Skocz do zawartości


Zdjęcie

Cocooning: cały świat w czterech ścianach.


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
7 odpowiedzi w tym temacie

#1

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Wolisz obejrzeć film na DVD, niż wyjść do kina?

Zaprosić znajomych na obiad, zamiast umawiać się w restauracji?

Zrobić zakupy w sieci, bez konieczności wychodzenia do miasta?

Słuchać muzyki w słuchawkach, a nie na koncercie?

Pracować we własnym domu?

To oznacza, że uprawiasz klasyczny cocooning.

 

cocooning.jpg

fot. Shutterstock

 

Cocooning polega na izolowaniu się od otoczenia i budowaniu własnej, prywatnej przestrzeni, dającej poczucie komfortu i bezpieczeństwa. Prościej rzecz ujmując, cocooning to nowoczesne określenie świadomego domatorstwa. Zamykając się w wolnej od obcych wpływów strefie, kokoniarze wreszcie zyskują poczucie kontroli nad własnym życiem.

 

Termin cocooningu (dosłownie: kokoniarstwo, kokonizm) ukuła Faith Popcorn, konsultantka marketingowa i autorka wielu publikacji na temat aktualnych trendów społecznych. Popcorn uważała, że cocooning jest zjawiskiem istotnym przede wszystkim komercyjnie, wspierającym rozwój nowych technologii. Według niej przybierający na sile trend miał wpłynąć między innymi na wzrost popularności zakupów internetowych i pracy zdalnej.

 

Z przewidywaniami Popcorn polemizował William Sherden, autor literatury o tematyce biznesowej (w 1998 roku przedstawił statystyki, które świadczyły przeciwko tezie "samozwańczej" prognostyczki), a także publicysta Joe Soucheray, który już w 1994 roku uznał, że chociaż cocooning "uprawiają niektóre insekty, to istotom ludzkim się to nie zdarza".

 

Jednak wielu socjologów uważa, że cocooning jest zjawiskiem realnym.

Nawet sceptyczny wobec tej teorii Sherden przyznawał, że ludzie mają tendencję do wycofywania się z życia społecznego w obliczu trudności, strachu, stresu czy nawału pracy. Bodźcem może być zwykły szum informacyjny. Stąd życie w domowym "kokonie" wybierają najczęściej mieszkańcy dużych aglomeracji, którzy wcześniej intensywnie angażowali się w działalność na wielu różnych polach. Zmęczeni ciągłą aktywnością, teraz zamykają się w bezpiecznych czterech ścianach.

 

Chęć izolacji może też być zależna od bieżącej sytuacji społeczno-politycznej.

Pierwsze wzmianki o masowej niechęci do świata zewnętrznego pochodzą z okresu zimnej wojny. W Stanach Zjednoczonych zanotowano, że napięcia społeczne i polityczne doprowadziły do wzrostu liczby osób, które wolały spędzać wolny czas w zaciszu własnego domu. Tym bardziej, że w tamtych latach pojawiły się pierwsze gry video, a w kraju zapanowała moda na baseny w ogródkach. Na ulice wychodziło mniej ludzi.

 

Druga eksplozja cocooningu miała mieć miejsce po ataku terrorystycznym na WTC, choć oczywiście istnieją osoby, dla których ta teoria jest mocno naciągana.

Joe Queenan z "New York Times" pisał w 2001 roku, że "katastrofa, która miała miejsce 11 września, stała się pretekstem do popularyzowania quasi-naukowego bełkotu o psychicznym zdrowiu nacji". Dalej publicysta pisał, że jego ulubioną bajką jest ta o "okresie narodowego cocooningu, który potrwa od 3 miesięcy do dziesięciu lat". Ale Queenan uważał, że prawdziwy cocooning to zabijanie okien deskami i obsesyjne wypatrywanie Talibów.

 

Podczas gdy jedni istnienie cocooningu negują, drudzy wszędzie dostrzegają jego symptomy.

Powstało nawet pojęcie "cocooningu wędrującego", którego przykładem ma być izolowanie się od świata zewnętrznego za pomocą słuchawek, tabletów, spersonalizowanych smartphone'ów. Niektórzy badacze uważają, że przejawem cocooningu jest nawet nadmiernie ostrożne korzystanie z sieci, instalowanie kamer i alarmów, oraz poszukiwanie mieszkań na strzeżonych osiedlach ("cocooning uzbrojony").

 

O poziomie problemu i jego realnych konsekwencjach można oczywiście dyskutować, jednak dwie rzeczy są pewne: po pierwsze, naukowcy postrzegają "cocooning" jako naturalny skutek ewolucji życia społecznego. I po drugie, wzrost liczby domatorów wiąże się z odczuwaną presją bycia "hiperaktywnym" i "hiperskutecznym" (w pracy i poza nią).

W słynącej z kultu pracy Japonii już od pewnego czasu obserwuje się zjawisko hikikomori: młodzi potrafią nie opuszczać domu całymi latami, unikając przy tym jakiegokolwiek kontaktu z drugim człowiekiem. Według danych z 2010 roku w Japonii żyje obecnie jakieś 700 tysięcy osób, które wybrały życie w całkowitej izolacji. Część nie wychodzi na zewnątrz od ponad dwudziestu lat.

 

Cocoonzone.com to sklep internetowy dla kokoniarzy.

W atrakcyjnych cenach (i nie wychodząc z domu) można w nim nabyć sprzęt grający, telewizor, a nawet basen. Charakterystyczną kategorią produktów jest "kontrola komfortu", do której należą wentylatory i nawilżacze powietrza. Na stronie można przeczytać "szczerą" radę przedsiębiorców: "Jeżeli zamkniesz się w bezpiecznej skorupce własnego domu, nie będziesz już zależny od okrutnego, nieprzewidywalnego świata, od tych wszystkich nadużyć i zagrożeń: od hałasu zaczynając, a na przestępczości, recesji, terroryzmie i epidemiach kończąc".

 

źródło


  • 6



#2

Hardy.
  • Postów: 150
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

 Wolisz obejrzeć film na DVD, niż wyjść do kina?

 

 

Owszem, mając dostęp do internetu, mogę obejrzeć, co chcę i kiedy chcę, za darmo, a ewentualne towarzystwo, sam sobie dobieram. Bez konieczności, płacenia za seans i przepłacania za pierdoły, takie jak... popcorn. :D A, o denerwujących mnie, widzów dookoła, którzy co chwile przechodzą zasłaniając ekran, i drących jadaczki głupich nastolatek nie wspominając. A i sprzęt do oglądania, mam wystarczający, z resztą jak większość zapewne. ;)

 

 

Zaprosić znajomych na obiad, zamiast umawiać się w restauracji?

 

Tutaj, podobnie jak wyżej, przepłacać za jedzenie, w restauracjach, gdzie nie raz, trzeba marnować czas, na stanie w kolejkach, a i niejednokrotnie, oczekiwać niewiele krócej, niż na jedzenie, które się samemu przygotowuje, w swoich progach. A kwestia spokojnego pożywienia, w takim miejscu, jest też dyskusyjna, od dzieci konsumujących w obleśnym stylu, po nietrzeźwych kretynów, nie znających obyczajów w miejscach publicznych.

 

 

Zrobić zakupy w sieci, bez konieczności wychodzenia do miasta?

 

A tutaj, jestem neutralny, jeszcze nawiązując do powyższej kwestii, czasem zamawiam jakąś pizze bądź obiad, jednak na dłuższą metę wiadomo, iż jest to raczej ekspensywna przyjemność, ale takie zakupy, jak chemia czy artykuły spożywcze? Nawet nie wiedziałem, że istnieje możliwość online w ich przypadku. :D Za to, taka forma zakupów, bywa przydatna w przypadku ubrań czy elektroniki, bowiem często się uzupełnia, np. upatrzyłem sobie koszulkę z Psychozy (filmu), której nie znajdę w pobliskich, sieciach handlowych, wtedy zamiast jeździć i szukać, odnajduję takową online, ciemna strona medalu, to oczywiście czas oczekiwania, a i z rozmiarem może zdarzyć się pomyłka. Jak zawsze każdy kij ma dwa końce. ;)

 

 

 

Słuchać muzyki w słuchawkach, a nie na koncercie?

 

Tego pytania, nie do końca rozumiem, bo dlaczego, miałoby się to wykluczać wzajemnie? 
 

 

Pracować we własnym domu?

 

No to byłoby ciekawe, jednak jaka miałaby to być praca? :D Bo niestety, nie każda się nada do wykonywania w domu.

 

 

Szczerze, to zabawna jest, dla mnie ta diagnoza, przyrównywanie ludzi, wolących spędzić czas w zaciszu domowym, do kokonów. Haha :D

 

Przychyliłbym się, do nadania takiego określenia, dopiero w tej sytuacji:

 

 

Ale Queenan uważał, że prawdziwy cocooning to zabijanie okien deskami i obsesyjne wypatrywanie Talibów.

 

I tutaj, podzielam zdanie Pana Queenana, co nie zmienia faktu, że używana nazwa, w moim odczuciu brzmi głupkowato, wolę jak się nazywa rzeczy po imieniu, więc w tym przypadku, po prostu obsesyjne izolowanie się od świata.


  • 4

#3

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Każdy pewnie wybierze z zaproponowanego wachlarza powodów to, co mu najbardziej będzie pasowało - mnie osobiście najbliższe byłyby ten:

 

ludzie mają tendencję do wycofywania się z życia społecznego w obliczu trudności, strachu, stresu czy nawału pracy

 

choć też nie do końca i nie dosłownie, bo mnie osobiście najbardziej skłania ku takiemu wycofaniu się fakt coraz mniejszej akceptacji dla wszechogarniającej głupoty i bezczelności ludzi oraz wszelkie tego konsekwencje w ich zachowaniu, sposobie bycia (życiu, tak ogólnie), które z coraz większym trudem akceptuję.

Od dłuższego już czasu obserwuję u siebie niechęć do kontaktu z nimi (szczególnie w większej masie), więc mając do wyboru poczucie dyskomfortu w kontakcie, czy chociażby obserwowaniu ich zachowań i pozostanie w domu - wybieram to drugie.

 

Co zaś do definicji to ma ona dla mnie drugorzędne znaczenie - ta, choć może i nie najszczęśliwsza (choć nazwa dobra jak każda inna) nie przeszkadza mi jakoś szczególnie, bo jest mi po prostu obojętna.


  • 1



#4

Hardy.
  • Postów: 150
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

 

 

...mnie osobiście najbardziej skłania ku takiemu wycofaniu się fakt coraz mniejszej akceptacji dla wszechogarniającej głupoty i bezczelności ludzi oraz wszelkie tego konsekwencje w ich zachowaniu, sposobie bycia (życiu, tak ogólnie), które z coraz większym trudem akceptuję.
Od dłuższego już czasu obserwuję u siebie niechęć do kontaktu z nimi (szczególnie w większej masie), więc mając do wyboru poczucie dyskomfortu w kontakcie, czy chociażby obserwowaniu ich zachowań i pozostanie w domu - wybieram to drugie.

 

No, to mamy podobne spojrzenie, na tę sprawę. Co do nazewnictwa, to nie czepiam się złośliwie, po prostu określenie kokon, wydało mi się śmieszne. :D


  • 0

#5

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

To jeszcze kilka fragmentów z wywiadu z jedną panią psycholog na temat zagrożeń związanych z wyborem takiego trybu życia.

Z tym, że w dużej jego części dotyczy to stadium już mocno zaawansowanego.

 

Przede wszystkim jest to izolacja od życia w społeczeństwie, a człowiek jest istotą społeczną z natury i takie życie na dłuższą metę zaczyna mu szkodzić. Często u podstaw cocooningu nie leży wygoda a lęk - lęk przed ludźmi, przed życiowymi wyzwaniami, przed pokonywaniem przeszkód. Osoba w kokonie przeważnie ma problem z poczuciem bezpieczeństwa - ma go w sobie niewiele i czuje, że twierdza którą tworzy da mu wreszcie komfort.

 

(...)

 

Czasem może być tak, że jest on objawem ciężkich zaburzeń psychicznych lub osobowości. W chorobach takich jak schizofrenia czy ciężka postać depresji może wystąpić syndrom takiej izolacji i całkowitego pogrążenia się w swoim domu bez wychodzenia gdziekolwiek, z olbrzymią niechęcią przed opuszczeniem mieszkania nawet po chleb do sklepu. Często w następstwie pojawia się ogólna apatia, zniechęcenie, zaniechanie obowiązków i pogrążanie się w nicości. Nie każda osoba izolująca się tego doświadczy, ale warto przyglądać się sobie.

 

(...)

 

Często przyczyną cocooningu są rozczarowania. Rozczarowujemy się ludźmi, czujemy się oszukiwani, nadużywani. Denerwuje nas to, co dzieje się na świecie - boimy się terroryzmu, napaści, nieoczekiwanych zdarzeń. Sytuacja polityczna także może nas emocjonalnie zdestabilizować i wtedy pojawia się pragnienie, by uciec, schować się.

 

(...)

 

źródło


  • 0



#6

D.K..

    Semper invicta

  • Postów: 2994
  • Tematów: 2565
  • Płeć:Kobieta
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

choć też nie do końca i nie dosłownie, bo mnie osobiście najbardziej skłania ku takiemu wycofaniu się fakt coraz mniejszej akceptacji dla wszechogarniającej głupoty i bezczelności ludzi oraz wszelkie tego konsekwencje w ich zachowaniu, sposobie bycia (życiu, tak ogólnie), które z coraz większym trudem akceptuję.
Od dłuższego już czasu obserwuję u siebie niechęć do kontaktu z nimi (szczególnie w większej masie), więc mając do wyboru poczucie dyskomfortu w kontakcie, czy chociażby obserwowaniu ich zachowań i pozostanie w domu - wybieram to drugie.


Chciałam napisać coś w podobnym stylu, ale wyszłoby nieco bardziej hm... pejoratywnie. Podpisuję się więc pod tym wszystkimi czterema rękami, ogonem, dziobem, skrzydłami i kopytkami (w końcu paranormalne.pl zobowiązuje). Owszem, także praktykuję wycofywanie się z otaczającego świata w domowe (i nie tylko) zacisze, w rozsądnym umiarze. Ale nie ze strachu, stresu, trudności, czy jakichkolwiek silnych bodźców zewnętrznych, ale z o wiele bardziej prozaicznego powodu -- chęci uniknięcia zbędnych kontaktów z nazwijmy to "przypadkowym" społeczeństwem. Drażni mnie wszechobecna głupota, chamstwo, bezczelność i inne przywary, łącznie z tak wydawałoby się przyziemnymi, jak brak higieny. 

 

Bardzo rzadko chodzę do kina. Jeśli już mi się zdarzy, to albo na seans, na który mało kto przyjdzie (hint dla ciekawskich: warto śledzić terminy ważnych meczów piłki nożnej i siatkówki w tygodniu oraz ich transmisje telewizyjne :D), albo wybieram w miarę możliwości dosyć archaiczne jak na dzisiejsze czasy kina, w których za przeproszeniem nie można żreć podczas seansu. Czasami dawałam się skusić na interesujący w teorii film w jakiejś popularnej sieciówce, ale z ręką na sercu przyznaję, że nie pamiętam, czy podczas ostatnich takich pięciu wizyt choć raz dotrwałam do końca. Mlaskanie, nieustanny szelest opakowań, siorbanie coli przez słomkę, zwyczajne bekanie, czy głupawe dogadywanie i wyrafinowane (według autora) żarciki mnie osobiście doprowadzają do szału.

 

Nie przepadam za dużymi, popularnymi restauracjami w modnych miejscach. Z powodów podobnych jak wyżej (może poza colą przez słomkę, ale też nie zawsze), do tego dochodzi wrzask dzieci, tubalny rechot samców przy sąsiednich stolikach, przepychające się osobnik płci różnej, czasami bezczelnie czekające, żeby się wynieść w końcu od stolika. Podobnie jest z zakupami w marketach (uwielbiam te, które są czynne o nietypowych porach. Robił ktoś z Was grubsze zakupy, np. przedświąteczne o drugiej w nocy? Mnie się często to zdarza). A jeśli coś można kupić przez Internet (zakładając, że nie muszę organoleptycznie pomacać, obejrzeć, przymierzyć itp.), to ZAWSZE wybieram taką opcję. Jeśli mam do wyboru zatłoczony zbiorkom w upalne letnie popołudnie, ZAWSZE wybiorę inną opcję. Nieważne, czy to będzie ileś tam kilometrów na piechotę (o ile da się przejść gdzieś ustronnym parkiem, a nie centralnie przez modny deptak w centrum miasta), czy absurdalna cena za taksówkę.  Jeżeli mogę załatwić jakąś sprawę urzędową przez Internet, ZAWSZE wybieram tę opcję zamiast oglądać przewracającą oczami paniusię za biurkiem. Nawet jeśli wiem, że będzie miła i pomocna, to i tak wolę zrobić to online... Mogę tak jeszcze długo wymieniać.

 

Nie uważam się za jakąś skrajną introwertyczkę, nie mam żadnych zachowań obsesyjnych, lęków, fobii, nie jestem nieśmiała itp. Psychikę mam w pełni normalną (skrzywienie typu paranormalne.pl pomijam). Po prostu nie lubię niepotrzebnych kontaktów z przypadkowymi ludźmi. 


  • 3



#7

TheToxic.

    Faber est quisque suae fortunae

  • Postów: 1627
  • Tematów: 59
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Wolisz obejrzeć film na DVD, niż wyjść do kina?

Wolę książkę ale jeśli już mam ograniczony wybór to i nie popadam ze skrajności w skrajność. Jeśli jest film ciekawy a jego kolejna część wychodzi do kin i nie potrafię doczekać się aż będzie do ściągnięcia to i owszem idę do kina lecz tak jak moi poprzednicy muszę przyznać, iż całą atmosferę psują kinomani. Pomijając fakt szeleszczących nachiosów czy siorbania coli miałam tego pecha, iż siedziałam w rzędzie za grupą młodych osób która ćwierć seansu gapiła się w ekrany telefonów. Paranoja, przyjść do kina i oglądać zdjęcia na istagramie  :facepalm:. W efekcie korzystając z wolnych miejsc przesiedliśmy się w inne miejsce. Jednak przyznaję, że w zaciszu domowym zdecydowanie lepiej się ogląda seans.

 

Zaprosić znajomych na obiad, zamiast umawiać się w restauracji?

Zdecydowanie wolę w domu. Wiem co przyrządzę, wiem co jest w potrawie, wiem jak zostanie to podane. Chociaż zawsze gdy robimy większe spotkania wcześniej rozważamy kto co robi i przynosi, lecz jeśli to ja zapraszam to zawsze robię menu pod gości, tak, żeby każdy mógł zjeść coś co lubi i broń boże nie wyszedł głodny.

Restauracja nie jest taka zła i ma pewne plusy np. czas. W kuchni można utknąć na dobre kilka dni przed zjazdem gości, do tego sprzątanie mieszkania przed i po wyjściu ale na korzyść "domówek" przemawia znów cena. Za połowę kosztów poniesionych w restauracji, można zrobić wykwintne przyjęcie ze specyficznym menu.

 

Zrobić zakupy w sieci, bez konieczności wychodzenia do miasta?

Zależy od produktu.

Nie wyobrażam sobie zakupu mięsa, jak i owoców oraz warzyw poprzez internet. Takie produkty kupuję każdego dnia osobiście, w ogóle abstrakcją dla mnie jest kupno mięsa w markecie ale nie neguję to każdego wybór. Natomiast jeśli chodzi o rachunki, zakup sprzętu domowego, zakup butów czy odzieży to jestem ich zwolenniczką. Tak wolę zapłacić rachunki przez internet niż stać na poczcie w kolejce, oszczędzam i czas i wygodę. Poza tym oszczędzam również pieniądze nie płacąc za marżę naniesioną w sklepie.

 

Słuchać muzyki w słuchawkach, a nie na koncercie?

Zawsze słucham na słuchawkach z szacunku do sąsiadów których mam w różnym wieku a dudnienie basów starszym osobom po prostu przeszkadza. Jeśli jestem już na koncercie to wiadomo, że się bawię pełną parą, natomiast w domu nie męczę nikogo swoją muzyką, jeśli są znajomi czy rodzina, muzyka leci w tle tak, żeby mieć swobodę prowadzenia rozmowy a nie przekrzykiwania się wzajemnie.

 

Pracować we własnym domu?

Chciałabym. 

 

Wygląda na to, że jednak jestem kokoniarzem / kokoniarką?





#8

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 

Chciałam napisać coś w podobnym stylu, ale wyszłoby nieco bardziej hm... pejoratywnie. Podpisuję się więc pod tym wszystkimi czterema rękami, ogonem, dziobem, skrzydłami i kopytkami (w końcu paranormalne.pl zobowiązuje). Owszem, także praktykuję wycofywanie się z otaczającego świata w domowe (i nie tylko) zacisze, w rozsądnym umiarze. Ale nie ze strachu, stresu, trudności, czy jakichkolwiek silnych bodźców zewnętrznych, ale z o wiele bardziej prozaicznego powodu -- chęci uniknięcia zbędnych kontaktów z nazwijmy to "przypadkowym" społeczeństwem. Drażni mnie wszechobecna głupota, chamstwo, bezczelność i inne przywary, łącznie z tak wydawałoby się przyziemnymi, jak brak higieny. 

 

Myślę, że gdyby trzeba było określić to jednym słowem, to najtrafniejszym (przynajmniej w moim przypadku) byłoby to słowo: "rozczarowanie".

Pamiętam czasy kiedy praktycznie byłem chory na poznawanie nowych ludzi - możliwość spotkania kogoś nowego, nieznanego wprawiała mnie w stan ekscytacji Naprawdę - ekscytowałem się tym, że mogę poznać kogoś spoza grona, w którym normalnie się spotykałem (i dosłownie chory byłem, kiedy, z jakichś względów ktoś mnie tego pozbawiał).

Dotyczyło to głównie sfery kontaktów towarzyskich ale pamiętam, że nawet kontakty zawodowe mnie nieco rajcowały.

Ale to było już jakiś czas temu.

Kiedy kolejny, kolejny i kolejny raz rzeczywistość nie wytrzymywała konfrontacji z moimi wyobrażeniami, zacząłem do tego podchodzić z coraz większym dystansem.

Bo ludzie mnie najnormalniej w świecie rozczarowywali.

I teraz, już od jakiegoś czasu (długiego dość) mam tak, że jestem bardziej nastawiony "na nie" i tylko czasem (ale to niesłychanie rzadko) zaskakiwany jestem in plus.

Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że wcale nie miałem jakichś szczególnych oczekiwań.

Mówiąc inaczej - poprzeczkę wieszałem stosunkowo nisko.

Problemem (który dostrzegam sam) jest fakt, że wrażenia ze sfery prywatnej zacząłem przenosić na sferę zawodową i ogólnoludzką. Ale zaskoczeniem to - że nadal zaskakiwany jestem niesłychanie rzadko.


  • 3





Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych