Skocz do zawartości


Zdjęcie

Depresja - choroba, która jest gorsza niż rak


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
66 odpowiedzi w tym temacie

#16

Master Zgiętonogi.

    Capo di tutt'i capi

  • Postów: 416
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

 
 

 



Właśnie zapomniałem powiedzieć o tym co napisał xMaster, że ludzie cierpiący na nerwicę zaczynają bać się śmierci i coraz częściej o niej myśleć. Ja mam tak samo od 2 lat zacząłem myśleć o tym że przyjdzie na mnie czas a ja nie chcę jeszcze umierać, tym właśnie różni się od depresji. Tak sobie myślę czasami że zostało mi jeszcze jakieś 30-40 lat(mam nadzieję) i że to dla mnie zbyt mało.

No to mamy dokladnie to samo bracie, jak to powiedzial jeden zabawny Francuz "znam ten uczuc". :beer2:

Chociaz z tego co wiem nie kazdy chory na nerwice obawia sie smierci, wydaje mi sie, ze po prostu to u nas objawia sie w taki sposob i ogolnie tak chyba najczesciej to wyglada. Tez mysle, ze nawet jezeli uda mi sie przezyc ten zawal, nic sie nie wydarzy i umre po prostu ze starosci czyli tez mam nadzieje za nie mniej niz 30-40 lat to i tak to zbyt malo czasu dla mnie. Wydaje mi sie, ze przez ta chorobe pokochalismy zycie tak bardzo, jest dla nas tak cenne, ze nie ma takiego wymiaru czasu, ktory by nam wystarczyl. ;) To bardzo kontrastowe do deperesji co swoja droga jest poniekad ciekawe w jakims stopniu, ze zestawiajac ze soba dwa schorzenia (bo inaczej nie moge tego nazwac, ocena sytuacji jest naprawde mocno zaburzona i bardzo dobrze o tym wiem) ludzie sa tak rozni i pragna tak roznych rzeczy przez nie. Trudne to urzadzenie ten nasz mozg, oj trudne.

Z drugiej strony, paradokslanie w apogeum choroby (jakies 6 lat temu, tutaj poprawka bo wczesniej napisalem, ze zaczelo sie 6 lat temu i myslac o tym intensywniej w ostatnich dniach widze, ze sie pomylilem w poprzednim poscie) czyli wzglednie na poczatku to wszystko bylo tak meczace, ze z jednej strony balem sie niesamowicie smierci, ale z drugiej bylem juz tak zmeczony, tak slaby, ze zastanawialem sie, ze jednak moze latwiej byloby po prostu umrzec niz meczyc sie w taki sposob i zyc w strachu. W dodatku bedac w takim stanie czlowiek nie mysli kategoriami, ze kiedys sie to skonczy. O nie. Wtedy jest sie przekonanym, ze tak juz bedzie po prostu zawsze, az do (na pewno rychlej i niespodziewanej) smierci.

 

 

Tak jak piszesz, człowiek zaczyna zamykać się na otoczenie a ja na przekór temu bo wiedziałem że to będzie się pogłębiać starałem się mimo lęku wychodzić do ludzi i spędzać aktywnie czas aby dać ujście złym emocjom. Dzisiaj jedyne bardziej upierdliwe co mi zostało po chorobie to problemy z zasypianiem, godzinę lub dłużej wiercę się z boku na bok bez efektu, ten problem od razu mija po puszce Żuberka [ :D] No i jeszcze te myślenie że przyjdzie na mnie kiedyś kolej.

Mysle, ze dobrze postapiles, moze nie pozwoliles temu sie tak rozwinac choc u mnie wydaje mi sie, ze nie mialem nawet czasu bo od tego pierwszego ataku paniki praktycznie od razu zamknalem sie na wszystko o czym wspominalem w pierwszym poscie. W ogole teraz z perspektywy czasu, juz myslac o tym na spokojnie to cholernie smutne, ze takie cos moze uruchomic sie tak nagle, wydawaloby sie bez specjalnego powodu i rozlozyc czlowieka na lopatki.

No mi takie objawy zostaly jak wspominalem - po prostu miewam gorsze dni kiedy mysli sa troche bardziej przytlaczajace czy cos sobie wkrece, ale to nic w porownaniu z tym co bylo i nie przeszkadza ani troche w normalnym funkcjonowaniu, nawet niespecjalnie wplywa na humor, po prostu kilka razy czesciej przeleci mi przez glowe, ze smierc moze przyjsc nagle, niespodziewanie, w kazdej chwili, nawet za 5 minut. Aczkolwiek tak jak mowilem juz nauczylem sie nad tym panowac i nie za bardzo mnie ta mysl rusza. To taki troche demon, ktory gdzies tam w glebi duszy caly czas siedzi i stara sie szepnac zle slowko mimo, ze sie go nie slucha. ;) Od momentu kiedy zdalem sobie sprawe i przyjalem myslenie, ze nie mozemy przejmowac sie rzeczami, na ktore nie mamy wplywu (w czym utwierdzil mnie moj lekarz dawno temu, tak bywalem u psychologa i potrafie sie otwarcie do tego przyznac ;) ) takie mysli mnie nie ruszaja. Prawde mowiac gdybym dowiedzial sie, ze pozostal mi miesiac zycia z jakiegos powodu to mysle, ze niespecjalnie bym sie tym zalamal. To wlasnie przez ta mysl, ktora caly czas powtarza, ze na kazdego przyjdzie czas, ze kazdy kiedys odejdzie moge powiedziec, ze jestem na to gotowy. Choc tak jak wspominalem nie ma takiego czasu, ktory bylby dla mnie wystarczajacy na tym swiecie wiec pewnie bylbym... nieco rozczarowany takim obrotem spraw. :D

 

 

  • 2

#17

Kolorowa wiedźma.
  • Postów: 238
  • Tematów: 4
  • Płeć:Kobieta
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Miałam depresje. Głównie dlatego że przez 16 lat karmiono mnie lekami antydepresyjnymi żeby mnie "uspokoić"(mam parę chorób psychicznych, nie ważne), a gdy 1,5 roku temu, mając lat 20, odstawiłam te leki, okazało się że mój mózg kompletnie nie ogarnia jak się wytwarza endorfiny w normalnych (wystarczających) ilościach.

Biorąc pod uwagę wielkość przyjmowanych dawek leków, i to że brałam je od 4 roku życia, pierwszy raz w życiu w ogóle poczułam jakieś silne negatywne emocje, zniszczyło mnie to momentalnie, i to na tyle że nie wychodziłam całymi dniami z łóżka i wystarczyło na mnie tupnąć czy fuknąć żebym zaczęła płakać lub panikować. Cały świat momentalnie stał się zły, okrutny i przerażający.

Też próbowałam się leczyć na tym forum- zły pomysł. Depresja wiąże się z brakiem poczucia własnej wartości, więc jak dostaniesz dodatnie pkt reputacji, to ok, ale dostanie minusa, albo nie daj boże odpowiedzi która obala Twoją tezę czy pomysł ilomaś logicznymi argumentami (a zdarza się, choćbyś nie wiem jak była inteligentna, nie pomyślisz absolutnie o wszystkim) to depresja wraca tak że aż wbija w ziemię.

Tak na prawdę jedynym sposobem na depresję jest wmówienie sobie, że nie jest ona częścią Ciebie. Kiedy wracasz do domu i myślisz o złym samopoczuciu, czujesz się jeszcze gorzej, tylko z tego powodu że o tym myślisz.

Mnie uratowało proste "no weź się dziewczyno ogarnij, co ty robisz, to żałosne, przecież to nie ty, nie zachowuj się jak jakaś beksa" powtarzane samej sobie za każdym razem gdy łapałam się na chwilach słabości, i wmawianie sobie że przecież jest ok. Potem robienie czegoś kreatywnego, albo czegoś co po prostu lubię, najlepiej przy jakiejś motywującej melodyjce.

Byłam bardzo delikatna, zaspana, depresyjna, miałam wszystkiego dość- uznałam że tego w sobie nie lubię. Jak czegoś nie lubisz, łatwiej to zwalczyć. Jak zaczynasz to pielęgnować- wtedy jest problem.

Sama wiem że przegadać samą siebie jest strasznie trudno, ale jedyna siła która jest w stanie sobie z deprechą poradzić to Twoja własna silna wola.

 

I uwierz, depresja nie jest gorsza od raka. W mojej rodzinie jest osoba która wycinała go już 2 razy i nawrócił teraz na połowę narządów wewnętrznych. Poradzenie sobie z depresją po otrzymaniu od lekarzy wyroku śmierci i mimo to branie kolejnych dawek chemii (a to boli, wyżera żyły od środka) to dopiero wyzwanie.

Jesteś nadal na lvl-u "easy" ja w sumie też byłam. I wydawał się nie do przeskoczenia, dopóki nie spróbowałam podskoczyć.

Też spróbuj, samo nie przejdzie, i nie przejdzie od razu, i nikt nie obieca że nie będzie wracać, ale jak się postarasz to da radę :) trzymam kciuki.


Użytkownik Enetra edytował ten post 16.05.2017 - 20:20

  • 7



#18

Claire.
  • Postów: 294
  • Tematów: 12
  • Płeć:Kobieta
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Dziękuję Wam wszystkim bardzo za wsparcie. Jesteście wspaniali, walczycie. Postaram się też trochę powalczyć o lepsze życie. W końcu jest tak krótkie...zrobię co w mojej mocy. 

Nie zaglądałam tu od napisania posta. Po prostu się bałam negatywnych komentarzy. Dziś się odważyłam i jestem szczerze wzruszona.

 

Dziękuję również za pełne wsparcia wiadomości prywatne.


Użytkownik Claire edytował ten post 16.05.2017 - 21:17

  • 9

#19

livin.
  • Postów: 532
  • Tematów: 11
  • Płeć:Kobieta
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Hej, dawno mnie tu nie było, ale kiedy zobaczyłam post na fb...Postanowiłam wrócić, chociaż na chwilę. 

Bardzo mnie rozczulił ten temat, o ile jest to dobre określenie. Ja również choruje, nawracająca depresja, zaburzenia nerwicowe. Ataki paniki, poczucie bezsensu, izolowanie się, myśli samobójcze - znam to wszystko, bo sama tego doświadczyłam. Może to głupio zabrzmi, ale kiedy czytałam wasze posty poczułam to jak bardzo mi do Was blisko. Nie znamy się prywatnie, pewnie nigdy się nie poznamy, jesteśmy oddalenie od siebie o kilometry, a mimo to kiedy czytam to co piszecie to czuję ulgę. Czuje ulgę, bo mimo jakichś subiektywnych odczuć, które mi towarzyszą w chorobie, odczuć które sprawiają, że czuje sie czasem jak najgorsza, najsamotniejsza i najbardziej nie na miejscu osoba, to widzę teraz, że nie jestem jedyna. Czasem tak ciężko poznać osobę, która ma podobne doświadczenia. 

W lutym moja dobra koleżanka postanowiła pożegnać się z tym światem. Również chorowała. Odcisneło to na mnie piętno, bo jak to? Mimo całego procesu choroby, mimo przejścia przez nią osobiście i poznaniu ludzi, którzy chorują to temat samobójstwa był gdzieś daleko. Aż w końcu stał się namacalny. Nie potępiam nikogo kto dokona takiego wyboru, chociaż na początku byłam wściekła i zdawało mi się, że zmieniłam pogląd na tego typu akty. Na ten najbardziej popularny - samobójca jest egoistą i tchórzem. Póki trzymała mne wściekłość tak uważałam. Potem przypomniałam sobie kim jestem i przez co przeszłam. Moje potępienie skończyło się wraz z wspomnieniem tego jak kiedyś siedziałam na torach i rozważałam podobny wybór, z tym kiedy przypomniałam sobie jak bardzo czasami było źle. 

 

Ja mam w głowie jeszcze ten zalążek racjonalnego myślenia, ten który karze mi zapakować tyłek i iść do lekarza kiedy coś zaczyna się dziać. Racjonalizacja to piękna sprawa - mechanizm jest tak silny, że potrafi czasem wybić się poza subiektywny stan myślenia w chorobie i podpowiada, że to całe zło świata, które odczuwam w danym momencie jest wynikiem zniekształcenia odbioru, interpretacji, Pojechałam trochę prywatą , ale co mi tam, podobno jestem anonimowa w internecie, a nawet jak i nie jestem to nie wstydzę się tego, bo niczego złego nie robię :)

Życzę Wam dużo zdrowia i wytrwałości.


Użytkownik livin edytował ten post 16.05.2017 - 21:48

  • 2



#20

Sheldon Cooper.
  • Postów: 40
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Dobrym środkiem przeciwdepresyjnym jest również pies, ale bez leków ani rusz. Depresja to choroba więc należy ją tak traktować, choć wiem, że czasami tylko sen daje wytchnienie. Dopiero po obudzeniu następuję koszmar. Najważniejsze to chcieć pomocy i zaufać tym, którzy wiedzą jak ją zaaplikować ;)


  • 0

#21

kikkhull.
  • Postów: 324
  • Tematów: 6
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Claire, to co przeżywasz to nie jest to "tylko" depresja bo ta nawet nie leczona sama przechodzi, co prawda ma tendencję do nawrotów ale przebieg nie jest liniowy. Skoro masz to nieprzerwanie 4 lata, to siedzi w Tobie coś więcej, co gryzie Cię od środka i nie pozwala iść dalej. Bez przetrawienia pewnych spraw, nie da rady iść dalej. W takich sytuacjach leki p. depresyjne mają słaby efekt. Osobowość skutecznie broni się przed zmianami i człowiek ma tendencją do oszukiwania samego siebie. Wydaje mu się że metody które wypracował w życiu są odpowiednie i panicznie boi się zmienić w środku, jak by świat miał mu się zawalić. Oczywiście nie jest temu winien, tylko w czasie życia tak się zaprogramował. Nikt nie rodzi się z chroniczną depresją i może się jej pozbyć. Oczywiście mam nadzieję że zostały wykluczone przyczyny somatyczne jak niedoczynność, nadczynność tarczycy i inne.


  • 1

#22

Claire.
  • Postów: 294
  • Tematów: 12
  • Płeć:Kobieta
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Claire, to co przeżywasz to nie jest to "tylko" depresja bo ta nawet nie leczona sama przechodzi, co prawda ma tendencję do nawrotów ale przebieg nie jest liniowy. Skoro masz to nieprzerwanie 4 lata, to siedzi w Tobie coś więcej, co gryzie Cię od środka i nie pozwala iść dalej. Bez przetrawienia pewnych spraw, nie da rady iść dalej. W takich sytuacjach leki p. depresyjne mają słaby efekt. Osobowość skutecznie broni się przed zmianami i człowiek ma tendencją do oszukiwania samego siebie. Wydaje mu się że metody które wypracował w życiu są odpowiednie i panicznie boi się zmienić w środku, jak by świat miał mu się zawalić. Oczywiście nie jest temu winien, tylko w czasie życia tak się zaprogramował. Nikt nie rodzi się z chroniczną depresją i może się jej pozbyć. Oczywiście mam nadzieję że zostały wykluczone przyczyny somatyczne jak niedoczynność, nadczynność tarczycy i inne.

Mam problemy z tarczycą, mam też początki cukrzycy, cierpię na permamentną senność, ale to już od wielu lat.  Pewnie to wszystko potęguje depresję.

Jednak masz rację... są rzeczy, z którymi nie potrafię się pogodzić. Czasami wydaje mi się, że już zapomniałam, ale to wraca.. i to poczucie beznadzei.

Ból, który jest straszny... po takim okropnym wysiłku psychicznym po prostu śpię.. godzinami, potem wstaję i pierwsze na co mam ochotę to się rozpłakać.

Oczywiście nie jest tak zawsze, są lepsze momenty.. są dobrzy ludzie, którzy mnie otataczają.  Przeszłość jednak zawsze w końcu wraca. To wżarło się w moją podświadomość, nie potrafię już ufać.. nie potrafię kochać, uciekam.. znikam, chowam się przed życiem.

Ostatnio znów mam gorszy czas. Wiele rzeczy znów zostało rozgrzebanych. 


  • 0

#23

kikkhull.
  • Postów: 324
  • Tematów: 6
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Jak tarczyca nie jest wyrównana, to nie da się nic zrobić ze zmęczeniem, to hormony wpływają na ciało. Wysokie poziomy cukru we krwi też powodują potworne zmęczenie. Nie da się ciała oszukac gdy funkcjonuje nie tak jak należy. Najpierw skup się na ciele, załatw problemy somatyczne, ustaw rytm dobowy, posiłki, ruch, nawet spacery ale wszystko ma być zaplanowane i stabilne przez całą dobę, po 3 tyg. bedzie lepiej. Takie stare powiedzenie, w zdrowym ciele zdrowy duch, sprawdza się w rzeczywistości. Potem zajmiesz się tym co Cię gryzie od środka. Nie wszystko na raz, ale powoli do przodu.


  • 0

#24

Wszystko.
  • Postów: 10021
  • Tematów: 74
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Claire a jak tam syn? Bo pamiętam że kiedyś pisałaś że masz go.
W twoim przypadku może mieć znaczenie duża rola samotności. Bo w innym temacie pisałaś że mieszkasz sama w dużym domu.
  • 0



#25

Claire.
  • Postów: 294
  • Tematów: 12
  • Płeć:Kobieta
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Claire a jak tam syn? Bo pamiętam że kiedyś pisałaś że masz go.
W twoim przypadku może mieć znaczenie duża rola samotności. Bo w innym temacie pisałaś że mieszkasz sama w dużym domu.

Syn jest w Polsce obecnie ze swoim tatą. Za dwa tygodnie przeprowadza się do Belgii. Dlatego wynajelam dom. Ale nie ma to związku z tematem.
  • 0

#26

Sheldon Cooper.
  • Postów: 40
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Znam pewną metodę, która może pomóc. Dawniej w razie depresji stosowano deprywację snu. Sam staram się spać niewiele. Po 5 czy 6 godzinach snu jestem bardziej wypoczęty i pełniejszy energii niż po dłuższym odpoczynku. Wiadomo, każdy ma inny zegar biologiczny, reakcje osobniczą, ale z pewnością nie szkodzi spróbować spać krócej jeśli nic nie pomaga.


  • 0

#27

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

"Spać trochę krócej" to coś innego niż "deprywacja snu". W terapii depresji, ale też schizofrenii i innych chorób stosuje się na przykład okres 36 godzin bez snu raz w tygodniu. Natomiast notoryczne niewysypianie się może przynieść efekt odwrotny.

http://neuropsycholo...-snu-a-depresja


  • 1



#28

szczyglis.
  • Postów: 1174
  • Tematów: 23
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Tutaj akurat zgadzam się z Zaciekawionym.

Niedosypianie w przypadku "gorszego stanu psychiki" wyrządzi zawsze więcej złego, niż dobrego. Jeśli już organizm pragnie tego snu, aby odciąć się od wszystkiego, to lepiej iść spać i odespać co swoje. Ustawienie sobie sztywnych regułek na 5-6 godzin snu jest korzystne, ale jedynie przy założeniu, że jest się zdrowym. Na pewno to nie pomoże przy depresji. Gdy byłem w wojsku, to człowiek wstawał na zawołanie i pełen energii, ale to bardziej w wyniku najpierw przymusu z zewnątrz, a potem przyzwyczajenia - po pewnym czasie ten przymusowy nawyk wszedł w przyzwyczajenie, tyle tylko, że w momencie, gdy poszedłem tam (poszedłem ochotniczo) to nie zmagałem się z żadną depresją, ani innymi problemami. Byłem zdrowy i myślę, że ten sposób jest dobry, ale tylko na zdrowych, tym samym - na pewno nie na depresję, bo wręcz przeciwnie. Może to niezbyt adekwatny przykład, ale nawet tam w jednostce bywali tacy co nie wyrabiali i ten brak snu jedynie to u nich potęgował, to było widać po ludziach. Ograniczanie snu to nie rozwiązanie.

 

Ja bym to zrobił łagodniej, jeśli już mowa o pomocy w przypadku depresji - może po prostu etapami, postarać się troszeczkę mniej spać, postarać się (ale bez przymusu) iść po obudzeniu na spacer, pooddychać..etc... w ten sposób, a nie na zasadzie jakiś sztywnych reguł typu 6 godzin, budzik i wstaję na hejnał.


Użytkownik szczyglis edytował ten post 22.05.2017 - 01:00

  • 0



#29

Universe24.
  • Postów: 831
  • Tematów: 54
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Zabrzmię sekciarsko, etc. Ale to moja prywatna rada. Rada człowieka który przeszedł/przechodzi przez piekło w życiu i który walczy ja lew aby jego dusza była czysta podczas śmierci. Nie da się pokonać smutku i depresji tylko samymi lekami. Potrzebny jest światopogląd, idea, koncepcja. ludzki mózg nienawidzi próżni. To forum widzę jest specyficzne, jak magnes przyciąga wrażliwych i inteligentnych ludzi. Czasem sceptyków i ateistów, czasem agnostyków. Ale zawsze dosyć ogarniętych ludzi. Moja rada jest taka - wypróżnić umysł, spuścić wodę jak w kiblu. ciągle spuszczać, być w tym konsekwentnym. Niech płynie, tak można pokonać depresję. Rady typu znajdź pasję szybko się wypalają. powodzenia


  • 4



#30

Sheldon Cooper.
  • Postów: 40
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

"Spać trochę krócej" to coś innego niż "deprywacja snu". W terapii depresji, ale też schizofrenii i innych chorób stosuje się na przykład okres 36 godzin bez snu raz w tygodniu. Natomiast notoryczne niewysypianie się może przynieść efekt odwrotny.

http://neuropsycholo...-snu-a-depresja

 

Dlatego napisałem, że sam śpię jak najkrócej. Odniosłem się do medycyny, że dawniej w psychiatrii stosowano taką metodę. Dość nieczytelnie mi to wyszło.  


  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych