Skocz do zawartości


Zdjęcie

Zabiegi chirurgiczne w XIX wieku

Zabiegi chirurgiczne w XIX w

  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
5 odpowiedzi w tym temacie

#1

Alis.

    "Zielony" uspokaja ;)

  • Postów: 690
  • Tematów: 171
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Zabiegi chirurgiczne w XIX wieku były zarówno dziwne, jak i przerażające – zobaczcie to na ilustracjach

 

 

Niektóre rysunki mogą być zbyt drastyczne dla wrażliwych osób.

 

 

1.png

 

 

Chirurgia – czymże byłaby ona dzisiaj gdyby nie błędy, które ludzkość popełniała w tej dziedzinie w przeszłości. Jeśli wydaje Wam się, że niektóre zabiegi w dzisiejszych czasach przeprowadzane są w sposób „barbarzyński”, to zapraszam do obejrzenia kilku ilustracji.

 

Pochodzą one z szerokiego i ogólnodostępnego zbioru jednej z angielskich bibliotek Wellcome Library. 

Na samym początku warto chyba wspomnieć o znieczuleniu. Nie było ono wtedy powszechnie stosowane – przynajmniej na początku. Wprawdzie w starożytności znieczulano się opium, marihuaną oraz alkoholem, to jednak w XIX wieku raczej nie stosowano tych praktyk. Krojono więc „na żywca”. Właściwości znieczulające podtlenku azotu zostały odkryte wprawdzie w 1800 roku, to jednak pierwszy raz użyto go dopiero w 1844 roku. Niestety bez – jak to początkowo uważano – większego sukcesu, ponieważ pacjent krzyczał w trakcie zabiegu ekstrakcji zęba. Dopiero później wyjawił, że jego krzyki spowodowane były raczej szokiem i zaskoczeniem niż samym bólem. Zdarzenie to z pewnością spowolniło wprowadzenie znieczulenia na rynek. Przejdźmy jednak do samych ilustracji.

 

 

 

2.png

 

 

 

To co widnieje powyżej, to tak zwany zabieg mający na celu usunięcie wady oka, jaką jest zez. Jeszcze raz przypomnimy, że wszystko to robiono bez żadnego znieczulenia. Jeśli więc nie potraficie wyobrazić sobie wizyty i dentysty w celu usunięcia zęba bez znieczulenia, to pomyślcie, jak musieli czuć się ludzie żyjący w tamtych czasach.

 

 

3.png

 

 

 

Powyżej widzimy ilustracje przestawiające zabiegi akupunktury (po lewej) oraz cięcia cesarskiego (po prawej). Pacjenci często byli operowani w zabrudzonych pokojach, niesterylnym sprzętem, przez lekarza, którego poziom higieny osobistej pozostawiał wiele do życzenia. Nic więc dziwnego, że bardzo często wdawały się zakażenia, które mogły skończyć się nawet śmiercią.

 

 

 

4.jpg

 

 

Amputacje palców były dość często przeprowadzanym zabiegiem. Nie ograniczano się oczywiście tylko do palców u stóp, czasem ucinano nawet połowę stopy, czasem całą, czasem ucinano także dłonie – wszystko według potrzeb. Raz jeszcze dodamy, że całkowicie bez znieczulenia.

 

 

 

5.jpg

 

 

 

Całkowita amputacja dolnej części szczęki nie wyglądała wprawdzie zbyt zachęcająco, czasem jednak po prostu nie było innego wyjścia. Warto również wspomnieć, że zabiegi tego typu stanowiły swego rodzaju wyścig z czasem. Lekarze obawiali się kilku rzeczy: po pierwsze pacjenta, którego coraz bardziej bolało, wyrywał się i ogólnie był niespokojny; po drugie utrata krwi, nie stosowano nowoczesnych metod zapobiegawczych, a więc krew z pacjenta lała się tak, jak tylko chciała.

 

 

6.jpg

 

 

 

Usuwanie różnych części języka w niektórych przypadkach również było koniecznością. Nie musimy chyba wspominać, że w XIX wieku współczynnik śmiertelności pacjentów na stołach operacyjnych był bardzo wysoki

 

 

7.jpg

 

 

 

W którymś momencie zaczęto już powoli wprowadzać znieczulenie, jako powszechną praktykę lekarską. Medycyna sama w sobie również coraz bardziej szła do przodu, a same gabinety, w których przeprowadzano zabiegi, zaczęły powoli przypominać te, które możemy oglądać dzisiaj.

 

 

 

8.png

 

 

Niestety wciąż nie było do końca tak kolorowo, jak dzisiaj, ponieważ chirurdzy nie byli całkowicie zaznajomieni z samym działaniem znieczulenia. Co za tym idzie bardzo często zdarzało im się źle obliczać dawki, co na ogół kończyło się śmiercią pacjenta.

 

 

 

 

źródło

 

 

Miałam dwa razy cesarskie cięcie w krótkim odstępie czasu (teraz wykonuje się w innym miejscu niż na rysunku) sama myśl o tym, że operacja mogłaby być wykonana bez znieczulenia sprawia że robi mi się słabo a reszty przedstawionych tam zabiegów po prostu sobie nie wyobrażam. Taka wrażliwa na ból jestem :D

 


  • 0



#2

TheToxic.

    Faber est quisque suae fortunae

  • Postów: 1627
  • Tematów: 59
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Moja mama ma takie cięcie wzdłuż pępka. 

Teraz robi się poziome cięcie tuż nad łonem.

 

Te obrazki przeniosły mnie na plan filmu "Piła" i bynajmniej nie mam na myśli tu alkoholu. Stopę? Na żywca? To ja podziękuję za taką amputację.





#3

noxili.
  • Postów: 2849
  • Tematów: 17
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Stopę? Na żywca? To ja podziękuję za taką amputację.

 

Od XVIIIw to niebyła ekstremalnie bolesna operacja. Ból był nieco mniejszy niż myślimy.Przed operacją rozcinano ciało powyżej miejsca amputacji. Docierano do dużych żył i tętnic i je "zasznurowano" nicią chirurgiczną. Robiono to po to by minimalnie zwiększyć szansę, że pacjent nie wykrwawi się po operacji (bardzo częsty efekt w czasach gdy nie znano transfuzji) lub nie zejdzie na zawał serca z bólu gdy będa mu opalać rozżarzonym żelazem lub węglami("kauteryzować") kikut. Po podwiązaniu krwawienie było dużo słabsze (główne dopływy krwi zostawały przed operacją  zasznurowane. ) i nie kauteryzowano rany więć szybciej się goiła .

Jako efekt uboczny było to że kończyna "drętwiała" jak noga na której niewygodnie usiądziemy. Czyli ból  był dużo mniejszy niż w czasach (do XVIIw) gdy kończyne po obcięciu wsadzano do kociołka z żarzącym się węglem po to by przypalona rana przestała tak krwawić .Nieco później przypalano miejscowo tętnice i żyły takimi specjalnymi prętami rożżarzonymi aż do  białości.Pomysł by przygotować kończynę do amputacji bardzo zwiększył szansę na przeżycie i zmniejszył ból.


  • 4



#4

Urgon.
  • Postów: 1297
  • Tematów: 9
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 3
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

AVE...

Czytałem swego czasu u Jurgena Thorwalda opis zabiegu amputacji końca języka z powodu narośli, który miał miejsce w 1848 roku. Pacjenta sadowiono na fotelu operacyjnym i przywiązano pasami. Asystent podsuwał małe palenisko z narzędziami bliżej fotela tak, by pacjent go nie widział, po czym łapał głowę pacjenta. Chirurg prowadząc wykład dla studentów medycyny łapał język pacjenta szczypcami, po czym brał nóż i ucinał koniec języka jednym, wprawnym ruchem. Zanim pacjent się zorientował, chirurg zamieniał nóż na przyżegacz, który rozgrzał się w palenisku do czerwoności i przypalał miejsce amputacji. Pacjent był zaraz potem wynoszony z sali, a jego miejsce zajmował następny.
Generalnie chirurdzy sprzed narkozy cechowali się niezwykłą szybkością przeprowadzanych zabiegów. Przez to popełniali sporo błędów i wielu ich pacjentów ginęło w trakcie lub po operacji, ale i tak chętnych nie brakowało...

Użytkownik Urgon edytował ten post 11.02.2017 - 20:01

  • 2



#5

Naaveth.
  • Postów: 55
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Ja raz na praktykach studenckich byłam świadkiem, jak źle znieczulono kobietę przed cięciem cesarskim :/ Na szczęście anestezjolog skapnął się dość szybko, bo nie wyobrażam sobie momentu rozrywania mięśni u osoby, która wszystko czuje. Mocno to podzialało na moją psychikę i miałam niezłego pietra przed własnym porodem.  Temat bardzo ciekawy - mnie osobiście kręci tak samo, jak chirurgia plastyczna w czasach trwania i tuż po pierwszej wojnie światowej.  


  • 0

#6

szczyglis.
  • Postów: 1174
  • Tematów: 23
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

A teraz wyobraźcie sobie co robili ludziom na żywca Niemcy, czy Japończycy podczas wojny... Trudno sobie wyobrazić ten ból. Niemcy to jeszcze pół biedy, ale poczytajcie kiedyś w wolnej chwili o tzw. Jednostce 731: http://lubimyczytac....elacje-swiadkow

 

PS. Największy ból jaki ja pamiętam (a właściwie 3), to:

1) U dentysty podczas ekstrakcji zęba... półtorej godziny na fotelu, chyba z 5 dawek zastrzyków i nic... wszystko czułem. O mało nie odgryzłem dentystce palca. Z bólu po prostu. Miałem zakręcony korzeń, tak że dentystka rwała mi zęba na raty i nie mogła dać sobie rady. Po półtorej godziny była już cała spocona, a panie z recepcji myślały, że zemdleję jak na mnie spojrzały. Najlepsze były teksty dentystki i pomocnika - "kolejna dawka? Przecież to słonia powali!" Mnie nie powaliło, ale nie polecam takich przeżyć ;)

 

2) Kręgosłup. Miałem kiedyś problem, moja wina, bo podnosiłem ciężary i lekko sobie uszkodziłem lędźwie. Ból był taki, że "po ścianie" chodziłem do łazienki przez około 2 tygodnie. 

 

3) Ręka. Po błędnym wkuciu kroplówki. O mało wtedy nie umarłem, bo poszło wtedy zakażenie. Miałem w pewnym momencie 42 stopnie gorączki i dostałem drgawek na łóżku. Że ja to przeżyłem to sam się dziwię do dziś. W każdym razie jeśli możecie sobie wyobrazić, że ktoś nagle wpuszcza Wam do krwioobiegu gwoździe i szpilki to mniej więcej było to takie odczucie.


Użytkownik szczyglis edytował ten post 14.02.2017 - 11:47

  • 2





Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych