Skocz do zawartości


Zdjęcie

Harakiri - samobójstwo po japońsku. Mity i rzeczywistość


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1

Nick.
  • Postów: 1527
  • Tematów: 777
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

harakiri.jpg

Film Harakiri (1962) - Flickr (japanesefilmarchive)

 

 

Na przestrzeni lat wokół seppuku narosło wiele mitów, które zaskoczyć mogą niejednego wielbiciela Japonii.

 

Sushi, japońskie komiksy i filmy animowane, litery w formie krzaczków i seppuku to pierwsze, co przychodzi na myśl przeciętnemu zjadaczowi chleba, kiedy ktoś zapyta go o Japonię. I o tym ostatnim dziś kilka słów. Wokół zjawiska seppuku narosło sporo mitów, krąży równie dużo nieprawdziwych informacji. Jak to w końcu jest z tym rytualnym samobójstwem?

 

W Polsce kopalnią wiedzy o harakiri jest książka Algernona Bertrama Mitforda – Harakiri, która ukazała się nakładem Diamond Books w roku 2009. Jej autor był chyba jedynym Europejczykiem, który miał okazję zobaczyć całą ceremonie na własne oczy. Przebywał on w Japonii wtedy, kiedy przechodziła ona ogromne zmiany w okresie Meiji. Traf chciał, że doszło wtedy do incydentu, w którym zginęli francuscy żeglarze. Konsekwencją tego było skazanie na śmierć m.in. Takiego Zenzaburo. W swojej książce Mitford opisał – z wieloma szczegółami – ceremonię odebrania sobie przez niego życia. Relacją tą wpłynął, w sposób znaczący, na postrzeganie tego zjawiska przez ludzi spoza Kraju Kwitnącej Wiśni.

 

Opowieść o harakiri warto zacząć od nazewnictwa. Przyjęło się bowiem uważać, że harakiri jest słowem „wulgarnym”, nie używanym przez Japończyków, a jedyną poprawną formą jest nazwa seppuku. Nie jest to do końca prawda. Oba słowa zapisuje się tymi samymi znakami kanji i oba oznaczają to samo, czyli „cięcie brzucha”. Jedyna znacząca różnica między nimi jest taka, że słowo seppuku, uznawane jest za dużo starsze, więc i tradycja jego używania jest bardziej znacząca. Twierdzenie jednak, że harakiri to wyraz, którego stosować się nie powinno, jest jak widać mocno błędne.

 

Mało tego do określenia rytualnego samobójstwa mogą posłużyć nam jeszcze inne słowa tj. toffuku, kappuku oraz jisatsu. Te jednak nie zyskały takiej popularności, w związku, z czym nie używa się ich powszechnie. W dawnych czasach, często stosowano za to wyraz jigai. Pojawiło się ono już w X wieku i używano go podczas opisywania rozcięcia brzucha przez wojownika lub poderżnięcie gardła przez kobietę z wysokiego rodu. Jigai jest pierwowzorem współczesnego jisatsu, czyli samobójstwa. Kwestia odbierania sobie życia przez dzisiejszych Japończyków jest zresztą równie ciekawym zagadnieniem, który obrósł już w wiele mitów, ale to już temat na inny artykuł.

 

Drugi z mitów to ten mówiący o tym, że seppuku to honorowe samobójstwo… Po części jest to prawda, ale... tylko po części. Trudno pogodzić dobrowolność (którą cechuje się przecież samobójstwo) z faktem, że w większości przypadków pozbawienie się życia, było tak naprawdę wykonaniem zasądzonej kary śmierci. Owszem zdarzały się sytuacje, gdzie seppuku dokonywano choćby na placu boju, chcąc uniknąć haniebnej porażki czy zaznania śmierci z rąk niegodnego siebie przeciwnika, ale jeszcze częściej było to po prostu wykonanie rozkazu, skazującego na zagładę. Tak działo się od XVII wieku, kiedy seppuku było jedną z form wykonania wspomnianej wyżej kary. Wcześniej tj. między XII a XVII wiekiem przeprowadzane było ono, jak już wspomnieliśmy, podczas walk czy oblężenia. W takim wypadku, działając często pod presją czasu, a raczej jego braku, trudno dotrzymać wszystkich rytuałów, o których dziś tak dużo się pisze w literaturze i ukazuje w filmach.

 

Trzeci z mitów jest chyba najbardziej kontrowersyjny. Jeśli zapytamy kogoś o to jak przebiegał rytuał seppuku, większość odpowie, że po napisaniu pożegnalnego wiersza, delikwent rozcinał sobie brzuch nożem. I znów nie będzie to do końca właściwe określenie. Samurajowi, który miał dokonać aktu samobójstwa, towarzyszyli bowiem sekundanci, którzy bardzo często ścinali jego głowę, zaraz po tym jak ten wbił ostrze w swoje ciało. Ba, bywało nawet tak, że dekapitacja następowała w chwile po tym jak wykonał on w swoim kierunku ruch ręką, w której trzymał nóż. Trudno, więc mówić w takim wypadku o tym, że śmierć zadana była z rąk własnych. Niekiedy dochodziło do takich sytuacji, że głowa skazańca została ścięta, zanim ten zdążył w ogóle unieść nóż z tacy. To oczywiście skrajny przypadek, który nie zdarzał się często, ale warto o tym pamiętać:

 

    Podczas egzekucji niejakiego Sano, zwrócił się on do swojego sekundanta z wyznaniem, że nie będzie w stanie powstrzymać się od krzyku w chwili, gdy zanurzy sztylet w swych wnętrznościach, dlatego ostrzega go wcześniej, aby łatwiej było zachować spokój podczas dekapitacji. Kaishaku zapewnił, że będzie gotowy, prosząc go, żeby przyjął tackę, jak wymaga obyczaj. Gdy Sano wyciągnął dłoń po sztylet, jednym cięciem zdjął mu głowę z karku.

 

W tym wypadku, sekundant uratował honor skazanego, który byłby zhańbiony, po wydaniu okrzyku w czasie seppuku. Takie postępowanie było dopuszczalne i honor zachowywali wówczas zarówno skazany jak i jego pomocnik. Tradycyjnie określało się cztery momenty, w których sekundant powinien dokonać dekapitacji:

 

- sekundant pomocniczy oddala się, położywszy uprzednio przed skazańcem tackę ze sztyletem,

- skazaniec przysuwa sobie bliżej tackę,

- skazaniec ujmuje sztylet w dłoń,

- skazaniec zatapia go w swoim ciele.

 

Pierwsza z metod była stosowana najrzadziej. Uznawano ją, bowiem za przedwczesną, ale już kolejne były pełnoprawnie wykorzystywane. Jakby nie patrzeć, jest to wyprzedzanie biegu wydarzeń i można by postawić (dość odważną) tezę, że seppuku to tak naprawdę zamiar popełnienia samobójstwa, a nie wykonana czynność.

 

Inną ciekawą kwestią jest sposób w jaki odbierano sobie życie. W literaturze ( np. Yoshitsune wydany przez Stanford University Press) zdarzały się opisy, ukazujące samurajów, którzy bez problemu cięli się na wszystkie strony"

 

    Ten właśnie sztylet wbił sobie pod lewy sutek tak głęboko, że ostrze prawie przeszło na wylot. Potem poszerzył ranę w trzech kierunkach, wyciągnął wnętrzności i wytarł ostrze w rękaw szaty. Ubrał się z powrotem i oparł ciężko na podłokietniku.

 

Ten opis harakiri w wykonaniu Yoshitsune jest bardzo porywający, ale chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy w to, że człowiek jest zdolny do czegoś takiego…

 

Wróćmy jeszcze do dekapitacji. Jak wyglądała idealna? Sekundant powinien pozostawić głowę na skrawku skóry, tak aby zawisła ona na nim. Następnie uchwycić za włosy i oddzielić od szyi, przekazując ją następnie świadkowi do identyfikacji. Było to zadanie niezmiernie trudne do realizacji, dlatego jeśli coś poszło nie tak jak powinno, tj. sekundant trafił w ramie, a skazany zaczął krzyczeć to jego obowiązkiem było powalić ofiarę na ziemie i zadźgać nożem – następnie odciąć głowę - tak, aby skazany nie miał możliwości poruszenia się.

 

Cała ceremonia była bardzo skomplikowana i towarzyszył jej szereg zasad, które należało zastosować, aby honor żadnego z uczestników nie został splamiony. Zasady określały m.in. to, kiedy ceremonia ma się odbyć, gdzie, a także kto będzie towarzyszył skazanemu w jego ostatnich chwilach. Miejsce, w którym dochodziło do tego zdarzenia, uzależnione było od rangi skazanego. Daiymio, hatamoto i wyżsi stopniem poddani szoguna mogli zrobić to w pałacu, natomiast słudzy i osoby niższe rangą dokonywały samobójstwa w ogrodzie.

 

Zdarzało się również, że cała ceremonia odbywała się w więzieniu bądź w innym wolnym pomieszczeniu w domu. Sposób dekorowania miejsca ceremonii różnił się od siebie w zależności od kilku warunków. Inaczej wyglądało to, gdy seppuku przeprowadzano w zamkniętym pomieszczeniu, inaczej jeśli dochodziło do niego na otwartej przestrzeni. Również pora dnia miała wpływ na „oprawę wizualną”. Jeśli harakiri dokonywano w nocy to w czterech rogach ustawiano świeczniki. Jeden element był jednak niezmienny. Przeważającym kolorem był kolor biały, uznawany w Japonii za barwę żałobną. Wszystkie te elementy świetnie opisał i wytłumaczył w swojej książce Mitford.

 

Ostatnią – czwartą - kontrowersją jest ilość sekundantów, którzy brali udział w wydarzeniu. Bardzo często można przeczytać, że ofierze towarzyszył tylko jeden lub dwóch kaishaku. W praktyce wyglądało to nieco inaczej. Ich liczbę określały odpowiednie zasady. Pomocników mogło być nawet sześciu, gdy skazany przekazany został z zewnątrz. Jeśli egzekucja miała miejsce w obrębie jednego klanu, wtedy wystarczało dwóch lub trzech. Jeśli w ceremonii uczestniczyło trzech kaishaku to byli to kolejno sekundant główny, pomocniczy i młodszy.

 

Sekundant główny miał za zadanie ściąć – w odpowiednim momencie – głowę skazanemu. Pomocniczy przynosił tackę, na której leżał nóż, a młodszy sekundant zanosił głowę do identyfikacji świadkowi. Ten ostatni musiał być również gotowy, do przejęcia każdego z zadań, gdyby któryś z dwójki pozostałych nie był w stanie wywiązać się ze swojego.

 

Warto jeszcze raz na koniec podkreślić znaczenie harakiri w kontekście egzekucji zasądzonej kary śmierci. Właśnie wtedy korzystano z tej ceremonii najczęściej. Jak więc widać, harakiri nie powinno być traktowane tylko i wyłącznie jako odebranie sobie życia z własnej i nieprzymuszonej woli.

[...]

Jarosław Drożdżewski

źródła
The Aikido FAQ
Jujutsu.pl
Mitford Algernon Bertram "Harakiri" Wydawnictwo DIAMOND BOOKS, 2009
Wosińska Adrianna w: "Torii" nr 2, Seppuku honorowe samobójstwo czy nie do koń

źródło


Użytkownik Nick edytował ten post 15.09.2017 - 18:55

  • 6





Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych