Skocz do zawartości


Zdjęcie

"Mindhunter": gdzie szaleństwo, tam metoda – czyli kariera profilera


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
1 odpowiedź w tym temacie

#1

Nick.
  • Postów: 1527
  • Tematów: 777
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

d4b12de995f4e977.jpg

"Mindhunter": kadr z serialun Foto: Materiały prasowe

 

Gdy zaczynali słuchać, co mają do powiedzenia seryjni mordercy i gwałciciele, wiele osób w FBI pukało się w głowę. Ich pomysły traktowano jak wróżbiarstwo i mydlenie oczu. Kim byli i od czego zaczynali profilerzy, których historie przypomina nam serial "Mindhunter"?

 

W jednej z pierwszych scen "Milczenia owiec" agentka Clarice Starling zjeżdża windą na najniższy poziom budynku Akademii FBI w Quantico. Mieści się tam "sekcja behawioralna", która zajmuje się morderstwami wielokrotnymi. Człowiekiem, który wzywa Starling i który będzie jej zwierzchnikiem, jest Jack Crawford. Ta postać przewija się w innych książkach, filmach oraz serialu o mordercy Hannibalu Lecterze – z reguły jako jedna z najważniejszych osób dramatu.

 

Scott Glenn, który grał Crawforda w "Milczeniu owiec", w ramach przygotowań do roli pracował z agentem specjalnym Jednostki Nauk Behawioralnych FBI (Behavioral Science Unit). Gdy dziękował mu za "wpuszczenie za kulisy", ten się roześmiał i powiedział: "Jeśli naprawdę chcesz zobaczyć kawałek tego świata, posłuchaj".

 

Włączył Glennowi taśmę z przesłuchaniami dwóch seryjnych morderców i gwałcicieli, którzy opowiadali, jak znęcali się nad 16-latką. Aktor nie wytrzymał nawet minuty – to, co usłyszał, nie tylko prześladowało go podczas kręcenia filmu, ale także powracało potem w koszmarach.

 

Człowiekiem, który pokazał Glennowi "kawałek tego świata", był jeden z najwybitniejszych umysłów FBI drugiej połowy XX wieku – agent John Douglas, pierwowzór postaci Crawforda oraz inspiracja dla paru jeszcze twórców seriali kryminalnych. Na historii Douglasa i Jednostki Nauk Behawioralnych otwarcie dziś bazuje Fincherowski "Mindhunter" – i choćby z tego powodu warto się przyjrzeć, jak rzeczywiście wyglądały pierwsze kroki prawdziwych profilerów.

 

Garnitur przestępcy zapięty na ostatni guzik

 

W połowie lat 70. – wtedy John Douglas zaczynał pracę w FBI – tworzenie behawioralnych profili psychologicznych na potrzeby walki z przestępczością nadal pozostawało w dużej mierze literacką fikcją, znaną choćby z opowiadań o Sherlocku Holmesie. Amerykańska policja raz odwołała się do tej metody podczas poszukiwań terrorysty, który do połowy lat 50. podłożył w Nowym Jorku ponad 30 ładunków wybuchowych.

 

Z bezradności zwrócono się wtedy do… psychiatry, Jamesa Brussela. Ten zapoznał się z miejscami, w których podkładano bomby, przyjrzał się listom, które terrorysta słał do gazet i na koniec swojej analizy poinstruował policję w iście Holmesowskim stylu: "Szukajcie grubego mężczyzny w średnim wieku, urodzonego za granicą, wyznania rzymskokatolickiego, nieżonatego, mieszkającego z bratem lub siostrą. Kiedy go znajdziecie, prawdopodobnie będzie miał na sobie dwurzędowy garnitur. Zapięty na ostatni guzik". Sprawcę znaleziono. Psychiatra pomylił się w jednym tylko detalu.

 

Brussel wyjaśnił to osiągnięcie: jako lekarz zaczynał od badania pacjenta, a potem próbował przewidzieć jego zachowania w określonych sytuacjach. Na potrzeby dochodzenia "odwrócił" ten proces: badał pozostawione dowody i poszlaki i to na ich podstawie starał się odgadnąć cechy charakteru sprawcy. Upłynęło dużo jeszcze czasu, zanim Jednostka Nauk Behawioralnych FBI zaczęła stosować i ulepszać metodę Brussela.

 

"Sztuki czarnoksięskie lub wróżbiarstwo"

 

John Douglas krótko po służbie wojskowej nie do końca wiedział, co chce w życiu robić. Myślał o psychologii pracy, prowadzeniu porad zawodowych, ale poznany na siłowni agent FBI przekonał go do wstąpienia do Biura. Po 3,5 miesiącach szkolenia Douglas trafił do jednego z biur terenowych FBI – w Detroit, wówczas uchodzącym za amerykańską stolicę przestępczości.

Zajmował się ściganiem ludzi uchodzących przed wymiarem sprawiedliwości (głównie dezerterów), ale do myślenia dał mu pewien aresztowany przezeń hazardzista, który powiedział: "Nie możecie nas powstrzymać. Tacy już jesteśmy". Douglas zaczął się interesować, co w umyśle i psychice sprawców pcha ich do takiego a nie innego postępowania.

 

Ich sposób działania mógł ulegać zmianie, ale według Douglasa pozostawiali coś w rodzaju niepowtarzalnej sygnatury. "Jeżeli chcecie zrozumieć artystę, musicie poznać jego obrazy" – mówił Douglas po latach adeptom na szkoleniach: by poznać sprawcę, należało się dobrze przyjrzeć przestępstwu i stawiać właściwe pytania. Dlaczego morderca np. okaleczył ofiarę, ale zrobił to dopiero po jej śmierci? Dlaczego zabrał jej jedne przedmioty, a inne, często bardziej wartościowe, zostawił przy zwłokach?

 

Douglas miał coraz częściej oglądać szaleństwo i szukać w nim metody. Tego typu rozważania doprowadziły go do Jednostki Nauk Behawioralnych w Quantico. Funkcjonowała ona wówczas ciągle na wariackich papierach – początek "Mindhuntera" w jakiejś mierze to pokazuje.

 

FBI bardzo powoli wychodziło z epoki Hoovera – wszechwładnego wieloletniego szefa Biura – w której dla agentów liczyły się w śledztwach przede wszystkim fakty. Za zbrodnią miał stać określony i najczęściej bezpośredni motyw: chciwość, zazdrość czy zemsta. Roli psychologii w codziennej pracy nikt nie traktował poważnie. "Sama nazwa «nauki behawioralne» uchodziła za oksymoron, a ich zwolennicy mogliby równie dobrze propagować sztuki czarnoksięskie lub wróżbiarstwo" – wspominał tamten czas Douglas.

 

Czy godzi się myśleć jak morderca?

 

Członkowie 9-osobowej wówczas BSU prowadzili szkolenia z technik negocjowania. (W pierwszym odcinku "Mindhuntera" mamy scenę, w której mężczyzna przetrzymuje pod bronią zakładników i żąda wezwania na miejsce swojej żony – to niemal odwzorowanie prawdziwego przypadku z udziałem Douglasa). Coraz intensywniej zajmowali się też tworzeniem profili psychologicznych przestępców, a także kursami tzw. stosowanej psychologii kryminalnej.

 

Pytanie, dlaczego przestępcy myślą i postępują w określony sposób, było coraz bardziej istotne. Policjanci w terenie trafiali na brutalne zbrodnie, których nie sposób było objaśnić logicznym motywem, a tym bardziej: znaleźć sprawcy. Bywało, że zabójstwa coś łączyło, choć termin "seryjny morderca" jeszcze nie funkcjonował. Wobec braku procedur i nieufności przełożonych agenci z BSU udzielali lokalnym policjantom i biurom terenowym porad nieformalnych.

 

Często byli jednak tak samo bezradni jak ludzie, którzy prosili ich o pomoc – i to też możemy zobaczyć na początku "Mindhuntera". W niektórych miejscach natrafiali na mur niezrozumienia, bo sam postulat, by spróbować "myśleć jak morderca", natrafiał na odruchowy opór.

 

Douglas bez przerwy się dokształcał, próbował myśleć nieszablonowo – ale nie pomagało mu to, że był dużo młodszy od ludzi, których miał szkolić. Uchodził też za narwanego żółtodzioba, który sam nigdy nie rozwiązywał sprawy morderstwa. Czuł, że musi wreszcie powiedzieć kursantom "coś, czego nie wiedzą" – rozwiązanie nadeszło w podróży.

 

Emocje okazywał tylko wtedy, gdy mówił o matce

 

Widz poznaje bohaterów serialu w rytmie ich niemal ciągłej podróży służbowej. Agenci Holden Ford (wzorowany na Douglasie) i Bill Tench (postać łącząca cechy kilku prawdziwych biografii, przede wszystkim agenta Boba Resslera) ruszają w objazdowe kursy dla lokalnych wydziałów policji.

 

Podczas jednej z tych delegacji Ford uświadamia sobie, że w niedalekim więzieniu niejaki Ed Kemper odsiaduje ośmiokrotne dożywocie. Ze zbrodniarzem – znanym dotąd tylko jako "przypadek" – można spróbować porozmawiać i dowiedzieć się czegoś o tym, w jaki sposób myśli i czuje morderca.

 

Kemper jest dla obu agentów "wymarzonym" przedmiotem zainteresowania. Jako 14-latek zastrzelił babcię i dziadka - "chciał sprawdzić, jakie to uczucie". Zamknięto go w stanowym szpitalu dla niepoczytalnych, ale wyszedł na wolność po sześciu latach (mimo protestów psychiatrów) i zaczął mordować autostopowiczki. Ciała wykorzystywał seksualnie – albo w całości, albo po uprzednim obcięciu głowy. Pod koniec "kariery" zatłukł matkę młotkiem ciesielskim, jej także odciął głowę i uprawiał seks ze zwłokami. Na policję zadzwonił w końcu sam i czekał, aż po niego przyjedzie.

 

I dla bohatera "Mindhuntera", i dla prawdziwego Douglasa rozmowy z Kemperem były w wielu względach oświecające. Morderca rozmawiał z agentami chętnie, rzeczowo, mówił o swoich czynach niemal analitycznie. Emocje wyłaziły z niego tylko wówczas, kiedy mówił o tym, jak go traktowała matka – a czuł się przez nią nienawidzony, był zamykany w piwnicy i jako dziecko nabrał przekonania, że jest "zły" i "winny", zanim jeszcze zrobił komukolwiek cokolwiek złego.

 

Skąd się bierze seryjny morderca?

 

Następnymi rozmówcami Douglasa na podobnych warunkach byli inni seryjni mordercy – m.in. David Berkowitz (znany także jako Syn Sama), Ted Bundy, "klaun" John Wayne Gacy czy Charles Manson. Mniejsza o detale tych spotkań – nie sposób ich zresztą przywoływać, nie psując czytelnikom przyjemności z pierwszego podejścia do serialu Finchera; istotne jest to, czego Douglas i inni agenci dowiadywali się o sposobie myślenia zbrodniarzy takich jak Kemper.

 

Prawidłowości, na ślad których trafiali, bywały jak na tamte czasy zaskakujące. Okazywało się np., że wielu sprawców brutalnych przestępstw próbowało się wcześniej dostać w szeregi policji – szukali władzy lub jej substytutu. Większość w dzieciństwie była dręczona fizycznie i/lub emocjonalnie.

 

Trzema najczęstszymi potrzebami, które nimi kierowały, były: dominacja, manipulacja, kontrola. Dla gwałcicieli seks bywał drugorzędny – istotniejsze były gniew, wrogość czy potrzeba władzy. Jeśli ktoś w dzieciństwie miał skłonności do moczenia się w nocy, piromanii i okrucieństwa wobec zwierząt – był to układ czynników podpowiadających, że taki mężczyzna (bo najczęściej chodziło o mężczyzn) może się stać seryjnym mordercą.

 

Podczas takich rozmów profilerzy musieli się też mierzyć z dysonansami i moralną dwuznacznością. Czasem trzeba było udawać, że kpi się z ofiar, żeby "otworzyć" kontakt z zabójcą. Jedni zbrodniarze, którzy godzili się rozmawiać, byli szczerzy, ale inni zwodzili, kpili albo symulowali wyrzuty sumienia. Niektórzy okazywali się diabelnie inteligentni i mieli poczucie humoru. Np. dla Eda Kempera Douglas nie szukał w żadnym razie usprawiedliwień – raczej wyjaśnień jego czynów – ale z ich wzajemnych kontaktów wyłaniał się obraz niemal uroczego faceta.

 

Wielogodzinne rozmowy z gwałcicielami i mordercami bywały również bezowocne. "Zawsze miałem wrażenie, że przypominają wypłukiwanie złota. Przeważająca większość uzysku to bezwartościowe kamyki, ale jeśli podczas rozmowy uda się wyłowić jedną bryłkę, trud nie idzie na marne" – wspominał John Douglas.

 

Musiał segregować niczym lekarz na pogotowiu

 

Nawet po paru latach wykorzystywania nauk behawioralnych w śledztwach nie dla wszystkich w FBI było oczywiste, że ta idea ma rację bytu – w oczach niektórych nadal uchodziła za fanaberię. Ale na początku lat 80. po raz pierwszy oceniono program pod kątem kosztów i korzyści, wysyłając ankiety do wydziałów policji miast, hrabstw i stanów, biur szeryfów oraz lokalnych biur FBI.

Okazało się, że dla "terenu" profilowanie było nieocenione – przede wszystkim pomagało zawężać listy podejrzanych i kierować w ten sposób śledztwa na konstruktywne tory.

 

Douglas wciągnął do pracy w Jednostce dr Ann Burgess (jej serialowym "odpowiednikiem" jest postać Wendy Carr), która była autorytetem naukowym od spraw gwałtu i jego skutków. Uzyskawszy grant na 400 tys. dolarów, Burgess i Douglas zorganizowali kilkuletnie badania kwestionariuszowe z udziałem ok. 40 przestępców i niemal 120 ofiar gwałtu. Wyniki i wnioski ujęto w raporcie "Morderstwo o podłożu seksualnym. Wzory i motywy". Dla analizy kryminalistyczno-dochodzeniowej był on tak wartościowy, że wznawiano go kilkanaście razy.

 

Działalność profilerów obejmowała już wtedy coraz szersze kręgi przestępstw. Oprócz morderstw i gwałtów zaczęto się odwoływać do profilowania także w przypadku porwań, wymuszeń, gróźb, molestowania dzieci czy przetrzymywania zakładników.

Douglas zajmował się 150 sprawami rocznie i musiał je kategoryzować. "Niczym lekarz odpowiedzialny za segregację pacjentów na pogotowiu zacząłem je dzielić ze względu na stopień ważności. Na szczycie listy umieszczałem sprawy morderstw połączonych z gwałtem, w których istniało podejrzenie zagrożenia życia kolejnych osób" – wspominał.

 

Walkę ze smokiem niemal przypłacił życiem

 

Nikt już wtedy nie kwestionował metod, które opracowali Douglas, jego szefowie i współpracownicy. To był koniec początku tej historii.

John Douglas służbę w Jednostce Nauk Behawioralnych niemal przypłacił w pewnym momencie życiem. Nie dosięgła go bynajmniej ręka przestępcy, lecz skutki zajęcia, którym się parał: stres, bezsenność, nadużywanie alkoholu. Podczas jednej ze służbowych podróży doznał wylewu (nie miał nawet czterdziestki) i na pewien czas wylądował na wózku inwalidzkim. Na emeryturę odszedł w roku 1995, zaliczywszy jeszcze po drodze posadę szefa Jednostki Wsparcia Dochodzeń (taką formę organizacyjną nadano z czasem BSU).

 

Nie tylko pozostał wykładowcą w Quantico, ale także wydał w latach 90. wspomnienia – na fali książek i filmów takich jak "Milczenie owiec" coraz więcej ludzi chciało wiedzieć, jak "naprawdę" wygląda praca profilera. Douglas nie krył, że jest ona znaczona także porażkami: "Nie łapiemy wszystkich, a ponieważ ci, których łapiemy, zdążyli już kogoś zabić, zgwałcić, torturować lub okaleczyć, podłożyć gdzieś bombę lub coś podpalić, żadnego nie łapiemy na czas".

 

Nad biurkiem jednego z jego kolegów wisiał rysunek: ziejący ogniem smok pochylał się nad powalonym rycerzem. Podpis: "Czasami to smok wygrywa". Douglas pointował: "Robimy wszystko, co w naszej mocy, aby wygrywał coraz rzadziej".

źródło

 

 

 


  • 3



#2

Kwarki_i_Kwanty.
  • Postów: 510
  • Tematów: 44
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 14
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Artykuł, a nie ukrywam, dość ciekawe podchodzi do zagadnienia seryjnych morderców, z perspektywy serialu "Mindhunter" i spraw śledczych prowadzących dochodzenia wobec różnych zabójstw i niewyobrażalnych zbrodni popełnianych przez seryjnych morderców, na podstawie których ów serial w ogóle powstał, jak i do dwóch książek z gatunku reportażu z pola rozwoju psychokryminologii i metod behawioralnych badających przypadki seryjnych morderców: "Mindhunter. Tajemnice elitarnej jednostki FBI", oraz "Mindhunter. Podróż w ciemność". Aspekty typowe dla seryjnych morderców dość rzetelnie omawia, jak na serial dokumentalny przystało, kilkunasto-odcinkowe widowisko emitowane na "Polsat Crime+Investigation": "Urodzeni by zabijać". Mnogość przedstawianych w serialu przypadków jest tak duża, i co najistotniejsze w odniesieniu do zjawiska ,,seryjnego mordercy" każdy z nich jest różny, a czasami modus operandi jednego sprawcy jest anormalnie, zbyt wyraźnie inny w stosunku do innego psychopatycznego zbrodniarza, że można dojść do obłędnego wniosku: umysły seryjnych morderców, wliczając w to  środowisko, w którym dorastali, jak i ich biologizm: hormony, praca układu nerwowego, funkcjonowanie poszczególnych części/płatów mózgu - to wciąż nieodgadniony temat. Nie można stwierdzić, co jest ,,uniwersalną" przyczyną do tego, aby ktoś tak wynaturzony jak notoryczny, psychopatyczny zbrodniarz, z perspektywy opinii zwykłego człowieka chodził wśród nas i mordował niczemu winne osoby. W jednym przypadku mogą przeważyć tu kwestie społeczne, czyli wychowanie takiego człowieka i sposób tworzenia więzi z innymi ludźmi - człowieka, który stanie się w przyszłości wynaturzonym przez zło mordercą. Innym razem zaś czynniki psychologiczno-socjologiczne łączą się z biologicznymi lub same czynniki biologiczne decydują o tym, że w dalekiej bądź nie przyszłości, w wieku nastu lub kilkudziesięciu lat jakiś jegomość, albo jakaś niewiasta zacznie zabijać ludzkie istoty, traktować je dużo gorzej niż zwykłą rzecz.

 

,,Nie ma czegoś takiego jak urodzony seryjny morderca - każdy z nas ma wady i zalety w odniesieniu do fizyczności i psychiki. Większość ludzi radzi sobie z tym, co ich spotyka. Są tacy, którzy nie potrafią" - William Schamberger (psychiatra Eda Kempera - seryjnego mordercy, który już w wieku 15 lat trafił i przez 5 lat przebywał w szpitalu psychiatrycznym w Atascadero)


  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych