Skocz do zawartości


Zdjęcie

Mołdawianie przebrani za Polaków gromią Turków


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
1 odpowiedź w tym temacie

#1

Nick.
  • Postów: 1527
  • Tematów: 777
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

W 1499 roku w Europie gruchnęła wieść, że Turcy w sile kilkudziesięciu tysięcy zaatakowali Polskę, ale zostali wycięci w pień. W rzeczywistości Polacy nie mogli wygrać z najeźdźcami, bo… nie odważyli się stawić im czoła. Za to Turcy plądrowali i rabowali jak najęci, ale w drodze powrotnej zostali zaskoczeni przez zimę, głód i… Mołdawian, przebranych za polskich żołnierzy.

 

O nieszczęsnej wyprawie mołdawskiej Jana Olbrachta z 1497 roku („za króla Olbrachta wyginęła szlachta”) pisze się w każdym podręczniku historii. O tym, jak zdenerwowana za naruszenie jej strefy wpływów Turcja zemściła się rok później, wspominają tylko szczegółowe opracowania. Zresztą to zrozumiałe, bo w 1498 roku Polska nie wykazała się niczym, aby zasłużyć na miano „przedmurza chrześcijaństwa”.

 

dp-Jan_I_Olbracht_by_Bacciarelli-mini-34

 

 

Jak nóż w masło

 

Wiosną 1498 roku na południowo-wschodnie tereny Polski wkroczyła turecka armia pod wodzą paszy Bali-beja. Był to zdolny dowódca, miał do dyspozycji kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy, a z pomocą przyszli mu jeszcze Tatarzy. Powiedzieć, że wjechał w Polskę jak nóż w masło, to nic nie powiedzieć. Najeźdźcy palili, niszczyli, zabijali i nikt na serio nie stawił im oporu, nie licząc załóg pomniejszych zamków w rodzaju Czortkowa, które i tak zdobywali. Nie odważyli się zaatakować jedynie dobrze umocnionego Lwowa, ale co nagrabili, to było ich.

 

dp-Lwow_11-600x333.jpg

Tak Lwów wyglądał w 1616 roku. Już pod koniec XV wieku Tatarzy woleli go nie atakować

(źródło: domena publiczna).

 

Osmańskie wojsko, jak powiada tureckie źródło, „prowadziło jeńców jak trzodę owiec”. Wziętych do niewoli według średniowiecznych źródeł było od 50 do 100 tysięcy ludzi.

 

Może powtórka?

 

Ta impreza tak rozzuchwaliła Bali-beja, że pod koniec 1498 roku postanowił ponownie najechać Polskę. W średniowiecznej Europie wojny zwykle prowadzono od wiosny do jesieni, tymczasem Turcy zjawili się pod koniec listopada. Widać nie zapytali się nikogo, jaka jest pogoda o tej porze roku.

 

Wiarygodny „Żywot Bajezida II” podaje, że osmańskich żołnierzy było od 40 do 50 tysięcy. Szli przez Halicz, Żydaczów, Drohobycz i Sambor. Historyk Fryderyk Papée sądził, że zależało im na najkrótszej drodze do Krakowa. Inni badacze są zdania, że chodziło o to, aby złupić nowe ziemie, bo tam, gdzie byli poprzednio nie było już czego rabować. Mieszkańcy Krakowa nie bawili się w akademickie dywagacje. Gdy Turcy znaleźli się 10 mil od miasta, „jęli wskok wszędzie murów poprawować”, usypali wał od strony Kleparza, a przed Bramą Floriańską zbudowali barbakan, który po dziś dzień można podziwiać. Turcy pod sam Kraków się nie zapędzili, nie byli zresztą przygotowani do oblegania większych miast.

 

krak-barb.jpg

Krakowski barbakan, stanowiący dziś turystyczną

atrakcję, powstał ze strachu przed turecką wyprawą

przełomu lat 1498/1499 (źródło: domena publiczna).

 

Zima w Polsce zawsze zaskakuje

 

Bali-bej w czasie tego rajdu musiał się zdziwić, że jechał przez tereny praktycznie wyludnione, zwłaszcza jeżeli to porównał z wiosenną wyprawą, kiedy zgarnął kilkadziesiąt tysięcy jeńców. Przyczyna była dość prosta.

 

Kossak.jpg

W tym przypadku Polacy nie byli tak dzielni jak legendarny wybawca króla Olbrachta,

Jan Fredro. Na ilustracji obraz Juliusza Kossaka (źródło: domena publiczna).

 

Tym razem Polacy dostali wcześniej informację o nadchodzących Turkach i podjęli męską decyzję – uciekli. Jedni kryli się w lasach, drudzy w dużych, dobrze umocnionych miastach. Tymczasem Bali-bej ogałacał napotkane ziemie ze wszystkiego, a przy okazji spalił ponad 400 kościołów.

 

Turcy już wracali do siebie, już mieli znajdować się nad Dniestrem, gdy śnieżyca zaskoczyła ich niczym polskich drogowców. Na ponad dwa tygodnie armia osmańska została unieruchomiona. „Ani konie, ani wielbłądy, ani ludzie nie mogli maszerować”. Do tego nadeszły potężne mrozy. Żołnierze masowo umierali, wielu traciło odmrożone kończyny, brakowało jedzenia. „Konie zjadały swe siodła, a wojsko swoje konie”. Większa część armii Bali-beja wyginęła.

 

Przebierańcy z Mołdawii

 

Zapewne dopiero w lutym 1499 roku, ale niektórzy historycy twierdzą, że już miesiąc wcześniej… Mniejsza o dokładne daty. W każdym razie, gdy mrozy ustały i dało się przedrzeć przez zaspy, Turcy ruszyli w kierunku Mołdawii, przez którą zamierzali wrócić do siebie, a przy okazji „odkuć się” za nieudaną wyprawę.

 

Nie zamierzał do tego dopuścić hospodar mołdawski Stefan Wielki. Był to władca sprytnie lawirujący między Polską a Turcją, któremu jednak przede wszystkim leżało na sercu dobro jego własnego kraju.

 

proporzec.jpg

Proporzec bitewny sprytnego Stefana Wielkiego

(źródło: domena publiczna).

 

Wiedział, że przejście wygłodniałej armii Bali-beja będzie uciążliwe dla poddanych, ale nie chciał otwarcie zadzierać z sułtanem, bo skończyłoby się to tragicznie. Z drugiej strony – wiedział, że jeśli jego wojsko wda się w walki z Turkami, konsekwencje w kolejnych latach mogą być opłakane. Dlatego przebrał swoich żołnierzy za Polaków, wysłał ich nad rzekę Prut i kazał pilnować Turków.

 

Co innego pozwolić Turkom na szybki przemarsz, a co innego dopuścić ich do zaludnionych terenów Mołdawii, gdzie wynędzniała armia zajęłaby się rabunkiem. Ludzie Bali-beja, doprowadzeni do ostateczności, spróbowali przeprawić się przez Prut. I to był ich koniec. W starciu z Mołdawianami nie mieli żadnych szans. Według historyka Marka Plewczyńskiego zginęło od 8 do 10 tysięcy Turków. Dla porównania: w tym czasie Kraków, jakby nie było stolica dużego państwa, liczył sobie 20 tysięcy mieszkańców.

 

Wprawdzie niektórym tureckim oddziałom udało się przedrzeć przez szeregi Mołdawian, ale ludzie Stefana Wielkiego ścigali ich i zabijali aż do Dunaju. Z wielotysięcznej armii Bali-beja do ojczyzny powróciło zaledwie 400.

 

Zwycięzcy Turków? Nie tym razem

 

Wieść o pogromie Turków rozeszła się błyskawicznie, ale im dalej od miejsca wydarzeń, tym bardziej była przekręcana. W polskich kronikach zgodnie z prawdą pisano o mrozie, który wybił armię Bali-beja. W Stambule dobrze poinformowany sułtan nie dowierzał wersji o Polakach, czyhających na jego armię nad brzegami Prutu.

 

dp-Battle_of_Chocim_1621.png

Wielkim zwycięstwem nad Turkami Polacy mogli pochwalić się jednak dopiero po bitwie

chocimskiej 1621 roku (źródło: domena publiczna).

 

Za to w Europie Zachodniej pewną popularność zdobyła nawet wersja, że to Polacy rozgromili tureckie wojska. W sumie nie można się dziwić, bo oto kilkadziesiąt tysięcy tureckich żołnierzy najeżdża nasze państwo, a do Turcji wraca ich kilkaset – ktoś ich musiał pozabijać.

 

Polacy później zasłużenie zdobyli sławę zwycięzców Turków (sztandarowe przykłady to Chocim 1621 i 1673, Wiedeń 1683), ale w pierwszym pogromie Osmanów, którzy wtargnęli na nasze ziemie, musiały ich wyręczyć pogoda i przebierańcy z Mołdawii.

Autor: Michael Morys-Twarowski

 

Bibliografia:

    Górka Olgierd, Nieznany żywot Bajezida II źródłem dla wyprawy czarnomorskiej i najazdów Turków za Jana Olbrachta, „Kwartalnik Historyczny”, t. 52, 1938, s. 375nn.
    Korzon Tadeusz, Dzieje wojen i wojskowości w Polsce, t. 1, wyd. 2, Lwów – Warszawa – Kraków 1923.
    Plewczyński Marek, Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku, Siedlce 2002.
    Spieralski Zdzisław, Po klęsce bukowińskiej 1497 roku: pierwsze najazdy tureckie na Polskę, „Studia i Materiały do Historii Wojskowości”, t. 9, nr 1, 1963, s. 45-77.


  • 6



#2

Taper.
  • Postów: 293
  • Tematów: 44
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Przebieranie się w mundury przeciwników to znana taktyka, ale przebrać się w mundury wojsk może nie sprzymierzonych, ale wrogich też nie, to ciekawe rozwiązanie. :)


  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych