Skocz do zawartości


Zdjęcie

Tchae khana wyparowała!


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
3 odpowiedzi w tym temacie

#1

Konrad_GK.
  • Postów: 425
  • Tematów: 122
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Żałośnie niska
Reputacja

Napisano

,,​Tony Clark jak mało kto był realistą. Z z\zawodu inżynier-budowlaniec, podpisał kontrakt na budowę cementowni w Iranie  i zupełnie nieświadomie przekroczył granicą nieznanego w chwili, gdy opuścił miejscowość Manjil nad Morzem Kaspijskim i wyruszył do odległego o 150 mil Teheranu. W owym czasie - w połowie lat 50-tych (XX w. - przyp. mój, Konrad_GK) - Manjil było zabitą deskami wioską, A Clark i jego irański kolega spożyli w niej przed wyjazdem tylko placek i dugh - czyli jogurt. Obaj byli głodni, wiedzieli jednak, że na tym pustkowiu najbliższe miasto znajduje się w odległości 50-ciu mil i niewielkie są szanse, aby udało im się zjeść porządny posiłek. W najlepszym razie mogli natknąć się na tchae khana, czyli przydrożną herbaciarnię, gdzie podawano filiżankę słabej herbaty, którą zwyczajowo sączono przez kostkę cukru tkwiącą między zębami. Lecz wtem ujrzeli masyw skalny, a za nim wioskę, gdzie była taka herbaciarnia. Prowadził ją Ormianin, który zaraz pośpieszył witać nowych gości, przedstawiając się nienaganną angielszczyzną jako pan Hovanessian i proponując posiłek.

​ Zachwyceni, że wreszcie zaspokoją głód, Clark i jego towarzysz z wdzięcznością przyjęli zaproszenie. Chwilę potem pan Hovanessian postawił przed nimi miseczki smakowitego chłodnika z ogórków, rodzynek i jogurtu. Na drugie danie podano gołąbki mięsne w liściach winogradu i równie apetyczny chelo kebab, narodową potrawę irańską. Ukoronowaniem wspaniałego posiłku była kawa. Po niemal 40-tu latach  Clark wspominał, że atmosfera panująca w herbaciarni miała w sobie coś nierzeczywistego, baśniowego, a gdy już zaczęli zbierać się do drogi, przedstawiono im do uregulowania śmiesznie niski rachunek. Pan Hovanessian gorąco zapraszał do powtórnych odwiedzin. Opuszczając wioskę, obaj podróżni zapamiętali odległość jaka dzieliła ją od Manjil.

​ Clark, rzecz jasna, powiedział swoim znajomym o tym odkryciu, ale wielu z nich nie bardzo wierzyło, że w takim miejscu  można znaleźć przyzwoita kuchnię. Dlatego gdy po 3-ech miesiącach znowu miał odbyć taką samą podróż, zabrał ze sobą pewnego Anglika, największego niedowiarka. Sytuacja była niemal identyczna; obaj panowie, głodni i zmęczeni, podążali tą samą drogą po płaskowyżu. Sprawdziwszy odległość, Clark obwieścił, że od owego miejsca dzieli ich już tylko 5 mil i z pewnością wkrótce ujrzą masyw skalny a za nim wioskę. Tym czasem po bajecznej tchae Khana pana Hovanessiana nie pozostał nawet ślad. Na nic zdało się wypytywanie tubylców. Jeden z nich powiedział Clarkowi: ,,Tchae khana?  Odkąd tu mieszkam, czyli od 40-tu lat, nigdy tu żadnej nie było''. 

​ Tony Clark nie potrafił wytłumaczyć owego zdarzenia i wspaniałego obiadu, który mu tak smakował, że odtąd tą widmową herbaciarnię nazywał najlepszą restauracją na świecie. Nie umiał określić, czy był to omam czy też sen na jawie, a po upływie 40-tu lat nie sposób przeprowadzić ponownych badań tego przypadku. Dla nas jest on równie tajemniczy jak dla niego."

 

Żródło: Mike Dash - ,,​Granice poznania: Niewyjaśnione zjawiska w świetle badań naukowych'', ​tłum. Grażyna Gasparska, wyd. Amber, 1997, str.12 - 13. 


  • 2



#2

asbiel.
  • Postów: 394
  • Tematów: 9
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Balans wiary w zależności od świadka. No historia jakich wiele. Żadnego sensu w publikacji nie widzę. Ciekawostka fajna lecz ciężko tutaj coś dyskutować.
  • 0

#3

TheToxic.

    Faber est quisque suae fortunae

  • Postów: 1627
  • Tematów: 59
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Oj tam od razu wyparowała. Po trzech miesiącach, lokal mógł zmienić miejsce, mógł zmienić nazwę, mógł ogłosić bankructwo. 

 

Jeden z nich powiedział Clarkowi: ,,Tchae khana?  Odkąd tu mieszkam, czyli od 40-tu lat, nigdy tu żadnej nie było''.

Nic dziwnego. Sądzę, iż każdy w naszym dorobku zna jakąś knajpkę czy inne bistro pod inną nazwą. Zazwyczaj pamięta się tę pierwszą, najbardziej utrwala się w głowie, natomiast na pozostałe nazwy tego samego lokalu mówimy nazwą pierwotną. Być może tutaj było tak samo, być może pytali człowieka z alzheimerem, być może w ogóle nie pytali mieszkańca - to, że odpowiedział, iż mieszka tu czterdzieści lat to jeszcze o niczym nie świadczy.

 

Plusik za dość ciekawy artykuł ;)





#4

Wszystko.
  • Postów: 10021
  • Tematów: 74
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Są dwie możliwości. Pierwsza jest taka że naćpał się czegoś i miał jakiś sen. Druga jest taka, że kiedy tam wrócił drugi raz, nie umiał znaleźć tego miejsca.
  • 0





Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych