście wychowanie, to w jakim środowisku ktoś się obracał. Ja na przykład nie mogłem kiedyś zrozumieć, czemu ludzie uważają za coś szczególnego osoby innej rasy chodzące na ulicy. Tak się złożyło, że na osiedlu mieszkało dwóch chłopców pochodzących z Nigerii i paru o pochodzeniu wietnamskim, akurat i z takim i z takim byłem najpierw w grupie przedszkolnej a potem w klasie w podstawówce, więc dla mnie "swoi" mogli mieć też skórę innego koloru.


  • 0



#5

owerfull.
  • Postów: 1320
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Swoje dokłada też oczywiście wychowanie, to w jakim środowisku ktoś się obracał. Ja na przykład nie mogłem kiedyś zrozumieć, czemu ludzie uważają za coś szczególnego osoby innej rasy chodzące na ulicy. Tak się złożyło, że na osiedlu mieszkało dwóch chłopców pochodzących z Nigerii i paru o pochodzeniu wietnamskim, akurat i z takim i z takim byłem najpierw w grupie przedszkolnej a potem w klasie w podstawówce, więc dla mnie "swoi" mogli mieć też skórę innego koloru.

 

Imo nie mogą. W ogóle już określenie "swoi", "my", "naród", to jest abstrakt jak cholera, ale patrząc na to, że murzyni nigdy nie mieszają się całkowicie z białymi, ale raczej żyją w separacji - nie ważne czy to USA, Francja, Polska, czy RPA, to już na tym poziomie nie da się stwierdzić, że mogą być nasi. Dla mnie ktoś jest swój jak mówi nie tylko w tym samym języku, ale i ma ten sam kolor skóry i poglądy - obecnie mamy w USA i w Polsce kłótnie na tle politycznym w obrębie białej ludności, jak widać nawet biały białego nie nazywa "swoim" nie mówiąc już o tym, że nie jesteśmy w stanie stanowić wymieszanej rasowo , acz jednocześnie jednolitej, pozbawionej kłótni i problemów masy ludzi. To jest bardzo naturalne, że ciągnie nas raczej do ludzi podobnych. Czy murzyn w obecnej Polsce może być Polakiem? Jeśli przyjął język polski, kulturę polską, to w teorii ludzie mówią, że tak, ale natury nie oszukasz - nigdy nie zdobędzie przywilejów społeczno-ekonomicznych jakie posiada biały Polak, chyba, że takich murzynów w Polsce będzie bardzo dużo, to może go wybiorą na prezydenta jak w USA i wtedy można mówić o tym, że zbliżyliśmy się do jedności ludzkiej. Mimo to ani biali, ani czarni nie uważają siebie nawzajem w 100% za swoich i nadal preferują żyć wśród ludzi o podobnych kolorze skóry, historii i kulturze.


  • 0

#6

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

O, i to jest ten rodzaj postawy, która mnie dziwi. Może akurat ty nie chodziłeś do przedszkola z chłopcem o innym pochodzeniu?


  • 0



#7

Nick.
  • Postów: 1527
  • Tematów: 777
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Opowiem o wydarzeniu, które jest mi znane, ze słyszenia, więc nie mogę powołać się na źródło pisane - proszę, nie miejcie mi tego za złe.

Do przedszkola (sic!) chodziła Ania, kilkuletnia dziewczynka, która miała koleżankę o innym kolorze skóry. Nicolle. Taka ciemna mulatka. Bawiły się ze sobą, rozmawiały. Gdy po kilku miesiącach matka Ani zapytała przy jakiejś okazji córkę czym różni się od swojej przyjaciółki, ta bez wahania, za to z niejakim frasunkiem, odpowiedziała: "Tak, wiem, Nicolle jest wyższa..."

Na ile więc nasze przekonania dotyczące inności czy obcości wynikają z wrodzonych odruchów, a na ile są wdrukowywane przez społeczeństwo?

Oczywiście, jeden przypadek niczego nie dowodzi, to tylko taka dykteryjka pod rozwagę.


  • 3



#8

szatkus.
  • Postów: 258
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

murzyni nigdy nie mieszają się całkowicie z białymi, ale raczej żyją w separacji - nie ważne czy to USA, Francja, Polska, czy RPA,

A Londyn?


  • 0



#9

owerfull.
  • Postów: 1320
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

O, i to jest ten rodzaj postawy, która mnie dziwi. Może akurat ty nie chodziłeś do przedszkola z chłopcem o innym pochodzeniu?

Akurat nie do przedszkola, ale w szkole podstawowej miałem do czynienia z ludźmi innych ras i wyznań. Co mogę powiedzieć? Te rodziny już nie mieszkają w moim mieście, gdzie praktycznie takich ludzi nie ma - przeprowadziły się do miast większych, lub wyjechały za granicę gdzie nie tylko mają lepsze perspektywy pracy i edukacji, ale również mają więcej podobnych sąsiadów.

 

Gdyby czarni i biali mogli siebie wzajemnie uznawać za 100% swoich, to nie byłoby takiej separacji, ludzie częściej by się mieszali. Swój to osobnik nie tylko o tym samym kolorze skóry, ale i mówiący w tym samym języku i mający bardzo podobne poglądy społeczno-polityczne. Dlatego np Ja nawet białych Polaków o lewicowych poglądach nie uznaję za "swoich".

 

A Londyn?

 

Są żydowskie dzielnice ( północ Londynu ), czarne dzielnice, muzułmańskie z uwzględnieniem poszczególnych narodowości. Jak widać tam też mają podobną do mojej definicję swoich.


  • 0

#10

szatkus.
  • Postów: 258
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 

A Londyn?

 

Są żydowskie dzielnice ( północ Londynu ), czarne dzielnice, muzułmańskie z uwzględnieniem poszczególnych narodowości. Jak widać tam też mają podobną do mojej definicję swoich.

No, dobra. Londyn to duże miasto, więc pewnie są, ale są też różnokolorowe grupy.

Może to kwestia przywiązania do własnej kultury. W Stanach są społeczności Polaków, gdzie niektórzy nawet nie potrafią za bardzo się porozumieć po angielsku, bo trzymają się swojej społeczności. Pomimo tego, że mają taki sam kolor skóry jak większość kraju.


  • 0



#11

Panjuzek.
  • Postów: 2804
  • Tematów: 20
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 

Są żydowskie dzielnice ( północ Londynu ), czarne dzielnice, muzułmańskie z uwzględnieniem poszczególnych narodowości.

 

Chodzi ci pewnie o Hackney.  Z grubsza to może tak wyglądać, ale na z bliska tak nie jest. Zabrałem tam kiedyś syna aby pokazać mu troszkę inną kulturę. Większość przechodniów, miał fajne długie pejsy i brody, ale widać było także kobiety w burkach. Na jednej z głównych ulic w promieniu 200m była: Synagoga, Budynek zboru Jehowych , Sklep Hallal  dwa duże sklepy koszerne, a po środku tego wszystkiego polski sklep, z biało czerwoną flagą. 

 Faktem jest że dzielnice Londynu różnią się między sobą pod względem mieszkańców je zamieszkujących, ale nigdy nie jest tak ze daną dzielnię zamieszkuje tylko jedna, rasa, religia. Ciekawą pod tym względem, jest dzielnica Lewisham. Totalny mix wszystkiego. 

 A co do muzułmanów, nie dzielą się oni na narodowości czy też kolor skóry. To jeden z niewielu plusów Islamu. Każdy muzułmanin powie "swój" o innym muzułmaninie (tego samego odłamu oczywiście", niezależnie od koloru skóry czy tez narodowości.

 

 

jak widać nawet biały białego nie nazywa "swoim"

 

 Podobnie jak Czarny Czarnego, czy Azjata, Azjatę. W Londynie właśnie co roku czarni zabijają czarnych tylko dla tego ze jedni są z Jamajki, a drudzy z Afryki. Nie mówi się o tym w mediach, bo przecież czarni nie mogą być rasistami.  Chińczycy nienawidzą Japończyków, a Polacy Rosjan. Kolor skóry nie ma tu żadnego znaczenia.

 Jeden z moich przyjaciół jest hindusem od strony ojca. Ciemna skóra czarne włosy, Znamy się od prawie od czterdziestu lat. Nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło że on może nie być "swój". Jest Polakiem. Jego pierwszym językiem jest język Polski. Urodził i wychował się w Polsce.

 Podobnie jest w innych krajach.  Kolor skóry, nie jest elementem łączącym bezwzględnie ludzi o tym samym zabarwieniu. 

 

Jak to mówią Anglicy:

  Doesn't matter skin colour, pussy always red.  :szczerb:     


Użytkownik Panjuzek edytował ten post 26.01.2018 - 23:22

  • 3



#12

Nick.
  • Postów: 1527
  • Tematów: 777
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Ma już swoje lata, ale ciągle przykuwa uwagę.

 

Jacek Kaczmarski, "Limeryki o narodach":

 


  • 0



#13

Churchyard dweller.
  • Postów: 356
  • Tematów: 10
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Kaczmarski to byl kawal drania w zyciu prywatnym. Pil, bil zone, zle traktowal swoja corke. Wydal album "Pochwała łotrostwa". Przez jego zachowanie nie jestem w stanie sie zachwycac jego tworczoscia.
  • 0

#14

Nick.
  • Postów: 1527
  • Tematów: 777
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

A mnie życie nauczyło, że nic nie jest tak proste, jak się wydaje. Tak, też czytałem ten wywiad z Volny, jak to Kaczmarski pił i bił. Trochę późno. I bezpiecznie przy okazji. Poeta nie może się do tego w żaden sposób ustosunkować. A może jednak..?

 

Testament '95:

 

[...}Pierwszej małżonce mojej, Ince,
Nim się wyrazi o mnie szpetnie,
Zostawiam nasze wspólne sińce –
Pamiątki z wojny wieloletniej.
Ja się przeglądam w tych orderach,
Bo to, co boli – nie umiera.

 

Zaś drugiej mojej połowicy
Niczego nie zapiszę za nic,
Bo choćbym nie wiem jak policzył -
I tak mnie za rozrzutność zgani;
Więc nim się zrobi krótkie spięcie -
"Kocham cię" - piszę w testamencie.

 

 

Przywołałeś ironiczną "Pochwała łotrostwa"? To może także "Autoportret z kanalią"? Kaczmarski sam mówi w kontekście Autoportretu...:

...interesował mnie potencjał zła drzemiący w każdym z nas, który w zależności od okoliczności gotowy jest się obudzić

...Alkoholizm, flirty, kabotyństwo były wyrazem mojego nieprzystosowania się do wyznaczonej mi roli

...długo moją ułomnością i kalectwem była nieumiejętność kochania. Wynikało to pewnie z tego, że ogromna część potencjału miłości kumulowała się w mojej twórczości, życiu publicznym. To było wszystko co mogłem z siebie dać...

 

 

Ale ja nie o tym... :)

 

Kaczmarski śpiewa swoje limeryki o zwaśnionych narodach, a jak to jest w naszym kraju?

 

Jakie nacje Polacy lubią, które budzą ich niechęć

 

Czesi, Słowacy, Włosi, Węgrzy i Amerykanie to według badania CBOS nacje najbardziej lubiane przez Polaków. Niechęć budzą najczęściej Arabowie, Romowie, Turcy, Rosjanie i Rumuni.

 

Centrum Badania Opinii Społecznej, które pytało o nastawienie do 25 narodów i grup etnicznych, stwierdziło, że ponad dwie piąte ankietowanych przychylnie odnosi się do Francuzów, Chorwatów, Duńczyków, Japończyków, Niemców, Greków i Litwinów.

 

Ponad jedna trzecia deklaruje sympatię wobec Białorusinów, Chińczyków, Estończyków, Żydów, Ukraińców i Wietnamczyków.

 

Więcej sympatii

 

Czechów darzy sympatią 59 proc. respondentów, niechęć wobec nich deklaruje 10 proc., a obojętność co czwarty pytany.

 

Przyjazny stosunek do Słowaków ma 57 proc., niechętny 10 proc., 24 proc. ankietowanych pozostaje obojętnych.

 

Również Włosi budzą sympatię 57 proc. ankietowanych, niechęć tylko jednego na dziesięciu pytanych przez CBOS. 26 proc. deklaruje obojętność.

 

Amerykanie cieszą się sympatią 54 proc. badanych, budzą niechęć u 13 proc., 27 proc. pozostaje obojętnych.

 

Węgrów lubi 54 proc., niechęć do nich deklaruje 12 proc., a obojętność wobec nich deklaruje 26 proc. ankietowanych.

 

51 proc. deklaruje sympatię do Anglików, 16 proc. niechęć, a 27 proc. obojętność.

 

Równo połowa respondentów darzy sympatią Holendrów, nie lubi ich 12 proc., a 27 proc. - ma obojętny stosunek.

 

Do sympatii wobec Niemców przyznaje się niespełna połowa - 46 proc., a niechęć deklaruje ponad jedna piąta – 22 proc. – ankietowanych.

 

Ukraińców lubi 36 proc., a niechęć wobec nich żywi 32 proc. pytanych.

 

Co czwartemu ankietowanemu – 26 proc. – Ukraińcy są obojętni.

 

Niechęć do pięciu nacji

 

Wobec pięciu nacji uwzględnionych w sondażu przeważa niechęć.

 

Wobec Arabów deklaruje ją 59 proc., podczas gdy sympatię – 16 proc. ankietowanych, 17 proc. wyraża obojętność.

 

Co drugi badany deklaruje niechęć wobec Romów, a co piąty (21 proc.) sympatię.Blisko jedna czwarta (23 proc.) deklaruje obojętność.

 

W przypadku Turków niechęć wyraża ponad dwie piąte (42 proc.), a sympatię niespełna jedna czwarta (23 proc.) respondentów.

 

Wobec Rosjan niechęć deklaruje 38 proc., a sympatię 31 proc. badanych.

 

Rumuni budzą niechęć 35 proc., a sympatię 28 proc. uczestników sondażu.

 

W 2017 r. CBOS odnotowało poprawę nastawienia do wszystkich nacji uwzględnionych w sondażu w porównaniu z badaniami z lat ubiegłych.

 

Największe zmiany na plus zarejestrowane w ciągu ostatniego roku zaszły w stosunku do Romów, Rumunów i Żydów. Odsetki deklarujących sympatię do Czechów, Słowaków, Białorusinów i Niemców są najwyższe od 1993 r., od kiedy CBOS monitoruje nastawienie do innych narodów.

 

W nastawieniu do wszystkich sąsiadów z wyjątkiem Rosjan sympatia przeważa nad niechęcią.

 

Badanie z cyklu "Aktualne problemy i wydarzenia" CBOS przeprowadziło między 7 a 15 stycznia na reprezentatywnej próbie losowej dorosłych mieszkańców Polski, liczącej 1045 osób.

https://www.tvn24.pl...sci,718268.html

 

 

Na pytanie - jakie nacje Polacy lubią, które budzą ich niechęć? - stosunkowo łatwo odpowiedzieć. Sadzę, że nieco trudniej byłoby dać odpowiedź na pytanie  - jakie nacje Polacy lubią, które budzą ich niechęć i dlaczego?

 

Właśnie. Da się w tym zestawieniu zauważyć jakieś prawidłowości?


Użytkownik Nick edytował ten post 29.01.2018 - 01:58

  • 1



#15

Klaus.
  • Postów: 112
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Niechęć do obcych tkwi tylko i wyłącznie w naszych głowach. 
To my wyznaczyliśmy tysiące lat temu granice plemienne czy jeszcze dalej terytorialne, zakorzeniliśmy w swoich głowach pojęcie "granica" i pojęcie "wróg", gdy tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami. 
Gdyby chodź na chwilę zrzucić ten balast granic i wrogów świat wyglądałby dzisiaj inaczej, wystarczy tylko podać rękę i wyjść przed szereg.


  • 2


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych