Czytam wiele opowiesci i wiele z nich jest ciekawa, ja tez mam ich wiele z domu moich dziadkow w ktorym mieszkali, nie tylko przeżyc innych czlonkow rodziny czy wlasnych ale i znajomych ktorzy dotkneli na wlasnej skorze tego co tam sie dzieje po dzis.
1. Przyszedl do nas kiedys kolega z pracy, na kawe, jestesmy znjomymi dlugi czas, nigdy nie rozmawialismy na takie tematy wiec nie mogl wymyslic, inaczej gdyby slyszal o tym co w budynku zachodzi. Byla poźna jesien, dom ma dwa pietra i duzy ogromny korytarz z kreconymi schodami. Kolega wypil kawe, umowilismy sie na rano, jako ze byl kierowca w firmie wiec razem jezdzilismy do i z pracy wanem, wiec on wypil ta kawe i mial wychodzic, ja mieszkalem na pietrze, kiedy wychodzil ode mnie, nie zapalil swiatla, twierdzac ze zna droge do wyjscia z budynku i poradzi sobie po ciemku. Gdy wyszedl na schodach rozlegl sie halas jego biegu po schodach w dol, nie bylo slychac zamkniecia drzwi do budynku tylko trzasniecie metalowej futki na posesje, kilka chwil pozniej zadzwonil ten kolega, mowiac ze jak schodzil na dol to w polowie schodow ukazala mu sie postac, wyrosla jak spod ziemi, czarna wysoka postac w kapeluszu, przestraszyl sie bo jak szedl to nikogo nie widzial, tak w polowie tych schodow jest okno z ktorego pada zawwsze blask do srodka, wiec mowil ze nikogo nie bylo a jak doszedl do polowy to ujrzal ta postac, zrobilo mu sie dziwnie, po prostu wybiegl. Ta postac nie jedna osoba z rodziny widziala w tym wlasnie miejscu.
Tekst został poprawiony, proszę zwracać uwagę na ortografię jak i gramatykę.
TheToxic