Jeżeli był już prezentowany na tej stronie to go usunę, przejrzałem podobne tematy i nie znalazłem.
Rycerze kontrewolucji. Spór o Darwina w Ameryce
Dinozaury zmieściły się na arkę Noego, Wielki Kanion Kolorado powstał w parę miesięcy, a człowiek pochodzi od matki i ojca, a nie żadnej małpy
Emerytowany pastor Lloyd Anderson przyznaje zawstydzony, że o Smoku Wawelskim nie słyszał. Ale kiedy mówię, że ojciec polskiego ministra oświaty prof. Maciej Giertych uznał, że smok to dinozaur, entuzjastycznie przytakuje.
Bo trzeba odbić dinozaury!
Darwiniści zrobili z nich podstępne narzędzie indoktrynacji. Razem z Hollywood wypromowali je na ulubieńców dzieci, sącząc przy okazji jad - kłamstwa o tym, że "dinusie" żyły przed milionami lat. A przecież wystarczy przeanalizować Biblię, żeby się upewnić, że Ziemia ma trochę ponad 6000 lat. A dinozaury - stworzone przez Boga dnia szóstego - żyły razem z ludźmi. Zapisy historyczne, mity i legendy ze wszystkich stron świata przynoszą informacje o bliskich kontaktach ludzi i dinozaurów. To jasne, że Noe zabrał dinozaury wraz z innymi żyjącymi gatunkami na swoją arkę, by je uratować z potopu.
- A jak zmieściły się na arce? - pytam.
Lloyd Anderson podaje mi książkę. Czytam w niej, że Noe wziął tylko młode osobniki. A poza tym większość gatunków dinozaurów (tu odsyłacze do przypisów z kilkunastoma źródłami naukowymi) i tak była niewielka...
Maciej Giertych wspomniał podczas wykładu dla Młodzieży Wszechpolskiej, że istnieją wyliczenia, jaką wyporność musiała mieć arka Noego. Pastor Anderson zna je oczywiście na pamięć. Pokazuje mi też dokładny, wyskalowany model arki (- Zrobił mi go znajomy stolarz kreacjonista) i tłumaczy, w której części Noe umieścił jakie zwierzęta.
Pytam, dlaczego więc dinozaury wymarły. Kreacjoniści i tu mają pewną odpowiedź (której tradycyjna nauka oczywiście dotąd nie dała) - po potopie świat tak się zmienił, że wiele gatunków zwierząt, w tym dinozaury, nie było w stanie przetrwać.
Pół Ameryki przywiązane do Biblii
Wiedzieli, że zanim przyjdzie czas, muszą się przygotować.
Lloyd Anderson, przez 30 lat pastor, poszedł do pracy biurowej, by nauczyć się obsługi komputera i zarobić trochę pieniędzy.
Jego żona Doris rzuciła pracę pielęgniarki i skończyła studia dziennikarskie. Dziś tworzą świetnie uzupełniający się team. Lloyd z łatwością przyswaja najbardziej zaawansowane prace naukowe z geologii, paleontologii, genetyki. Doris zamienia trudne, pełne naukowych szczegółów wykłady męża, na napisane prostym językiem broszury.
O czym piszą?
Zamiast odpowiedzi wskazują na majaczącą za oknem górę.
Góra Świętej Heleny to jedyny wciąż aktywny wulkan na terenie kontynentalnych Stanów Zjednoczonych.
U jej podnóża Andersonowie mają swój dom.
W przybudówce - muzeum kreacjonizmu.
Dzieci dostają tu kolorowe książeczki o spotkaniach ludzi z dinozaurami (dostępne jest kilkanaście tytułów) i puzzle, na których widać, jak ludzie na nie polują.
Mają zapamiętać, że żyliśmy kiedyś razem z wielkimi gadami.
Tego lata muzeum Andersonów w Silver-lake (między Seattle a Portland na Zachodnim Wybrzeżu USA) przyjęło 50 grup. Odwiedzają ich zwykłe rodziny, wycieczki parafialne, szkolne - ze szkół przykościelnych, ale też publicznych. Dzień po mojej wizycie miał tam przyjechać "lider kreacjonistów z Japonii".
Takich muzeów kreacjonizmu jak w Silverlake jest w Ameryce kilkanaście. W stanie Kentucky kosztem 25 milionów dolarów powstaje ogromne centrum kreacjonizmu z wielkimi modelami dinozaurów żyjących obok ludzi, arką Noego i mnóstwem innych atrakcji. Na pewno nie będzie miało kłopotów z publicznością. W Stanach Zjednoczonych żyje przynajmniej 20-30 milionów chrześcijańskich fundamentalistów, którzy wszystko, co jest zapisane w Biblii, odbierają dosłownie. Jeszcze więcej Amerykanów - według regularnie prowadzonych sondaży od 44 do 48 procent - uważa za jedyną prawdziwą teorię stworzenia świata opis z Księgi Genesis.
ŹRÓDŁO:
- My nie jesteśmy przeciw nauce. Wręcz przeciwnie! - zapala się Lloyd Anderson, gdy pytam, czy kreacjonizm to nie mieszanie religii z nauką. - Ale jesteśmy za tym, by nauka głosiła prawdę.
Naukowi kreacjoniści najnowszej generacji - tacy jak Andersonowie - są uzbrojeni w laptopy, pilotem obsługują prezentacje przygotowane w PowerPoincie, żonglują setkami "dowodów naukowych" obalających teorię Darwina. Wydają książki z setkami przypisów i odsyłaczy do źródeł naukowych. Sprawiają wrażenie, że geologia, paleontologia, biochemia, genetyka nie mają przed nimi tajemnic. Tylko czymkolwiek by się zajęli, jakiekolwiek badania by podjęli - efekt jest zawsze ten sam: Ziemia została stworzona w sześć dni sześć tysięcy lat temu z drobnym haczykiem.
Koronny dowód wyłowili trzej nurkowie
W 1980 roku Góra Świętej Heleny wybuchła. Miliony ton lawy, wulkanicznego pyłu, błota, gruzu pokryły kilkunastometrową warstwą okolicę w promieniu 15 km. Erupcja spowodowała śmierć 62 osób i ponad miliona zwierząt (ptaków, ryb, dużych zwierząt leśnych). Spłonęły setki hektarów lasów
Górę Świętej Heleny i jej okolice kreacjoniści traktują dziś jak dar niebios.
- Ewolucjoniści mają Wielki Kanion Kolorado, my mamy Świętą Helenę - zapala się Anderson i opowiada o naiwnych ewolucjonistach, którzy twierdzą, że Wielki Kanion powstał ponad 130 mln lat temu. - Głębokie na półtora kilometra wąwozy z widocznymi warstwami skał mających różny wiek to ich zdaniem dowód na wiek Ziemi. Nie mają pojęcia, o czym mówią...
Rwące potoki lawy i wulkanicznego błota z Góry Świętej Heleny utworzyły trzy kilkudziesięciometrowej głębokości kaniony. Na ich ścianach też widać warstwy różnego rodzaju skał. - Tak jak w Wielkim Kanionie - tłumaczy Anderson. - Ale powstanie tych kanionów zabrało nie miliony, nie tysiące lat! Kilka minut, to trwało zaledwie kilka minut! A jeśli w kilka minut powstały kaniony głębokie na kilkanaście metrów, to znaczy, że Wielki Kanion mógł powstać tak samo. No, może nie w ciągu kilku minut, ale paru miesięcy. A miesiące to nie są miliony lat! - triumfuje były pastor.
Kolejny "koronny" dowód przeciwko teorii ewolucji i liczonemu w milionach lat wiekowi Ziemi dostarczyli, jak twierdzi Lloyd, trzej dzielni nurkowie kreacjoniści.
No bo tak: w wielu miejscach na ziemi odkrywane są skamieniałe lasy osadzone w różnych warstwach skał - na różnych głębokościach. Naukowcy wyjaśniają to prosto: rósł las, umarł i skamieniał. Dziesiątki czy setki tysięcy lat później wyrósł kolejny - zupełnie już inny - las. I znów skamieniał.
Tymczasem trzej nurkowie kreacjoniści zbadali dno jeziora w pobliżu Góry Świętej Heleny. Jezioro po erupcji wulkanu było pokryte grubą na kilka metrów warstwą wyrwanych z korzeniami drzew. Drzewa tonęły w wysychającym wulkanicznym szlamie. Gdy odważni nurkowie kreacjoniści zanurzyli się w szlam, odkryli, że mnóstwo drzew opadło i zastygło w pozycji pionowej. Zastygały na różnej głębokości, w różnych rodzajach wulkanicznego błota.
Znów - zdaniem kreacjonistów - proces ten trwał zaledwie kilka dni. Twierdzą, że gdyby naukowcy nie wiedzieli, jak do niego doszło, uznaliby, że kilka warstw skamieniałego lasu w różnych skałach na różnej głębokości to efekt milionów lat pracy natury.
Gdy przypominam, że przecież nauka zna dziś metody na dokładne datowanie znalezisk geologicznych, Andersonowie się śmieją. - Jakie metody? Co kilka lat pojawiają się kolejne sposoby datowania i każdy daje inne rezultaty! - mówi Lloyd. I natychmiast obdarowuje mnie płytą DVD z wykładem prof. Gary'ego Parkera, który wykładał teorię ewolucji, dopóki nie zaczął jej kwestionować i przeszedł na kreacjonizm. Parker wykpiwa wszystkie metody datowania znalezisk geologicznych (chyba że pokazują, że coś jest młodsze niż 6 tysięcy lat).
Jak Darwin zaszkodził Polsce
Skąd antydarwinowski upór Andersonów?
- Jesteśmy ewangelicznymi chrześcijanami - mówią z dumą. - Wierzymy, że teoria ewolucji narobiła więcej szkód niż pożytku. To dotyczy wszystkich, Polski też. Darwin założył, że silniejszy może przetrwać, zabijając słabszego. No to was mordowali. I Niemcy, i komuniści.
A do tego te nieszczęsne Darwinowskie pomysły na pochodzenie człowieka!
- Człowiek pochodzi od swego ojca i matki. Oni z kolei też mieli ojca i matkę. I tak dalej. Gdzie tu miejsce na małpę? Jak można głosić takie bzdury? I wciąż ogłaszać, po znalezieniu jakiejś kości, że teraz już na pewno znaleziono "brakujące ogniwo"?
Gdy zauważam, że nawet Papież uznawał teorię ewolucji, Andersonowie, protestanci, natychmiast zaczynają wymieniać, który papież się mylił. I w czym. No więc mylili się wszyscy niemal we wszystkim.
Anderson przywołuje też stary antykatolicki argument: - Najważniejsza jest Biblia!
To jest Słowo Boże. A Kościół katolicki zbyt często stawiał swoje nauki ponad Pismem Świętym.
ŹRÓDŁO:
Inteligentne Seattle wątpi w Darwina
Po trzech godzinach jazdy samochodem spod Góry Świętej Heleny docieram do Discovery Institute. W eleganckim biurowcu w samym sercu Seattle działa najważniejsza instytucja promująca Intelligent Design. Teoria ta w dzisiejszej Ameryce to o wiele poważniejsze wyzwanie dla darwinizmu niż biblijny kreacjonizm. Bo kreacjonizmu już prawie nikt nie wpycha na siłę do publicznych szkół. A kontrowersje wokół nauczania inteligentnego projektu na lekcjach biologii tylko w ostatnich dwóch latach słychać było w przynajmniej dziewięciu amerykańskich stanach.
Teoria ta zakłada, że Ziemia rzeczywiście powstała przed miliardami lat, jak chcą ewolucjoniści. Jednak życie na niej nie mogło powstać samo z siebie, tylko jest efektem działania jakiejś superinteligentnej siły kreacyjnej.
Zwolennicy inteligentnego projektu jak ognia wystrzegają się odpowiedzi na pytanie, kto był tą siłą kreacyjną. Bóg? Kosmici?
Instytut Discovery obchodzi właśnie dziesięciolecie istnienia. Na mównicy w sali balowej jednego z najelegantszych klubów
Seattle prezydent Discovery Institute Bruce Chapman. W przeszłości ambasador USA przy genewskiej siedzibie ONZ.
- Ofiarami indoktrynacji prowadzonej przez neodarwinistów jest przede wszystkim młodzież! - grzmi Chapman. - Uczniom przedstawiany jest tylko jeden punkt widzenia, a zadawanie pytań, kwestionowanie powszechnych sądów, krytyka są zakazane. I to ma być nauka? Czy nauka może się rozwijać bez zadawania pytań? Bez sceptycyzmu, bez wątpliwości?
Za stołami śmietanka towarzyska miasta, jasna demonstracja, że naukowcy promujący inteligentny projekt nie są już, jak jeszcze kilka lat temu, outsiderami.
Z czego powstał stan Kansas?
Sprawa nauczania inteligentnego projektu na lekcjach w szkołach publicznych wraca w USA jak bumerang. Dwa lata temu wyłaniana w wyborach rada okręgu szkolnego w okolicach Atlanty nakazała opatrzenie podręczników do biologii naklejką z ostrzeżeniem dla uczniów: "Ewolucja to teoria, a nie fakt".
Wkrótce rada szkoły w miasteczku Dover w Pensylwanii zezwoliła nauczycielowi biologii na proponowanie uczniom podczas lekcji o ewolucji książki o inteligentnym projekcie jako lektury uzupełniającej.
Sprawa odbiła się echem w całej Ameryce - była pierwszym wdarciem się inteligentnego projektu do szkół. Jednak później sąd zakazał w Pensylwanii uczenia Intelligent Design w szkołach publicznych. Stwierdził, że to
pogląd religijny, a nie nauka. Miejscowa rada szkolna została też popędzona przez wyborców.
Inaczej w Kansas - tam nauczanie "alternatywnych teorii ewolucji" ma być częścią ogólnostanowego programu nauczania.
Kariera antyewolucjonistów jest zasługą mediów. - Po wygranych przez konserwatystów wyborach prezydenckich w 2004 roku media chciały pokazać, jak głupi jest ich elektorat - tłumaczy mi Stephen Meyer, wiceprezydent Discovery Institute (doktorat z Cambridge w dziedzinie filozofii nauki). - Mówili: Patrzcie! Oni nawet nie wierzą w ewolucję! Ale gdy telewizje zajęły się bliżej tym tematem, pękła tama. Ruszyła debata w całym kraju. Media wciąż traktują nas wrogo, ale coraz poważniej.
Dlaczego psy pozostają psami?
Oficjalnie Discovery Institute nie opowiada się za zastąpieniem w szkołach teorii ewolucji teorią inteligentnego projektu. Chce tylko, by "teorię Darwina potraktować krytycznie, prezentując również jej luki".
W ubiegłym roku nauczanie "różnych punktów widzenia na pochodzenie życia, a nie tylko teorii ewolucji" poparł prezydent George Bush. Nic dziwnego. Sondaże - te same, według których 44 procent Amerykanów zgadza się z biblijną wersją stworzenia świata - wskazują, że aż 71 procent społeczeństwa jest za tym, by na lekcje biologii do szkół publicznych wprowadzić teorie alternatywne wobec darwinizmu.
"To Discovery Institute przekształcił debatę o ewolucji ze sporu między nauką a religią w kwestię akademickiej wolności" - napisał niedawno na pierwszej stronie dziennik "New York Times".
- Idee, które rodzą się w Seattle, podbijają potem cały świat! - triumfowali podczas obchodów dziesięciolecia szefowie Discovery Institute. Rzeczywiście, swoje główne siedziby mają w Seattle koncern Boeinga, Microsoft, kawiarniany gigant Starbucks, stąd się wywodzi wypromowana przez Nirvanę muzyka grunge. I dziś to właśnie ze Seattle na cały świat promieniują idee antydarwinizmu.
ŹRÓDŁO:
Na liście pracowników i współpracowników placówki roi się od naukowców z tytułami doktorskimi i profesorskimi. Są absolwenci Uniwersytetu Harvarda, Berkeley, UCLA, Columbii.
- Nasze tezy niemal codziennie są wzmacniane przez kolejne odkrycia w takich dziedzinach jak genetyka czy biologia molekularna - twierdzi Mayer.
Co głoszą zwolennicy inteligentnego projektu?
* W drzewie ewolucji Darwina (pokazującym, jak dzisiejsze organizmy wywodzą się od jednej, pierwszej żywej komórki) jest tyle dziur i niekonsekwencji, że właściwie powinno ono trafić do muzeum nauki, a nie podręczników szkolnych.
* Darwiniści do dziś nie wyjaśnili, jak z "chemicznej zupy" przed miliardami lat mogła powstać pierwsza żywa komórka.
n Tłumaczenie, że za postęp ewolucyjny odpowiadają przypadkowe mutacje i selekcja naturalna, nie wyjaśnia transformacji życia. - Bakterie ulegają mutacjom, psy ulegają mutacjom, ale po tych mutacjach bakterie nadal pozostają bakteriami, a psy - psami - mówi ekspert z Discovery David Berlinski (doktoraty na Princeton i Columbia).
* Darwinizm nie ma żadnej odpowiedzi na tzw. eksplozję kambryjską (ok. 540 milionów lat temu), gdy stosunkowo nagle doszło do pojawienia się na Ziemi bardzo wielu bardzo różnych form biologicznych. To proces przeczący teorii Darwina zakładającej powolną, stopniową ewolucję.
n Według najnowszych odkryć żywe komórki są w istocie "molekularnymi maszynami" składającymi się z milionów części. Każda z części pełni ściśle określoną funkcję i jest połączona z innymi w unikalny sposób. Te konstrukcje zadziwiają złożonością i perfekcyjnością. Wyglądają na zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach. Powstanie tak skomplikowanych mechanizmów poprzez drogę przypadkowych mutacji jest po prostu niemożliwe.
n Teoria Darwina nie tłumaczy, jakie jest źródło informacji genetycznych zapisanych w DNA. Skąd się wzięły te informacje w pierwszych żywych komórkach?
Lista 700 sceptycznych doktorów
- Wierzy pan w Boga?
Jonathan Witt, jeden z ekspertów Discovery, jest wyraźnie zmieszany, gdy zadaję mu to pytanie podczas gali rocznicowej instytutu.
- To nie ma żadnego znaczenia dla naszej pracy - mówi po chwili. Tłumaczy, że są naukowcami i popierają teorię inteligentnego projektu, gdyż o wiele lepiej tłumaczy ona to, jak powstało życie na Ziemi, niż darwinizm.
Ludzie z Discovery, choć niewątpliwie zdecydowana większość z nich jest głęboko wierząca, nie chcą mówić o Bogu, bo doskonale rozumieją, że wyrzuciliby się w ten sposób poza margines naukowej debaty.
Gdy ktoś stawia im zarzut religijności, odpierają, że to zwolennicy ewolucji traktują darwinizm jak religię i zapominają o naukowym sceptycyzmie.
- Oficjalna nauka nas lekceważy. Krytycy darwinizmu są prześladowani, poddawani ostracyzmowi - mów Meyer.
Rzeczywiście, oficjalna nauka uważa, że miejsce inteligentnego projektu jest na lekcjach religii, ewentualnie filozofii, ale nie biologii. Że wymyślanie "siły nadprzyrodzonej" nie ma nic wspólnego z badaniami naukowymi.
- Ich argumentacja bazuje na ignorancji! - twierdzi Eugene Scott w książce będącej polemiką naukową z teorią Intelligent Design. - Gdy znajdują jakiś szczegół teorii ewolucji, który jest dziś niewyjaśniony, automatycznie uznają go za argument potwierdzający ich teorię. To nie ma nic wspólnego z naukowym procesem badawczym. "Niewyjaśnione" nie oznacza "niewyjaśnialne"! Teoria ewolucji Darwina ma braki i znaki zapytania, jednak są one stopniowo zapełniane i proces ten będzie trwał.
Zdaniem darwinistów ludzie z Discovery Institute zbierają kilka czy nawet kilkaset "wyjątków" i wyciągają z nich generalne wnioski potwierdzające ich z góry założoną tezę o istnieniu jakiejś siły nadprzyrodzonej.
Jednak Discovery Institute jest mistrzem w marketingu swoich poglądów. Publikuje rocznie dziesiątki książek i filmów dokumentalnych. Eksperci Discovery występują niemal w każdej debacie na temat ewolucji. To najczęściej młodzi, błyskotliwi, wygadani, nowocześni naukowcy, mocno różniący się od ściskających popodkreślaną, wyświechtaną Biblię kreacjonistów - nawet tak operatywnych jak Andersonowie.
Wiedzą, jak przyciągnąć zainteresowanie mediów. Regularnie nagłaśniają swoją słynną listę naukowców, którzy podpisali deklarację głoszącą: "Jesteśmy sceptyczni co do tego, że przypadkowe mutacje i selekcja naturalna odpowiadają za całą złożoność życia na Ziemi". Ostatnio lista liczyła prawie 700 nazwisk naukowców z całego świata ze stopniem przynajmniej doktora.
Gdy dowiedzą się, że jakiś nauczyciel biologii lub pracownik naukowy uczelni ma trudności w pracy z powodu krytycznego podejścia do ewolucji, natychmiast podnoszą medialny raban. Wysyłają na miejsce opłacanych przez siebie adwokatów, alarmują przychylne im programy konserwatywnego talk-radio czy prawicowych blogerów internetowych. W dzisiejszej Ameryce te instrumenty to ogromna siła polityczna.
Świetnie rozbudowana, efektowna strona internetowa instytutu (www.discovery.org) pełna jest blogów i linków do setek prac naukowych.
Czujni eksperci Discovery śledzą też na bieżąco doniesienia z prowincjonalnej Ameryki gotowi zareagować na każdą kłótnię o nauczanie ewolucji podczas zebrania rady rodziców w szkole w Kansas czy Nebrasce. Gdy trzeba, wysyłają na miejsce swoich ludzi, by podsunęli przeciwnikom ewolucji odpowiednie lektury lub argumenty do debaty. Naciskają lokalne media, piszą artykuły do miejscowych gazet (artykuł napisany przez doktora z Cambridge lub Uniwersytetu Harvarda specjalnie dla małomiasteczkowej gazety zawsze robi wrażenie na czytelnikach).
Meyer nie ukrywa, że medialność ekspertów Discovery jest bardzo ważna.
- Przechodzimy regularne szkolenia medialne, wiemy, jak zachowywać się przed kamerą, każdy występ w programach radiowych i telewizyjnych szczegółowo analizujemy. I wypadamy coraz lepiej - mówi.
Mimo że media w USA często nazywają teorię inteligentnego projektu "kreacjonizmem w wersji 2.0", Doris i Lloyd Andersonowie z pustelni pod Górą Świętej Heleny tylko prychają ze zniecierpliwieniem: - Ta teoria to takie samo bluźnierstwo i taka sama bzdura jak ewolucja Darwina.
ŹRÓDŁO:
Marcin Gadziński, Seattle
Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - www.gazeta.pl Š Agora SA