Skocz do zawartości


Zdjęcie

XIX-wieczne... fake news?


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
1 odpowiedź w tym temacie

#1

Nick.
  • Postów: 1527
  • Tematów: 777
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

31aabbbd1bec2c94.jpg

Ludwik II. Foto: Wikimedia Commons

 

 

W listopadzie 1886 roku w amerykańskiej gazecie ”Lippincott’s Monthly Magazine“ ukazał się sensacyjny do dziś dnia cytowany artykuł o królu Ludwiku II. Wydawane w Filadelfii czasopismo cieszyło się znakomitą opinią – na jego łamach ukazywały się na przykład teksty Oscara Wilde’a – stanowiło zatem idealną platformę do przeprowadzenia przekrętu, na który nabrałby się cały świat.

 

Autor tekstu, Lew Vanderpoole, miał być jedynym dziennikarzem, któremu w 1882 roku udało się wyprosić audiencję u owianego legendą bawarskiego władcy i przeprowadzić przy tej okazji wywiad z monarchą. Tekst Vanderpoole’a stanowi od tego czasu rodzynek w nieprzebranej mnogości piśmiennictwa na temat Ludwika II, jest wciąż cytowany, przywoływany i na nowo interpretowany.

 

O ile można się zorientować, dotychczasowe badania historyczne nie podawały w wątpliwość ani powagi dziennikarza, ani prawdziwości spotkania z Ludwikiem. Dopiero ostatnio belgijski badacz Luc Roger postawił zaskakującą tezę, że tekst Vanderpoole’a może być niczym innym, jak ”fake news“, czyli zwykłym fałszerstwem. Roger zebrał przekonujące dowody sugerujące, że Amerykanin wyprowadził czytelników w pole. Po wieloletnich badaniach Belg doszedł do wniosku, że relacja Vanderpoole’a z audiencji u króla Ludwika II jest ”najprawdopodobniej oszustwem”.

 

Dziwić może, że jak dotąd żaden historyk nie podał w wątpliwość autentyczności spotkania Vanderpoole’a z królem, ani nie sprawdził wiarygodności relacji. Gdy rozmawia się na ten temat z Rogerem, niedorzeczność sytuacji wręcz rzuca się w oczy. Tym bardziej zdumiewa, że tak wielu autorów powołuje się na ten osobliwy tekst, starając się rozwikłać zagadkę Ludwika II. Opublikowany w Ameryce artykuł liczy sobie już 131 lat, a w Niemczech znany jest przynajmniej od lat dziewięćdziesięciu. Cytował go Ludwig Below w swojej pracy z 1926 roku, zatytułowanej ”Ku czci zmarłego – dokumenty odpieczętowane”. W bardziej współczesnych czasach artykuł Vanderpoole’a przywoływali między innymi tacy autorzy jak Thomas Ammon, Maria Seitz i Oliver Hilmes – by wymienić tylko kilka nazwisk. Ekspert od tematyki Ludwika II, pisarz Alfons Schweiggert – który swoją wydaną w 2008 roku książkę o Edgarze Allanie Poe i Ludwiku II rozpoczyna od audiencji Vanderpoole’a – sugeruje, że świadkiem rzeczonego spotkania był królewski lokaj Alfons Weber. – Tyle tylko, że nie ma na to żadnych dowodów – mówi Luc Roger.

 

Pochodzący z Belgii Roger (lat 66) jest romanistą i przez wiele lat pracował jako nauczyciel i dyrektor szkoły w Brukseli. W 1994 roku wziął urlop i przez rok mieszkał w Monachium. Właśnie wówczas – jak sam opowiada – zrodziła się w nim fascynacja miastem i jego historią. Podczas rozlicznych wycieczek dobrze poznał historię Bawarii i pokochał tę krainę. Dziś mieszka w Mittenwand, niedaleko Garmisch-Partenkirchen. Ponieważ interesuje go również tematyka genderowa, w swoich badaniach wcześnie natrafił na postać nieszczęsnego Ludwika II, który w środowisku gejowskim uchodzi za symbol.

 

- Czytając artykuł Vanderpoole’a od pierwszej chwili odniosłem wrażenie, że cała historia jest zbyt piękna, by była prawdziwa – wyjaśnia swoją motywację do zgłębienia tematu. – Pojawiło się bardzo wiele pytań bez odpowiedzi. – Kim był ten Vanderpoole? Kiedy miała miejsce audiencja? Czy byli jacyś świadkowie? Jak to możliwe, że król Ludwik II tak dalece otworzył się przed nieznajomym człowiekiem, i to podczas pierwszego z nim spotkania?

 

Roger zaczął więc analizować literaturę o królu Ludwiku II, a także dostępne w internecie współczesne władcy doniesienia prasowe. Rzuciło mu się przy tym w oczy, że w archiwach prasowych bawarskiej biblioteki państwowej nazwisko Vanderpoole nie występuje. – Zaskoczyło mnie to, ponieważ odwiedziny amerykańskiego dziennikarza u króla z pewnością wzbudziłyby zainteresowanie miejscowej prasy – wyjaśnia. Roger zadał sobie pytanie, dlaczego audiencja przeszła jakby niezauważona, gdy ówcześni paparazzi, dworacy i rozmaici szpiedzy śledzili każdy krok króla. Dziwny jest już sam fakt, że Ludwik II przyjął jakiegoś dziennikarza, król żywił bowiem głęboką niechęć do przedstawicieli tej profesji przynajmniej od 1865 roku, kiedy to wszczęto kampanię prasową przeciwko niezwykle przez władcę cenionemu kompozytorowi Ryszardowi Wagnerowi. Wedle naszej dzisiejszej wiedzy Ludwik II nie udzielił wywiadu żadnemu dziennikarzowi – poza rzekomym wyjątkiem Vanderpoole’a.

 

Tymczasem uważnego czytelnika relacja Amerykanina w wielu miejscach wprawić musi w konsternację. Luc Roger starannie wyliczył wszelkie te niedorzeczności. Vanderpoole utrzymywał, że po śmierci trzech francuskich krewnych miał problemy z uzyskaniem spadku, których rozwiązanie wymagało spotkania z bawarskim władcą. Dlaczego miałby w tej sprawie potrzebować pomocy akurat Ludwika II, nie wyjaśnił. Wspomina wyłącznie o liście polecającym od francuskiego polityka Léona Gambetty, który po wojnie niemiecko-francuskiej z 1870 roku dał się poznać jako radykalny antyniemiecki rewanżysta. Rogera zastanowiło, dlaczego pismo właśnie od tego człowieka miałoby otworzyć Vanderpoole’owi drzwi Ludwika II. Jak pisał Amerykanin, król przyjął go bardzo gościnnie i sugerował sposoby rozwiązania jego problemu. Potem jednak sytuacja staje się jeszcze dziwniejsza.

 

Otóż – jak twierdzi Vanderpoole – pod koniec audiencji pośród dokumentów spadkowych król odkrył nagle jeszcze inne papiery, w tym artykuł, który Amerykanin opublikował we francuskim ”Le Figaro", traktujący o pisarzu Allanie Edgarze Poe, którego z kolei władca ogromnie cenił. Jak opisywał Vanderpoole, król miał być pod takim wrażeniem, że zwierzył się gościowi, iż oddałby koronę za jedną godzinę rozmowy z Poem. Ludwik II otworzyć miał następnie przed dziennikarzem serce i wspomnieć, że niektórzy z jego otoczenia mają go za szaleńca, a i on sam ma w tym względzie wątpliwości. Następnie władca pożegnał się z gościem ze łzami w oczach i opuścił salę. Szczególnie ta scena wydała się Rogerowi sztucznie skonstruowana. Jego wątpliwości co do prawdomówności Vanderpoole’a wzmogły się poważnie po badaniach starych amerykańskich czasopism, które znacznie ostrzej niż europejskie gazety wypowiadały się o dziwacznym dziennikarzu. Na przykład w 1887 roku otwarcie donoszono o konfabulacjach Vanderpoole’a.

 

Zaledwie w rok po opublikowaniu relacji z rzekomej audiencji u Ludwika II nowojorski ”Cosmopolitan Magazine” oskarżył dziennikarza o oszustwo, w związku z czym trafił on do aresztu. Vanderpoole sprzedał mianowicie magazynowi rzekomy manuskrypt francuskiej pisarki George Sand. Opowiadał też wydawcy, że podczas wojny rosyjsko-tureckiej był korespondentem ”Le Figaro” – tyle tylko, że w tamtejszej redakcji nikt o nim nie słyszał.

 

Roger porównał oba teksty: o Ludwiku II i o George Sand. – Widzimy, że w obu przypadkach Vanderpoole przyjmuje podobną taktykę: ubiega się o rzekomy spadek i występuje jako dziennikarz ”Le Figaro”. W przypadku George Sand został ponad wszelką wątpliwość zdemaskowany jako fałszerz. Amerykańskie gazety opisywały także, że już wcześniej przypisał sobie autorstwo powieści innego pisarza.

Biorąc pod uwagę wszystkie te oszustwa, Luc Roger poddaje w wątpliwość, czy audiencja u Ludwika II w ogóle kiedykolwiek się odbyła.

 

Jego podejrzliwość wzbudził jeszcze jeden fakt: spotkanie miało mieć miejsce w lutym 1882 roku. Tymczasem kontrowersyjny artykuł ukazał się na łamach ”Lippicott’s Magazine” dopiero w listopadzie roku 1886, czyli niedługo po śmierci władcy. Dlaczego Vanderpoole miałby czekać ponad cztery lata na opublikowanie swojego sensacyjnego materiału? Odpowiedź jest prosta przy założeniu, że autor planował oszustwo. Po śmierci Ludwika, która poruszyła cały świat, publikacja o tym szczególnym spotkaniu z królem wzbudziła wręcz sensację, tym większą, że wspominać miał on podczas niego o swoim uwielbieniu dla Edgara Allana Poe oraz nawiązać do tematu własnego szaleństwa.

 

– Ten artykuł z pewnością był wart fortunę – mówi Luc Roger. Przyznaje jednak autorowi, że mimo wszystko tekst charakteryzuje się wysoką jakością literacką. – Jest znakomicie skonstruowany i tak doskonale oddaje osobowość króla, że po dziś dzień nikt nie poddał w wątpliwość jego autentyczności.

źródło

 


  • 2



#2

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Takich przypadków jest więcej, i nie chodzi nawet o źródła których fałszywość wykazano niedawno, czasem w obiegu trwają wieści dawno obalone. Do dziś niektórzy powołują się na primaaprilisowy żart amerykańskich studentów z lat 70., o tym jak to Kopernik wynalazł kanapki.


  • 0





Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych