Skocz do zawartości


Zdjęcie

Depresja - choroba, która jest gorsza niż rak


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
66 odpowiedzi w tym temacie

#31

Domcia.
  • Postów: 83
  • Tematów: 1
  • Płeć:Kobieta
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Nie da się pokonać smutku i depresji tylko samymi lekami. Potrzebny jest światopogląd, idea, koncepcja. ludzki mózg nienawidzi próżni.

Trzeba też pamiętać, że są różne rodzaje depresji. Te wywołane przez konkretne wydarzenia (np. żałoba po stracie bliskiej osoby), lub po prostu wywołane jakimiś zaburzeniami w organizmie. Tego pierwszego rodzaju nie da się wyleczyć wyłącznie lekami, bo tą przykładową stratę trzeba sobie emocjonalnie przetrawić. Leki tutaj jedynie pomogą doraźnie w codziennym funkcjonowaniu i ustabilizowaniu psychicznym. W tym drugim przypadku doprowadzenie organizmu do zdrowia może właściwie usunąć wszelkie objawy choroby.


  • 0



#32

Claire.
  • Postów: 294
  • Tematów: 12
  • Płeć:Kobieta
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

 

Nie da się pokonać smutku i depresji tylko samymi lekami. Potrzebny jest światopogląd, idea, koncepcja. ludzki mózg nienawidzi próżni.

Masz rację.. mózg nienawidzi próżni. A co jeśli mózg jest za bardzo przepełniony? Kiedy myśli jest tyle, że mam wrażenie, że zaraz eksploduję... Że chciałabym poczuć tą próżnię choć na moment.. chociażby śpiąc, żeby nie męczyły mnie okropne sny całymi nocami. 

Ja próżni jednak faktycznie nienawidzę.. i to mnie gubi. Za dużo dumam, medytuję... myślę o wszystkim o czym nie potrzeba. W kółko analizuję... to mnie niszczy.


Ludzie, którzy nie cierpieli na depresję, nie są w stanie tego zrozumieć. Jeszcze parę lat temu ja też tego nie rozumiałam. Zawsze jak się z tym stykałam, to myślałam sobie. . jak to możliwe, że ktoś ma depresję? Przecież życie ma tyle możliwości.. można osiągnąć przecież wszystko. Można każdy problem zwalczyć. 

Dopiero jak dopadło mnie to osobiście... to zrozumiałam, że praktycznie nie ma się na to wpływu.

Coś we mnie pękło... poczułam taki przesyt życia.. wszystko zaczęło mi się wydawać takie puste i "śmiertelne" i nic nie znaczące. Zaczęłam tracić motywację do życia. Żyłam latami tylko dla synka.. parę lat to tylko i wyłącznie jego kształcenie, wychowywanie, gotowanie mu, przytulanie jego.. patrzenie na jego potrzeby. On zapychał tą próżnię. Nie było mnie. W ogóle. Moja mama mówiła do mnie, co się z Tobą dzieje.. dlaczego nic nie robisz dla siebie, dlaczego jesteś taka dziwna, weź się w garść.

Ja to wszystko ignorowałam. Byłam robotem. W końcu to pękło. Cała przeszłość wróciła... zaczęłam spać i płakać bez końca.. potem po lekach nie mogłam już płakać, po prostu byłam... tylko tyle. Teraz jednak organizm uodpornił się na leki i znów się zaczyna. Mimo, że mam wiele możliwości.. powinnam się cieszyć.. powinnam żyć. Ale to mnie wciąga... taka czarna otchłań.. nie mogę już być sobą sprzed lat.. nie mogę już normalnie funkcjonować. Nie mam po prostu nadziei.

Terapia nie pomogła.. leki zmieniałam już 3 razy.  Nikt kto tego nie przeżył to nie zrozumie. To jest poczucie totalnej beznadzei. Pustki. 

Dodam, że jestem osobą wierzącą. Ale już się nie modlę nawet. 


  • 3

#33

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Obserwując dyskusje o depresji często widzę dość powtarzalną sytuację, związaną z nie zrozumieniem na czym polega permanentne złe samopoczucie i spojrzenie na świat. Ludzie odwołują się do swoich doświadczeń w rodzaju że jednego dnia się źle czuli, dlatego łatwo im wychodzi udzielanie prostych rad (powtarzanych przez poradniki coachingu i rozwoju duchowego) odwołujących się do woli czy chęci:

- Mam depresję

- Zacznij pozytywnie myśleć!

- Nie mogę, cały dzień źle się czuję

- Wystarczy że weźmiesz się w garść!

- Ale właśnie o to chodzi że nie mam chęci wzięcia się w garść

- Musisz się zmobilizować i o razu się uda!

- Tylko że nie mogę się zmobilizować

- Wyjdź na spacer na słońce, pobiegaj, poćwicz na fitnesie i od razu poczujesz się lepiej!

- Ale mi się nie chce

- No to wmów sobie że ci się chce, zaraz zmienisz zdanie!

 

I tak w kółko, jak rozmowa z daltonistą polegająca na przekonywaniu go, że rozróżni czerwony i zielony tylko musi dobrze popatrzeć, no bo przecież to dobrze widać, mu się tylko wydaje. Jeśli przejrzycie popularne poradniki na ten temat to myśl przewodnia "trzeba zechcieć, i wziąć się w garść i zacząć pozytywnie myśleć ot tak od teraz" pojawia się praktycznie w każdym, ale magicznego sposobu jak zechcieć czegokolwiek gdy nie chce się niczego, próżno tam szukać.


  • 5



#34

szczyglis.
  • Postów: 1174
  • Tematów: 23
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Pełna zgoda z Zaciekawionym.

Najgorsze w depresji jest właśnie to, że jest to totalna czarna dziura. Tu nie ma ochoty na żadne hobby, na żadne wyjście na spacer, nie ma chęci nawet na wstanie z łóżka. To tak jak patrzenie w pustkę - jedyne co widzisz to pustka, czarność i bezsens. Tu nie chodzi nawet o to "że się nie chce", lecz o to, że nie widzi się żadnego sensu w tym wszystkim, nawet w tym, że się żyje. To jest całkowita obojętność na świat. Dlatego walka z depresją jest taka trudna, bo człowiek musi walczyć z samym sobą, a nie ma żadnej innej trudniejszej walki, niż te toczone ze sobą samym, bo żeby taką walkę zacząć, musi być podmiot (czyli sam człowiek), który takiej walki zechce. A jak można jej chcieć, skoro nie widzi się żadnego sensu? To jest najgorsze. Jedyna działająca rzecz to po prostu czas - trzeba to po prostu przejść, przemęczyć się, żadne inne magiczne cuda nie pomogą. Depresja to .... <panna lekkich obyczajów>.


  • 1



#35

Domcia.
  • Postów: 83
  • Tematów: 1
  • Płeć:Kobieta
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Ludziom się wydaje, że jak powiesz osobie w depresji "weź się w garść", "weż się ogarnij", to ona automagicznie tak zrobi i wszystkie problemy znikną jak za dotknięciem magicznej różdżki. A prawda jest taka, że jest to jedna z gorszych rzeczy jakie można osobie w takim stanie mówić. Potęguje to tylko poczucie wyalienowania, osamotnienia i niezrozumienia, które taka osoba w wyniku choroby i tak czuje (nie ważne jaka jest prawda, osoba chora nie jest w stanie odbierać świata takim, jaki on w rzeczywistości jest). Więc osoba chora się odsuwa, alienuje, co potrafi powodować nawet bardziej agresywne ataki słowne w stylu "weź się za siebie" i spiralka się nakręca, aż osoba chora się całkowicie odetnie i będzie ze swoimi smutkami się borykała już całkiem sama.


  • 0



#36

Toksyczny.
  • Postów: 11
  • Tematów: 5
Reputacja Kiepska
Reputacja

Napisano

Przepraszam, nie wiem, czy dodałam temat w dobrym miejscu.

 

Ale nie ważne, po prostu musiałam coś napisać. Nie wiedziałam gdzie.. wolałabym sto razy bardziej wypłakać się na zufanym ramieniu, jednak nie ma takiego w okolicy...

 

Od 4 lat mam depresję, jednak zawsze byłam osobą bardzo wrażliwą, nie gotową na życie na tym świecie. Leczę się lekami, uczęszczałam ponad rok na terapię. Wyjechałam nawet z kraju "zacząć nowe życie".

 

Niestety to wraca.. ciągle, każdego dnia, w każdej chwili. To tak jakby ktoś przywiązał mi ogromny głaz, który ciągnie się za mną całe życie. 

 

Nie ważne, skąd ta depresja.. złożyło się na nią bardzo wiele czynników, wiele traum. 

 

Chodzi o to, że jak to już wlezie w mózg to nie może z niego wyjść, mimo moich najszczerszych starań.

 

Tragiczne w tym wszystkim jest to, że zazwyczaj, z tego co pamiętam ludzie czekają na jakieś fajne chwile, np. wakacje, impreza, narodziny dziecka... weekend. A wiecie co miłego przychodzi mi zawsze na myśl? 

 

......Że może niedługo będzie już koniec, że życie jest na szczęście krótkie.

 

 

Na co dzień jestem pozornie radosna, lubiana, mam sporo znajomych. uważają, że jestem mega zabawna i śmiejemy się często do łez z moich ripost. Ludzie do mnie lgną. Za wszelką cenę chcę zasłużyć na akceptację. To wynika z bardzo trudnego dzieciństwa - to wiem.

 

Problem jednak ciągle wraca. Jest to bardzo silne, niezależnie ode mnie. Najchętniej bym bez końca spała... i nigdy się nie obudziła.

 

Brak mi odwagi, aby posunąć się do tego kroku..

I tak się męczę i męczę... 

Wiem, że mnie nie zrozumiecie. Nikt kto nie przeżył depresji, nie zrozumie tego.

 

To takie puste i chore życie... nic nie znaczące. 

 

Może forum paranormalne to nie jest dobre miejsce. Jednak jestem tu od lat. Nie udzielam się od dawna, ale śledzę wszystko.. traktuję to forum trochę jak psychoterapię.

 

Próbuję znaleźć jakikolwiek sens.. jakikolwiek dowód, że po tamtej stronie coś jest..

 

Newsflash: Po śmierci nie ma niczego. Piękna perspektywa ale dlatego też powinnaś wziąć się za tu i teraz. Drugiego życia nie będzie.

 

Znajdź zainteresowanie, nauka lub sztuka, znajdź coś co lubisz robić i rób to. Przeszłość jest przeszłością i nie wróci, a życie każdego kiedyś się skończy.

 

cytat.gif

TheToxic


  • 0

#37

kikkhull.
  • Postów: 324
  • Tematów: 6
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

do Zaciekawiony.

Widzisz, ty prezentujesz to w ten sposób ale jak ktoś jest w depresji wiele lat ta depresja staje się częścią człowieka. Wtedy próba zachęcenia kogoś do właczenia się samemu do leczenia depresji uruchamia z miejsca mechanizmy obronne, "nie dam rady' "jestem głupi", "nikomu na mnie nie zależy" itd. Człowiek nieświadomie sam zaczyna bronić się przed utratą części siebie, depresji.


  • 0

#38

Kolorowa wiedźma.
  • Postów: 238
  • Tematów: 4
  • Płeć:Kobieta
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Jak tarczyca nie jest wyrównana, to nie da się nic zrobić ze zmęczeniem, to hormony wpływają na ciało. Wysokie poziomy cukru we krwi też powodują potworne zmęczenie. (...)

Wysoki poziom cukru we krwi powoduje nagłe pobudzenie, niski zmęczenie. Cukier to łatwo przyswajalna energia dla komórek.
Sory że się czepiam ale to jakbyś powiedział że w czynnym reaktorze jądrowym naładowanym rozszczepianymi pierwiastkami nie ma energii a w wyłączonym jest :P

 

U mnie "weź się w garść" też nie działało. Jak człowiek  tonie w negatywach to ciężko mu myśleć o czymś pozytywnym.

Za  to znalezienie większego negatywu to bułka z masłem. Sęk w tym żeby ten negatyw był katalizatorem do działania.

Ja uświadomiłam się w przekonaniu że to co robię jest żałosne, nielogiczne, głupie i bez sensu. Jako osobę w miarę inteligentną i logicznie postępującą i ceniącą sobie siłę zarówno psychiczną jaki fizyczną, nic nie wkurza mnie bardziej niż postępowanie nielogiczne, głupie i żałosne (każdy lubi pomarudzić, w końcu żyjemy w Polsce, ale żeby co chwilę płakać z byle powodu? serio?)
Wyrobiłam w sobie nienawiść do swojej depresji. A depresja to bardzo dobre środowisko do hodowania nienawiści, w końcu jest Ci smutno i źle, nikt nie lubi jak mu źle, szczególnie cały czas. Znielub to.

Póki akceptujesz fakt że depresję masz, i jest Ci smutno, to będziesz ją mieć i będzie Ci smutno. Przestań to akceptować, ba, bądź zła na siebie że ją masz. Złość to uczucie silniejsze od smutku - mój sposób.
Sprawdzony, skuteczny. Nie da się za długo pielęgnować czegoś czego się nie lubi.
Kiedy nie lubisz swoich rudych włosów idziesz po maszynkę do golenia albo farbę, kiedy nienawidzisz swojej pracy, zmieniasz ją, kiedy nienawidzisz swojej nadwagi, idziesz pobiegać, a kiedy obrzydza Ci życie kolor paneli w przedpokoju idziesz do Obi.
Bylebyś tylko nie wpadła na myślenie typu "nienawidzę depresji którą mam... jakie to smutne..."
Jak wpadniesz, to nie zostanie Ci nic innego jak przyznanie przed sobą - przyzwyczaiłam się do depresji, lubię ją, i użalanie się nad sobą. A jeśli tak jest, to na pewno nie zwalczysz czegoś co chcesz mieć.

Stąd pytanie, nad którym się bardzo dobrze zastanów, bo odpowiedź wcale nie jest taka oczywista;

-czy chcesz mieć depresję?

Trochę szorstko powiedziane :P sory, ale czasami lepszy od głaskania po główce, klepania po ramieniu i mówienia że będzie dobrze, jest kop w tyłek na rozpęd ;)

 

edit:

Moje spostrzeżenia apropos Twojego tematu - Twój sposób postępowania jest bardzo podobny do mojego kiedy miałam depresję.
Szukasz współczucia, atencji i pocieszenia od innych - stąd temat "depresja - choroba która jest gorsza niż rak"

Mówisz wprost czytelnikom że jest Ci tak strasznie źle, że problemy ludzi z rakiem są mniej ważne, "to ja przechodzę piekło" - w Twoim odczuciu tak to właśnie wygląda, dla każdego jego własny problem jest najdotkliwszy. Fragment tematu "gorsze od raka" sprawia że ludzie natychmiast chcą wspomóc słowem tak sponiewieraną osobę.
Następna rzecz -Twoja wypowiedź "Nie zaglądałam tu od napisania posta. Po prostu się bałam negatywnych komentarzy."

(żeby nie było, to nie jest negatywny komentarz, zwracam Ci tylko uwagę na coś na czym sama się zapałam, a Tobie kibicuję w tej walce z deprechą całym serduchem)
Twoje wypowiedzi jednoznacznie wskazują że uważasz się za osobę tkwiącą w sytuacji beznadziejnej, i szukasz grona osób które Ci powiedzą że będzie dobrze, że dasz radę, że jesteś śliczna, mądra, itd.haczyk polega na tym że pozytywne komentarze pomagają na chwileczkę, a jeden negatywny zrujnuje Ci humor na miesiąc. (to nie negatywny komentarz, to analiza która ma Ci pomóc, i brawo za odwagę że napisałaś mimo strachu przed negatywnymi komentarzami)

Cały problem w tym postępowaniu, które było i moim udziałem, to to że choć ludzie lubią jak się ich chwali i wspomaga dobrym słowem, to pochwała i dobre słowo działa, jak już powiedziałam, tylko chwilę, i potrzebujesz usłyszeć tą pochwałę masę razy by poczuć się lepiej, jak już usłyszysz, i poczujesz się na chwilę lepiej, dochodzisz do wniosku że to działa "oto znalazłam cudowny lek na depresje". Ale prędzej czy później trafi się ktoś kto powie "nie marudź" i całe to cudowne lekarstwo będzie można sobie w buty wsadzić.

Przy okazji patrzenie x czasu na stronę internetową w ciemno-szarym kolorze bardzo dobrze robi na chęć zastanawiania się nad tym czy UFO mogłoby istnieć, ale bardzo źle wpływa na osoby którym smutno, patrzenie na szarobure, deszczowe kolory sprawia że jest Ci jeszcze smutniej.

Popatrz się na coś żółtego - wesołego, albo na ciepłą czerwień - kolor pobudzający do działania, otocz się czymś motywującym i osobistym, zajmij czymś miejsce na pustych ścianach, wrzuć do łóżka uśmiechniętego, ciepło-brązowego miśka i pośmiej się z tego że Cię teraz będzie pilnował, (im jesteś starsza tym bardziej można się z tego pośmiać) przypomnij sobie parę głupawych sytuacji z życia, albo wyobraź sobie kilka, w których dokonujesz czegoś trudnego i niemożliwego (np wykonałaś potrójne salto - wszystkim szczena opadła) i od czasu do czasu powtarzaj takie myślenie. Nie słuchaj depresyjnych piosenek, włącz sobie coś skocznego i szybszego - to też Cię ożywi nawet jeśli przez pierwsze 3 piosenki będziesz się denerwować że wcale nie masz nastroju n taką muzykę, po jakimś czasie to nastrój przystosuje się do muzyki. A jak już zmienisz przestrzeń w której siedzisz na bardziej motywującą - zabierz się za siebie. Weź sobie np parę kartek i wypisz wszystkie rzeczy które potrafisz robić i wszystkie swoje zalety. Tylko nie rób tego 5 minut, zastanów się nad tym choćby i godzinę, i nie omijaj rzeczy typu "potrafię śmiać się z siebie... ale co w tym trudnego?"- to jest dla niektórych trudne, albo "umiem gotować... ale prawie każdy umie"- wcale nie każdy, wypisz to też, i zapomnij o skromności przy robieniu tej listy, rozłóż te kartki, popatrz na te X myślników i sama zdaj sobie sprawę z tego że jesteś wartościowym człowiekiem. Tak wartościowym, że atencja od ludzi z zewnątrz jest Ci nie potrzebna, bo sama właśnie widzisz, że jesteś fenomenalna. Przyklej sobie tą listę do ściany, za każdym razem jak zrobisz coś nowego, bierz długopis i dopisuj "potrafię upiec te nowe babeczki" "posadziłam magnolię w ogródku- sama" "zrobiłam sobie genialną fryzurę" "jestem mistrzem szukania promocji, zrobiłam obiad za 5zł a porcję". Jak sama zdasz sobie sprawę ze swojej wartości, negatywne komentarze stracą swoją moc.Albo jeszcze lepiej, wymyśl sobie sama coś co Ci poprawi nastrój, bo każdy ma inny charakter i na każdego coś innego działa. Tylko weź się wczuj w to co robisz :P

Powodzenia jeszcze raz ^^


Użytkownik Enetra edytował ten post 24.05.2017 - 11:27

  • 3



#39

Panjuzek.
  • Postów: 2804
  • Tematów: 20
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 

Wysoki poziom cukru we krwi powoduje nagłe pobudzenie, niski zmęczenie. Cukier to łatwo przyswajalna energia dla komórek.
Sory że się czepiam ale to jakbyś powiedział że w czynnym reaktorze jądrowym naładowanym rozszczepianymi pierwiastkami nie ma energii a w wyłączonym jest :P

 

 Ja wiem że cukier krzepi, ale mylisz się cokolwiek.  Wysoki poziom cukru czyli hiperglikemia powoduje między innymi zmęczenie i senność, a także (paradoksalnie) utratę masy ciała. Natomiast hipoglikemia, czyli zbyt niski poziom cukru we krwi często daje objawy podobne do upojenia alkoholowego. Tak że ten. to porównanie do reaktora nijak się ma do rzeczywistości. Zawartość cukru we krwi musi być odpowiednia. Co innego zawartość cukru w cukrze :) 

 

 Ażeby komórki mogły przyswoić energię z cukru potrzebna jest jeszcze insulina. Także nie jest tak łatwo.


  • 0



#40

moniks1985.
  • Postów: 7
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Witam. Jestem tu nowa, a wiec bedzie to moj pierwszy post. Ja choruje na nerwice i depresje od 7 lat, jest to taka przepatanka raz to raz to...teraz aktualnie poszlo w strone depresji. Nie zlicze ile juz lekow bralam. Mysle ze u mnie jest to genetyczne, moj ojciec mial depresje i popelnil samobojstwo a moja mama choruje na depresje od 30 lat. U mnie wszystko zaczelo sie od bardzo silnego leku, myslalam ze umieram a to byl tylko napad paniki, ale wtedy o tym nie wiedzialam. Chcialabym kiedys poczuc radosc zycia, taka zwyczajna, wstac rano i cieszyc sie z kolejnego dnia. Na razie wogole nie mam ochoty wstawac ale musze, mam 4 dzieci ktore mnie potrzebuja. Trwam tak z dnia na dzien i jedyna ulga to noc kiedy jest ciemno i cicho.


  • 1

#41

D.K..

    Semper invicta

  • Postów: 3007
  • Tematów: 2579
  • Płeć:Kobieta
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Cóż, nie będę w tym momencie ukrywać, że depresja jako taka jest mi (na szczęście) obca, natomiast mam sporo doświadczeń związanych z bliską mi osobą z rodziny. Głęboka depresja, worek leków za ciężkie pieniądze, paskudne efekty uboczne (otumanienie to najsłabszy z nich) itp.

Po wizytach u wielu różnych specjalistów jeden przepisał nowy lek. Mirtagen. Okazało się, że jako jedyny zadziałał wręcz doskonale -- sama kuracja trwała z pół roku, ale po tym czasie po depresji zostało tylko wspomnienie i od kilku lat nie ma mowy o nawrotach itp. Zupełnie inny człowiek...

 

Nie zamierzam tutaj nikogo namawiać, ale podsuwam tylko propozycję do rozważenia i ewentualnie przedyskutowania z prowadzącym psychiatrą -- a nuż okaże się równie skuteczny?


  • 3



#42

Universe24.
  • Postów: 831
  • Tematów: 54
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

D.K

 

Myślisz że rozwiążesz problem egzystencjalny lekami? Depresja to wiadomo - również czysto chemiczna choroba - ale nie bierze się znikąd. Są jej podstawy. Jeśli bije cię ojciec/syn/mąż choćbyś wziąl 100 tabletek Mirtagenu nic to nie da. Szczęścia się nie da odnaleźć w złudzeniach. Ludzie kochają złudzenia - jak szczury biegają za pieniędzmi, seksem, władzą. A koniec zawsze jest taki sam - upadek, ból, złudzenie że się jest na szczycie i brutalna starość i śmierć. Ja polecam wszystkim razem z lekami przemiane cielesną i duchowa. Więcej wody, warzyw, spacerów, podróży, medytacji, słońca. Sam niestety mam z tym problem, ale chociaż tyle że wiem co zmienić. Im mniej myślenia - tym lepiej. 


Użytkownik Universe24 edytował ten post 26.05.2017 - 21:26

  • 2



#43

szczyglis.
  • Postów: 1174
  • Tematów: 23
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

@Universe, 100 tabletek na raz to akurat by rozwiązało wszystkie problemy, ale niekoniecznie w sposób taki o jakim tu mowa.

Leki nie są po to, żeby wyleczyć z depresji - są jedynie pomocą dla organizmu, kierują lekko mózg na poprawne działanie. Lekami depresji nie wyleczysz, ale możesz wspomóc terapię, więc są jak najbardziej wskazane i mogą pomóc w walce. Od siebie dodam, że tak samo pomocne mogą być ćwiczenia fizyczne. Wysiłek fizyczny wspomaga wyzwalanie endorfin, a jest to działanie jak najbardziej pożądane podczas leczenia.


  • 0



#44

TheToxic.

    Faber est quisque suae fortunae

  • Postów: 1627
  • Tematów: 59
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Leki nie są po to, żeby wyleczyć z depresji - są jedynie pomocą dla organizmu, kierują lekko mózg na poprawne działanie

Bingo! Nic dodać, nic ująć. Dokładnie tak jest.

Od siebie dodam, że tak samo pomocne mogą być ćwiczenia fizyczne.

Owszem ale póki nie odblokujesz tego co cię zablokowało to i tak nie jesteś w stanie iść poćwiczyć.

 

Można zajadać się lekami a i tak to nie pomoże póki nie zmienimy toru myśli. Myśli które kotłują się w głowie. Na depresję nie ma lekarstwa tak naprawdę, bo to nasze drugie ja. Jeśli nie jesteśmy w stanie zrobić cokolwiek to lekarstwa i tak tego nie zmienią, lecz poprawiają a raczej czyszczą te czarne myśli. Depresji w sumie nie umiem tak opisać aby ktoś kto czyta ten tekst zrozumiał co się dzieje w głowie.

Skutki uboczne też miałam, nie mogłam prowadzić samochodu (w moim przypadku to i tak bez znaczenia ale tyczyło się to także jazdy rowerem więc jednak) miałam zaburzenia widzenia, tzn czasami patrząc na korytarz on wydłużał się jakby miał ze 100 metrów, oprócz tego brak apetytu i ściskanie szczęki, czasem tak mocno aż mnie zęby bolały - nie umiałam tego opanować, robiłam to mimo woli. Lekarz mówił, że to normalny objaw, oprócz tych opisanych był też skutek uboczny w postaci braku popędu seksualnego.





#45

Sheldon Cooper.
  • Postów: 40
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Z lekami jest tak, że nie działają jeszcze do tego stopnia wybiórczo, selektywnie. Leki mogą wiele zmienić, ale trzeba się uzbroić w cierpliwość. Trudno znaleźć odpowiednie medykamenty pod konkretną osobę. Myśli są generowane pod wpływem neuroprzekaźników. Model depresji i innych zaburzeń wciąż jest dyskusyjny i niekompletny. Mówi się o serotoninie, ale bardzo istotna jest też dopamina czy noradrenalina. Moje życie leki poprawiły w znaczącym stopniu. One są trochę jak paliwo. Leki nie usuną naszych problemów, ale umożliwią uporanie się z nimi. Tak jak pisał Arystoteles. To zdrowie jest przyczyną ruchu, a nie ruch zdrowia. Człowiek załamany, wypalony, pogrążony w głębokiej anhedonii nie sprosta nawet prostym czynnościom. Upływ czasu jest świetnym terapeutą, choć bezlitosnym. Na niewiele zdadzą się nasze wysiłki. Kluczowym jest fakt zaburzeń woli, gdyż przez to stajemy się bezsilni. Nikt nie chciałby żyć nie mogąc się nawet umyć. Depresja jest tragedią braku chęci, tego że jesteśmy słabi wbrew własnej woli.  


  • 1


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych