Skocz do zawartości


Zdjęcie

Boeing B-1R - samolot arsenał


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
1 odpowiedź w tym temacie

#1

Nick.
  • Postów: 1527
  • Tematów: 777
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

47685fe5aabe78e4.jpg

F-22. Źródło:. http://www.pacaf.af.mil

 

Amerykańskie wojsko zaprezentowało pomysł na rozwiązanie jednej z największych słabości swojego lotnictwa. To samolot-arsenał, który ma przenosić tony rakiet i bomb. Będzie je wypuszczał z dala od linii frontu, a ich naprowadzaniem zajmą się mniejsze maszyny stealth. Prace nad samolotem mają ruszyć w przyszłym roku.

 

Koncepcja latającego arsenału ma już ponad dekadę, ale do niedawna była jedynie marketingową propozycją koncernu Boeing. Teraz pomysłem zainteresował się na poważnie Pentagon i samolot-arsenał pojawił się w budżecie amerykańskiego wojska na rok 2017. Na początek Departament Obrony USA chce na niego przeznaczyć 200 mln dolarów.

 

Wojskowi dodatkowo zaprezentowali animację przedstawiającą bardzo ogólnie jego koncepcję, a szef sztabu lotnictwa USA zdradził kilka szczegółów.

 

Jak sposobem pokonać licznych wrogów

 

Prace nad samolotem prowadzi Biuro Możliwości Strategicznych (Strategic Capabilities Office – SCO), relatywnie nowa organizacja utworzona w 2012 r. Jej działania są w większości utrzymywane w tajemnicy, ale wiadomo, że zadaniem SCO jest danie wojsku USA uzbrojenia i możliwości, które pozwolą mu zachować znaczącą przewagę nad Chinami i Rosją. Chodzi przy tym nie o przewagę ilościową, bo Pentagon uznał, że USA nie mogą rywalizować na tym polu z Chinami i Rosją jednocześnie, ale o przewagę jakościową. To tak zwana "trzecia strategia zrównoważenia", która jest jedną z ulubionych koncepcji obecnego sekretarza obrony Ashtona Cartera.

 

Pisaliśmy o niej więcej w 2014 r. Już od wielu lat analitycy wskazują, że lotnictwo USA będzie powoli tracić swoją dominującą pozycję, jeśli nie dojdzie do jakiejś rewolucji. Głównym problemem są Chińczycy, którzy tworzą coraz lepsze samoloty i mają możliwości, aby produkować je na naprawdę masową skalę. Znacząco rozbudowują też swoją obronę przeciwlotniczą.

 

W efekcie coraz mniej liczne i coraz bardziej skomplikowane oraz drogie samoloty amerykańskie (głównie chodzi o maszyny nowej generacji F-22 i F-35) mogą nie być w stanie sprostać chińskiej nawale. Już w 2010 r. think tank RAND ostrzegał, że według jego symulacji Chińczycy mogą wygrać teoretyczny konflikt o Tajwan w powietrzu, bo ich lotnictwo jest w stanie zasypać Amerykanów gradem rakiet i pocisków. Nawet gdyby lotnicy USA drogo sprzedawali swoją skórę, niszcząc kilka chińskich maszyn za cenę jednej swojej, to i tak by ulegli wobec przewagi ilościowej. Chińczycy najpewniej przedarliby się przez front myśliwców i zaatakowali latające centra dowodzenia oraz cysterny, bez których mniejsze amerykańskie maszyny musiałby się wycofać w pobliże własnych baz. Oznaczałoby to porażkę.

 

Nie ma sprzętu dobrego we wszystkim

 

Dodatkowym czynnikiem w tym równaniu jest to, jak Amerykanie konstruują swoje najnowsze myśliwce. W pracach nad F-22 i F-35 za kluczową uznano technologię stealth, czyli uczynienie samolotów maksymalnie trudno wykrywalnymi dla radarów. Rzekome świetnie wyniki na tym polu (oficjalnych informacji nie ma, ale nieoficjalne F-22 od przodu wygląda dla radaru jak przedmiot wielkości piłeczki golfowej) okupiono poważnymi kompromisami na innych. Między innymi obie maszyny, aby zachować właściwości stealth, muszą przenosić uzbrojenie w wewnętrznych komorach.

 

Oznacza to drastyczne zredukowanie jego masy, bo we wnętrzu kadłuba jest po prostu mało miejsca na bomby i rakiety. Myśliwce są zatem trudne do namierzenia, ale nie mają za dużo uzbrojenia, aby z tego skorzystać. Dla porównania F-22 może przenieść w komorach tylko sześć rakiet dalekiego zasięgu AIM-120 i dwie krótkiego zasięgu AIM-9, podczas gdy starszy F-15C może udźwignąć maksymalnie 8 AIM-120, cztery AIM-9 oraz do tego jeszcze cztery rakiety średniego zasięgu AIM-7. Starsza maszyna ma więc dwa razy więcej uzbrojenia na pokładzie.

 

Porównanie z nowszym F-35 wypada jeszcze gorzej, bo te maszyny mogą zmieścić w środku tylko cztery rakiety. Kolejne trzeba by wieszać pod skrzydłami, tracąc właściwości stealth.

 

922d440aa4418e5a.jpg

F-35 ma dwie komory na uzbrojenie. Na zdjęciu widać otwartą jedną z nich, na prawo od techników z rakietą. Źródło: USAF

 

 

Wsparcie z drugiego szeregu

 

Tak więc amerykańskie maszyny piątej generacji, choć rewolucyjne w wielu aspektach, kiepsko nadają się do ewentualnego masowego starcia na wyniszczenie z chińskim lotnictwem. Lekarstwem na ten problem ma być samolot-arsenał. To na jego pokładzie mają się przemieszczać tony zapasowych rakiet czy bomb, na które brakuje miejsca w maszynach stealth.

 

Latający arsenał ma zbliżać się do pola walki w bezpiecznej odległości za myśliwcami, po czym wypuszczać uzbrojenie, które na cel będą już naprowadzać piloci tych pierwszych. Powstałby w ten sposób efekt synergii. Myśliwce stealth będą wykorzystywać swoje najlepsze cechy i operować blisko wroga, który będzie miał problem z ich namierzeniem oraz zniszczeniem, a lecący z tyłu arsenał będzie dostarczał im strumienia rakiet i bomb.

 

Nie oznacza to jednak, że cały koncept ma się opierać jedynie na naprowadzaniu przez maszyny piątej generacji. Amerykanie chcą, aby z latającego arsenału mogły też korzystać drony czy żołnierze na ziemi. Wszystko w ramach połączonej sieci informatycznej na polu bitwy. Idea jest jednak wspólna: samolot-arsenał ma się trzymać z dala od zagrożenia i wypuszczać uzbrojenie dalekiego zasięgu, które na cel naprowadzi już ktoś inny, kto znajdzie się znacznie bliżej wroga.

 

Nowe życie bombowca

 

Nie wiadomo, jak ma wyglądać konkretnie owa latająca ciężarówka. Szef sztabu lotnictwa USA (USAF) gen. Mark Welsh podkreślił w rozmowie z magazynem "Flightglobal", że dużo będzie zależało od tego, jakie uzbrojenie będzie miał przenosić samolot-arsenał i w jakich ilościach. – Co właściwie chcemy zrobić, jaki osiągnąć efekt, co będzie priorytetem? Prowadzimy właśnie taką dyskusję i jest ona ekscytująca – stwierdził wojskowy.

 

Na poglądowej animacji pokazującej wstępną koncepcję samolotu-arsenału widać coś, co nie jest żadnym istniejącym samolotem. To dziwna hybryda skrzydeł starego bombowca B-52 i kadłuba transportowego C-130 Hercules. Nie ma też okien kokpitu, co być może jest sugestią, że jest rozważana opcja bezzałogowego latającego arsenału.

 

Anonimowy informator "Flightglobal" twierdzi jednak, że najbardziej prawdopodobnym kandydatem do nowej roli jest były bombowiec strategiczny B-1B. Maszyny miałyby przejść poważną modernizację elektroniki, w tym montaż nowego, silnego radaru oraz systemów łączności, a także wymianę silników na znacznie potężniejsze. W efekcie maszyna mogłaby latać z dwukrotną prędkością dźwięku, czyli szybko docierać na pole bitwy i szybko z niego uciekać. W obecnej wersji B-1B może przenieść maksymalnie 57 ton amunicji, czyli kilkadziesiąt razy więcej niż F-22 czy F-35. Jeden latający arsenał mógłby więc znacznie zwiększyć możliwości ataku myśliwca stealth.

 

Podobną propozycję przedstawił już w 2004 r. Boeing. Nazwał wówczas zmodyfikowany bombowiec B-1R, od słowa "regional". Maszyna miała ściśle współpracować z wchodzącymi wówczas do linii F-22. Współpraca miała przebiegać na identycznych zasadach, jakie teraz są proponowane dla latającego arsenału. Wówczas prac jednak nie podjęto. Prawdopodobnie wojsko uznało, że technologie łączności i naprowadzania są niewystarczające do urzeczywistnienia takiej koncepcji. Jest też możliwe, że nie było na nią pieniędzy wobec toczącej się wówczas na pełną skalę "wojny z terroryzmem".

 

02d66c9587f1b23f.jpg

Amerykański bombowiec B-1. Źródło: sploid.gizmodo.com

 

 

Zapowiedzi to jedno, realizacja – drugie

 

Dzisiaj priorytety Pentagonu są już jednak zupełnie inne. Za głównych rywali uznaje się ponownie państwa, a nie rebeliantów i terrorystów, wobec czego renesans przeżywa uzbrojenie przeznaczone do klasycznych wojen. Dzięki temu, że w budżecie Pentagonu zapisano 200 mln dolarów na prace nad samolotem-arsenałem, mają się one zacząć na dobre w 2017 r. Najpóźniej w 2018 r. miałby się pojawić prototyp i rozpoczęte zostałyby próby w locie.

 

Terminy są jednak tylko i wyłącznie wyrazem chęci Pentagonu. W rzeczywistości latający arsenał może się okazać trudnym wyzwaniem dla inżynierów i rozpocznie się tradycyjny dla programów zbrojeniowych na całym świecie festiwal opóźnień oraz przekroczeń kosztów. Kluczem do sprawnego działania całej koncepcji jest zapewnienie szybkiego przepływu danych pomiędzy samolotem-arsenałem a tymi, którzy mają naprowadzać uwalniane z niego uzbrojenie. Obie strony będą musiały oprócz tego utrzymywać łączność z bombami czy rakietami. Wszystko to w warunkach pola bitwy i prawdopodobnie aktywnego zakłócania ze strony wroga.

 

Konieczna może być też modyfikacja istniejącego uzbrojenia i wydłużenie jego zasięgu, aby zarówno naprowadzający, jak i samolot-arsenał mogli się trzymać w bezpiecznej odległości od wroga.

 

Weryfikacja planów Amerykanów ma nadejść szybko, biorąc pod uwagę ambitny terminarz programu. Pentagon stara się obecnie tak prowadzić zbrojenia, aby unikać kosztownych i wizerunkowych porażek, których miał wiele przez ostatnią dekadę. Jest więc prawdopodobne, że przed ogłoszeniem koncepcji samolotu-arsenału została ona dokładnie przemyślana i rzeczywiście szykuje się mała rewolucja w wojnie powietrznej.

źródło


  • 2



#2

Anunnaki.
  • Postów: 540
  • Tematów: 10
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

takie pytanie,czy byłoby możliwe dozbrajanie samolotu w locie w podobny sposób co tankowanie? chodzi oto że  pusty myśliwiec bez rakiet podlatuje do latającego arsenału i cumuje jakimś tunelem albo podajnikiem który montuje do pylonów rakiety?


  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych