Witam. Od razu zaznaczam nie jestem żadnym trollem, nie mam czasu na takie pierdoły.
Zacznę od może od tego że mam 23 lata, jest wierzącym katolikiem i po części wierzę w duchy. Przejrzałem tutaj kilka tematów i na poważnie potrzebuje pomocy.
W moim mieszkaniu od "pewnego" czasu dzieją się dziwne rzeczy... Od kiedy to przedstawię to w dalszej części.
Może się to wydać banalne i wgl bo przedmioty same się "bawią" i tak dalej...
No więc tak. Mieszkam od 23 lat w tym samym mieszkaniu co rodzice(swoje mieszkanie remontuje). 9 maja 2016 roku urodził mi się syn i mieszka razem ze mną i narzeczona tak dla jasności. Wszystko wydaje sie być normalne rodzinna sielanka i tak dalej. Ale... No właśnie ale...
Z jakiś miesiąc góra dwa miesiące temu Alan(mój syn) znalazł na dywanie w salonie dziwny klucz. To nie był zwykły klucz taki jak można zgubić na codzień z mieszkania lub od kłódki z roweru. To był bardzo stary klucz od drzwi wyjściowych lub z jakiejś bardzo starej szafy, ale nie ważne. To był dzień jak każdy inny Alan bawił się jak codzień i nagle zauważyłem że coś trzyma w ręce(nic na ziemi nie leżało) to był ten właśnie klucz. Pytałem każdego w domu mamę, tatę, brata i narzeczoną. Wujka który dwa dni przed tym wydarzeniem u nas był też pytałem. NIKT nie zgubił takiego klucza i wszyscy się dziwili skąd taki klucz mógłby się znaleźć w salonie na dywanie. A w **** z tym kluczem stwierdziliśmy... i dzis pisząc ten temat zaczynam tego żałować... od tamtego momentu zaczęły się dać w mieszkaniu niewyobrażalne rzeczy. Zaczęło się od tego że kwiatek w środku nocy sam sobie spadł z parapetu... hmm pomyslelismy że to pewnie kot zrzucił może i by się zgadzało tylko że w tym czasie kot był zamknięty w moim pokoju przez całą noc. To też zignorowalismy... 3 rzeczą która mnie już przerazila była rzecz całkowicie nie wytlumaczalna. Mamy w salonie (nowy) bardzo ciężki i solidny stół gościnny. Była no nie wiem godzina 16-17 kiedy sobie drzemałem i nagle jak stół nie pierdzielnal to się od razu z łóżka zerwalem bo pierwsze co mi na myśl przyszło to że Alan uderzył głową w stół jak raczkowal, ale NIKOGO w pokoju nie było. Paulina zerwała się z kuchni i pytała się mnie co sie stało a ja zdezorientowany pytałem się ją o to samo. NIE STAŁO SIE ZUPEŁNIE NIC.... stół i wszystkie rzeczy na nim stały nie tkniete... huk był taki jakby ktoś podniósł jedną stronę tego stołu i spuścił go z impetem o ziemię... i to usłyszał każdy kto był w tym czasie w domu... kolejna dziwna rzecz która się wydarzyła zdarzyła sie w ostania noc z soboty na niedziele przed godziną 4... przebudzilem sie z bólem brzucha i nagle usłyszałem jak przewróciła się butelka po piwie... (Nosz ***** tygrys(mój kot) bo jak wyjdę z łóżka... Ale wstałem i patrze ze kot śpi na kartonie w pokoju) więc jak mógł przewrócić butelkę w kuchni? Po czym słyszę jak coś trąciło tą butelkę i przekulala sie dwa razy...
Rano mówię matce o tym zajsciu i faktycznie coś przewróciło butelkę ale ona twierdziła że była na swoim miejscu gdzie się przewróciła i nigdzie się nie przetoczyła... Trochę dziwne... jak na razie to wszystkie zajścia jakie doswiadczylismy w ostatnim czasie.
Nie wiem czy to ma jakiś związek czy jest istotne, ale zanim to się zaczęło dziać to w listopadzie miałem wypadek... uderzenie i samo miejsce uderzenia plus prędkość powinno spowodować śmierć na miejscu z czego nie stało mi się zupełnie nic... dodam że jechalem wam i nikomu ani w nic nie uderzylem po prostu wpadłem z drogi przy 130 w rów, osoby które były na miejscu wypadku tylko pytały ile osób nie żyje, a przecież nic się nie stało...
Parę razy zdarzyło się coś jeszcze. Moja mama w środku nocy budząc się zauważyła idące dziecko podobno był to chłopiec wtedy w wieku mojego brata(mógł mieć z 6-7 lat) i myślała że to on... mówiła mu ze ma iść spać wstała z łóżka ale on spał... wtedy myślałem że to mogło jej się przewidzieć, teraz coraz bardziej zaczynam wierzyc w to że to się wydarzyło na prawdę...
Nawiązując do klucza... Od razu podkreślam że nie jestem pewien. Kiedyś mieliśmy taka starą szafę która się zamykało na klucz i jak była impreza to zauważyłem że ten klucz sam się przekrecil ale nikt inny tego nie widział tylko ja... nie pamiętam jak wyglądał tamten klucz ale skojarzylem ten znaleziony klucz z tamtą sytuacją czy to może być możliwe i może mieć jakiś związek z tymi wydarzeniami?
Dodatkowo ostatnio zacząłem się czuć nie swoją tak jakby "coś" przy mnie było nie zawsze tak jest to się po prostu pojawia to uczucie... przekonała mnie o tym sytuacja w pracy kiedy trzymając wózek w pracy "cos" bardzo mocno uderzyło mnie w koniec palca tak jakby ktoś uderzył mnie odwaznikiem... problem w tym że niczego ani nikogo w pobliżu nie było...
Nie piszę tego bo mi się to podoba tylko najbardziej się boję o syna bo to od niego się właśnie zaczęło od momentu znalezienia tego cholernego klucza. Jemu samemu nic szczegolnego się nie dzieje choć ostatnio paulina powiedziała mi że mały lunatykowal chodząc po łóżku z zamkniętymi oczami.
Mam już nawet myśli aby iść z tym do księdza o poradę.
Aha i najważniejsza rzecz. Mieszkanie było na podczas kolędy w tym roku poświęcone jakby ktoś chciał takiej informacji. Proszę o rady co moge zrobić w takiej sytuacji dodam jeszcze że te rzeczy co się dzieją nie dzieją się w szczególnym odstępie czasowym one po prostu się dzieją losowo za dnia i w nocy...
Proszę nie używać wulgarnego słownictwa
TheToxic